Wstajemy odpowiednio wcześnie i na spokojnie jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.Jedziemy autobusem do Gryfowa-stąd dziś ruszymy.Wysiadamy na przystanku na żądanie i idziemy do centrum Gryfowa.
Zaglądamy najpierw do informacji turystycznej,ale jest zamknięta.No cóż,po pieczątkę trzeba będzie przyjechać kiedy indziej...
Spacer dookoła rynku.Stare kamieniczki,ratusz,fontanna,wszystko znajome.Robimy zdjęcia i idziemy do kościoła św.Jadwigi.Mamy szczęście,jest przed mszą,więc świątynia jest otwarta.Wchodzimy do środka.
Z kart historii kościoła:
"Kościół pod wezwaniem św.Jadwigi,jest obiektem późnogotyckim z XIV-XVI wieku.Źródła podają różne okresy historii,wszystkie jednak wskazują datę budowy kościoła na rok około 1252.
Kościół wzniesiony został z kamienia łamanego i cegły,na planie wydłużonego czworoboku.14 sierpnia,roku 1252 został poświęcony przez Biskupa Wrocławskiego Tomasza I,pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Kościół całkowicie spłonął,bo historia z roku 1512,wspomina już o dużej,murowanej budowli,która zachowała swój kształt do dnia dzisiejszego.
W 1561 roku,została wybudowana wieża,której zwieńczenie pokryto blachą miedzianą,a rok później został zawieszony dzwon,wykonany przez ludwisarzy z Lwówka.
W 1530 roku,kościół przeszedł w ręce protestantów,którzy byli w jego posiadaniu aż do roku 1654,z przerwą 1637-1639,kiedy to wojska cesarskie odebrały świątynię ewangelikom.
Jako kościół katolicki,powraca w 1654 roku,ale już pod wezwaniem Św.Jadwigi Śląskiej.
Ze względu na zły stan dachu i wieży w 1693 roku,wykonano remont.Ogromny koszt pozłacanej blachy poszedł na marne,ponieważ silna burza w następnym roku zerwała hełm wraz z całą konstrukcją.Odbudowano go w 1697 roku.Dopiero w 1725 roku,umocowano pozłacaną kulę z chorągiewką i umieszczono w środku dokumenty erekcyjne w językach łacińskim i niemieckim.
Dbałość o otoczenie kościoła,wyraziła się w porządkowaniu cmentarza,ustawieniu posągów św.Jana Nepomucena.Kościół przechodził jeszcze kilka renowacji i drobniejszych napraw w latach: 1670,1689,1702,1724,1839.
W XIX wieku,konstrukcja kościoła nie uległa zmianom.Jedynie w 1841 roku,zostaje rozebrany mur cmentarza przykościelnego oraz część murów obronnych przylegających do świątyni.
Na szczególną uwagę w kościele zasługują:
-Ołtarz z 1606 roku,płaskorzeźba w stylu gotyckim.Wykonany z drewna lipowego,pokrytego polichromią-trójkondygnacyjny poliptyk.Ołtarz otwarty przedstawia sceny Męki Pańskiej "Cierniem ukoronowanie","Biczowanie" i "Ukrzyżowanie",czytane z góry na dół wypełniają środkowe pola,każdej kondygnacji.Flankują je ujęte między kolumienkami postacie Mojżesza i Eliasza u góry,a poniżej czterech ewangelistów.
Ołtarz po zamknięciu skrzydeł upodabnia się kształtem do monstrancji.Posiada sześć,malowanych temperą skrzydeł.
Wykonawcą ołtarza jest Paweł Meyner z Marienburga z Saksonii o czym świadczy dokładna metryczka.
-Chrzcielnica z 1578 roku,kuta w piaskowcu.
Ciężką misę oraz trzon,zdobią elementy renesansowej dekoracji,liście akantu,krymationy i rozety.Kamień pokryto w czasach nowszych polichromią,a rzeźbiarz z Wrocławia Brunon Tschoetschel,zaprojektował wierzchnią misę miedzianą z pokrywą.
-Ambona,pochodzi z 1728 roku,wykonał ją miejscowy rzeźbiarz Liewald z drewna lipowego.
Drewniana ambona składa się z właściwej kazalnicy na wielobocznym rzucie,do której prowadzą drewniane schodki.Na cokole,u podestu schodków stoi św.Paweł trzymający w ręku otwartą biblię.
-Organy,pochodzą z z połowy XVIII wieku,z drewna polichromowanego.
-Epitafium rodziny Schaffgotschów.Tu można przeczytać o tym epitafium:
http://www.niedziela.pl/artykul/10065/nd/Najwspanialsze-slaskie-epitafium
-Sklepienie nawy głównej pokryto unikatowym na skalę światową sgraffitio,z roku 1551.Część ornamentalną sgraffitów,to ulubione w renesansie wici roślinne i liście akantu.swobodnie komponowane w układzie kandelabrowym,szczelnie wypełniają wolne powierzchnie,wśród których pojawiają się:Chrystus i apostołowie,głównie Piotr i Maciej.
-Ołtarz Świętej Jadwigi z płótna,w bogatej ramie z dwoma rzeźbionymi aniołkami.
-Ołtarz Świętego Jana Nepomucena.
-Alabastrowy nagrobek zmarłego w 1711 roku Gregera-znajduje się po stronie Lekcji.
-Wolnostojąca postać św.Floriana z 1734 roku."-informacje z tablicy w kościele.
Po dość długiej sesji zdjęciowej,chwila na modlitwę i wychodzimy na zewnątrz.Rozpatrujemy jeszcze czy poczekać na księdza,by podbić nasze pielgrzymie paszporty,ale rezygnujemy,wszak przed nami kawałek do przejścia.
Idziemy wąską ulicą,która prowadzi nas ku drugiej świątyni gryfowskiej.Jest to kościół cmentarny z 1560 roku,pod wezwaniem św.Wawrzyńca.W północną ścianę wmurowano nagrobki z epoki baroku i rokoka.Część z nich też jest luźno poopierana o ścianę.Na przykościelnym cmentarzu znajduje się pomnik upamiętniający 63 żołnierzy rosyjskich,poległych w 1813 roku w walkach z wojskami francuskimi.
Oglądamy kościół z zewnątrz.Przyglądamy się nagrobkom i pomnikowi,a po zdjęciach idziemy dalej.
Szlak prowadzi nas drogą,której nie znam.Jestem zdziwiona i zaskoczona.Przechodzimy obok "Obory"-restauracji,w której pani Gessler robiła porządki.O tej porze jest zamknięta,więc nie mamy możliwości zobaczyć jak jest w środku.
Idziemy więc dalej,przystając jedynie przy pięknych stokrotkach i fiołkach-mamy wiosnę :)
Dochodzimy do drogi szybkiego ruchu.Musimy przez nią przejść na drugą stronę.Na tyle tablicy reklamowej mamy odpowiednie znaki ostrzegawcze.Robimy sobie sesję zdjęciową i kiedy jesteśmy zajęci zdjęciami,słyszę "Dobry dzień". Oglądam się i widzę znajomą postać na rowerze,która zatrzymuje się tuż obok nas.Jest to Pan,który mieszka w Olszynie Średniej-tam gdzie ja pracuję.Rozmawiamy chwilę ciesząc się pięknym dniem,rozstajemy się życząc sobie nawzajem miłego dnia :)
Przechodzimy na drugą stronę szosy i idziemy ścieżką rowerową do Biedrzychowic.
Mijamy,stary budynek dawnej piekarni.Opowiadam Radkowi,jak ucząc się w szkole w Biedrzychowicach,po opuszczeniu autobusu,pierwsze kroki kierowałam do piekarni po gorące,pyszne bułki.Pokazuję Radkowi,gdzie mieszka mój chrzestny-nie odwiedzimy Go dziś,czasu mało.Rozmawiając dochodzimy do pałacu.
Najpierw zdjęcia z odbiciem w wodzie.Mały stawek nie ma najczystszej wody(pływają w niej puste butelki po piwie),ale zdjęcia są :) Postanawiamy zrobić sobie tu dłuższą przerwę.Idziemy obejrzeć pałac.Jest odnowiony i piękny.Dla mnie zawsze był piękny-uczyłam się tu kilka lat.Zawsze robił na mnie wrażenie sekretariat z pięknym kominkiem,nad który wisiał wielki obraz przedstawiający kobietę z dawnej epoki.Do tego klasa z sufitem kasetonowym z portretami.Wielkie,szerokie schody i lustra.Przyjeżdżając do szkoły,najczęściej wchodziliśmy,dawnym wejściem dla służby,znajdującym się pod mostem,nad suchą fosą.Tam były umieszczone szatnie.Oj dawne to czasy....Dziś nie mamy okazji wejść do środka-pałac jest zamknięty.Podziwiając piękno pałacu,robimy sobie zdjęcia,przysiadamy na ławeczce i rozkoszujemy się słoneczkiem.
Z kart historii pałacu:
"Biedrzychowicki pałac został wzniesiony w drugiej połowie XVI wieku,przez Abrahama von Nostitza(zm,1592). Jego obecny wygląd ma jednak niewiele wspólnego z pierwotną,renesansową formą.W latach 20-tych XVIII wieku,Moritz Christian von Schweinitz-przedstawiciel starego śląskiego rodu,władającego Biedrzychowicami od 1672 roku-przeprowadził gruntowną przebudowę budynku zgodnie z zasadami baroku.Zakrojone na znaczną skalę prace budowlane podniosły biedrzychowicką siedzibę szlachecką do rangi najokazalszych budowli tego typu na Górnych Łużycach.Autor projektu pozostaje nieznany.Szereg zastosowanych w konstrukcji pałacu rozwiązań architektonicznych,pozwala snuć przypuszczenia,że mógł nim być David Schatz(1668-1760)-saski,krajowy mistrz budowlany.Po Schweinitzach,panami Biedrzychowic w latach 1787-1843 byli przedstawiciele rodu von Bressler.Następnie majątek przejął Adolph Oswald von Blumenthal,a później Friedrich Heinrich von Erhardt.W 1862 roku,Biedrzychowice nabył Alexander von Minutoli Woldeck(1806-1887). Za jego czasów do południowej fasady pałacu dostawiono schody,wychodzące na park.Ostatnim,niemieckim właścicielem pałacu była Maria Carla von Lingen,wdowa po adoptowanym synu córki Alexandra,Annie von Minutoli.Tuz po zakończeniu II Wojny Światowej,pałac padł ofiarą szbrowników.W 1960 roku,w jego wnętrzach urządzono szkołę,która funkcjonuje do dnia dzisiejszego."-tekst z tablicy informacyjnej przy budynku pałacu.
Po sesji zdjęciowej przy głównym wejściu do pałacu,schodzimy schodami wiodącymi pod most nad suchą fosą i przechodzimy do parku.Kwitnące zawilce kuszą nas skutecznie i mamy kolejną sesję zdjęciową.Prawie na kolanach robimy całe mnóstwo zdjęć :) Jesteśmy oczarowani urokiem tegoż miejsca,pewnie tu wrócimy jeszcze wiele razy,wszak pałac leży przy głównej drodze Jelenia Góra-Zgorzelec :)
Opuszczamy powoli pałac i powoli wychodzimy na skraj szosy.Teraz nią podążamy,mijamy niewielki parking leśny-to pozostałość po dawnej drodze,pełnej zakrętów.
Tuż za parkingiem skręcamy w prawo i wchodzimy w leśne ostępy.Oczywiście nie jest to gęsty i straszny las.Idziemy wśród drzew,leśną ścieżką,schodząc nią do "Zakątku Mordu"-nazwa nawiązuje do bitwy w okresie wojen husyckich.Dziś tu panuje cisza i spokój.Przechodzimy przez strumyk i na drugim jego brzegu zauważamy,że teren jest wysprzątany i zagospodarowany.Co kawałek stoją ławeczki,gdzie można przysiąść,odpocząć i wsłuchać się w las :)
Wędrujemy wzdłuż strumyka i powoli opuszczamy las,wychodząc na jedną z uliczek z domkami jednorodzinnymi w Olszynie.
Wąską i spokojną uliczką dochodzimy do głównej szosy-kiedyś,gdy nie było obwodnicy,to była główna droga wiodąca ze Zgorzelca do Jeleniej Góry.Dziś jest tu mniejszy ruch i spokojniej.Mijamy budynek policji i urzędu miasta-Olszyna jest młodym miastem,prawa miejskie otrzymała w 2005 roku.O historii Olszyny można przeczytać tu:
http://www.olszyna.pl/index.php?option=18&action=articles_show&art_id=2&menu_id=16&page=4
W zakładce można znaleźć ciekawostki o fabryce mebli,o domu modlitwy,cegielni i kaflarni itd...warto zajrzeć :)
Główną ulicą idziemy w kierunku kościoła i zastanawiamy się czy uda nam się wejść do środka.Mamy szczęście,jest tuż przed mszą,więc kościół jest otwarty.Wchodzimy do środka.
Z kart historii świątyni:
"Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego.
Pierwsza wzmianka o kościele pw.Podwyższenia Krzyża Świętego w Olszynie znajduje się w jednej z gryfowskich kronik i odnosi się do roku 1314.Olszyńska świątynia,wzniesiona pierwotnie w stylu romańskim,była kilkakrotnie przebudowywana-m.in.w 1567 i 1675 roku.W latach 1709-1711 do kościoła dostawiono barokową wieżę dzwonniczą,pod którą umieszczono kryptę(fundacja barona Abrahama Ernsta von Döbschütz). Do 1936 roku wieża,mimo że stanowiła integralną część świątyni,była wykorzystywana wyłącznie przez ewangelików.W latach 1936-1938 dokonano gruntownego remontu świątyni,odnawiając jej wnętrze i wzbogacając wyposażenie,m.in. o organy pochodzące z zakładu Berschdorfa w Nysie(dziś zanjdują się one w Archikatedrze Warszawskiej w Kaplicy Literackiej). W latach 1520-1654 kościół był użytkowany przez protestantów,po czym na mocy decyzji cesarza Ferdynanda III został im odebrany.Obecnie,jako świątynia pomocnicza,służy olszyńskiej parafii rzymsko-katolickiej.Wśród cennych zabytków,znajdujących się we wnętrzu,należy wymienić unikatowy sufit kasetonowy z 1614 roku z przedstawieniami Jezusa Chrystusa,Apostołów i Anioła Pokoju,a także barokową nastawę Ołtarza Oliwnego nawiązującą do modlitwy Jezusa Chrystusa w Ogrójcu z początku XVIII wieku."-informacje z tablicy informacyjnej przy kościele.
Oglądamy skromne wnętrze świątyni.Zadzieramy głowy do góry,by nasycić oczy i aparaty pięknym,starym,malowanym,kasetonowym sufitem.Chwila zadumy i modlitwy i wychodzimy na zewnątrz.Tu jeszcze kilka zdjęć i już wracamy na szlak.
Wychodzimy na chodnik i tu dostrzegam moją kuzynkę Elę,witamy się z Nią.Chwilkę rozmawiamy i się żegnamy.Ela idzie do kościoła,a my do mojej Cioci,choć się tylko przywitać.Krótka rozmowa i wracamy na szlak.
Idziemy główną ulicą Olszyny,oglądamy nowe kładki nad rzeką.Miasto wciąż podnosi się po powodzi i widać tego efekty.Rozglądając się i rozmawiając dochodzimy do drogi szybkiego ruchu.Po kilku schodkach wchodzimy na chodnik ciągnący się wzdłuż ruchliwej drogi,mijamy moją pracę i przy odbiciu na Radostów,skręcamy w prawo,kierując się ku tunelowemu przejazdowi pod torami.
Idziemy skrajem asfaltowej drogi,wiodącej do Radostowa.Niewiele samochodów nas mija,więc na spokojnie idziemy obok siebie.Rozmawiamy i rozglądamy się dookoła.W przydrożnych rowach dostrzegamy pełno pustych buteleczek po tzw.ćwiartkach.Mamy przegląd gatunkowy wódek,wypijanych w drodze....
W sumie to nic dziwnego,wszak całkiem niedaleko znajduje się sklep spożywczy....
Rozmawiając i śmiejąc się,dochodzimy do skraju lasu i tu skręcamy w lewo w leśny dukt.Ten odcinek znam dość dobrze,często przemierzałam go na rowerze.Las daje nam trochę wytchnienia od słońca i od samochodów.Jednak wchodząc do niego spłoszyliśmy jakiegoś zwierza,który nagle ni stąd,ni zowąd z ogromnym impetem zaczął przedzierać się przez krzaki.Stanęliśmy jak wryci,zaskoczenie nas sparaliżowało na chwilę.Zwierz pewnie sobie spał ukryty w krzakach,a nasza rozmowa go zbudziła.Dobrze,że nie wybiegł wprost na nas!!!
Idziemy za żółtymi strzałkami,najpierw lekko pnąc się do góry,a później wchodząc w głąb lasu.Cisza i spokój,ale i gorąco.Powietrze jest tu parne i mimo,że idziemy przez las,to drzewa wcale nie dają nam ochłody.
Wychodzimy z lasu,na błotnistą drogę,wzdłuż której ułożono wielkie sterty ściętych drzew.Drogą tą przechodzimy przez niewielki lasek i już wchodzimy w zielone pola,na których pasie się stadko saren.Przystajemy zachwyceni tym widokiem-wcale się nas nie boją :) Chwila na zdjęcia i dalej w drogę.
I tak dochodzimy do Harcerskiej Góry.Ścieżka wiedzie u jej podnóża,omijając szczyt,a tuż za nią rozpościera się panorama Lubania.Przystajemy na chwilę zapatrzeni w miasto leżące w oddali.Mamy je na wyciągnięcie ręki,jeszcze tylko kilka kilometrów dzieli nas od zakończenia dzisiejszej wędrówki.
Schodzimy do Uniegoszczy,do ul.Głównej.Nią idziemy w kierunku kościoła pw.Narodzenia Najświętszej Marii Panny.Znajdujemy się po śląskiej stronie Lubania.Granicą jest rzeka Kwisa i ziemie znajdujące się po jej lewej stronie należały do Górnych Łużyc,a po prawej do Śląska.
Zatrzymujemy się przy kościele.Tu łączą się szlaki: Dolnośląska Droga św.Jakuba,Sudecka Droga św.Jakuba i Via Regia.Obchodzimy kościół dookoła,robimy zdjęcia,zaglądamy do środka przez dziurkę od klucza i ruszamy,by przekroczyć granicę,Śląska z Łużycami.
Kilka słów o historii kościoła:
Świątynia zbudowana we wschodniej części miasta,w dawnej wsi Uniegoszcz.Pierwsza wzmianka o kościele pochodzi z 1372 roku.Obecną świątynię zbudowano na przełomie XV-XVI wieku.Najpierw była użytkowana przez protestantów.W 1655 roku przejęli ją katolicy.
W pierwszej połowie XVIII wieku kościół dostaje barokowe "ubranko". W latach 1832 i 1959-65 był remontowany i modernizowany.
Jest to kościół jednonawowy, zamknięty od wschodu prostokątnym prezbiterium, do którego od północnej strony dobudowano zakrystię. Przy północno-wschodnim narożu nawy dostawiono wieżę, kwadratową w przyziemiu, wyżej ośmioboczną, nakrytą baniastym hełmem, na którym znajduje się latarnia. Budowla nakryta jest dachem naczółkowym wykonanym w 1832 roku. Do nawy od północy dostawiona jest kaplica grobowa von Eberhardów z początku XVI w. Świątynia ma drewniany strop.
Wewnątrz, wokół nawy znajdują się klasycystyczne empory z 1832 r., wsparte na drewnianych kolumnach. Na wystrój kościoła składają się: XIX-wieczny ołtarz główny i barokowa ambona. W kaplicy znajduje się barokowy ołtarz, kamienna chrzcielnica i epitafia z ok. 1550 r. i 1751 r.
Przekraczamy granicę Śląska i Łużyc,przechodząc mostem nad Kwisą.
Idziemy na stację kolejową,pora wracać do domu.
Na stacji czekamy chwilkę na nasz pociąg,którym odjeżdżamy do Jeleniej Góry.
Doszliśmy do Lubania.104 km naszej Drogi za nami :)
Kolejne wciąż przed nami :)
Do zobaczenia więc na szlaku :)
Buen Camino !!!
Danusia i Radek :)
Serdecznie i cieplutko wszystkich pozdrawiamy,życząc miłej lektury :)
Nie wiem, skąd Wy macie takie znajomości, że możecie sobie tak do kościołów wchodzić. Nas kilka lat temu wyrzucił ksiądz z kościoła w Gryfowie, jak chcieliśmy sobie pooglądać. Wcześniej oprowadzał niemieckich turystów, co mu pewnie sypnęli euro pod sutannę. My już byliśmy dla niego intruzami. A do starego kościoła w Olszynie nigdy nie udało nam się wejść ;-(
OdpowiedzUsuńBardzo mnie temat kościołów boli, ponieważ zabytki powinny być udostępniane ludziom do zwiedzania, tymczasem turystów traktuje się, jak złodziei, którzy nie zwiedzają, tylko robia wywiad, a potem okradają kościoły :-(
Aby obejrzeć kościół w środku i zrobić zdjęcia trzeba trafić przed mszą,albo tuż po,bo inaczej się nie da.Wtedy mieliśmy ciutkę szczęścia i w Gryfowie i w Olszynie udało nam się wejść tuż przed mszą,ale już w Lubaniu nie :(
UsuńAnetko nie wiem czy byłaś w kościółku w Świeciu,ale jeśli nie to spróbuj-jest cudowny-myśmy dostali oczopląsów z zachwytu :)
Zdjęcia znajdziesz tu: https://picasaweb.google.com/103931017660874734665/Swiecie17032012r?authkey=Gv1sRgCPCQ6vmb15_IywE
Pozdrawiam cieplutko :)
Tak zrobilam w kościele w Grudzy. Jak tylko wyciągnęłam aparat, to napadło na nas stado starców, że złodzieje, że nie wolno fotografować, etc. Szczerze przyznam, że mamy uraz i już po kościołach nie chodzimy. Zadawalamy się obrazkami. W kościele w Świeciu nie byłam, ale zobaczyłam obrazki pod linkiem, piękny kościół!
UsuńAnetko,kościół w Świeciu udało nam się obejrzeć przez przypadek.Pan kościelny przyszedł go przewietrzyć i kiedy zapytaliśmy czy,możemy wejść do środka okazało się,że tak :)
UsuńW wielu miejscach niestety natrafiamy na niechęć kiedy pytamy,czy możemy zrobić zdjęcia,ale i są wyjątki.W Świeciu bolały nas szyje od zadzierania głowy i aż żal,że tak piękny sufit nie jest odnowiony :(
Pozdrawiam cieplutko :)
Gryfowski kościół, to faktycznie kapitalny obiekt i prawdę mówiąc nie miałem problemów z jego zwiedzeniem (a naprawdę warto, bo sgraffito na stropie jest kapitalne).
OdpowiedzUsuńCzęsto też liczę na szczęście jak Danusia w Świeciu z kościelnym, no ale spora część świątyń jest zamknięta na cztery spusty i cieszę się jak chociaż można zrobić fotki przez kratę :).
Kościół w Gryfowie jest naprawdę kapitalny i nie miałem problemów z jego zwiedzaniem. Zwłaszcza sgraffito na stropie prezentuje się rewelacyjnie.
OdpowiedzUsuńCzęsto trzeba liczyć na odrobinę szczęścia jak Danusia w Świeciu z kościelnym, a czasem trzeba po prostu trochę podyskutować z proboszczem lub wikarym ... miałem tak w Lubiążu u św. Walentego, skąd też próbowano mnie wyprosić, bo zakaz.