sobota, 3 maja 2014

Dzień czwarty z pięciu,a trzeci czeski :) - czyli o zakonnikach,błotach,Niemcach i śpiewającej fontannie :) - Mariánské Lázně :)

03.05.2014r. - sobota

"Trasa przejazdu: Úněšov – Teplá - rezerwat przyrody SOOS – Mariánské Lázně – Úněšov


Teplá – zwiedzamy tu cenny zabytek, romańsko-gotycki kościół Zwiastowania NMP i barokowy klasztor Norbertanów, dzieło znanego architekta Krzysztofa Dientzenhofera z niezwykle wartościową biblioteką zawierającą jeden z największych w Czechach zbiór starodruków.
Rezerwat przyrody SOOS – jeden z najcenniejszych pod względem przyrodniczym terenów w Czechach obejmujący rozległe bagna i torfowiska z około 200 źródłami mineralnymi i licznymi wulkanami błotnymi – ujściami syczącego dwutlenku węgla (mofety). Przez najciekawsze miejsca prowadzi ścieżka dydaktyczna długości około 2 km.
Mariánské Lázně – urokliwe uzdrowisko słynące z leczniczego klimatu, doskonałych źródeł naturalnych i malowniczej zabudowy z prawdziwą architektoniczną perełką – przepiękną kolumnadą z 1889 roku."

Dwa dni już za nami,były pełne wrażeń i piękna.Dziś kolejny i również pełen cudowności.Wyjazd o 9:00-więc spokojnie śniadaniujemy i rozkoszujemy się kawą,a po jej wypiciu w drogę!!! Zimno,brrr....ale nie pada i to jest plus :)
Przed nami Teplá,a właściwie klasztor Norbertanów,Czesi ten zakon nazywają-Premonstratensów.Skąd dwie tak różne nazwy???
Otóż założycielem zakonu był św. Norbert z Xanten w miejscowości Prémontré koło Laonu we Francji.Zakon oparty jest na regule św. Augustyna z Hippony i został założony w 1120 roku.W Polsce przyjęła się nazwa Norbertani,a w Czechach-Premonstratensi.
Trochę historii klasztoru,ze strony "Czeskie klimaty okiem Polaka"
"W 1193 roku,możny szlachcic Hroznata założył klasztor w Tepli i sprowadził do niego kilku zakonników Norbertanów z praskiego klasztoru na Strahovie.Załozenie klasztoru związane jest z okresem wypraw krzyżowych, w których brał udział Hroznata. W marcu 1188 r. Hroznata wspólnie z królem Jindřichem VI wzięli udział w Trzeciej Wyprawie Krzyżowej. Błogosławiony Hroznata dał obietnicę udziału w wyprawach krzyżowych mających na celu wyzwolenie Grobu Pańskiego z rąk muzułmanów. Wyprawa ta została w okolicach Rzymu rozwiązana, ale obietnica pozostała nadal ważna. Dlatego też, w uzgodnieniu z papieżem, w zamian za zwolnienie z obietnicy Hroznata ufundował Klasztor w Tepli. Budowę kompleksu klasztornego rozpoczęto od kościoła, do budowy którego kilka koszy kamieni, jako pierwszy przyniósł sam Hroznata. Legenda mówi, że Hroznata dwa razy do roku stawiał przed Klasztorem misę pełną pieniędzy. Misa stała tam całą noc i każdy z poddanych mógł z niej wziąć tyle pieniędzy ile, jego zdaniem Klasztor był mu winien. Resztę Hroznata rankiem rozdawał ubogim. Misa Hroznaty zachowała się do naszych czasów. Pochodzi ona z XII w. i została wyprodukowana prawdopodobnie w Wenecji, jest wykonana z miedzi, wcześniej pozłacana ze śladami bogatego, emaliowanego zdobienia, o średnicy 24,7 cm. Obecnie znajduje się w Historyczno-Przemysłowym Muzeum w Pradze. Na przełomie wieków, po śmierci żony i syna Hroznata wstąpił do Tepelskiego Klasztoru i stał się zakonnikiem. Święcenia otrzymał on z rąk samego papieża Innocentego III. Jako założyciel Klasztoru nadal sprawował nad nim kontrolę administracyjną. W czasie jednego z objazdów granicy Hroznata został pojmany przez rycerzy-rabusiów, którzy zażądali okupu. Hroznata nie pozwolił opatowi na jego wypłacenie, w związku z czym został osadzony w więzieniu w Starém Kinsperku (dziś Hroznatov), gdzie zmarł 14 lipca 1217 r. Hroznata został pochowany w kryptach kościoła w Tepli. 16 września 1897 r. Hroznata został beatyfikowany, a jego proces kanonizacyjny trwa od 2004 r. Oficjalnie święto Błogosławionego Hroznaty obchodzone jest 14 lipca. Konsekracja klasztornego kościoła miała miejsce w 1232 r. Dokonał jej praski biskup w obecności czeskiego króla Václava I. Czas rozkwitu Klasztoru został gwałtownie przerwany w 1380 r., kiedy to zaraza morowa praktycznie wyludniła całą okolicę. W czasie wojen husyckich, dzięki sprytnej i mądrej polityce opata Zikmunda Hausmanna Klasztor uchronił się przed plądrowaniem, a nawet rozkwitał. Ciężkie czasy dla Klasztoru nastały wraz z reformacją. Znaczne szkody poczyniła również wojna trzydziestoletnia. W latach 1641-1648 Klasztor był kilkukrotnie plądrowany przez Szwedów. W 1659 roku spłonął budynek konwentu oraz prałatura. Ich obecny wygląd jest efektem barokowej odbudowy dokonanej przez opata Raimunda II Wilferta. W czasach kontrreformacji, po bitwie na Białej Górze (cz. Bíla Hora), Premonstratensi ponownie zaczęli szerzyć wiarę katolicką w zachodnio-czeskich parafiach należących do Klasztoru. W okresie wojen pruskich w XVIII w. miały miejsce kolejne szkody. Jednakże dzięki gospodarnej polityce opata Hieronyma Ambrosa Klasztor jakoś prosperował. Klasztor stał się centrum nauki i sztuki, rozrosła się kolekcja ksiąg, powstała kolekcja minerałów oraz gabinet fizyki. W latach 1801-1812 opat Kryštof Pfrogner, były profesor historii Kościoła i rektor Uniwersytetu w Pradze, uczynił z Klasztoru miejsce rozwoju różnych dziedzin nauki. Opat ten zbudował pierwsze uzdrowisko u źródeł w Mariańskich Łaźniach. Jednakże za prawdziwego założyciela Mariańskich Łaźni uznaje się jego następcę, opata Karla Reitenbergera, który w znacznej mierze finansował rozwój nowego uzdrowiska. W czasach opata Clementsa miały miejsce liczne remonty i rozbudowy. W 1888 r. powstały: apteka, stajnie, młyn i browar, a w Klasztorze zaczął działać urząd pocztowy i telegraficzny. Opat Gilbert Helmer, na początku XX w., zbudował neobarokowe skrzydło z biblioteką oraz muzeum. Budowa linii kolejowej między Karlowymi Warami a Mariańskimi Łaźniami połączyła Klasztor ze światem. Zaraz po II wojnie światowej, w kwietniu 1946 r. wszyscy niemieccy mieszkańcy zostali wysiedleni do Niemiec, a mnisi trafili w okolice Bawarii, gdzie nadal prowadzili posługę. Do Klasztoru w Tepli skierowano administratora ze Strahova. W 1950 r. Klasztor został zamknięty i urządzono w nim, na kolejne 28 lat koszary Armii Czechosłowackiej. Dla ruchu turystycznego pozostawiono jedynie bibliotekę i kościół, jednak tylko do 1959 r. Po opuszczeni Klasztoru przez armię jego stan stopniowo pogarszał się. W 1990 r. mocno zniszczony Klasztor został przekazany ponownie kanonii Norbertanów. W okresie komunizmu reżim prowadził otwartą walkę przeciwko wierze i praktykom religijnym. Obecnie w Klasztorze jest 14 zakonników,jednak na stałe mieszka w nim 4 mnichów,a 10 jest rozrzuconych po parafiach,nad którymi Klasztor sprawuje pieczę. Cały Klasztor jest teraz wielkim placem budowy, ponieważ większość budynków wymaga pilnego remontu. Oprócz posługi religijnej kanonia prowadzi hotel, organizuje liczne wystawy i koncerty oraz przez cały rok udostępnia Klasztor turystom."












Na miejscu jesteśmy ciut wcześniej,dlatego też po zakupie biletów,chwilę czekamy na naszego przewodnika.Oczywiście w całym klasztorze jest zakaz fotografowania !!!!
Szkoda!!!
Kiedy mija godzina 10:00,podchodzi do nas młodziutka Pani,która będzie naszą przewodniczką.Idziemy za Nią na zewnątrz,a po przejściu kilkudziesięciu metrów,Pani otwiera przed nami drzwi klasztorne i zaprasza nas do środka.Najpierw wchodzimy do długiego korytarza,wypełnionego oszklonymi gablotami,mnóstwem obrazów i portretów na ścianach.Manekiny ubrane są w szaty zakonne,które przypominają biały strój papieski.Tu przedstawiona jest historia zakonu i klasztoru.Oglądamy to wszystko i słuchamy opowieści,którą Wiktor nam tłumaczy.Po obejrzeniu wszystkiego,przechodzimy do kolejnego pomieszczenia,mijając,stojącą w rogu,starą,zniszczoną rzeźbę pielgrzyma.Zastanawiamy się z Radkiem,czy to nie jest przypadkiem św.Jakub.Wracamy więc by ją na spokojnie obejrzeć i stwierdzamy-co później potwierdza Pani oprowadzająca-,że jest to św.Roch.Ogromna sala to dawny refektarz.Tu mamy okazję zobaczyć naczynia liturgiczne,porcelanę,stare księgi,szaty liturgiczne opatów,są też rozebrane na części organy i całe mnóstwo innych rzeczy,przydatnych w życiu codziennym zakonników.Piękne to wszystko i znów żal,że nie można zrobić zdjęcia.Kilka razy się przymierzałam,by po kryjomu zrobić,choć jedno zdjęcie,ale cały czas koło nas chodzą Czesi,którzy dołączyli do naszej grupy....
Przechodzimy przez korytarz i schodami idziemy na piętro.Długi korytarz,to galeria starych obrazów i drewnianych rzeźb.Oczopląsów można dostać od tych cudności i znów żal,że nie można zrobić zdjęć(jedno zrobiłam,po kryjomu). Oglądając wszystko po kolei,powoli wędrujemy dalej.Przed nami kościół Zwiastowania NMP.Kiedy drzwi przed nami stają otworem,naszym oczom ukazuje się wnętrze pełne rzeźb,obrazów,złoceń,przepięknych ławek,ołtarzy i któż to wie czego jeszcze.Tu dopiero można dostać zawrotu głowy,od piękności.Przechadzając się po świątyni,mój zachwyt nie ma końca i jak tu nie żałować,że nie wolno robić zdjęć??? Część główna kościoła,oddzielona jest od reszty kościoła.Stoją tu piękne,stare stalle,to część tylko dla zakonników.
Mimo,że jest tu tak dużo wszystkiego,wnętrze nie sprawia wrażenia zagracenia.Wszystko pasuje idealnie :)
Pełni zachwytu,opuszczamy świątynię i przechodzimy przez kolejne pomieszczenie,kierując się do "skarbu" klasztoru-biblioteki :)
Biblioteka klasztorna jest drugą co do wielkości tego typu bibliotek w Republice Czeskiej.Posiada ponad 100 tys. woluminów i stanowi bogatą skarbnicę wiedzy dla naukowców.Pośród nich znajduje się 1149 rękopisów,w tym 45 o średniowiecznym rodowodzie.Są dwie bardzo ważne księgi zwane germanikami: Poenitentionale ze staroniemiecką modlitwą napisaną około 830 roku oraz tzw. Codex Teplensis,pierwszy przekład Nowego Testamentu na język niemiecki powstały przed 1400 rokiem.Kolejnymi,ciekawymi pozycjami są: "Żywoty brata Hroznaty" (Život bratra Hroznaty) z 1259 roku,legendy o założeniu Tepli z 1453 roku,modlitewnik króla Ladislava Pohrobka z 1453 roku,oraz zbiór siedmiu kodeksów liturgicznych opata Zikmunda z lat 1460 i 1491.Znaleźć tu można 540 inkunabułów oraz 750 innych zabytkowych ksiąg. Dbając o swoje zbiory,opat klasztoru opublikował naukowy spis najstarszego księgozbioru.Pośród najstarszych ksiąg znajduje się tu około 30 tys. pozycji wydrukowanych przed 1800 roku.Przepiękna sala z regałami i freskami namalowanymi na stropie wywiera na nas niesamowite wrażenie.Oglądamy,słuchając tego co tłumaczy z języka czeskiego,nam Wiktor.
W latach 50 ubiegłego wieku,kiedy stacjonowała tu Armia Czechosłowacka,cała biblioteka była zamknięta,bez prawa dostępu,a najcenniejsze księgi były schowane i dzięki temu dziś możemy podziwiać te zbiory.
Pełni zachwytu opuszczamy mury klasztorne,dziękując Pani przewodnik i żegnając się z Nią.


















Wnętrze kościoła.

Biblioteka klasztorna :)





"Legenda o błogosławionym Hroznacie.
Hroznata pochodził ze znanego,czeskiego rodu, który posiadał w zachodnich Czechach bogate posiadłości.Narodził się jako martwy.Jego zdesperowana matka ze łzami w oczach błagała niebiosa o wskrzeszenie dziecka,aż jej prośba została wysłuchana.W czasach młodości Hroznata jeszcze dwukrotnie w cudowny sposób uniknął śmierci.W dowód wdzięczności Hroznata poświęcił Bogu swoje życie oraz założył klasztor w Tepli. Pewnego razu Hroznata dostał od opata polecenie przewiezienia towarów z Tepli do Hroznětína. Wybrał zatem spośród mnichów towarzysza i udał się w drogę.Po drodze jednak zostali schwytani przez rycerza rozbójnika,który był zażartym wrogiem klasztoru.
Rycerz osadził więźniów w swoim zamku w Kinsberg koło Chebu (dzisiejszy Starý Hrozňatov) i zażądał od klasztoru wysokiego okupu.Mnisi zebrali odpowiednią kwotę,ale Hroznata nie pozwolił opatowi na przekazanie okupu.Rycerz postanowił srogo ukarać Hroznatę i poddał go okrutnym torturom.Hroznata zmarł 14 lipca 1217 roku.Jego towarzysz z celi zaczął gorączkowo myśleć o ucieczce.Pewnej nocy jego cela wypełniła się jasnym blaskiem i przed więźniem ukazał się Hroznata odziany w biały strój.Wskazał ręką,a z więźnia spadły kajdany,żelazne wrota się otworzyły i mnich mógł bez przeszkód wrócić do klasztoru.Ciało Hroznaty zostało przewiezione do Tepli i pogrzebane w kościele klasztornym.Rycerz-łupieżca od tamtego czasu nie mógł zaznać spokoju i całkowicie opuściła go radość życia.W końcu zniknął bez śladu i nikt już o nim nie słyszał.

Legendę i cześć Hroznaty wzmocniła jego beatyfikacja,która odbyła się w dniu 16 września 1897 roku. Święto czczące Hroznatę obchodzone jest w dniu 14 lipca.We wrześniu 2004 roku,rozpoczął się proces kanonizacyjny błogosławionego Hroznaty.Do dziś jest on czczony jako patron więźniów politycznych."-informacje ze strony "Czeskie klimaty okiem Polaka" :)

Na zewnątrz zimno,mimo to robimy jeszcze kilka zdjęć.Klasztor powoli podnosi się ku swojej dawnej świetności.Trwają tu prace remontowe,pełno rusztowań,więc za jakiś czas to miejsce będzie piękne.
Rozmawiam z Radkiem o zakazie robienia zdjęć-i On się ze mną zgadza-bo przecież gdyby pobierali opłatę za pozwolenie robienia zdjęć,mieliby dodatkowe fundusze.Rozumiem,że biblioteka,to skarb,więc tam tylko zabronić i sprawa byłaby rozwiązana.To oczywiście tylko moje takie gdybanie...Jeszcze zaglądamy do sklepiku z pamiątkami i powoli kierujemy się do busika,by pojechać dalej.










Przed nami kolejne piękne miejsce-rezerwat SOOS.
Kiedy jesteśmy na miejscu,ubieram na siebie dodatkowo kurtkę.Lepiej mieć coś na sobie,niż marznąć.Wiktor kupił bilety,więc wchodzimy na teren rezerwatu.Drewniane podesty wytyczają nam drogę.
Najpierw docieramy do źródła z mineralną,gazowaną,o lekkim posmaku żelaza wodą.Jest to Císařský pramen-woda zawiera w sobie siarczki żelaza,węglanu sodu,chlorki oraz arsen i beryl-oczywiście w normach nie szkodzących (6,5 g soli mineralnych w litrze).W zależności od pory roku,temperatura wody waha się między 14 a 18 °C i jest to najcieplejsze źródło w rezerwacie.
Sesja zdjęciowa i łyk,a właściwie kieliszek wody obowiązkowo.
Niesamowicie malowniczo prezentuje się strumyk płynący w rudym podłożu,na tle soczyście zielonej trawy.
Po degustacji i sesji zdjęciowej idziemy podestami dalej.










Rezerwat SOOS został utworzony w 1964 roku,na dnie wyschniętego,słonego jeziora.Nazwa jego pochodzi od słowa "moczary" w niemiecko-chebskim dialekcie tzw. egerlandskim.W XIX wieku wydobywano tu torf,który był używany do celów grzewczych,ale również wykorzystywano go do zabiegów sanatoryjnych.W tym samym czasie eksploatowano tu złoża dolomitu,z którego produkowano materiały budowlane-cegły i dachówki.Tarcza okrzemkowa aż do 1936 roku była wykorzystywana przez firmę Mattoni do uzysku soli mineralnych dodawanych do napojów.
.Niezwykła europejska rzadkość-tarcza okrzemkowa,utworzyła się tutaj ze względu na bezodpływowość tego terenu.Tarcza to nagromadzenie ziemi okrzemkowej pochodzącej z glonów rosnących na dnie jeziora,tutaj o grubości aż do 7 metrów.Krajobraz rezerwatu przypomina iście księżycowy.Wiele tu zerodowanych pokrytych białymi kryształami soli glauberskiej,czerwonawymi tlenkami żelaza oraz żółtymi i zielonkawymi kryształami różnych siarczanów.Ze względu na wysoką zawartość tych soli,nie rośnie na nich żadna roślinność.Natomiast w miejscach pokrytych roślinnością można napotkać wiele chronionych gatunków roślin słonolubnych oraz zwierząt.W czasie wielu liczeń fauny stwierdzono tutaj ponad 73 gatunki chrząszczy naziemnych, 296 gatunków motyli oraz 146 gatunków ptaków.Tego typu krajobraz jest niezwykle wyjątkowy i jedyny na terenie Europy Środkowej.






















Podesty wiodą nas pomiędzy mokradłami,z pokracznymi drzewami,by po po chwili wywieść nas na suche,spękane jezioro,tylko gdzieniegdzie brązową ziemię przecinają nitki,nie wsiąkniętej wody.Znów praktycznie jesteśmy na końcu,bo jak tu nie robić zdjęć???,kiedy co jakiś czas krajobraz zmienia się.Zaschnięte błoto z kryształkami,tworzą niesamowite,malownicze wzory.Przystajemy co chwilę,robimy zdjęcia i powolutku,rozglądając się dookoła idziemy dalej.Co krok praktycznie dostrzegamy coś innego.W niewielkich dziurach widać "gotującą" się wodę lub błoto.Wczoraj był gorący gejzer,a dziś bulgoczące błoto.
Mofety,są to chłodne wyziewy wulkaniczne,bez pary,wydobywające się ze szczelin w ziemi.Charakteryzuje je bulgot wody,z pęcherzykami dwutlenku węgla. Mofety położone są na obszarze tektonicznie zaangażowanym z nasunięciami i licznymi uskokami. Dzięki takiej budowie geologicznej na powierzchnię ziemi wydobywa się gaz pochodzący z odgazowania bardzo głębokich stref skorupy ziemskiej.
I my właśnie dziś mamy okazję podziwiać to zjawisko.Wyobrażam sobie,że gdyby przez kilka dni tu padało,to pewnie to "gotujące" się błoto byłoby jeszcze bardziej malownicze.Jestem zachwycona błotem :) Tu dopiero mnóstwo czasu poświęcamy na zdjęcia i oglądanie i znów zostajemy na samym końcu,ale towarzyszy nam dzielnie Wiktor :)



































































I tak niesamowicie powolnym krokiem schodzimy z pomostów na drogę pomiędzy stawami,a torami kolejki wąskotorowej.Po przejściu kilkunastu kroków,skręcamy w prawo,znów wchodząc na kolejny podest,na końcu którego znajduje się drewniany krąg z bulgoczącą wodą,o lekko siarkowym zapachu-jest to Pramen Věra.Nie próbuję wody,bo zapach skutecznie mnie odstrasza.Poza podestem są mokradła,pokryte zrudziałymi trawami.I znów sesja zdjęciowa,nawet na kolanach,bo w bagnie są roślinki....


































Po nasyceniu się pięknem bulgoczącego błota i wody,powoli idziemy dalej.Droga doprowadza nas najpierw do rampy kolejowej,a tuż za nią do zabudowań,w których mieści się kasa i muzeum przyrodnicze.Wchodzimy do środka,a tam wypchane ptaki i zwierzęta,spoglądają na nas szklanymi oczami.Wszystko poustawiane tematycznie w oszklonych gablotach.Przechadzamy się,oglądając wszystko i robiąc zdjęcia.Jest tu co podziwiać.W jednym miejscu ustawiam Jarka,a później Radka w taki sposób,by wyglądało tak,jakby pterodaktyl trzymał Ich w szponach :)

















































Po obejrzeniu wszystkiego i zrobieniu całego mnóstwa zdjęć,wracamy do busa.Większość grupy jest już w środku i kiedy jesteśmy w komplecie jedziemy dalej.
Przed nami Mariánské Lázně.Zanim tam dojedziemy,zatrzymujemy się jeszcze na małe zakupy,na dzisiejszą kolację i jutrzejsze śniadanie.
"Mariánské Lázně-to jedno z najpiękniejszych uzdrowisk Europy,słynące z krystalicznego,górskiego powietrza i wspaniałych krajobrazów.Otoczone z trzech stron lesistymi wzgórzami,leżą na wysokości 630 m n.p.m. Balneologicznym bogactwem jest ponad 130 zimnych źródeł mineralnych tryskających w najbliższej okolicy,z których 40 wykorzystuje się do celów leczniczych.Są tu też złoża dwutlenku węgla i borowin.Uzdrowisko specjalizuje się w leczeniu chorób kobiecych,kręgosłupa,dróg moczowych i nerek.Oprócz typowych zabiegów leczniczych można skorzystać z bogatej oferty fitness i wellness.Z trzech wielkich czeskich uzdrowisk,Mariánské Lázně są najmłodsze,ale za to drugie co do wielkości.Rocznie przyjeżdża tu 40 tysięcy gości.Do kuracji pitnych używa się 6 głównych źródeł: Křížový (Krzyżowy),Rudolfův (Rudolfa),Karolinin (Karoliny),Lesní (Leśny) i Ambrožův (Ambrożego).Jeszcze na początku XVIII wieku rósł tu las.Pierwsze sanatorium wzniesiono w 1786 roku,a już sto lat później był to jeden z najsłynniejszych europejskich kurortów.Szybki rozwój w XIX w. przyciągnął wielu znakomitych gości.Osiem razy Mariánské Lázně odwiedził  angielski król Edward VII, wielokrotnie bywali Goethe, Wagner, Strauss, Kafka, Freud, Edison, a Mark Twain nazwał je najmilszym i najnowocześniejszym miastem na kontynencie.Fryderyk Chopin odwiedził kurort w 1836 r. Hotel Pod Białym Łabędziem, w którym się wówczas zatrzymał, dziś nazywa się Pension Chopin (Hlavni Namesti 47). W Mariańskich Łaźniach aż tłoczno od efektownych XIX-wiecznych zabytków."-informacje ze strony Czeskie klimaty okiem Polaka

Po opuszczeniu busika,Wiktor zarządza godzinną przerwę na obiad.Ruszamy więc na poszukiwanie jakiejś restauracji.Im wyżej jesteśmy,tym droższe jedzenie i na dodatek nic ciekawego,ale musimy zjeść coś ciepłego,bo zimno jest niesamowicie.
Zniechęceni poszukiwaniem,wchodzimy do niewielkiej knajpki usytuowanej w kolumnadzie uzdrowiskowej.Tłoczno tu i gwarno-w większości słychać język niemiecki.Sadowimy się przy wolnym stoliku i zamawiamy piwo i nie czeskie jedzenie-pizzę.Jedną serową,a drugą z tuńczykiem.Czekając na nasze pizze,sączymy zimne piwo i umilamy sobie czas rozmową.W końcu Pani kelnerka przynosi nam nasze jedzonko.Pizze są gorące i NIESAMOWICIE CIENKIE,w życiu nie widziałam tak cienkiej pizzy,a co dopiero taką jeść!!!! Plusem było to,że była gorąca,zjadliwa i zapełniła nam brzuchy.Najedzeni,płacimy(dużo) i powoli zbieramy się do wyjścia,kiedy do środka wchodzi czworo starszych Niemców.I cóż się dzieje??? Ledwie podniosłam tyłek z krzesła,a już bez pytania i jakichkolwiek ceregieli,pcha się na nie Pani.Mówię do Niej-moment-i dopiero wtedy,Pani mnie dostrzega,odsuwa się i czeka,dając mi szansę ubrania się i wzięcia plecaka.Wychodzimy na zewnątrz i spacerkiem idziemy w kierunku umówionego miejsca spotkania.






















"Hlavní kolonáda-góruje nad miastem.138-metrowa Główna Kolumnada - potężna, odlana z żeliwa w hucie w Blansku pijalnia w neobarokowym stylu. Wpadające przez przeszklone ściany słońce oświetla ażurową, metalową konstrukcję. W czasie kiedy powstała, w latach 1888-1889, była bardzo nowoczesna. Jest to projekt dwóch wybitnych architektów: Mikscha oraz Niedzielského. W okresie II wojny światowej Kolumnadzie groziła rozbiórka na cele zbrojeniowe. Pierwsza renowacja miała miejsce w 1976 roku. Ostateczny remont został zakończony w 1986 roku. Kolumnada razem z pawilonami źródeł: Krzyżowego, Rudolfa i Karolinowego oraz Śpiewającą Fontanną tworzą obecnie główny deptak uzdrowiska. Od 1 lipca 2010 roku Kolumnada stała się Narodowym Zabytkiem Kultury Republiki Czeskiej. Tutaj odbywa się większość koncertów i artystycznych występów, bez których nie może się obyć żadne uzdrowisko. Można spacerować sącząc wodę z porcelanowego kubeczka z długim, wygiętym dziobkiem (picie przezeń chroni zęby przed szkodliwym działaniem związków mineralnych zawartych w wodzie, zwłaszcza związków żelaza). Stoiska z nimi są na każdym kroku, a wybór wzorów olbrzymi: rokokowe (różowe, pękate, ze złoceniami), płaskie, mieszczące się w kieszeni, białe, dekorowane błękitnym motywem "cebulowym" (jeden z najstarszych wzorów manufaktury miśnieńskiej), albo po prostu z napisem "Marienbad"."-informacje ze strony Czeskie klimaty okiem Polaka.










Kiedy jesteśmy na miejscu,czekamy chwilę,aż będziemy w komplecie-Wiktor ogłasza,że jest szansa wejścia do cerkwi-jeszcze jest otwarta,a w bilet wstępu to tylko 20 koron.Mieciu wczoraj przy kolacji wspominał,że cerkiew w uzdrowisku jest warta zobaczenia,bowiem kryje we wnętrzu jedyny w swoim rodzaju,przepiękny ołtarz.Nikt się nie wyłamuje,idziemy więc zobaczyć małą cerkiew.
I muszę stwierdzić,że już z zewnątrz zrobiła na mnie wrażenie.Piękny budynek :) Wchodzimy do środka,kupujemy bilety i znów zakaz robienia zdjęć!!!! Trudno!!! Dostajemy kartkę z opisem w języku polskim,siadamy,czytamy i zaczynamy podziwiać piękno wnętrza :)
"Cerkiew św.Włodzimierza została zbudowana w latach 1901-1902,przez architekta Gustava Wiedermanna z  Franciszkowych Łaźni według projektu członka Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu Mikołaja Władimira Sultanowa.
Cerkiew jest osobliwa pod względem artystycznym,nie tylko dzięki pięknej architekturze,ale również z powodu bogatego wyposażenia jej wnętrza.Znajduje się tutaj godny uwagi zbiór ikon(niektóre pochodzą z XVII wieku) oraz metalowych przedmiotów liturgicznych.Przeważnie są to dary osób,które leczyły się w Mariańskich Łaźniach.
Najwybitniejszym i jednocześnie największym w swoim rodzaju jest emaliowo-majolikowy ikonostas-tj.ceramiczna ściana oddzielająca prezbiterium od nawy.Powstał on w warsztacie "Spółki wyrabiającej porcelanowe i fajansowe towary M.S.Kuzencova" w gminie Kuzencovo byłej Twerskiej guberni.Ikonostas jest wspólnym dziełem mistrzów: malarza-projektanta Sergieja V.Krasnosckova,chemików Ivana D. i Porfirija A.Pankratovovych(pierwszy przygotowywał farby emaliowe,drugi majolikowe),rzeźbiarza Mikołaja V.Annenskiego i szlifierza Semena I.Ivanova.Ikony znajdujące się na nim zostały namalowane  na cynowych płytach przez moskiewskiego ikonografa Paskova.Ikonostas pokazano w 1900 roku w ramach światowej wystawy w Paryżu,gdzie otrzymał główną nagrodę-Grand-prix de France(Wielką Nagrodę Francji). Pułkownik Petrović Rykovskij kupił go tam i podarował tutejszej cerkwi.Stuletnie używanie ikonostasu potwierdziło to,co kiedyś obiecał wytwórca: majolikowy ikonostas jest bardziej wytrzymały,mocniejszy i łatwiej dbać o niego niż o ikonostas drewniany.Farby błyszczą dzisiaj tak samo,jak sto lat temu.
Każdą farbę wypala się w innej temperaturze.Kolorów jest jedenaście,więc każdą część trzeba było włożyć do pieca kilkakrotnie.Ikonostas jest bogato zdobiony złotem i związkami kobaltu(granatowej barwy),które są droższe od złota.Drzwi w środku otwierano w trakcie nabożeństw,za nimi znajduje się właściwy ołtarz z sanktuarium.
Z innych przedmiotów warto zwrócić uwagę na niespotykaną ikonę "Wszystkich Świętych",znajdującą się na pulpicie po prawej stronie.W dwunastu kwadratach(miesiącach)przedstawiono w porządku kalendarzowym wszystkich świętych czczonych przez cerkiew w tamtym czasie.W jej środku znajduje się Zmartwychwstanie Chrystusa,a na brzegu-kopie ikon Bogurodzicy,Maryi Panny.
Za pomocą dwóch srebrnych koron,znajdujących się na stojakach po lewej stronie koronuje się pana młodego i pannę młodą na króla i królową nowego pokolenia.
Pierwotnie cerkiew była sezonowa.Pop przyjeżdżał odprawić mszę z Weimaru w okresie od 1.V do 1.IX.Dopiero po drugiej wojnie światowej czescy repatrianci z Wołynia,których przeprowadziło się do Mariańskich Łaźni i okolicy kilkaset rodzin,stworzyli tutaj stałą,czeską prawosławną parafię.Po 1989 roku,parafia została wzmocniona o Ukraińców,Rosjan,Serbów oraz Bułgarów,którzy znaleźli tutaj nowy dom.
Nabożeństwa odprawia się obecnie w trakcie całego roku,co niedzielę o godzinie 10.Odbywają się tutaj również śluby,chrzciny,pogrzeby oraz inne ceremonie w obrządku prawosławnym."-tekst z kartki w języku polskim.












Po obejrzeniu wnętrza(zrobiłam dwa zdjęcia,wiem,że nieładnie,ale....),Wiktor mówi,że o 17-tej,fontanna zdrojowa będzie "tańczyć",odłączamy się więc od grupy w trójkę-Jarek,Radek i ja i prawie biegniemy by zdążyć zobaczyć pokaz.Na miejscu jesteśmy przed czasem.Czekamy niepewni czy to akurat ta fontanna.Jednak,kiedy widzimy tłumy gromadzące się wokół niej,to jesteśmy pewni,że to ta!!!
Tuż przed 17-tą cichnie współczesna muzyka,płynąca z głośników,a punktualnie o 17:00 zaczyna się "taniec" wody w rytm muzyki i śpiewu operowego :)
Przyglądamy się temu widokowi zachwyceni.Nie tylko my,bo cały tłum otaczający fontannę też :) Wszystko idealnie współgra ze sobą-cudowny pokaz.Już kiedyś miałam okazję widzieć taki "taniec" w Pradze,a mimo to jestem zauroczona tym widowiskiem.Kiedy zapadnie zmierzch,efekt jest jeszcze inny,bo do muzyki,dochodzą światła ;)
Cichnie koncert i fontanna wraca do swojego zwykłego rytmu.Tłum powoli się rozchodzi,a nasza grupa właśnie wchodzi na uzdrowiskowy deptak.I pytania: czy warto było biec???,czy nam się podobało???,itp....
Odpowiadamy zgodnie,że warto było,że nam się podobało,itd....










Wiktor z całą grupą zatrzymuje się przed przepiękną kolumnadą.Opowiada historię powstania uzdrowiska,a my oglądamy i podziwiamy piękno zabytkowej kolumnady :)
Spacerowym krokiem,idziemy w kierunku budynku zdrojowego.Wchodzimy do środka,gdzie jest tłoczno i gwarno.Wokół słychać rozmowy w dwóch językach-niemieckim i rosyjskim.Nasza niewielka grupka,niknie w tym tłumie.
W budynku znajdują się kraniki z wodą z czterech źródeł.Próbujemy wszystkich.Woda z każdego źródła smakuje inaczej,ale trzeba powiedzieć,że jest dobra :)
Po skosztowaniu wód zdrojowych,opuszczamy ciepłe miejsce i spacerkiem przechodzimy przez cudną,łukową kolumnadę.






















Zatrzymujemy się przy skwerze pełnym kwiecia,robimy sobie zdjęcia grupowe z fontanną i kolumnadą w tle,a po nich kierujemy się w stronę kolejnej fontanny.Przy niej część naszych wycieczkowiczów ma sobie sesje zdjęciowe i my również korzystamy i robimy sobie zdjęcia i kiedy sesje dobiegają końca,zostaje nam pokonać kilkadziesiąt schodów,by znaleźć się w kościele.Świątynia jest otwarta,więc wchodzimy do środka.Chwila modlitwy i zadumy,a później powolny spacer dookoła i zdjęcia-bez tego by się nie obeszło.










Kościół Wniebowstąpienia NMP został zbudowany w 1848 roku,w stylu neobizantyjskim.Wnętrze koliste z gwieździstym,kopułowym sufitem sprawia niesamowite wrażenie.Przechadzam się spacerowym krokiem,odnajdując ołtarz z napisami w języku polskim.Przyklękam przed Madonną na chwilę modlitwy i zadumy :)
Kiedy ruszam dalej oglądać wnętrze,dostrzegam Mietka rozmawiającego z księdzem,który wyszedł z konfesjonału i moja ciekawość dosięgła zenitu,zaraz po opuszczeniu świątyni podchodzę do Mietka i pytam o czym rozmawiał z księdzem???
Okazało się,że ksiądz,jest jednym z tych dziesięciu zakonników Norbertanów z klasztoru w Tepli.










Opuszczamy kościół i powolnym krokiem kierujemy się w stronę busika,oglądając przy okazji przepiękny,olbrzymi budynek uzdrowiskowy-"Nové Lázně".Większość wycieczkowiczów wchodzi do środka,ja natomiast rozglądam się za Radkiem,który gdzieś mi się zapodział.Podchodzę do Jarka i pytam Go czy przypadkiem nie widział,dokąd Radek poszedł???










Niestety Jarek nie wie dokąd Radek poszedł :(
Przystajemy na skraju parku,rozmową umilamy sobie czas czekania aż będziemy w komplecie.Rozglądam się dookoła poszukując wzrokiem Radka i dostrzegam piękną figurę św.Jana Nepomucena pomiędzy drzewami.Radka jednak wciąż nie ma.Zaczynam się niepokoić.
Po dość długim czasie,dostrzegam Go idącego na skróty przez park.Macham do Niego,by wskazać Mu gdzie jesteśmy.Kiedy do nas podchodzi,mówi mi,że poszedł jeszcze zrobić zdjęcia fontannie i kolumnadzie zdrojowej,bo właśnie pięknie oświetliło ją słońce :) Cały Radek :)
Robimy sobie kilka zdjęć z Nepomukiem i odjeżdżamy na nocleg.








Ileż trzeba poświęceń by zrobić ładne zdjęcie!!!



Melchiorova Huť-to miejsce wypoczynkowe,usytuowane w lesie.Są tu domki letniskowe i budynek "hotelowy" z pokojami 3-6 osobowymi.W pierwszej wersji,miało nas być sześcioro w pokoju,ale kiedy okazało się,że pokój naprzeciwko jest wolny i możemy go zająć,to podzieliliśmy się-dwa pokoje po trzy osoby.Mimo podziału,wieczorem robimy wspólną kolację,podczas której dzielimy się wrażeniami.Rozmowy trwają dość długo.....
Dziś,Panowie mają wychodne-idą do baru,zobaczyć jak on wygląda w środku.
Ze mną zostaje Mieciu.Wspólnie przygotowujemy kolację,a pracę umilamy sobie rozmowami.Kiedy wszystko jest już prawie gotowe,Mieciu idzie do Panów,a ja kończę kanapki na jutrzejszy dzień-to ma być niespodzianka.
Panowie wracają zadowoleni,więc siadamy do kolacji :)
I tak,kolejny wieczór mija nam w sympatycznej i miłej atmosferze,a jutro będzie następny dzień z wieloma cudnymi miejscami i mnóstwem wrażeń i powrotem do domu :)
Do zobaczenia więc jutro :)
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)

Zdjęć,których tu nie ma,są do obejrzenia tu:
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/03052014rRezerwatSOOSMarianskieLaznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz