piątek, 2 maja 2014

Dzień trzeci,a drugi w Czechach :)-czyli o szkle,kryształach,Rosjanach,likierze,gorących źródłach i Kamziku :)-Karlovy Vary :)

02.05.2014 r. - piątek

"Całodzienna wycieczka do uzdrowiska Karlovy Vary

Najpierw zwiedzimy położoną w zachodniej części miasta słynną hutę szkła Moser. Została założona w połowie XIX wieku, a jej produkty są uznawane za jedne z najlepszych na świecie. Z bliska zobaczymy jak mistrzowie szklarscy przemieniają wrzącą masę szklaną w wyjątkowe produkty, a w muzeum obejrzymy zarówno współczesne kolekcje jak i eksponaty historyczne.Po zwiedzaniu huty jedziemy do Karlovych Var.W tym, położonym w głębokiej dolinie rzeki Teplá najbardziej znanym czeskim uzdrowisku oglądamy piękną XIX wieczną zabudowę (Sanatoria Lázně I, Lázně V, Grand Hotel Pupp), imponujące kolumnady kryjące źródła z leczniczą wodą (Sadová, Mlýnská, Tržnί kolonáda) oraz Muzeum Jana Bechera (umieszczona w zabytkowych piwnicach ekspozycja przedstawia historię i produkcję znanej na całym świecie becherovki – wytwórnia znajduje się obok budynku muzeum), po zwiedzaniu degustacja likieru. Koleją linowo-szynową wjeżdżamy na Wzgórze Przyjaźni, ze znajdującej się tam wieży widokowej podziwiamy panoramę miasta i okolic."




Po nocy w nowym miejscu i wczorajszym dniu pełnym wrażeń,trzeba się rano dość sprawnie zorganizować.Wstajemy więc odpowiednio wcześnie,kawa,wspólne śniadanie i wsiadamy do busika,by zacząć dzisiejsze zwiedzanie.Przed nami Karlovy Vary.
O 9:00 jesteśmy umówieni w hucie szkła "Moser".
W ówczesnym Karlsbadzie,a dzisiejszych Karlovych Varach,w 1857 roku Ludwig Moser zakłada pracownię zdobniczą i sklep ze szkłem.Na początku w szklane wyroby zaopatrywał się w innych hutach szkła,zdobił je jednak już w swoim warsztacie i sprzedawał.Dość szybko zdobył rozgłos i uznanie,zdobywając medale na światowych wystawach w Wiedniu i Paryżu.W 1892 roku,w Dworach koło Karlovych Var,rozpoczyna budowę swojej huty.W 1893 roku,pod nazwą "Ludwig Moser & Söhne",huta rozpoczyna produkcję,specjalizując się w produkcji kryształu bezołowiowego(kryształ czeski). W 1909 roku,rozpoczyna się produkcja najbardziej charakterystycznych wyrobów tej marki-kolorowego,rzeźbionego szkła,zdobionego złotym dekorem.Od 1922 roku,huta jest największym producentem luksusowego szkła w Czechach.Ludwig Moser,dzięki swym wyjątkowym zdolnościom w zdobieniu i produkcji szkła,zyskał miano najlepszego producenta kryształów w całych Austro-Węgrzech.Miał tytuł oficjalnego dostawcy na dwór Franciszka Józefa I,zaopatrywał w w szkło angielskiego króla Edwarda VII i szacha Perskiego.






















Najpierw  wchodzimy do sklepu,gdzie w oszklonych gablotach,znajdują się przepiękne bibeloty szklane,zastawy obiadowe,wazony...Oglądamy wszystko,przechadzając się pomiędzy przepięknym szkłem.Kiedy jest prawie 9-ta,Wiktor nas wszystkich woła i przechodzimy do Muzeum.










Są tu zgromadzone kopie egzemplarzy,wyprodukowanych specjalnie,jako dar dla sławnych osób.Jest wśród nich szklany krzyż,zrobiony specjalnie dla naszego Papieża :)
Czekając na naszą przewodniczkę,przechadzamy się pomiędzy szklanymi gablotami,oglądając i podziwiając szklane piękno :)


































Po dłuższej chwili,przychodzi do nas nasza Pani oprowadzająca.Zaprasza nas najpierw do sali z krzesełkami i włącza nam film(w czeskiej wersji językowej) o historii i pracy w hucie.Oglądamy jak powstają przepiękne kryształy-od podstaw,np.od obrazu do przepięknego wazonu......itp....
Po obejrzeniu filmu,idziemy przez podwórze,gdzie wchodzimy do budynku,w którego holu Pani przewodnik opowiada nam historię powstania huty i po chwili wprowadza nas przez oszklone drzwi na halę,gdzie są małe piece i sporo pracowników dmuchających-dosłownie-gorącą masę,z której powstają przepiękne przedmioty.Gorąco tu niesamowicie.Po wejściu na halę,zostajemy ostrzeżeni,by nie wychodzić poza żółtą linię-to nie dziwne,bo im bliżej jesteśmy,tym jest goręcej...
Oglądamy i słuchamy,słuchamy i oglądamy.....






















Przyglądamy się jak z czerwonej,płynnej,gorącej masy powstają szklane cudeńka.
Muszę się przyznać,że nie słucham tego co mówi nasza Pani przewodnik,a Wiktor tłumaczy,oglądam i robią zdjęcia na własną rękę-no cóż chyba się już nie zmienię....
Po obejściu dookoła całej hali,znów wracamy do holu i tu kończy się nasze zwiedzanie.Żegnamy naszą Panią oprowadzającą,dziękując Jej za cierpliwość w wyrozumiałość :)
Znów wychodzimy na podwórze,gdzie robimy sobie zdjęcia ze szklanymi porami roku-"jesień i zima " i zanim wrócimy do busika,wchodzimy do muzeum po pieczątkę,folderki i sfotografowanie krzyża,stworzonego dla naszego Papieża :)
Z obrazu na wazonowy kryształ-powstawanie....
Radek i jesień :)

Zima :)





Ci co widzieli tego tulipana,to potwierdzą,że był OLBRZYMI !!!

Kopia szklanego krzyża-
-dar dla naszego Papieża:)

















Chwilkę czekamy,aż wszyscy dotrą do busika i kiedy jesteśmy w komplecie,odjeżdżamy do Karlovych Var :)












Mamy problem z zaparkowaniem i po kilku próbach,nasz Pan kierowca zatrzymuje się na przystanku autobusowym,wysiadamy,a On odjeżdża...Mamy jeszcze trochę czasu do wizyty u Bechera,więc idziemy na krótki spacer po uzdrowiskowej części miasta.Od razu otacza nas gwar i tłum ludzi,a co najdziwniejsze dla mnie,z każdej strony strony słyszę rozmowy w języku rosyjskim i to nie wszystko,bo nazwy sklepów,restauracji,hoteli itp...są po czesku i po rosyjsku.....Dla mnie to szok!!! Wszak jestem w Czechach,a nie w Rosji!!! Już wczoraj mieliśmy przedsmak rosyjskości na tych terenach,ale dziś to już prawdziwy "najazd"!!!










Według legendy,Karlove Vary założył w XIV wieku,król Czech i cesarz Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego-Karol IV.
"Pewnego razu Karol IV wybrał się do pobliskich lasów górskich i dolin na polowanie. Na tym terenie biło wtedy wiele gorących źródeł mineralnych, a lasy były bogate w zwierzynę. Podczas polowania, jeden z psów zaczął gonić dzikiego zwierza. Podczas pogoni pies wpadł do głębokiej jamy, z której biło jedno ze źródeł, a powietrze przeszyło jego bolesne wycie. Myśliwi, którzy usłyszeli wycie psa początkowo myśleli, że to dziki zwierz go poranił. Podeszli bliżej i zobaczyli, że pies jest tylko mocno wystraszony. Wyciągnęli go i przy okazji sami spróbowali gorącej wody źródlanej, która tak bardzo wystraszyła psa. O całym zajściu poinformowali cesarza Karola IV, który z całą swoją drużyną udał się w to niezwykłe miejsce, podziwiając wspaniałe dzieło natury. W obecności swoich lekarzy władca powiedział, że takie gorące źródła mogą być pomocne w leczeniu wielu poważnych chorób. Następnie władca użył gorącej wody na swoją chorą nogę i od razu poczuł ulgę i poprawę. Karol IV był zachwycony i nakazał zasiedlenie tego miejsca i wybudowanie wokół źródeł domostw. Miejsce, gdzie cesarz zażywał wód termalnych znajdowało się tam, gdzie kiedyś były Miejskie Łaźnie, a obecnie znajduje się Ratusz. Źródło to nie było zbyt silne, a woda z niego była jedynie letnia. Legenda głosi, że obok źródła do skały przymocowano tron, na którym przesiadywał cesarz. Miejsce to nazywane było, przez długi czas "Tronem Cesarza Karola". Na cześć swojego odkrywcy miasto zostało nazwane Karlovymi Varami."-tyle legenda.
"Osada o nazwie Vary (Ukrop) została założona około 1350 roku.Obecną nazwę miejscowość zawdzięcza cesarzowi rzymskiemu Karolowi IV,który przebywał tu w 1370 roku i nadał jej prawa miejskie.Nazwa Karlove Vary powstała z połączenia imienia cesarza i słowiańskiego określenia gorących źródeł.Przez ponad dwieście lat,miejscowość liczyła niewiele więcej niż sto budynków.Wkrótce jednak nadszedł kres świetności miasteczka.W 1582 roku doszło do wielkiej powodzi,a podczas pożaru w 1604 roku spłonęło 99 spośród 102 istniejących budynków.Na domiar złego,w 1618 roku wybuchła wojna trzydziestoletnia,co spowodowało drastyczne zmniejszenie się liczby kuracjuszy.W połowie XVII wieku,po wojnie trzydziestoletniej,Karlove Vary stały się modne wśród arystokracji i zaczęły się rozbudowywać.Wśród odwiedzających miasto,najliczniejszą grupę stanowiła szlachta saska,polska i rosyjska.Ostateczny wygląd Karlove Vary uzyskały u schyłku XIX wieku.W XIX stuleciu miasto zaczęło rozwijać się poza wąską doliną rzeki Teplá i wraz z zabudową wkroczyło na zbocza Rudaw.Większość obecnej zabudowy pochodzi właśnie z tego okresu.Liczba mieszkańców i odwiedzających uzdrowisko znacznie wzrosła,kiedy w latach 1870-1871 doprowadzono do Karlovych Var kolej.Tarasowa zabudowa(uzdrowisko leży na wzniesieniach sięgających od 370 do 644 m n.p.m)nadaje miastu charakterystyczny krajobraz.
Gotycka i renesansowa architektura została całkowicie zniszczona przez pożar w 1604 roku.Odbudowane w stylu barokowym miasto ponownie spłonęło w 1759 roku,zachował się jedynie kościół Marii Magdaleny.Odbudowa miasta po katastrofalnym pożarze z 1759 roku., który zniszczył większość drewnianych budynków,była zapowiedzią wielkich przemian,które miały nastąpić sto lat później.W ciągu XIX stulecia bardzo szybko rosła liczba odwiedzających Karlove Vary.Pociągnęło to za sobą olbrzymi boom budowlany,który całkowicie zmienił oblicze miasta.Większość XVIII-wiecznych budynków została zburzona,a na ich miejscu powstały setki nowych kamienic i willi,liczne gmachy publiczne,domy zdrojowe i kolonady,tworzące unikatowy na skalę światową zespół architektoniczny.Wielki wpływ na wygląd miasta miała spółka Ferdynanda Fellnera i Hermana Helmera,według projektów której powstało 20 ważnych obiektów,takich jak np.: nowy Grandhotel Pupp,Łaźnie Cesarskie czy Kolumnada Parkowa.W 1938 roku miasto jako część Kraju Sudeckiego znalazło się w granicach III Rzeszy.Koniec II wojny światowej przyniósł tragiczne wydarzenia.W wyniku trzykrotnych bombardowań przez brytyjskie lotnictwo w 1944 i 1945 roku całkowicie zniszczone zostały oba dworce kolejowe,a także znaczna część dzielnicy Rybáře.Tuż po wojnie dokonano wysiedlenia 20 000 Niemców zamieszkujących Karlove Vary (całe miasto miało 50 000). Bardzo negatywnie na mieście odbiła się także nacjonalizacja wszystkich obiektów uzdrowiskowych,sanatoriów,hoteli itd....Dziś odrestaurowane-przy zachowaniu secesyjnego stylu zachwycają swym pięknem."-informacje ze strony "Czeskie klimaty-okiem Polaka :)














My idziemy w kierunku,brzydkiego,niepasującego do reszty,ogromnego,XX wiecznego budynku.Tarasowo-parkowym wejściem wchodzimy na punkt widokowy,umieszczony na tarasie budynku.Spoglądamy w dół,a w dole,wielki,odkryty basen z ciepłą,termalną wodą i kąpiącymi się w nim ludźmi,a właściwie Rosjanami-słychać tylko rosyjski język-stąd mój wniosek.Przyglądamy się z wysoka i mimo tego,że wiem,że woda w basenie jest ciepła,to na sam widok robi mi się zimno.Wzdrygam się,wolę jednak podziwiać widoki i robić zdjęcia.















Jak widać,woda cieplejsza od powietrza...



















Opuszczamy hotelowy,taras widokowy i alejkami parkowymi schodzimy ku uzdrowiskowej promenadzie.Stragany,dorożki i tłum Rosjan,a my idziemy na spotkanie z Becherem :)










Do Muzeum Bechera przychodzimy ciut wcześniej.Korzystamy więc z tego faktu i idziemy do restauracji z mini pivovarem Karel IV usytuowanej w piwnicach dawnej fabryki Bechera.Siadamy przy stoliku i zamawiamy piwo-Karel IV  tmavý 13°.Nie mamy aż tyle czasu,by zamówić coś do jedzenia,więc cieszy nas to,że mamy okazję spróbować choć piwa.




































Po wypiciu piwa idziemy do Muzeum,gdzie chwilę czekamy,aż ktoś do nas przyjdzie.Wykorzystujemy ten czas na sesję zdjęciową.O 13:30 wita nas uśmiechnięta Pani o blond włosach.Przeprasza,że nie będzie mówić po polsku,ale zwyczajnie nie zna tego języka.Dla nas to nie problem,bo Wiktor wszystko nam tłumaczy.Wchodzimy więc sali z oszklonymi gablotami i portretami wiszącymi na ścianach.Nie wolno robić zdjęć!!!!-szkoda,bo niektóre eksponaty zgromadzone w gablotach są przepiękne i stare....Słuchamy więc,oglądamy i powoli przechodzimy do następnych pomieszczeń.W piwnicach umieszczono ekspozycję produkcji Becherovki.Tu najpierw wysłuchujemy historii powstania tegoż trunku,a później trwa sesja zdjęciowa,długa sesja zdjęciowa....
W 1805 roku,do uzdrowiska Karlovy Vary,przyjeżdża hrabia Pletennberg-Mietingen wraz z osobistym lekarzem Anglikiem Frobrigiem i zatrzymuje się w należącym do Bechera domu "Po trzema srokami",gdzie mieści się też apteka.Hrabia kuruje swoje zdrowie,a osobisty lekarz,coraz więcej czasu spędza z prowadzącym aptekę Josefem Becherem.Obaj zajmują się tworzeniem różnych mieszanek ziołowych i kiedy kuracja hrabiego dobiega końca,doktor Frobrig,zostawia Becherovi kartkę z pewną recepturą.Dwa lata udoskonalania owej receptury przez Bechera,doprowadziło do stworzenia "kropli na żołądek",które już w 1807 roku sprzedawano jako "Carlsbad English Biters",jak i również pod niemiecką nazwą "Original Karlsbader Becherbitter" i w ten sposób narodziła się Becherovka, najsłynniejszy czeski likier.
Dokładny skład mieszanki ziołowej,nie zmienia się od ponad dwustu lat i zna go tylko dwoje ludzi,którzy spotykają się raz w tygodniu,by przygotować odpowiednią mieszankę ziół,przypraw i korzeni.A później pachnącą mieszankę ziół umieszcza się w workach wykonanych z naturalnych materiałów i przechowuje przez jeden tydzień w kadziach z alkoholem,aby dokładnie nim nasiąkły.Ekstrakt rozlewa się potem do dębowych beczek,gdzie mieszany jest z cukrem i wodą.Każda z dębowych beczek jest ręcznie wykonanym oryginałem i posiada znacznik objętości.W celu zapewnienia jak najlepszego kontaktu płynu z drewnem,beczki mają typowy owalny kształt.Drewno dębowe,jest istotnym składnikiem przyczyniającym się do sukcesu Becherovki,nadaje jej charakterystyczny smak i kolor.Pachnący eliksir dojrzewa w dębowych beczkach około dwóch miesięcy.Czas ten jest zupełnie wystarczający dla osiągnięcia pełni smaku ekstraktu,bowiem Becherovka należy do grupy trunków nie wymagających długiego okresu dojrzewania.Nie jest to jednak koniec procesu produkcji.Zanim napój zostanie rozlany do butelek, trzeba ponownie wszystko wymieszać.Nie tylko matka natura,ale też fakt,że zawartość poszczególnych beczek jest odpowiednio mieszana,nadaje karlovarskiemu likierowi tak charakterystyczny smak.


















































I tak po obejrzeniu wszystkich pomieszczeń i zrobieniu mnóstwa zdjęć,idziemy schodami do sali,gdzie rozsiadamy się wygodnie przy stolikach.Każdy z nas dostaje ceramiczny kieliszek,do którego nalana zostaje "Becherovka Lemond"-delikatna cytrynowa.Gaśnie światło,a my zaczynamy degustację i oglądamy film o historii powstania likieru.Druga do spróbowania jest "Becherovka Cordial"-słodka i czuć bimbrem-to nie dla mnie,natomiast trzecia to "Becherovka Ice&Fire"-całkiem nowiutki produkt-chłodzi i za razem rozgrzewa-można ją kupić tylko w Karlovych Varach-przynajmniej na razie.Dochodzę do wniosku,że najlepsza jest jednak najzwyklejsza "Becherovka" :)
Kończy się film i kończy się degustacja,która jest naszą pierwszą dzisiejszego dnia.W dawnych czasach,mawiano,że "Becherovka" jest 13 źródłem Karlovych Var i my dziś od niego zaczęliśmy :)
Dziękujemy i żegnamy się z naszą uśmiechniętą Panią.



























Mamy teraz czas wolny.Rozchodzimy się,każdy w inną stronę.My chcemy najpierw załatwić formalności,więc zmierzamy do punktu informacji turystycznej,a na dworze leje.Jest dokładnie tak,jak napisała Majka,we wczorajszym sms-ie-popołudniu załamanie pogody,deszcz do 16-tej i zimno około 12 stopni.No cóż,na to nie mamy wpływu.
Po dopełnieniu wszelkich formalności w informacji turystycznej idziemy poszukać poczty,by wysłać kartkę do Babci,a przy okazji oglądamy kurort.Olbrzymie,pięknie odnowione budynki wywierają niesamowite wrażenie.Podziwiamy i oglądamy te piękne kamienice,a właściwie rezydencje i tak spacerowym krokiem dochodzimy do deptaka.Do naszych uszu dochodzą słowa polskiej piosenki "...ma góralka dwa warkocze...",idziemy więc w tamtym kierunku i kiedy jesteśmy już blisko estrady,zespół śpiewa już czeską piosenkę.Stoimy i słuchamy,a po chwili wędrujemy dalej,pomiędzy strganami.
Czas wolny powoli dobiega końca,wracamy więc do Bechera.

































Czekamy,aż wszyscy się zejdą i wtedy Radek odbiera telefon od Jarka,że mamy jeszcze pół godziny,bo nie wszyscy zdążyli dostać zamówione jedzenie.Przekazujemy wiadomość i idziemy na krótki spacer.Zjeść niczego nie zdążymy,zbyt krótki czas,ale wcale nas to nie martwi,wolimy jeszcze coś dodatkowo zobaczyć.I tak wałęsamy się uliczkami uzdrowiska,ciesząc się swoim towarzystwem i tym co nas otacza :)
Czas znów niepostrzeżenie nam upłynął-pora wracać.Chwila czekania,aż wszyscy przyjdą i kiedy jesteśmy w komplecie ruszamy.Przestało padać i ochłodziło się,nic to jednak dla nas,my wędrujemy ulicami Karlovych Var,podziwiając przepiękną zabudowę.






















Idziemy najpierw zobaczyć Sadovou kolonáde.Jest piękna,żeliwna,zdobiona.Została zaprojektowana przez słynnych wiedeńskich architektów Ferdinanda Fellnera i Hermanna Helmera.Oficjalne otwarcie nastąpiło 5 czerwca 1881 roku.Odrestaurowana służy kuracjuszom i turystom do dziś.Znajdują się tu dwa źródła: Hadí pramen-28,7°C i Sadový pramen-41,6°C.
"Zmuszam" wycieczkowiczów by ustawili się do zdjęcia grupowego i po sesji powoli idziemy dalej.


























Mijamy piękne,wielkie rezydencje,w których znajdują się restauracje i hotele i dochodzimy do kolejnej promenady zdrojowej.Mlýnská kolonáda,to kamienna,pseudorenesansowa promenada z kilkoma gorącymi źródłami.Została zbudowana w latach 1871-1881,według projektu czeskiego architekta Josefa Zítka.Inauguracja otwarcia nastąpiła 5 czerwca 1881 roku.Kolonáda jest ozdobiona dwunastoma,piaskowcowymi rzeźbami alegorycznymi,przedstawiającymi dwanaście miesięcy.Są to rzeźby Alfreda Schreibera i Karla Wilferta.Ta największa kolonáda kryje w sobie pięć źródeł: Mlýnský pramen-56°C, pramen Rusalka-60°C , Pramen knížete Václava-65°C , pramen Libuše-63°C i Skalní pramen-46,9°.
My przechodzimy przez całą kolumnadę,kierując się ku kolejnej.













I tak powoli dochodzimy do kolejnej kolonady.Jest nią przepiękna,drewniana,bogato rzeźbiona na styl szwajcarski-Tržní kolonada.Została zbudowana w miejsce starego ratusza,pod wieżą zamkową.To właśnie tu,według legendy,cesarz Karol IV wyleczył sobie nogi.Zaprojektowana przez słynnych wiedeńskich architektów Ferdinanda Fellnera i Hermanna Helmera,zbudowana w latach 1882-1883.Budynek miał być tymczasowym rozwiązaniem,a służy i cieszy swym pięknem do dzisiejszego dnia :)
Są tu trzy źródła:Pramen Karla IV-64 °C, Dolní zámecký pramen-55,6 °C i Tržní pramen-62 °C.
W tej kolonadzie postanawiamy napić się wody źródlanej.Dziwnie się pije gorącą,gazowaną wodę.Oczywiście jest to kwestia gustu i smaku,ale ja wolę zimną :) Po spróbowaniu wody idziemy do kolejnej kolonady,najbrzydszej,ale kryjącej w sobie "gejzer" :)








Woda ze źródła Karla IV.















Vřídelní kolonáda,to nowoczesna,szklano-żelbetowa budowla,jest trzecim budynkiem w tym miejscu.Pierwsza była zbudowana 1826 roku,druga w latach 1878-1879,była to piękna,żeliwna kolonada.Obecna pochodzi z 1975 roku.W osobnym,specjalnie zbudowanym pawilonie jest Gejzír Vřídlo,który wyrzuca wodę na wysokość 12 metrów.Ma on temperaturę 73°C.Stajemy przy nim i podziwiamy to zjawisko,robimy zdjęcia i powoli przechodzimy do kolejnego pomieszczenia,gdzie znajduje się pięć kraników,z których płynie źródlana woda o temperaturach:72, 50, 30 °C.Próbuję 30 i trza powiedzieć,że dobra,choć ciepła.Tu spotykamy Rosjan-jest ich całe mnóstwo.....










Opuszczamy nowoczesną kolonadę i kierujemy się ku naszemu kolejnemu celowi.Mijamy teatr i promenadą wzdłuż rzeki dochodzimy do neobarokowego Grandhotel Pupp,zbudowanego w latach 1896-1907 (kręcono w nim sceny turnieju pokera w filmie o przygodach Jamesa Bonda – Casino Royale). Przechadzam się po placu hotelowym,gdzie w kostkę brukową wstawiono,złote cegiełki z nazwiskami sławnych osób,które tu były.
















To była taneczna zabawa :)

















Niektóre nazwiska osób,które bywały w hotelu :)

Kiedy Wiktor już opowiedział nam historię tego miejsca,a Ci co zaglądali do środka hotelu-wrócili,idziemy ku kolejce linowo-szynowej "Diana". To nią wjedziemy na Wzgórze Przyjaźni,by móc spojrzeć na miasto z góry.
Kolej została wybudowana w latach 1911–1912 według projektu szwajcarskiego inżyniera H. H. Petera,wykonawcą robót była wiedeńska spółka budowlana Leo Arnoldi,a producentem trakcji i taboru-firma Österreichische Siemens Schuckert Werke.Jest najmłodszą,z trzech kolejką w Karlovych Varach.Kiedy powstawała,była najdłuższą kolejką linową w Austro-Węgrzech.Długość trasy wynosi 453 m.Wagony pokonują 167 m różnicy poziomów (Hotel Pupp-389 m n.p.m.,Diana-556 m n.p.m.).Czas jazdy wynosi 395 s,czyli około 6,5 minuty.Pierwsze wagony (eksploatowane do roku 1963) były w całości z drewna,z dwoma otwartymi i dwoma zamkniętymi przedziałami i całkowitą pojemnością 36 osób).Jeździły z prędkością 2 m/s.Producentem była firma Siemens AG.Po remoncie w latach 60 dodano nowe wagony marki Tatra,miały one jednak tylko nowe nadwozie osadzone na podwoziu Siemensa z 1912 roku.Były w całości metalowe,miały cztery zamknięte przedziały,a ich pojemność wynosiła 40 osób.Po wymianie silnika w 1974 roku jeździły z prędkością 1,75 m/s.Obecne wagony jeżdżą,z prędkością 2,04 m/s od czasu generalnego remontu kolei w latach 1984–1988.Mają pojemność 50 osób.Ich producentem były polskie zakłady Konstal.Kolejka jeździ,oprócz stycznia cały czas,w odstępach 15-minutowych.Jedziemy więc na górę.Już raz jechałam taką samą kolejką w Pradze :)





















I wjechaliśmy kolejką na Wzgórze Przyjaźni-Výšina přátelství,556 m n.p.m.-tu znajduje się wieża widokowa i restauracja "Diana". Kiedy na Wzgórze Przyjaźni została doprowadzona kolej linowo-szynowa,to na szczycie nie było ani wieży widokowej,ani restauracji.Wieże wybudowano w latach 1912-1914.Ma ona 40 m wysokości i na taras widokowy wiedzie 150 schodów.Obecnie na jej szczyt można wjechać windą,która jest tu zamontowana od 1998 roku.Schody były zawsze,a w tej chwili są alternatywą.My oczywiście wchodzimy i na samej górze jesteśmy jako pierwsi-nawet winda nie zdążyła jeszcze wjechać.Zimno,brrrr....ale mimo to widoki mamy piękne.Podziwiamy je i robimy zdjęcia,a po sesji zjeżdżamy na dół windą .






















Na dachu restauracji dostrzegamy dwa pawie-białego i niebieskiego.Bierzemy od Władzia kawał kiełbasy,by wypróbować sposób przekupstw-,który nam opowiedział Heniu-tych ptaków,by rozłożyły przepiękny ogon.Rzucamy więc po kawałku kiełbasy,ale one nie dają się przekupić i za nic mają nasze próby.Trzeba przyznać,że kiełbasę zjadają niesamowicie szybko,,widać im smakuje....hi,hi.hi.....
Kiedy już wszyscy zeszli z wieży widokowej,wchodzimy do restauracji,by zobaczyć co można zjeść.Jak się okazuje to niestety jest drogo i praktycznie nie ma za bardzo co zjeść :( Wychodzimy więc na zewnątrz i powoli zaczynamy schodzić szlakiem do Karlovych Var.




























Zatrzymujemy się na stacyjce kolejki "Jeleni Skok". Czekamy chwilę,by zobaczyć mijankę wagoników.Oczywiście robimy też zdjęcia,a kiedy wagoniki odjeżdżają w swoich kierunkach,my powoli idziemy dalej.
























Kolejnym miejscem gdzie przystajemy jest punkt widokowy Piotra Wielkiego.Skała z krzyżem,na którą się wchodzi po kamiennych schodach,jest punktem widokowym.Karlove Vary widać stąd jak na dłoni :)
Rozdzielamy się,Radek idzie na niższy punkt widokowy,a ja na jeszcze niższy z altanką i dopiero teraz robimy zdjęcia :)










Kamzik,czyli kozica :)

Po sesji zdjęciowej schodzimy dalej,zbliżając się do miasta.Zaglądamy jednak na każdy punkt widokowy,robiąc kolejne zdjęcia i ciesząc się,że dane nam jest tu być.I tak dochodzimy do skały z "Kamzikiem"-czyli kozicą.Rzeźba kozicy została wykonana w Berlinie przez artystę Augusta Kisse w 1851 roku i postawiono ją na skale,do której poprowadzono ścieżki i schody.Kozica stała się bardzo popularnym miejscem spacerowym,przez kuracjuszy i turystów,a kupcy wykorzystali jej wizerunek,reklamujący Karlove Vary.I tak jest do dziś.Można bowiem kupić specjalne wafle,kartki,kubeczki itp. z wizerunkiem kamzika.
My oczywiście przystajemy na kolejną sesję zdjęciową i dopiero po niej schodzimy dalej.










Kiedy jesteśmy w komplecie idziemy spacerowym krokiem przez miasto,kierując się ku dworcowi autobusowemu,gdzie jest zaparkowany nasz busik.
Kończy się nasz dzień w Karlovych Varach,jutro kolejny dzień,pełen nowych miejsc :)

Żegnamy więc Karlove Vary,mając nadzieję,że jeszcze kiedyś tu zawitamy :)

Kiedy docieramy na nocleg,szykujemy wspólną kolację,podczas której Mieciu proponuje Wiktorowi by jutro w Mariańskkich Łaźniach,pójść do Cerkwi.No cóż zobaczymy :)
Do zobaczenia jutro :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Zdjęcia,których tu nie ma można obejrzeć tu:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/02052014rKarlovyVary

Danusia i Radek :)










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz