czwartek, 5 lipca 2018

Bieszczadzka krzakoterapia-Sanok,Wołosate,Tarnica,Krzemień,Bukowe Berdo,Muczne,Sanok - dzień czwarty Bieszczadzkiej przygody :)

" XLVIII Rajd na Raty - Wycieczka autokarowa „Bieszczady”
termin wycieczki: 02.07 – 07.07.2018 r.
Organizator: Oddział PTTK „Sudety Zachodnie” w Jeleniej Górze
Opracowanie trasy, obsługa przewodnicka: Wiktor Gumprecht
Program wycieczki:
W czasie wycieczki odwiedzimy interesujące, godne poznania miejsca w Bieszczadach i w okolicach Sanoka. Odbędziemy rejs po Zalewie Solińskim, przejedziemy się Bieszczadzką Kolejką Leśną, dwa dni spędzimy na wędrówkach górskich (należy zabrać odpowiednie buty i kijki). Noclegi wraz z wyżywieniem zarezerwowane zostały w Domu Turysty PTTK w Sanoku.
05.07.2018 r. – czwartek
Trasa przejazdu: Sanok – Ustrzyki Górne – Wołosate – Muczne – Sanok
Wycieczka piesza: z Wołosatego podchodzimy na Tarnicę, najwyższy szczyt polskich Bieszczadów (1346 m n.p.m.), na wierzchołku wielki metalowy krzyż, upamiętniający wizytę w 1953 r. Karola Wojtyły. Tarnica stanowi najbardziej atrakcyjny punkt widokowy w polskich Bieszczadach. Oprócz wspaniałej panoramy najbliższych grzbietów, najciekawszy jest widok na południowy wschód, na Bieszczady ukraińskie. Po zejściu z Tarnicy podchodzimy na Krzemień i dalej na niewielką kulminację Bukowego Berda, a potem w dół najpierw grzbiecikiem z efektownymi wychodniami skalnymi, a potem rozległą połoniną, jednym z najpiękniejszych bieszczadzkich szlaków. W końcowej części wędrówki leśnymi drogami docieramy do Mucznego."

Ranek budzi nas błękitnym niebem i słoneczkiem.Cieszy nas to,bo dziś ruszamy w Góry.Po kąpieli,kawie,ubraniu się i spakowaniu do plecaków potrzebnych rzeczy,schodzimy na śniadanie.Zanim zaczniemy jeść,przygotowujemy dla Gosi niespodziankę-oboje nie mogliśmy być na Jej urodzinach,więc dziś tak ciut inaczej chcemy je uczcić.Wkładamy dwie świeczki w ciasto,zapalamy je i idziemy ku Gosi.Wręczmy Jej ciasto ze świeczkami,mimi upominek i składamy życzenia.Gosia patrzy na nas zaskoczona,uśmiecha się i dziękuje,a my wracamy do swojego stolika by zjeść śniadanie :)
Małgosiu-Radości w każdej sekundzie,uśmiechu w każdej minucie,pogody w każdej godzinie,szczęścia przez cale życie :)






Po śniadaniu idziemy na parking,gdzie stoi nasz autobus.Chwilkę czekamy aż będziemy w komplecie.Kiedy wszyscy są już w autokarze,wsiada do niego jeszcze jedna osoba-nasz Przewodnik,który będzie nam towarzyszył dziś i jutro na bieszczadzkich szlakach.Pan Piotr Kutiak przez mikrofon,przedstawia się nam i wita nas wszystkich serdecznie.Przedstawia plan na dzisiejszą "krzakoterapię bieszczadzką"-tak mi się spodobało to zdanie,że od razu sobie je zapisałam,a Radkowi powiedziałam że mam tytuł dwóch odcinków.Skoro jesteśmy w komplecie,to ruszamy ku naszej dzisiejszej,bieszczadzkiej przygodzie :)
Przejeżdżamy przez wiele pięknych miejsc,podziwiamy widoki i słuchamy opowieści naszego Przewodnika,a mówi tak ciekawie,że wszyscy słuchają z zaciekawieniem.I tak nam mija podróż do wsi Wołosate.
Autokar wjeżdża na parking,wszyscy wysiadamy z niego,zabierając ze sobą kijki,plecaki i aparaty.Idziemy najpierw skorzystać z toalety,a po niej mamy jeszcze kilkunastominutową przerwę.Wykorzystujemy ją na sesje zdjęciowe.










"Wołosate to obecnie niewielka, typowo turystyczna wioska, położona u podnóży Szerokiego Wierchu i Tarnicy i odgrodzona przełęczą Beskid od terytorium Ukrainy. Obecnie składa się na nią kilka domów ulokowanych wzdłuż drogi, parking dla turystów i kilka miejsc noclegowych. Odległość od Ustrzyk Górnych: 5km.
Wieś założono w roku 1557, wówczas na granicy węgierskiej, pod nazwą Wołoschatka. Osadźcą i kniaziem był Tymko Kobrzynowicz. Początkowo zasiedlenie odbywało się w słabym tempie, nie było chętnych na zasiedlenie i lustracja z roku 1565 stwierdza, iż oprócz kniazia było tu zaledwie dwóch kmieci. Z czasem jednak zasiedlenie nabierało wyrazu i w roku 1578 syn Tymka - Maciej - otrzymał z rąk króla S. Batorego przywilej z potwierdzeniem praw do wsi, dokument zawierał również informację, że sołtystwo wołosackie obejmuje 5 łanów roli i 2 łany obszarów - było to wówczas bardzo dużo.
W roku 1616 było w Wołosatem już 10 łanów kmiecych a w 1627 - 10 i 3 łana. W wieku XVII i XVIII wieś była znana jako gniazdo beskidnictwa, czyli zbójnictwa, czemu sprzyjało położenie wśród gór i przy trakcie. Ponadto przez pobliską przełęcz Beskid często przechodziły bandy tołhajów z Węgier, którzy przy okazji rabowali mieszkańców Wołosatego. Ponieważ proceder ten był dość częsty większość mieszkańców Wołosatego szybko straciła motywację do uczciwej pracy i sama zajęła się zbójnictwem. Najazdy tołhajów wyludniły Wołosate, w roku 1665 był tu już tylko jeden łan uprawny. Wówczas potrzeba rąk do pracy była tak duża, że ewoluował nowy proceder - tzw. wykotctwo. Wykotcy parali się uprowadzaniem chłopów ze wsi szlacheckich za ich zgodą, tym sposobem osiedlono w Wołosatem m.in. trzy chłopskie rodziny z Łokcia oraz jedną z Dwernika.
W Wołosatem wójtostwo należało do potomków osadźcy (Tymko Kobrzynowicza), co było rzadkością (w dużym skrócie: na ogół po śmierci dzierżawcy wsi, majątek wracał do króla, który mógł nadać go komuś innemu). Wójtowie Wołosatego nie byli szlachcicami i z tego powodu trudno było im utrzymać się na swym dziedzictwie, nie mniej stan taki trwał do XVIIIw. W roku 1706 Jan Urbański wszczął procedurę przejęcia wójtostwa od Kobrzynowiczów. Powołał komisję do oddania sobie wołosackiego wójtostwa oraz załatwił dekret komisarski korzystny dla siebie. Po wieloletnich zabiegach Kobrzynowiczów udało im się odzyskać prawo do posiadania wójtostwa - przywilej taki nadał im w roku 1724 August II. Zawarto w nim jednak klauzulę mówiącą o ustąpieniu sukcesorów (na wypadek śmierci wymienionych w dokumencie) za stosowną rekompensatą.
Po I rozbiorze Polski, który miał miejsce w roku 1772, Wołosate przeszło pod administrację austriacką. W roku 1785 we wsi odnotowano 386 mieszkańców (365 grekokatolików, 5 katolików rzymskich oraz 6 Żydów). Cztery lata później przyporządkowano je urzędowi kameralnemu w Dobromilu. W latach 1785-1840 w Wołosatem zamieszkiwali m.in. (na podst. ksiąg metrykalnych) Badyda, Behow, Chajda, Furgan, Gudzan, Huda, Janko, Jaremicz, Łyczkow, Machnycz, Mościc, Mungolicz, Płatko, Priatka, Tałabyda, Tełeban, Zanycz. Ciekawostką jest fakt, iż największą obelgą skierowaną do kogoś było wówczas "ty chodaku".
Początkiem wieku XIX Austriacy przeprowadzili reorganizację dóbr rządowych, gdyż uznali że administrowanie częścią z nich jest nieopłacalne i warto sprzedać je w ręce prywatne. Tak też stało się z Wołosatem, które w wyniku licytacji z 02.11.1819 roku trafiło (razem z Ustrzykami Górnymi) w ręce Jakuba i Józefa Ritterów za cenę 8251zł. Kolejni przedstawiciele familii byli w posiadaniu wsi do roku 1857. W 1852 wykonano pomiary, mapę katastralną oraz sporządzono dokumenty własnościowe i gospodarcze - dzięki tym czynnościom powstał materiał precyzyjnie prezentujący życie ówczesnej wsi. W 1854r. wykazano 460 osób mieszkających w Wołosatem.
Słownik geograficzny z końca XIXw. odnotowuje Wołosate jako górską wioskę, położoną na granicy węgierskiej i ciągnąca się wzdłuż potoku jedną długa ulicą (co nie uległo zmianie do dziś). Parafia rzymskokatolicka dla mieszkańców wsi mieściła się wówczas w dość odległej Polanie, natomiast greckokatolicka w pobliskich Ustrzykach Górnych (przy czym wcześniej Wołosate miało swoja parafię). Wieś posiadała własną cerkiew. Wg słownika wieś zamieszkiwało wówczas 706 mieszkańców w 104 domach. Posiadłość tabularna miała 3826 mórg prawie samego lasu, posiadłość mniejsza 943 morgi roli, 542 morgi łąk i ogrodów, 1206 mórg pastwisk i 415 mórg lasu.
Najwcześniejsza wzmianka o popie z Wołosatego pochodzi z 1676 roku, a więc już wtedy istniała tu cerkiew parafialna. Ostatnia została zbudowana w roku 1837 i przyjęła wezwanie św. Wielkiego Męczennika Dymitra. Była to trójdzielna, drewniana cerkiew w stylu bojkowskim z dachami namiotowymi (brogowymi) na poszczególnych częściach budowli. Cerkiew została spalona (podobnie jak zabudowania wsi) w roku 1947, pozostała po niej jedynie podmurówka i cerkiewny cmentarz.
Przygraniczne położenie powodowało silny wpływ sąsiedniej kultury na Wołosate i odwrotnie. Powszechne były małżeństwa z mieszkańcami bliskich, leżących po drugiej stronie granicy wiosek - Łubni, Turzycy czy Bystrej. Z Węgier sprowadzano bydło, które na miejscu hodowano, noszono też stroje charakterystyczne dla kultury węgierskiej. Chyżą określano izbę, podczas gdy w innych miejscowościach nazwą ta określało się całą chatę. Z zapisków prof. Reinfussa dowiadujemy się również, że Wołosate było jedną z najdalej wysuniętych na wschód wsi, gdzie nosiło się tzw. czuchanie (czuchania to sukienny płaszcz z charakterystyczną cechą, jaką był element pleców tzw. kapa przeważnie z frędzlami u dołu). Odnotował on również fakt noszenia tu przez mężczyzn długich włosów, na święta smarowanych masłem i zaplatanych w dwa opadające na piersi warkocze.
W 1891 roku Wołosate trafiło w ręce przedsiębiorców drzewnych - Wołosate i Ustrzyki Górne nabył wówczas dr Arnold Rapoport Edlen de Porada a po nim odziedziczył je w 1909 Alfred Rapoport Edlen de Porada. Zakupione tereny miały stanowić źródło surowca drzewnego dla ich zakładów - sieci tartaków parowych - jednak działalności tej nie udało się rowinąć na tym terenie. W roku 1912 dobra te zakupili kolejni potentaci drzewni: Feiwel Adlersberg i Bertold Politzer. Niemal natychmiast Feiwel wykupił udziały kolegi i jako samodzielny właściciel zarządzał nimi do wybuchu II wojny światowej.
Początkiem wieku XX Wołosate było najliczniejszą wsią w południowo-wschodniej części ziemi sanockiej, licząc w 1913 roku 1040 mieszkańców. Spore straty miejscowość ta poniosła podczas I wojny światowej, kiedy to tędy żołnierze rosyjscy przeprowadzali szturmy mające na celu przebicie się na stronę południową. Pozostały tu bardzo liczne okopy, które zachowały się w bardzo dobrym stanie do lat 80.XX wieku - wówczas bezsensowna i szkodliwa rekultywacja prowadzona przy pomocy materiałów wybuchowych zrównała wszystko z ziemią. W okresie międzywojennym nastąpił wzrost zaludnienia, które zmniejszyło się w wyniku działań I wojny. W roku 1921 było tu 819 (w tym 450 narodowości polskiej) mieszkańców i 137 domów a w 1931 - już 1084 osoby i blisko 180 budynków mieszkalnych.
We wrześniu 1939 Wołosate znalazło się w niemieckiej strefie okupacyjnej i znajdowało się w niej do roku 1944, kiedy to zostało przekazane polskiej administracji. Grunty rolne i leśne Adlersberga zostały przejęte przez Państwo w roku 1945. Ze względu na położenie w praktyce tereny te były poza jakąkolwiek kontrolą. Stacjonowały tu często oddziały UPA. W maju 1946 ludność narodowości ukraińskiej wysiedlono do ZSRR. Pozostało zaledwie kilka rodzin, które wkrótce przeniesiono do Ustrzyk Górnych (stacjonował tu wówczas oddział ppłk Jana Gerharda, późniejszego autora "Łun w Bieszczadach") a stamtąd wraz z pozostałymi mieszkańcami tej miejscowości wysiedlono w ramach akcji "Wisła" w okolice Szczecinka. W roku 1947 budynki w Wołosate jeszcze stały, korzystano m.in. z tamtejszego młyna, wkrótce wszystkie zostały spalone. Z dawnej wsi zachował się cmentarz, podmurówka cerkwi i przydrożne krzyże.
Tereny te przez wiele powojennych lat stały puste. Końcem lat 60.XXw powstała w Wołosatem mała osada przy fermie hodowlanej. W latach 1977-1981 wieś nosiła urzędową nazwę Roztoka. Początkiem lat 80 przejął ją "Igloopol" i to na polecenie tej firmy wojsko przeprowadziło rekultywację terenu materiałami wybuchowymi. Niedokończoną fermę przejął w 1991 roku Bieszczadzki Park Narodowy, który teren ten zaczął przystosowywać pod kątem turystyki. W 1994 rozpoczęto wytyczanie szlaku/ścieżki z Wołosatego na Tarnicę. Uporządkowany i przystosowany do zwiedzania został również cmentarz i cerkwisko. Powstała również Zachowawcza Hodowla Konia Huculskiego, która oferuje naukę jazdy konnej oraz wycieczki w terenie po znakowanych szlakach konnych a także przejażdżki bryczką. W latach 80.XXw działała tu również stanica kieleckiego ZHP, odbywał się w niej festiwal piosenki bieszczadzkiej "Wołosate".
Dziś Wołosate jest niewielką turystyczna osadą w dolinie Wołosatki. W sezonie letnim panuje tu bardzo duży ruch turystyczny, gdyż stanowi ono doskonała bazę wypadową na Tarnicę oraz Halicz.
Licznie przybywają tu zarówno turyści indywidualni, jak i zorganizowane grupy. W centrum osady znajduje się parking (12zł/dziennie) oraz niewielki sklepik i bar. Parking to pozostałości po Igloopolu, na jego tyłach jest toaleta dla turystów, która również pamięta tamte czasy. W upalne letnie dni nie trzeba jej szukać - zapach roznosi się po całym parkingu.
W pobliżu parkingu, BdPN wybudował nową wiatę dla turystów oraz miejsce na ognisko. Punkt kasowy i wejście na szlaki znajdują się nieopodal dawnego cmentarza, można tu nabyć (oprócz biletów) mapy, przewodniki, itp. wydawnictwa oraz drobne pamiątki. Na szlakach (wszystkich na terenie parku) zabronione jest wprowadzanie psów oraz jazda rowerem.
Przy drodze z Ustrzyk Górnych do Wołosatego ciekawe torfowisko wysokie. Sama droga, niegdyś niemiłosiernie dziurawa (choć wojewódzka), została ostatecznie wyremontowana i obecnie do Wołosatego można dojechać bez obaw o własny pojazd. Duża zasługa w tym śp. Bogusławy Kranz - sołtys Ustrzyk Górnych mieszkającej w Wołosatem - której udało się inwestycję doprowadzić do końca. Pamiątkowy głaz jej pamięci znajduje się obok torfowiska a Rada Gminy Lutowiska uchwaliła, iż odcinek drogi wojewódzkiej nr 897 Ustrzyki Górne - Wołosate nosił będzie imię Bogusi Kranz. Sama droga prowadzi na przełęcz Beskid (wyremontowany jest odcinek do końca wsi), gdzie znajduje się granica z Ukrainą. Wstęp na ten odcinek drogi jest wzbroniony - zgodnie z regulaminem parku. Swojego czasu na przełęczy i w jej okolicy odbywały się Dni Dobrosąsiedztwa Wołosate - Łubnia, organizowane m.in. po to, aby ludzie mieszkający po obu stronach granicy mogli się lepiej poznać. Przez kilka lat z rzędu mieszkańcy przygranicznych wiosek odwiedzali się wzajemnie i prezentowali swoją kulturę. Na przełęczy Beskid odbywała się odprawa paszportowa, były spotkania przedstawicieli administracji obu stron oraz koncerty ludowych zespołów. Projekt ten nie jest obecnie kontynuowany - a szkoda.
Miejscowość nie jest zbyt pojemną baza noclegową, ale kilka obiektów zajmuje się wynajmem pokoi. Znajduje się tu również "Hotelik pod Tarnicą", który przyjmuje turystów w warunkach schroniskowych a i umrzeć z głodu też nie da.

Szlaki z Wołosatego to:
- szlak czerwony: Wołosate - Przełęcz Bukowska - Rozsypaniec - Halicz - Przełęcz Goprowska - Siodło pod Tarnicą - Szeroki Wierch - Ustrzyki Górne
- szlak niebieski: Wołosate - Siodło pod Tarnicą - Przełęcz Goprowska - Bukowe Berdo - Widełki
W obu powyższych przypadkach wejście na Tarnicę odbywa się krótkim szlakiem łącznikowym koloru żółtego z Siodła pod Tarnicą.
Równolegle do w/w szlaków prowadzą ścieżki przyrodnicze: "Orlik krzykliwy" z Wołosatego na Tarnicę (25 przystanków, ok. 2h w jedną stronę) wzdłuż szlaku niebieskiego oraz "Pierwiosnka długokwiatowa" z Wołosatego przez Halicz do Siodła pod Tarnicą (28 przystanków, ok. 5h). Z Ustrzyk Górnych do Wołosatego biegnie również ścieżka przyrodnicza "Salamandra" (19 przystanków, ok. 2h)."-tekst ze strony: http://www.twojebieszczady.net/wolosate.php












O umówionej godzinie,stajemy dookoła Pana Piotra.Kilka słów i ruszamy w kierunku kasy Bieszczadkiego Parku Narodowego.Przewodnik w kasie kupuje dla nas wszystkich bilety,a my korzystamy z okazji i fotografujemy siebie i to co nas otacza.


































Kiedy zdjęć narobimy całkiem sporo,a i bilety są już kupione,powoli ruszamy na szlak.Przed nami rozpościerają się przecudne widoki,przystajemy więc co jakiś czas,podziwiamy je i robimy zdjęcia.Jesteśmy oczarowani pięknem,które nas otacza.Oczywiście nasz Przewodnik jakby czytał w naszych myślach i zarządził grupowe zdjęcia z Tarnicą-dzisiejszym celem naszej wędrówki :) Cieszy mnie to bardzo,bo to nie ja muszę dyscyplinować grupę.


































Kiedy już grupowe zdjęcia zostają zrobione,niespiesznie idziemy dalej,cały czas podziwiając widok przed nami.Przystaję co jakiś czas i focę i pewnie zatraciłabym się w łąkowym kwieciu i motylach,ale Radek ma na mnie baczenie i co jakiś czas przypomina mi że pora iść dalej....
I tak docieramy do lasu,skąd zaczynamy się piąć w górę.
















Robi się coraz goręcej.Pot cieknie nam po twarzach,ale wędrujemy bez marudzenia i docieramy do pierwszego przystanku,gdzie posilamy się,nawadniamy i odpoczywamy.Mimo tego że postój mamy w cieniu drzew,to mało one dają ochłody.Nie ma wiatru,więc coraz gorętsze powietrze "stoi" w miejscu.Motyle zmęczone  i spragnione siadają na naszych koszulkach,spijając z nich pot.






















Kiedy już posilimy się i odpoczniemy,rozstajemy się z kilkoma osobami-wracają do Wołosatego,do autobusu-będą na nas czekać na końcu naszej dzisiejszej wędrówki w Mucznym.Idziemy więc dalej.Pniemy się w górę,z każdym krokiem zbliżając się niespiesznie do celu.









Docieramy do wiaty odpoczynkowej,zjadamy małe co nieco,odpoczywamy,rozmawiamy i radujemy się dzisiejszą wędrówką :)
Kiedy już odsapniemy,ruszamy dalej.
























Wędrujemy przez las,cały czas pnąc się ku górze.Drzewa osłaniają nas od słońca,choć nie dają ochłody.Doceniamy to gdy wychodzimy z lasu.Żar z nieba się leje prosto na nasze głowy,a pot zalewa nam oczy,ale cały czas idziemy tym razem po schodach,wyżej i wyżej.Oczywiście przystajemy by zerknąć na rozpościerające się widoki,robimy zdjęcia i chłoniemy całymi sobą piękno,które nas otacza.
Schody doprowadzają nas do podnóża Tarnicy.Tu chwila oddechu i sesje zdjęciowe.




































































Po nabraniu sił i zrobieniu sporej ilości zdjęć,wędrujemy dalej.I znów wchodzimy schodami-strasznie męczące są.Radek jest gdzieś daleko przede mną,a ja idę powoli,co jakiś czas przystaję-kompletny brak kondycji....
W końcu udaje mi się dotrzeć do Przełęczy 1275 m n.p.m. z drogowskazem szlaków.




















































I znów odpoczynek i zdjęcia,a po nich skręcamy na żółty szlak,wiodący na Tarnicę.Wędrujemy po schodach,mijamy schodzących turystów z Tarnicy,witamy się mówiąc "dzień dobry" i w pewnym momencie słyszymy:
-O,Jelenia Góra!-Na górze jest Pani o blond włosach w podobnej koszulce.
-To nasza "kudłata" Ela-mówię.
-Proszę pozdrowić Panią Elę od "kudłatego" Marka.
-Oczywiście,zrobię to-odpowiadam.
Śmiejemy się z Radkiem,że nasza Ela swą radością wszystkich oczaruje.Przy i do Niej każdy się uśmiechnie :)




























Kiedy docieramy na szczyt,ściągamy plecaki,odnajdujemy Elę,przekazujemy pozdrowienia i zaczynamy się fotografować.Oj tutaj zdjęć jest mnóstwo,oj mnóstwo !!!

"Tarnica (1346,2 m) – najwyższy szczyt polskich Bieszczadów i województwa podkarpackiego, wznoszący się na krańcu pasma połonin, w grupie tzw. gniazda Tarnicy i Halicza. Należy do Korony Gór Polski.
Szczyt Tarnicy wznosi się ponad 500 m nad dolinę Wołosatki i wyróżnia się osobliwą sylwetką. Od sąsiedniego masywu Krzemienia grzbiet (faktycznie zwornikiem jest Tarniczka) oddzielony jest głęboką Przełęczą Goprowską, natomiast z Szerokim Wierchem łączy się charakterystyczną, ostro wciętą w grzbiet przełęczą o wysokości 1275 m n.p.m., od której pochodzi nazwa góry (w języku rumuńskim słowo „tarniţa” oznacza siodło, przełęcz). Wąski, ostry, nieco wydłużony grzbiet góry, z dwoma wyraźnymi wierzchołkami (1346 i 1339 m n.p.m.), wyścielają złomiska skał i zdobią bruzdy naturalnych zagłębień, a także resztki wojennych okopów. Z południowej strony opada w dół wysoka skalna ściana, a niżej rozścielają się wielkie pola kamiennego rumoszu. Na głównej kulminacji znajduje się punkt geodezyjny. W 1987 na szczycie ustawiono 7-metrowy krzyż, upamiętniający – wraz z wmurowaną tablicą – pobyt ks. Karola Wojtyły 5 sierpnia 1953. Po złamaniu się krzyża na wiosnę 2000, w dniu 2 września tego roku postawiono nowy stalowy krzyż (liczący ok 8,5 metra, ważący ok. 500 kg; wyniesiony przez pielgrzymów na Tarnicę w częściach), który 16 września 2000 poświęcił bp Adam Dyczkowski. Tarnica stanowi najbardziej atrakcyjny punkt widokowy w polskich Bieszczadach. Oprócz wspaniałej panoramy najbliższych grzbietów polskiej części Bieszczadów, w pogodne dni można dostrzec: Tatry, Gorgany, Ostrą Horę, Połoninę Równą, Połoninę Krasną, Świdowiec, a przy bardzo dobrych warunkach pogodowych możemy dostrzec: Pasmo Wyhorlacko-Gutyjskie, Góry Ignis, górę Vlădeasa i Pietrosula Rodnei w Górach Rodniańskich.
W rejon tych gór prowadzą zaledwie dwa piesze szlaki turystyczne. Pierwszy to końcowy odcinek Głównego Szlaku Beskidzkiego (Ustroń – Wołosate), wiodący od schroniska w Ustrzykach Górnych (znaki czerwone). Odcinek ten w swojej końcowej partii jest bardzo atrakcyjny widokowo, prowadząc do przełęczy pod szczytem Tarnicy (1275 m n.p.m.) połoninami Szerokiego Wierchu. Drugim jest bardziej stromy szlak niebieski Biała – Grybów, który prowadzi z Wołosatego bezpośrednio na przełęcz pod szczytem Tarnicy. Z przełęczy na szczyt prowadzi krótki (15 min) boczny szlak koloru żółtego. Tuż przy nim, kilkanaście metrów od szczytu, znajduje się Jaskinia w Tarnicy. Wejście do niej zostało zasypane w 2008 roku ze względu na bezpieczeństwo turystów.
Z rzadkich w Polsce gatunków roślin stwierdzono występowanie zarazy macierzankowej.
Piesze szlaki turystyczne (czasy przejścia do przełęczy pod Tarnicą):
-szlak turystyczny czerwony Ustrzyki Górne – Szeroki Wierch – przełęcz pod Tarnicą – Halicz – Rozsypaniec – Przełęcz Bukowska – Wołosate:
       -z Ustrzyk Górnych 3 h (↓ 2:15 h)
       -z Halicza 1:15 h (z powrotem 1:35 h), z Wołosatego 4:50 h (↓ 4:05 h)
-szlak turystyczny niebieski Wołosate – przełęcz pod Tarnicą – Krzemień – Bukowe Berdo:
        -z Wołosatego 2 h (↓ 1:10 h)
        -z Bukowego Berda 1201 m n.p.m. 1:40 h (z powrotem 2 h)."-Wikipedia.

Po indywidualnych fotkach i odpoczynku,ustawiamy się nieopodal krzyża i robimy grupowe zdjęcia i dopiero po nich zaczynamy schodzić z Tarnicy.











































































































































Zatrzymujemy się na Przełęczy 1275 m n.p.m. i kiedy jesteśmy w komplecie ruszamy w kierunku Krzemienia.Najpierw wędrujemy gęsiego,wąską ścieżką,podziwiamy przecudne widoki,chłoniemy piękno nas otaczające i cieszymy się że mamy możliwość tu być :)
























Po pewnym czasie ścieżka zamienia się w schody i tu spotykamy idących w przeciwną stronę Czechów z Harrachova.Rozmawiamy z Nimi chwilkę,ciesząc się ze spotkania i kiedy ruszamy,życzymy sobie nawzajem dobrego wypoczynku i wędrowania.Schodzimy do źródełka,nabieramy zimnej wody do butelek i zaczynamy się piąć w górę schodami.


Zejście do źródełka.




























Schody do nieba....




















































































Idę,robię zdjęcia i w ten sposób odpoczywam,ale mimo to jestem coraz bardziej zmęczona.Schody są dla mnie straszne.Noga za nogą,dysząc,sapiąc,ocierając pot z twarzy,ledwo docieram na górę.Wszyscy już odpoczęli,więc gdy ja weszłam,to co niektórzy od razu poderwali się by iść dalej.Pan Piotr zarządził jeszcze przerwę,bym mogła nabrać sił i odsapnąć.
























Kiedy już mój organizm deko odpoczął,powoli ruszamy dalej.Tym razem idę z przodu i nawet nieźle mi to wychodzi.Nie ma schodów i to mnie cieszy.Przed nami Bukowe Berdo.


Kupa wilka.































Dość szybko docieramy na szczyt,a właściwie na jeden z trzech szczytów Bukowego Berda-ten najwyższy.Przewodnik ogłasza popas,więc ściągamy plecaki,wyjmujemy kanapki i kładziemy się na trawie,podziwiając przecudne krajobrazy rozpościerające się dookoła.Odpoczywamy :)

"Bukowe Berdo (Połonina Dźwiniacka) – masyw górski w polskich Bieszczadach w postaci podłużnego pasma (kierunek przebiegu: NW-SE) o trzech kulminacjach: 1201, 1238 oraz 1311 m n.p.m. Charakteryzuje się liczną obecnością piaskowcowych skałek. Szczytowe partie zajmuje połonina. Południowo-zachodni stok opada bezpośrednio do doliny Terebowca, natomiast północne i pn.-wsch. zbocza przechodzą w rozczłonkowane grzbiety m.in. Obnogi (1081 m n.p.m.), Grandysowej Czuby (1026 m n.p.m.) i Mucznego (861 m n.p.m.). Bukowe Berdo poprzez płytką przełęcz łączy się z masywem Krzemienia. Z góry, szczególnie z najwyższego wierzchołka, rozciąga się rozległy widok na północ i wschód, głównie na tereny ukraińskie. Grzbietem (z ominięciem wierzchołka 1238 m n.p.m.) wiedzie niebieski szlak turystyczny na odcinku Otryt – Wołosate, z którym na północny zachód od kulminacji 1201 m n.p.m. łączy się żółty szlak z Mucznego.
Partie grzbietowe poniżej Połoniny Dźwiniackiej masowo porasta krzewiasta forma jarzębiny, co szczególnie efektownie wygląda jesienia, gdy dojrzeją na czerwono jej owoce. Ciekawa flora. Występuje tutaj m.in. kilka bardzo rzadkich gatunków: groszek wschodniokarpacki, dzwonek szerokolistny, turzyca dacka, turzyca skalna, zaraza macierzankowa.

Szlaki turystyczne:
-szlak turystyczny niebieski niebieski na odcinku Pszczeliny-Widełki – Bukowe Berdo – Krzemień (czasy przejścia do wierzchołka 1311 m n.p.m.):
          -z Pszczelin-Widełek 3.45 h
          -z Krzemienia 0.20 h
-szlak turystyczny żółty Muczne – wierzchołek 1201 m:
         -z Mucznego 1.15 h, na szczyt 1311 m dalej niebieskim szlakiem ok. 1 h."-Wikipedia.
















































Po dość długim odpoczynku i zrobieniu ogromu zdjęć,powoli zbieramy się do dalszego wędrowania-krzakoterapii bieszczadzkiej ciąg dalszy :)
Idziemy bez pośpiechu,chłoniemy piękno rozpościerające się dookoła nas i pstrykamy zdjęcia.Jesteśmy szczęśliwi :)























































































































Po niewiarygodnie pięknej wędrówce grzbietem Bukowego Berda i Połoniny Dźwiniackiej,zatrzymujemy się przy drogowskazie ze szlakami.Tu czekamy chwilę aż będziemy w komplecie,a kiedy już są wszyscy,zaczynamy schodzić żółtym szlakiem do Mucznego.Najpierw szlak wiedzie dość mocno w dół,ale kiedy docieramy do lasu już nie jest tak stromo.Wędrowanie umilamy sobie rozmową i dość szybko docieramy do kasy Bieszczadzkiego Parku Narodowego.Tu stemplujemy nasze kajety i kupujemy vizytki.Chwilę odpoczywamy i idziemy w kierunku autokaru.






















Po drodze kupujemy w sklepiku lody,wchodzimy też do "Siedliska Carpathia"-Radek zauważył,że jest tu browar.Niestety nie mamy czasu spróbować ich piwa :(
Z żalem opuszczamy "Siedlisko Carpathia" i idziemy już do atobusu.Kiedy docieramy na miejsce,ściągamy buty i zamieniamy je na sandały-stopy niech odpoczną.Wsiadamy do autokaru i gdy jesteśmy w komplecie ruszamy w kierunku Sanoka.Krzakoterapia bieszczadzka dziś dobiegła końca.Pan Piotr całą drogę opowiada o miejscach przez które przejeżdżamy,a my słuchamy z zainteresowaniem i dość szybko docieramy do Sanoka.





Autobus zatrzymuje się na parkingu przy Domu Turysty,wysiadamy z niego i od razu idziemy na obiadokolację.Zjadamy wszystko ze smakiem i wędrujemy do pokoju.Radek idzie jeszcze do sklepu na zakupy,a ja biorę prysznic i kładę się-trzeba się wyspać,by mieć jutro siły na krzakoterapię bieszczadzką :)

Dobranoc wszystkim :)


Danusia i Radek.

P.S.Zdjęcia tu dodane są dwóch El Sz.Piotra Kutiaka-Przewodnika Beskidzkiego,Eli M.Radka i moje :)


Aby obejrzeć filmik kliknij tutaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz