Wiecie np. jak właściciele pasiek skłaniają swoje podopieczne by zbierały pyłek z konkretnych roślin by powstał dajmy na to miód rzepakowy ?. Robią jak trener Nawałka odprawę przedmeczową i tłumaczą jak obejść obronę słowacką?Otóż nie,to mogło by się skończyć jak we Wrocławiu,porażką.Sposób jest prostszy i tego dowiedziałem się na szlaku.A jak zimują te latające stworzonka ? .Kładą się pod kołderki i budzą się na wiosnę ?. Też nie,w zimie wielki rój nadal pracuje jak młyńskie koło,owady na górze tego koła jedzą rozpuszczony cukier podawany przez pszczelarza by nie paść z głodu,owady na dole koła śpią.Potem koło się obraca i następuje zamiana i tak przez całą zimę.Oczywiście pod warunkiem,że nie przyleci sikorka,która zapuka do ula,wybudzi śpiące pszczoły,zje kilka z tych co wylecą i odleci.Reszta roju niestety umrze.A pomyśleć by można,że sikorki to takie sympatyczne ptaszki : (
Sama trasa zmusza do poznania niezbyt popularnej dzielnicy i okazuje się,że jest tu kilka wyciągów prowadzących na Certovą Horę,hotele,pensjonaty restaurację.A w końcowej fazie ścieżka wspina się w górę oferując całkiem niezłe widoczki.Tam też znajduje się przystanek aromaterapii.Na drzwiach drewnianego domku znajduję tabliczkę z ostrzeżeniem,że jeśli wejdę do środka to tylko na własne ryzyko.Tam mogą bowiem latać sobie bohaterki ścieżki.Otwieram drzwi i ostrożnie zaglądam do wewnątrz.Lata tam tylko jedna "Maja". Po cichu,tak by nie zwrócić jej uwagi wchodzę.Zgodnie z instrukcją pochylam się nad pokrytymi siatką wnętrzami ula i poznaję zapachy konkretnych pyłków. "Maja" nie zwraca na mnie uwagi,próbuje dostać się do środka jednego z nich.Wychodzę,bardzo ciekawy pomysł,poczułem się jak pszczelarz.Przy kolejnej stacji,wyżej stoi krzyż.Na krzyżu wisi skrzynka z obrazkiem patrona od miodnych spraw św.Ambrożego.Skrzyneczkę można otworzyć,wyjąć zeszyt i napisać prośbę do świętego,co też czynię.W międzyczasie dowiaduję się do czego pszczołom potrzebne są trutnie i jakie pozytywne cechy mają bliscy kuzyni trzmiele.Na zakończenie trasy mogę przybić pieczątkę,kupić miód wytworzony przez tutejsze pracowite pszczółki i napić się w nagrodę piwka.
Po odpoczynku ruszam żółtym szlakiem w dół w kierunku wodospadu Mumlava.Cel nie jest zbyt odległy,to tylko 3 km.Po drodze mijam ogrodzone i oznaczone tablicami informacyjnymi potężne doły zamkniętej kopalni i już po pół godzinie staję na mostku na wprost wodospadu.Ruch tu dziś spory a kaskada w jesiennych barwach wygląda wyjątkowo efektownie.Wycieczka naprawdę bardzo udana i pozostaje sporo czasu na piwko w centrum.Dojazd na dworzec kolejowy jest rozkopany i póki co komunikacja tam nie funkcjonuje.Na piechotę zaś jest spory kawałek.Za 10 koron z przystanku koło huty szkła,dojadę na dworzec kolejowy w Kořenovie i stamtąd wrócę do Polski.Czesi bardzo mocno promują takie turystyczne atrakcje,ja wracam bogatszy o vizytkę z vcelistezki,choć istnieje ona od niedawna.Na koniec dodam,że na inaugurację połączenia między Jelenią Górą a Szklarską Porębą jechało więcej osobistości.Jedną z nich możecie obejrzeć na zdjęciu nr.15 http://www.jelonka.com/news,single,photos,article,49380,p,14#photos
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury :)
Radek :)
w Harrachovie byłam, na skocznię mamucią się wspinałam, podziwiałam wodospad, ale o pszczółkach nie wiedziałam :-)
OdpowiedzUsuńMoja relacja pod tym linkiem:
http://gory-izerskie.blogspot.com/2012/07/harrachov-miasteczko-z-niespodzianka.html
Anetko,pszczółki są dość młode,więc wszystko przed Tobą.Poza tym Harrachov potrafi zaskoczyć,warto zwiedzić kopalnię.
UsuńNa mamuciej skoczni byłam-weszliśmy schodami,a zeszliśmy zjazdem narciarskim....
Pozdrawiam cieplutko :)