niedziela, 20 października 2013

"Ruszaj (się) nie Rdzewiej"-czyli wędrowanie z "Rajdem na Raty" :)

Kiedy dostałam plan wycieczek rajdowych i przeczytałam,że 20 października RnR zawita w Zapuście u Anety,nie było innego wyjścia jak namówić Radeczka na tę wędrówkę.
"Zarząd Oddziału PTTK „Sudety Zachodnie” wraz z redakcją „Nowin Jeleniogórskich” organizują w dniu 20 października 2013 r. wycieczkę nr 37. Wyjazd z dworca PKS w Jeleniej Górze autobusem o godz. 7.50 do Biedrzychowic (kierunek Zgorzelec) Trasa długości 12 km przebiega na Pogórzu Izerskim nad Kwisą i Jeziorem Leśniańskim. W Biedrzychowicach oglądamy okazały kościół barokowy p.w. św. Antoniego Padewskiego. Wzniesiony w połowie XVII wieku pełnił rolę kościoła granicznego dla śląskich ewangelików. Wyposażenie wnętrza barokowe, na murach zewnętrznych znajduje się kilkanaście płyt nagrobnych i epitafiów. Następnie idziemy do oddalonej o 3 km wsi Zapusta. Zwiedzamy tu urządzone w XIX-wiecznym domu przysłupowym Muzeum Techniki i Rzemiosła Wiejskiego. Bogate zbiory obejmują maszyny rolnicze z XIX i początku XX wieku, meble, sprzęty dawnego gospodarstwa domowego, przedmioty historycznego rzemiosła i codziennego użytku. Z muzeum drogą polną dochodzimy do Kwisy i dalej mijając ośrodek wypoczynkowy Politechniki Wrocławskiej do położonego na skraju Jeziora Leśniańskiego zamku Rajsko. Wzniesiony w XIV w zamek w XIX w został przebudowany w stylu neogotyckim, po 1945 r. w ruinie, obecnie w końcowej fazie odbudowy. Po obejrzeniu zamku ścieżkami nad jeziorem, przez wieś Bożkowice docieramy do Zapory Leśniańskiej. Zapora wybudowana w latach 1905-07 przegrodziła Kwisę tworząc jezioro zaporowe o pojemności 15 mln m³ i 140 ha powierzchni. W następnym roku ukończono elektrownię wodną, która jest najstarszym tego typu obiektem w Polsce. Większość oryginalnych maszyn i urządzeń jest nadal w ruchu, z tego względu jest to zabytek techniki. Po zwiedzeniu wnętrz elektrowni idziemy do Suchej, skąd o godz. 17.00 odjeżdżamy autobusem do Jeleniej Góry. Wycieczkę prowadzi Wiktor Gumprecht z Mysłakowic (tel. 500279011). Uczestnicy we własnym zakresie ubezpieczają się od następstw nieszczęśliwych wypadków, członkowie PTTK z opłaconą składką objęci są ubezpieczeniem zbiorowym.".







Wstajemy odpowiednio wcześnie,na spokojnie zjadamy śniadanie,wypijamy kawę,pakujemy plecaki i bez pośpiechu idziemy na dworzec autobusowy.Tu dostrzegamy sporą grupę rajdowiczów.Witamy się z Nimi i stwierdzam,że większości osób to ja nie znam,ale tak to już jest-jedni odchodzą,a przychodzą nowi :)
Wsiadamy do autobusu-trochę to trwa,bo grupa jest dość liczna-rozsiadamy się wygodnie i ruszamy.Przed nami prawie godzina jazdy,więc podróż umilamy sobie rozmowami z rajdowiczami.W Gryfowie wsiadają trzy osoby,a w Biedrzychowicach-czekają na nas kolejni wędrowcy.
Po odjechaniu autobusu z przystanku w Biedrzychowicach Wiktor wita wszystkich i krótko omawia dzisiejszą wędrówkę.Później odbywa się liczenie wędrowców i w drogę!!!!
Biedrzychowice-wieś leżąca na tasie Lubań-Gryfów Śląski.Pierwsze,udokumentowane wzmianki o wsi pochodzą z przełomu XIII-XIV wieku.W średniowieczu wieś należała do Śląska,w latach 1544-1815 do Łużyc i ponownie wróciła do Śląska.W czasie Wojny Trzydziestoletniej,wioska została doszczętnie zniszczona,dźwignęła się dzięki uciekinierom politycznym i religijnym z Czech.Za ich sprawą rozkwitło tkactwo i handel płótnami lnianymi.Osiedlili się oni w dużej ilości w Biedrzychowicach i właśnie dzięki nim powstały nowe miejscowości:Kałużna,Zapusta,Nowa Świdnica i Karłowice.
Przechodzimy przez mały fragment wsi,kierując się do pierwszego z dzisiejszych celów-kościoła św.Antoniego Padewskiego.
Mamy szczęście,jest przed mszą,więc kościół jest otwarty.Wchodzimy do środka.















Świątynia została wybudowana w latach 1654-1656 dla ewangelików.Podczas budowy,w miejscu,gdzie miał być ołtarz,natrafiono na źródło.Dlatego też kościół nazwano "U Studni Jezusa" ("Zum Jesusbrunnen"). W XVII wieku,po zakończeniu wojny 30-letniej została ustalona granica na Kwisie między Śląskiem i Saksonią.Biedrzychowice należały do Saksonii,gdzie panowała wolność religijna.Na Śląsku natomiast w wyniku kontrreformacji wszystkie świątynie zostały odebrane ewangelikom oraz zabroniono wszelkich praktyk religijnych.W związku z tym w latach 1723-1724 kościół został powiększony do 2200 miejsc siedzących,by móc pomieścić prześladowanych ewangelików ze Śląska.Odtąd stał się kościołem granicznym.Na msze przybywali wierni nawet z Jeleniej Góry i jej okolic.Obecnie jest to kościół rzymsko-katolicki.
Trochę historii ewangelickiej świątyni i zdjęć jak wyglądała kiedyś można znaleźć tu:
http://www.luban.luteranie.pl/?p=1325

Kościół w środku nie ma już empor,przez to też wygląda jakby w nim czegoś brakowało.Jest duży.Z dawnego wystroju została loża kolatorska radnych z Gryfowa Śląskiego i empory z prospektem organowym.Sufit drewniany kolebkowy z tarczą zegara na środku.Po obejrzeniu wnętrza wychodzimy na zewnątrz.Wiktor opowiada historię kościoła,a ja jak zwykle idę obejrzeć świątynię dookoła.W ściany wmurowano epitafia.Na wschodniej elewacji jedno z nich  to XVII-wieczne epitafium nagrobne poświęcone pierwszemu,miejscowemu pastorowi-Christianowi Adolphowi.Skromna płyta wypełniona jest tekstem o życiu pastora.
O tym,co na epitafium jest napisane można poczytać tu:
http://proparvapatria.pl/index.php/historia/163-christian-adolph-pierwszy-pastor-biedrzychowic
Po obejściu kościoła,wychodzę poza mur i idę na cmentarz.Postanawiam odnaleźć grób cioci i gdy go odnajduję,żałuję,że nie pomyślałam o zniczu.No cóż gapa ze mnie...
Chwila modlitwy i zadumy i wracam do grupy wędrowców,którzy powoli ruszają w kierunku Zapusty-to nasz kolejny dzisiejszy cel :)








































Idziemy skrajem szosy,wijącej się wśród zaoranych pól i lasów z kolorowymi drzewami.Pachnie jesienią :)
Nasza spora grupa rozciągnęła się niesamowicie i pewnie wywołuje zdziwienie wśród ludzi jadących w samochodach,które nas mijają....









Zatrzymujemy się na skrzyżowaniu dróg.Musimy zaczekać aż będziemy w komplecie i kiedy są już wszyscy,kierujemy się ku zabudowaniom wsi.Tu jesteśmy oczekiwani w "Muzeum Techniki i Rzemiosła Wiejskiego",które wraz z mężem stworzyła Aneta :)
Anetę poznałam w ubiegłym roku,podczas wędrowania z lubańskim "Pograniczem" po Via Regia.Przez przypadek,szukając czegoś w internecie,natrafiłam na Jej blog,do którego często zaglądam.
Tu można zajrzeć:
http://tuskulum-riannon.blogspot.com/









Aneta i Krzysztof Tylowie poza tym,że stworzyli Muzeum,prowadzą również agroturystykę oraz hodowlę psów rasy golden retriever.I my dziś będziemy u Nich gościć.
Idąc przez cichą,jakby uśpioną wieś,nasza wielka grupa musi robić niesamowite wrażenie i pewnie wywołujemy niezłą sensację swoim przemarszem....
Ja oczywiście idę jako jedna z ostatnich,bo zdjęcia trzeba zrobić itd....



Po sesji zdjęciowej i nazbieraniu kasztanów(mam całą kieszeń),docieram do agroturystyki "Tuskulum" i wchodzę na podwórze,gdzie od razu dostrzegam Anetę.Witam się z Nią i idę do Muzeum.Tłumnie tu,trudno zrobić jakiekolwiek zdjęcie i cokolwiek zobaczyć,postanawiam wyjść na zewnątrz i przeczekać.Na zewnątrz,spora część grupy porozsiadała się,gdzie się dało.Gwarnie się zrobiło.Chwile rozmawiam z Anetą i gdy widzę,że w Muzeum jest coraz mniej osób,wchodzę tam.







Tu można poczytać o "Muzeum Techniki i Rzemiosła Wiejskiego" w Zapuście:
http://muzeumzapusta.republika.pl/

http://proparvapatria.pl/index.php/historia/140-muzeum-techniki-i-rzemiosa-wiejskiego-w-zapucie

W środku dostrzegam męża Anety,który z ekspresją opowiada o przedmiotach tu zgromadzonych.Z niezwykłą cierpliwością tłumaczy zasady działania urządzeń,wyjaśnia skąd pochodzą przedmioty tu zgromadzone.Człowiek z pasją :)
Robię kilka zdjęć i wychodzę na zewnątrz.Tu okazuje się,że nasza Irenka ma dziś urodziny i imieniny.Śpiewamy Jej "Sto Lat" i składamy życzenia.
Wszystkiego Dobrego Irenko :)

































































Po życzeniach nastała pora na formalności.Wiktor wyjął kartki,na które powinny się wpisać osoby,chcące wejść do elektrowni.Zabieram jedną taką kartkę,by pomóc Wiktorowi.Kiedy listy są już wypełnione,pora powoli zbierać się do wyjścia.Przed nami jeszcze sporo drogi do przejścia i wiele ciekawych miejsc do odwiedzenia.Żegnamy się z przemiłymi gospodarzami,dziękując Im za przyjęcie tak sporej grupy :)
Dzięki Anetko i Krzysztofie :)
Pozdrawiamy Was bardzo serdecznie.




Po opuszczeniu "Tuskulum",wracamy tą samą drogą przez wieś,do głównej drogi,Mijamy konie pasące się na łące,które na nasz widok podchodzą do ogrodzenia i znów wychodzimy na asfalt i skrajem szosy wędrujemy,wywołując nadal niezłą sensację.Co jakiś czas zatrzymuję się i robię zdjęcia.Później,muszę biec by dogonić Radka i resztę grupy.W pewnym miejscu schodzimy z szosy,na betonową drogę,przechodzimy przez most i wkraczamy do lasu.Idziemy leśną drogą,usłaną żółtymi liśćmi,z nagimi drzewami,które rosnąc wzdłuż drogi.Wyglądają jakby stały na straży,pilnując wejścia do lasu.Pod stopami szeleszczą wyschnięte liście a ich zapach jest niesamowity i roznosi się dookoła nas.

































Wchodzimy na górkę i tu naszym oczom ukazaje się zamek Rajsko-nasz kolejny cel.Widok znajomy,ale inny od tego,który pamiętam.Wciąż tu trwają prace budowlane,ale to co widzę,zadziwia mnie.Ostatnio gdy tu byłam to były tylko ruiny,a dziś aż miło popatrzeć.Już z daleka widać,że mnóstwo pracy włożono jego odbudowę.



Przechodzimy przez bramę i stajemy tuż obok wieży.Wiktor opowiada historię tego miejsca i dopiero po jej wysłuchaniu nasza ogromna grupa rozchodzi się i każdy na własną rękę ogląda to miejsce.My idziemy na taras.Mamy stąd widok na Kwisę i Jezioro Leśniańskie.Widok jest trochę ograniczony przez drzewa.
Robimy kilka zdjęć i idziemy na wieżę.Zostawiamy plecaki na dole,bo w wąskiej wieży,jest niewiele miejsca.Na górę wiodą kręte,kamienne schody i nie ma szans na mijankę.Chociaż na 33 stopniu,jest wykusz okienny,gdzie można wcisnąć się i dać szansę przejścia schodzącym osobom.Wypróbowane przez nas :)
Na samą górę wiedzie 65 schodów-liczyłam.Po ich pokonaniu wychodzimy na niewielki taras widokowy.Roztacza się stąd piękny widok na całą okolicę.Jezioro i rzeka srebrzy się w dole,tuż nad koronami żółtych drzew widać kopułę wieży zamku Czocha.Widać szczyty Gór Izerskich,patrząc na to piękno,aż dech zapiera w piersiach.Nie możemy zbyt długo być na górze,bo inni też chcą nacieszyć oczy.Postanawiamy zejść.Nie jest to łatwe,musimy najpierw poczekać,aż wejdą na taras wszyscy idący do góry i dopiero wtedy my powoli schodzimy.

O zamku Rajsko można poczytać tu:
http://www.zamkipolskie.com/rajsko/rajsko.html






























Po zejściu z wieży zaglądamy do wnętrz,zamkowych budynków.Stare i nowe-wszystko ładnie wyeksponowane,połączone w jedność tworzy ciekawą całość.Dowiadujemy się,że jeszcze w tym roku zamek ma być oficjalnie otwarty.Fajnie będzie tu wrócić,by sprawdzić czy będzie to miejsce z duszą :) Jak na razie,zapowiada się dobrze :)
Po zajrzeniu wszędzie,gdzie tylko się dało i obejrzeniu wszystkiego,opuszczamy mury zamku Rajsko i powoli schodzimy ku Jezioru Leśniańskiemu.Pod nogami mamy gruby dywan z liści,więc trzeba bardzo ostrożnie schodzić,bo nie wiadomo co jest pod spodem....
Las okalający Jezioro wygląda przepięknie.Liście z drzew ścielą się u naszych stóp i szeleszczą gdy po nich idziemy.Drzewa złocą się w blasku słońca,a wszystko wokół pachnie jesiennie :) Każda pora roku ma swój urok i na swój sposób jest piękna :)












Schodzimy nad jezioro i tu robimy sobie przerwę na posiłek i odpoczynek.





















Po posiłku i dość długim odpoczynku,idziemy nad brzeg jeziora,robimy zdjęcia i napawamy się pięknem nas otaczającym.Cisza i spokój :)
Po sesji zdjęciowej siadamy na huśtawki i jak małe dzieci huśtamy się:w górę i w dół,w górę i w dół....
Dopiero po jakimś czasie ruszamy za grupą,która powoli już ruszyła dalej,ku następnemu celowi.






























Najpierw idziemy skrajem szosy.Dochodzimy do lasu i tu już leśną drogą,z dywanem z liści kierujemy się ku jezioru.Las pięknie wygląda w kolorach żółci.Pomiędzy,prawie nagimi drzewami dostrzegamy,ulokowany po drugiej stronie jeziora,zamek Czocha.Góruje nad taflą jeziora,przeglądając się w nim jak w lustrze :)
My idziemy wzdłuż linii jeziora.Momentami musimy przedzierać się przez krzaki,schodzić dość ostro w dół,to znów wspinać się do góry,ale warto to wszystko przejść,bo widoki rekompensują wszystko.



























I tak leśnymi ścieżkami dochodzimy do zapory leśniańskiej.
Jesteśmy jednymi z pierwszych,z naszej grupy którzy tu przyszli.Musimy więc zaczekać,aż reszta rajdowiczów tu dotrze.Stajemy na zaporze,robimy zdjęcia,podziwiamy piękno kolorowych drzew przeglądających się w wodzie i czas czekania umilamy sobie rozmową.









Po dotarciu wszystkich na koronę zapory,Jarek zaczyna opowiadać historię budowy zapory.
"Zapora Leśniańska,jest najstarszą wodną zaporą w Polsce.Budowę rozpoczęto 5 października 1901 roku.Większość zatrudnionych przy budowie robotników pochodziła z Austrii i Włoch.Koszt inwestycji wyniósł 1270000 marek,natomiast na zakup gruntów pod przyszły zbiornik wydano 627000 marek.Podczas budowy,samego dynamitu zużyto 32 tony,ponad 150 tys.worków cementu,20 tys.m sześciennych piasku,2400 m sześciennych wapna oraz 460 ton stali zbrojeniowej.Uroczystego otwarcia tamy dokonano 15 lipca 1905 roku.
Zapora ma 45 m wysokości,z czego 36 m ponad poziom terenu.Długość,ciężkiej kamienno betonowej zapory w koronie wynosi 130 m,a szerokość 8 m.Szerokość zapory w stopie osiąga 38 m.Powstałe w wyniku budowy zapory Jezioro Leśniańskie ma całkowitą pojemność 15 mln m sześciennych(rezerwa powodziowa wynosi 8 mln m sześciennych). Długość zbiornika wynosi około 7 km,szerokość do 1 km,a powierzchnia około 140 ha".(Cześć informacji z tablicy informacyjnej przy zaporze).






















Po wysłuchaniu historii budowy zapory i powstania Jeziora Leśniańskiego,schodzimy schodami na dół,do elektrowni.Liczę schody i wyszło mi 191 stopni.Na dole zbieramy się wszyscy u podnóża zapory,robimy grupowe zdjęcia i dopiero po sesji zdjęciowej idziemy zwiedzać elektrownię.
O elektrowni wodnej można przeczytać tu:
http://www.tauron-ekoenergia.pl/elektrownie/energia-wodna/zew-jelenia-gora/Strony/lesna.aspx#ad-image-0

Zanim zwiedzimy elektrownię,Jarek objaśnia nam działanie elektrowni wodnej i dopiero po tym możemy wejść i zobaczyć to na własne oczy.
Po zwiedzeniu elektrowni,wchodzimy drugim rzędem schodów na koronę zapory-znów liczę schody-wyszło mi 189 stopni,a Radeczkowi 190.Na górze stajemy strasznie zasapani i zmęczeni.Teraz chwila odsapnięcia i zostawiamy wszystkich,a sami dość szybkim tempem kierujemy się do zamku Czocha.










Jestem zaskoczona,bo zamek się skomercjalizował.Nawet za wejście na dziedziniec trzeba zapłacić :(
My mamy konkretny cel-zakup znaczka turystycznego i pieczątkę,a przy okazji zrobić kilka zdjęć.Udaje się to nam w 100%. Jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi.Wracamy przed zamek,gdzie grupa powoli zaczyna się schodzić.To stąd będziemy odjeżdżać.Nasz autobus już czeka na nas na parkingu.






















Wsiadamy do autobusu,sprawdzamy czy wszyscy są i odjeżdżamy do Jeleniej Góry.
Tak oto kończy się  kolejna wędrówka,pora więc na następną.Do zobaczenia niebawem :)


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)



Zdjęcia tu dodane są Pawła,Radka,moje i ściągnięte z galerii rajdowej.





1 komentarz:

  1. Ależ to musiał być dzień pełen wrażeń! Tyle miejsc do obejrzenia w ciągu kilku godzin. Nam też było ogromnie miło Was wszystkich gościć w naszych ciasnych progach :-) Było to nasze pierwsze doświadczenie z tak dużą grupą i bardzo pozytywne. Dziękujemy serdecznie za odwiedziny i miłe słowa :-)

    OdpowiedzUsuń