sobota, 27 kwietnia 2013

"Pochod krajem českých sklářů"-Alšovice :)

Radek grzebiąc na stronach internetowych znalazł pochod dalkovy niedaleko po czeskiej stronie.Namówiliśmy Sofijkę i Macieja do wzięcia w nim udziału.
Wstajemy dość wcześnie.Na spokojnie jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy plecaki,wsiadamy do samochodu i jedziemy po Macieja i Zosię.Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.

" Program: Pátek 26. Dubna: ubytování, občerstvení, výčep
Sobota 27. Dubna: prezentace účastníků v sokolovně Alšovice

start pěší trasy 50 km 6:00 - 8:00, start cyklotrasy 50 km 6:00 - 10:00
start ostatních pěších tras 7:00 - 10:00

Trasy: 50 km dálkový pochod - Alšovice, Krásná, Černá Studnice, Muchov, Svárov, Návarov, Bozkov, Semily, Železný Brod, Alšovice

25 km Alšovice, Pěnčín, Huť, Zásada, Držkov, Návarov, Bohuňovsko, Podspálov, Železný Brod, Chlístov, Bzí, Dupanda, Alšovice

15 km Alšovice , Krásná, Černá Studnice, Berany,Huť, Pěnčín, Alšovice

10 km Alšovice, Krásná, Dolní Černá Studnice, Maršovský vrch, Maršovice, Dalešice, Skuhrov, Alšovice

5 km Alšovice, Krásná, Huť, Pěnčín, Alšovice

Cyklotrasa: 50 km Alšovice, Hamrštice, Skuhrov, Huntířov, Sněhov, Bobov, Kopanina, Frýdštejn, Převahy, Křížky, Borek, Dolánky, Záholice, Rakousy, Malá Skála, Líšný, Splzov, Bzí, Těpeře, Dupanda, Alšovice."-tekst z afisza.

Na miejscu w Alšovicach jesteśmy dość wcześnie.Autko zostawiamy na dużym parkingu,bierzemy plecaki,aparaty i idziemy się zapisać.Uzgodniliśmy wcześniej że nasz dystans do przejścia,to będzie 15 km.Wypełniamy formularze,wpłacamy startovné,dostajemy swoje mapki,wpisujemy się do kroniki i ruszymy na trasę.












Stosik....





























































 Idziemy niespiesznie przez łąkę,pnąc się ku górze.Co jakiś czas oglądamy się za siebie,spoglądamy na widoki za nami,robimy zdjęcia,rozmawiamy i powoli wędrujemy dalej.


























































W  Čížkovicach przechodzimy przez drogę szybkiego ruchu i kierujemy się ku miejscowości Krásná.Tu mamy punkt kontrolny.Za nim do niego dojdziemy,mijamy stare remontowane budynki,a przy nich różnokolorowe drobniutkie szkiełka.Niesamowicie to wygląda.Przy każdym budynku znajdują się stare.ręczne pompy wodne,co też przykuwa naszą uwagę.Stajemy więc co chwilkę,oglądamy,robimy zdjęcia i dopiero po nich powoli idziemy dalej.




































 Im bliżej jesteśmy punktu kontrolnego,tym gęstsza mgła nas otacza.Ale to nie dziwi,wszak wkraczamy do wsi gdzie żył,mieszkał i leczył,owiany wieloma legendami "Diabelski Doktor".

"Jan Josef Antonín Eleazar Kittel, nazywany Diabelskim Doktorem lub Faustem z Gór Izerskich, żył w latach 1704-1783 i jest uważany za jedną z najbardziej tajemniczych postaci XVIII-wiecznych Czech. Swój los związał z miejscowością Šumburk (dzisiaj Krásná) niedaleko Jablonca nad Nisou. Nie ukończył szkół medycznych, a mimo to stosując niekonwencjonalne metody leczenia (ogólnie można je uznać za medycynę naturalną), osiągał niesamowitą skuteczność. Zrodziło to pogłoski o tym, że jest czarnoksiężnikiem i zawarł pakt z diabłem. Przypisywano mu nawet zdolność latania. W Šumburku ufundował kościół, kolumnę morową (na pamiątkę epidemii z 1772 roku) i budynek plebanii. Dla swej licznej rodziny (miał dwanaścioro dzieci) postawił tzw. Burg, spełniający także rolę przychodni i sanatorium. Jest on uważany za największą drewnianą budowlę o konstrukcji zrębowej w środkowej Europie. Rozległe kamienne podziemia Burgu, rzekomo połączone z kryptą kościoła i cmentarzem, miały służyć do prowadzenia doświadczeń ze zwłokami i praktyk czarnej magii. Wśród izerskich górali tajemniczy doktor cieszył się jednak bardzo dobrą opinią, nie odmawiał pomocy biednym, a na jego pogrzebie zgromadziły się prawdziwe tłumy. Współcześnie stał się bohaterem powieści Vladimíra Mikoláska „Ďáblův doktor” oraz filmu fabularnego. Od pół wieku pamiątki po Kittelu, stanowiące zwarty zespół (areál Kittelovski), popadają w ruinę z powodu bezustannie zmieniających się właścicieli. Ostatnio teren oraz budynki zostały przejęte przez miejscowy samorząd i ogłoszono społeczną zbiórkę pieniędzy na ratowanie zabytków."-tekst ze strony http://www.skps.wroclaw.pl/archiwum.htm

Zanim jednak dotrzemy do kościoła i domu "Diabelskiego Doktora",zatrzymujemy się przy punkcie kontrolnym.Pod rozstawionym ogrodowym pawilonem,ustawiono stoły i ławki,przy których porozsiadały się dzieci,wyklejające różnokolorowymi szkiełkami obrazki.My najpierw stemplujemy nasze mapki,a dopiero po dopełnieniu formalności na spokojnie przyglądamy się tworzeniu wielobarwnych obrazków,pijemy herbatę,częstujemy się kawałkami pomarańczy i odpoczywamy.






























 Po odpoczynku,wedrujemy w kierunku plebanii i kościoła św.Józefa.Świątynia jest zamknięta.Zaglądamy do jej wnętrza przez dziurkę od klucza,pijemy wodę ze studzienki św.Józefa,robimy zdjęcia z Nepomucenem i idziemy w kierunku Muzeum.Niestety jest ono jeszcze zamknięte.Sezon rozpoczyna się 1 maja,więc trzeba tu przyjechać ponownie.
Po spacerze i sesjach zdjęciowych powoli wracamy na naszą trasę,zmierzając ku drugiemu punktowi kontrolnemu.




































































































































































 Idziemy niespiesznie,pnąc się delikatnie ku górze.Co jakiś czas robimy sobie przerwę na zdjęcia i chwilę rozmowy.I tak docieramy do wieży widokowej "Černá Studnice".

"  Dla mieszkańców Jablonca nad Nisou naturalną dominantą jest Černá Studnice. Skała na jej wierzchołku została przystosowana do budowy wieży już w roku 1885. Chodziło wtedy o pierwszą budowę libereckiego towarzystwa górskiego. Gdy okazało się, że centrala towarzystwa poświęca prawie całą uwagę budowie wieży na Ještedzie, członkowie z Jablonca odłączyli się i w 1903 roku założyli własne Towarzystwo Górskie Jablonca i Okolic. Wkrótce potem ogłosili konkurs na projekt wieży widokowej na Černej Studnicy, którego zwycięzcą został jablonecki architekt Robert Hemmrich. Jego projekt najbardziej odpowiadał wyobrażeniom szefów towarzystwa o wspaniałej, reprezentacyjnej budowli.
     Rozpoczęcie budowy opóźniły problemy związane z własnością gruntu. W końcu jednak właściciel okolicznych terenów, hrabia Desfours zgodził się na odstąpienie parceli budowlanej w zamian za dwie inne działki, które towarzystwo zakupiło w tym celu. Zaraz potem budowniczy Corazza mógł przystąpić do pracy. Jesienią roku 1904 gotowe były fundamenty schroniska, a mury osiągnęły wysokość 8 metrów. Wkrótce przyszła zima i zaspy śnieżne utrzymywały się na szczycie do połowy maja. Mimo to oba obiekty ukończono na czas.
     W uroczystym otwarciu 14 sierpnia 1905 roku wzięło udział 6000 osób. Wszyscy podziwiali zwłaszcza potężną, mierzącą 26 metrów wieżę widokową, zbudowaną z granitowych bloków, ważących do 3 ton.
     Ze względu na duże zainteresowanie turystów, schronisko powiększano kilkakrotnie, ostatnio w roku 1930, gdy pojemność restauracji zwiększono do 600 miejsc."-tekst ze strony http://www.naszesudety.pl/cerna-studnice,428.html

Najpierw stemplujemy nasze mapki i kajety.Po dopełnieniu formalności kupujemy piwo Krakonoš tmavé 10°,rozsiadamy się wygodnie przy stole,rozkoszujemy się smakiem i odpoczywamy.
























 Po odsapnięciu i wypiciu piwa,powoli idziemy dalej.Wędrujemy czerwonym szlakiem,leśną drogą,na której miejscami zalega jeszcze śnieg.Gdy docieramy do skał,zbaczamy nieco ze szlaku.Podchodzimy bliżej do formacji skalnych,przyglądamy się wspinaczom,robimy zdjęcia i niespiesznie wracamy na leśną drogę.Nią docieramy do wsi Berany.


















































 Stajemy na skrzyżowaniu,spoglądamy na oznaczenia szlaków i na mapkę.Czytamy rozpiskę i według niej wkraczamy na zielony szlak.Idziemy teraz asfaltową,pustą drogą.Wędrujemy,rozmawiamy,robimy zdjecia i przegapiamy moment gdzie nasz zielony szlak skręca.Stajemy na zakręcie i zastanawiamy się czy wracać,czy może spróbować dojść do niego inaczej.Wybieramy to drugie wyjście.Idziemy szosą do kolejnego zakrętu,a kiedy już na nim jesteśmy,schodzimy na leśną drogę i nią docieramy do zgubionego szlaku.






















 Szeroki leśny dukt wiedzie nas dość ostro w dół.Wędrujemy niespiesznym krokiem.Podziwiamy widoki rozpościerające się w prześwitach między drzewami.Przechodzimy obok kamiennego obeliska,upamiętniającego miejsce dawnej leśnej huty i docieramy do miejscowości Huť.
























 Tu schodzimy z zielonego szlaku i wędrujemy teraz po oznaczeniach własnych.Są nimi czerwone wstążeczki,porozwieszane na płotach,drzewach i słupach.Pilnujemy ich i dzięki temu docieramy do koziej farmy w Pěnčínie.




































Po krótkiej sesji kwiatkowej,wchodzimy do niewielkiego budynku,gdzie znajduje się informacja turystyczna i sklepik ze szklaną biżuterią.Kupujemy vizytki,stemplujemy kajety,oglądamy szklane cudeńka,a po nasyceniu oczu i aparatów wychodzimy na zewnątrz.Idziemy w kierunku wielkiej stodoły.Wchodzimy do środka i zaczynamy oglądać zgromadzone tu przedmioty,maszyny i sprzęty,które kiedyś służyły w gospodarstwach rolnych.Spokojnie,bez pośpiechu przechadzamy się między rolniczymi narzędziami.






































































 Po zrobieniu całego mnóstwa zdjęć w stodole,wychodzimy na zewnątrz i idziemy ku widocznym zwierzętom.Podchodzimy do osiołka,który zwabiony ciekawością podchodzi do ogrodzenia i daje się pogłaskać.Kozy które są w zagodzie z osiołkiem,usiłują zjeść kijki Sofijki.Ewidentnie zazdrosne,usiłują skierować na siebie uwagę.Po osiołkowo-koziej sesji zdjęciowej,idziemy do dużego budynku,w którym jest mnóstwo kóz.Małe i duże,wszystkie bez wyjątku na nasz widok zaczęły beeeczzzzeeeććć.....beeeeeee,beeeee słychać dookoła....
My mamy tu bardzo długą sesję zdjęciową....Po niej idziemy do budynku w którym mieści się sklep i wytwórnia kozich serów i jogurtów.Sofii szczęśliwa próbuje różnych smaków i wybiera te,które Jej najbardziej pasują.Po udanej degustacji i zakupie,wychodzimy na zewnątrz i zmierzamy ku kolejnemu budynku.


























































 Wchodzimy do niskiego,długiego budynku.Tu w pomieszczeniach dzieci mogą wyklejać różnokolorowymi szkiełkami obrazki.Takie cudne wyklejanki porozwieszane są wszędzie.Oglądamy je,podziwiając dziecęcą fantazję.Można tu też kupić wielobarwne koraliki.Weszliśmy do kolorowego,szklanego świata :) Sofii ogląda wszystko jak zaczarowana,bawi się szklanymi kuleczkami i gdyby nie to,że mamy wrócić na metę i do Polski,to podejrzewam,że spędziłaby tu cały dzień.Oczy Jej błyszczą dziecięcą radością i magią :) Promienieje cała :)



























 Kiedy już w końcu wychodzimy na zewnątrz,robimy sobie jeszcze długie sesje zdjęciowe z miniaturką wieży widokowej,domkiem dawnych szklarzy i na placu zabaw dla dzieci.Sporo czasu spędziliśmy na koziej farmie Pěnčínie,pora iść dalej.


































 Radośni wędrujemy ku naszemu celowi.Mijamy stare domki dawnych szklarzy-są takie jeszcze.Zatrzymujemy się na dłużej przy bambusowym płocie,a po zdjęciach idziemy dalej.








































 Nie spiesząc się zbytnio,wędrujemy wyznaczonym szlakiem,oglądamy miejsca przez które idziemy,robimy zdjęcia i radujemy się,że mamy okazję tu dziś być.I tak szczęśliwie docieramy do celu.Kończymy swoje 15 km "Pochodu krajem českých sklářů".Oddajemy swoje mapki.Zostają one ostemplowane i nam oddane wraz z pamiątkowym dyplomem i odznaką.Radość ogarnia nas wszystkich :)






















 W wyśmienitych humorach wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę do Polski,do domu.
Tak kończy się nasza wędrówka szlakiem czeskich szklarzy.Pora na kolejną,która już wkrótce :)
Do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek:)

Zdjęcia tu dodane są Sofijki,Macieja,Radka i moje.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz