środa, 30 kwietnia 2014

Bociany,pałace i wieża widokowa :) - czyli dzień pierwszy z pięciu :)

Od dziś mam pięć dni wolnego.
Pięć dni to,prawie jak urlop!!!
Raduję się tym niesamowicie,bo potrzeba mi odpoczynku i oderwania się od wszystkiego :)
A pełni szczęścia dopełnia fakt,że Radek na dziś załatwił sobie urlop i razem spędzimy pięć dni :)
Jutro jedziemy na cztery dni do Czech,a dziś chcemy skorzystać z pięknej pogody i jedziemy zobaczyć kilka,dobrze nam znanych miejsc.Ciekawi nas co się tam zmieniło.
Najpierw jedziemy do Mysłakowic.
Kiedy dojeżdżamy,dostrzegam dwa bociany kroczące dumnie po łące.Nie muszę prosić Radka,by się zatrzymał.Zna mnie,więc uśmiecha się do mnie,zjeżdża na parking przy restauracji i mówi: Biegnij Danusiu zrobić zdjęcia :)
Biegnę więc przez ulicę i staję na skraju łąki,bojąc się podejść bliżej,by nie spłoszyć bocianów.One i tak odchodzą na bezpieczną odległość.Mimo to cieszę się,że mogę zrobić kilka zdjęć i choć przez chwilę na nie popatrzeć.U mnie,w Lubaniu nie mam okazji oglądać tych ptaków :(
Po sesji zdjęciowej wracam do samochodu i wjeżdżamy do Mysłakowic.
Parkujemy niedaleko pałacu.Sporo tu samochodów,ale nie dziwi to,wszak dziś jest normalny dzień pracy i nie każdy może mieć wolne,tak jak my :)
Idziemy najpierw w kierunku parku.Tu,przy stawie są postawione,sztuczne szczęki wieloryba.
W XIX wieku,król pruski Fryderyk Wilhelm IV,odkupił od mieszkanki Wrocławia,szczęki wieloryba grenlandzkiego.Sześciometrowe szczęki kosztowały Go 45 talarów i zostały sprowadzone do Mysłakowic,gdzie nad brzegiem stawu tworzyły oryginalną bramę.W latach 80-tych XX wieku,nietypowa brama runęła do stawu,za sprawą wandali.Dopiero po czyszczeniu i osuszeniu stawu,szczęki wydobyto.Były połamane i z wieloma ubytkami.Obecnie to co z nich uratowano,jest oczyszczone i wyeksponowane na stelażu w Gminnym Ośrodku Kultury w Mysłakowicach.
I my między innymi,przyjechaliśmy do Mysłakowic,by zobaczyć replikę szczęk wieloryba i przejść się po parku :)
Robimy sobie zdjęcia w tej niespotykanej i nietypowej bramie i po sesji zdjęciowej,spacerkiem idziemy alejkami parkowymi,kierując się ku kościołowi.














Kościół pod wezwaniem Najświętszego Serca Pana Jezusa,pierwotnie był świątynią ewangelicką.Zleceniodawcą jego budowy był król pruski Fryderyk Wilhelm III.W 1836 roku,został wmurowany kamień węgielny,a na 3 sierpnia 1838 roku zaplanowano poświęcenie świątyni.Stało się jednak inaczej.W czerwcu 1838 roku,wczesnym rankiem runęła wieża kościelna,grzebiąc pod gruzami 10 osób.Na rozkaz króla,kościół rozebrano i zbudowano od nowa.W grudniu 1840 roku stała już nowa i większa świątynia,ale poświęcenia jej nie doczekał już stary król.W 1858 roku,Jego syn,Fryderyk Wilhelm IV,nakazał zmienić zakończenie wieży na szpiczaste i w ten sposób podwyższono ją do 50 m.Najcenniejszym zabytkiem kościoła,są kolumny podpierające przedsionek.Są to dwie,marmurowe kolumny z Pompei.Król Neapolu,Józef Bonaparte,najstarszy brat Napoleona ofiarował je królowi pruskiemu Fryderykowi Wilhelmowi III.
My podchodzimy do kościoła,robiąc po drodze zdjęcia z odbiciem w wodzie kościoła i pałacu.Świątynia oczywiście jest zamknięta,ale można do zajrzeć do środka przez kraty w drzwiach.Zaglądamy więc,robiąc przy okazji kilka zdjęć,później chwila na przytulenie się do pompejskich kolumn i idziemy na drugą stronę stawu,by "złapać" kościół w wodzie.Uwielbiam takie zdjęcia :)
Po sesji zdjęciowej zmierzamy w kierunku pałacu.I tu mamy niespodziankę!!!
Na jednej z kolumn nad dawną salą balową,w gnieździe stoi bocian.Stoi i czyści sobie piórka,pozując przy tym nam do zdjęć,a my mamy frajdę i niesamowicie długą sesję zdjęciową :)




































Pierwszy pałac w Mysłakowicach został zbudowany w XVIII wieku.Wznieśli go Kalkreuthowie i był to skromny,barkowy budynek.Feldmarszałek hr. von Gneisenau odkupił go w 1818 roku i przebudował.Podwyższono wtedy budowlę o pół piętra,dobudowano werandę z 5 drzwiami.Król pruski Fryderyk Wilhelm III odkupił pałac od wdowy w 1832 roku i odtąd pałac stał się letnią rezydencją królewską.W latach 1842-1844 pałac został przebudowany.Fryderyk Wilhelm IV zlecił dobudowanie sali balowej,8-bocznej wieży,wysokiej na 30 metrów oraz podniesienia o pół piętra,uzyskując nową kondygnację.
Pałac był rezydencją 2 królów i 2 cesarzy niemieckich,a obecnie mieści się w nim szkoła.
Bociek nas zaabsorbował niesamowicie,zdjęć jest całe mnóstwo....i pewnie byłoby jeszcze więcej,gdyby nagle nie pokazał się kuperek drugiego bociana.Para boćków chwilę podyskutowała,pokazała nam kuperki i odleciała....pewnie na łąkę w poszukiwaniu jedzenia :)










My po sesji bocianowej idziemy zrobić zdjęcia kwitnącej kłokoczce południowej.
Kłokoczka południowa,krzew osiągający wysokość 4,5 m,miododajny o skórzastych torebkach z twardymi nasionkami w środku.W dawnych czasach była świętym krzewem Celtów,Germanów i Słowian.Nazwa wywodzi się od słowa "kłokotanie".Taki dźwięk wydają nasiona znajdujące się torebce,kiedy wieje wiatr.Kojarzono to z nadprzyrodzonymi mocami.Związane z tą cechą przesądy sprawiły,że kłokoczka sadzona była na kurhanach i grobach,wysiewano jej nasiona przy domostwach i grodach.W Niemczech,roślina ta była nazywana była "drzewkiem śmierci",wykorzystywano ją przy obrzędach pogrzebowych.Stosowano ją również podczas egzorcyzmów oraz w praktykach magicznych i okultyzmie.Wierzono, że chroni przed złymi mocami-wampirami,strzygami,topielcami i demonami. Chrześcijanie z kłokoczki wytwarzali figurki świętych,krzyżyki,palmy wielkanocne,wiązanki i wianki na Boże Ciało.Poświęcone wiązanki z kłokoczek na mszy Bożego Ciała lub Matki Boskiej Zielnej służyły do święcenia pól,aby zapewnić sobie urodzaj i chronić je od klęsk żywiołowych.Krzyżyki wbijano nad drzwiami lub zostawiano je w narożnikach pól.Zwyczaje te istniały w karpackich wsiach od okolic Krakowa i Rzeszowa po Beskid Niski. Na Słowacji rozdrobnioną liściarkę z kłokoczki dodawano domowym zwierzętom,wierząc w ich lecznicze właściwości.Z kilkuletnich,twardych zdrewniałych pędów wykonywano szpilki do obuwia,fajki,lufki do papierosów,fujarki oraz kije do ubijania masła.Z nasion kłokoczki wytwarzano olej służący do oświetlania izb i różańce.Stąd też nazwa drzewko różańcowe,używana w Niemczech.W Polsce kłokoczka jest nazywana-paciorkowa.Nawiercane z obu stron nasiona przeznaczone do wyrobu różańców,łączone są ze sobą za pomocą cienkich drucików.Huculskie panny na wydaniu z nasion kłokoczki wytwarzały naszyjniki i bransolety.Kłokoczka przed wiekami była krzewem powszechnie uprawianym w ogrodach,parkach,klasztorach oraz przy chłopskich zagrodach.Ceną tej niewątpliwej popularności w Europie jest niestety zniszczenie jej naturalnych stanowisk.Właśnie dlatego jest dziś w naszym kraju oraz na Słowacji objęta ochroną gatunkową.Na terenie gminy Brzostek w Smarżowej,w rezerwacie "Kamera" jest 325 sztuk kłokoczki :)
Po obejrzeniu,powąchaniu i zdjęciach kwitnącej kłokoczki,odwracam się i spoglądam na pomnik Johanna Fleidla-szewca z Tyrolu.Jego postać jest na stałe związana z Mysłakowicami.Razem z Nim,w roku 1837,przybyło z Tyrolu 416 osób.Protestanci,z powodu prześladowań religijnych,musieli opuścić dolinę Ziller w Tyrolu,ale dzięki łaskawości króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III i wstawiennictwu hrabiny von Reden z Bukowca,znaleźli swoje nowe miejsce na ziemi,właśnie w Mysłakowicach :)
Po zdjęciach przy pałacu królewskim,wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.












Przed nami pałac Wojanów :)
Zostawiamy autko na parkingu przypałacowym i idziemy zrobić trochę zdjęć.Spokojnym,spacerowym krokiem zmierzamy ku pałacowi jak z bajki.Piękno tego miejsca oczarowuje :)
Za każdym razem,kiedy tu jestem,robię prawie takie same zdjęcia-zmienia się tylko kolorystyka otoczenia-wszystko inne pozostaje takie samo.Tu nie można zrobić brzydkiego zdjęcia :)
Najpierw zdjęcia z fontanną i pałacem w tle,później spacer do parku i zdjęcia z odbiciem w stawie i całe mnóstwo innych zdjęć: żab,kwiatów,ptaków itp....wszystko bez pośpiechu,w zwolnionym tempie-bo czyż pięknem nie należy się delektować,rozkoszować i chłonąć powoli?





















O historii pałacu można przeczytać tu:
http://www.palac-wojanow.pl/historia








































Upojeni ciszą,spokojem i pięknem wracamy do samochodu.Jedziemy tylko kawałek,bo tuż za Bobrem,mamy kolejny pałac-Pałac Łomnica.I tu zostawiamy autko na przypałacowym parkingu i spacerkiem idziemy najpierw w kierunku Domu Wdów.Tu mieści się restauracja i hotel.Nas kuszą rabatki z bratkami i zdjęcia z nimi.Robimy zdjęcia i idziemy w kierunku pałacu.










Przed pałacem dostrzegamy klomby pełne kwitnących i miejscami już przekwitniętych tulipanów i nagle zamarzyło nam się zrobienie zdjęć pałacu z tulipanami.Czekamy by słoneczko wyjrzało zza chmur i opromieniło pałac i kwiaty.Ono jednak ma swoje plany i za nic nie chce pokazać promyków :(
Mimo to robimy zdjęcia i wciąż licząc,że słoneczko jednak wyjrzy idziemy na krótki spacer dookoła pałacu.Tu znajdujemy konie pasące się na łące,ptaki,ciszę i spokój.Delektujemy się tym i kiedy jesteśmy nasyceni spokojem,wracamy do autka,by pojechać dalej.
Troszkę historii pałacu Łomnica można przeczytać tu:
http://www.palac-lomnica.pl/pl/historia
http://www.palac-lomnica.pl/pl/palac_i_park























Jedziemy do Radomierza.
Naszym celem jest wieża widokowa.
Parkujemy samochód i idziemy w kierunku wieży dawnego kościoła,a obecnie wieży widokowej.
Pierwszy raz byłam tu w lutym 2010 roku i wieża pozostałość z dawnego kościoła,stała samotna i opuszczona,na zagrodzonym terenie,a dziś jest piękna,odnowiona z możliwością podziwiania z jej szczytu widoków :)
"Pierwsza świątynia katolicka powstała w tym miejscu około 1312 roku.Obecna,gotycka budowla pochodzi z przełomów XV i XVI wieku.Wtedy to,z racji dominującej pozycji ewangelików,świątynia pozostawała w ich władaniu.W XVII wieku,ponownie wróciła w ręce katolików,jednak z powodu niewielkiej ilości wiernych,była już tylko filią parafii w Miedziance.Doprowadziło to do spadku znaczenia świątyni i w konsekwencji jej rozbiórki w roku 1849 roku.Rodowe płyty nagrobne rodziny Schaffgotschów,które znajdowały się w przyziemiu obiektu,zostały przeniesione na dziedziniec kościoła św.Jana Chrzciciela w Cieplicach.Z całości kościoła zachowała się 20 metrowa wieża,która następnie została przekształcona w dzwonnicę,zbudowaną na charakterystycznym rzucie kwadratu.Budowla posiada interesujące formy okienne o kształtach: trójliścia ściętego,oślego grzbietu oraz kotarowego.Na wieży znajdują się trzy cenne dzwony spiżowe,ufundowane przez hrabiego Bernarda von Schaffgotscha.Najstarszy z nich pochodzi z 1576 roku,ozdobiony jest fryzem przedstawiającym korowód zwierząt.Największy ma 111 cm średnicy,wykonany został w 1612 roku i znajduje się na nim nazwisko fundatora.Trzeci,najmniejszy dzwon datuje się na 1595 rok.Wokół wieży znajduje się zabytkowy cmentarz otoczony kamiennym murem z półkoliście zamkniętą bramą.Wieża nigdy nie remontowana,przetrwała w zaskakująco dobrym stanie.
W 2010 roku rozpoczął się jej remont w celu przekształcenia na punkt widokowy,z którego rozpościera się wspaniała panorama łańcuchów górskich okalających kotlinę Jeleniogórską.Został również dobudowany budynek,w którym mieści się informacja turystyczna."-tekst z tablicy informacyjnej umieszczonej na budynku.
Przechodzimy przez starą,kamienną bramę,przystajemy przy tablicach informacyjnych umieszczonych na budynku,czytamy,robimy zdjęcia i wchodzimy do środka.Cicho tu i spokojnie.Na ścianach i na środku pomieszczenia znajdują się tablice,przedstawiające historię Miedzianki.Zerkamy przelotnie i postanawiamy najpierw wspiąć się na wieżę.Pan otwiera przed nami drzwi,za którymi znajdują się ażurowe,metalowe,kręte schody.Wchodzimy na górę.Oczywiście liczę schody i do wyjścia na taras jest ich 69,a wszystkich razem jest 83.No cóż trzeba przyznać,że ładnie to wszystko wygląda,ale ażurowy,metalowy taras robi niesamowite wrażenie,byle nie patrzeć pod nogi,to wszystko jest w porządku.






Zdjęcie wieży zrobione 06.02.2010r.













Nie patrzymy więc pod nogi,za to zaglądamy do środka wieży.Są tu dzwony i widać,że są używane,bo liny są w zasięgu ręki.Taras okala wieżę z trzech stron,z czwartej są schody,więc możliwość podziwiania widoków jest ogromna.a jest co podziwiać,szczególnie przy pięknej pogodzie,takiej jak my mamy dziś.Karkonosze są lekko przymglone i na ich tle Sokoliki wyglądają niesamowicie pięknie.Podziwiamy cudne widoki,robimy zdjęcia i powoli schodzimy.Na dole stemplujemy nasze kajety i oglądamy wystawę o Miedziance-mieście,którego już nie ma.






Śnieżka nad Krzyżną Górą :)

Muchy wygrzewające się na barierkach okalających taras.













Po obejrzeniu wystawy,opuszczamy budynek informacji turystycznej,przechodzimy na drugą stronę ulicy i idziemy do dawnego kościoła ewangelickiego pw.Przemienienia Pańskiego.Obecnie jest to świątynia katolicka,ze skromnym wyposażeniem.Kościół jest otwarty,o dziwo! Wchodzimy do środka,chwila modlitwy i zadumy,kilka zdjęć i wracamy do samochodu.
Pora przygotować się do wyjazdu.


















Przygotowania do majowych świąt :)



W domu mamy jeszcze piękną sesję z panem pustułkiem(pani pustułka,pokazała nam tylko ogon...).
Pakujemy się-przed nami cztery dni w Czechach-trzeba przygotować się odpowiednio :)

I tak oto kończy się pierwszy dzień z pięciu i jedyny polski,ale też jeden z pięciu,spędzony z Radkiem :),a przed nami jeszcze cztery dni w Czechach :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Widzimy się już niebawem :)

Danusia i Radek :)
Zdjęć,których tu nie ma,znajdziecie tu :
https://picasaweb.google.com/104452894196676741932/30042014rBocianyIPaAce?authkey=Gv1sRgCIjRi62BrfnoWg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz