niedziela, 30 grudnia 2012

Przedostatni dzień roku w Górach :)

Dziś przedostatni dzień roku 2012,jutro Sylwester.
Wybieramy się więc w Góry.
Mamy jechać dwoma autobusami MZK do Przesieki.W Cieplicach mamy mieć przesiadkę.
Śniadanie,kawa,pakowanie plecaków i ruszamy na przystanek MZK.Wsiadamy do naszego autobusu i zaczynamy podróż.Po krótkim postoju w Cieplicach przesiadamy się do następnego autobusu i tym dojeżdżamy już do Przesieki.To stąd ruszamy na szlak.
Jest nas dziś sześcioro: Dorota,Marlenka,Heniu,Maciej,Radek i ja.


Pozostałe kieliszki,znalazły właścicieli :)

Widok zza szyby autobusu...

Przesieka.

Gorycz...





Wysiadamy na końcowym przystanku w Przesiece i tu mamy sesję zdjęciową oraz próbujemy likieru karkonoskiego-br,brrrr....gorycz niesamowita....
Po zrobieniu zdjęć wchodzimy na szlak,którym mamy dojść do "Odrodzenia",a później na czeską stronę.








Minus jeden...




Idziemy szosą,nie ma tu śniegu i temperatura jest nawet znośna,minus jeden nie przeraża.Przed nami prawie 7 km drogi w górę.
Wspinając się coraz wyżej,obserwujemy jak ulega zmianie pogoda.Z jesiennej,chociaż mamy już zimę wchodzimy powoli w zimowe krajobrazy.Na naszym szlaku zaczyna pojawiać się śnieg i lód.Jeszcze jest go tu niewiele,ale to jest zapowiedź tego co może nas czekać na górze.Idziemy więc,każdy swoim tempem i rytmem,pnąc się powoli coraz wyżej.W górze nad naszymi głowami słychać szalejący i wyjący wiatr,dobrze,że drzewa nas od niego skutecznie osłaniają.























































Idąc powoli i ostrożnie do góry,wkraczamy do śnieżnej,zimowej krainy.Jest coraz zimniej,ale my podążamy ku wytyczonemu celowi.Idziemy teraz w zmrożonym śniegu,pochylając się lekko ku dołowi,by wiatr nie dmuchał nam w twarz.Szkoda,że nie ma odrobiny słoneczka i błękitu,bo widoki jakie są za nami byłyby urzekające,a tak za nami rozpościera się morze chmur....











Dochodzimy do Przełęczy Karkonoskiej i tu czekamy na Dorotę i Marlenkę.Wiatr szaleje niesamowicie i potęguje odczucie chłodu.Stojąc chwilę w jednym miejscu zaczynam dygotać z zimna,więc aby nie zmarznąć zaczynam chodzić i robić zdjęcia,co też nie jest łatwe....ot uroki zimy....
Po dojściu do nas Marlenki i Doroty ruszamy coś zjeść po czeskiej stronie.






















Przechodzimy do Špindlerověho Mlýna i schodzimy do Josefovej boudy.Tu zamierzamy zjeść małe co nieco,ogrzać się i odpocząć przed dalszą drogą.
W restauracji rozsiadamy się przy stoliku znajdującym się przy kominku.Ściągamy kurtki i każdy z nas zamawia coś do jedzenia i picia.Ja i Radek zamawiamy polévke cibulačke i Cerneho Kozla. Czekanie na nasze zamówienia umilamy sobie rozmowami.Każdy ma coś do opowiedzenia-wszak to już koniec roku....


























Po posileniu się i odpoczynku,ciężko nam wyjść na mroźne powietrze,ale pora ruszyć w drogę powrotną.Opuszczamy więc ciepło restauracji i idziemy w kierunku granicy,by przejść na polską stronę.




Heniu i Radek  idą...ale dokąd???
Przecież przed Nimi nic nie ma!!!!!

Wszystko dookoła powoli zaczyna otulać szczelnie
chmurowa mgła.



Dochodzimy do Przełęczy Karkonoskiej i tu chwilę czekamy na Dorotę i Marlenkę,które gdzieś zostały w tyle.Kiedy do nas dochodzą,okazuje się,że zmieniły plany i będą schodzić tą samą drogą,którą weszliśmy.Żegnamy się z Nimi i ruszamy dalej,do Petrovki.























Pniemy się powoli do góry,towarzyszy nam wiatr,smagający nasze twarze,a dookoła nas rozpościera się śniegowa kraina w czarno-białym kolorze.Niesamowicie to wygląda.Jedynymi kolorowymi akcentami są ledwie wystające spod śniegu czerwone końcówki słupków granicznych i kolorowe kurtki,mijających nas narciarzy.Takich jak my piechurów jest tu niewielu :)








Strażnicy Gór :)

:)




















Piesek pędzi nie oglądając się za swym panem...
....byle jak najszybciej znaleźć się w ciepłym miejscu!!!!




Malutki,kolorowy akcent na czarno-białym tle...











Nawet słoneczko zechciało pokazać się na chwilę...













Na chwilę chmury się uniosły i
odsłoniły góry.








Dochodzimy do miejsca skąd mamy do Jagniątkowa 5,9km.Stajemy na chwilę jak zauroczeni.Chmury unoszą się wyżej i przed nami rozpościerają się cudowne widoki.Po tylu godzinach chodzenia w chmurach i mgle jest to cudowność,która nas urzeka:)
Powoli sycąc oczy schodzimy w dół do Jagniątkowa,wąską ścieżką,wydeptaną w śniegu.














Jaszczur przyczaił się w śniegu.








Schodząc,zatrzymujemy się w wiacie,przysypanej śniegiem na nabranie oddechu i przekąszenie małego co nieco i tu spotykamy grupkę młodych ludzi,podążających do jednej z Chatek Karkonoskich,by spędzić tam Sylwestra.Po krótkiej rozmowie,żegnają się z nami,życzymy sobie nawzajem Szczęśliwego Nowego Roku :)
My robimy sobie jeszcze kilka zdjęć i opuszczamy wiatę,kierując się już do Jagniątkowa.


















Maciej zbyt szybko szedł i nie dał się dobrze złapać....

Gdy dochodzimy do Jagniątkowa,jest już ciemno.Czekamy dłuższą chwilę na autobus MZK.Czekanie umilamy sobie rozmową i dzieleniem się wrażeniami.Jesteśmy szczęśliwi i radośni,że dzień w sumie był udany.
Wsiadamy do autobusu i odjeżdżamy ku swoim domom.Żegnając się,każde z nas życzy sobie nawzajem Szczęśliwego Nowego Roku :)

Tak oto kończymy ostatnią w 2012 roku wędrówkę.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Do miłego zobaczenia w Nowym Roku :)


Danusia i Radek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz