sobota, 16 czerwca 2012

Dwie połówki jak jeden dzień...

Tu zawsze był kwiatowy herb Lubania,w tym roku nie ma...
Ten weekend jest inny wszystkie poprzednie.Pracuję dziś i jutro.Nie mam całego dnia wolnego,dlatego postanowiliśmy z Radkiem w miarę jak najlepiej wykorzystać ten krótki czas. Dziś sobota i pracuję do 14-tej,natomiast jutro mam na 14-tą.Można więc powiedzieć,że te dwie połówki stworzą jeden dzień.Dlatego też dziś spotykam się z Radkiem po 14-tej .Umówiliśmy się w Lubaniu,w moim rodzinnym mieście.

:)
































W tym roku po raz pierwszy "Dni Lubania" trwają aż 12 dni.
Radek przyjechał wcześniej,chce zobaczyć rekonstrukcję wydarzeń związanych z przybyciem pod miasto w 1348r. wojsk fałszywego margrabiego brandenburskiego Waldemara, a przy okazji może pospacerować uliczkami mojego rodzinnego miasta.



























Po 14-tej spotykamy się niedaleko Baszty Brackiej idziemy obejrzeć średniowieczny obóz rycerski,który rozbił się w parku przy Baszcie Brackiej.Czekamy na przybycie XVII-wiecznej Straży Miejskiej,która przejdzie uliczkami miasta do Rynku.

Trochę historii o moim mieście z oficjalnej strony miasta Lubań:
"W pierwszej połowie XIII stulecia władający Milskiem królowie czescy rozpoczęli zakrojoną na szeroką skalę akcję osadniczą.Jednym z jej elementów było zakładanie nowych ośrodków miejskich.Ok. 1220r. na lewym brzegu Kwisy,obok starej osady wiejskiej lokowano królewskie miasto o nazwie Lubań.W zamierzeniach władcy nowy ośrodek miejski miał z jednej strony kontrolować szlak komunikacyjny(Wysoka Droga),z drugiej natomiast wzmacniać lokalne stosunki gospodarcze.Lubań w momencie lokacji znajdował się w granicach krainy zwanej Milskiem,Z biegiem czasu na określenie ziem rozciągających się między rzekami Kwisą i Czarną Elsterą zaczęto używać również innych nazw.Żadna z nich nie okazała się jednak tak trwała jak ukształtowana pod koniec XVw. nazwa Górne Łużyce.Tak więc Lubań był i jest miastem górnołużyckim,chociaż od 1815r. administracyjnie związany jest z Dolnym Śląskiem.
Mimo,że Lubań został założony przez króla czeskiego,to na przestrzeni wieków jego mieszkańcy składali hołd różnym władcom.Od momentu lokacji do 1253r. miasto znajdowało się pod berłem monarchów czeskich.Potem nastąpił trwający aż do 1319r. okres panowania margrabiów brandenburskich z dynastii askańskiej.Następnie przez krótki czas,tzn.w latach 1319-1346,panem Lubania był książę śląski Henryk Jaworski.Po jego śmierci Lubań wrócił pod berło królów czeskich.W latach 1469-1490 miasto podlegało węgierskiemu monarsze Maciejowi Korwinowi.Z kolei epokę wczesnonowożytną w dziejach Lubania otworzyły rządy jagiellońskie (1490-1526). Po Jagiellonach nastali Habsburgowie.Górnymi Łużycami władali oni do czasu zawarcia pokoju praskiego w 1635r.Zgodnie z jego postanowieniami górnołużyckie margrabstwo zostało przekazane Saksonii.Od tej chwili przez następne 180 lat mieszkańcy Lubania służyli kurfirstom saskim.Kończący wojny napoleońskie Kongres Wiedeński przyniósł kolejne zmiany.Tym razem mieszkańcy Lubania stali się poddanymi króla pruskiego i pozostali nimi aż do czasu zjednoczenia Niemiec w 1871r.W granicach państwa niemieckiego Lubań pozostawał do 1945r.Po zakończeniu II Wojny Światowej miasto zostało przyznane Polsce.
Miasto Lubań może poszczycić się liczącą już prawie 8 wieków przeszłością.Każdy,kto zatknął się bliżej z jego historią z całą pewnością zauważył,że jest to bardzo bogate,ale i trudne dziedzictwo.Los nie oszczędzał "grodu" nad Kwisą.Liczne,pochłaniające doszczętnie zabudowę miejską pożary,długie,wyniszczające i stale powracające wojny oraz bezwzględne epidemie znaczą wyraźnie dzieje Lubania.Należy jednak podkreślić,że trudne momenty w historii miasta są również egzemplifikacją niezłomnej postawy jego mieszkańców.Za każdym razem,choć sytuacja mogłaby się wydawać beznadziejna,z wielkim zapałem "przywracali je do życia". Oczywiście nie można powiedzieć,że dzieje miasta to tylko klęski.Na przestrzeni wieków miasto przezywało zarówno okresy niczym niezakłócanego spokojnego rozwoju,jak i lata wyjątkowej prosperity.Nadzwyczaj udane były:pierwsza poł.XVIw.,koniec wieku XVII,II poł.wieku XIX oraz pocz.XXw.
Historia uczyniła Lubań niezwykle interesującym miejscem.Pogranicze Górnych Łużyc i Dolnego Śląska od zawsze było obszarem przenikania się kultur,idei,wyznań oraz różnorodnych interesów politycznych,gospodarczych i militarnych.W konsekwencji miejski krajobraz zyskał niepowtarzalny koloryt.Z łatwością daje się tutaj odczuć zarówno ducha przeszłości jak i pozytywną energię teraźniejszości."


Lubańska Straż Miejska szykuje się do wymarszu :)















Szlachcianki równym krokiem ruszyły za Strażnikami Miejskimi :)















Muszę jeszcze dodać,że Lubań był sławny na całą Europę dzięki chusteczkom produkowanym w tutejszych fabrykach.Istniało też słynne powiedzenie "Lubań uciera nosa całej Europie". Poza tym ostatnie zwycięstwo Trzeciej Rzeszy miało miejsce w walkach o Lubań pod koniec II Wojny Światowej.Obecnie miasto przechodzi niesłychaną metamorfozę.Zmienia się z dnia na dzień i jest coraz piękniejsze i przychylniejsze nowym czasom.Kocham to miasto :)


























Oczekiwanie na XVII-wieczną Straż Miejską trochę się przedłuża,ale w końcu są.Czekamy cierpliwie aż się ustawią i przygotują do wymarszu.



































Coraz więcej pojawia się ludzi w strojach z tamtej epoki.Zrobiło się kolorowo i tak inaczej.Szlachcianki w długich sukniach,Strażnicy Miejscy z muszkietami i armatką i do tego ludzie tacy jak my,z obecnej epoki.Kontrast niesamowity.Jednak najbardziej podoba mi się zetknięcie współczesnych Strażników Miejskich ze Strażnikami z tamtej epoki.Dwa różne światy :)
Ruszamy.Powolnym krokiem maszerują XVII-wieczni Strażnicy Miejscy ulicą Bracką.Podczas marszu słychać opowieść jak to w tamtych czasach było.Oprócz tego dowiadujemy się,że teraz w każdą ostatnią sobotę miesiąca o godzinie 12:00 będą odbywać się przemarsze XVII-wiecznych lubaniaków.Mężczyźni przywdzieją stroje Strażników,a kobiety ówczesnych mieszczanek.
Dochodzimy tak do Rynku i tu na placu odbywa się pokaz musztry,ładowanie broni i kilka prób wystrzału z muszkietów.Niestety udało się tylko dwa razy z nich wystrzelić.Robi to jednak wrażenie na publiczności zgromadzonej wokół.Po pokazie idziemy na lody i do samochodu.Jedziemy teraz do Kliczkowa.













































































































































































W Kliczkowie zostawiamy auto na zamkowym parkingu i idziemy do Zamku.Pierwszą sesję zdjęciową mamy przy głównym wejściu.Zamek dość długą historię.
Zamek w Kliczkowie istnieje od 1297 roku.Został wzniesiony przez Bolka I Surowego,księcia świdnicko-jaworskiego,na wysokiej,nadbrzeżnej skarpie Kwisy,jako warownia graniczna ziemno-drewniana.Na przestrzeni wieków była własnością wielu rodów i przechodziła wielokrotne przeobrażenia architektoniczne.Obecny kształt zawdzięcza hrabiemu Fryderykowi Hermanowi Janowi Jerzemu zu Solms-Baruth,który w 1881r. zlecił dwóm znanym berlińskim architektom,Henrykowi Kayserowi i Karolowi von Grossheimowi przebudowę rezydencji.W czasach dzisiejszych w Zamku znajduje się Centrum Konferencyjno-Wypoczynkowe,udostępnione do zwiedzania turystom,których oprowadza rycerz z bractwa Syrokomla stacjonującego na Zamku w Kliczkowie.






























Chodzimy po zamkowym dziedzińcu,zaglądamy do punktu informacji.Oczywiście mamy kolejną pieczątkę do kolekcji.Spacerujemy po tarasach zamkowych,wszędzie cicho i spokojnie.Widać gdzieniegdzie ludzi odpoczywających pod parasolami.My natomiast kierujemy się do zamkowego parku.Tu mamy kolejną sesję z kwiatkami i Zamkiem.Park jest zadbany,na rabatkach posadzono kwiaty-liliowce,dzwonki,róże,goździki itp....Zaglądamy nad stawki,w których pełno rechczących żab.Wsłuchujemy się w żabi koncert,przysiadając na chwilę na parkowej ławce.Po wysłuchaniu żabiego koncertu idziemy na cmentarz koni.Znajduje się on poza Zamkiem,na łące okolonej laskiem.Jest to jeden z nielicznych takich cmentarzy w Europie.Niestety są tu zaledwie trzy nagrobki,w tym jeden całkiem nowy,bo z 2009r. klaczy rycerskiej "Zacateca" z Zamku Kliczków.Wracamy na Zamek i tu robimy jeszcze kilka zdjęć "Socjalistyczno-propagandowych" haseł widniejących na niektórych ścianach w Zamku i teraz powoli kierujemy się do auta.Pora opuścić Zamek Kliczków i zdążyć przed burzą do domu(nad nami pojawia się coraz więcej ciężkich,burzowych chmur i słychać głuche dudnienie grzmotów).





























































































































































Jedziemy w stronę Jeleniej Góry,mijamy po drodze Pławną gdzie znajduje się "Zamek Śląskich Legend" Dariusza Milińskiego.Byliśmy tu kilka razy i pewnie niedługo znów tu zawitamy,bo widać że doszło to sporo nowych postaci,a olbrzymi Jeleń jest naprawiony i wciąż wita wszystkich tu przybywających ludzi.Mieliśmy się zatrzymać tu na jakiś posiłek,ale doszliśmy do wniosku,że zjemy w "Perle Zachodu". Tak więc jedziemy dalej.
W "Perle Zachodu" jest organizowana "osiemnastka",nie wchodzimy więc do środka ale rozsiadamy się na zewnątrz pod parasolami.Zamawiamy trzy zupy rybne,dwa piwa i sok dla kierowcy,którym teraz będzie tato Radka.Czekamy chwilkę i okazuje się,że niestety zupy rybnej już nie ma.Zmieniamy zamówienie i każde z nas bierze inną zupę.I tak Radek zamówił żurek,tato Radka kwaśnicę,a ja gulaszową.Trzeba przyznać,porcje niemałe i wszystkie trzy zupy PYCHOTA!!!Próbowałam każdej :)
Zapomnieliśmy zrobić zdjęcia,ale przy następnej okazji będziemy pamiętać-chyba???
Najedzeni aż do przesady,wypijamy swoje piwko i sok i spoglądamy na niebo.Jest niesamowite.Chmury mają kształt róży kalafiora.Każdy z nas znalazł inne określenie.Widok niesamowity,niespotykany i piękny.
Po sesji zdjęciowej ruszamy już do domu,by jutro dokończyć dzisiejszy dzień...













Niedzielny ranek obudził nas pięknym błękitem nieba,słońcem i widokiem na maleńkie pustułki.Jest ich 5 i mama pustułka od wczesnych godzin rannych uwija się by wszystkie maleństwa nakarmić.Widok to niesamowicie piękny.Można im się przyglądać przez cały czas i wcale się tym nie znudzić.Rzadko kiedy mamy okazję podglądać takie ptaki.Do 14-tej mamy czas dla siebie i na dokończenie naszej wędrówki w dwóch połówkach.Jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy picie i małe co nieco do jedzenia dla nas i dla łabędzi i jedziemy najpierw nad staw.Tu podpływają do nas dwa łabędzie,Kubuś i jego pani.Towarzyszą im kaczki,które chętnie podbierają chleb łabędziom.
W planie mamy zaporę na Jeziorze Leśniańskim.chcemy ją pokazać tacie Radka od góry i z dołu,od wody,czyli popłyniemy statkiem pod zaporę.Na dodatek pospacerujemy trochę po dziedzińcach Zamku Czocha.

















































































Jedziemy więc najpierw nad Zaporę Leśniańską.
"Budowę zapory rozpoczęto 5 października 1901r.,a uroczystego otwarcia dokonano 15 lipca 1905r.Większość robotników zatrudnionych przy budowie zapory pochodziła z Austrii i Włoch.
Zapora usytuowana została u wylotu wąskiej,przełomowej doliny Kwisy powyżej Leśnej na 97km od ujścia Kwisy do Bobru.Ma ona 45m wysokości, z czego 36m ponad poziom terenu.Długość w koronie wynosi 130m przy szerokości 8m.Szerokość zapory w stopie osiąga 38m.Spiętrza ona wody Kwisy w Jezioro Leśniańskie o całkowitej pojemności 15 mln metrów sześciennych(rezerwa powodziowa wynosi 8 mln metrów sześciennych). Długość zbiornika wynosi około 7km,szerokość do 1km a powierzchnia około 140ha.W latach 1905-1907 u podnóża tamy wzniesiono również elektrownię wodną.Jest to najstarsza zawodowa elektrownia wodna w Polsce.Wyposażenie elektrowni zachowało się do naszych czasów w bardzo dobrym stanie.Składa się na nią zespół 6 turbin typu Franscis firmy J.M.Voith z 1907r. o łącznej mocy 2,61 MW oraz generatorów SSW z 1907r. i współczesnych".-To wszytko można przeczytać na tablicy umieszczonej przy zaporze Leśniańskiej.


Po obejrzeniu i przejściu się po koronie zapory,jedziemy do Zamku Czocha.To stąd popłyniemy stateczkiem prawie pod samą zaporę Leśniańską.
Zostawiamy auto na parkingu zamkowym,płacimy za parking,kupujemy bilety na rejs i przechodzimy przez podzamcze,kierując się ku wyjściu nad Jezioro Leśniańskie.Tu na brzegu cumują stateczki pływające po jeziorze z turystami.W tej chwili zacumowany jest jeden z nich "Edgar". To właśnie nim będziemy płynąć.Wsiadamy do stateczku,sadowimy się na ławeczkach i po chwili wypływamy na Jezioro Leśniańskie.Najpierw płyniemy w przeciwnym kierunku niż jest zapora.Mamy okazję podziwiać Zamek Czocha górujący nad jeziorem.Zawracamy i teraz płyniemy już w stronę zapory.Pogoda nam sprzyja,jest ciepło,ale nie upalnie,wieje delikatny wietrzyk,który nas orzeźwia swym podmuchem.Pan kierujący stateczkiem opowiada historię budowy zapory,niedaleko której właśnie podpłynęliśmy.Po obejrzeniu zapory,zawracamy i po chwili znajdujemy się już na lądzie.



























Teraz idziemy do kawiarni zamkowej na lody.Mamy jeszcze chwilkę na spacer po Zamku Czocha,wykorzystujemy więc ten czas na krótkie sesje zdjęciowe.Pełno tu ludzi,więc trudno zrobić zdjęcie bez ludzi.Poza tym wczoraj musiało być tu wesele,bo wszędzie pełno gości weselnych żegnających się z młodymi.




















Niestety czasu mamy już coraz mniej.Godzina 14-ta zbliża się nieuchronnie szybko.Pora więc wsiąść do samochodu i pojechać w kierunku Olszyny.Zanim jednak tam dotrzemy,postanawiamy jeszcze zajrzeć do Zamku Świecie.Ciekawi nas czy coś się tam nowego dzieje.Wejścia "broni" tablica "teren prywatny",my jednak i tak nie mamy czasu na wejście do środka.Wokół Zamku pełno nazwożone różnych kamiennych rzeczy.Z daleka widzimy,że mury zamkowe są naprawiane,więc jednak coś się tu dzieje dobrego.Pewnie długo potrwa remont i może odbudowa Zamku.Przyszłość pokaże.
Pora niestety już kończyć i do pracy :(
Tak oto kończą się dwie połówki,dwóch dni.
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie,życząc miłej lektury :)
Do zobaczenia już niebawem.
Danusia i Radek :)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz