sobota, 16 marca 2013

Śnieżna Śnieżka-czyli podwójne wejście :)

Poranek powitał nas błękitnym niebem,czyli zapowiedzi pogodowe powinny się sprawdzić,a właśnie dziś ma być piękna,słoneczna pogoda.
Pytając wczoraj Radka,gdzie dziś wyruszymy-usłyszałam-w Góry!
Oczywiście tak do końca trudno nam było określić dokładnie dokąd wyruszymy,gdyż wszystko będzie zależało od warunków atmosferycznych.Decyzję podejmiemy w Karpaczu.
Wcześnie wstajemy,śniadanie,kawa i pakowanie plecaków.Dziś w nich,oprócz jedzenia i herbaty z imbirem,lądują kolce,grube rękawiczki i czapka(nie lubię czapek-bo mnie "gryzą",ale wolę mieć coś na głowie,niż marznąć).
W drodze do dworca kolejowego,zatrzymujemy jadącego do Karpacza busa.Wsiadamy do niego,kupujemy bilety i rozmawiamy z kierowcą,który potwierdza,że pogoda w górach ma dziś być piękna.
Wysiadamy w Karpaczu-Biały Jar i tu decydujemy się podejść do kolejki krzesełkowej,by zobaczyć jakie warunki pogodowe panują na górze.Okazuje się,że są idealne,więc decyzja jest jedna-jedziemy na Kopę i stamtąd ruszamy na Śnieżkę,a później na czeską stronę.














Dochodzimy do budynku,gdzie znajduje się kasa na kolej linową na Kopę.Tu znajdujemy krzesełko,takie samo w jakie wyposażona jest kolejka linowa,można więc sobie przećwiczyć wsiadanie i zsiadanie....Mówię Radkowi,że nigdy jeszcze nie jechałam taką kolejką i że to dla mnie nowość.Radek śmieje się i nie wierzy w to,ale to prawda...
Kupujemy bilety i idziemy usiąść w krzesełkach.Zanim ściągnę plecak i aparaty,to Radek już siedzi w krzesełku i odjeżdża,a ja dopiero wsiadam do drugiego wolnego.Przeżycie to dla mnie niesamowite,krzesełka zawieszone na linie suną powoli,pnąc się stopniowo w górę.Zakładam czapkę,bo mrozi po uszach.Przewieszam aparaty,by mieć więcej swobody i przynajmniej jedną wolną rękę(drugą trzymam plecak).Dopiero teraz mogę robić zdjęcia i podziwiać widoki.
Radek co jakiś czas ogląda się za siebie,ale siedzimy zbyt daleko od siebie,by w jakikolwiek sposób ze sobą rozmawiać.
Krzesełka suną wolno w górę,w dole na trasach zjazdowych mkną narciarze i snowboardziści,a ja podziwiam śnieżną krainę z góry.
Radek ćwiczy wsiadanie na krzesełko :)





































Śnieżka częściowo zasłonięta...








Wjechaliśmy na Kopę i tu mamy niesamowicie różną pogodę.Nie ma wiatru,ale widać po chmurach jak niesamowicie dynamicznie się przemieszczają.Przystajemy by zrobić sobie zdjęcia i nie zastanawiamy się nad wyborem-dokąd? Już wiemy,że nasz cel to Śnieżka i Czechy.
Ruszamy więc z Kopy w kierunku "Domu Śląskiego". Towarzyszy nam sypiący śnieg i niesamowite widoki-chmury koloru ciemno-szarego,sięgające ziemi,pokrytej białym puchem,który szczelnie wszystko okrywa,a w słoneczku skrzy się i mieni gwiazdkami.































Łoś śniegowy :)















Śnieżny łoś :)



Śnieżka coraz bardziej się odsłania :)















































Chmura sięgająca ziemi i otulająca powoli
"Dom Śląski" :)

Prawie nic nie widać...

Dochodzimy do "Domu Śląskiego",tu robimy sobie dłuższą sesję zdjęciową.Pogoda jest tak niesamowicie dynamiczna,że zmienia się w mgnieniu oka.Towarzyszące nam chmury rozpływają się nie wiedzieć gdzie,by za chwilę znów wszystko zasłonić.Powoli odsłania się nam szczyt Śnieżki.Liczyliśmy na to,więc nie wchodzimy do schroniska,tylko po sesji zdjęciowej ruszamy na szczyt.



























Powoli wspinamy się w górę.Śnieg jest niesamowicie sypki,a szlak miejscami niesamowicie wydeptany i śliski.Co jakiś czas przystaję i oglądam się za siebie.Widoki,które nam się ukazują,zapierają dech w piersiach,nie można się nimi nasycić.
Jestem zachwycona,bo dzisiejsze wejście na Śnieżkę,jest dla mnie pierwszym,zimowym.Nic więc dziwnego,że wszystko mnie zachwyca.Tu muszę podziękować Wiesi-bo to dzięki Niej zaczęłam wędrować również zimą.Dziękuję Ci i pozdrawiam Cię serdecznie.
Zosia i Radek mieli okazję nie raz widzieć mój zachwyt,malujący się w oczach,gdy widziałam niesamowitości,które potrafi wytworzyć natura.
Gdyby mi ktoś,kilka lat temu powiedział,że będę wędrować w śniegu po górach,to pewnie bym stwierdziła,że ja nigdy....






Kolce,które musiałam założyć,chcąc iść dalej...

Buty już z kolcami...



W drodze na szczyt robimy sobie kilka przystanków,by móc sycić swe oczy,duszę i aparaty pięknem,które nas otacza.Spotykamy nam podobnych turystów,którzy pełni zachwytu stoją,na punktach widokowych,urzeczeni przepiękną panoramą.
Wszystko jest tu absolutnie cudne,nawet łańcuchy,wytyczające szlak wyglądają bajkowo,oblepione grubo szadzią.
Nogi zaczynają mi się trochę ślizgać,więc decyduję się założyć kolce na buty i teraz już idzie mi się lepiej.Im wyżej jesteśmy,tym piękniejsze niebo się nam ukazuje.Chmury na szczytem rozwiały się,ukazując nam "talerze" obserwatorium meteorologicznego i restauracji.


































Wchodzimy na szczyt i tu robimy sobie dłuższy postój i sesje zdjęciowe.Cały szczyt jest w błękicie,a dookoła niego,gdzieś niżej utworzył się wianuszek z chmur.Niesamowicie pięknie to wygląda,a do tego te przepiękne widoki....
Mój zachwyt nie ma końca i wciąż nie mogę uwierzyć w to,że tyle pięknych widoków mnie dotychczas omijało....








Wieniec z chmur otaczający szczyt Śnieżki :)






















Po nasyceniu się widokami ruszamy dalej.Przed nami widnieją Czechy.
Schodzimy ze Śnieżki na czeską stronę.Tędy jeszcze nie miałam okazji iść-znów kolejna na dziś nowość!!!
Przed nami rozpościera się przepiękna panorama,a za nami szczyt Śnieżki,jakże inny od tego mi znanego....
Schodząc w dół,przenosimy się w całkiem inny klimat.Niebo usłane jest burymi,ciężkimi chmurami,które zwiastują opady śniegu,ale przy tak dynamicznie zmieniającej się pogodzie,nam śnieg z nich raczej nie grozi.






















Inna Śnieżka :)

Szyszunia :)



Odlatuje???







Tam zmierzamy...









Po zejściu ze szczytu,znajdujemy się wśród świerków "ubranych" w puchowe,białe ubranka.Tu,pomiędzy nimi jest dość chłodno.Mija nas sporo turystów,zmierzających w odwrotnym niż my kierunku.
Mijamy budowaną kolejkę na Śnieżkę.Słupy już stoją,więc pewnie niedługo ją uruchomią.
W świetnych humorach dochodzimy do Růžohorky.
Tu najpierw sesja zdjęciowa i dopiero po niej kierujemy się do schroniska.










Przed wejściem do schroniska leniwie rozłożył się duży pies.Ledwie na nas spojrzał,nie przerywając sobie wygrzewania się w słoneczku.Ściągam z butów kolce,obmiatamy miotłą obuwie ze śniegu i wchodzimy do środka.Siadamy przy stoliku i zamawiamy dwa ciemne piwa i polevki.Czekając na jedzonko oglądamy zgromadzone tu czarownice.Są wszędzie-siedzą na parapetach,wiszą na ścianach i pod sufitem.Kelner zapytany ile ich tu jest-odpowiedział,że 240,wszystkie zmotoryzowane,na miotłach :).
Najpierw dostajemy piwo,a dopiero później przed nami pojawia się nasza polevka-dřevorubecka couračka.Próbujemy i zgadujemy co w niej jest.Otóż jest w niej kapusta,ziemniaki,kiełbasa i rozbełtane jajko.Pyszna!!!
Zjadamy polevki,wypijamy piwo,stemplujemy nasze dzienniczki turystyczne,kupujemy Turistickou známku,robimy zdjęcia i wychodzimy na zewnątrz.Pora wracać do Polski.


dřevorubeckou couračku
( zelná polévka s klobásou, brambory a vejci)





























Radek zakłada kolce :)














Radkowy rzut śniegową kulką we mnie....

Słupy nowej kolejki na Śnieżkę :)







Najedzeni i syci ruszamy w kierunku Śnieżki.Aż się boję tego podejścia.No cóż nie ma innego wyjścia,trzeba wejść na szczyt.Ciężko się idzie,kiedy brzuchy pełne.Powoli,wracamy tą samą drogą i stajemy u stóp naszej "Królewny". Całkiem inaczej wygląda z tej strony.
Oj ciężko widzę wejście w śniegu.Przeraża mnie to,ale nic nie mówię Radkowi.






















Kuleczki sunące po śniegu w dół....

















Ledwo,ostatkiem sił,niesamowicie zmęczona,weszłam na Śnieżkę(dziś już drugi raz). Jest to kolejny pierwszy raz-wejście zimowe od czeskiej strony.Mimo zmęczenia,jestem z siebie dumna.Na szczycie,wchodzimy do restauracji,ale zaraz z niej wychodzimy,bo napis na ścianie daje nam wyraźnie to do zrozumienia.Nie wolno tu spożywać swojego jedzenia!!!
Mamy mało czasu by coś zamawiać,więc wolimy napić się pysznej,naszej herbatki,podziwiając piękne widoki.Po wypiciu herbaty,powoli schodzimy z góry.Śnieg jest strasznie rozdeptany i ciężko się schodzi,bo nogi się ślizgają.
W drodze w dół spotykamy znajomych z Wrocławia.Witamy się z Nimi,chwilę rozmawiamy i idziemy dalej,mówiąc do zobaczenia :) Pozdrawiamy Wrocław :)





















Orzeł,ale nie nasz...


Śniegowe pudle :)

Śniegowe pudle spoglądają na Śnieżkę :)

















Schodząc wciąż robimy zdjęcia.Nasz zachwyt nie ma końca.Cieszymy się,że udało nam się dwa razy wejść i zejść ze Śnieżki.
Podążając do kolejki cały czas robimy zdjęcia.Nasza "Królewna" jest dziś przepiękna :)
Zdążamy w ostatniej chwili.Zjeżdżamy powoli w dół.Nauczona porannym wjazdem,od razu ściągam plecak i zasiadam w krzesełku.Zakładam kaptur na głowę i wyjmuję grube rękawiczki-strasznie zimno się zrobiło....Robię kilka zdjęć,ale gdy w pewnym momencie kolejka nagle się zatrzymuje,jestem zaskoczona.Siedzimy w krzesełkach,zawieszeni nad trasą zjazdową i czekamy....
Dłuższą chwilę trwa ten stan,nie wiem co o tym myśleć....
W końcu kolejka rusza dalej i bezpiecznie docieramy do dolnej stacji.Wysiadamy i idziemy do Białego Jaru.




















Nim doszliśmy do przystanku,to nasz autobus właśnie sobie odjechał.Następny mamy za jakiś czas,więc postanawiamy nie czekać,a schodzimy do następnego przystanku.
Po drodze oglądamy tamę z zamarzniętą częściowo wodą,tworzącą piękne sople.
Cały czas rozmawiamy o dzisiejszej wędrówce.O tym pięknie,które było nam dane podziwiać.Radek mówi,że na początku,gdy zobaczył,że obserwatorium na Śnieżce nie jest białe od szadzi,był lekko zawiedziony,ale teraz jest zachwycony tym,co widział.Zdjęcia dziś robione,będą dla nas zaskoczeniem,bo na ekranikach nic było nie widać.Tak docieramy do przystanku,na który zaraz podjeżdża bus,wsiadamy do niego i wracamy do domu.

Nasza przepiękna wędrówka dobiegła końca,pora na następną.
Do zobaczenia już niebawem.

Pozdrawiamy serdecznie wszystkich,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz