niedziela, 9 sierpnia 2020

Opat w Radkowie :)

"W niedzielę na wycieczkę
Zarząd Oddziału PTTK „Sudety Zachodnie” wraz z redakcją „Nowin Jeleniogórskich” zapraszają w dniach 8 – 9 sierpnia 2020 r. na wycieczkę w ramach L Rajdu na Raty. Trasa dwudniowej wycieczki górskiej przebiega w Górach Stołowych. Nocleg został zarezerwowany w schronisku PTTK Pasterka (pokoje wieloosobowe).
W sobotę 8 sierpnia wyjazd o godz. 5.33 pociągiem do Kudowy Zdroju (z przesiadkami na stacjach Jaworzyna Śląska, Kamieniec Ząbkowicki i Kłodzko Główne). Od stacji kolejowej Kudowa Zdrój idziemy do centrum miasta, tu spotykamy szlak zielony, którym przez Wzgórze Kapliczne wędrujemy do Czermnej. Najcenniejszym obiektem jest tu Kaplica Czaszek, gdzie zgromadzono szczątki ponad 20 tys. osób. Z Czermnej idziemy w dalszym ciągu szlakiem zielonym do Pstrążnej, gdzie zwiedzamy Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego. Ten jedyny na Dolnym Śląsku skansen gromadzi zabytkowe obiekty budownictwa drewnianego z całego Pogórza Sudeckiego. Następnie polnymi i leśnymi drogami podchodzimy na znajdujące się w północno-zachodniej części Skalniaka Błędne Skały, spękaną ławicę piaskowców tworzących malowniczy labirynt – „skalne miasto” z wąskimi przejściami częściowo przesklepionymi blokami skalnymi. W końcowej części pierwszego dnia wędrówki szlakiem zielonym idziemy do wsi Pasterka, gdzie nocujemy w schronisku PTTK.
Długość trasy 16 km, suma podejść 900 m. Wieczór możemy mile spędzić przy ognisku.
W niedzielę po śniadaniu wychodzimy ze schroniska szlakiem żółtym na przełęcz między Małym i Wielkim Szczelińcem. Stąd schodami, a następnie ścieżką wśród skał podchodzimy na najwyższy szczyt Gór Stołowych Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.) zaliczany do Korony Gór polski. Po odpoczynku w znajdującym się na wierzchołku schronisku i obejrzeniu widoków schodzimy do Karłowa i dalej na Lisią Przełęcz. Tu spotykamy szlak niebieski, którym przez Narożnik i Skały Puchacza idziemy do stacji kolejowej w Dusznikach Zdroju. Długość trasy 16 km, suma podejść 500 m. Z Dusznik o godz. 16.15 odjeżdżamy autobusem kolejowej komunikacji zastępczej, na stacji Kłodzko Główne przesiadka na pociąg do Wałbrzycha Miasto (odcinek Głuszyca – Wałbrzych również autobusem). Z Wałbrzycha Miasto do Jeleniej Góry jedziemy pociągiem pośpiesznym IC Siemiradzki – bilet z miejscówką można kupić wcześniej (14 zł).
Cena noclegu 40 zł – płatne przy zapisie w Oddziale PTTK „Sudety Zachodnie”, Jelenia Góra, ul. 1 Maja 86 (tel. 75 752 58 51). W schronisku dodatkowa opłata za pościel wzrosła do 20 zł (można zabrać własny śpiwór lub pościel).
Wycieczkę prowadzi Jarosław Kapczyński z Kowar.
Uczestnicy we własnym zakresie ubezpieczają się od następstw nieszczęśliwych wypadków, członkowie PTTK z opłaconą składką objęci są ubezpieczeniem zbiorowym."
Drugi dzień wędrówki zaczyna się u mnie dość wcześnie,rzekłabym bardzo wcześnie.
Nastawiłam sobie budzik na godzinę 4:00,gdyż miałam do napisania "dzień dobry" na facebookowej grupie,ale pobudka była znacznie wcześniej.
Najpierw Boguś mną wstrząsnął-bo chrapałam,a kilka minut po tym wstał Jarek i zapalił światło,bo potrzebował wyjść do toalety.Leżę i przymykam oczy by jeszcze chwilkę przysnąć,ale kiedy Jarek wraca z toalety i oznajmia głośno że był zobaczyć nasze wczorajsze miejsce biesiadowania i znalazł kijek do smażenia kiełbasek i latarkę,było już po spaniu...Zakładam polar i buty,biorę latarkę,telefon i kartkę z tekstem i po cichu wychodzę z pokoju,żeby nikogo nie budzić.Na schodach spotykam dziewczynę z małym psiakiem i ćmę niedźwiedziówkę kaję.Oczywiście nie byłabym sobą,gdybym jej nie sfotografowała.Robię więc kilka zdjęć,a po nich kładę ją na telefonie i wynoszę na dwór-żeby nikt jej nie rozdeptał.Kiedy jestem na zewnątrz,siadam przy stole i w świetle latarki piszę ze ściągi tekst powitania na grupie DTMZ.Po napisaniu tekstu,po cichu wracam do pokoju,ściągam buty i polar i kładę się do łóżka.Leżę usiłując jeszcze zasnąć,ale chrapanie Jarka uniemożliwia mi to-o dziwo Bogusiowi to nie przeszkadza,śpi w najlepsze.Wstaję,zakładam polar i buty,biorę aparat i telefon i znów po cichutku wychodzę z pokoju.Pomyślałam sobie,że skoro nie mogę spać,to chociaż sfotografuję wschód słońca.Wychodzę na zewnątrz i idę w kierunku kamienia R.I.P.,siadam na trawie,opieram się plecami o belę siana i czekam aż niebo zacznie się "landrynkować".Oprócz mnie jest tu kilka innych osób,które również czekają na wschód słońca.Spoglądam na niebo i krajobrazy,robię zdjęcia i po jakimś czasie,gdy jakieś latające coś ugryzło mnie w szyję,wracam do pokoju,gdzie wszyscy wciąż jeszcze śpią.Ściągam buty i polar i kładę się do łóżka,by choć na chwilę jeszcze usnąć.






















Kiedy większość w pokoju zaczyna się budzić,wstaję,biorę ręcznik,mydło,szczoteczkę i pastę do mycia zębów,ubrania i idę do łazienki.Po kąpieli,wracam do pokoju,pakuję plecak i razem z Radkiem schodzimy na śniadanie,którego zwyczajnie nie mogę zjeść.Radek widząc jak jem,śmieje się ze mnie,mówiąc:
-Danusiu,jajecznica gryzie Cię w zęby??
Z wielkim trudem zjadam w końcu śniadanie i razem wracamy do pokoju.Bierzemy swoje plecaki i kijki i schodzimy na dół,gdzie czekają już na nas Irina z Edytą.Wczoraj uzgodniliśmy,że nie pójdziemy z Rajdowiczami przez Szczeliniec Wielki,a zejdziemy inną trasą.Zdradziliśmy swój plan Edycie i Irinie,a One zdecydowały się iść z nami.Jarkowi powiedzieliśmy że we czwórkę się odłączamy i nie czekając na zrobienie grupowych zdjęć,ruszamy na szlak.Nie ma jeszcze 9-tej,a już jest upał.Przeraża mnie ten gorąc.Wczoraj było skwarnie z żarem lejącym się z nieba i dziś zapowiada się podobnie.Jak było wczoraj można zobaczyć tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2020/08/w-tym-roku-pasterka-wypada-w-sierpniu.html
Idziemy żółtym szlakiem,który najpierw od schroniska wiedzie między łąkami,ale po jakimś czasie wkracza do lasu,co nas cieszy,bo drzewa dają cień.Gdy już jesteśmy na leśnej ścieżce,wszyscy spryskujemy się sprayem przeciw komarom,których niestety w tym roku jest mnóstwo.
















Na chwilę zatrzymujemy się przy starym,kamiennym drogowskazie.robimy kilka zdjęć i idziemy dalej.Leśna dróżka delikatnie schodzi w dół,wijąc się między drzewami,które chronią nas przed słońcem.Wędrówkę umilamy sobie rozmowami więc nikomu z nas się ona nie nudzi.














Kiedy ścieżka zaczyna mocniej schodzić w dół,dostrzegamy skały,które przybierają przeróżne formy,np.Moai,czy słonia z ogromną trąbą.Zatrzymujemy się co jakiś czas by zrobić zdjęcia i nasycić oczy pięknem natury.Baszty skalne są coraz wyższe i jest ich coraz więcej,a na drodze co jakiś czas pojawiają się kamienne schody,wiodące to w dół,to znów do góry i stare,ułożone przez człowieka chodniki.Wędrujemy z głowami zadartymi do góry,podziwiamy piękno natury,cieszymy się cieniem i chłodem tu panującym i chłoniemy ciszę i spokój tego szlaku.Jesteśmy zachwyceni i w takich nastrojach docieramy do krzyżówki szlaków,gdzie dostrzegamy szczątki jakiejś budowli i spotykamy pierwszych turystów,wędrujących do góry.
























































Powolutku zaczynamy schodzić schodami w dół.Co jakiś czas przepuszczamy kolejnych turystów,zlanych potem i idących w górę.Jest okrutnie ciepło i nie dziwi nas widok lejącego się po twarzach potu-sami tego również doświadczamy.Schodząc w dół,mijamy ruiny dawnych zabudowań.Są dość duże,więc zaczynamy się zastanawiać co tu kiedyś się znajdowało.













































Cały czas schodzimy w dół,nawet dość ostro w dół.Tuż obok nas szemrze spływająca po kamieniach woda.Nie widać jej,ale jej szum cały czas nam towarzyszy.Wędrujemy ku dołowi,lawirując cały czas między kamieniami.Mijamy olbrzymie kamienie z rytami skalnymi,ogromne baszty skalne podparte setką patyków i gałęzi i docieramy do miejsca,gdzie szemrająca gdzieś w oddali woda spływa po kamieniach,tworząc niewielką kaskadę.Radek nabiera wody do kubeczka i wypija ją,a później częstuje nią każdą z nas.Trzeba przyznać że jest cudownie zimna i smaczna :)
Po jej wypiciu,wędrujemy dalej w dół,docierając do miejsca gdzie kiedyś,w przeszłości cudownie szemrząc spływała po kamieniach woda,tworząc romantyczny Wodospad Pośny :)
Radek zszedł niżej,a my zostałyśmy na górze,rozmawiając z turystami siedzącymi na ławkach,u podnóża zbiornika wody pitnej.










"Wodospady Pośny – wodospad w Sudetach Środkowych w Górach Stołowych.
Wodospady położone są na krawędzi piętra środkowego w północno-wschodnim fragmencie stoliwa Gór Stołowych na terenie Parku Narodowego Gór Stołowych, około 1,2 km na północny wschód od Szczelińca Wielkiego.
Jest to ciąg kilku małych wodospadów, położonych na wysokości około 550 m n.p.m., poniżej malowniczego zgrupowania skalnego "Skalne Wrota", na spływającym ze zboczy Gór Stołowych górskim potoku Pośna. W rejonie Skalnych Wrót spadek terenu jest tak duży, że tworzy on szereg kilku wodospadów w kamienistym wąwozie, charakteryzujących się pionowymi kamiennymi spadkami progów. Progi wodospadów powstały w wyniku alpejskich ruchów górotwórczych, a czynnikiem decydującym o współczesnej rzeźbie kaskad było czwartorzędowe zlodowacenie oraz długotrwały złożony proces erozyjny. Są one jedną z ciekawszych atrakcji turystycznych i przyrodniczych.
Wodospady stanowią obszar ochrony ścisłej o powierzchni 3,89 ha, obejmujący górną części doliny potoku Pośna, u podnóża Szczelińca Wielkiego. Teren ten objęty jest ochroną ze względu na występującą tu żyzną buczynę sudecką i cenne okazy buków, wiązów górskich, jaworów i jodeł, jest szczególnie cennym obszarem leśnym w Górach Stołowych.
Wodospady Pośny w przeszłości uważano za niezwykle romantyczne i atrakcyjne miejsce Gór Stołowych. Dawniej dla podniesienia atrakcyjności wodospadu stosowano drewniane zastawki, potęgujące efekty spływającej wody. Obecnie są zaniedbane i suche w wyniku zbudowanego powyżej nich ujęcia wody pitnej dla Radkowa. Woda w potoku zanikła, a tylko w okresie opadów w skalistym wąwozie tworzy się wodospad.
W pobliżu wodospadów przechodzą dwa szlaki turystyczne:
-szlak turystyczny żółty, prowadzący z Radkowa przez Pasterkę na Szczeliniec Wielki i dalej,
-Ścieżka Dydaktyczna Skalnej Rzeźby z Karłowa do Zalewu Radkowskiego.
Przy drodze z Radkowa do Karłowa znajduje się stary kamienny drogowskaz wskazujący w języku niemieckim drogę do wodospadów."-Wikipedia.
















Ktoś skuł niemiecki napis na kamiennym drogowskazie...

Kiedy Radek wrócił do nas,ruszamy w kierunku miasta Radków.Przy drodze dostrzegamy stary,kamienny drogowskaz.Od strony asfaltu ktoś skuł niemiecki napis,ale z drugiej strony wciąż znajduje się stary niemiecki napis.Przystajemy przy kamiennym drogowskazie i robimy sobie z nim zdjęcia,a po nich wędrujemy już w kierunku centrum miasta.






















Kiedy wychodzimy z lasu,wędrujemy skrajem szosy,a żar lejący się z nieba jest tak niemiłosierny,że języki wiszą nam prawie do ziemi.Każdy z nas cieszy się cieniem drzew,które wcale nie dają chłodu.I tak docieramy do centrum miasteczka.Po drodze mijamy knajpki z zimnym piwem,ale zatrzymujemy się dopiero w Rynku,gdzie w niewielkiej lodziarni kupujemy pyszne lody i pytamy o jakiś transport stąd.Pani mówi nam że dziś stąd raczej nic nie odjedzie,jedynie TAXI-oczywiście jeśli się dodzwonimy.
Rozkoszujemy się zimnym smakiem lodów i idziemy dalej.
Żar lejący się z nieba jest tak niemożliwy,że szukamy cienia i chłodu obok budynków.Grzebię w telefonie i szukam numeru telefonu TAXI z Radkowa.Po kilku próbach udaje mi się w końcu dodzwonić do Taksówkarza z Radkowa.
-Dzień dobry,czy dodzwoniłam się do Pana,który jeździ taksówką w Radkowie?-pytam.
-Tak.
-Ile kosztował by przejazd z Radkowa do Wambierzyc?
-30 złotych.
-A z Radkowa do Ścinawki Średniej na stację kolejową?-pytam.
-30 złotych.
-Ale jest nas czworo-mówię.
-To nic.A gdzie jesteście?
-Na ulicy Leśnej.
-Mogę być za 25,30 minut.No może ciut więcej,bo teraz jadę do Nowej Rudy i w Radkowie będę gdzieś za 40 minut najpóźniej.Zadzwonię na ten numer gdy będę w Radkowie.-stwierdza Pan z drugiej strony słuchawki.
-Super-odpowiadam-to my idziemy do centrum na piwo.
Wychodzę z cienia i mówię Edycie,Irinie i Radkowi,że ja dalej nie pójdę.
-Zadzwoniłam na TAXI i umówiłam się z Panem że za 40 minut przyjedzie po nas-jeśli tylko tego chcecie-mówię to i spoglądam na twarze współtuptaczy.
-Jedziemy z Tobą-słyszę po chwili.
Wszyscy idziemy w kierunku Radkowskiego Rynku.

"Radków (tuż po wojnie Hradek, niem. Wünschelburg) – miasto i siedziba gminy miejsko-wiejskiej Radków, w powiecie kłodzkim (województwo dolnośląskie), położone u podnóża Szczelińców na ziemi kłodzkiej. W latach 1975–1998 miasto administracyjnie należało do woj. wałbrzyskiego. Miasto i gmina wchodzi w skład Aglomeracji Wałbrzyskiej.
Powierzchnia: 15,07 km².Według danych GUS z 31 grudnia 2019 r. miasto liczyło 2413 mieszkańców.
Ośrodek turystyczny; kamieniołom i zakłady kamieniarskie, drobny przemysł. Przez miasto przebiega droga wojewódzka nr 387, na odcinku Radków – Kudowa zwana Szosą Stu Zakrętów. W latach 1903-1999 dochodziła tu linia kolejowa ze Ścinawki Średniej, obecnie tory rozebrane są na całym tym odcinku.
W odległości około 2 km na zachód od miasta, tuż przy granicy z Czechami, u podnóża grzbietu Guzowata, na Potoku Czerwonogórskim (czes. Červenohorský Potok) wybudowano zaporę, tworząc w ten sposób sztuczny zalew (długości niespełna kilometra i około trzystu metrów szerokości), nad którym wybudowane są domki kempingowe i restauracja. Potok Czerwonogórski zaraz po opuszczeniu przepustów zalewu wpada do przepływającego przez Radków potoku Pośna, a ten jest dopływem rzeki Ścinawki.
Pierwsze ślady pobytu człowieka na tym terenie pochodzą z okresu neolitu.
Osada rozwinęła się z podgrodzia warownego zamku (istniejącego w XIII w.) przy starym trakcie z Kłodzka do Broumova. Radków wzmiankowany był już w 1290 jako Wünschelburg, a prawa miejskie uzyskał około 1320. Zamek, potwierdzony w 1337, stał się z czasem rezydencją myśliwską księcia Bolka ziębickiego. Miasto było ośrodkiem produkcji rzemieślniczej, świadczą o tym występujące tutaj w XIV wieku ławy chlebowe, mięsne i obuwnicze. W Radkowie zajmowano się także młynarstwem, piwowarstwem i na większą skalę sukiennictwem. Sukno z tutejszych warsztatów było eksportowane do wielu krajów, między innymi do Włoch. Na przełomie XIV i XV wieku ustalił się ostatecznie kształt Radkowa, który niewiele się zmienił do dzisiaj. W 1418 król czeski Wacław IV nadał miastu liczne przywileje, dzięki którym stało się ono jednym z czterech miast królewskich na Ziemi Kłodzkiej (obok Kłodzka, Lądka i Bystrzycy), w tym czasie wybudowano mury obronne wokół miasta. W 1425 podczas walk z husytami miasto zostało spalone, a zamek zniszczony. W 1469 odbudowane miasto spaliły wojska króla węgierskiego Macieja Korwina. Do 1527 miasto zostało odbudowane, uzyskało nowe przywileje, rozwinął się handel i rzemiosło. W 1545 w mieście wybuchł groźny pożar, który strawił większą część Radkowa. Zabudowę odbudowano, w latach 1571-1580 wybudowano kościół św. Doroty. Od 1563 organizowano wielkie coroczne jarmarki, miasto słynęło z handlu suknem. Wojny w XVII i XVIII wieku spowodowały upadek znaczenia miasta.
Kolejny wielki pożar w 1738 strawił całą zabudowę m.in. renesansowy ratusz. Ożywienie gospodarcze miasta nastąpiło dopiero pod koniec XIX wieku, kiedy uruchomiono warsztaty tkactwa lnianego i włókiennictwa. W 1895 roku rozpoczęto eksploatację złóż piaskowca, którego wydobycie zwielokrotniono już w 1903 po wybudowaniu linii kolejowej. W roku 1925 zaczęła działalność poczta, oraz niewielkie fabryczki przemysłu drzewnego, spożywczego, włókienniczego i metalowego.
W 1945 miasto zostało włączone do Polski, rok później przyjęło obecną nazwę. Dotychczasowych mieszkańców wysiedlono do Niemiec. W 1949 roku na ul. Waryńskiego ustawiono pomnik upamiętniający forsowanie Odry i Nysy w 1945 roku.
Według rejestru zabytków Narodowego Instytutu Dziedzictwa, nr rej.: A/2573/514 z 1.12.1958 na listę zabytków wpisane są obiekty:
-kościół rzym.-kat. par. pw. św. Doroty, d. ewangelicki, z l. 1570-88, przebudowany w 1740 r.
-kościół rzym.-kat. pomocniczy pw. św. Andrzeja Boboli, d. ewangelicki, z l. 1905-6
mury obronne, z XV w.
-renesansowy ratusz, Rynek, z 1543 r., przebudowany w XVI-XIX w.
-dom, ul. Grunwaldzka 1, z 1600, przebudowany w XIX w.
-dom, ul. Kościelna 3, z XVIII w., przebudowany w XIX w.
-dom, ul. Krótka 3, z poł. XVI w., przebudowany w XIX w.
-domy, Rynek 2-6, 8-12, 14-15, 17-18, 20-22, 25-26 z XVI-XVII-XVIII-XIX w., niektóre przebudowane w XIX i XX w.
-hotel, Rynek 18, z XVII w."-Wikipedia.

Niesamowicie powoli docieramy do Rynku.Rozsiadamy się wygodnie na krzesłach pod parasolami,ciesząc się cieniem i chłodem budynku Ratusza.Radek z Iriną poszli zamówić piwo,a ja i Edyta czekamy na nasz napitek,rozkoszując się cieniem budynku i parasola.













Pijemy zimne piwo,rozmawiamy i cieszymy się że nie "smażymy" się słońcu.Kiedy kończymy pić nasze piwa,na radkowski Rynek podjeżdża taksówka.Spoglądam na samochód,podchodzę do drzwi i pytam Kierowcę:
-Czyżby Pan przyjechał po nas?
-Jeśli to Pani do mnie dzwoniła,to tak.
Dopijamy nasze piwa,pakujemy plecaki do bagażnika taksówki i rozsiadamy się wygodnie w klimatyzowanym samochodzie.Jedziemy nim do Ścinawki Średniej.Całą drogę rozmawiamy z Panem Kierowcą,opowiadając Mu nasze wędrowanie i dość szybko docieramy na stację kolejową.Wysiadając z taksówki,mówimy z żalem,że musimy opuścić to klimatyzowane miejsce...










Na stacji w Ścinawce Średniej,czekamy chwilę na nasz pociąg.Kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i jedziemy nim do Głuszycy,gdzie mamy przesiadkę.Komunikacją zastępczą jedziemy stąd do Wałbrzycha Miasto.Tu  mamy prawie dwie godziny postoju.Postanawiamy to odpowiednio wykorzystać.Najpierw szukamy jakiejś knajpki nieopodal stacji Wałbrzych Miasto,ale po bezskutecznym poszukiwaniu,Irina stwierdza że powinniśmy kupić w Żabce hot dogi,zjeść je na schodach,a w knajpie tuż przy dworcu-wypić piwo.
Wsiadamy do autobusu miejskiego i jedziemy nim do centrum Wałbrzycha,gdzie może uda nam się coś zjeść.Wysiadamy nieopodal centrum i ruszamy na pieszo w poszukiwaniu jakiejś knajpki.










Nasze poszukiwania spełzły na niczym.Każda odwiedzona przez nas restauracja okazała się albo zamknięta,albo zarezerwowana.W jedynej knajpie,która jest dziś dostępna,mamy możliwość wypić tylko piwo.Oczywiście korzystamy z tej możliwości od razu płacąc za nie,by nie musieć czekać godzinę na rachunek.
Po wypiciu zimnego,bursztynowego trunku,wędrujemy w kierunku przystanku.Po drodze wchodzimy do Żabki,gdzie kupujemy hot dogi i tak jak Irina powiedziała,tak też się stało,a Wałbrzych kolejny raz nas rozczarował...
Niespiesznie docieramy do przystanku,gdzie czekamy na nasz autobus,a gdy przyjeżdża,wsiadamy do niego i wracamy do stacji Wałbrzych Miasto,gdzie czekamy chwilę na nasz pociąg.Kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i odjeżdżamy nim do jeleniej Góry :)























Wysiadając w Jeleniej Górze,kończymy naszą dwudniową wycieczkę i wędrowanie w skwarze lejącym się z nieba.Mimo to było pięknie :)
Kolejna wędrówka już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)

P.S.Zdjęcia tu dodane są Iriny,Radka i moje :)

2 komentarze:

  1. Cały czas podziwiam Waszą kondycję i zapał do wędrowania bez względu na pogodę.
    A przy okazji pokazujesz te fajne miejsca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu dziękujemy za miłe słowa. Kondycja już nie taka, ale jakoś dajemy radę jeszcze wędrować :)
      Pozdrawiamy serdecznie :)

      Usuń