niedziela, 7 kwietnia 2013

Jak pies z kotem-czyli o strażnikach pilnujących dostępu do wieży widokowej i zamku :)

Za oknem szaro i znów sypie drobniutki śnieg,ale w prognozach na dziś,ma się w końcu pokazać słoneczko.Dlatego,my dziś rezygnujemy z rajdowej wędrówki i wybieramy Czechy.Przed nami Czeski Raj!!!!
Po śniadaniu,kawie i ciastku,pakujemy plecaki i ruszamy do naszych południowych sąsiadów.
Jadąc samochodem przez Szklarską Porębę,stwierdzamy,że tu zima ma się całkiem dobrze i tak szybko sobie stąd nie odejdzie....
Drzewa całe w szadzi,wyglądają nieziemsko i gdyby niebo było błękitne,to widok byłby oszałamiający.Mimo to robię zdjęcia przez szybę auta.Zawsze zachwycały mnie tak pięknie "pomalowane" drzewa.Taki widok towarzyszy nam do granicy z Czechami.Gdy ją przekraczamy,widoki się zmieniają.Ukazuje się nam błękitne niebo i słońce.Po szadzi na drzewach nie ma nawet śladu.






Mijamy Harrachov, Železný Brod i kierujemy się do miejscowości Malá Skála.
Malá Skála wita nas słońcem i oszałamiającym błękitem,zostawiamy więc auto na parkingu i idziemy najpierw do sklepiku,gdzie kupujemy kilka widokówek,Turistickou známku i  "ježka". Wychodzimy na zewnątrz i po przestudiowaniu mapy,postanawiamy wykorzystać pogodę i zobaczyć wieżę widokową Dubecko.Wsiadamy do samochodu i ruszamy ku naszemu celowi.

















Według mapy,bez trudu powinniśmy znaleźć wieżę.Jednak okazało się,że nie jest to takie proste.Po kilku przymusowych postojach i studiowaniu mapy,stwierdzamy,że dojazd do tej wieży jest słabo oznakowany i wcale jej nie widać.Cały czas za to,towarzyszy nam wieża widokowa Kozákov.Postanawiamy więc zawrócić i tu nagle naszym oczom oprócz Kozákova ukazała się nam nasza,poszukiwana wieża Dubecko.Oczywiście pokazała się nam tylko na chwilę i zniknęła.Jednak dzięki temu,wiemy teraz,w którą stronę mamy jechać.Droga wiedzie nas przez las,do wsi.Parkujemy samochód obok kapliczki św.Jana Nepomucena,robimy sobie przy niej zdjęcia i zaglądamy do środka przez kraty w drzwiach.Wnętrze jest piękne i jak przystało na pierwszym planie stoi figura św.Jana Nepomucena.Kapliczka po odrestaurowaniu będzie perełką.
Zaglądamy na drogowskazy i okazuje się,że mamy tylko 300m do wieży widokowej,więc po sesji zdjęciowej ruszamy w jej kierunku.
 Idziemy więc we wskazanym kierunku i po przejściu zaledwie kilku kroków,dostrzegamy wielkiego psa,który stojąc na środku drogi wiodącej do wieży widokowej,głośnym szczekaniem i warczeniem oznajmia nam,że tędy to my nie przejdziemy....Stoimy tak przez jakąś chwilę i zastanawiamy się co dalej.W pewnej chwili,dostrzegamy czwórkę młodych mężczyzn,idących lasem.Postanawiamy i my wybrać takie obejście pilnowanej,przez warczącego i szczekającego strażnika,drogi.W ten oto sposób,bez poszarpanych nogawek,dochodzimy do naszej wieży.I cóż????JEST ZAMKNIĘTA!!!!










Kłódka na furtce jest tego dowodem.Wczytujemy się w kartkę powieszoną na tablicy informacyjnej i wynika z niej,że klucz do wieży widokowej jest u pana Lejska,Dubecko nr.6,150m od wieży.Wracamy więc i rozważamy,który to dom???Tak na "chłopski" rozum to powinien,to być budynek gdzie wielki,groźny pies biega,uwiązany na linie,broniąc dostępu do drogi na wieżę.My jednak wolimy najpierw sprawdzić inne domy.Niestety okoliczne domy mają inne numery,niż ten,którego szukamy.Idziemy więc jeszcze do innego budynku,trochę oddalonego od wszystkich i tam pytam się Pana o klucz do wieży.W odpowiedzi,dowiaduję się,że niestety,klucz jest w tym właśnie budynku z olbrzymim psem.Idziemy więc w tym kierunku.Dostrzegam na podwórku mężczyznę.Na odległość(bo wciąż biega,uwiązany na długiej linie,wielki i groźny pies)pytam Pana,trochę po czesku,trochę po polsku o klucz na wieżę i dowiaduję się,że klucz ma właśnie On.Machając nim,pokazuje mi,że jest w jego posiadaniu.Pytam się,a właściwie przekrzykuję psie ujadanie,jak mogę go dostać,żeby wejść na wieżę???Mocno zdenerwowany Pan,odpowiada mi,że jest południe i nie powinniśmy zawracać nikomu głowy wchodzeniem na wieżę,a poza tym powinno się ją rozebrać,żeby On miał spokój.Mimo tego,dał mi klucz i poinformował mnie,że gdy już będziemy wracać,to mam go położyć na dachu samochodu.Dziękuję i uradowana macham Radkowi zdobyczą.Nie tylko my ucieszyliśmy się zdobytym kluczem,bo para młodych Czechów,którzy właśnie wracali spod zamkniętej wieży,widzieli całą "rozmowę" i jej efekt.Stwierdzili więc,że pójdą z nami na wieżę.My nie mamy nic przeciwko.Idziemy więc w czwórkę.
Otwieram kłódkę i wchodzimy,po ażurowych,krętych schodach na wieżę.Schody są przymocowane,na zewnątrz do wielkiej,grubej rury.Idąc do góry,zaczyna mi się lekko kręcić w głowie,staram się nie patrzeć w dół.Wychodzimy na platformę widokową i tu dopiero czujemy jak wieża "pracuje". Dziś nie ma wiatru,a mimo to wyczuwamy każdy jej ruch.Podziwiamy widoki i robimy zdjęcia.
Wieża widokowa na Dubecku,została otwarta w grudniu 2001r. i służy jednocześnie operatorom telefonii komórkowej.Platforma widokowa znajduje się na wysokości 33 m.Rozciąga się stąd piękny widok na okolicę,zwłaszcza na szczyt Kozákovský vrch,Trosky i miejscowości Klokočí,Tatobity i Vyskeř.Schodów liczy sobie 176-sama liczyłam.
W przypadku wyjątkowo chłodnej i deszczowej pogody dla bezpieczeństwa gości wieża widokowa może być ZAMKNIĘTA . 













Po zejściu na dół,zamykam furtkę na kłódkę  wracamy powoli,by oddać klucz.Radek stwierdził,że wcale by się nie zdziwił,gdyby teraz pies był zamknięty.I miał rację.Kładąc klucz i korony za wejście,na dachu samochodu,dostrzegam,że pies jest w wielkiej klatce.Mimo to wracam przez las,a nie drogą.Jednak gdy dostrzegam kręcącego się Pana na podwórzu,pytam się Go krzycząc,czy ma turystyczne vizytki???
Okazało się,że ma.Idziemy więc do Niego,by je kupić.Pan pyta się mnie,gdzie klucz???Odpowiadam,że tak jak kazał,położyłam na dachu samochodu.Poszedł więc po niego i dopiero teraz,już na spokojnie,bez nerwów sprzedał nam vizytki,Turistickou známku i dał nam pieczątkę,byśmy mogli nią podstemplować nasze dzienniczki.Dziękujemy i żegnamy się i kierujemy się w stronę zaparkowanego auta.Kiedy tam dochodzimy i odwracamy się,znów dostrzegamy wielkiego psa na linie,stojącego na środku drogi.Pan założył,że limit odwiedzin wieży na dziś został wyczerpany...




My wsiadamy do samochodu i zjeżdżamy drogą w dół,docierając do głównej drogi,którą dziś już jechaliśmy.Zatrzymujemy samochód na parkingu obok wielkiego tira,który właśnie jest rozładowywany i szukamy drogowskazu,kierującego nas do zamku Rotštejn.Odnajdujemy go na słupie za tirem.Do zamku jest 1km.,postanawiamy zostawić samochód na parkingu i na pieszo pójść do zamku.Zabieramy plecaki i ruszamy w drogę.
Najpierw idziemy wzdłuż głównej drogi,żółtym szlakiem.Dochodzimy nim do drogi,którą przyjechaliśmy z Dubecka i tu,ku naszemu wielkiemu zdziwieniu znajdujemy niewielki znak,kierujący do wieży widokowej,tej którą właśnie odwiedziliśmy.Nie było szans by jadąc samochodem go zauważyć.
Przechodzimy przez główną drogę i teraz dość ostro,wąską asfaltówką pniemy się w górę.Dochodzimy do przepięknej kapliczki,wykutej w piaskowcowej skale ze św.Janem Nepomucenem.Zatrzymujemy się tu na dłuższą chwilę,robiąc zdjęcia.Po sesji zdjęciowej,obchodzimy ją i tuż za nią,wąską ścieżką,wśród piaskowcowych,wyrzeźbionych przez naturę,skał wchodzimy na teren tuż przy zamku Rotštejn.
Zamek jest zamknięty.Jesteśmy tym faktem trochę rozczarowani i zawiedzeni,ale nie martwimy się bo to będzie powód by tu wrócić.
















Chodzimy wokół skał,pełnych pieczar i jaskiń.Niektóre są dziełem ludzkim,ale w większości sama natura to stworzyła.Idziemy po drewnianych schodach i pomostach i tu dopada nas "strażnik" zamkowy.Przymila się do nas i mruczy,ale niezbyt łaskawie na nas spoziera.Gdy usiłuję go pogłaskać,paca mnie łapką i pokazuje swoje ząbki.Mimo to pozuje nam do zdjęć i przez dłuższy czas nam towarzyszy.Dopiero gdy zauważa innych turystów opuszcza nas,wolno,z kocią godnością i gracją idąc po poręczy i przeskakując na pień,czeka na następnych gości....
Najpewniej nami,tak szybko się znudził,bo nie mówiliśmy po czesku i nie daliśmy czegoś pysznego....
My po spotkaniu z zamkowym "strażnikiem" idziemy drewnianymi i skalnymi schodami na spacer po niewielkiej części Klokočskich skál.Tu mamy okazję podziwiać widoki z nich rozpościerające się wokół.Po tym spacerku,wracamy tą samą drogą do zamku.


















"Klokočské skály,to nieprzerwane obwarowanie skalne, z paleozoicznych piaskowców o wysokości do 60 metrów,z wieloma jaskiniami.Platforma nad miejscowością Klokočí jest zakończona skalnym czołem.Skalna ściana ma długość ok. 1600 m,miejscami jest rozbita na izolowane skalne wieże i rozpadliny (Klokočské průchody).Ze skalnej ściany rozciągają się piękne widoki na północną i południowo-wschodnią część Czeskiego Raju.We właściwej skalnej ścianie powstało wiele jaskiń. W południowo-wschodniej części formacji Klokočské skaly znajdują się ruiny grodu Rotštejn."
Przechodzimy obok pomieszczeń wykutych w skale i służących za pomieszczenia mieszkalne i schodząc w dół,opuszczamy formacje skalne i zamek i niebieskim szlakiem docieramy do szosy.Tu znajdujemy kalendarium zamkowe na ten rok.Robimy zdjęcia i po kilkunastu metrach jesteśmy już na tej samej drodze,którą przyszliśmy.































Wracamy nią do samochodu.Obok miejsca,gdzie zaparkowaliśmy są dwie restauracje,więc postanawiamy,że w którejś coś zjemy.Okazuje się,że w jednej nie ma niczego ciekawego(królują pizze i hot dogi),a druga w niedzielę jest zamknięta:(
No cóż,wsiadamy więc do samochodu i jedziemy już w kierunku granicy.
Zatrzymujemy się na chwilę jeszcze i w sklepiku tuż przed granicą,kupujemy malutką buteleczkę do kolekcji i teraz już wracamy do domu.









Wjeżdżając do Polski,stwierdzamy,że razem z nami przyjechał błękit i słońce.Jakuszyce przepięknie wyglądają w śniegowej bieli błękicie nieba.
Po wyjeździe ze Szklarskiej Poręby,roztaczają się wokół nas przepiękne widoki.Podziwiam je zza szyby samochodu.Karkonosze częściowo zasłonięte są chmurami,ale widać zamek Chojnik i właśnie jadąc przez Wojcieszów,zauważamy na polach,ogromne stado jeleni.Jest ich mnóstwo.Dotąd nie widziałam tak wielkiego stada.Robi ono niesamowite wrażenie na wszystkich.Samochody zatrzymują się na poboczu.Wysiadają z nich ludzie,robią zdjęcia i patrzą.....My robimy tak samo.Zatrzymujemy się na poboczu,ja wysiadam z samochodu i idę kawałek w pole by zrobić choć kilka zdjęć.Jestem zauroczona tym widokiem.Ogromne stado powoli przechodzi z zaśnieżonego pola,na zaorane pole i tam się zatrzymuje.
Pierwszy raz widzę taką ilość,trudno stwierdzić ile ich jest.Wydaje nam się,że pewnie ponad sto sztuk....
Po zrobieniu kilku zdjęć,wsiadam do auta i już teraz wracamy do domu na późny obiad :)
Tak oto,kolejna nasza wędrówka dobiegła końca.Pora więc na następną.
Do zobaczenia już niebawem.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo cieplutko i serdecznie,życząc miłej lektury i oglądania :)

Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz