wtorek, 26 września 2017

Ukraińska przygoda - Rzęsna Ruska (Рясне-Руське),Lwów (Львів) - dzień drugi :) Czyli jak zakochać się w jeden dzień :)

Za oknem budzi się nowy dzień.Wstajemy odpowiednio wcześnie,by na spokojnie wykąpać się i ubrać.Kiedy jesteśmy gotowi schodzimy do restauracji na śniadanie.Po pysznym posiłku idziemy do pokoju po aparaty,kancelarię,kurtki,wychodzimy z hotelu i wsiadamy do autokaru.O ustalonej godzinie ruszamy ku naszej ukraińskiej przygodzie.










Jedziemy w kierunku centrum Lwowa.Po drodze zabieramy naszego lwowskiego Przewodnika Darka,który po przedstawieniu się rozpoczyna opowiadanie o Lwowie.I tak dojeżdżamy do pierwszego punktu,do archikatedralnego soboru św.Jura.Wysiadamy z autobusu i wędrujemy w kierunku placu gdzie stoi pomnik Andrzeja Szeptyckiego.Tu Darek opowiada nam pokrótce o arcybiskupie metropolicie lwowskim i halickim,biskupie kamienieckim,Czcigodnym Słudze Bożym Kościoła katolickiego Andrzeju Szeptyckim,który był synem hrabiego Jana Kantego Remigiana Szeptyckiego (1836–1912) i Zofii Ludwiki Cecylii Konstancji Szeptyckiej, hrabianki Fredro (1837-1904),córki Aleksandra Fredry.

"Andrzej Szeptycki OSBM, właściwie hrabia Roman Maria Aleksander Szeptycki (ukr. Андрей Шептицький, ur. 29 lipca 1865 w Przyłbicach, zm. 1 listopada 1944 we Lwowie) – duchowny greckokatolicki, w latach 1899–1900 biskup stanisławowski, w latach 1900–1944 arcybiskup metropolita lwowski i halicki, biskup kamieniecki. Czcigodny Sługa Boży Kościoła katolickiego.
Był synem hrabiego Jana Kantego Remigiana Szeptyckiego (1836–1912) i Zofii Ludwiki Cecylii Konstancji Szeptyckiej, hrabianki Fredro (1837-1904), córki Aleksandra Fredry.
Ochrzczony w obrządku rzymskokatolickim został w kościele p.w. Św. Trójcy w Bruchnalu. Jesienią 1879 rozpoczął naukę w klasie V gimnazjum św. Anny w Krakowie. W 1883 ukończył gimnazjum, 1 października 1883 rozpoczął jednoroczną służbę wojskową w armii Austro-Węgier, w pułku huzarów w Krakowie. Po ukończeniu służby studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, następnie we Wrocławiu (od 23 października 1884 do 28 stycznia 1886), gdzie obronił doktorat w 1888.
Jesienią 1886 wyjechał do Rzymu, uzyskując audiencję u papieża Leona XIII. Jesienią i zimą 1887 podróżował po Imperium Rosyjskim, gdzie spotkał się m.in. z Władimirem Sołowjowem i Wołodymyrem Antonowyczem, tej samej zimy powtórnie wyjechał do Rzymu.
Pierwsza wzmianka o protoplaście rodu – Fiodorze z Szeptyc, pochodzi z 1469, kiedy to Kazimierz Jagiellończyk, wracając ze Lwowa, potwierdził w Gródku jemu oraz jego bratankom Fiodorowi, Hlebowi i Sieńce dziedziczne posiadanie wsi Szeptyce, Woszczańce i Kanafosty.
W XVIII wieku Bazyli, Atanazy i Leon Szeptycki sprawowali kolejno w latach 1708-1779 posługę biskupa ordynariusza lwowskiego obrządku greckokatolickiego, Atanazy Szeptycki był fundatorem, Leon Szeptycki mecenasem Archikatedry Świętego Jura we Lwowie.
W 1871 Jan Kanty Szeptycki został dopuszczony do austriackiego dziedzicznego tytułu hrabiowskiego.
Andrzej Szeptycki był spokrewniony z Wiśniowieckimi i Ledóchowskimi, po ojcu nosił tytuł hrabiego. Był w ówczesnej polskiej opinii publicznej postacią kontrowersyjną. Skomplikowane były dzieje rodziny Szeptyckich, w której istniała polsko-ukraińska świadomość narodowa.
Oto kilka przykładów:
-Andrzej Szeptycki był duchowym przywódcą Ukraińców.
-jeden z braci – błogosławiony Kazimierz (o. Klemens), Sprawiedliwy wśród Narodów Świata – był archimandrytą zakonu studytów. Zmarł 1 maja 1951 roku w więzieniu sowieckim we Włodzimierzu nad Klaźmą.
-kolejny z braci – Stanisław – był austriackim i polskim generałem, gubernatorem Generalnego Gubernatorstwa Lubelskiego w Królestwie Polskim (kwiecień 1917 – luty 1918), dowódcą armii Wojska Polskiego w wojnie polsko-bolszewickiej, ministrem spraw wojskowych II Rzeczypospolitej (1923). W 1922 wkraczał na czele polskich wojsk do odzyskanych Katowic.
-27 września 1939, w trakcie agresji ZSRR na Polskę, w rodowym majątku Szeptyckich w Przyłbicach, funkcjonariusze NKWD zamordowali jego brata Leona wraz z żoną Jadwigą, etnografem, kolekcjonerką i miłośniczką pieśni ukraińskich.
-Bratanek i zarazem chrześniak metropolity, noszący to samo imię (syn Leona), Andrzej Szeptycki był klerykiem rzymskokatolickim. Będąc dopiero na pierwszym roku w seminarium we Lwowie, jako oficer rezerwy otrzymał zezwolenie biskupa na udanie się na front. Został zamordowany przez NKWD w Katyniu.
-19 czerwca 1940 Gestapo zamęczyło w Rotundzie Zamojskiej brata metropolity – Aleksandra, właściciela majątków Łabunie i Łaszczów. Był on jedną z ofiar skierowanej przeciw polskim elitom niemieckiej Akcji AB.
2 czerwca 1888 wstępując do nowicjatu bazylianów w Dobromilu porzucił życie świeckie. 1 lipca 1888 przyjął podczas obłóczyn imię zakonne Andrej. Po krótkim stażu zakonnym został wysłany w czerwcu 1891 przez generała zakonu bazylianów na Bukowinę, do monasteru w Białokiernicy w celu przeprowadzenia istotnych reform w tamtejszych klasztorach unickich. Po wykonaniu tego zadania wraca do Galicji opromieniony sławą organizatora o europejskim formacie. W 1890 – jeszcze przed święceniami kapłańskimi – został przeorem. Śluby zakonne złożył w monasterze w Krystynopolu 11 sierpnia 1892, zaś 3 września w Przemyślu został wyświęcony przez biskupa Juliana Pełesza (prymicja odbyła się 11 września w Przyłbicach).
2 lutego 1899 mianowany biskupem ordynariuszem stanisławowskim (sakrę przyjął 13 września 1899), gdzie prowadzi żywe kontakty z moskalofilami. 31 października 1900 został mianowany przez papieża Leona XIII metropolitą halicko-lwowskim (urząd objął 17 stycznia 1901).
Był rzecznikiem idei zjednoczenia prawosławia z grekokatolicyzmem, a także zjednoczenia wszystkich Ukraińców w jednym obrządku. Od 1903 przez kilka lat prowadził korespondencję z prawosławnym arcybiskupem wołyńskim i żytomierskim Antonim (Chrapowickim), w toku której obydwaj hierarchowie usiłowali przekonać się wzajemnie do dogmatycznych racji swoich wyznań.
W latach 1901-1914 był posłem na Sejm Krajowy Galicji i wicemarszałkiem izby do początku 1912, zastąpiony przez Kostiantyna Czechowycza. W latach 1903-1914 członek Izby Panów Reichsratu Przedlitawii w Wiedniu. Od tego czasu konsultowano z nim wszystkie ważniejsze wydarzenia ukraińskiego życia politycznego Galicji Wschodniej. Przyczynił się do założenia w 1900 we Lwowie pisma Mołoda Ukrajina. Założył we Lwowie Ukraińskie Muzeum Narodowe. W 1908 roku Szeptycki w zdecydowany sposób potępił zabójstwo polskiego namiestnika Galicji, Andrzeja Potockiego, dokonane przez ukraińskiego studenta Myrosława Siczynskiego. Metropolita wspierał porozumienie polsko-ukraińskie w Galicji, którego konsekwencją miała stać się przygotowywana demokratyzacja ordynacji wyborczej do Sejmu Krajowego Galicji. Na przeszkodzie realizacji tych zamierzeń stanął wybuch I wojny światowej. W 1914 został odznaczony Orderem Korony Żelaznej I klasy.
Z wybuchem I wojny światowej metropolita Szeptycki wiązał duże nadzieje na rozszerzenie grekokatolicyzmu na wschód, jak również na położenie fundamentów pod przyszłą unifikację religijną i polityczną narodu ukraińskiego.
We wrześniu 1914 został aresztowany przez okupujących Lwów Rosjan, następnie internowany - oficjalnie za uprawianie prozelityzmu wśród prawosławnych. Aresztowanie spowodowało znaczny wzrost jego popularności w kręgach ukraińskich.
Rosyjski gubernator wojenny Galicji hr. Gieorgij Bobrinski, próbując realizować politykę rusyfikacji Galicji Wschodniej, dokonał jednocześnie masowych aresztowań ukraińskich działaczy narodowych i społecznych, dokonując ich zsyłki w głąb Imperium Rosyjskiego. Bobrinski wprowadził na terenie okupowanym podział na gubernie, zamknął szkoły z Uniwersytetem Lwowskim na czele, sprowadził prawosławnego biskupa Eulogiusza (Gieorgijewskiego) i mianował go administratorem Cerkwi na terenach okupowanych.
Metropolita Szeptycki był najbardziej prominentnym zesłańcem. Deportowany do Kijowa, po zwycięstwie rewolucji lutowej w Rosji i obaleniu caratu zwolniony z aresztu domowego przez Aleksandra Kiereńskiego. Wyjechał wtedy do Piotrogrodu na rozmowy z demokratycznym rządem rosyjskim, dotyczące statusu Ukrainy Naddnieprzańskiej. Po powstaniu Ukraińskiej Centralnej Rady metropolita powrócił do Kijowa na rozmowy z przedstawicielami Rady o koordynacji działań na rzecz niepodległości Ukrainy i zjednoczenia narodowego. Uzyskał z kolei od nich zapewnienie, że kościół greckokatolicki odegra doniosłą rolę w budowie ukraińskiej państwowości.
Po rozmowach w Kijowie metropolita, poprzez neutralne: Szwecję i Danię, następnie Niemcy powrócił do Austro-Węgier, gdzie został przyjęty na audiencji przez cesarza Karola I. Planował wyjazd do Stolicy Apostolskiej, jednak władze Włoch, będących w stanie wojny z Austro-Węgrami, wskutek protestów dyplomacji francuskiej i rosyjskiej odmówiły mu pozwolenia na wjazd. Wrócił do Lwowa 10 września 1917 i skoncentrował się na odbudowie ukraińskiego życia religijnego. Po podpisaniu 9 lutego 1918 w Brześciu traktatu pokojowego między Państwami Centralnymi a Ukraińską Republiką Ludową, którego metropolita Szeptycki był zagorzałym zwolennikiem, wyjechał do Wiednia, gdzie 28 lutego 1918 wygłosił w Izbie Panów wystąpienie, w którym odwołał się do prawa samostanowienia i samookreślenia narodów, powołując się na ogłoszone 8 stycznia 1918 czternaście punktów Wilsona.
Już 1 listopada 1918 rano metropolita został poinformowany przez ukraińskich oficerów o przejęciu władzy we Lwowie i proklamowaniu niepodległej państwowości ukraińskiej w Galicji Wschodniej (od 14 XII 1918 – Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej). Zestał posłom Ukraińskiej Rady Narodowej ZURL jako członek Izby Panów.
W obliczu konfliktu polsko-ukraińskiego Andrzej Szeptycki opowiedział się po stronie ukraińskiej. Za tą decyzją stało jego samookreślenie narodowe i wizja, że poprzez utworzenie niepodległej Ukrainy uda się zjednoczyć Cerkiew prawosławną na Ukrainie z Cerkwią Greckokatolicką. W całej metropolii halicko-lwowskiej odprawiono nabożeństwa w intencji narodu i państwa ukraińskiego, we Lwowie metropolita celebrował je 3 listopada. Zarówno hierarchia greckokatolicka, jak i rzymskokatolicka, udzieliły poparcia przeciwnym stronom konfliktu, jednak współpracowały ze sobą, jeśli chodzi o starania o uwolnienie aresztowanych duchownych czy humanitarne prowadzenie działań zbrojnych. Metropolici: rzymskokatolicki (abp Józef Bilczewski) i greckokatolicki (abp Andrzej Szeptycki) wydali wspólne odezwy: 16 listopada – w sprawie zaprzestania walk i 14 grudnia – o wymianę jeńców wojennych. Po wycofaniu się Ukraińskiej Armii Halickiej z miasta metropolita znalazł się w areszcie domowym w pałacu arcybiskupim. 26 czerwca 1919, podczas wizyty Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego we Lwowie, Miejska Straż Obywatelska Lwowa pod pretekstem rzekomo przygotowanego na Szeptyckiego zamachu, otoczyła pałac arcybiskupi, uniemożliwiając metropolicie udział w wyznaczonym wcześniej spotkaniu z Piłsudskim i zabroniła metropolicie opuszczać pałac.
W kwietniu 1920 Andrzej Szeptycki poparł sojusz polsko-ukraiński wyrażony w układzie Piłsudski-Petlura i nie pogodził się z opuszczeniem ukraińskiego sojusznika przez Polskę w czasie rokowań rozejmowych pomiędzy Polską a RFSRR i ostatecznym kształtem polsko-sowieckiego traktatu pokojowego, z pominięciem Ukraińskiej Republiki Ludowej.
16 grudnia 1920 roku Andrzej Szeptycki udał się do Rzymu, gdzie przebywał do marca roku następnego. Pretekstem do wyjazdu była zaległa wizyta ad limina apostolorum, na którą władze polskie wyraziły zgodę, natomiast faktycznie podróż miała na celu czynienie starań (obok emigracyjnego rządu ZURL) u zachodnich rządów o uznanie suwerenności Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej na terenie Galicji Wschodniej. Szeptycki uważał, że Ententa jest formalnym mandatariuszem Galicji Wschodniej, a przekazując ją Polsce zdradziła Ukraińców, gdyż obszar ten powinien stanowić niepodległe państwo ukraińskie. Twierdził, że Polacy nie są w stanie obronić swojej niepodległości, a ponadto sami są imperialistami i wynaradawiają Ukraińców. Według polskich dyplomatów, pełniących misję w krajach, po których podróżował (Belgia, Holandia, Francja, Anglia), jego działalność była szkodliwa dla państwa polskiego z powodu uznawania emigracyjnego rządu Petruszewycza i dążenia do umiędzynarodowienia kwestii Galicji Wschodniej. Głoszone przez Szeptyckiego za granicą poglądy krytykowali również: arcybiskup metropolita krakowski Adam Stefan Sapieha i arcybiskup lwowski obrządku ormiańskiego Józef Teofil Teodorowicz.
W Watykanie rozważany był nawet projekt odsunięcia metropolity Szeptyckiego od posługi w diecezji i przeniesienia go do Rzymu w celu zastąpienia jego osoby inną, bardziej ugodową w stosunkach z państwem polskim, poseł RP Władysław Skrzyński sugerował nominację Szeptyckiego na metropolitę greckokatolickiego w Stanach Zjednoczonych. Innym wyrazem poparcia Watykanu dla stanowiska Polski było zdementowanie w gazecie watykańskiej L’Osservatore Romano zarzutów Szeptyckiego na niewłaściwe traktowanie Ukraińców w Polsce. Również premier sprzymierzonej z Polską Francji Aristide Briand, podczas udzielonej w 1921 Szeptyckiemu audiencji oświadczył, że rząd francuski kwestię Galicji Wschodniej uważa za wewnętrzną sprawę Rzeczypospolitej i sugerował bezpośrednie porozumienie Ukraińców z Warszawą, deklarując poparcie dla takich rozmów.
W sierpniu 1921 metropolita udał się do Kanady, a następnie do Stanów Zjednoczonych, gdzie przyjął go na audiencji prezydent USA Warren Harding. 23 listopada 1921 osobiście złożył w Departamencie Stanu USA memorandum, w którym stwierdził, że Rada Najwyższa przekazała Polsce Galicję Wschodnią pod wrogą i obcą okupację. Prowadził zbiórkę funduszy na rzecz głodujących ukraińskich i polskich sierot w Galicji Wschodniej, wspierał ukraińską pożyczkę dolarową, apelował o umożliwienie powrotu do Galicji ukraińskim emigrantom politycznym. Nie prowadził otwartej agitacji politycznej. Niektóre wystąpienia Szeptyckiego w USA miały jednak charakter polityczny – opowiadał się jednoznacznie za niepodległością Ukrainy. W marcu 1922 udał się do Brazylii, po pomoc dla ludności Ukrainy. Nie został przyjęty przez prezydenta da Silvę, a prymas kardynał Cavalcani odmówił mu poparcia. W sierpniu 1922 poprzez USA i Kanadę powrócił do Europy. W marcu 1923 na osobistej audiencji u kolejnego premiera Francji Raymonda Poincaré uzyskał zapewnienie, że prawa Ukraińców w Galicji będą zagwarantowane. Jednak dalsze zabiegi dyplomatyczne Szeptyckiego o uzyskanie gwarancji dla autonomii Galicji Wschodniej nie przyniosły skutków.
Po ostatecznym uznaniu przez aliancką Radę Ambasadorów suwerenności Polski nad Galicją Wschodnią (15 marca 1923) i samorozwiązaniu następnego dnia rządu Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej Jewhena Petruszewycza, Andrzej Szeptycki zadecydował o powrocie w granice Polski. Polska opinia publiczna była zbulwersowana faktem powrotu Szeptyckiego, ponieważ prasa polska szeroko relacjonowała jego postawę podczas podróży zagranicznej.
Warunkiem rządu RP dla udzielenia metropolicie (po interwencji Watykanu) wizy wjazdowej do Polski, było ogłoszenie przezeń listu pasterskiego do grekokatolików, wzywającego do posłuszeństwa władzy państwowej i złożenie deklaracji lojalności wobec państwa polskiego. Deklaracja taka nie padła, związany z endecją minister spraw zagranicznych Marian Seyda próbował bezskutecznie uniemożliwić wyjazd Szeptyckiego z Rzymu. Metropolita wyruszył koleją do Polski. W związku z tym Komitet Polityczny Rady Ministrów podjął decyzję o zatrzymaniu Szeptyckiego podczas przekraczania granicy i przedłożeniu mu deklaracji lojalności. W nocy z 22 na 23 sierpnia 1923 został zatrzymany na granicy polsko-czechosłowackiej i przewieziony do klasztoru sióstr szarytek w Poznaniu, gdzie przez następne dwa miesiące przebywał w areszcie domowym. Kontaktował się wówczas z rządem polskim za pośrednictwem biskupa Jozafata Kocyłowskiego. Po ogłoszeniu we Lwowskich Wiadomościach Archidiecezjalnych nowego listu pasterskiego i złożeniu 4 października 1923 na ręce prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, w czasie osobistej audiencji, deklaracji lojalności wobec państwa polskiego, zezwolono na powrót metropolity do Archikatedry Świętego Jura.
Po powrocie Szeptyckiego i zobowiązaniu się do lojalności wobec Polski jego działania polityczne nie ustały. W konsekwencji ze strony polityków endecji pojawiały się w dalszym ciągu propozycje odsunięcia metropolity z zajmowanego stanowiska. Jeden z czołowych działaczy Związku Ludowo-Narodowego Stanisław Grabski pisał: Dyplomacja polska powinna znaleźć argumenty, by wytłumaczyć w Watykanie, że po tych krwawych walkach w Małopolsce Wschodniej potrzebny jest inny pasterz metropolii lwowskiej.
Andrzej Szeptycki potępiał działalność terrorystyczną i sabotażową OUN, w tym m.in. zabójstwo Iwana Babija.
W roku 1938, wobec rozpoczętej przez władze administracyjne województwa lubelskiego przy użyciu Wojska Polskiego masowej akcji burzenia cerkwi i kaplic prawosławnych na Chełmszczyźnie i Polesiu lubelskim, metropolita Szeptycki wydał list pasterski, protestując przeciw takim działaniom. List pasterski został opublikowany w piśmie Meta z 28 sierpnia 1938. Numer został skonfiskowany przez administrację, krążył jednak w odbitkach wśród ludności ukraińskiej.
W 1938 Szeptycki wsparł utworzenie autonomicznej Ukrainy Karpackiej w obrębie Czecho-Słowacji, a następnie niepodległość Karpato-Ukrainy.
W 1930 stan zdrowia metropolity pogorszył się. W czasie służby wojskowej w armii Austro-Węgier przeszedł ciężko szkarlatynę z powikłaniami (zapalenie stawów), co wywołało w konsekwencji przewlekły gościec (reumatyzm). W latach 30. XX wieku chodził początkowo o kulach, później poruszał się na wózku inwalidzkim, choroba postępowała, musiał pisać lewą ręką.
Latem 1939 podczas rekolekcji dla proboszczów grekokatolickich we Lwowie nawoływał do podjęcia przeciwdziałań wobec agitacji prohitlerowskiej wśród ludności ukraińskiej. Po pakcie Ribbentrop-Mołotow, w przededniu agresji III Rzeszy na Polskę metropolita Szeptycki zapoczątkował akcję, której celem było niedopuszczenie do antypolskich wystąpień i doradzał społeczności ukraińskiej życzliwą neutralność wobec Polski. Świadectwem publicznie zajętego stanowiska metropolity jest list pasterski Do duchowieństwa z 1 września 1939, w którym szczególną uwagę poświęcił młodzieży:
"Nie pozwólcie nakłonić się do żadnych aktów sprzeciwu bądź nieposłuszeństwa wobec władzy, zachowajcie równowagę i spokój, jedność i zgodę, we wszystkim kierujcie się rozumem umocnionym przez wiarę."
W związku z wypadkami sabotażu ukraińskiego dowódca DOK-Lwów gen. Władysław Langner 5 września 1939 zwrócił się do metropolity z prośbą, ażeby pomógł utrzymać spokój w terenie. Metropolita wydał list pasterski do wiernych, zaznaczając w nim, że Niemcy są wspólnym wrogiem Polaków i Ukraińców.
15 września 1939 na łamach ukraińskiej gazety „Diło” opublikowano wspólne oświadczenie metropolity oraz przewodniczącego UNDO Wasyla Mudrego, które dementowało powszechne we Lwowie pogłoski, jakoby Ukraińcy świadomie szkodzili Wojsku Polskiemu i aktywnie przeciwko niemu występowali:
"Ukraińcy wierni są wezwaniu swego przywództwa i czynnikom władzy państwowej oraz zdrowemu instynktowi samozachowawczemu. W czasach, kiedy panują wyjątkowe prawa wojenne, podczas całego okresu wojny i w dzisiejszych dniach we Lwowie, zachowują się spokojnie i stosownie oraz przyjmują godną postawę wobec wydarzeń historycznych, których rozwiązanie leży w rękach walczących armii państwowych."
Po agresji ZSRR na Polskę i okupacji Lwowa przez Armię Czerwoną (23 września 1939), Szeptycki oficjalnie zalecił kapłanom współpracę z nową władzą, choć odnosił się do niej zdecydowanie negatywnie. Po informacji o agresji sowieckiej, 17 września 1939 powołał tajnie: Mykołę Czarneckiego, Klemensa Szeptyckiego, Josyfa Slipego jako egzarchów do prowadzenia akcji misyjnej w ZSRR. Już pod okupacją sowiecką, korzystając ze specjalnych uprawnień udzielonych przez papieża, w grudniu 1939 potajemnie wyświęcił na biskupa Josyfa Slipego i za zgodą Piusa XII wyznaczył go na koadiutora. We wrześniu 1940 mianował tajnie Antoniego Niemancewycza egzarchą dla Białorusi.
Po ataku III Rzeszy na ZSRR i zajęciu Lwowa przez Wehrmacht napisał list powitalny, w którym dziękował za wyzwolenie spod bolszewickiego jarzma. Poparł wraz z biskupem Hryhoryjem Chomyszynem ogłoszony 30 czerwca 1941 akt niepodległości Ukrainy, opublikował potępienie „nieludzkiego i niehumanitarnego... ateistycznego Związku Radzieckiego”. W czasie okupacji niemieckiej, podobnie jak uprzednio – do czerwca 1941 – w czasie okupacji sowieckiej – wobec braku prymasa Polski i nuncjusza apostolskiego, metropolita Szeptycki, prowadził samodzielną politykę wobec władz okupacyjnych, kontaktując się także bezpośrednio z episkopatem Niemiec. Dzięki temu w dystrykcie Galicja Ukraińcy byli relatywnie uprzywilejowani; istniały np. greckokatolickie seminaria duchowne i Akademia Teologiczna (podczas gdy polskie były w tym czasie zamknięte). 22 lipca 1941 w imieniu swoim i narodu ukraińskiego skierował do Hitlera własnoręcznie podpisaną deklarację chęci uczestnictwa w budowaniu „nowego porządku w Europie”. Po zdobyciu przez Wehrmacht Kijowa wysłał do Hitlera list z gratulacjami.
Andrzej Szeptycki był przeciwnikiem obu ideologii totalitarnych: komunizmu i niemieckiego narodowego socjalizmu, realizowanych w praktyce wobec społeczeństwa II Rzeczypospolitej po agresji III Rzeszy i ZSRR przez obu okupantów – ZSRR i III Rzeszę. W liście z 29 sierpnia 1942 do papieża Piusa XII metropolita Szeptycki pisał:
"Po uwolnieniu przez armię niemiecką spod jarzma bolszewickiego odczuliśmy z tego powodu pewną ulgę, która jednak nie trwała dłużej niż jeden czy dwa miesiące. Stopniowo rząd wprowadził doprawdy niepojęty reżim terroru i korupcji [...]. Dziś cały kraj jest zgodny co do tego, że władza niemiecka jest zła, prawie diabelska, i w stopniu jeszcze wyższym niż władza bolszewicka”. I dalej: „Nieopisanej demoralizacji [...] ulegają ludzie prości i słabi. Uczą się oni złodziejstwa i zbrodni ludobójstwa; tracą poczucie sprawiedliwości i człowieczeństwa. W listach pasterskich, oczywiście konfiskowanych, protestowałem przeciw ludobójstwu [...]. Ogłosiłem, że zabójstwo człowieka podlega ekskomunice, zastrzeżonej dla Ordynariusza."
Metropolita Szeptycki wysyłał apele do Hitlera o zaprzestanie represji wobec Ukraińców, w swoim pałacu ukrywał dwóch rabinów żydowskich. Dzięki jego pomocy wojnę przeżyli m.in. Lili Pohlmann z matką, Adam Daniel Rotfeld, Dawid Kahane z rodziną, dwaj synowie bliskiego przyjaciela metropolity – rabina w synagodze postępowej (Tempel) we Lwowie Jecheskiela Lewina, zamordowanego przez Niemców 1 lipca 1941, dwaj synowie rabina Katowic Kalmana Chameidesa. Oprócz tego przy współpracy swego brata Klemensa, ówcześnie ihumena klasztoru studytów w Uniowie, zorganizował w oparciu o klasztory bazylianów, studytów i studytek całą sieć pomocy Żydom, dzięki której uratowano co najmniej kilkaset osób. Występował również otwarcie w obronie Żydów w liście do Heinricha Himmlera z lutego 1942 i podczas wizyty gubernatora dystryktu galicyjskiego Otto von Wächtera na początku 1943. Szeptycki uważał Holocaust za barbarzyństwo. Zabraniał wiernym pomagać Niemcom w mordowaniu Żydów. Dziennikarze izraelskiego dziennika Ha-Arec we wrześniu 2005 roku nazwali Szeptyckiego ukraińskim Schindlerem. Na wniosek ocalonych z Holocaustu przez metropolitę, w Izraelu wznowiono postępowanie z wniosku Dawida Kahane w sprawie przyznania Andrzejowi Szeptyckiemu medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
W 1943 Niemcy w ramach Waffen-SS utworzyli 14 Dywizję Grenadierów SS rekrutowaną z ochotników ukraińskich. Biskupi greckokatoliccy Josyf Slipyj i Nikita Budka odprawili mszę dla żołnierzy dywizji. Do dywizji Szeptycki delegował kapelanów greckokatolickich, aby wzmóc działalność duszpasterską oraz przeciwdziałać zdemoralizowaniu wiernych, co jednak zdaniem Andrzeja Zięby, nie przyniosło żadnego skutku. Sam Szeptycki jednak, mimo namów, nie napisał listu do młodzieży ukraińskiej, który wzywałby ją do wstępowania w szeregi tej dywizji. Nie potępił także tych, którzy do niej wstąpili.
Podobny stosunek miał metropolita do UPA – ani jej nie potępiał, ani nie popierał. Na czele archidiecezji lwowskiej, obejmującej tereny Małopolski Wschodniej, stał od 1923 r. arcybiskup metropolita Bolesław Twardowski. Zwracał się on wielokrotnie do arcybiskupa metropolity Szeptyckiego z prośbami o powstrzymanie zbrodni. 30 lipca 1943, w obliczu kulminacji wydarzeń rzezi wołyńskiej, arcybiskup Twardowski skierował list do metropolity Szeptyckiego z prośbą o zapobieżenie podobnym wypadkom w Galicji. List ten zapoczątkował wymianę korespondencji między obu hierarchami, trwającą do 8 marca 1944. Arcybiskup Szeptycki opublikował dwa listy pasterskie do wiernych i duchowieństwa (Nie zabijaj z 21 XI 1942 r. i Posłanie do duchowieństwa i wiernych greckokatolickiej archidiecezji lwowskiej z 10 VIII 1943 r., a także w końcu 1943 specjalny list pasterski Mir o Hospodi (Pro wbiwannja swiaszczennikiw) w sprawie mordów na kapłanach), ale w listach do abp. Twardowskiego twierdził, że eksterminację Polaków poprzedziły: [...] bardzo liczne zabójstwa Ukraińców tylko dlatego, że byli Ukraińcami na Wołyniu, Lubelszczyźnie, Chełmszczyźnie i w okolicach Leżajska. Ponadto wskazywał on, że mordy na Polakach to również dzieło band dezerterów i porachunków. Zdaniem ks. prof. Józefa Mareckiego podobne zarzuty niemające potwierdzenia w faktach wskazywały na głęboką niewiedzę bądź cynizm Szeptyckiego.
Arcybiskup Szeptycki uważał również, że powinien być wystosowany wspólny apel hierarchów do wszystkich wiernych obu obrządków o zapobieżenie przelewowi krwi, co ostatecznie nie nastąpiło.
Na terenie Wołynia grekokatolicy byli zaś nieznaczącą mniejszością – 11 100 wiernych (0,5% w 1931), Kościół greckokatolicki zgodnie z konkordatem z 1925 nie miał struktur parafialnych, a dla dominujących tam wyznawców prawosławia metropolita greckokatolicki nie był rozstrzygającym autorytetem duchowym, jako hierarcha innego wyznania i nie miał nawet możliwości dotarcia do nich z bezpośrednim przesłaniem wobec braku sieci parafii greckokatolickich. Stanowisko zajęte przez abp. Szeptyckiego zniechęciło w marcu 1944 metropolitę Twardowskiego do kontynuacji wymiany listów. Nie oznaczało to zaprzestania kontaktów między sędziwymi hierarchami.
Armia Czerwona wkroczyła ponownie do Lwowa 27 lipca 1944. W październiku 1944 pod nazwiskiem Szeptyckiego opublikowano list do Stalina z gratulacjami i podziękowaniem za przyłączenie ziem zachodnioukraińskich do Wielkiej Ukrainy. W opinii Andrzeja Zięby abp Szeptycki chciał iść na ugodę, żeby nie dopuścić do administracyjnej likwidacji struktury Kościoła greckokatolickiego przez władze państwowe ZSRR (co nastąpiło w przeciągu półtora roku od jego śmierci) i masowych represji policyjnych NKWD z tym związanych, albo też list jest mistyfikacją – falsyfikatem opublikowanym bez wiedzy metropolity, wobec stanu jego zdrowia, tuż przed jego śmiercią.
Zmarł 1 listopada 1944, w 79. roku życia. Po modlitwach greckokatolickich w Katedrze Świętego Jura o. Dionizy Kajetanowicz odprawił uroczystości żałobne w obrządku ormiańskokatolickim. Następnie arcybiskup metropolita Bolesław Twardowski i biskup Eugeniusz Baziak koncelebrowali recytowaną mszę świętą w obrządku łacińskim i Requiem przy katafalku zmarłego. Po mszy trumnę wyniesiono przed katedrę i przemówienie pożegnalne wygłosił arcybiskup Josyf Slipyj. Kondukt pogrzebowy, w którym uczestniczyły tysiące ludzi, przeszedł ulicami Lwowa w asyście kompanii honorowej Armii Czerwonej i powrócił do Katedry Św. Jura. Trumnę złożono w podziemnej krypcie archikatedry św. Jura we Lwowie, tradycyjnym miejscu pochówku lwowskich arcybiskupów greckokatolickich."-Wikipedia.









































































Kiedy nasz Przewodnik kończy jedną opowieść,od razu przechodzi do kolejnej-tym razem mówi nam o architedralnym soborze św.Jura.

"Archikatedralny sobór św. Jura we Lwowie (ukr. Архикатедральний собор Святого Юра у Львові) – katedralna cerkiew archidiecezji lwowskiej Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego – metropolii halickiej. Jest położona przy placu św. Jura (площа святого Юра).
Zbudowana w latach 1744-1772 w stylu rokokowym z fundacji biskupa ordynariusza greckokatolickiej diecezji lwowskiej Atanazego Szeptyckiego. Trzynawowa świątynia, łączy w bardzo oryginalny sposób sztukę rokokową z planem kościoła wschodniego. Stanowi, według niektórych opinii, najdoskonalsze dzieło europejskiego późnego baroku.
Do 1946 był to sobór katedralny archidiecezji lwowskiej Kościoła greckokatolickiego. Przeprowadzony przez władze sowieckie we Lwowie w dniach 8 - 10 marca 1946, nieuznany przez Stolicę Apostolską sobór, którego uczestnikami byli podrzędni duchowni i agenci NKWD, zniósł unię z Rzymem i przyłączył formalnie Kościół katolicki obrządku bizantyjsko-ukraińskiego do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Po dokonanej pod nadzorem tajnej sowieckiej policji politycznej oficjalnej likwidacji Kościoła greckokatolickiego w ZSRR i aresztowaniu całego episkopatu, archikatedra Świętego Jura została przekazana w marcu 1946 Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu i odgrywała rolę katedry prawosławnej eparchii lwowskiej Patriarchatu Moskiewskiego. W tym czasie usunięto z wnętrza niektóre greckokatolickie i ukraińskie elementy, np. epitafium Markiana Szaszkewycza i tron biskupi (zastąpiony prowizorycznym ołtarzem bocznym).
W sierpniu 1990 świątynia powróciła w posiadanie reaktywowanego oficjalnie wówczas w Ukraińskiej SRR Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. W 1991 papież Jan Paweł II ustanowił metropolitą lwowskim obrządku bizantyjsko-ukraińskiego kardynała Myrosława Lubacziwśkiego (od 1984 greckokatolickiego arcybiskupa lwowskiego, przebywającego na emigracji), następcę Josyfa Slipego. Myrosław Lubacziwski powrócił 31 marca 1991 do Lwowa obejmując obowiązki w Archikatedrze.
Cały zespół, otoczony murem, obejmuje, oprócz katedry, również dzwonnicę, budynki kapituły oraz pałac metropolitów. Całość stanowi niezwykle malowniczy, widoczny z daleka zespół architektoniczny.
W 1998 sobór św. Jura razem ze Starym Miastem, Wysokim Zamkiem i Podzamczem został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
29 lipca 2015, w stupięćdziesiątą rocznicę urodzin Andrzeja Szeptyckiego, na placu przy Archikatedrze Świętego Jura, z udziałem prezydenta Ukrainy Petra Poroszenki odsłonięto pomnik metropolity.
Już w XIII w. na wzgórzu świętojurskim stała kaplica i domki mnichów-pustelników. Według legend mnisi zamieszkiwali też naturalne pieczary we wzgórzu. Ok. 1280 r. książę Lew wzniósł pierwszą drewnianą cerkiew i klasztor, które zostały spalone w 1340. W 1363 archimandryta Eutymiusz rozpoczął budowę nowej, murowanej z kamienia i cegły, świątyni. Prace prowadził i prawdopodobnie wykonał projekt pierwszy architekt lwowski Dorchi, znany też jako Doring. Roboty budowlane przeciągały się i zostały ukończone w 1437. Powstała ceglana, gotycka budowla,kryta dwuspadowym dachem, z niewysoką wieżą-dzwonnicą, charakterystyczna dla ówczesnego Lwowa. Położona daleko poza murami miejskimi świątynia ocalała podczas wielkiego pożaru Lwowa w czerwcu 1527. Stopniowo przybywało wokół niej kaplic. Wymienić wśród nich należy kaplicę św. Prokopa, ufundowaną w 1685 i ufundowaną 15 lat później z woli ihumena Dionizego Siatkiewicza kaplicę Opieki Matki Boskiej dla cudownego obrazu przeniesionego tu z Trembowli.
W 1539, po przeniesieniu do Lwowa siedziby diecezji prawosławnej z Halicza, cerkiew św. Jura stała się soborem katedralnym. Diecezja lwowska pozostała ostoją prawosławia nawet po zawarciu unii brzeskiej w 1596. Oficjalnie przystąpiła do niej w 1700, co ogłosił w soborze biskup Józef Szumlański.
Metropolita Atanazy Szeptycki zaplanował w I poł. XVIII w. budowę nowej rezydencji i świątyni na wzgórzu św. Jura. Plany te wywołały sprzeciw bazylianów i zapoczątkowały gwałtowny spór, ciągnący się przez dziesięciolecia.
W latach 1743-44 zburzono starą, gotycką świątynię i rozpoczęto budowę nowej według projektu Bernarda Meretyna, jednego z najwybitniejszych architektów polskiego rokoka[4]. Kamień węgielny pod budowę położono we wrześniu 1744. Dwa lata później Atanazy Szeptycki zmarł pozostawiając duże sumy pieniędzy na finansowane dalszych prac, które do 1754 ze strony kościoła nadzorował bazylianin Arseni Sienicki. Umowy budowlane były zawierane czterokrotnie (1744, 1750, 1753, 1756). Po śmierci Meretyna w 1759 budowę kontynuował do 1764 Klemens Fesinger. Wystrój zewnętrzny ukończono ostatecznie w 1772, za czasów następcy Atanazego Szeptyckiego, Leona Szeptyckiego. Dekoracje rzeźbiarskie wykonał Jan Jerzy Pinzel. Wnętrze świątyni ozdobiły polichromie Michała Filewicza.
W chwili I rozbioru Polski w klasztorze św. Jura mieszkało 14 ojców, kleryków i braci.
W 1780 wyrok sądu austriackiego zakończył spór między biskupem a klasztorem świętojurskim, przyznając słuszność biskupowi. W 1807 we Lwowie ustanowiono greckokatolicką metropolię, a katedra św. Jura stała się archikatedrą. W 1817 klasztor bazylianów został rozwiązany. Zakonnicy opuścili jego mury i przenieśli się do monasteru św. Onufrego.
W 1876 polichromie Filewicza odnowił krakowski malarz Erazm Fabijański. Jako odpowiednik ambony pojawił się siedzący posąg papieża Piusa IX, dłuta Tadeusza Błotnickiego.
Za czasów galicyjskich w zbudowanym obok pałacu rezydowali metropolici Kościoła greckokatolickiego, duchowi przywódcy ludności ukraińskiej. Podlegali im biskupi w Przemyślu i Stanisławowie (od 1885). Ważną rolę w historii odrodzenia narodowego Ukraińców odegrał biskup Andrzej Szeptycki zasiadający na tronie arcybiskupim w latach 1900–1944, cieszący się szacunkiem nie tylko Ukraińców, ale całej społeczności Lwowa.
W listopadzie 1918 przez park biegnący na wschód od rezydencji metropolity przebiegała linia frontu polsko-ukraińskiego. Po polskiej stronie znalazł się pałac metropolity Szeptyckiego, jednak Polacy ze względu na szacunek, jaki do niego żywili, nie wykorzystali budynku do celów wojskowych. W latach 20. XX w. głośny był proces zwany „świętojurskim”. Policja aresztowała grupę komunistów, którzy w podziemiach soboru urządzali swoje zebrania. W okresie międzywojennym wydawano w soborze czasopismo „Widomosty”.
W czasie drugiej wojny światowej z polecenia metropolity Szeptyckiego ukrywano w kompleksie klasztornym grupę Żydów.
W 1946 władze komunistyczne zlikwidowały lwowską metropolię i zorganizowały tzw. sobór lwowski, który ogłosił likwidację Kościoła greckokatolickiego na radzieckiej Ukrainie i włączenie jego struktur do Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Duchowieństwo, które nie zaakceptowało tych decyzji, zostało poddane represjom. Następca Szeptyckiego, metropolita Josyf Slipyj, został zesłany na Syberię. Dzięki interwencji papieża Jana XXIII został 6 lutego 1963 zwolniony i zmuszony do wyjazdu (9 lutego) do Rzymu, gdzie rezydował do końca życia (1984). 7 września 1984 arcybiskupem większym Lwowa i zwierzchnikiem Kościoła Greckokatolickiego na Ukrainie mianowany został Myrosław Lubacziwśkyj.
W 1990 sobór św. Jura powrócił do grekokatolików, a zwołany w nim w roku następnym synod biskupów ogłosił oficjalnie odnowienie struktur Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie. 31 marca 1991 uroczyście powrócił do Lwowa Myrosław Lubacziwśkyj. Zamieszkał w pałacu metropolitów. 8 września 1992 dokonano uroczystego pochówku w krypcie soboru sprowadzonych 27 sierpnia z Rzymu szczątków metropolity Slipego.
W 1996 w soborze św. Jura odbyły się uroczyste obchody 400-lecia unii brzeskiej. 25 stycznia 2001 roku następcą kardynała Lubacziwśkiego został wybrany jego dotychczasowy biskup pomocniczy Lubomyr Huzar. W 2001 w murach soboru gościł papież Jan Paweł II, który w czasie swej wizyty we Lwowie rezydował w pałacu metropolitów.
W 2005 siedzibę metropolii przeniesiono do Kijowa, a Lwów pozostał siedzibą eparchii. Kardynał Lubomyr Huzar w sierpniu tego samego roku jako zwierzchnik kościoła katolickiego obrządku bizantyjsko-ukraińskiego przyjął tytuł arcybiskupa większego Kijowa i Halicza.
W XIX wieku, przy wsparciu biskupa, działało tutaj ukraińskie stronnictwo polityczne zwane „Świętojurcami”.
Monumentalny sobór katedralny stanowi wielki pomnik sztuki swojej epoki. Zachwyca ogromem, dynamizmem śmiało zestawionych brył i ekspresją rzeźb. Stanowi, według niektórych, najdoskonalsze dzieło europejskiego późnego baroku. Wzniesiony jako świątynia trzynawowa, łączy w bardzo oryginalny sposób sztukę rokokową z planem kościoła wschodniego. Oparty został o plan krzyża greckiego z nieco przedłożonymi ramionami na osi wschód-zachód. Budynek soboru, wywodzący się poprzez środowisko austriackie z tradycji rzymskiej, odznacza się wielką koncentracją przestrzeni pięciokopułowego założenia, dynamicznie przeciwstawionego osi podłużnej. O charakterze bryły budowli decyduje operowanie rytmicznie sfalowaną masą muru, dekorowanego pilastrami i łamanymi gzymsami i zwieńczonego balustradą. W narożnikami pomiędzy ramionami transeptu a nawa główną zbudowano cztery kaplice, przykryte niewielkimi kopułami, niewidocznymi z zewnątrz. Nad skrzyżowaniem naw, w środkowej części katedry, wznosi się kopuła centralna, założona na masywnym, wysokim, czworobocznym tamburze z zaokrąglonymi narożami, wspartym wewnątrz czterema potężnymi filarami. Kopułę wieńczy latarnia z krzyżem. Po bokach prezbiterium znajdują się dwie zakrystie.
Ekspresyjną fasadę główną świątyni, uformowaną z wklęsło-wypukłych powierzchni, ozdobioną pilastrami i podzieloną poziomo łamanymi gzymsami, z centralnym ryzalitem mieszczącym portal wejściowy wieńczy ozdobna balustrada z wazonami i doskonała w kompozycji rzeźba grupowa przedstawiająca św. Jura (Jerzego) na koniu, walczącego ze smokiem. Wejście, do którego prowadzą reprezentacyjne schody z balustradami i rzeźbami skrzydlatych geniuszy dłuta Szymona Starzewskiego, flankowane jest dwoma rokokowymi figurami świętych Atanazego i Leona (patriarchy i papieża, symbolizujących jedność Kościoła, będących jednocześnie patronami fundatorów – Atanazego i Leona Szeptyckich). Wszystkie te rzeźby wyszły spod dłuta Jana Jerzego Pinzla – czołowego przedstawiciela lwowskiej rzeźby rokokowej. Zwieńczenia tamburu i latarni otrzymały formę ażurowych attyk.
Pod schodami wiodącymi do świątyni znajduje się grota z figurą św. Onufrego.
Cztery filary wspierające tambur kopuły dzielą zarazem wnętrze świątyni na trzy nawy. Nawy, prezbiterium i transept nakrywają sklepienia krzyżowe. Wnętrze ma jednolity, rokokowy wystrój. Ołtarz główny (1770-71) ma formę arkady z łamanym szczytem, wspartej na dwóch kolumnach. Za jego twórcę uchodzi rzeźbiarz Sebastian Fesinger. Według innych źródeł całość wystroju wnętrza wyszła spod dłuta Michała Filewicza. Wykonał on na pewno część rzeźb ołtarza głównego. Autorem obrazu w ołtarzu głównym, przedstawiającym „Kazanie na górze” jest Franciszek Smuglewicz. Spod jego pędzlawyszedł też obraz Chrystusa na ścianie apsydy.
We wnętrzu na uwagę zasługuje również rzeźbiony rokokowy ikonostas (którego wykonanie przypisywane jest Sebastianowi Fesingerowi) z obrazami pędzla Łukasza Dolińskiego i Jerzego Radziwiłowskiego. Na filarze, po lewej stronie ikonostasu wisi cudowna XVII-wieczna ikona Matki Boskiej Trembowelskiej (uratowana przed Turkami przez biskupa Józefa Szumlańskiego i przywieziona do Lwowa w 1673).
Po przeciwnej stronie znajduje się rokokowa, drewniana ambona w postaci papieża Piusa IX siedzącego na tronie, dłuta Tadeusza Błotnickiego. Wystroju dopełnia sześć barokowych ołtarzy bocznych oraz marmurowe epitafia z portretami biskupów i metropolitów lwowskich, m.in.: Atanazego Szeptyckiego (1686–1746), Leona Szeptyckiego (1717–1774), Michała Lewickiego (1774–1858), Spirydiona Litwinowicza (1810–1869), Andrzeja Szeptyckiego (1865–1944), Josyfa Slipego (1892–1984) i Myroslawa Lubacziwśkiego (1914–2000).
Przy wejściu do świątyni znajduje się tablica pamiątkowa poświęcona ukraińskiemu poecie, pisarzowi i działaczowi oświatowemu, Markijanowi Szaszkewyczowi (1811–1843).
Po obydwu stronach nawy głównej eksponowane są domniemane relikwie św. Mikołaja i św. Piotra.
W krypcie pochowane są szczątki uznawane za należące do księcia ruskiego Jarosława Ośmiomysła, przewiezione tu z Halicza przed II wojną światową. W innej krypcie, udostępnionej wiernym, pochowani są metropolici greckokatoliccy: Sylwestr Sembratowycz, Andrzej Szeptycki, Josyf Slipyj, Wołodymyr Sterniuk i Myrosław Lubacziwśkyj.
Budynek kapituły składa się z trzech części. Dwa równolegle, barokowe skrzydła po obu stronach soboru katedralnego zostały zbudowane w 1767 według projektu Klemensa Fesingera. Do 1817 były one siedzibą zakonu bazylianów. Oba skrzydła łączy dłuższy korpus poprzeczny, zbudowany w XIX w. Wieńczy go wieża-dzwonnica nakryta neobarokowym hełmem, zbudowana w 1828 według projektu Józefa Semlera i przebudowana w 1865 według projektu Józefa Braunseisa. Wisi w niej dzwon, najstarszy na Ukrainie, zwany niegdyś Tatarem lub Dzwonem Lubarta (w księstwie włodzimierskim panował wtedy książę Lubart). Został on odlany w 1341, o czym informuje znajdująca się na nim inskrypcja w języku cerkiewnosłowiańskim.
Budynek kapituły wewnątrz dziedzińca jest dwukondygnacyjny, a z zewnątrz – z uwagi na spadek tereny – trzykondygnacyjny. Jego dekorację zewnętrzną stanowi boniowanie i lizeny natomiast szczyty zostały zwieńczone attykami z kartuszami i kamiennymi latarniami.
Pałac metropolitów został wzniesiony w 1762 naprzeciwko katedry według projektu Klemensa Fesingera. Fundatorem pałacu był Leon Szeptycki. Jest to dwukondygnacyjna, rokokowa budowla, przykryta mansardowym dachem z lukarnami, zawierająca elementy klasycystyczne (portyk z kolumnami toskańskimi). Część centralną budowli stanowi lekko wysunięty, trójosiowy ryzalit, poprzedzony portykiem wspartym na czterech kolumnach, nad którym znajduje się balkon z żeliwną balustradą. Całość wieńczy tympanon z kartuszem herbowym w środku, ozdobiony u szczytu i po bokach kamiennymi wazonami. Pierwotny wystrój malarski i rzeźbiarski wnętrz z lat 1775-1776 był dziełem J. Szczurowskiego, S. Ugnickiego i S. Gradolewskiego, pracujących pod kierunkiem lwowskiego architekta Franciszka Ksawerego Kulczyckiego.
Obecny wystrój wnętrz został wykonany w 1885 według projektu Sylwestra Hawryszkewycza.
W ścianie budynku znajduje się tablica pamiątkowa z 1991 poświęcona metropolicie Andrzejowi Szeptyckiemu.
W 2001 w pałacu zatrzymał się papież Jan Paweł II, będąc gościem metropolity Lubomyra Huzara. Z tej okazji, zarówno pałac jak i archikatedra przeszły gruntowny remont. Liczy się, że całkowity jego koszt przekroczył 36 milionów hrywien."-Wikipedia.







































Kiedy Darek opowiada,my zaglądamy do świątyni.Trwa msza,więc wchodzimy tylko na chwilkę,by nie przeszkadzać wiernym w modlitwie.Przechadzamy się niespiesznie po dziedzińcu,robimy zdjęcia i wychodzimy na plac z pomnikiem Andrzeja Szeptyckiego.Tu zaplanowałam zrobić zdjęcie grupowe.






























Kiedy wszyscy wyjdą już zza murów soboru św.Jura i  jesteśmy w komplecie,proszę by się ustawili koło pomnika a ja robię grupowe zdjęcie.Gdy już się sfotografujemy,idziemy do autokaru,wsiadamy do niego i jedziemy w kierunku Opery Lwowskiej.Autobus zatrzymuje się w miejscu gdzie możemy z niego bezpiecznie wysiąść.Tu od razu mamy okazję kupić słodycze od Pań,które na nas czekają.Oczywiście korzystamy z okazji i kupujemy zestaw chałw,zanosimy je do autokaru i ruszamy w kierunku Opery.










Zatrzymujemy się na placu przed budynkiem Opery Lwowskiej,Darek opowiada historię,a my odłączamy się.W Operze mamy być,więc Radek postanawia pokazać mi ciut inny Lwów,mówiąc że i tak spotkamy naszą grupę nie jeden raz.Przekonał mnie,więc idę z Nim.Oczywiście przystajemy co jakiś czas by zrobić zdjęcia i tak spotykamy Ewę,która spotkała swoje znajome i też odłączyła się od grupy.

























































































A my wędrujemy prospektem Swobody-czyli aleją Wolności.Na ciut dłużej zatrzymujemy się przy pomniku Tarasa Szewczenki.

"Pomnik pisarza i artysty Tarasa Szewczenka odsłonięto 24 sierpnia 1992 roku w obecności tłumu lwowian. Do 1996 roku wykonany został dodatkowo dekoracyjny 12-metrowy dekoracyjny słup o umownej nazwie „Fala odrodzenia narodowego” z alegorycznymi płaskorzeźbami, mieszczący się na tyłach figury poety. Autorami pomnika byli rzeźbiarze Andrij i Wołodymyr Suchorscy oraz architekci Jurij Dyba i Jurij Kromej."-tekst ze strony: https://lia.lvivcenter.org/pl/objects/monument-shevchenko/

Po zrobieniu ogromnej ilości zdjęć,przechodzimy kawałeczek dalej na Plac Mickiewicza.Zatrzymujemy się przy fontannie z figurą Najświętszej Maryi Panny,otoczonej kwiatami,kartkami z modlitwami i modlącymi się przy niej ludźmi.

"Plac Mariacki (dziś Plac Mickiewicza) we Lwowie jest jednym z tych miejsc w mieście, które podczas każdej kolejnej wizyty we Lwowie mija się praktycznie bezrefleksyjnie. Ot figura Najświętszej Maryi Panny na dawnych Wałach Hetmańskich. Niby nic ciekawego, ale jednak i to miejsce pochwalić się może bogatą i – jak wiele miejsc we Lwowie – dramatyczną historią.
Przejście dla pieszych przy kiosku przy skrzyżowaniu ul. Kopernika i dawnych Wałów Hetmańskich to miejsce w którym ulice przekracza się prawie zawsze. Przejdziecie tędy idąc z Rynku lub okolic Katedry do Splitu albo wyśmienitej kawiarni Poczta Mikolascha i dawnego Pasażu Mikolascha. Przejdziecie tędy udając się do muzeum w Pałacu Potockich lub idąc w stronę oddalonego od centrum budynku dawnego Ossolineum. Miejsce to zobaczycie też chociażby składając kwiaty przy pomniku Adama Mickiewicza.
Historia Placu Mariackiego i zdobiącej go figury sięga daty podjęcia decyzji o zasklepieniu rzeki Pełtwi przepływającej obok centrum Lwowa. Budowa systemu kanalizacji we Lwowie umożliwiła “schowanie” rzeki pod ziemię oraz dalszy rozwój polegający chociażby na budowie słynnego Teatru Wielkiego. Kształt placu to jeden z niewielu śladów, które Pełtew pozostawiła na dzisiejszym Lwowie. W miejscu w którym obecnie stoi pomnik Adama Mickiewicza rzeka rozwidlała się tworząc niewielką wysepkę. To tu na początku stała ozdobna figura NMP.
W 1841 roku działała w tym miejscu studnia zdobiona urną. Polski hrabia Władysław Badeni, a właściwie jego żona, w 1861 roku nabyła rzeźbę wykonaną w Monachium w 1859 roku. W 1862 roku przygotowano podstawę pod pomnik i przy ówczesnym placu arcyksięcia Ferdynanda d’Este ozdobiono go również latarnią. W 1871 roku zmieniono nazwę placu na Plac Mariacki.
W 1897 roku zawiązał się komitet, którego celem była budowa pomnika Adama Mickiewicza we Lwowie. Rok później zorganizowano konkurs na projekt monumentu, który ostatecznie wygrał słynny rzeźbiarz Antoni Popiel. Oznaczało to jednak konieczność przeprowadzki dla posągu Najświętszej Maryi Panny. W 1904 roku rzeźba stojąca na rozwidleniu dawnej rzeki przeniesiono została o kilka metrów na drugą stronę placu. Na honorowym miejscu stanął bowiem nasz wieszcz Adam Mickiewicz, którego gigantyczną kolumnę odsłonięto 30 października 1904 roku.
Stara figura nie została pozostawiona samej sobie. Lwowski magistrat ogłosił konkurs na zagospodarowanie części placu będącego nowym domem dla rzeźby. Konkurs wygrał lwowski architekt Michał Łużecki. Ten sam, który później opiniował projekty przygotowane w konkursie na projekt Cmentarza Obrońców Lwowa. Łużecki przygotował nową fontannę i postument. Wydawać by się mogło, że był to koniec wędrówki świętej figury po Lwowie. Niestety…
 Decyzja Stalina i nastanie nowych czasów we Lwowie było dramatem dla wysiedlanych mieszkańców miasta, ale nie tylko dla nich. Niszczono też pamięć o Polakach, wszelkie ich ślady oraz aktywnie zwalczano wiarę obojętnie jakiego wyznania. Tak było i w wypadku omawianej rzeźby. Nowej władzy nie podobała się święta figura w jednym z centralnych punktów Lwowa. Nie dość, że ufundowana przez polską “burżuazję” to jeszcze przedstawiająca wizerunek Matki Bożej. Władze Ukraińskiej Republiki Socjalistycznej zdecydowały o zniszczeniu rzeźby wraz z fontanną. Ogółem zniszczono w mieście blisko 2 tysiące zabytków w postaci religijnych figur i rzeźb zdobiących chociażby wejścia do zabytkowych kamienic. Ślady po nich łatwo zauważyć przyglądając się starym budynkom.
Rozumnym mieszkańcom Lwowa udało się uratować rzeźbę, tak jak później przed zakusami nowych władz ratowano groby na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Figura trafiła do Kaplicy Boimów nieopodal Katedry Łacińskiej. Nawiasem mówiąc – kaplica też nie podobała się nowym włodarzom Lwowa i po wojnie przerobiono ją na składzik. Elitarne miejsce na dawnych Wałach Hetmańskich zajął socrealistyczny monument.
Ostatecznie figura pochodząca z 1859 roku trafiła w 1992 roku do dawnego kościoła i klasztoru Bernardynów we Lwowie, który z resztą również nie przetrwał złych czasów w oryginalnej formie. Od 1991 świątynia zamiast rzymskokatolickiego przeznaczenia służy za cerkiew św. Andrzeja obrządku bizantyjsko-ukraińskiego. To i tak dobrze, bo wcześniej pozostawiono go bez remontów w stanie ruiny.
Na dawnych Wałach Hetmańskich stoi dziś kopia oryginału, którą zdecydowano się postawić tu dopiero w 1996 roku. Odsłonięcia nowej rzeźby z białego marmuru dokonano 14 października 1997 roku."-tekst ze strony: https://www.kawiarniany.pl/2017/11/07/historia-losow-figury-matki-boskiej-z-placu-mickiewicza-we-lwowie-warto-na-chwile-tu-przystanac/
























Fontannę z figurą Najświętszej Marii Panny z pomnikiem Adama Mickiewicza dzieli zaledwie kilkanaście kroków,więc szybko przed nim stajemy.Wysoka kolumna z naszym Wieszczem Narodowym pięknie się prezentuje.Oczywiście robimy zdjęcia i chwilkę czekamy na resztę naszej grupy.

"(....) Pomysł budowy pomnika Adama Mickiewicza we Lwowie zrodził się na rok przed 100. urodzinami wieszcza. W 14 listopada 1897 roku roku zawiązał się komitet budowy pomnika. Początkowo sprawa wyglądała na niemożliwą do zrealizowania. “Pieniędzy nie zbierzemy, miasto skompromitujemy” – martwiono się na pierwszym posiedzeniu komitetu. Jak już wiemy – sprawę udało się pociągnąć aż do szczęśliwego końca pod przewodnictwem profesora dra Ludwika Ćwiklińskiego. Zgodnie z wytycznymi Adama Krechowieckiego wygłoszonymi na posiedzeniu komitetu w dniu 11 lutego 1898 roku pomnik miał być kolumną. Niedługo później ogłoszono konkurs na projekt monumentu składającego się więc z kolumny i rzeźby poety.
Na konkurs wpłynęło 28 projektów z kraju i ze świata. Każdy z projektów wystawiono w pałacu sztuki, a ostateczną decyzję podjęło jury złożone z Cypriana Godebskiego, Piusa Welońskiego, Stanisława Lewandowskiego, Piotra Wójtowicza, Juliusza Makarewicza, Jana Styki, Zygmunta Gorgolewskiego, Juliusza Hochbergera, Juliana Zachariewicza, Ludwika Ćwiklińskiego, Adama Krechowieciego i Romana Piłata. 10 grudnia 1889 roku gremium przyznało pierwszą nagrodę słynnemu rzeźbiarzowi tworzącemu we Lwowie – Antoniemu Popielowi. Na drugim miejscu znalazł się projekt Jana Zawiejskiego, a na trzecim Wacława Szymanowskiego.
Długo spierano się o miejsce w którym powinien stanąć pomnik wieszcza. Pod uwagę brano trzy lokalizacje: Plac Mariacki, Wały Hetmańskie oraz ul. 3 Maja przy placu przed Sejmem Krajowym. Każda z nich była problematyczna – na pl. Mariackim stała już rzeźba Najświętszej Maryi Panny, pod Wałami Hetmańskimi utrudnieniem była przepływająca rzeka, a plac przed Sejmem został już zajęty. Ostatecznie wybrano pierwszą opcję wiążącą się z przeniesieniem figury na co zgodę wyraził ogłoszony świętym arcybiskup Józef Bilczewski.
Do zbiórki środków na realizację projektu włączyły się miejskie instytucje takie jak Teatr Skarbkowski czy firma cukiernicza Jan Hoflingera. Datki złożyli członkowie komitetu budowy, sprzedawano cegiełki na budowę pomnika, a także prowadzono zbiórkę wśród mieszkańców miasta. Ostatecznie z budową na Pl. Mariackim ruszono pod koniec 1903 roku.
Realizowane z rozmachem przedsięwzięcie było w dużej mierze przełomowe. Z Włoch przetransportowano materiał budulcowy, którego obróbką zajęła się firma Schimserowej. W fabryce Teodora Srepka w Wiedniu przygotowano odlewy Adama Mickiewicza, Geniusza, Znicza i tarczy herbowej wykonane z brązu. Do przygotowania fundamentów na Pl. Mariackim wynajęto słynny lwowski duet architektów Alfreda Zachariewicza i Józefa Sosnowskiego. Nie było to łatwym zadaniem.
Ze względu na przepływającą pod ziemią rzekę wzmocniono teren używając 13 żelbetonowych 8 metrowych palach wbitych w ziemię czyli tzw. system pilotów Hennebicquea. Budowa pomnika wymagała użycia wind. Robotnicy pracowali nawet na wysokości 18 metrów. 12 października 1904 roku na kolumnie postawiono rzeźbę wieszcza mierzącą 3,3 metra, dzień później ustawiono znicz na szczycie kolumny, a 14 października na miejscu zamontowana została figura geniusza. Tym samym pomnik był już właściwie gotowy. Decyzję o oficjalnej dacie odsłonięcia podjęto w czwartek 6 października 1904 roku. Uroczystość zapowiedziano na ostatnią niedzielę października – 30.10.1904.
Oficjalne odsłonięcie pomnika Adama Mickiewicza w sercu Lwowa było wielką demonstracją patriotyczną i gigantycznym wydarzeniem. Jeszcze przed datą odsłonięcia z Paryża do Lwowa przybył działacz niepodległościowy, najstarszy syn wieszcza – Władysław Mickiewicz. Mickiewicz uczestniczył w obchodzie mickiewiczowskim w żeńskiej i w męskiej szkole im. Adama Mickiewicza, zwiedził budynek sejmowy, Muzeum Przemysłowe i wystawę Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych, zjadł obiad z wybitnym profesorem Antonim Małeckim, oglądał spektakl w Hotelu Żorża i zjadł obiad z prezydentem miasta. Następnego dnia rozpoczynały się uroczystości samego odsłonięcia pomnika, towarzyszyło im nawet nabożeństwo w… archikatedrze ormiańskiej.
Uroczystości 30 października rozpoczęły się o 10 rano mszą w katedrze celebrowaną przez arcybiskupa Bilczewskiego, następnie sprzed ołtarza wyruszył pochód ku nowej kolumnie. Część główną rozpoczęto równo, gdy zegar ratusza wskazał godzinę 12:00 od występu chóru złożonego z 150 członków. Po chwili na przemowy odsłonięto pomnik. Później ruszył biało-czerwony pochód delegacji w którym wzięły udział m.in. konny oddział Sokoła, strażacy, studenci, przedstawiciele uczelni z całego kraju, przedstawiciele najróżniejszych organizacji, redakcji lwowskich i krajowych gazet, teatrów czy orkiestry. Ze Lwowa i nie tylko.
W sumie aż 87 delegacji przez 2 godziny maszerowało by złożyć wieńce pod pomnikiem poety. Złożono ich aż 200. Na uroczystości do Lwowa przyjechało kilkanaście tysięcy osób z całego kraju. Po oficjalnej części urządzono bankiet w kasynie miejskim, o 16 zorganizowano na Rynku pochód uczniów i nauczycieli z lwowskich szkół miejskich. W teatrze odegrano Konfederatów Barskich i Widma. Na zakończenie uroczystości przygotowano bankiet w Ratuszu.
W przeciwieństwie do pomników Jana III Sobieskiego, Franciszka Smolki czy Aleksandra Fredry, pomnik Adama Mickiewicza wciąż stoi na miejscu, które dla niego przeznaczono. W Polsce pod zaborami pomnik Adama Mickiewicza we Lwowie był jednym z najważniejszych patriotycznych miejsc we Lwowie.
W czasach sowieckich próbowano przeinaczyć historię zakłamując nazwisko autora pomnika, a składających pod nim kwiaty patriotów czekały represje. Dziś wciąż pomnik Adama Mickiewicza jest ważnym miejscem dla Polaków. Pod pomnikiem regularnie składane są kwiaty przy okazji większych świąt państwowych czy przyjazdu delegacji przedstawicieli parlamentu i polskich organizacji, a także licznych rzeszy turystów. W 2006 roku z pieniędzy zebranych w Polsce przeprowadzono remont kolumny i pomnika we Lwowie. Przy okazji remontu pomnik podświetlono.
Przyglądając się pomnikowi Adama Mickiewicza we Lwowie warto zwrócić uwagą na… bose stopy Geniusza wznoszącego się nad postacią wieszcza."-fragment tekstu ze strony: https://www.kawiarniany.pl/2018/06/18/pomnik-adama-mickiewicza-we-lwowie-otwarcie-przyjechal-mickiewicz/




















Kiedy dostrzegamy naszą grupę z Darkiem zmierzających ku pomnikowi Adama Mickiewicza,chwilkę na Nich czekamy.Słuchamy jak nasz Przewodnik opowiada o naszym Wieszczu.Radek szepcze mi do ucha byśmy się "urwali",bo i tak "złapiemy" grupę przy Katedrze Łacińskiej.Wędrujemy więc uliczkami Lwowa,przystajemy co jakiś czas na zrobienie zdjęć,ale na dłużej zatrzymujemy się przed sklepem firmowym ROSHEN.Zanim wejdziemy do środka,mamy dość długą sesję zdjęciową na zewnątrz.Przed sklepem rozgościła się rodzinka zajączków,a na wystawach pełną parą pracują złote maszyny...Patrząc na to wszystko,przenieśliśmy się w świat baśni....
Ciekawostką jest,że obecny prezydent Ukrainy jest nazywany Królem Czekolady-ot zwyczajnie jest właścicielem koncernu Roshen,produkującego słodycze.A dlaczego Roshen?-bo Po-roshen-ko !!! Po dość długiej sesji zdjęciowej wchodzimy do środka i szalejemy w słodkościach.Wiele rodzajów tu wystawionych sama sprzedaję w Polsce,więc znam doskonale ich smak :)




































Po szaleństwie w sklepie Roshen,wychodzimy na zewnątrz i lwowskimi uliczkami idziemy do Katedry Łacińskiej,gdzie spotykamy Darka z naszą grupą.Wchodzimy do środka,przysiadamy w ławce na chwilkę modlitwy i zadumy i wysłuchania opowieści o tym miejscu.Oczywiście później wędrujemy niespiesznie oglądając wszystko i robiąc zdjęcia.

"Geneza rzymskokatolickiej świątyni katedralnej we Lwowie łączy się z narodzinami struktur organizacyjnych metropolii halickiej (lwowskiej) w XVI wieku. Na mocy bulli papieża Grzegorza XI Debitum pastoralis offici z 13 II 1375 r. na Rusi Czerwonej i Wołyniu wchodzących w skład państwa polskiego została erygowana druga po gnieźnieńskiej metropolia katolicka. Jej stolicą początkowo został Halicz, a 28 VIII 1412 r. antypapież Jan XXIII bullą In eminenti specula przeniósł ją do Lwowa. Odtąd po chwilę obecną funkcjonuje jako metropolia lwowska.
Dzięki usilnym zabiegom króla Kazimierza Wielkiego w południowo-wschodnim narożniku rynku rozpoczęto w 1370 r. budowę kościoła parafialnego p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Za twórcę koncepcji architektonicznej uchodzi niejaki Niczko (Mikołaj), przy współpracy Mikołaja Ganseke (Gonzage). Wydatnie proces budowy wspierali lwowscy mieszczanie, m.in. Piotr Stecher i Jerzy Göbel oraz mistrzowie wrocławscy: Joachim Grom i Ambroży Rabisch. Pomimo trwających kilkadziesiąt lat prac budowlanych i wykończeniowych, już w roku 1405 biskup przemyski Maciej poświęcił świątynię, ale konsekracja miała miejsce dopiero 24 XII 1481 r. Dokonał jej arcybiskup lwowski Jan Wątróbka.
Przez stulecia katedra zmieniała zarówno swój plan architektoniczny wskutek dobudowy szeregu kaplic, jak również wystrój wewnętrzny. Trójnawowy gmach w stylu gotyckim o długości 67 m i szerokości 23 m uległ barokizacji z domieszką rokoka w XVIII stuleciu; otynkowano wówczas ściany i filary, usunięto wiele ołtarzy, nagrobków i epitafiów, a malarz Stanisław Stroiński w latach 1769-1775 stworzył nową polichromię o tematyce maryjnej. W barokowym ołtarzu głównym umieszczono w 1765 r. łaskami słynący obraz Matki Bożej Łaskawej zw. Domagaliczowską, koronowany rok później. Dzieje i kult tegoż wizerunku maryjnego jest nierozerwalnie związany z osobą króla Jaka Kazimierza, który 1 IV 1656 r. złożył w katedrze religijno-patriotyczne ślubowanie, proklamując Matkę Bożą Królową Korony Polskiej. Pod koniec XIX wieku przeprowadzono regotyzację prezbiterium katedry. W roku 1910 r. wskutek zabiegów metropolity lwowskiego abp. św. Józefa Bilczewskiego (1865-1923) papież Pius X nadał świątyni tytuł Bazyliki Mniejszej. Największe zagrożenie dla istnienia katedry jako ośrodka życia religijnego przyniosły lata powojennej sowieckiej okupacji 1945-1991, które szczęśliwie przetrwała zachowując swój sakralny charakter. W latach 1952-1987 przeprowadzono szereg prac renowacyjnych, a w latach 1999-2000 gruntownie odrestaurowano prezbiterium świątyni. Podczas wizyty Jana Pawła II we Lwowie w czerwcu 2001 r., miała miejsce koronacja kopii obrazu Matki Bożej Łaskawej umieszczonego w ołtarzu głównym oraz historyczna wizyta papieża w Bazylice.
Centralne miejsce w świątyni zajmuje rokokowy ołtarz główny z lat 1765-1771 projektu Piotra Polejowskiego. Zdobią go cztery figury Ojców Kościoła: św. Augustyna, św. Grzegorza Wielkiego, św. Ambrożego i św. Hieronima autorstwa Macieja Polejowskiego. W centralnej niszy umieszczono kompozycję architektoniczną nawiązującą stylistyką siedmiu kolumn ze srebrnej blachy do biblijnej idei Domu Mądrości. Ośrodkiem tego przedstawienia jest koronowany obraz Matki Bożej Łaskawej, ozdobiony darem Jana Pawła II „Złotą Różą". W środkowych partiach ołtarza mieszczą się dwa srebrne XVIII-wieczne relikwiarze z relikwiami różnych świętych. Bezpośrednio nad tabernakulum umocowano srebrny relikwiarz z doczesnym szczątkami bł. Jakuba Strzemię (ok. 1392-1409), patrona archidiecezji lwowskiej.
Na ścianie bocznej prezbiterium od strony zakrystii widnieje marmurowe epitafium z lat 1770-1771 ufundowane przez abp. W.H. Sierakowskiego metropolitom lwowskim z XVI-XVII stulecia.
Wzdłuż obu ścian prezbiterium biegną rzędy dębowych stalli kanonickich z II poł. XVII w. z płaskorzeźbami Apostołów i ornamentami, wykonane przez Jana Kruszanowskiego w 1771 r. Nad stallami widnieją dwa neogotyckie balkony: marmurowy i drewniany z końca XIX stulecia oraz neogotyckie portale wiodące do kaplic św. Kazimierza i św. Józefa. Przestrzeń prezbiterium dzielą na dwie części marmurowe balaski z XVII/XVIII wieku. Na ścianie południowej umieszczono po 2000 r. jedną z monumentalnych zasłon dla obrazu Matki Bożej Łaskawej, ukazującą scenę Wniebowzięcia NMP. Nieco niżej widnieje XVI-wieczna renesansowa brązowa płyta nagrobna Mikołaja Herburta Odnowskiego, wojewody ruskiego. Obok umieszczono marmurowo-brązowe neobarokowe epitafium Leona i Jadwigi z Zamoyskich Sapiehów, projektu Antoniego Popiela z końca XIX wieku. Na ścianie północnej prezbiterium mieści się brązowa płyta nagrobna Stanisława Żółkiewskiego, wojewody ruskiego z XVI stulecia.
W prezbiterium ściany i sklepienia zdobi polichromia z motywami figur geometrycznych z końca XIX wieku. Na jednej ze ścian zachowała się zaledwie jedna z licznych niegdyś XVIII-wiecznych scen pędzla S. Stroińskiego, ukazująca akt proklamacji przez abp. W.H. Sierakowskiego dekretu o Łąskami słynącym obrazie Matki Bożej Łaskawej. W oknach znajdują się witraże wykonane w końcu XIX w. według projektów Edwarda Ignacego Lepszego, Stanisława Kaczora-Batowskiego, Józefa Mehoffera, Tadeusza Popiela, Jana Matejki, Tadeusza Kruszewskiego i Juliusza Makarewicza. Całość została poddana gruntownej renowacji w latach 1999-2001.
Do prezbiterium przylegają bezpośrednio dwie kaplice: św. Kazimierza i św. Józefa. Pierwsza z nich pochodzi z II poł. XVIII w. z ołtarzem i obrazem dedykowanym królewiczowi św. Kazimierzowi Jagiellończykowi (II poł. XIX w.). Druga – położona vis à vis – zw. kaplicą Jana Zamoyskiego sięga 3 ćwierci XVIII w. Późnorenesansowy ołtarz z alabastru zdobi XIX-wieczny wizerunek św. Józefa z Dzieciątkiem. Przy wejściu pod ścianą stoi alabastrowy nagrobek abp. Jana Zamoyskiego (1604-1614), a nieco dalej abp. Jana Tarnowskiego (1654-1669). Obie postacie przedstawiono w strojach pontyfikalnych w pozycji horyzontalnej. Ponadto na przeciwległej ścianie umieszczono marmurowe epitafium abp. Tomasza Pirawskiego (1564-1625) oraz przeniesiony po ukraińskiej dewastacji w 1991 r. z kościoła oo. Karmelitów pomnik gen. Józefa Dwernickiego z 1868 r. dłuta Parysa Filippiego. Do kaplicy św. Kazimierza przylegają dwie zakrystie: tzw. kapitulna lub kanonicza (kapitularz) i wikariuszy. W pierwszej z nich centralne miejsce zajmuje późnorenesansowy ołtarz z końca XVI w. fundacji lwowskiej rodziny Zapałów ze sceną ukrzyżowania Chrystusa, a sklepienie zdobi polichromia pędzla Stanisława Stroińskiego z 1771 r. W zakrystii drugiej z 3 ćwierci XVIII w. również występuje polichromia tego samego malarza.
Wkraczając z prezbiterium do nawy głównej Bazyliki, uwagę zwracają dwa ścienne nagrobki. Po lewej stronie: Katarzyny z Ossolińskich Jabłonowskiej kasztelanowej wiślickiej, żyjącej w II poł. XVIII. Całość wykonana z marmuru i brązu przez Hartmana Wittwera w Wiedniu, ukazuje dwie płaczące postacie przy urnie. Po prawej stronie: XVIII-wieczny marmurowy nagrobek Konstancji z Siemianowskich i Bogusława Ustrzyckich z urną we frontonie świątyni. Ostatnim elementem na granicy prezbiterium i nawy głównej jest kuta z żelaza elementami dekoracyjnymi ze złoconego brązu ambona sięgająca początku XIX stulecia.
Ściany nawy głównej i naw bocznych zdobi polichromia Stanisława Stroińskiego z II poł. XVIII w. o tematyce chrystologiczno-maryjnej, odnowiona w czasach sowieckich po II wojnie światowej. Pod chórem muzycznym mieszczą się ozdobne stalle dla rajców miejskich oraz ławki z 3 ćwierci XVIII w.
Na chórze muzycznym funkcjonują organy z 1839 r. , dzieło Romana Ducheńskiego ze Lwowa. W centralnej części prospektu muzycznego widnieje witraż Matka Boża Królowa Aniołów z herbami Polski i Litwy według projektu Teodora Axentowicza z końca XIX w.
Cały korpus Bazyliki w ciągu wieków został wzbogacony, a tym samym poszerzony szeregiem kaplic bocznych. Zdążając nawą boczną w kierunku chóru muzycznego, pierwsza z prawej to Kaplica p.w. Najświętszego Sakramentu, zwana też Wiśniowieckich lub Złota. Powstała na przestrzeni wieków XV-XVIII. Wnętrze kopuły zdobi polichromia S. Stroińskiego o tematyce eucharystycznej. W późnobarowkowym ołtarzu z 2 ćwierci XVIII w. widnieje XVII-wieczna kopia obrazu Petera Paula Rubensa Zdjęcie z krzyża. Na ścianach dwa epitafia: płyta ku czci Mikołaja Krosnowskiego, wojewody czernichowskiego z przełomu XVII/XVIII w. oraz pomnik metropolity lwowskiego abp. Franciszka Ksawerego Wierzchlejskiego z II poł. XIX w. dłuta Tadeusza Barącza.
Kolejna kaplica nosi wezwanie Matki Bożej lub św. Antoniego, wzniesiona w 3 ćwierci wieku XVIII. Polichromia S. Stroińskiego z postaciami patronów Polski: św. Wojciecha, św. Stanisława bp., św. Floriana, św. Michała Archanioła i św. Stanisława Kostki. Rokokowy ołtarz zdobi obraz Madonny z Dzieciątkiem z początku XVIII w., przesłaniany zasuwą z wizerunkiem Maryi i św. Jana z Dukli pędzla Józefa Chojnickiego z 3 ćwierci XVIII w. Górną partię ołtarzową wieńczy współczesna podobizna św. Maksymiliana Kolbe. Ponadto na mensie ołtarzowej ustawiono obraz św. Antoniego pędzla Antoniego Rejchana. Na ścianie wisi monumentalny obraz Męczeństwo św. Jozafata Kuncewicza oraz tablica ku czci metropolity lwowskiego abp. Andrzeja Alojzego Ankwicza (1774-1838).
Trzecia kaplica od strony północnej została dedykowana Panu Jezusowi Ubiczowanemu, ale zwana jest też Kaplicą Kampianów. Pochodzi z okresu II poł. XVI – II poł. XVII w. Budowla uchodzi za jeden z najcenniejszych manierystycznych zabytków sakralnych Polski. Przy jej budowie pracowali Paweł Rzymianin i Andrzej Bremer. Marmurowy ołtarz z XVI w. z figurami Apostołów św. Piotra i św. Pawła, św. Augustyna i św. Jana Kantego, został wzbogacony o dwa obrazy: Chrystus ubiczowany oraz Chrystus dźwigający krzyż. Na ścianach widnieją epitafia dedykowane fundatorom kaplicy lwowskim patrycjuszom: Pawłowi, Marcinowi i ks. Krzysztofowi Kampianom z I poł. XVII w. oraz burmistrzowi Marcjanowi Groswajerowi i ławnikowi Marcinowi i Zuzannie z Kampianów Ostrogórskim z I poł. XVII w. dekorację kaplicy uzupełniają medaliony z czterema Ewangelistami, Ojcami Kościoła i Apostołami. Kopułę wieńczy polichromia S. Stroińskiego Chrystus przed Piłatem.
Trzecia kaplica od strony północnej została dedykowana Panu Jezusowi Ubiczowanemu, ale zwana jest też Kaplicą Kampianów. Pochodzi z okresu II poł. XVI – II poł. XVII w. Budowla uchodzi za jeden z najcenniejszych manierystycznych zabytków sakralnych Polski. Przy jej budowie pracowali Paweł Rzymianin i Andrzej Bremer. Marmurowy ołtarz z XVI w. z figurami Apostołów św. Piotra i św. Pawła, św. Augustyna i św. Jana Kantego, został wzbogacony o dwa obrazy: Chrystus ubiczowany oraz Chrystus dźwigający krzyż. Na ścianach widnieją epitafia dedykowane fundatorom kaplicy lwowskim patrycjuszom: Pawłowi, Marcinowi i ks. Krzysztofowi Kampianom z I poł. XVII w. oraz burmistrzowi Marcjanowi Groswajerowi i ławnikowi Marcinowi i Zuzannie z Kampianów Ostrogórskim z I poł. XVII w. dekorację kaplicy uzupełniają medaliony z czterema Ewangelistami, Ojcami Kościoła i Apostołami. Kopułę wieńczy polichromia S. Stroińskiego Chrystus przed Piłatem.
Przechodząc pod chórem muzycznym ku stronie południowej, napotykamy dwa renesansowe nagrobki: Baltazara Bzowskiego, starosty jaworowskiego z XVI w. w postawie leżącego rycerza, a nad nim tablicę epitafijną ku czci metropolity lwowskiego abp. Jana Skarbka (1661-1773) oraz współczesny odlew tablicy w brązie poświęcony pamięci profesorów Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie zamordowanych 4 VII 1941 r. przez Niemców przy współudziale ukraińskich nacjonalistów. Drugi ze wspomnianych nagrobków przypomina leżącą postać patrycjusza lwowskiego Stanisława Henela. W pobliżu znajduje się epitafium pedagoga, patriotki i pisarki Klementyny z Tańskich Hoffmanowej, jak również tablica dedykowana Sewerynie i Wojciechowi Dzieduszyckim, żyjącym we Lwowie na przełomie XIX i XX wieku. W pobliżu bocznych drzwi wejściowych znajduje się rokokowa marmurowa chrzcielnica z brązowym wiekiem. Z kolei na ścianie dochodzącej do Kaplicy p.w. Jezusa Miłosiernego i Matki Bożej Nieustającej Pomocy umocowano tablicę poświęconą twórcom polskiego harcerstwa Oldze i Andrzejowi Małkowskim, którzy w 1911 we Lwowie założyli pierwszą na ziemiach polskich drużynę harcerską.
Kolejny rząd kaplic od strony chóru muzycznego, tym razem dobudowanych do południowego boku Bazyliki, otwiera Kaplica p.w. Jezusa Miłosiernego i Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Została wzniesiona w I poł. XVII w. przez Piotra Milewskiego, choć jej wystrój został utrzymany w stylu modernistycznym. Ołtarz z brązowego marmuru wieńczy krzyż z postaciami u jego podnóża Matki Bożej i św. Jana Ewangelisty. We wnęce ołtarzowej stoi figura św. Józefa z Dzieciątkiem (do 1946 r. była tu rzeźba Chrystusa Miłosiernego). Na mensie umieszczono relikwiarz z relikwiami św. ks. Zygmunta Gorazdowskiego (1845-1920), lwowskiego jałmużnika, opiekuna ubogich, kanonizowanego w 2005 r. W górnych partiach ścian widnieją marmurowego płaskorzeźby Wjazd do Jerozolimy i Upadek Chrystusa pod krzyżem. Polichromia przedstawia sceny uzdrowienia ślepca, wskrzeszenie młodzieńca z Naim, Chrystusa Zmartwychwstałego oraz symbole eucharystyczne. Na ścianach wyłożonych szarym marmurem umocowano po 1991 r. tablice epitafijne administratorów apostolskich Archidiecezji w Lubaczowie: bp. prof. Jana Nowickiego (1894-1973) i bp. prof. Mariana Rechowicza (1910-1983), spadkobierców dziedzictwa metropolii lwowskiej po II wojnie światowej w granicach PRL-u, a także abp. Eugeniusza Baziaka (1890-1962) – ostatniego metropolitę lwowskiego, rezydującego po 1946 r. w Lubaczowie i Krakowie.
Środkowa kaplica nosi wezwanie Matki Bożej Częstochowskiej, sięgając genezą 3 ćwierci XVIII stulecia. Rokokowy ołtarz z II poł. XVIII w. zdobią dwa obrazy maryjne: Matka Boża Niepokalanie Poczęta (prawdopodobnie z XVII w.) i Matka Boża Częstochowska (II poł. XIX w.). Na ścianach widnieją epitafia: gen. Pawła Grodzickiego – komendanta twierdzy lwowskiej z czasów króla Władysława IV Wazy (1632-1648) oraz tablica poświęcona pamięci kard. Władysława Rubina (1917-1990), związanego pochodzeniem z archidiecezją lwowską, prefekta Kongregacji dla Kościołów Wschodnich w Rzymie. Tę ostatnią umieszczono w kaplicy po roku 1991 r. Całość wystroju dopełnia polichromia S. Stroińskiego z II poł. XVIII w.
Ostatnia w tym szeregu kaplica została poświęcona Chrystusowi Ukrzyżowanemu, zwana też Jabłonowskich. Fundatorką jej była księżna Anna z Sapiehów Jabłonowska. Powstała w II poł. XVIII stulecia. W barokowym ołtarzu umieszczono gotycki krucyfiks zdobiący niegdyś tęczę bazyliki, niżej zaś dwa obrazy: Matki Bożej oraz Pietę z wieku XVII. Do 1946 r. w nastawie ołtarzowej spoczywał relikwiarz bł. Jakuba Strzemię, obecnie w ołtarzu głównym. Wzdłuż ścian znajdują się pomniki nagrobne metropolitów lwowskich: abp. Wacława Hieronima Sierakowskiego (1699-1780) – od strony zachodniej, abp. Ferdynanda Onufrego Kickiego (ok. 1720-1797) – od strony wschodniej oraz abp. św. Józefa Bilczewskiego (1860-1923) – wybitnego pasterza i reformatora Kościoła Lwowskiego, uczonego, filantropa i męża stanu, kanonizowanego w roku 2005. W postumencie pomnika ostatniego z wymienionych hierarchów umieszczono na jego życzenie zmumifikowane serce. Wreszcie pod jedną ze ścian stoi prowizoryczny pomnik długoletniego proboszcza Bazyliki Metropolitalnej po II wojnie światowej, franciszkanina, biskupa pomocniczego archidiecezji lwowskiej Rafała Władysława Kiernickiego (1912-1995), którego pochowano w krypcie tej kaplicy. Polichromia o tematyce biblijnej wyszła spod pędzla S. Stroińskiego w II poł. XVIII stulecia.
Obie nawy boczne wieńczą dwa ołtarze. I tak nawa południowa posiada ołtarz Przemienienia Pańskiego projektu Piotra Polejowskiego z II poł. XVIII w. w centralnym miejscu widnieje obraz Przemienienie Pańskie z II poł. XVIII w. pędzla Józefa Chojnickiego, w otoczeniu figur Apostołów św. Piotra i św. Jakuba. Na mensie ołtarzowej spoczywa relikwiarz z relikwiami św. abp. Józefa Bilczewskiego, przeniesionymi do Bazyliki z Cmentarza Janowskiego we Lwowie w roku 2011. Z kolei nawę północną zamyka ołtarz Trójcy Świętej z II poł. XVIII w., także autorstwa P. Polejowskiego. Centralny obraz ukazuje Trójcę Świętą (XVII w.), obok zaś stoją rzeźby św. Mikołaja i św. Atanazego. Nad mensą widnieje obraz Matka Boża z Dzieciątkiem.
W podziemiach Bazyliki pokrytych siecią korytarzy wiodących do krypt grzebalnych, znajdują się m.in. groby metropolitów lwowskich przeniesione tam po II wojnie światowej z innych lwowskich świątyń wskutek groźby sowieckiej profanacji. Na uwagę zasługuje choćby grób abp. Bolesława Twardowskiego (1865-1944), mieszczący doczesne szczątki pasterza złożone pierwotnie w kościele jego fundacji p.w. Matki Bożej Ostrobramskiej, czy kilku hierarchów XIX-wiecznych, pochowanych w kościele seminaryjnym p.w. Matki Bożej Gromnicznej. Z czasem planuje się uporządkowanie podziemnych krypt i udostępnienie ich dla modlitwy i zwiedzania.
Na wieży katedralnej o wysokości 65 m z barokowym hełmem, znajdują się 2 dzwony z XIX i XX wieku; jeden z nich odlany w rok po śmierci abp. Józefa Bilczewskiego nosi jego imię.
Zewnętrzna elewacja Bazyliki posiada kilka interesujących zabytków. Na fasadzie po prawej strony od wieży widnieje tablica ku czci Tadeusza Kościuszki z 1917 r., w 100-lecie jego śmierci. Po lewej stronie wieży umieszczono tablicę dedykowaną Janowi Pawłowi II na pamiątkę jego wizyty w tym kościele i Lwowie. Pomiędzy kaplicami Pana Jezusa Ubiczowanego (Kampianów) a Najświętszego Sakramentu (Wiśniowieckich), widnieje architektoniczna XVIII-wieczna kompozycja Pan Jezus w grobie. Na ścianach umocowano pociski z różnych okresów historycznych, padające na Lwów ze strony wojsk tureckich, w 1672 r. oraz ukraińskich z roku 1919. Na ścianie prezbiterium umieszczono polichromię z II poł. XVIII w. przywołującą fakt istnienia na dawnych cmentarzu przykościelnym kaplicy Daomagaliczów, z której przeniesiono do katedry łaskami słynący obraz Matki Bożej Łaskawej. Kompozycję tę odnowiono w latach 1998-1999. W dolnej partii ściany widnieje późnorenesansowa tablica epitafijna rodziny Szolc-Wolfowiczów (koniec XVI w.), przedstawiająca adorację Zmartwychwstałego Chrystusa.
W bezpośrednim otoczeniu Bazyliki Metropolitalnej wzniesiono Kaplicę Ogrojcową p.w. Trójcy Świętej i Męki Pańskiej, zw. Boimów. Wzniesiono ją w XVII stuleciu w stylu manierystycznym jako mauzoleum rodowe lwowskich patrycjuszy Boimów. Najpiękniejsze dekoracje mieszczą się na zachodniej fasadzie, ukazujące sceny Drogi Krzyżowej Chrystusa, powtarzające się w innych ujęciach we wnętrzu kaplicy. Na zewnętrznej elewacji wschodniej widnieją dwa malowane portrety Jerzego Boima i żony Jadwigi. Latarnię kopuły wieńczy rzeźba Chrystus Frasobliwy.
W trosce o wielowiekowe dziedzictwo religijno-artystyczne reprezentowane w Bazylice Metropolitalnej obrządku łacińskiego we Lwowie, po roku 1991 r. zainicjowano na szeroką skalę prace konserwatorskie. W całości finansowały je instytucje polskie. Wspomniano już o gruntownej renowacji prezbiterium z ołtarzem głównym włącznie, odnowiono obie zakrystie, dokonano wymiany więźby dachowej i poszycia, pokrywając dach nową blachą miedzianą, sukcesywnie kontynuowane są prace w kolejnych kaplicach bocznych, czy wreszcie wykonano remont elewacji zewnętrznej. Wszystkie te zabiegi sprawiły, że świątynia odzyskała swój dawny splendor i dostojeństwo, nadwyrężone wskutek upływu czasu lub ludzkich zaniechań."-tekst ze strony:
http://lwowskabazylika.org.ua/index.php?option=com_content&view=article&id=1&Itemid=3&lang=pl



































































































Po obejrzeniu wnętrza Katedry Łacińskiej i zrobieniu mnóstwa zdjęć,wychodzimy razem ze wszystkimi i idziemy w kierunku Rynku.Tu Darek umawia się z nami na konkretną godzinę przy Neptunie-mamy czas wolny.Oczywiście od razu odłączamy się od grupy i wędrujemy swoimy ścieżkami.Oglądamy na spokojnie kamieniczki otaczające Rynek,robimy zdjęcia,przysiadamy na ławeczce z lwami i cieszymy się swoim towarzystwem :) Niespiesznie wędrując lwowskimi uliczkami,docieramy do pomnika Ivana Podkovy,niezwykle silnego,łamiącego w dłoniach podkowy,zaporoskiego watażki kozackiego.Zaglądamy do kościoła św.św.Piotra i Pawła,gdzie robimy kilka zdjęć,a po nich wychodzimy na zewnątrz i wędrujemy dalej uliczkami lwowskimi.





















































































































































































































Radek prowadzi mnie zatłoczonymi,gwarnymi i roześmianymi uliczkami Lwowa-zakochałam się,zakochałam się w tym mieście.Oczarowało mnie tak jak nasz Wrocław,czeska Praga i niemieckie Görlitz.Jestem szczęśliwa że mogę tu być razem z Radkiem :) Każda uliczka Lwowa ukazuje nam inne oblicze,pzedstawia inną postać i historię.Niezwykłe losy zwykłych ludzi mieszają się z wielką historią i gdyby kamienie i drzewa potrafiły mówić ludzkim głosem to mielibyśmy niezwykłą lekcję historii.
Kocham to miasto!!!
W naszej wędrówce uliczkami Lwowa,docieramy do pomnika Iwana Fedorowa-wybitnego przedstawiciela epoki renesansu,grawera,majstra odlewnictwa czcionek,wynalazcy broni wojennej.Pierwszego drukarza książek pisanych cyrylicą,którego znamy z imienia.Tuż przy pomniku leży ogrom książek na sprzedaż,gwarno tu i tłocznie.Za to kawałeczek dalej tuż nieopodal katedry Dominikańskiej,przy pomniku Nikifora jest ciszej,co wcale nie oznacza że Nikifora nikt nie odwiedza-nos ma wygłaskany,że błyszczy w słońcu :) Aby zrobić sobie z Nim zdjęcia,musimy trochę odczekać,ale się opłacało,bo mamy za to dość dugą sesję zdjęciowa.

"Nikifor Krynicki.
To artystyczny samouk, zaliczany jest do grona najwybitniejszych na świecie malarzy  naiwnych - prymitywistów. Urodził się 21 maja 1895 roku w Krynicy. Jego ojciec był Polakiem, jak się przypuszcza, jeden z artystów malarzy, jakich wielu mieszkało wtedy w willi "Trzy Róże", największego w tamtym czasie pensjonatu w Krynicy (jedna z najbardziej rozpowszechnionych plotek przypisywała ojcostwo Aleksandrowi Gierymskiemu), matką zaś była Jewdokia Drowniak, córka Hryhoria i Tatiany z domu Krynickiej ze wsi Powroźnik. Jewdokia była żebraczką, która w krynickich pensjonatach wykonywała najpodlejsze roboty. Ze swym nieślubnym dzieckiem żyła w całkowitej izolacji. Mówiono że kiedy szła do pracy zawiniątko z chłopcem zostawiała pod mostem.
Po matce, która wychowywała go samotnie, w wielkiej biedzie i poniewierce, Nikifor odziedziczył wadę słuchu i wymowy. Osierocony podczas I wojny światowej, nie umiejący porozumieć się z otoczeniem, traktowany był początkowo przez krynicką społeczność jako odmieniec, był wciąż poniżany i wyśmiewany. Po wielu latach wysłuchiwania jedynie jego „bełkotu”, malarza zaprowadzono do laryngologa, gdzie zdiagnozowano mu wrodzoną wadę – przyrośnięty język, co nieodwracalnie utrudniało mówienie.
Nikt nie potrafi jasno określić skąd wzięło się jego imię, które oryginalnie w języku łemkowskim brzmiało Netyfor. Do roku 1963 nie posiadał nazwiska – posługiwał się jedynie imieniem. Wtedy dopiero wyrobiono mu dowód osobisty i paszport oraz urzędowo nadano nazwisko "Krynicki". W dokumentach zapisano fikcyjną datę urodzenia i fałszywe imiona rodziców. Dopiero długo po jego odejściu - w 2003 roku sąd w Muszynie rozstrzygnął, że prawdziwe imię i nazwisko Nikifora to: Epifaniusz (Epifan) Drowniak.
Początkowo osierocony Nikifor prowadził tułacze życie, wędrując po wsiach i miasteczkach Galicji. Około 1915 roku zaczął malować obrazki, do czego wykorzystywał wszystko co tylko się do tego nadawało - na przykład austriackie druki urzędowe, zużyte zeszyty szkolne, opakowania po czekoladkach i papierosach czy papier pakowy. W ramach akcji "Wisła" Nikifor trafił w okolice Szczecina, o czym świadczy jego malarstwo z tamtego okresu (morze, molo, czy parasole plażowe). Nie zwracając uwagi na rygory dekretu o wysiedleniu bądź też nie rozumiejąc sytuacji wrócił do Krynicy. Na miejscu spotkał zaledwie kilka rodzin łemkowskich (tylko etnicznie mieszanych). Stał się więc wędrowcem, wyrzutkiem społeczeństwa, a z czasem przeistoczył się w żebraka. Władze nowosądeckie wydały zakaz meldowania Łemków. Nikifora trzykrotnie wywożono, a on  zawsze wracał. Te fakty z jego życia (liczne wysiedlenia i podróże) również znajdują odbicie w twórczości. Długoletnia tułaczka przyczyniła się do pogorszenia zdrowia malarza, czego konsekwencją była gruźlica.    Najstarsze zachowane dzieła Nikifora datuje się na rok 1920. Artysta ten zawsze uważał się za zawodowego malarza. Świadczy o tym przybranie przez niego nazwiska wielkiego polskiego malarza  jako oznaki swej profesji.
Swoje dzieła  podpisywał jako "Netyfor malarz" lub "Matejko". Był półanalfabetą, dlatego na jego obrazkach widnieją koślawe napisy pełne błędów. W różnych punktach uzdrowiska rozkładał codziennie swoją "przenośną pracownię", dlatego był kojarzony przez wszystkich mieszkańców i kuracjuszy jako nieodłączny element Krynicy. Większość dzieł prymitywistach jest namalowana akwarelą, czasami łączoną z temperą lub farbą olejną (w zależności od możliwości finansowej i pomocy z zewnątrz dla malarza). Jedynie w ostatnich latach życia używał kredek. Prymitywizm jego dzieł widać w sposobie obrysowywania cienką czarną kreską wszystkich elementów ukazywanych na dzieł, a następnie wypełnianie płaszczyzn żywymi barwami. Jedyne szkice w ołówku, których artysta nie zdążył już wypełnić kolorem pochodzą z ostatnich lat jego życia. Ze względu na doskwierającą mu przez całe życie biedę i spowodowane nią oszczędności stworzył obrazki malowane dwustronnie, m.in.: Chrystus nauczający / Chrystus błogosławiący, Święta Barbara / Kapliczka, Święta Weronika / Chrystus w świątyni z roku 1920.
Szczególną inspiracją Nikifora była grecko-katolicka cerkiew. Wiele jego dzieł przedstawia pejzaż z sylwetką cerkwi w tle, wnętrze świątyń lub wizerunki świętych widziane w specyficzny sposób – oczami prymitywisty. Tematy świeckie obejmowały krajobrazy krynickie i warszawskie; fragmenty architektury – czasami całkowicie nie mające rzeczywistego odpowiednika, wnętrza budynków, dworce kolejowe i tory wijące się malowniczo między wzgórzami tory. Malarz często portretował przechodniów, ludzi otaczających go na co dzień, ale także samego siebie. Liczne są autoportrety (malowane głównie w latach 30-tych), ujawniające jego wyobrażenia na swój temat oraz czasami niezwykle wysokie aspiracje bądź marzenia. Przedstawiał się jako zamyślony, wytwornie ubrany, usadowiony przy sztaludze, przy posiłku, z dłonią uniesioną w geście błogosławieństwa, jako wysoki urzędnik lub nawet osoba wysokiej władzy.
Oblicza się, że w ciągu swego pracowitego życia Nikifor namalował kilkadziesiąt tysięcy obrazków i nigdy się nie powtarzał. Znaczną ilość swoich dzieł rozdał lub zagubił, bądź sprzedał w latach największej biedy. Talent artysty jako pierwszy odkrył ukraiński malarz, Roman Turyn. Był on kolekcjonerem akwarelowych kompozycji Nikifora (zgromadził prawie 200 jego prac). Rozsławił je w Paryżu, gdzie w ekspertach malarstwa wzbudziły głęboki zachwyt. Pomysł zorganizowania tam wystawy niestety się nie powiódł. Część dzieł Nikifora włączono jedynie do zbiorowej ekspozycji malarzy lwowskich i francuskich w Ukraińskim Muzeum Narodowym wystawionej w 1932 roku.
Pozycja prymitywisty jako artysty zaczęła wzrastać dopiero w latach 60-tych – 10 lat wcześniej Nikifor nosił ze sobą ilustrowany list żebraczy z prośbą o jedzenie, pieniądze bądź kawałek płótna i ofertą "obrazkową" w zamian. Popularność osiągnął przez powtórne odkrycie jego talentu przez małżeństwo państwa Banachów, którzy opublikowali poświęcone mu artykuły i książkę pt. „Nikifor, mistrz z Krynicy" Andrzeja Banacha wydaną w roku 1957. Stając się jego mediatorami i dobroczyńcami włączyli się w organizację wystaw ale także opiekowali się nim, pomagając staruszkowi w codziennym życiu. Po latach opis rozwoju sławy malarza można odnaleźć w książce „Historia o Nikiforze".
Decydującym  wydarzeniem otwierającym międzynarodową karierę Nikifora była pierwsza indywidualna wystawa w kwietniu 1959 r. w Paryskiej galerii Diny Vieny. Wydarzenie to zapoczątkowało serię kolejnych ekspozycji prymitywisty na całym świecie.
W Polsce malarz został szczególnie doceniony na retrospektywnej wystawie w warszawskiej „Zachęcie” zorganizowanej rok przed jego śmiercią. Wtedy to „Matejko z Krynicy” stał się honorowym członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków. W Krynicy zaś kuracjusze słysząc wieści ze stolicy zaczęli licytować niechciane wcześniej obrazki, co definitywnie zakończyło problemy materialne artysty. Mimo to Nikifor ani trochę nie zmienił stylu życia – dopóki tylko mógł się poruszać – codziennie snuł się wzdłuż alejek spacerowych Krynicy utrwalając na papierze swe prymitywistyczne spojrzenie na świat. Krynicę w drodze "do pracy" tak jak robił to niezmiennie przez całe swoje życie.
Ostatnie osiem lat życia malarza były dla niego lżejsze dzięki opiece krynickiego malarza - Mariana Włosińskiego. Bezdomnemu Nikiforowi zapewnił dach nad głową, opiekę lekarską, a co najważniejsze dla samej twórczości prymitywisty – udostępnił mu swój warsztat pracy. Kiedy zaś nadszedł kres jego życia – pieczołowicie zadbał o godziwe miejsce w historii sztuki dla „Matejki z Krynicy”. Historię tej niezwykłej relacji Włosińskiego z Nikiforem opowiada film fabularny Krzysztofa Krauzego „Mój Nikifor”. Rolę tytułową fenomenalnie odtworzyła Krystyna Feldman. Dzięki promocji dzieła kinowego odżyło zainteresowanie krynickim prymitywistą, a publikacje książkowe na temat jego twórczości zostały wznowione. 
Pod koniec życia Nikifor miał już sławę i uznanie; honoraria za jego dzieła wystarczyłyby z pewnością na mieszkanie, pracownię, samochód, czy telewizor. Niestety na wszelkie inwestycje nie starczyło mu czasu, gdyż wraz rozwojem jego sławy gasły siły malarza. Odszedł 10 października 1968 roku w sanatorium w Foluszu koło Jasła, do ostatnich dni z ołówkiem w dłoni.  Na grobie Nikifora na krynickim cmentarzu znalazły się dwa napisy: "Nikifor Krynicki" alfabetem łacińskim i "Epifanij Drowniak" cyrylicą.
W 1995 r. zostało otworzone muzeum w Krynicy - Muzeum Nikifora - Galeria Sztuki "Romanówka", oddział Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu. Nie ma przesady w stwierdzeniu że Nikifor stał się najsłynniejszym "ambasadorem Krynicy" w świecie. W ostatnich latach na głównej alei prowadzącej na Deptak stanął pomnik przedstawiający malarza z pędzlem w ręku siedzącego na murku – dokładnie w takiej pozie jak to czynił za życia."-tekst ze strony: http://www.krynica.pl/Nikifor-Krynicki-c190.html

Po dość długiej sesji zdjęciowej z Nikiforem,postanawiamy odwiedzić jedną z wielu knajpek we Lwowie.






























Wybór padł na "Dom Legend".Radkowi marzyło się napić piwa i spoglądać na to cudne miasto z komina,a nawet z trabanta.Wchodzimy do budynku ze smokiem.Idziemy schodami do góry i zatrzymujemy się dopiero na tarasie widokowym-czyli na dachu.To tu znajduje się biały trabant przymocowany sprężynami,więc gdy się do niego wsiada autko dość dobrze się buja.Oczywiście Radek sprawdza na własnej skórze efekt owego bujania i jest zachwycony.Oczy Mu błyszczą,a buzia się cieszy gdy wysiada z trabanta.Mało tego,wchodzi po drabinie na szczyt komina i z zachwytem ogląda rozpościerającą się wokół panoramę miasta.Tu na tarasie trwa bardzo długa sesja zdjęciowa,oj bardzo długa....Kiedy w końcu już nacieszymy oczy i aparaty,schodzimy piętro niżej,siadamy przy stoliku i zamawiamy dwa piwa Pravda.































































































Spokojnie,bez pośpiechu delektujemy się złotym napitkiem.Cieszymy się że tu trafiliśmy :)
Po wypiciu piwa,powolutku ruszamy w dół po drewnianych schodach.Zatrzymujemy się co jakiś czas i robimy zdjęcia mijanych przez nas pomieszczeń.
Bo "DOM LEGEND to knajpa, ale i ośrodek ochrony wszystkich lwowskich legend: czasu, bruku, lwów, pogody… Jedzenie z pieca, domowe smakowitości, własne nalewki… Siedmiopiętrowa restauracja, gdzie każdy pokój to straż jakiejś lwowskiej legendy.
Na przykład pokój Lwowskiego czasu zachowuje etalon strefowego czasu i legendy.
Pokój legendy o lwowskim bruku zawiera etalon lwowskiego bruku pod kolbą, jak wzór i przykład, że on powinien być właśnie taki. Tu są zebrane instrumenty i wzory bruku z różnych historycznych epok Lwowa.
Legenda o zasklepionej rzeczce Pełtwi chroni się w pokoju fetoru i kolektora. Tu są przedstawione dziwne ryby, które teraz można nałowić pod Lwowską operą, aparat dla rozpowszechnienia fetoru w mieście, prawo i lewobrzeżne schematy kolektora, a także transmisja rzeczki przez kamerę internetową, ustawioną bezpośrednio w kolektorze.
W pokoju Lwowskich lwów zebrano zdjęcia wszystkich lwów miasta, zapasowe części ciał, ogony, karmę, narzędzia do leczenia. Legenda polega na tym, że wszystkie lwy w mieście w nocy przemieniają się w żywe i bronią dobrobytu Lwowa. W tym pokoju można usiąść za stołem w prawdziwej klatce lwa!
Także pokoje Lwowskich książek, czyli książek o Lwowie i lwowiakach (tu chroni się książkę Lwowskiej gwary!). To swoiste Ministerstwo informacji, Lwowski dysk twardy.
Na dachu domu znajduje się pomnik kominiarza i trabant z warszawską rejestracją! Można do niego wsiąść i podziwiać panoramę na stare miasto. Efekt z wnętrza auta jest piorunujący, gdyż został on nie przyspawany, a zamocowany na sprężynach…
Zachęcamy do odwiedzenia restauracji punktualnie o 21:00 (czasu ukraińskiego), gdyż wtedy codziennie odbywa się niezwykły spektakl. Kominiarz, który chroni lwowskich legend i wita gości przybywających do restauracji, o tej godzinie wychodzi na drabinę opartą o mur restauracji. Będąc na jej szczycie pociąga za dzwon, który uruchamia tramwaj. On rusza ze stacji początkowej po torach do stacji końcowej. W momencie jak do niej dojedzie potężny smok wiszący powyżej zieje ogniem!"-tekst ze strony: https://bieszczader.pl/ukraina/restauracje-lwowa/dom-legend-restauracja-lwow/







































































































Po opuszczeniu Domu Legend,idziemy w kierunku Rynku.Przechodzimy skrótem przez podwórko i tu znajdujemy dwa pomniki-kobiety z koroną i piwny pępek Ukrainy.Oczywiście Radek jest przeszczęśliwy gdy przysiada na piwnym pępku-oczy Mu się uśmiechają i skrzą ze szczęścia :),ja natomiast mam długą sesję zdjęciową z figurą kobiety z koroną.Staję tak by korona była prawie na mojej głowie.Po zrobieniu sporej ilości fotek,opuszczamy podwórko i wychodzimy na ulicę okalającą Rynek.Kilka kroków i spotykamy Majeczkę z Iwonką,które kupują mapy Lwowa,a przy okazji przymierzają kwiatowe wianki i haftowane bluzki.Mamy trochę czasu,więc korzystamy i zaglądamy na sąsiadujące z Rynkiem uliczki.Ciekawi nas wszystko.





























































Aby posłuchać kliknij tutaj

Aby posłuchać kliknij tutaj





















































































































Zatrzymujemy się na chwilkę przy fontannie z Neptunem i wysłuchujemy koncertu a capella chóru męskiego.Po koncercie idziemy dalej zwiedzać i poznawać Lwów.Oczywiście zaglądamy do zabytkowej Apteki.Jest to Apteka-Muzeum,ale i jednocześnie najdłużej działająca apteka we Lwowie.Medykamenty są tu sprzedawane od 1775 roku.Miejsce bardzo piękne i ciekawe,rozglądamy się i robimy kilka zdjęć,a po nich wędrujemy w kierunku miejsca spotkania z Przewodnikiem.Kiedy tam docieramy,chwilkę jeszcze czekamy aż będziemy w komplecie i ruszamy ku kolejnemu pięknemu zabytkowi,ku Katedrze Ormiańskiej.


































"Ormianie osiedlali się we Lwowie najchętniej w rejonie kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Grzegorza Oświeciciela. Pierwsza, XIII-wieczna świątynia była drewniana. Na tym samym miejscu i pod tym samym wezwaniem w drugiej połowie XIV wieku rozpoczęto budowę katedry ormiańskiej. Ufundowali ją, pochodzący z Kaffy, Jakub, syn Szachinszacha i Panos, syn Abrahama. Jako autora zachowanej do dziś, najstarszej jej części, powstałej w latach 1356-1363, wymienia się architekta Dorchiego (Doringa), zatrudnionego również przy cerkwi św. Jura.
Takie świątynie jak ormiańska katedra rzadko spotkać można w tej części Europy, architekt nawiązał bowiem do kościołów Armenii. Historycy doszukiwali się związków stylowych ze słynną katedrą w Ani i kościołem w Odżun oraz XIV i XV-wiecznymi świątyniami kolonii ormiańskiej w Kaffie na Krymie. We Lwowie powstała budowla o dość ciasnym wnętrzu, od wschodu zamknięta trzema apsydami. Do dziś pozostało po niej prezbiterium z apsydami i kopułą na 12-bocznym tamburze wspartym na trompach. W najstarszej części katedry fragmentarycznie zachowała się późnośredniowieczna dekoracja malarska.
W 1363 r. król Kazimierz Wielki ustanowił Lwów stolicą arcybiskupstwa ormiańskiego i nadał tej mniejszości narodowej prawo odrębności sądowej i wyznaniowej. Poparcie władz wzrastało – szczególnie po przyjęciu przez Cerkiew Ormiańską w Rzeczypospolitej unii z Kościołem rzymsko-katolickim. W 1630 r. bp Mikołaj Torosowicz składa wyznanie wiary przed papieżem Urbanem VII i powierzona mu zostaje godność arcybiskupia. Zyskuje również potwierdzenie nie wprowadzania zmian do liturgii i obrządku ormiańskiego. Mniszki, które przebywały w lwowskim przykatedralnym klasztorze, przyjmują w 1660 r. regułę św. Benedykta adaptując ją dla potrzeb liturgii ormiańskiej.
Wygląd ormiańskiej katedry z biegiem lat się zmieniał. Hodża Andrzej z Kaffy ufundował nową, wolnostojącą dzwonnicę wzniesioną w 1571 r. przez Piotra Krassowskiego. Poprzednią dzwonnicę strawił pożar. W XVII wieku powiększona została nawa. Z czasem, w katedrze pojawiło się nowe wyposażenie, bliskie kościołom rzymsko-katolickim, takie jak ambona czy konfesjonały. Wynikało to m.in. z faktu, że od śmierci abpa Torosowicza w kościele ormiańskim następowała stopniowa latynizacja.
W roku 1784, w wyniku kasaty józefińskiej, zlikwidowano bądź rozebrano wiele lwowskich świątyń i klasztorów. Nie oszczędzono również dwóch kościołów ormiańskich – XV-wiecznego, pw. św. Krzyża i XVI-wiecznego św. Anny wraz z otaczającym go cmentarzem i przyległym klasztorem Antomaków (ormiańscy mnisi reguły św. Antoniego Pustelnika). Nagrobki z zamkniętej nekropolii trafiły na dziedziniec katedry ormiańskiej.
W XIX wieku pojawiają się coraz silniej formułowane propozycje całkowitej likwidacji rytu ormiańskiego na ziemiach polskich. Żarliwym obrońcą tradycyjnego obrządku staje się kaznodzieja ze Stanisławowa ks. Izaak Mikołaj Issakowicz, od 1882 roku arcybiskup lwowski. Już jego poprzednik, abp Grzegorz Józef Romaszkan nakazuje używania ormiańskiego Mszału i ksiąg liturgicznych. Z kolei dzięki abp Issakowiczowi wydany został, za zgodą Stolicy Apostolskiej, Brewiarz Ormiański do dziś używany przez duchowieństwo tego obrządku.
Kiedy w 1902 r. rozpocznie swą działalność jako lwowski arcybiskup ks. Józef Teodorowicz, zwróci on szczególną uwagę na popadająca w ruinę katedrę, zbyt ciasną dla wiernych, o wnętrzu niewiele różniącym się już od łacińskich kościołów. Jeszcze w XIX stuleciu przebudowana została wolnostojąca wieża-dzwonnica, która zyskała zwieńczenie zakończone kilkoma kopułkami a pierwsze prace restauracyjne podjęto już na przełomie wieków pod kierunkiem prof. Jana Bołoz-Antoniewicza.
W 1908 r. rozpoczyna się rozbudowa świątyni, kontynuowana następnie po przerwie spowodowanej wybuchem wojny. Prace architektoniczne, których projekt oparty był na tradycji starochrześcijańskiej, powierzone zostały Franciszkowi Mączyńskiemu. Oryginalny kasetonowy strop nad XVII-wieczną częścią nawy jest jego autorstwa. Wnętrze kopuły, wzniesionej ponad najstarszą częścią katedry, zdobi wykonana w 1908 r. mozaika według projektu Józefa Mehoffera. Jej motywy zaczerpnięte zostały z miniatur niezwykle cennego Ewangeliarza Skevreńskiego z 1197 roku. Ponadto niższe łuki sklepienia prezbiterium ozdobiono specjalnie sprowadzonymi mozaikami weneckimi.
Samo prezbiterium również zyskało nową oprawę. W latach dwudziestych Witold Minkiewicz zaprojektował wielki ołtarz, tron arcybiskupi i półkolistą balustradę. Jednak szczególną uwagę zwracają przede wszystkim trzy malowidła Jana Henryka Rosena – Hołd Pasterzy, Ostatnia Wieczerza i Ukrzyżowanie. Ten sam artysta, wykorzystując w duchu modernizmu motywy ormiańskie i bizantyjskie, wykonał również część witraży oraz stylizowane, monumentalne dekoracje malarskie ścian pozostałej części katedry. Wśród nich za najbardziej udaną uznano Pogrzeb św. Odilona. Jan Henryk Rosen otrzymał propozycję pracy w katedrze ormiańskiej od samego arcybiskupa Teodorowicza, który zachwycił się jego obrazami o tematyce nawiązującej do Złotej Legendy Jakuba de Voragine, wystawionymi przez malarza podczas pierwszej indywidualnej wystawy w Zachęcie w 1925 roku.
Zwierzchnik Kościoła ormiańskiego już dawniej podjął decyzję o wykonaniu nowych malowideł ściennych w katedrze lwowskiej. Przyczynkiem było tutaj odkrycie fragmentów starych polichromii, które wyłoniły się spod tynków podczas renowacji przeprowadzanej w 1908 r. Arcybiskup życzył sobie powstania dekoracji, która zgodnie z ormiańską tradycją pokryłaby całe ściany świątyni. Rosen nie miał żadnego doświadczenia, jeśli chodzi o malarstwo ścienne. Podołał jednak wyzwaniu, które przyniosło mu wielki rozgłos i uznanie, choć trzeba powiedzieć, że nie brakowało też głosów krytycznych. Jest pewna ciekawostka związana z tymi pracami. Wśród namalowanych postaci znalazły się liczne portrety osób współcześnie żyjących. Choć prawo kościelne sprzeciwiało się takim praktykom, Rosen nie poniósł żadnych konsekwencji. Pomysł bardzo spodobał się odbiorcom a wśród sportretowanych znalazł się sam abp Teodorowicz jako św. Tomasz z Akwinu. Artysta nie zapomniał też o sobie. Jego rysy nosi św. Jan Nepomucen.
Wspaniałe freski na ścianach katedry ormiańskiej przyniosły Rosenowi nowe zamówienia, m.in. ozdobił malowidłem Obrona Częstochowy kaplicę papieską w Castel Gandolfo, oraz wykonał polichromie i mozaiki w licznych kościołach w Stanach Zjednoczonych, dokąd przeniósł się w 1933 r. Blisko pół wieku jakie tam spędził było najbogatszym okresem w jego twórczości.
Z biegiem lat okolice katedry stawały się jednym z piękniejszych zakątków Lwowa, zwanym Zaułkiem Ormiańskim, chętnie porównywanym z uliczkami Jerozolimy. Zachwycało otoczenie świątyni - krużganki dziedzińca południowego, dziedziniec wschodni z umieszczoną na wysokiej kolumnie postacią św. Krzysztofa i północny z pozostałościami cmentarza, pobliski klasztor SS Benedyktynek Ormiańskich, pałac arcybiskupów, kamienica, w której od 1932 r. znalazło pomieszczenie Ormiańskie Muzeum Archidiecezjalne. Niestety, w roku 1945 władze sowieckie nakazują zamknięcie katedry, a część najcenniejszych zabytków wywieziona zostaje do Erewania. Tym samym nie zostaje podjęta dalsza rozbudowa katedry, którą planował zmarły w 1938 roku abp Teodorowicz. Przez wiele lat świątynia będzie służyć jako muzealny magazyn ikon i innych obiektów sztuki sakralnej.
Po roku 2000 i wizycie we Lwowie Ojca Świętego Jana Pawła II, świątynia została przywrócona do kultu i przejęta przez ortodoksyjny Apostolski Kościół Ormiański. W 2006 r. Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP po raz pierwszy udało się nawiązać współpracę z obecnymi Gospodarzami świątyni. Pierwszym zrealizowanym projektem, którego koordynacją zajęła się Fundacja Kultury i Dziedzictwa Ormian Polskich, była konserwacja witraża i świetlika w kopule zachodniej katedry. Witraż projektu Karola Zyndrama Maszkowskiego wykonano przypuszczalnie w krakowskim zakładzie witraży Władysława Ekielskiego i Antoniego Tucha, ponieważ ten ostatni był zatrudniony przy dekoracji malarskiej kopuły, w świetliku której znajduje się witraż. Został poddany pracom konserwatorskich oraz częściowo zrekonstruowany przez zespół konserwatorów w składzie Ewelina i Robert Kędzielewscy. Renowację świetlika wykonał zespół polskich specjalistów pod kierunkiem dr. Janusza Mroza.
Kolejny etap prac objął najstarsze zachowane ormiańskie malowidła ścienne. Jednocześnie polsko-ukraiński zespół konserwatorów pod kierunkiem dr hab. Joanny Czernichowskiej z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie i Pawła Baranowskiego rozpoczął interwencyjne prace konserwatorsko-restauratorskie przy malowidłach ściennych Jana Henryka Rosena. Prace te finansowane są z Programu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP „Ochrona dziedzictwa kulturowego za granicą”, przy współpracy z Zarządem Ochrony Środowiska Historycznego Lwowskiej Rady Miejskiej oraz wspólnotą ormiańską we Lwowie. Podjęty w 2008 roku projekt, koordynowany przez krakowskie Stowarzyszenie Absolwentów Akademii Dziedzictwa, jest kontynuowany.
Spośród cennych zabytków sepulkralnych, odrestaurowanych w katedrze ormiańskiej z funduszy MKiDN, wspomnieć należy epitafium muzyka i wydawcy Chopina Karola Mikulego (1819-1897) z medalionem wykonanym przez Cypriana Godebskiego (prace konserwatorskie: dr hab. Janusz Smaza), epitafia Marianny z Augustynowiczów Balsamowiczowej (ok. 1708), Rypsymy z Kasjanów Augustynowiczowej (ok. 1730) i Łazarza Tobiasza Augustynowicza (ok. 1659) na dziedzińcu katedry (prace konserwatorskie: Andrzej Kazberuk).
Polsko-ukraiński zespół konserwatorów pod kierunkiem Andrzeja Kazberuka z funduszy Programu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Ochrona dziedzictwa kulturowego za granicą”, przyznanych Fundacji Kultury i Dziedzictwa Ormian Polskich, w 2013 r. sfinalizował trzyletnie prace konserwatorskie Golgoty – kaplicy z grupą rzeźbiarską sceny Ukrzyżowania, znajdującej się na dziedzińca katedry.
Z funduszy wspomnianego Programu MKiDN, przyznanych Fundacji Kultury i Dziedzictwa Ormian Polskich, w 2016 r. zespół konserwatorów pod kierunkiem Andrzeja Kazberuka zakończył prace konserwatorskie kolumny św. Krzysztofa, znajdującej się w podwórzu przylegającym do dziedzińca katedry oraz dawnej siedziby banku ormiańskiego „Mons Pius”.
Wyniki prac konserwatorskich prowadzonych od roku 2006 po raz pierwszy szerzej zaprezentowano polskiej publiczności podczas konferencji Art of the Armenian Diaspora i wystawy Ars Armeniaca w Muzeum Zamojskim ( 28 kwietnia-31 sierpnia 2010).
W 2010 roku ukazała się drukiem obszerna monografia świątyni Ormian lwowskich autorstwa dr Joanny Wolańskiej "Katedra ormiańska we Lwowie w latach 1902-1938. Przemiany architektoniczne i dekoracja wnętrza". Została wydana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego w serii Departamentu Dziedzictwa Kulturowego (obecnie Departamentu Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych)."-fragment tekstu ze strony: https://dzieje.pl/node/63703

Wejście do Katedry Ormiańskiej nie zapowiada tego co ukazuje się naszym oczom.Piękno zapiera dech w piersiach.Darek opowiada historię tego miejsca,a my wodzimy zachwyconymi oczami po niesamowitym wnętrzu.Oczywiście robimy też zdjęcia i bez pośpiechu wszystko oglądamy.
















































































Po niezwykłej "uczcie" dla oczu i aparatów,opuszczamy Katedrę Ormiańską i wędrujemy w kierunku Opery.Oczywiście gdy dowiadujemy się o której i skąd odjeżdżamy,od razu postanawiamy się "urwać".Mamy swój plan,chcemy zobaczyć pomnik Plecaka.Razem z nami idzie Iwonka i Danusia.Włączam w telefonie nawigację i wyznaczam trasę.Dziewczyny i Radek się dyscyplinują i grzecznie idą ze mną.I tak do pomnika trafiamy bezbłędnie.Znajduje się on na dziedzińcu Wydziału Geografii Uniwersytetu Lwowskiego,a więc jest schowany.Przypadkiem nie można go odnaleźć,zwyczajnie trzeba wiedzieć że on tam jest.Wchodzimy więc na dziedziniec Uniwersytetu i od razu mamy sesję zdjęciową połączoną z zabawą.Plecak jest wykonany z najdrobnieszymi szczegółami-śpiwór,namiot,buty,karimata,mnóstwo kieszonek i pasków,nawet ktoś doczepił muszlę jakubową ze wstążką w ukraińskich barwach.Można go sobie "założyć",a właściwie samemu się w niego wsadzić.Idealnie pasuje,jeśli się jest ciut wyższym ode mnie,ale i na to jest rada-Radek podstawił kamień na którym staję i mam plecak na plecach.Ależ mamy radochę :),i całe mnóstwo zdjęć :),a na dodatek prosimy Panią,która akurat tędy przechodzi o zrobienie nam wspólnej fotografii :) Jesteśmy zachwyceni i szczęśliwi i w takich nastrojach powolutku wracamy uliczkami Lwowa,kierując się ku Operze.






































































Kiedy docieramy do placu przy Operze,dostrzegamy znajome twarze.Przysiadamy się do Nich,zamawiamy piwo i rozkoszujemy się jego smakiem.Kiedy zbliża się pora naszego odjazdu,ruszamy w kierunku dworca autobusowego.Czekając na nasz autokar,zaglądamy do straganów na ryneczku i kusimy się na raki.Kupujemy cztery,wieczorem je zjemy.












Kiedy przyjeżdża nasz autobus,wsiadamy do niego i jedziemy na obiadokolację do naszego hotelu.W drodze do hotelu żegnamy się z Darkiem,umawiając od razu na jutro,a oprócz tego ustalamy,że po posiłku ruszamy do Lwowa na nocną wędrówkę ulicami miasta :) Do naszego pomysłu dołączają Iwonka,Ela i Danusia.Umawiamy się więc na konkretną godzinę i tak docieramy do Rzęsnej Ruskiej.Najpierw idziemy do pokojów.Przebieramy się,bierzemy ze sobą cieplejsze rzeczy i schodzimy do restauracji na obiadokolację.Zjadamy ją,lekko zaskoczeni połączeniem makaronu z keczupem,ale pełni radości bo przed nami Lwów nocą :)

















Po obiadokolacji,w piątkę ruszamy na przystanek autobusowy.Jest już ciemno.Na przystanku stoi kilka osób,nie ma żadnego rozkładu,więc czekamy cierpliwie tak jak inni.Po chwili przyjechała marszrutka-żółty busik-nikt ze stojących osób nie wsiadł do niej,więc i my nie wsiadamy.Czekamy dalej.Kolejna marszutka przejechała nie zwalniając nawet,ale kiedy trzecia marszrutka podjechała na przystanek i wszyscy do niej wsiedli,wsiedliśmy i my.Pytamy kierowcy czy jedzie do Lwowa,a kiedy mówi "tak" płacimy za przejazd-biletów nikt nam nie daje-i siadamy na wolnych miejscach.Rozmawiamy i spoglądamy w ciemność za szybami,stwierdzając że jedziemy dobrze i nie będziemy musieli się przesiadać.I tak sobie jedziemy i jedziemy,kiedy nagle okazuje się że nie wysiedliśmy na tym przystanku co powinniśmy.Pani,która siedziała przed Radkiem przysłuchiwała się naszym rozmowom i kiedy Kierowca nic nam nie powiedział,nakrzyczała na Niego,nakazując Mu zatrzymać się w takim miejscu,by Polacy mogli bezpiecznie wysiąść z marszrutki,a na dokładkę mieli blisko do Centrum.I cóż się dzieje??? Pan Kierowca zatrzymuje marszrutkę,my wysiadamy i mamy blisko do Opery.Ustaliliśmy z Radkiem że owiedzimy "Kumpla"-browar z restauracją.Mówimy o tym Dziewczętom,a One się zgadzają.Włączam więc nawigację w telefonie i powoli ruszamy ulicami Lwowa do naszego celu.Oglądamy wszystko,rozmawiamy,robimy zdjęcia i przekomarzamy się z Elą,bo idąc jakąś uliczką Ela stwierdza że Ona już tu była.Tak to jest jak się najpierw z kimś idzie,później się temu komuś gubi i samej się wędruje ulicami miasta.Ela w dzień "urwała" się z Gabrysią,później Im się zgubiła i na własną rękę zwiedzała Lwów i była w niektórych miejscach wcześniej niż my.Powiem że trochę Jej tego zazdroszczę i stąd też moje takie dokuczanie :)-mam nadzieję że Ela się na mnie nie gniewa za to.I tak docieramy do "Kumpla".













Wchodzimy do restauracji.Od razu na wejściu dostrzegamy "piwne cycusie"-ciekawe czy Radkowi uda się je tak wygłaskać by poleciało piwo???Czas pokaże.Zastanawiamy się chwilkę gdzie usiąść,ale dostrzegł nas młody Kelner i zaprowadził do wolnego stolika,podał nam karty z menu i postawił przycisk służący jako dzwonek.Gdy się go naciśnie,to pojawia się numer stolika na Jego specjalnym zegarku-wyjaśnia nam to młody mężczyzna.Rozsiadamy się wygodnie,przeglądamy kartę i z radością stwierdzamy że jest to co chcemy.Dzwonimy więc na naszego Kelnera i zamawiamy duży zestaw degustacyjny,oryginalny,metalowy dzwoneczek dla mnie i dwa banosze-wszędzie w internecie gdzie sprawdzaliśmy co można dobrego zjeść we Lwowie,było podane,że banosz najlepszy jest u "Kumpla".Dziewczęta zamawiają każda coś innego do picia,wciąż zastanawiając się nad jedzeniem.Po niedługim czasie na naszym stole zostaje postawiony nasz zestaw degustacyjny,piwo dla Eli,herbata dla Danusi i drink dla Iwonki.Oczywiście najpierw mamy sesję zdjęciową i zanim zaczniemy próbować przyniesione piwo,Kelner stawia przed nami małe,żeliwne patelenki,wypełnione po brzegi czymś co nazywa się "banosz",z chipsem serowym w środku.Zamówiliśmy wersję ze skwarkami.

"Banusz (banosz)– potrawa, którą przygotowuje się z mąki kukurydzianej i śmietany, dodaje się do niej skwarki, grzyby, bryndzę itp. Rozpowszechniona jest w regionie Karpackim na Ukrainie oraz w Rumunii (pod nazwą bălmuș)
200ml tłustej śmietany
200ml wody
125g mąki kukurydzianej
0,5 łyżeczki cukru
sól do smaku
50g wędzonego boczku
50g sera bryndza
Na patelni smażymy pokrojony w kostkę boczek. Śmietanę razem z wodą, cukrem i solą należy zagotować. Do gotującego wywaru bardzo powoli wsypujemy mąkę kukurydzianą, zmniejszamy ogień, gotujemy około 15 minut cały czas mieszając. Banosz jest gotowy dopiero wtedy gdy na powierzchni pojawią sie kropelki tłuszczu. Przekładamy do miseczek rozkruszamy bryndzę i polewamy skwarkami oraz wytopionym tłuszczem."

Radek ochoczo zabiera się za jedzenie,a ja najpierw mam sesję zdjęciową,poza tym banosz jest gorący,więc muszę trochę odczekać.Ale kiedy zaczynam jeść,stwierdzam,że lubię to danie.Jest pyszne i sycące i żałuję że w hotelu dali nam dziś,jakieś dziwne,niby europejskie jedzenie.Takie byłoby o niebo lepsze !!!!





























































Niesamowicie miło spędzamy czas u "Kumpla",ale pora zobaczyć coś jeszcze.Po posileniu się,wypiciu piwa i zapłaceniu rachunku,powoli ruszamy do wyjścia.Oczywiście zatrzymujemy się przy "piwnych cycusiach" i każde z nas próbuje swoich sił w i niestety żadnemu z naszej piątki nie udaje się :(,piwo nie poleciało :( Mimo to jesteśmy szczęśliwi :)
Wychodzimy na zewnątrz i robimy sobie sesję zdjęciową  z fontanną,a po fotkach wędrujemy w kierunku zegara kwiatowego i tu Ela stwiedza:-Ja tu już byłam!
I jak Jej nie zazdrościć? "Urwała" się i sama obejrzała Lwów !!!
Śmiejemy się i w takich radosnych nastrojach idziemy dalej,wszak noc dopiero się zaczęła :)
Zatrzymujemy się na ciut dłużej przed witryną sklepu "Roshen",gdzie pełną parą "pracują" mechaniczne,błyszcące,przedziwne roboty.Po kilku fotkach idziemy w kierunku Rynku.







































Spacerowym krokiem,bez pośpiechu przechodzimy przez lwowski Rynek.Robimy zdjęcia,co jakiś czas przystajemy i chłoniemy piękno tego miejsca.
Zakochałam się we Lwowie !!!
Podejrzewam że Radek też i to jest piękne,bo mamy wspólne pasje i miejsca,które uwielbiamy :)
Powolutku wędrujemy lwowskimi uliczkami,zaglądamy do "Teatru Piwa-Prawda",przysiadamy na masochistycznych krzesłach,zaglądamy przez okna do knajpek pełnych młodzieży,tętniących życiem,gwarem i śmiechem :),i tak docieramy do postoju taksówek,znadującego się nieopodal Opery.Podchodzimy do pierszego samochodu i pytamy Kierowcy czy zawiezie nas do Рясне-Руське-Rzęsnej Ruskiej-Готельний комплекс «Підкова»-Hotelowego Kompleksu "Podkowa"?,za ile?,i czy weźmie 5 osób?....Chwila namysłu i Pan stwierdza że nie,ale zaraz przyprowadzi nam innego Taksówkarza,który pojedzie.Czekamy cierpliwie i to się nam opłaca,bo polecony Kierowca nie ma problemu,że nas jest pięcioro i po krótkim targowaniu za 200 hrywien,zawiezie nas pod sam hotel.Wsiadamy do taksówki.Danusia siada z przodu,ja,Radek i Iwonka z tyłu,a na nas kładzie się Ela.To dopiero będzie jazda!!!
Kiedy już wszyscy jesteśmy ulokowani w taksówce,Kierowca rusza ku naszemu noclegowi.Ela co chwila się przemieszcza po nas-jest Jej niewygodnie,rozumiemy to,a przejechać trzeba około 10 kilometrów.Najgorzej jest na kostce brukowej,ale nasz Taksówkarz bez problemu daje radę.Nic się nie odzywa,za to my nadrabiamy gadulstwem  i śmiechem przez całą drogę.Wysiadamy przed hotelem szczęśliwi i radośni.Płacimy Panu,dziękujemy i idziemy do hotelu.



















Aby obejrzeć film kliknij tutaj









Żegnamy się z Dziewczętami i idziemy do swojego pokoju.Zanim pójdziemy spać,rozpakowujemy raki i je  zjadamy.Trzy z czterech są pyszne-jeden niestety zepsuty :(
Tak oto kończy się cudowny dzień i spora część nocy we Lwowie.Było cudnie,pięknie i niezwykle :)
Oboje jesteśmy zakochani i niech to zakochanie trwa....
A jutro czeka nas kolejna cudna przygoda,więc dobranoc wszystkim :) i do zo zobaczenia rano :)

Danusia i Radek :)

4 komentarze:

  1. Super relacja. Trafny podkład muzyczny do filmu.🖒🖒

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto coś więcej wiedzieć o zacnych sąsiada od wieków -)B & B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda,warto wiedzieć :)
      Pozdrawiam Bogdanie serdecznie :)

      Usuń