Zastanawiałem się mocno jak bez Danusi dotrzeć na Powitanie Słońca. Doszedłem do wniosku,że dawno nie odwiedzałem Browaru Trautenberk. Udałem się więc na dworzec PKP pamiętając z zeszłego roku,że w sobotę jeżdzi bus do Kowar o 8.22 i dojeżdża do celu tuż przed 9.00 czyli przed odjazdem bus-a do Peca p. Śnieżką przez Przełęcz Okraj. Na dworcu okazało się,żę bus jedzie póżniej a do tego wsiadła wesoła grupa kilkunastu wytrawnych górskich turystów po spożyciu m.in. hełmie Kapitan Bomba.Kilku doszło chyba do wniosku,że to darmowy kurs,zapłacono dopiero po upomnieniu kierowcy. W każdym razie efekt był taki,że odjechaliśmy z 10 min. opóżnieniem. Znajomi,którzy ze mną podróżowali uśmiechną się teraz - to przecież tylko mój ABS ;) Humor mi się poprawił jak zobaczyłem,że kierowca nie staje na przystankach nadrabiając stracony czas. Mam nadzieję,że procentowe wspomaganie współtowarzyszy podróży nie powiększy statystyk wypadków w górach. W Kowarach byłem przed czasem a oczekiwany bus przyjechał niemal pusty,więc na Okraj dotarłem bez przeszkód. Kupiłem buteleczkę Trautenberka 14 APA i ruszyłem witać słońce. Śniegu jest tu jeszcze sporo,by przejść przez szlaban dla aut wystarczyło lekko przełożyć nogę. Cieszyłem się, słonko jeszcze nie operuje mocno,dzięki czemu udawało mi się stąpać po powierzchni śniegu bez zapadania się. Po przejściu km zaczęły się schody,więcej terenu odsłoniętego ukazało głębokie dziury z wczorajszego dnia. Ci którzy tędy szli zapadali się a na spodzie płynie leniwie strumyk. Starałem się iść ostrożnie by nie zapoznać się bliżej z płynącym ciekiem. Ten trudny fragment pokonałem bez szwanku i wyszedłem w wiosenny już bezśnieżny las. Jeszcze tylko osiągnąłem stan przedzawałowy po tym jak nagle drogę przecieła mi wielka jeleniowa łania i już zaczęły docierać do mnie odgłosy biwakowania.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Niedługo potem pojawiłem się na budnikowej polanie. Ludzi było całkiem sporo natomiast znajomych niewielu. Przywitałem się z Krzysztofem,niedługo potem z Pawłem.Dziś mieli dodatkowe problemy,padło nagłośnienie. Obserwowałem jak tradycyjnie zaczyna w kotle podgrzewać się smakowity żur.Zaczęły pojawiać się kolejne osoby a wśród nich znajomi. Wkrótce nastąpiło uroczyste odpalenie lampy symbolizujące słońce i w ten sposób przywitaliśmy tak potrzebne nam słoneczko.
Nie trzeba też było czekać dlugo na Wołogóra,wywołany pojawił się w oparach dymu. I tradycyjnie nastąpiła bardzo długa sesja zdjęciowa z nowo przybyłym gościem. Dzisiejszego dnia kolejną atrakcją był przebiegający od Karpacza przez Ponurą Kaskadę do Kowar - I Bieg dla Serca. Biegacze zyskali u zgromadzonych na Budnikach turystów sympatię i żywiołowy doping. Z okazji biegu Krzysztof i Paweł przełożyli losowanie loterii,cierpliwie czekaliśmy.
Warto było,każdy los był wygrany. Miałem być losującą sierotką,ale ponieważ miałem ręce zajęte,zostałem wybawiony przez młode pokolenie budnikowe :).Nagrodami były bilety wstępu do okolicznych lokalnych atrakcji,ja wygrałem wstęp do Western City w Ścięgnach,a wygrywano nawet bilety rodzinne. Warto było zakupić cegiełki. Wcześniej spotkałem i zdobyłem wspólną fotę z bohaterem "Opowieści Górskiej Krainy" - Kołtunem. Jeśli ktoś jeszcze nie widział,polecam :) -
https://www.youtube.com/watch?v=Pa_lLA8ld0s
https://www.youtube.com/watch?time_continue=87&v=mm1NWio6Kko
https://www.youtube.com/watch?v=yp8qB3YOefQ
Słońce przywitałem,bawiłem się nieżle,czas było pożegnać się z organizatorami i wracać do domu. W drodze powrotnej do Kowar spotkałem przy pit-stopie dla biegaczy bardzo sympatyczną obsługę - "Załogę Górską".W zamian za zrobienie zdjęcia zostałem ugoszczony jak biegacz,mogłem skorzystać z dobroci na stole na dalszą drogę.Muszę przyznać,że budnikowe spotkania stają się coraz ciekawsze i kończąc tą opowieść serdecznie pozdrawiam uczestników a przede wszystkim organizatorów.
Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz