sobota, 26 listopada 2016

Pożegnanie Słońca :) - Budniki :)

Najpierw drogą mejlową przyszło zaproszenie:

"Dzień dobry.
Miłośnicy Budnik zapraszają na "Pożegnanie Słońca w Budnikach".
Spotkanie odbędzie się w sobotę, 26 listopada 2016 roku. Zbiórka o godzinie 9:00 na parkingu przy DW Krucze Skały (ul Wilcza 1) w Karpaczu oraz przy D.W Przedwiośnie w Kowarach.  Później nastąpi wspólna wędrówka do Budnik i oprowadzenie po osadzie z opowiadaniem historii Budnik(Osadnik z Budnik będzie prowadził grupę z Karpacza). Rozpoczęcie spotkania w osadzie planowane jest na godzinę 11:00.
Na uczestników spotkania czeka niespodzianka i atrakcje.W Budnikach pojawi się legendarny Wołogór.
Do zobaczenia :-)
Paweł Paliga."

Później było sprawdzanie kalendarza i kiedy okazało się,że mam wolną sobotę było pytanie do Radka-pójdziemy???
Oczywiście odpowiedź była jedna-TAK!!!
Wstajemy odpowiednio wcześnie,by bez pośpiechu,na spokojnie zjeść śniadanie i wypić kawę.Pakujemy placaki i kiedy jesteśmy gotowi idziemy na dworzec autobusowy,gdzie spotykamy znajomych ze Zgorzelca.Witamy się z Nimi i kiedy podjeżdża autobus,wsiadamy do niego,kupujemy bilety,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy do Karpacza.
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo,w wyśmienitych humorach wysiadamy w Karpaczu,niedaleko Muzeum Sportu i Turystyki.Idziemy w kierunku DW Krucze Skały.Po drodze robimy sobie zdjęcia,rozmawiamy i cieszymy się,że znów możemy tu być i razem wędrować :)










\















Kiedy docieramy do miejsca spotkania,dostrzegamy zgromadzony tłum.Oj ludzi tam jest całe mnóstwo......
Podchodzimy,witamy się z panem Pawłem i ze znajomymi z Kowar,z Wrocławia,Ściegien,Karpacza,Jeleniej Góry i okolic.Po powitaniach,uściskach,całusach i radości,chwila na indywidualne sesje zdjęciowe.Pan Paweł oficjalnie wita wszystkich przybyłych,opowiada o dzisiejszej wędrówce i o miejscu do którego będziemy zmierzać.Jeszcze kilka grupowych zdjęć i powoli ruszamy na szlak.










Idziemy znaną nam trasą,rozmawiamy,robimy zdjęcia i dostrzegamy na siatkach porozwieszane kartki z tekstami: "Nie wyciągaj poszkodowanych z samochodu gdy nic mu nie zagraża,a jest w kontakcie.","Osoba znaleziona w śniegu,na dworze po zimnej nocy lub wyciągnięta z wody czyli wychłodzona ma większe szanse przeżycia.","Walcz o życie poszkodowanego nawet kiedy teoretycznie nie ma szans.","Przed przystąpieniem do resuscytacji tamuj krwotoki." itp.
Zastanawiamy się po co powieszono te kartki,ale wszystko wyjaśnia się,gdy docieramy do skrzyżowania dróg.Stoi tu samochód sanitarny,sanitariusze i sporo młodzieży w mundurach straży pożarnej,która odbywa szkolenie i dokształcenie z udzielania pierwszej pomocy i nie tylko.Chwilkę stoimy,przyglądamy się i odpoczywamy.










Po odsapnięciu,ruszamy dalej.Ciutkę przyspieszamy,przez co zostaje z nami garstka znajomych.Idziemy więc niewielką grupką.Co jakiś czas przystajemy na zdjęcia,łyk gorącej herbaty i chwilę rozmowy i tak odchodzimy od całej grupy.














































Powoli,niespiesznie docieramy do Ponurej Kaskady na Potoku Malina.Tu mamy dość długą sesję zdjęciową,więc sporo czasu tu spędzamy,ale i miejsce jest cudne i za każdym razem przedstawia się inaczej.Po zdjęciach przechodzimy na drugą stronę potoku i wąską ścieżką powoli pniemy się wyżej i wyżej,a im jesteśmy wyżej,tym piękniejsze widoki wyłaniają się między drzewami.Podziwiamy je,robimy zdjęcia i wędrujemy dalej.
















































Docieramy do Tabaczanej Ścieżki,wiodącej z Przełęczy Okraj,zboczem Kowarskiego Grzbietu do Budnik.
Zaczynamy schodzić.
Oczywiście nie gnam,bo ja zawsze powoli schodzę,szczególnie gdy jest dość stromo.I tak jest dziś.Idę powoli,doganiając innych na płaskim terenie.Mijamy nikłe pozostałości po dawnych budynkach,przystajemy na chwilę by zrobić zdjęcia i dalej schodzimy.Im jesteśmy niżej,tym intensywniej czuć zapach smażonej kiełbasy i słychać głosy ludzi.
I tak docieramy do dawnej osady górskiej Budniki.






















Witamy się ze znajomymi,którzy tu dotarli przed nami.Dostrzegamy Krzysztofa,tatę pana Pawła,witamy się z Nim,chwilę rozmawiamy ciesząc się z ponownego spotkania :) Zostawiamy plecaki i idziemy po zupę.Zaglądamy do kociołków.W jednym gotuje się żurek z jajkiem,a w drugim herbata góralska z sokiem malinowym.Wszystko przygotowane przez Państawa Kornelię i Zygfryda Szygulę,prowadzących pensjonat "U Musa" w Karpaczu.Bierzemy po miseczce zupy i zjadamy ją,rozgrzewając się nią od środka.Jest pyszna.Rozmawiamy ze znajomymi i czekamy na młodszego Gospodarza z całą grupą.Kiedy docierają do Budnik,chwilę odpoczywają,Syn z Ojcem witają wszystkich serdecznie,opowiada o historii tego miejsca,czyta legendę o Wołogórze,a po przeczytaniu jej,Pani Jadwiga Morawska odczytuje napisany przez siebie wiersz o Budnikach.Po gromkich brawach,zostaje ogłoszony konkurs z nagrodami.Po nim zgromadzony tłum głośno zaczyna wołać legendarną postać: "Wołogórze przybądź,Wołogórze przybądź...." I cóż się dzieje??? Po kilku takich nawoływaniach,zza drzew wyłania się legendarna postać.






























































































Kiedy Wołogór dociera do wiaty,otacza Go tłum,Każdy chce mieć z Nim zdjęcie,więc sesje zdjęciowe trwają bardzo długo.Po zdjęciach indywidualnych,pora na grupowe.Zanim wszyscy się ustawią,mija trochę czasu.Jednak udaje się to w końcu i mamy grupowe zdjęcia !!!








































Kiedy zdjęcia grupowe zostały zrobione,a pan Paweł udzielił wywiadu Radiu Wrocław,przyszła pora zgasić "słońce".Obaj dzisiejsi Gospodarze podchodzą do wiaty i powolutku gaszą lampę naftową,symbolizującą słońce,które przez ponad 100 dni tu nie zaświeci.Po zgaszeniu lampy,żegnamy Wołogóra,który wróci tu wiosną.
Smażymy kiełbaski,zjadamy kanapki,rozmawiamy ze znajomymi,robimy zdjęcia i cieszymy się,że tu jesteśmy :)


































































Pusty kociołek :) 250 miseczek znikło...







W miłym towarzystwie czas szybko płynie i nastała pora ruszyć w drogę powrotną.Żegnamy się z Krzystofem i panem Pawłem,dziękując za miłe przyjęcie i cudowną imprezę i zaczynamy powoli schodzić żółtym szlakiem do Kowar.
Schodzimy powoli,bo w miejscach wilgotnych jest ślisko,szczególnie na kamieniach.Najwięcej trudności sprawia przejście pzrez potok Malina.Kamienie wystające z wody są pokryte "szklaną",lodową powłoką.Udaje nam się jednak pokonać te przeszkody i bezproblemowo docieramy do Kowar.












































Kiedy docieramy do pierwszych budynków miejscowości,Paweł wiedzie nas skrótami.Gdy w końcu docieamy do dworca kolejowego,śmieję się i stwierdzam,że Paweł "bije" na głowę Radka "skróty",a zawsze twierdziłąm,że tylko Radka skróty są strasznie długie....
Na stację docieramy ciut przed czasem,chwilę czekamy na busika,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego,kupujemy bilety i wracamy do domu.
Kończy się nasza dzisiejsza wizyta w Budnikach.Było inaczej i pięknie :) Wrócimy tu na wiosnę :)
Nasza dzisiejsza wędrówka dobiegła końca,pora na kolejną,która już niebawem.

Do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrwiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

Jak było na wcześniejszych pożegnaniach słońca można zobaczyć i przeczytać tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/11/pozegnanie-sonca-na-ponad-sto-dni-czyli.html

tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/11/budniki.html

i tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/11/budniki.html










2 komentarze: