poniedziałek, 24 grudnia 2012

Święta Bożego Narodzenia :)

 W tym roku Święta Bożego Narodzenia spędzę razem z Radkiem.
Szykujemy razem kolację wigilijną i będziemy czekać na Tatę Radka,który dziś pracuje.
Przypatruję się Radkowi jak rozwałkowuje ciasto i lepi uszka-miły widok.Do tej pory,nie miałam okazji widzieć żadnego mężczyzny lepiącego uszka i pierogi.
Oczywiście pomagam Radkowi w przygotowaniach.Razem idzie nam to sprawnie.Po przygotowaniu wszelkich wigilijnych potraw,posprzątaniu,ubraniu choinki,nastawiamy naleweczkę imbirową.Musi postać kilka miesięcy żeby nabrać mocy i smaku.
Tato Radka wrócił z pracy i razem siadamy do kolacji,życząc sobie nawzajem wszelkiego dobra.










Prezenty czekają na rozpakowanie...



W pierwszy dzień Bożego Narodzenia,po śniadaniu i kawie,postanawiamy "porwać" Tatę  Radka.Wsiadamy więc do samochodu i jedziemy do Szklarskiej Poręby.Radek znalazł w internecie informację,że w jednym z tamtejszych kościołów jest piękna,ruchoma szopka.Jedziemy więc ją zobaczyć.Parkujemy samochód niedaleko kościoła i wchodzimy do środka.Akurat jest czas między mszami,więc nikomu nie będziemy przeszkadzać.Jak się okazało,w środku takich jak my ciekawskich jest całkiem sporo.Podchodzimy do szopki i podziwiamy ją.Całość jest usytuowana na tle Karkonoszy,ze Śnieżką górującą nad wszystkim.Wiele postaci rusza się,tworząc  piękną całość.
Po obejrzeniu i modlitwie,wychodzimy z kościoła,wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.









Nawet Karkonosz przygląda się życzliwie :)









 Przed nami Zakręt Śmierci.
Tu zostawiamy samochód na przydrożnym parkingu i wchodzimy pomiędzy drzewa,porastające szczyt,okolony szosą.
Łuk o niemal 180 stopniach i promieniu 30 metrów,na wysokości 775m n.p.m. Zakręt na Drodze Sudeckiej wiodącej ze Szklarskiej Poręby do Świeradowa,został wybudowany jako obiekt militarny,w latach 1935-37.W razie wojny miał to byś punkt strategiczny i aby utrudnić przemarsz wrogich wojsk,miał zostać wysadzony w powietrze.W tym celu pod powierzchnią jezdni,w murach zakrętu,wybudowano tzw.komory minerskie.Za pomocą umieszczonych w nich ładunków wybuchowych zakręt można było błyskawicznie wysadzić.
Swą obecną nazwę i złą sławę zyskał po 1945 roku.Miały tu miejsce liczne wypadki samochodowe,spowodowane przez kierowców aut osobowych i ciężarowych.
Wielki Zakręt (nazwa przedwojenna),od chwili wybudowania stał się niezwykle popularnym punktem widokowym.Tak jest do dziś.Turyści z całej Polski i z zagranicy podziwiają przepiękną panoramę Karkonoszy,Kotliny Jeleniogórskiej i Szklarskiej Poręby.
My idziemy na skałki,usytuowane na szczycie.Robimy sobie tu zdjęcia i podziwiamy piękną panoramę Gór,rozpościerającą się przed nami.


Karkonosze :)
























Po nasyceniu się widokami,wsiadamy do samochodu i jedziemy do centrum Szklarskiej Poręby.Tu na "Placu  Radiowej Trójki',obok pomnika Karkonosza,znajdujemy sanie z reniferami i św.Mikołajem.Robimy sobie zdjęcia i po sesji wracamy do domu.












Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia :)
Dziś jesteśmy umówieni z Maciejem i jeszcze nie wiemy z kim.
Tradycyjnie,nie chcemy cały czas siedzieć w domu,więc wyruszamy na krótką świąteczną wędrówkę,połączoną ze świątecznym śniadanio-obiadem :)
Wyjazd mamy spod dworca kolejowego 15-tką o 9:20.Jedziemy do Michałowic a stamtąd ruszymy dalej.
Śniadanie,kawa,pakujemy smakołyki do plecaków i ruszamy na przystanek MZK.Wsiadamy do 15-tki.Po drodze,najpierw wsiada Maciej,a później Sofijka i tyle nas już zostaje.Nikt więcej nie skusił się na świąteczny spacerek.Nic to !!!!














 Wysiadamy w Michałowicach-Śnieżna i po kilku zdjęciach ruszamy na naszą dzisiejszą trasę.Idziemy żółto znakowaną ścieżką do "Złotego Widoku". Ścieżka wiedzie przez las.Wokół nas nie widać zimy,raczej panuje tu jesień.Liście buków,ścielą się grubymi "dywanami" i szeleszczą nam pod nogami.Maszerujemy szeleszcząc suchymi liśćmi i dochodzimy do skałek zwanych "Kociołkami". Wcale nie dziwi ta nazwa,bo pełno tu kolistych,tajemniczych zagłębień.Wyglądają niesamowicie,jakby zostały wyrzeźbione przez człowieka,a to sama natura i czynniki atmosferyczne stworzyły te cudeńka.Wchodzimy po schodkach na tę grupę skalną,robimy sobie zdjęcia.Rozsiadamy się w jednym z wielkich kociołków-można stwierdzić jak jest wielki,patrząc na zdjęcie,gdzie w troje dorosłych osób w nim stoi i jest jeszcze sporo wolnego miejsca.
Po sesji zdjęciowej ruszamy dalej.





























Żyła aplitowa :)
Kociołek wietrzeniowy :)

Olbrzymi kociołek wietrzeniowy :)
















Kociołek pełen wody :)

 Idziemy ścieżką usłaną bukowymi liśćmi i tak dochodzimy do skalnego punktu widokowego.Tu też w skałach są kociołki wietrzeniowe.Napełnione są wodą,wyglądają jak małe lusterka,w których przeglądają się drzewa i niebo :)
Zatrzymujemy się tu na chwilę.Oglądamy przepiękną panoramę,robimy zdjęcia i po dłuższym czasie ruszamy dalej.























 Mijamy kolejne,zarośnięte punkty widokowe i zatrzymujemy się dopiero nad urwiskiem nieczynnego kamieniołomu.Robimy sobie zdjęcia i dopiero po sesji zdjęciowej powoli,ścieżką prowadzącą pomiędzy żarnowcem schodzimy na dół,do kamieniołomu.

















 Mijamy ruiny pokopalnianych budynków i wchodzimy na teren gdzie jeszcze w latach 90-tych ubiegłego wieku,był wydobywany granit.Był on niezwykle ceniony za swą barwę i duże kryształy skalenia.Granit z Michałowic wykorzystano między innymi do wyłożenia peronów w metrze w Warszawie.
Wydobycie zakończyło się w 1993 roku i mimo kilku prób ponownego wydobywania stąd granitu,kamieniołom stoi nieczynny,porastają go brzózki i trawy.
My robimy sobie tutaj postój.Wyjmujemy wszystkie wiktuały z plecaków,rozkładamy to na prowizorycznym,skalnym stoliku i składamy sobie życzenia.Dostajemy od Macieja po kieliszku,z wesołymi buźkami.Przywiózł je z Rymanowa,gdzie był w sanatorium.Każdy jest inny.
Rozpoczynamy biesiadowanie.Pogoda jak na razie nam sprzyja,nic nie pada i nie jest aż tak bardzo zimno.





























 Gdy zjedliśmy i wypiliśmy wszystko co mieliśmy przyniesione w plecakach,powoli zaczynamy się zbierać w drogę powrotną.Pogoda się ciut zaczyna zmieniać,zaczyna coś padać i ciut mocniej zaczyna wiać.
Idziemy więc już w drogę powrotną.Wychodzimy w Michałowicach,mijamy kościół i opuszczamy Michałowice i skrajem szosy idziemy do Jagniątkowa,skąd powinniśmy mieć autobus MZK.


W czułych objęciach :)










 Sofijka żegna się z nami na granicy miasta i pędzi swoim szybkim krokiem do Jagniątkowa,a my na spokojnie idziemy skrajem szosy.Po drodze słyszę jadący autobus,macham z nadzieją,że się zatrzyma i tak też się stało.Wsiadamy do środka,dziękujemy Panu Kierowcy i jedziemy dalej,śmiejąc się,że Zosia będzie niesamowicie zaskoczona widząc nas w autobusie.Tak też się dzieje,gdy w Jagniątkowie wsiada Zosia.Zaskoczenie,ewidentnie maluje się na Jej twarzy.
Dojeżdżamy do Jeleniej Góry,przesiadamy się na inny autobus MZK koło zajezdni i tak dojeżdżamy do domu.
Żegnamy się,życząc sobie nawzajem wszystkiego dobrego :)

Tak oto kolejna wędrówka dobiegła końca,pora więc na następną :)
Do zobaczenia niebawem.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc wszystkim miłej lektury :)



Danusia i Radek :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz