piątek, 21 marca 2014

Drogi część ostatnia.Zgorzelec-Arnsdofr-czyli pierwszy dzień wiosny kalendarzowej i Dzień Wagarowicza :)

Zgorzelec - Görlitz - Ebersbach - Liebstein - Hochstein - Arnsdorf - 19 km.

Dziś pierwszy dzień kalendarzowej wiosny-czyli Dzień Wagarowicza!!!
Postanawiamy więc zrobić sobie wagary,"uciec" od pracy,zmartwień,rodziny,znajomych-zostawić wszystko gdzieś daleko,poza sobą i cieszyć się pięknem otaczającego nas świata,nie myśląc choć przez chwilę o tym co zostawiamy.... :)
Na ten wyjątkowy dzień,Radek wymyślił ciąg dalszy naszej pielgrzymiej wędrówki i zmotywował,małym podstępem do przejścia jej z nami,Macieja :)
Nasz dzień różnie się zaczyna-Radek i Maciej wyjeżdżają szynobusem z Jeleniej Góry o 5:37,ja natomiast wsiadam do niego w Lubaniu i stąd o 6:46 odjeżdżamy już razem do Zgorzelca.
































Ze stacji kolejowej w Zgorzelcu idziemy w kierunku Nysy Łużyckiej.Miasto powoli budzi się,a piękne słońce opromienia dachy domów,zaglądając z ciekawie do okien.Twarze smaga nam ciepły,ale silny wiatr.Radek sprawdził godziny otwarcia "Muzeum Łużyckiego" i okazało się,że mamy szansę na zdobycie pieczątki.Idziemy więc najpierw do Muzeum.I tu wystarczyło zapytać o "muszelkową" pieczątkę,a nasze pielgrzymie paszporty mają już dwa dodatkowe stemple :) Radujemy się tym,dziękujemy i powoli ruszamy na szlak :)
O historii Zgorzelca można przeczytać tu:
http://www.zgorzelec.eu/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=270&Itemid=100153 











Przechodzimy przez Most Staromiejski nad Nysą Łużycką i już znajdujemy się w Niemczech-w bliźniaczym mieście-Görlitz.Tuż za mostem skręcamy w prawo,kierując się ku kościołowi św.Piotra i Pawła.
O świątyni można przeczytać tu:
http://www.goerlitz.de/pl/turystyka/godne-zobaczenia/budowle-sakralne/koscioly-i-kaplice/1005-kosciol-parafialny-sw-piotra-i-pawla.html
Przy kościele,w kostce brukowej jest wstawiony krzyż pokutny-pojednania.Gdyby mi go kiedyś nie pokazał Krzysztof,to pewnie bym go nie zauważyła.Świątynia pięknie wygląda ze swoimi białymi wieżami na tle błękitnego nieba.Zatrzymujemy się na chwilę,by zrobić zdjęcia i spacerkiem idziemy uliczkami,pomiędzy starymi,pięknie odnowionymi kamieniczkami,dochodząc do kościoła św.Mikołaja.
































































Kościół św.Mikołaja jest najstarszą świątynią w Görlitz,a dawniej był on też głównym kościołem miasta.Przez wieki służył jako pogrzebowy,a obecnie mieści się w nim wystawa poświęcona dziełom wybitnego filozofa Jakuba Böhme.
Oglądamy budowlę z zewnątrz,robiąc przy tym zdjęcia i wchodzimy na teren cmentarza.
Jest to najstarszy cmentarz miasta.Czynny do 1847 roku.W roku 1633 poszerzono cmentarz w kierunku zachodnim,aby stworzyć miejsca pochówku ofiar zarazy.Znajdują się tu grobowce znanych rodzin miasta z okresu renesansu i baroku.Zachowane nagrobki tworzą niepowtarzalną,romantyczną atmosferę,pokryte mchem i bluszczem.Tu właśnie spoczywa wybitny filozof  Jacob Böhme (1575-1624). Spacerujemy wśród starych grobów,podziwiamy piękne,stare nagrobki,robimy zdjęcia i po sesji powoli opuszczamy nekropolię.

































Po wyjściu z cmentarza,wracamy na nasz szlak,który prowadzi nas uliczkami pomiędzy pięknie odnowionymi,starymi kamieniczkami,doprowadzając nas do Grobu Świętego.Zatrzymując się tuż przy wejściu-Maciej pyta się mnie czy byłam w środku?-mówię,że byłam z Radkiem idąc szlakiem św.Jakuba.Radek był nawet dwa razy i kiedy był tam pierwszy raz to miejsce pachniało poziomkami-takie ma wspomnienie.Maciej też tam był,więc nie wchodzimy do środka,a idziemy szlakiem dalej.






















Pieszy i rowerowy szlak św.Jakuba.











Mijamy zabudowania kliniki,przechodzimy przez szosę i tuż za mostem nad torami,skręcamy w prawo.Idziemy kawałek wzdłuż torów i wchodzimy w polną drogę,która skręca lekko w lewo.Piękny widok się nam ukazuje.Stare,powyginane drzewa owocowe,rosną po jednej stronie drogi,dodając jej uroku.W prawdzie są jeszcze nagie,ale wśród nich jest jeden,wielki krzak obsypany kwieciem.Przystajemy przy nim,by zrobić zdjęcia kwiatów-niestety nie jest to łatwe zadanie-wiatr wieje zbyt mocno i trudno zrobić jakiekolwiek zdjęcie....





















Wędrujemy sobie spokojnie przez pola i dochodzimy do drogi szybkiego ruchu,przez którą przechodzimy,idąc teraz wzdłuż niej.










Nasza Droga wiezie nas wzdłuż lasu i pól,na których pasą się stada saren.W oddali dostrzegamy zabudowania jakiejś wioski-my omijamy ją i znów wędrujemy polną drogą.


































Polnymi drogami dochodzimy do szosy,która doprowadza nas do Ebersbach.Tu skręcamy w lewo i idziemy najpierw obejrzeć cmentarz.Alejkami pomiędzy grobami,wędrujemy w kierunku wyjścia.Zatrzymujemy się przy jednakowych,drewnianych krzyżach z 1945 roku.Sporo ich tu jest.Opuszczamy cmentarz główną bramą i przed sobą mamy mury otaczające teren kościelny wraz ze świątynią.Wchodzimy przez otwartą bramę i kierujemy się ku kościołowi św.Barbary.Obchodzimy go dookoła,oglądamy i robimy zdjęcia.Kościół św.Barbary jest dawnym kościołem pielgrzymkowym.Niestety nie możemy zajrzeć do jego wnętrza,gdyż w budynku obok świątyni nikt nie odpowiada na dzwonek.No trudno,nie można mieć wszystkiego :(


















































Po dość długiej sesji zdjęciowej,ruszamy dalej.Przechodzimy przez jezdnię,mostek nad rzeczką,wychodzimy na drogę asfaltową i schodzimy ze szlaku,kierując się ku pałacowi,który dostrzegliśmy po opuszczeniu terenu kościelnego.










W pałacu,obecnie mieści się Urząd Gminy.Robimy zdjęcia i wchodzimy do środka.W salonie fryzjerskim na parterze praca wre.My kierujemy się ku schodom wiodącym na piętro.Tu znajdujemy stare,metalowe drzwi oparte o ścianę i stary wiatrowskaz,z datą.Na piętrze,Maciej pyta sprzątającą tam panią,czy mamy jakąś możliwość dostania pieczątki?Okazuje się,że niestety,nie-wszystko już pozamykane.Wychodzimy na zewnątrz i idziemy na tył pałacu.Siadamy na ławeczce i odpoczywamy,posilając się małym co nieco.Radek natomiast poszedł zrobić zdjęcia pałacu z odbiciem w wodzie.




































Po posileniu się i odpoczynku,opuszczamy teren pałacowy i wracamy na szlak.Przechodzimy przez Ebersbach,wzdłuż szosy.Przysiadamy na chwilę na pielgrzymiej ławeczce,by po zdjęciach ruszyć dalej,asfaltową drogą.

































Zmierzamy teraz do Liebstein-przed nami 2km drogi asfaltowej,wijącej się wśród pół zielonych,na których pasą się stada saren.W oddali cały czas widać Landeskrone-bazaltową górę.My wędrujemy sobie spokojnie,ciesząc się ciepłem wiosennego słońca,piękną pogodą i otaczającą nas przyrodą.
Liebstein wita nas niesamowitą "menażerią". Na jednym podwórku,chodzą sobie razem kaczki,kury,świnki itp....Na nasz widok,całe to zwierzęce towarzystwo prawie biegiem dotarło do ogrodzenia,oddzielającego podwórko od jezdni.I tak wita nas cały ten zwierzyniec: "kuku ryku,koko,koko,chrum,chrum,kwa,kwa...itd...". Przystajemy na chwilę,robimy zdjęcia i ruszamy dalej.

























Przechodzimy przez wieś pełną kwiatów i spokoju.
Mijamy budynek pałacu,ogromne drzewo i kilka innych domów i znów wchodzimy na drogę pomiędzy polami.


































Droga wiedzie nas pomiędzy zielonymi polami i widocznymi w oddali lasami,przy których pełno ambon myśliwskich.W jednym miejscu,dookoła pola naliczyliśmy ich sześć.Jesteśmy na terenie najmniejszych gór średniej wielkości w Niemczech-Königshainer Berge.
Droga wprowadza nas do lasu.












Idąc leśną drogą,dostrzegamy miejsce na odpoczynek-trzy ławki i kamienny stół.Postanawiamy odpocząć.Rozsiadamy się wygodnie,zjadamy małe co nieco i robimy sobie grupowe zdjęcia.I tu,w tym miejscu odkrywam w swoim aparacie opcje robienia zdjęć samowyzwalaczem z wykryciem twarzy.Zdjęć wyszło sporo,dosłownie cała seria zdjęć :)
Po sesji,posiłku i odpoczynku,znów maszerujemy leśną drogą.W pewnym momencie dostrzegamy leśny,przenośny tartak.Ścięte drzewa,są na miejscu w lesie,cięte na deski,dlatego drogi w lesie nie są tak zrujnowane jak w naszych lasach.




































Wędrujemy leśnym drogami,żółte muszle nas prowadzą i kiedy dochodzimy do drogowskazu z napisem: Totenstein 300m,rozdzielamy się.Maciej postanawia iść prosto na Hochstein,a my kierujemy się na Totenstein-bo być tak blisko i nie zobaczyć???
Kiedy dochodzimy do skał,już wiemy oboje,że tu byliśmy razem z rajdową wędrówką-dawno,ale byliśmy i jeszcze wtedy nic o swoim istnieniu nie wiedzieliśmy....a razem wędrowaliśmy....
Król pruski w 1840 roku,kupił górę Totenstein i podarował ją gminie,a ta pozostawiła ją w niezmienionym stanie,który trwa do dziś.
My,najpierw robimy zdjęcia z odbiciem w wodzie,a później wchodzimy po metalowych schodach na górę.Oczywiście wchodząc do góry,liczę schody i jest ich 44.Na szczycie robimy sobie obowiązkowe zdjęcia i cieszymy się,że tu przyszliśmy :)






Tu się bałam o Radka,był tak blisko wody...



























Po zejściu z Toteinsteinu,postanawiamy nie wracać tą samą drogą,a iść za drogowskazami.I to był strzał w dziesiątkę,bo naszym oczom ukazało się pomiędzy ściętymi skałami jezioro.I przypomniało mi się,że wtedy,na tej rajdowej wędrówce rozmawiałam z Radkiem.Dłuższy czas szliśmy razem,rozmawiając.To wtedy Radek,mówił że tu gdzieś są właśnie jeziorka,a my ich nie widzieliśmy....ależ to dawno było....






















Obranym szlakiem dochodzimy do drogi,którą szliśmy z Maciejem i którą On poszedł sam.Nabieramy szybszego tempa,usiłując dogonić Macieja.Okazuje się,że raczej Go nie dogonimy,a prędzej spotkamy się na Hochsteinie.Kiedy dochodzimy do asfaltowej drogi i skręcamy w prawo,dostaję smsa od Macieja "do asfaltu i w prawo"-czyli idziemy dobrze.Macieja spotykamy przy Hochsteinbaude.Siedzi przy stoliku i rozkoszuje się piwem.My siadamy przy Nim,wyjmujemy nasze paszporty,zostawiamy plecaki i idziemy po pieczątkę i piwo.




































Po dopełnieniu formalności i łyku zimnego piwa,wchodzimy na wieżę widokową.102 schody wiodą na górę,a na szczycie widoki dech zapierające i wiatr,który "głowę chce urwać". Mówię Radkowi,że jak na tak silnie wiejący wiatr,to wieża nie "chodzi",tak jak by się można było spodziewać.Podziwiamy rozległą panoramę,robimy zdjęcia i powoli wracamy do Macieja.
Na dole siadamy przy stoliku i rozkoszujemy się chłodnym piwem,a Maciej wchodzi na wieżę :)


















































Po oddaniu szklanek po piwie,zostało nam jeszcze tylko wejść na baszty skalne,zrobić zdjęcia,założyć plecaki i na szlak!!!!































Sznapsiki rosną na krzaczkach???







I znów,szlak nas wiedzie leśnymi drogami.Mijamy kolejną grupę skalną,pokazują się tablice z tekstem,mijamy kamień z wyrytymi krzyżami i po jakimś czasie wychodzimy w pola.Leśna droga zamienia się w polną,która najpierw wiedzie nas do góry,a później lekko opada w dół,gdzie ukazuje się nam nasz końcowy cel dzisiejszej wędrówki-Arnsdorf.














Czasem trzeba paść na kolana,by zrobić jakieś zdjęcie.
Tu robiłam gąsienicę,którą wypatrzył Maciej :)























































Zatrzymujemy się przy bramie w murze kościelnym.Tu Maciej rozmawia z Panem,który akurat sobie tu stoi.Robimy zdjęcia i wchodzimy na teren za bramą.
Kościół pięknie się prezentuje na tle błękitnego nieba.Wychodzimy inną bramą i kierujemy się za znakiem,wskazującym pielgrzymie miejsce noclegowe.I tu mamy maleńki cud,okazało się,że Pan,który sobie stał przy bramie,prowadzi właśnie to pielgrzymie schronisko.Mamy więc pieczątkę kończącą naszą pielgrzymkę-paszport pełen!!!!
Po ostemplowaniu paszportów i wszystkich kajetów jakie mamy ze sobą,Pan prowadzi nas do stodoły-tu znajduje się letnie kino.Niesamowite miejsce.Ławki z kościoła,ekran na ścianie,po drugiej stronie bar i stoliki.Rewelacyjnie urządzone miejsce.
Kiedy już obejrzeliśmy wszystko,znów mamy niespodziankę.Pan bierze klucze i prowadzi nas do kościoła.Specjalnie dla nas otwiera drzwi świątyni.






















Kino w stodole :)

























W kościele panuje miły dla ciała chłód.Wchodząc do środka,nie mamy pojęcia co zobaczymy i czeka nas miłe zaskoczenie.Wnętrze jest skromne,białe z odkrytymi gdzieniegdzie na ścianach freskami.W prezbiterium i apsydzie na całej ścianie,zamiast wielkiego ołtarza,same odkryte malowidła ścienne,a do tego sufit o krzyżowym sklepieniu-PIĘKNO!!!!
Nawa główna ma drewniany,kasetonowy,malowany sufit i drewniane empory okalające ją z prospektem organowym.
Spacerkiem wędrujemy po wnętrzu kościoła.Robimy zdjęcia i cieszymy oczy delikatnym pięknem.















































Po obejrzeniu i zrobieniu zdjęć,dziękujemy Panu i żegnamy się z Nim.Opuszczamy teren świątyni zadowoleni.Robimy jeszcze zdjęcia krzyży pokutnych-pojednania i idziemy w kierunku przystanku autobusowego.I tu Radek wykazał się niesamowitym wyczuciem czasu.Z daleka dostrzegł stojący na przystanku autobus i zaczął biec w jego kierunku,a my za Nim!!!
Pewnie wyglądało to dość zabawnie,ale udało nam się dobiec do autobusu,zanim on odjechał.Pewnie też wiele zależało od uprzejmości Kierowcy,który zauważył biegnących ludzi :)
Podczas tego biegu,Maciej zrobił zdjęcie pomnika,biegnącego Radka i autobusu-to jest dopiero refleks !!!!
Wsiadamy do środka,dziękujemy Kierowcy i jedziemy do Görlitz.










Uchwycenie biegu Radkowego,pomnika i
autobusu,przez Macieja :)





Maciej ze św.Barbarą :)









W Görlitz,wysiadamy przy dworcu kolejowym i wędrujemy ulicami miasta w kierunku granicy.Zatrzymujemy się przy Grubej Wieży-Maciej dostrzegł tam św.Barbarę i był tym faktem zaskoczony-my z resztą też :) Robimy więc sobie zdjęcia i powoli idziemy dalej,ku Polsce.
Moja ulubiona fontanna.



Zaspany pingwin :)













Przekraczamy granicę,przechodząc przez Most Staromiejski i tak jak rano,ale w odwrotnym kierunku idziemy na stację kolejową.
Na miejsce przychodzimy z Wiktorowym zapasem czasu,wsiadamy do pociągu i wracamy do domu.
Ja żegnam się z Panami w Lubaniu,a Oni jadą do Jeleniej Góry.
Ostatni etap naszej pielgrzymiej wędrówki dobiegł końca :)
Było pięknie,słonecznie i wiosennie.Wszystko udało się idealnie :)



Danusia i Radek :)

Zdjęcia tu dodane są Macieja,Radka i moje.


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,cieplutko i wiosennie,życząc miłej lektury :)


Wschód był piękny,ale zachód też :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz