sobota, 11 września 2021

Edmundovou soutěskou do Českiej Kamenicy :)

"Wycieczka autokarowo - piesza Czeska Szwajcaria.
Organizator: Oddział PTTK „Sudety Zachodnie’ w Jeleniej Górze.
Opracowanie trasy, obsługa przewodnicka: Wiktor Gumprecht
Wyjazd z Jeleniej Góry, z ulicy Jana III Sobieskiego (obok Biedronki) o godz. 7.00. Powrót do Jeleniej Góry około godz. 21.
W trakcie wycieczki zobaczymy najciekawsze miejsca Czeskiej Szwajcarii, obszaru uformowanego z piaskowca: urzekające formacje skalne oraz głębokie wąwozy tworzące niepowtarzalną atmosferę, której urokowi trudno się oprzeć. Ze względu na strome zejścia i podejścia wskazane jest posiadanie kijków. Długość trasy pieszej – 13 km.
Program wycieczki:
Trasa przejazdu: Jelenia Góra – Szklarska Poręba – Liberec – Mezní Louka – Hřensko  –  Děčín - Jelenia Góra
Mezní Louka: z parkingu przez wieś Mezná idziemy do doliny Kamienicy, wchodzimy w wydrążony przez rzekę piękny kanion. Część trasy pokonujemy na łodziach, do Hřenska docieramy malowniczą ścieżką miejscami podwieszoną do ścian skalnych, przechodzimy przez tunele wykute w skałach.
Hřensko – tu rozpoczynamy spacer do Pravčickiej Bramy, symbolu Parku Narodowego Czeska Szwajcaria. Pravčicka Brama jest największym naturalnym skalnym mostem w Europie. Rozpiętość łuku bramy u podstawy wynosi 26,5 m, wysokość otworu 16 m, w otoczeniu znajdują się liczne formacje skalne z galeriami widokowymi. 
Koszt wycieczki: 105 zł członkowie PTTK, 115 zł pozostali uczestnicy
Świadczenia: autokar, obsługa przewodnicka, ubezpieczenie KL, NNW
Wstępy: 220 kč, 80 kč seniorzy powyżej 65 lat.
Zapisy wraz z wpłatą przyjmowane są w Oddziale PTTK „Sudety Zachodnie” Jelenia Góra ul. 1 Maja 86, tel. 75 752 58 51, email:  pttk@pttk-jg.pl
Przy wpłacie przelewem proszę o wcześniejsze sprawdzenie telefoniczne, czy są wolne miejsca."

Kiedy ukazało się ogłoszenie o tej wycieczce, od razu się zapisaliśmy. W pracy zamieniłam się sobotami, więc mam aż trzy dni wolne. Radek zarezerwował dla nas nocleg w mieście Česká Kamenice, więc pozostało tylko jechać na wycieczkę :)
I tak nastał sobotni ranek. 
Wstajemy wcześniej, by na spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę. Plecaki mamy spakowane od wczoraj, więc kiedy jesteśmy gotowi, wychodzimy z domu i idziemy w kierunku miejsca zbiórki. Po drodze oczywiście zatrzymujemy się przy figurce jelonka z laptopem, focimy go i wędrujemy dalej. W Rynku kilka zdjęć Ratusza i kolejnego jelonka, a przy okazji na zdjątko załapał się czarny, miałczący kot. Po zdjęciach w Rynku idziemy już w kierunku parkingu przy "Biedronce". Dość szybko docieramy na miejsce i witamy się ze znajomymi, którzy już tu dotarli przed nami. 
Czekamy, witamy się z kolejnymi docierającymi tu znajomymi, rozmawiamy i cieszymy się że znów będziemy mogli zobaczyć coś nowego i pięknego :) W Czeskiej Szwajcarii, na Hřensku byliśmy dwa razy, a jak to było można zobaczyć tu:
Dziś będzie okazja zobaczyć coś innego i to nas ogromnie cieszy :)



Kiedy przyjeżdża autokar, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i kiedy jesteśmy w komplecie ruszamy ku nowej przygodzie :) Ponad trzy godziny jazdy umilamy sobie rozmowami ze znajomymi, więc mijają nam niesamowicie szybko. I tak kilkanaście minut przed godziną 11-tą wysiadamy na parkingu w miejscowości Mezní Louka. Pada deszcz, wprawdzie delikatnie, ale jednak. Mimo to ruszamy na szlak.




















Wędrujemy niespiesznie przez Meznou, oglądamy piękne, stare, drewniane budynki, focimy je, podziwiając ich piękno. Za Pensjonatem Na Vyhlídce, skręcamy w lewo i zaczynamy delikatnie schodzić w dół, zatrzymując się co chwilkę na zrobienie zdjęć rzeźbom i malunkom na budynku.















































Wędrujemy w dół po kamiennych, drewnianych śliskich schodach-wilgotność dookoła nas jest ogromna, otacza nas i wisi w powietrzu, tworząc mgłę, która sprawia że świat nas otaczający jest w pewnym sensie magiczny....Robimy zdjęcia, podziwiamy piękno które nas otacza i docieramy na dno Wąwozu. Przechodzimy na drugi brzeg po drewnianej kładce, przerzuconej nad rzeką Kamenicą i zaczynamy wędrówkę ścieżką wijącą się wzdłuż rzeki. Z lewej strony mamy wysokie piaskowcowe skały, przybierające przeróżne formy, z prawej natomiast szemrzącą rzekę. Przechodzimy przez wykute w skałach tunele, pod wiszącymi skałami i docieramy do miejsca gdzie znajduje się restauracja i punkt informacji turystycznej. Kupujemy dwa piwa, dzwoneczek i stemplujemy nasze kajety. Chwila odpoczynku i ruszamy dalej.

































Trasa niestety dość szybko się kończy, bo docieramy do kasy biletowej, gdzie każdy kupuje dla siebie bilet wstępu, robimy zdjęcia i schodzimy na pomost przy którym przycumowane są łódki. Chwilę czekamy aż część z naszej grupy wsiądzie i niespiesznie odpłynie. My wsiadamy na drugą łódź i kiedy jesteśmy w komplecie powoli odbijamy od brzegu.

"Edmundova soutěska, również Tichá soutěska lub Dolní soutěska – przełom rzeki rzeki Kamenice w Czechach.
Przełom położony jest w północnych Czechach, na obszarze Parku Narodowego Czeska Szwajcaria (NP České Švýcarsko) na Wyżynie Dieczyńskiej (Děčínská vrchovina), wzdłuż dolnego biegu rzeki Kamenice. Dolny wylot przełomu znajduje się na wschodnim skraju zwartej zabudowy miejscowości Hřensko w powiecie Děčín.
Jest to charakterystyczna naturalna formacja skalna w Szwajcarii Czeskiej o długości około 960 m i prawie pionowych ścianach o wysokości od 50 do 150 m. Przełom stanowi głęboka dolina rzeczna wyżłobiona erozyjną działalnością rzeki w warstwach mezozoicznych piaskowców środkowego turonu. Dno doliny pokrywa gruz i większe bloki kamienne obrywające się ze skalnych ścian, a wzdłuż wodnego biegu rzeki lokalnie układają się piaszczyste osady aluwialne. Powyżej, w kierunku górnego biegu rzeki, znajduje się Divoká soutěska. Pomiędzy cieśninami Edmundova soutěska i Divoká soutěska wzdłuż rzeki, nad którą wznoszą się olbrzymie ściany i wieże z piaskowca, prowadzi droga. Przełom rzeki Kamenice stanowi jedną z głównych atrakcji turystycznych Czeskiej Szwajcarii.
Rzeźba wąwozu stwarza specyficzne warunki klimatyczne. Do głębokiego wąwozu o pionowych ścianach w wyniku inwersji temperatury napływa zimne powietrze. Dzięki temu na dnie wilgotnych i chłodnych dolin na poziomie około 150 m n.p.m. występują gatunki roślin zimnolubnych, a na wyżej położonych skałach wystających ponad las rosną podgórskie i górskie rośliny ciepłolubne. Występują tu fiołek dwukwiatowy, liczydło górskie, bażyna czarna, widłak wroniec, podrzeń żebrowiec oraz wiele gatunków paproci, mchów i porostów. W wyniku różnicy temperatury i wilgotności między dolinami w kanionach a powierzchniami położonymi wyżej dolin wystąpił podział drzewostanu i roślinności. W wyższych suchych i cieplejszych partiach występuje drzewostan sosny zwyczajnej z domieszką brzozy, jarzębu. W wilgotnych i chłodniejszych dolinach występują drzewa zimnolubne świerk, buk, klon i jawor. Resztki pierwotnego drzewostanu zachowały się na niedostępnych skałach.
Edmundova soutěska pierwotnie była niedostępna. Pierwszego przepłynięcia Kamenicy wąwozem, na odcinku od Dolskiego mlýna do Hřenska bez przesiadki w ramach zakładu dokonano na trzech tratwach o długości 4 m w 1877 roku. Wyczyn ten zrodził pomysł wykorzystania łodzi do zwiedzania niedostępnych miejsc wzdłuż przełomu. Z końcem XIX wieku z inicjatywy księcia Edmunda Clary-Aldringena i Hreńskiego Towarzystwa Górskiego Szwajcarii Czeskiej rozpoczęto budowę kładek i przejść tunelowych w skałach oraz jazów, które umożliwiły drożność niedostępnych odcinków wąwozu na długości około 500 m. Pomiędzy cieśninami Edmundova soutěska i Divoká soutěska 200 robotników pod nadzorem włoskich rzemieślników zbudowało drogę dla turystów. Uroczyste otwarcie przejazdu wraz z otwarciem restauracji odbyło się 4 kwietnia 1890 roku. Przewóz turystów odbywał się czterema łodziami pychówkami sterowanymi i pchanymi żerdziami przez przewoźników w marynarskich strojach. W latach 20. XX wieku wąwóz obsługiwało 14 łódek, a oba wąwozy rocznie odwiedzało około 160 tys. turystów. Po 1945 roku wysiedlono tubylczą ludność, a rejon wąwozu opustoszał i powoli popadał w ruinę. W 1964 roku trasę zrekonstruowano.
Nazwę wąwozu Edmundova soutěska nadano na cześć księcia Edmunda Clary-Aldringena, który przyczynił się do udostępnienia przełomu rzeki.
Wzdłuż przełomu prowadzi szlak turystyczny żółty – prowadzący z Hřenska do przełomu Divoká soutěska, odcinki niedrożne można przepłynąć na pychówkach z przewodnikiem."-Wikipedia.






















Płyniemy powoli, Pan, który steruje łódką opowiada nam o historii tego miejsca. Mówi po czesku, ale bardzo powoli byśmy zrozumieli co i o czym mówi. Pokazuje nam przy okazji skały przypominające np. jakieś zwierzę, opowiada przy tym anegdoty, a my wszyscy słuchamy i podziwiamy piękno, które nas otacza :)






























I tak po kilkudziesięciu minutach spędzonych w łódce, dopływamy do przystani z kasą, gdzie sprawnie wszyscy opuszczamy łódkę. Żegnamy się z Panem, dziękując Mu za mile spędzony czas i niespiesznie ruszamy malowniczą, wijącą się wzdłuż rzeki kładką. 



















Podziwiamy piękne skały, o przeróżnych kształtach. Przystajemy co jakiś czas i robimy zdjęcia, chłonąc przy okazji piękno otaczającego nas świata :) 




























I tak niespiesznie docieramy do Hřenska. Zatrzymujemy się przy Kiosku Žába i dostrzegamy że za nami są jeszcze wycieczkowicze. Rad nie rad, czekamy na Nich-powiedzieliśmy Wiktorowi że nie idziemy na Pravčickou bráne, więc możemy spokojnie być "zameczkami" i czekać na wszystkich maruderów-nie spodziewaliśmy się że tyle osób będzie za nami....Dzwonię do Majki i pytam się gdzie jest reszta grupy i kiedy słyszę że już zeszli z asfaltu i wędrują szlakiem ku Pravčickiej bránie, odpuszczamy pęd do góry i na spokojnie idziemy ze wszystkimi do wiaty odpoczynkowej. Tu kilka osób-mimo naszych prób namówienia Ich do zejścia do centrum na jakiś posiłek-postanawia zostać i czekać na wracających z Pravčickiej brány. No cóż, nikogo na siłę nie da się uszczęśliwić-stwierdzamy oboje i ruszamy w kierunku asfaltu w momencie gdy na przystanek podjeżdża autobus. Wsiadamy do niego, Radek kupuje dwa bilety, a Pan Kierowca patrzy na Niego zaskoczony bo nie widzi tej drugiej osoby. Radek tłumaczy że ja wsiadłam środkowymi drzwiami i siedzę już w środku, od razu usłyszał że wsiada się tylko przednimi drzwiami, co oczywiście mi skwapliwie przekazuje. Jedziemy. Zaczyna padać deszcz.. 




Po kilku minutach jazdy, wysiadamy z autobusu na przystanku nieopodal Pensjonatu Klepáč. Rozpadało się na dobre, więc od razu idziemy do restauracji Klepáč. Siadamy na zadaszonym tarasie, zamawiamy dwie česnečki i dwa piwa. Krótką chwilkę czekamy, zbyt krótką by nasza zamówiona zupa była dobra. I niestety nasze przeczucia się sprawdzają. Česnečka jest zbyt zimna by ser, który jest w środku się rozpuścił. I tak zamiast się ciągnąć tworzy zbitą kulkę, leżącą na dnie zupy. Na dodatek wcale nie czuć czosnku, za to jest mnóstwo ziemniaków....Powiedziałabym że jest to wodzianka z ziemniakami....
Wypijamy piwo, zostawiamy niedojedzone zupy, płacimy i wychodzimy z restauracji lekko zawiedzeni. Wciąż pada, więc nie ma sensu łazić i moknąć. Postanawiamy podejść kawałek do niewielkiej knajpki tuż za rzeką. Gdy docieramy na miejsce, najpierw sprawdzamy czy są wolne miejsca i kiedy takie dostrzegamy, ściągamy plecaki i siadamy przy stole. Zamawiamy dwa ciemne piwa, knedliki z gulaszem i ziemniaki z mięsem. Czas oczekiwania na zamówione potrawy umilamy sobie delektowaniem się piwem i rozmową. Czekamy dość długo, ale nam się nie spieszy. I kiedy Pani Kelnerka przynosi nasze potrawy, niespiesznie zaczynamy je jeść. Trzeba przyznać że wszystko jest gorące ale i pyszne.
Po posileniu się, płacimy i wychodzimy na zewnątrz. Wciąż pada, zakładamy na siebie płaszcze przeciwdeszczowe i powoli idziemy w kierunku miejsca zbiórki. Kiedy jesteśmy już przy szosie, mija nas autobus.
-Szkoda, bo moglibyśmy nim sobie podjechać na parking, gdzie stoi nasz autokar-jednomyślnie oboje stwierdzamy.
-No cóż, przejdziemy się-mówi Radek.
I idziemy wcale się nie spiesząc, a mimo to kiedy docieramy na przystanek, autobus wciąż stoi. Wchodzimy do niego, Radek kupuje bilety, zajmujemy wygodne miejsca, rozsiadamy się i jedziemy. 






Podróż do góry na parking mija nam bezproblemowo i dość szybko. Wysiadamy z autobusu, wciąż pada. Podchodzimy do naszego autokaru. Pan Kierowca na nasz widok otwiera środkowe drzwi. Ściągamy płaszcze przeciwdeszczowe, strząsamy z nich krople i rozwieszamy w autobusie do wyschnięcia. Rozmawiamy z Kierowcą, opowiadając nawzajem przeróżne anegdoty, śmiejemy się i lenimy, czekając na telefon od Wiktora by ruszyć w dół. Kiedy mija pora odjazdu a nikt nie dzwoni, zaczynamy się ciutkę denerwować. Dzwonię do Majki i dowiaduję się że prawie wszyscy już zeszli na dół, ale muszą czekać, bo na górze została jedna Pani, która sama wcześniej była na punkcie widokowym, a kiedy grupa tam poszła, to Ona najzwyczajniej w świecie postanowiła na Nich zaczekać przy schronisku. I w ten sposób została na górze, a teraz wszyscy na Nią czekają na dole....Tak właśnie się dzieje kiedy nie słucha się Przewodnika.
Mija sporo czasu zanim Wiktor zadzwonił do Pana Kierowcy. 
W końcu zjeżdżamy na dół. Na przystanku autobusowym zabieramy wycieczkowiczów i ruszamy w drogę powrotną. 
Uzgodniliśmy wcześniej z Wiktorem że w drodze powrotnej wysiądziemy w mieście Česká Kamenice, gdyż tu zostajemy na noc (mamy zarezerwowany nocleg w pensjonacie Rafaella), a jutro wrócimy z drugą turą wycieczki. W Českiej Kamenicy nasz autokar zatrzymuje się w miejscu gdzie bezpiecznie możemy wysiąść. Żegnamy się ze wszystkimi mówiąc głośno "do widzenia", zabieramy nasze plecaki i opuszczamy autobus. Stojąc na zewnątrz machamy wycieczkowiczom na pożegnanie i ruszamy w kierunku naszego Pensjonatu. Kiedy wędrujemy uliczkami miasta, do naszych uszu docierają dźwięki muzyki. Spoglądamy na siebie, uśmiechamy się i stwierdzamy że my to trafiamy na imprezy ot tak, przez przypadek...
Dość szybko docieramy na miejsce i przez dobrą chwilę usiłujemy jakoś dostać się do wnętrza. Niestety wszystko z zewnątrz pozamykane. Radek wchodzi przez bramę wjazdową umieszczoną w środku budynku, na podwórze, a ja zostaję. Kiedy nie ma Go dość dłuższą chwilę, idę i ja w tamtym kierunku. Odnajduję w rogu otwarte drzwi, wchodzę przez nie do środka w momencie jak Radek podchodzi do drzwi wyjściowych gdzie wcześniej stałam. 
-Radek, tu jestem-wołam, a On odwraca się z uśmiechem na twarzy i mówi:
-Pan na nas czekał, ale że się spóźniliśmy to był na podwórku z kolegami.
Płacimy za jedną noc, dostajemy klucze i idziemy za Panią po schodach na pierwsze piętro. Po drodze pokazuje nam gdzie jest kuchnia, toalety i prysznic, a na koniec otwiera nam drzwi do pokoju. Dziękujemy i wchodzimy do środka. Rozpakowujemy się, robię zdjęcia pokoju, bierzemy aparaty, plecak i ruszamy w miasto. Im bliżej jesteśmy centrum miasta, tym głośniejszą słyszymy muzykę. Nieopodal Domu Kultury dostrzegamy zadaszoną scenę, na której gra na gitarze i śpiewa młody mężczyzna. Słucha Go wielu młodych ludzi. Dookoła panuje radość i słychać gwar prowadzonych rozmów, a na straganach ustawionych tuż obok leje się piwo i wino.
Oczywiście my też tu przystajemy, słuchamy muzyki, robimy zdjęcia, rozglądamy się dookoła radując się że jesteśmy tu razem :)
Po wysłuchaniu dwóch utworów, postanawiamy iść dalej, wszak chcemy jeszcze zajrzeć do browaru i napić się piwa. Wędrujemy niespiesznie uliczkami miasta ciesząc się swoim towarzystwem i rozkoszując się ciepłem wrześniowego wieczoru :)






Gdy docieramy do Rynku. okazuje się że trafiliśmy na "Mezinárodní hudební festival Česká Kamenice" (Międzynarodowy Festiwal Muzyczny w Czeskiej Kamenicy i Bad Schandau). Na dużej scenie, obok Ratusza akurat zaczyna się koncert zespołu "Minus123Minut". Chwilkę słuchamy, robimy zdjęcia, zaglądamy do informacji turystycznej - jest otwarta do godziny 20:00, u nas byłoby to niemożliwe - gdzie stemplujemy nasze kajety i korzystamy z toalety. Po opuszczeniu informacji turystycznej, zrobieniu kilku fotek i krótkiej sesji zdjęciowej, której autorem jest przypadkowy Turysta, z własną koncepcją fotografowania, idziemy już w kierunku Pivovaru Kotouč.


















Kiedy docieramy do budynków browaru, zatrzymujemy się przy nich na krótką sesję zdjęciową, a po niej dopiero wchodzimy do browaru. Kupujemy dwa piwa w butelkach i dwa w kuflach by wypić na miejscu. Wychodzimy na zewnątrz, siadamy przy wolnym stoliku i niespiesznie rozkoszujemy się smakiem bursztynowego napitku, słuchając muzyki docierającej do nas z Rynku i ciesząc się że jesteśmy tu razem :)



















Po wypiciu piwa, oddajemy puste kufle, zabieramy pełne butelki i robiąc zdjęcia idziemy w kierunku Rynku, gdzie trwa muzyczny festiwal.





W Rynku stajemy przy dużej scenie, słuchamy muzyki, bawimy się i pijemy piwo. Cieszy nas gwar i muzyka, które nas otaczają i czekamy na koncert Klary Vytiskovej. Kiedy wychodzi na scenę wszyscy dookoła nas klaszczą, gwiżdżą i wykrzykują "Klara, Klara.....". Po wysłuchaniu pierwszej piosenki, oboje przyznajemy jednomyślnie że warto było poczekać na ten koncert. 

Mimo świetnej muzyki, nie czekamy do końca, zależy nam na śnie. Opuszczamy więc Rynek i bawiących się ludzi, idziemy niespiesznie do naszego pensjonatu. 
Na miejscu stwierdzamy że na naszym piętrze jesteśmy sami. Cieszy nas to, bo łazienkę mamy tylko dla siebie. Zatem kąpiel i łóżko, w którym Morfeusz na nas czeka z otwartymi ramionami :)
Dobranoc wszystkim :)
Do zobaczenia jutro :)
Danusia i Radek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz