niedziela, 4 maja 2014

Loket i Škoda :)-dzień piąty z pięciu,a czwarty czeski :)

"04.05.2014 r. – niedziela

Trasa przejazdu: Úněšov – Loket – Mladá Boleslav – Szklarska Poręba - Jelenia Góra

Przyjazd do Jeleniej Góry około godz. 20.


Loket – urokliwe miasteczko położone malowniczo w zakolu rzeki Ohřy, zwiedzamy najcenniejszy jego zabytek, górujący nad miastem monumentalny średniowieczny zamek, ze szczytu wieży rozpościera się wspaniały widok na miasto i okolice


Mladá Boleslav - miasto przemysłowe, centrum przemysłu motoryzacyjnego Czech, zwiedzamy tu muzeum Škody ulokowane w dawnych budynkach fabryki Laurin & Klement produkującej samochody od 1905 roku. Ekspozycja przedstawia historię jednej z najstarszych marek samochodowych świata. Zgromadzono tu bogaty zbiór samochodów motocykli i rowerów produkowanych od powstania firmy po czasy obecne."










Ostatni dzień autokarówki,budzi mieszane odczucia-z jednej strony nowe i ciekawe miejsca a z drugiej świadomość, że powoli kończy się coś fajnego. Rano jemy śniadanie i powoli rozliczamy się z noclegów. A więc zdajemy pościel, robimy drobne porządki i znosimy bagaże do busa. Jest jeszcze trochę czasu. Korzystamy z tego i idziemy przed bramy wjazdowe zrobić zdjęcia tablic obiektu. Naszą uwagę przykuwa obozowisko przed bramą i wyjątkowo oryginalny grill zrobiony z metalowego kosza na śmieci
na kółkach. Palenisko wstawione do środka jest podłączone do akumulatora. Na takim ruszczcie można upiec całkiem spory kawał steku, z dinozaura np.






"Basen"











Budynek baru.

Budynek w którym mieszkaliśmy.

Przymroziło w nocy :)



















A ja z tym kończę!!!

















Na nas już czas, ruszamy w kierunku pierwszego obiektu dzisiejszej trasy. Hrad Loket okazuje nam się, gdy dojeżdżamy do miasta o tej samej nazwie. Zanim dojedziemy do parkingu zobaczymy efektowną panoramę grodu górującego nad położonym nad rzeką założeniem miejskim. Położenie pewnie nie jest przypadkowe. Sforsowanie wody dla ewentualnych
napastników było nie lada przeprawą. Z parkingu ruszamy w kierunku mostu. Robimy pierwsze zdjęcia. Tuz za mostem widzę coś, co dodatkowo cieszy moje oczy. Minipivovar Sv. Florian reklamuje się wyjątkowo efektownie. Już wiem, że to będzie obowiązkowy punkt zwiedzania w tym miejscu. Pytanie, czy wystarczy czasu. Ruszamy żwawo w kierunku hradu. Wiktor kupuje bilety, my załatwiamy formalności kancelaryjne i możemy zwiedzać. Jak zwykle w takich przypadkach są rozterki, chodzić z Wiktorem i słuchać o obiekcie, czy robić jak najwięcej zdjęć. Danusia zostaje przy Wiktorze ja biegam z aparatem po hradzie. W jednym z pomieszczeń wpadam na bardzo starą drewnianą rzeźbę św. Jakuba. Lecę po Danusię i robimy sobie wspólnie zdjęcia. Potem nasze drogi znów się rozchodzą. Docieram do lochów, miejsc tortur. Trzeba przyznać, że mają tu świetny pomysł na pokazanie średniowiecznych zwyczajów katowskich. Tu wszystko jest interaktywne. Na kole do łamania kości własnie ktoś jest łamany. W innym miejscu kat przypala ogniem, skryba spisuje zeznania, tu i ówdzie w koszu leży odcięta ludzka głowa. Po prostu miejsce kaźni. Na placu na zamkowym murze stoi pan Gottstein. Wg legendy człowiek prawy gdy pomyśli życzenie trzymając za brodę jegomościa ma spore szanse by się ono spełniło. Że wielu w to wierzy i korzysta z okazji świadczy fakt że owa broda lśni się dużo bardziej od reszty. Co tu dużo mówić, pomyślałem, złapałem za brodę i teraz cierpliwie czekam aż się moje życzenie spełni. Jeśli tak się nie stanie, to ja wrócę po pana Gottsteina a punkt skupu metali kolorowych zapłaci mi ekwiwalent odpowiednio do wagi pana z brodą :) Wkładam świeżą kartę pamięci do aparatu fotograficznego, trzeba zacząć oszczędzać miejsce na zdjęcia przed nami jeszcze cały dzień. Odnajduje mnie Danusia, ona teraz już zużyła kartę i pyta czy nie mam wolnej. Sytuacja robi się dramatyczna. Jakoś sobie jednak radzimy.




























O historii zamku,o tym co można w nim obejrzeć itp...można przeczytać tu:
http://www.czechy.astra28.eu/loket.html

























































































Są na miejscu :)

























































Po zwiedzeniu grodziska ruszamy do miasta, w rynku mijamy kolumnę maryjną i gdy dochodzimy do pivovaru okazuje się, że jest otwarty, hurra !!!. wchodzimy do środka i zamawiamy tmavą 11. Pijemy, rozglądamy się po lokalu i robimy zdjęcia. Zastanawiam się czy nie kupić czegoś na drogę, ale ceny butelkowanego piwa zniechęcają. To wydatek ponad 100 koron, lekko przesadzają, ale piwo dobre. Biorę na pamiątkę pocztówkę, ona wszystko wyjaśnia napisy po rosyjsku, na takich klientów tu czekają. Zaraz obok pivovaru jest punkt IT, wchodzimy do środka kupujemy vizytki i stemplujemy dzienniczki. Start bardzo udany, idziemy jeszcze na punkt widokowy i robimy zdjęcia miasta Loket z daleka.











































































Czas już powoli wracać do autokaru i ruszać dalej, troszkę więcej czasu by się przydało, ale harmonogram jest napięty, dziś już nocujemy w domach. Ruszamy w kierunku granicy z Polską, tym razem wracamy z bardziej znanego kierunku, od strony Liberca. Ostatnim punktem programu jest Mladá Boleslav i znajdujące się tu Muzeum Škody. Zanim tu dojedziemy miniemy jeszcze z bardzo bliska pivovar Krusovice. Cały tył busa proponuje głośno by się tu zatrzymać, niestety nie ma takiej opcji, nie tym razem przynajmniej. Patrzymy tęsknie na olbrzymie ilości skrzynek wypełnionych butelkami ze złocistym płynem i na beztrosko siedzących i delektujących się piwem w przy browarowych prodejnach. My jedziemy dalej.
Gdy dojeżdżamy na miejsce,samo muzeum bardzo nowoczesne robi z zewnątrz duże wrażenie. W środku dostajemy słuchawki a Wiktor mikrofon. Nie musi krzyczeć, wszyscy go słyszymy. Sama ekspozycja rozczarowuje. Z całej historii ustawiono na hali niewiele ponad 20 aut,od najstarszych do najnowszych. Do tego wszędzie stoją gabloty związane z historią fabryki Škody. Robimy trochę zdjęć i zaczynamy się nudzić.










Historia Škody została pięknie opisana tu:
http://www.serwis-skoda.cba.pl/historia-skoda.html

i tu:
http://www.serwis-skoda.cba.pl/logo-skoda.html







































































I gdy czas zwiedzania zaczyna się kończyć wpadamy na wystawę rzeźb Davida Černého -Český betlém I  Autor to postać kontrowersyjna, tworzy dzieła, które w naszym kraju by nie przeszły. W Pradze stoi np.fontanna jego autorstwa, na której dwóch dorosłych mężczyzn sika na państwo czeskie a w pałacu Lucerna niejako replika kultowej rzeźby św.Wacława na koniu jest przyczepiona kopytami do sufitu i o ile Wacław dalej siedzi dostojnie to koń ma wywieszony jęzor. Na wieżę telewizyjną i widokową jednocześnie na Żizkovie wspinają się olbrzymie niemowlaki również jego autorstwa, podobnie jak niespotykany przystanek autobusowy w Libercu, gdzie utkwiły mi w pamięci postacie much w hełmach hitlerowskich. Co do rzeźb w Muzeum Škody, to przedstawiają wersję autorką Černého  historii Czech. Mamy tutaj najważniejsze postacie i wydarzenia z historii tego kraju. Spalenie Husa na stosie i wojny husyckie, czasy cesarza Rudolfa II , Karola IV i powstanie mostu Karola w Pradze.Jest reżyser Milos Forman filmującego Marylin Monroe z kultową sceną z sukienką podwiewaną wiatrem. Nie mogło zabraknąć znanego i lubianego w Polsce Szwejka. Jest Tomáš Garrigue Masaryk i Karel Čapek, Jan Amos Komenský, kontrowersyjny i wyklęty ostatnio za przeszłość Ferdynand Porsche i jego wersja VW Garbusa.Jest również rabbi Low tworzący w Pradze Golema. Historia praskiego golema jest jedną ze znanych na świecie legend naszej części Europy. Opowiada o stworze z gliny, ożywionym przez rabina Jehudę Loewa ben Becalela za pomocą kabalistycznego zaklęcia pod koniec XVI w. w Pradze za rządów cesarza Rudolfa II.
Golem pomagał Żydom przy codziennych zajęciach, a także chronił przed oskarżeniami i atakami. Niestety, pewnego dnia rabin stracił kontrolę nad swym dziełem. Golem wpadł w szał, zaczął atakować ludzi i niszczyć wszystko dookoła. Loew unicestwił go, usuwając z glinianego ciała magiczne zaklęcie. Od tego czasu szczątki stwora leżą ponoć na strychu synagogi Staronowej w Pradze. Rabina Loewa pochowano zaś na pobliskim żydowskim cmentarzu. Według jednej z bardziej współczesnych legend to właśnie tajemnicze gliniane monstrum podczas II wojny światowej przepędziło z synagogi Staronovej plądrujących ją hitlerowskich żołnierzy.


















































To wszystko w malutkich miniaturkach w brązie w formie jak to się u nas nazywa szopki. Zachwyca i gdy widzę, że nasza grupa idzie do innej sali oglądać film, nie potrafię się oderwać. Robię zdjęcia bez opamiętania. Nie powstrzymuje mnie nawet komunikat o końcu czasu zwiedzania i konieczności opuszczenia muzeum. Dopiero, gdy staje za mną ochroniarz wracam do naszej grupy. Jednak zanim opuścimy budynek ja jeszcze na chwilę chociaż wracam tu znów by zrobić jeszcze kilka ostatnich zdjęć. Tak oto wizyta w tutejszym muzeum dostarczyła mi niespodziewanych emocji. Czas wracać do domu, niedługo po wyruszeniu mijamy bokiem Liberec, zatrzymujemy się jeszcze w Tanvaldzie na małe zakupy i niedługo potem przekraczamy granicę.










Tak oto kończy się "czeska majówka" :)
Było cudnie i niecodziennie :)
Zdjęć zrobiliśmy niesamowitą ilość.Tych,których tu nie ma,są do obejrzenia tu:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/04052014rZamekLoketSkoda?authkey=Gv1sRgCNnooMbUpKmVgQE

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz