Kilka dni temu,zapytałam Radka: Gdzie ruszymy w niedzielę?
Odpowiedź była zaskakująca!!!
-Krasnoludki,Danusiu,krasnoludki!!!
-Ale jakie???
-Nie te skalne Danusiu,a wrocławskie.
I tą odpowiedzią sprawił mi Radek niesamowitą radość.Lubię Wrocław,a w świątecznej szacie musi nieziemsko wyglądać,a poza tym krasnoludki!!!!Są wszędzie i wciąż przybywają nowe!!!
Prawie zawsze,gdy wracam z urlopu od Babci,robię sobie postój we Wrocławiu i ruszam na poszukiwania maleńkich mieszkańców Wrocławia :)
Mamy jechać pociągiem,więc wstajemy wcześnie.Jemy śniadanie,kawa,małe ciastko do kawy,pakowanie plecaków i w drogę....
Na stacji kupujemy bilety na pociąg interREGIO(od dziś to połączenie jest obsługiwane przez tę spółkę),wsiadamy do pociągu i ruszamy.
W przedziale jesteśmy sami,więc czas umilamy sobie rozmową,rozwiązywaniem krzyżówki i czytaniem na głos prasy.Dopiero w Jaworzynie Śląskiej ,do naszego przedziału dosiada się kobieta i gdy pociąg rusza,od razu pojawia się konduktor.Pani pokazuje Mu swój bilet(ma jakiś specjalny,zafoliowany-nie wiem co to za bilet) i co??? Okazuje się,że na ten przejazd jest nieważny.Konduktor tylko spojrzał i od razu zapytał: Ma pani pieniążki na kupno nowego biletu?
I cóż? Pani musiała kupić nowy bilet!!!
Cóż z tego wynika?
Tylko jedno!-jeśli chcesz jechać koleją,to nie kupuj biletu z wyprzedzeniem,bo może okazać się,że ten zakupiony wcześniej będzie nieważny!Zmieni się nagle przewoźnik,obsługujący tę trasę i trzeba będzie kupić nowy bilet,a poza tym wybierając przejazd koleją trzeba zabrać ze sobą dodatkowe pieniądze!!! Strzeżonego Pan Bóg Strzeże!!!!
Dojeżdżamy do Wrocławia z kilkunastominutowym późnieniem-czyli nie jechaliśmy 2,5 godziny,a ciut więcej.I co jest jeszcze ciekawe??? Czas jazdy pociągu,z Jeleniej Góry do Wrocławia,został skrócony-bo pociąg nie zatrzymuje się na wszystkich stacjach(z osobowego stał się pospieszny) i dzięki temu cena biletu znacznie się zwiększyła.Cała polityka kolei-skrócić czas jazdy pociągiem-kosztem pasażera!!! Jazda stała się płynniejsza,mniej paliwożerna,czyli kolej zaoszczędziła.No tak,ale mniej pasażerów wsiadło,bilans na zero ? I w ten oto sposób pasażerowie dopłacą za domniemany luksus-bilety stały się droższe.
Jesteśmy we Wrocławiu.Dworzec nie ten sam-piękny,czyściutki,nowoczesny,standard międzynarodowy.
Tu na peronie spotykamy pierwszego z nowych krasnali.Jest to pani krasnal,w uniformie kolejarskim-Dyżurna Ruchu.Oczywiście robimy sobie sesję zdjęciową.Po chwili opuszczamy peron i kierujemy się do dworcowego holu.Tu znajdujemy podróżnego krasnala-właśnie biegnie z walizką do pociągu...
Na środku dworcowego holu stoi ogromna waliza,z choinką.Robimy sobie przy niej zdjęcia.
Trzeba przyznać,że całość dworca jest efektownie odnowiona,ale większość pomieszczeń świeci pustkami,czekając na zagospodarowanie.....
Wychodzimy na zewnątrz.Budynek wygląda imponująco-jak zamek z wieżyczkami,w kolorze pomarańczy :)
Tu na trawniku odnajdujemy kolejnego,nowego krasnala.Leży sobie na trawniku i odpoczywa,wygrzewając krasnoludkową twarz w słońcu.Wokół niego odgarnięto śnieg,więc łatwo go odnaleźć.Tuż obok stoi makieta całego całego dworca,a przy niej olbrzymia waliza z siedzącym na niej krasnalem.Zaglądamy do walizy i naszym oczom ukazują się przedmioty,jakie się w niej znajdują.Fajnie to wygląda.Robimy sobie zdjęcia i ruszamy dalej na poszukiwanie kolejnych małych mieszkańców Wrocławia.
W drodze na wrocławski rynek spotykamy kilka krasnali,które fotografujemy.Przechodzimy obok instalacji rzeźbiarskiej przedstawiającej,z jednej strony ulicy,ludzi wchodzących wgłąb chodnika,a wychodzących po drugiej stronie ulicy.Rzeźby te wywierają na mnie zawsze niesamowite wrażenie.Zaglądamy do Teatru Lalek-tu jest fontanna z krasnalami.Te są całkiem inne od pozostałych.
Wchodzimy do dużej księgarni,gdzie wśród książek spędzamy sporo czasu.Uwielbiam książki i odkąd sięgam pamięcią,gdy dostałam od mojej mamy pierwszą książkę,moja miłość do czytania nie maleje.Ostatnio,dzięki Radkowi znów odkryłam ten świat fantazji i magii,który dają książki.Uwielbiam przenosić się w inny świat.Nie zna tego uczucia,ten,który nie lubi czytać.
Po "podróży" wśród książek,idziemy w stronę wrocławskiego rynku.Znajdujemy tu kolejne krasnale-jedne są nam znane,inne nie.Sporo jest nowych krasnali.
W uliczkach wokół rynku i w samym jego centrum znajdujemy pełno straganów.Królują tu bożonarodzeniowe ozdoby i smakołyki.Spacerujemy wśród straganów,zaglądając wszędzie i oglądając wszystko.Przy okazji odnajdujemy kolejne krasnale.Są takie,które widzę po raz pierwszy,ale i są też mi znane.Radek zna sporo krasnali wrocławskich,ale niektóre też widzi po raz pierwszy.Poszukując krasnali,mamy świetną zabawę.
Szukając miniludków i spacerując wśród straganów,oddalamy się od wrocławskiego rynku i dochodzimy do Uniwersytetu Wrocławskiego.Tu obok głównego budynku znajdujemy kolejnego krasnala.
Po zrobieniu mu zdjęć wchodzimy do środka.Kupujemy bilet na wejście do wszystkich udostępnionych sal i zaczynamy zwiedzać.
Zaczynamy od parteru.
Otwieramy ogromne drzwi i wchodzimy najpierw do korytarza,a później do wielkiej sali,w której znajdują się eksponaty poświęcone uczącym tu profesorom i historii Uniwersytetu.Pokazany tu jest cały dorobek uczelni.Po obejrzeniu pierwszej sali,wychodzimy na korytarz,a za nami pani,która pilnuje tu porządku.Przechodzimy korytarzem do następnej sali.Tu znajdujemy eksponaty służące jako pomoce naukowe.Po obejrzeniu wszystkiego idziemy do kolejnej sali.Tu króluje muzyka.Eksponaty tu zgromadzone to w ogromnej większości instrumenty muzyczne.Można też usiąść w wielkich,miękkich fotelach,założyć słuchawki na uszy i wsłuchać się płynącą z nich muzykę.My jednak tego nie robimy,bo mina pani przemieszczającej się wraz z nami,z jednego do drugiego pomieszczenia,odpowiednio nas zniechęca.Poza tym zwrócona nam została uwaga,by nie robić zdjęć z fleszem....
Po zrobieniu mu zdjęć wchodzimy do środka.Kupujemy bilet na wejście do wszystkich udostępnionych sal i zaczynamy zwiedzać.
Zaczynamy od parteru.
Otwieramy ogromne drzwi i wchodzimy najpierw do korytarza,a później do wielkiej sali,w której znajdują się eksponaty poświęcone uczącym tu profesorom i historii Uniwersytetu.Pokazany tu jest cały dorobek uczelni.Po obejrzeniu pierwszej sali,wychodzimy na korytarz,a za nami pani,która pilnuje tu porządku.Przechodzimy korytarzem do następnej sali.Tu znajdujemy eksponaty służące jako pomoce naukowe.Po obejrzeniu wszystkiego idziemy do kolejnej sali.Tu króluje muzyka.Eksponaty tu zgromadzone to w ogromnej większości instrumenty muzyczne.Można też usiąść w wielkich,miękkich fotelach,założyć słuchawki na uszy i wsłuchać się płynącą z nich muzykę.My jednak tego nie robimy,bo mina pani przemieszczającej się wraz z nami,z jednego do drugiego pomieszczenia,odpowiednio nas zniechęca.Poza tym zwrócona nam została uwaga,by nie robić zdjęć z fleszem....
Po obejrzeniu wszystkiego,opuszczamy te sale i kierujemy swe kroki do kolejnego pomieszczenia,do Oratorium Marianum.Tu przesympatyczna pani,mówi nam byśmy poszli najpierw na wieżę,bo jest piękna pogoda,a tu przyszli na sam koniec.Korzystamy z tej rady i pokonujemy całe mnóstwo schodów w dość szybkim tempie i gdy znajdujemy się już przy krętych,metalowych schodach-wita nas uśmiechnięty Pan,który na widok mnie zasapanej stwierdza,że czeka mnie jeszcze sporo schodów do pokonania,ale już nie tak dużo,jak do tej pory.Przemęczamy więc te schody i wychodzimy na taras widokowy.Wokół siebie mamy przepiękną panoramę Wrocławia.W dole Odra,nie całkiem zamarznięta,wije się przez miasto i znika pomiędzy wrocławską zabudową.Podziwiamy widoki,robimy zdjęcia i cieszymy się,że tu przyszliśmy.Warto było.Wrocław jest piękny!!!!
|
|
|
|
|
|
Po nasyceniu się przepiękną panoramą Wrocławia,powoli schodzimy.Zatrzymujemy się w sali Wieży Matematycznej.Tu znajdują się sale wystawowe Muzeum.Kiedyś te pomieszczenia służyły jako Obserwatorium Astronomiczne.Tu ma swoje miejsce linia 17 południka,jedyna taka w Polsce.Wyznaczył ją w 1791r. założyciel uniwersyteckiego obserwatorium Longinus Anton Jungnitz (1764-1831),jezuita,astronom,fizyk i rektor w latach 1815-1816.
Ma ona długość 15,4 m i szerokość 29 cm,tworzą ją trzy pasma marmurowych płytek,wpuszczonych na głębokość 5 cm poniżej podłogi i przykrywanych dębowymi płytkami.Nad południowym krańcem linii został wykonany otwór gnomonu,przez który wpadało światło.Północny koniec linii,wspinający się pionowo na ścianę wieży na wysokość 2,3 m,został dodatkowo ujęty w dwa pasma marmuru.W swoich zapiskach Jungnitz podawał,że podczas przesilenia zimowego plamka słoneczna przechodziła przez południk w odległości 50 stóp (14,4 m) od południowego końca linii i,że miała wówczas szerokość 5 cali (13 cm),co potwierdza geometrię instrumentu.Wrocławska linia południkowa była jednym z najdokładniejszych instrumentów tego typu.
Spędzamy tu dość sporo czasu.Wczytujemy się tablice umieszczone na ścianach,oglądamy wszystkie,tu zgromadzone eksponaty i dopiero po długim czasie powoli,spokojnie schodzimy Schodami Cesarskimi do kolejnej sali-do Auli Leopoldina.
Stajemy przed drzwiami,za którymi znajduje się Aula.
Wchodzimy do niesamowitego wnętrza i tu witają nas Pani i Pan.Pierwsze co,to zostają nam wciśnięte słuchawki,byśmy mogli wysłuchać historii tegoż wnętrza.Nachalne to było,ale decydujemy się na te audio przewodniki.Siadamy w ławkach i wsłuchujemy w słowa płynące do uszu.Trudno cokolwiek spamiętać,tak niesamowicie dużo tych informacji,ale dzięki temu mamy okazję choć trochę poznać to miejsce.
Aula Leopoldina,jest to największa i najbardziej reprezentacyjna część głównego gmachu Uniwersytetu Wrocławskiego,to cenny i unikatowy zabytek świecki późnego baroku.Została tak nazwana na cześć cesarza Leopolda I,fundatora Uniwersytetu.Od początku swego istnienia pełni ważną rolę.Tu odbywają się ważne dla uczelni uroczystości.
Jestem zachwycona tym przepięknym miejscem i widzę,że Radek również,chociaż On tu był już kilka razy.
Po obejrzeniu i nasyceniu się tym pięknem,oddajemy przewodniki,uiszczamy za nie stosowną opłatę i wychodzimy na schody,którymi podążamy na parter.Przed nami ostatnia sala-Oratorium Marianum.
Sala koncertowa,bo tak ją można nazwać-jest pięknie odnowiona.Podziwiamy to piękno,robimy zdjęcia,oglądamy eksponaty zgromadzone pod chórem i powoli opuszczamy Uniwersytet Wrocławski.
Po wyjściu z Uniwersytetu,najpierw idziemy wzdłuż Odry do Krzesła.Tu tylko na chwilę zatrzymujemy się,by zrobić zdjęcia.
W drodze do rynku znajdujemy kolejne krasnale i wchodzimy do Kościoła Garnizonowego p.w.św.Elżbiety.Jestem zaskoczona widokiem wnętrza-jest odnowione.Ostatnio gdy tu byłam trwały prace remontowe i stały tu rusztowania.Oglądamy wnętrze kościoła,na chwilę przysiadamy w ławkach i dopiero teraz idziemy do rynku.
W rynku jest coraz więcej ludzi,gwarno tu i wesoło.Przy olbrzymiej choince trwa rzeźbienie figur lodowych.My kupujemy sobie po garnuszku grzanego wina.Ja o smaku brzoskwini,a Radek-śliwki.Wino sprzedawane jest w specjalnych kubeczkach,za które uiszczana jest kaucja.Z butowymi kubeczkami,delektując się grzanym winem spacerujemy wśród straganów,wciąż napotykając nowe krasnale.
Spacerując tak po wrocławskim rynku,trochę zgłodnieliśmy.Postanawiamy więc coś zjeść.Kusimy się na cepeliny i pyry z gzikiem.Znajdujemy wolny stolik i zajadamy się tym jedzonkiem.Cepeliny-pychota!!!!
Pyry(ugotowane ziemniaki w mundurkach,zawinięte w folię aluminiową i podpieczone na grillu),pyszne,a gzik?-to dla nas nowość.Żadne z nas nie miało okazji tego jeść,więc totalnie nas zaskakuje-gzik to biały serek,ze śmietaną,czosnkiem i szczypiorkiem.Razem z ziemniakami-pychota!!!!
Zjadamy wszystko i ruszamy dalej na spacer po rynku.
Najedzeni,wypijamy nasze wino,oddajemy jeden kubeczek,odbierając za niego kaucję(drugi zostawiamy sobie na pamiątkę) i teraz kierujemy się do Ossolineum.Tu na murku,przed bramą siedzi sobie kolejny krasnal.Przechodzimy przez ogród Ossolineum,robiąc zdjęcia.Pogoda nam się zmieniła,słoneczko schowało się za chmury,ale jeszcze nie pada,chociaż pewnie za chwilę zacznie...
Wracamy jeszcze na chwilkę na wrocławski rynek.Oglądamy powstałe już lodowe rzeźby.Zastanawiamy się czy nie skusić się na zupę dyniową,ale stwierdzamy,że nie damy rady już jej zjeść,więc zamawiamy sobie po małej kawie z dodatkiem kardamonu,cynamonu,imbiru i miodu.Powoli już kierujemy się w stronę dworca kolejowego.Niestety czas mamy ograniczony i nasza godzina odjazdu zbliża się nieuchronnie.I tak napotykając kolejne krasnale,dochodzimy do dworca kolejowego.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Idziemy do kasy.Wybieramy odpowiednią-(kas na dworcu jest chyba z dziesięć i każda ma przydzielonych przewoźników,dla których sprzedaje swoje bilety). My stajemy w jednej z ostatnich kas(tu ciekawostka,na szybie kasy widnieje informacja,że tu również można kupić bilety pozostałych spółek kolejowych). Kupuję bilet dla dwóch osób "Ty i raz,dwa,trzy",do Jeleniej Góry na godzinę 16:19.Płacę i idziemy na peron,gdzie nasz pociąg już jest podstawiony.Pomagamy starszej Pani wsiąść do pociągu i razem rozsiadamy się w przedziale.Zanim pociąg ruszy,do naszego przedziału zagląda młoda dziewczyna,z zapytaniem,czy jedzie on do Jeleniej Góry,bo nigdzie nie ma oznaczeń.Odpowiadamy,że tak,więc dosiada się do nas.Chwila rozmowy i już wiemy,że starsza Pni jedzie z Lublina do Karpacza,natomiast młoda dziewczyna jedzie do Marciszowa,skąd ma zostać odebrana,by móc wrócić do domu,bo niestety kolej skracając czas podróży,zmniejszyła ilość stacji,na których pociąg się zatrzymuje.Opowiadamy,jak jechaliśmy rano i w trakcie naszej opowieści,do naszego przedziału weszła Pani konduktor,prosząc o bilety do kontroli.I cóż się okazało???Pani jadąca z Lublina,musiała uiścić dopłatę do swojego biletu.To samo musiała zrobić młoda dziewczyna.Nasz bilet okazał się w porządku.Na pytanie dlaczego ta dopłata?Odpowiedź była taka jak rano-bilety nie na tego przewoźnika.Kolejne pytanie,dlaczego na kolei tak się dzieje? Padła odpowiedź: Cieszcie się,że nie biorę dodatkowej opłaty,za wypisanie biletu w pociągu,a poza tym na ten bilet można pojechać następnym pociągiem.
Najśmieszniejsze jest to,że młoda dziewczyna kupowała bilet tak jak my w kasie,na dworcu,tyle tylko,że nie podała godziny odjazdu!!!!Drobnostka,ale jakie ma znaczenie!!!!!
Dyskusja w naszym przedziale rozgorzała na dobre.Były wspomnienia czasów,gdy kolej to była jedność i można było bez biletowych stresów przejechać przez całą Polskę.Nie trzeba było się zastanawiać,czy zakupiony bilet jest respektowany przez danego przewoźnika....
Tak dojeżdżamy do Jeleniej Góry i tu żegnamy się z "naszą" współpasażerką i ruszamy mimo wszystko,szczęśliwi i zadowoleni do domu.
Kolejna nasza wędrówka dobiegła końca,pora więc na następną.
Jesteśmy bogatsi o nowe,kolejowe doświadczenia i mamy mnóstwo sfotografowanych krasnali :)
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury.
Do zobaczenia już niebawem :)
Danusia i Radek i wrocławskie krasnale :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz