sobota, 8 grudnia 2012

Z wizytą :)

Dziś pierwsza sobota po zakończeniu sezonu "Rajdu na Raty" i mamy spotkanie u Majki i Wiktora.
Mamy być u Nich koło 13-14 tej,więc postanawiamy najpierw ruszyć w góry,tym bardziej,że pogoda na dziś zapowiada się  niesamowicie cudna.
Śniadanie,kawa i pakowanie plecaków i idziemy w kierunku dworca kolejowego,skąd odjeżdżamy busikiem do Karpacza Górnego.Wysiadamy na przystanku,niedaleko Kościółka Wang i właśnie tam się najpierw kierujemy.













Przy świątyni mamy obowiązkową sesję zdjęciową.
Lubię to miejsce.Ma niepowtarzalny urok i ciekawą historię.
Nie idziemy go zwiedzać,mamy inne plany i po sesji zdjęciowej ruszamy na szlak.

















"Orła cień" :)

:)

Śnieżka w aureoli :)
















Pogoda cudna,śnieg skrzy się w słońcu,mróz szczypie w nosy i uszy.Przezornie wzięłam czapkę i pochwalę się Irence,że ja jednak czasem też mam czapkę na głowie.Gdy to mówię,Radek się uśmiecha :)
Idziemy tak we dwoje,rozkoszujemy się otaczającym nas pięknem i cieszymy się,że mamy taką możliwość.
Pomyśleć,że całkiem niedawno odkryłam piękno gór zimą :)
Tak dochodzimy do "Samotni". Najpierw pytamy czy mają "znaczek turystyczny"-okazuje się,że niestety nie,więc tylko przybijamy pieczątki i rozsiadamy się przy stoliku.Pijemy gorącą herbatę,posilamy się i odpoczywamy oglądając zdjęcia porozwieszane na ścianach.
















Dla Irenki!!!
Mam na głowie czapkę Irenko!!!





Po odpoczynku,opuszczamy schronisko i na zewnątrz robimy zdjęcia.Powoli wspinamy się do góry,oglądając się cały czas za siebie i robiąc zdjęcia.Pamiętam,że gdy pierwszy raz szłam tędy zimą,to dojście do "Strzechy Akademickiej" zajęło mi godzinę.Co chwila przystawałam i robiłam zdjęcia.Byłam tak urzeczona pięknem tego miejsca.Radek się wtedy ze mnie śmiał,mówiąc,że tej trasy jeszcze nigdy tak długo nie pokonywał...HA!!!Przypominam o tym Radkowi i śmiejemy się z tego razem....Cóż się dziwić,dla mnie to była cudowna nowość i wręcz nie mogłam się tymi śnieżnymi widokami nasycić.Teraz też tak jest,tyle,że to Radek idzie dłużej,bo wciąż znajduje coś nowego do sfotografowania.
"Samotnia"









W wyśmienitych humorach dochodzimy do "Strzechy Akademickiej". Najpierw sesja zdjęciowa na zewnątrz i dopiero po niej wchodzimy do środka.Jest tu sporo osób posilających się i odpoczywających.My jedynie stemplujemy swoje zeszyty,niczego nie zamawiamy,bo pora już wracać-wszak jesteśmy umówieni z Majeczką i Wiktorem.Robimy sobie jeszcze zdjęcia na zewnątrz i gdy mamy już zacząć schodzić,Radek wrócił do schroniska,by kupić "znaczek turystyczny".











"Strzecha Akademicka"

A kuku....































Schodzimy żółtym szlakiem i tu co jakiś czas mijają nas turyści idący do góry,wczesna pora na zejście.Co jakiś czas robię zdjęcia i wciąż nie mogę się nasycić otaczającym pięknem.
Drogę w dół umilamy sobie rozmową,więc niesamowicie szybko nam ona mija.
Kamień z saniami rogatymi.






















Na dłużej zatrzymujemy się przy Dzikim Wodospadzie.Mamy tu długą sesję zdjęciową i dopiero po niej schodzimy do Białego Jaru.W Białym Jarze sprawdzamy rozkład jazdy autobusów i stwierdzamy,że mamy sporo czasu,więc bez namysłu ruszamy dalej,do następnego przystanku.Po drodze zaglądamy do sklepów,by kupić jakieś małe co nieco,bo nie wypada iść w gości bez niczego.Znajdujemy odpowiedni prezent dopiero,w którymś z kolei odwiedzanych sklepików.Po dokonaniu zakupu,już spokojnie podążamy do następnego przystanku i tu znów okazuje się,że mamy jeszcze sporo czasu.Kontynuujemy więc wędrówkę ...










































I tak idziemy sobie przez Karpacz,który pięknieje i nas zadziwia.Robimy zdjęcia i rozmawiamy,że musimy tu przyjechać za jakiś czas by znów coś nowego odkryć.Tak dochodzimy do przystanku obok dawnego dworca kolejowego.Mamy jeszcze zapas czasu,więc idziemy zajrzeć do punktu informacji turystycznej.Budynek dawnego dworca kolejowego jest teraz siedzibą "Muzeum Lalek" i informacji turystycznej-dostał nowe "życie". Niestety mamy zbyt mało czasu by iść do muzeum,więc po odwiedzinach w punkcie IT wracamy na przystanek i tuż po naszym przyjściu,podjeżdża busik,do którego wsiadamy i jedziemy do Mysłakowic.










Dawno nie byłam u Majeczki,więc cieszę się niezmiernie na to spotkanie.Idziemy najpierw ulicą,przy której są domy tyrolskie,a później skręcamy w prawo i już widać budynek w którym mieszka Majka i Wiktor.Gdy docieramy do drzwi,otwierają się one na całą szerokość.Okazuje się,że zostaliśmy dostrzeżeni przez okno,więc nie dziwi takie powitanie.
Gwarno tu i wesoło.Wszyscy już są.Ściągamy kurtki i witamy się ze wszystkimi.Pokazuję Irence czapkę i mówię,że jednak czasem gości ona na mojej głowie.Śmiejemy się,bo Irenka za każdym razem,gdy mnie widzi,zadaje pytanie: Danusia,czy Ty kiedykolwiek zakładasz czapkę???
Rozsiadamy się przy stole i włączamy się w rozmowy.









































































W tak przesympatycznym towarzystwie czas niesamowicie szybko mija.Ledwie przyszliśmy,a tu już pora wracać do domu.Żegnamy się z naszymi gospodarzami,dziękując Im za gościnę i idziemy na przystanek.Tu czekamy tylko chwilkę na autobus MZK.Wsiadamy do niego i odjeżdżamy do Jeleniej Góry.
Tak oto kończy się kolejna wędrówka,pora na następną.

Do zobaczenia niebawem.


Zdjęcia tu dodane są zrobione przez Radka,Basię i mnie.




To się nazywa podzielność uwagi....

Dylemat...



Tańcowali zbójnicy ;)



Pozdrawiamy wszystkich czytających bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz