niedziela, 13 września 2020

Grzyby na autostradzie i pierogi w kościele :)

"W niedzielę na wycieczkę.Zarząd Oddziału PTTK „Sudety Zachodnie” wraz z redakcją „Nowin Jeleniogórskich” zapraszają w dniach 12-13 września 2020 r. na wycieczkę w ramach L Rajdu na Raty. Trasa dwudniowej wycieczki górskiej przebiega w Górach Bystrzyckich. Nocleg został zarezerwowany w schronisku PTTK Jagodna na Przełęczy Spalona (pokoje wieloosobowe).W sobotę 12 września wyjazd o godz. 7.25 pociągiem do Bystrzycy Kłodzkiej (z przesiadkami na stacjach Wałbrzych Główny i Kłodzko Główne). W Bystrzycy Kłodzkiej zwiedzamy znajdujące się w dawnym kościele ewangelickim i szkole parafialnej jedyne w Polsce Muzeum Filumenistyczne, w którym zgromadzone są eksponaty związane z historią niecenia ognia oraz opakowania i etykiety zapałczane. Oglądamy najciekawsze zabytki miasta: fragmenty murów obronnych, kamienny pręgierz z XVI w., ratusz z XIX w., barokową kolumnę Trójcy Świętej, kościół p.w. św. Michała Archanioła. Po opuszczeniu miasta wędrujemy szlakiem zielonym przez szczyt Zalesie do schroniska Jagodna, długość trasy 11 km, suma podejść 500 m. Wieczór możemy mile spędzić przy ognisku.W niedzielę po śniadaniu wychodzimy ze schroniska szlakiem niebieskim na najwyższy szczyt gór Bystrzyckich – Jagodną (997 m. n.p.m.). Na wierzchołku podziwiamy wspaniałą panoramę z wybudowanej w zeszłym roku 23 metrowej wieży widokowej. Następnie tą sama drogą wracamy do schroniska i dalej szlakiem czerwonym przez Ponikwę wędrujemy do Długopola Zdroju. Długość trasy 19 km (bez wejścia na Jagodną 11 km). Po krótkim spacerze po Parku Zdrojowym i degustacji miejscowych wód o godz. 16.17 odjeżdżamy pociągiem do Jeleniej Góry (z przesiadkami w Kłodzku i Wałbrzychu, gdzie docieramy o godz. 19.19







Cena noclegu 38 zł – płatne przy zapisie w Oddziale PTTK „Sudety Zachodnie”, Jelenia Góra, ul. 1 Maja 86 (tel. 75 752 58 51).W schronisku dodatkowa opłata za pościel 10 zł (można zabrać własny śpiwór lub pościel).Wycieczkę prowadzi Jarosław Kapczyński z Kowar.Uczestnicy we własnym zakresie ubezpieczają się od następstw nieszczęśliwych wypadków, członkowie PTTK z opłaconą składką objęci są ubezpieczeniem zbiorowym.Ze względu na sytuację epidemiologiczną, zgodnie z Rozporządzeniem Rady Ministrów, w czasie wycieczki obowiązuje zachowanie dwumetrowego dystansu, lub zakrywanie ust i nosa, używanie maseczek jest obowiązkowe w środkach komunikacji. Uczestnicy wycieczki zobowiązani są do posiadania i używania indywidualnych środków do odkażania rąk."

Noc minęła nam szybko, podobnie jak wczorajszy dzień, a jak było wczoraj można zobaczyć tu: 

https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2020/09/dugopole-zdrojporebaprzeecz-nad.html

Wstajemy dość wcześnie. Na spokojnie kąpiemy się, ubieramy, pakujemy plecaki i schodzimy na dół do baru. Kilka zdjęć i krótkie rozmowy z Rajdowiczami, którzy rozkoszują się kawą i herbatą w ciszy panującej dookoła. Chwilo trwaj :)
Po fotkach podchodzę do Radka, biorę kubeczek z gorącą kawą i razem wychodzimy na zewnątrz. Tu spotykamy kolejnych Radowiczów, rozmawiamy z Nimi, focimy się nawzajem, rozkoszujemy się kawą i chłoniemy całymi sobą klimat tego miejsca :) Nie przeszkadza nam rześkość poranka, najważniejsze że jesteśmy tu razem :)




































Po sesjach zdjęciowych, rozmowach i kawie, wchodzimy do baru, gdzie akurat dla nas wydawane jest śniadanie, które wczoraj każdy z nas sobie zamówił. Stajemy w kolejce do baru, gdzie płacimy za dwie jajecznice na maśle i boczku i chwilę czekamy na zamówiony posiłek. Bierzemy talerze z jedzeniem, siadamy przy stole, posilamy się i rozmawiamy przy okazji ze znajomymi. Po śniadaniu, idziemy po swoje plecaki i wychodzimy z nimi przed schronisko, gdzie czekamy na resztę Rajdowiczów by zrobić sobie z Nimi grupowe zdjęcie. Oczywiście trochę to trwa, ale nam się nie spieszy-dziś mamy lajtową wędrówkę :)
Gdy już jesteśmy w komplecie, Jarek, a potem Ela robią zdjęcia grupowe. Oczywiście daję swój aparat Jarkowi by mieć takież fotki bez proszenia o ich przysłanie. Zdjęcia są, ale mnie na nich nie widać. Jarek nawet nie zareagował, gdy Asia mnie zasłoniła. 
Po sesji zdjęciowej, rozstajemy się z Rajdowiczami, zakładamy plecaki i niespiesznie ruszamy na swoją trasę.








Kto zgadnie gdzie jestem ???













Wędrujemy skrajem Autostrady Sudeckiej, podziwiamy widoki, rozmawiamy, robimy zdjęcia pięknie zroszonym pajęczynom i śmiejemy się gdy stwierdzam że coś mnie "wołało" by przejść na drugą stronę szosy gdzie znajduję prawdziwka. Po chwili Radek robi to samo co ja i w naszej płóciennej torbie pojawia się kolejny grzyb. Mijamy zaparkowany na skraju szosy samochód, gdzie kilku Panów zmienia obuwie, pozdrawiamy się nawzajem głośnym "dzień dobry" i radośnie wędrujemy dalej, schylając się co chwila po prawdziwka. I tak w rewelacyjnych nastrojach i z torbą coraz cięższą od grzybów, schodzimy razem z czerwonym szlakiem z Autostrady Sudeckiej w leśną, wąską dróżkę, wiodącą ku Ponikwie.







































Wędrując w dół zbieramy grzyby i w pewnym momencie dostrzegamy wielką wykopaną dziurę a w niej mnóstwo szklanych buteleczek aptecznych i wszelkiego rodzaju potłuczonych naczyń. Wygląda to tak, jakby ktoś odkrył i spenetrował skrytkę z czasów wojny, wziął to cenne a resztę zostawił. Radek schodzi do owego dołu, przegląda szklane buteleczki, bierze kilka całych z tłoczonymi nazwami i pakuje do torby. Oczy Mu się błyszczą i widać po Nim że z chęcią by wszystko przejrzał dokładniej. Mamy sporo czasu ale jednak jeszcze więcej do zobaczenia przed nami, więc pora iść dalej.
Opuszczamy więc dziurę, wchodzimy ponownie na ścieżkę i nią zbierając grzyby docieramy do łąk z ruinami jakiegoś całkiem sporego gospodarstwa i rozpościerających się w oddali widoków :) Stajemy zachwyceni, spoglądamy na zamglone szczyty i pozujemy do zdjęć :) I dopiero po nich idziemy dalej.













































Chłoniemy piękno, które nas otacza, rozkoszujemy się cudną pogodą i widokami i niespiesznie docieramy do kamiennego krzyża, z figurą ukrzyżowanego Chrystusa. Tu mamy dłuższą sesję zdjęciową. I kiedy po zrobieniu sporej ilości zdjęć niespiesznie zaczynamy iść dalej, w oddali dostrzegamy czarnego, dużego psa biegnącego ku nam i głośno szczekającego. Radek stanął w miejscu, a ja razem z Nim. Oboje spoglądamy na rosnące w oczach zwierzę i zastanawiamy się co dalej robić. Pies cały czas gna w naszym kierunku z coraz głośniejszym szczekaniem. Im jest bliżej, tym jest większy. Jednak trzeba iść dalej, tym bardziej że szlak właśnie tędy wiedzie. Powoli zaczynam iść w kierunku ujadającego psa. Nie oglądam się za siebie, bo ot tak zwyczajnie jestem pewna że Radek idzie za mną. Kiedy docieram ze szczekającym psem do zabudowań odwracam się i nie dostrzegam Radka. Jestem zaskoczona tym faktem. Zatrzymuję się i dzwonię do Radka. 
-Gdzie jesteś?-pytam.
-Przy krzyżu.
-Dlaczego nie poszedłeś za mną?
-Bo pies wciąż gnał w naszym kierunku i "rósł w oczach".
-To chodź teraz-mówię.
-O nie, Ty stoisz ale gdy ja zacznę iść to pies zaraz ruszy w moim kierunku. Spróbuję znaleźć jakąś inną drogę-odpowiada mi Radek i się wyłącza.
Idę kawałek dalej, mijam dom skąd zwierz ujadający wybiegł i mam nadzieję że ktoś wyjdzie  i go zawoła. 
O jakaż płonna jest moja nadzieja. Psina cały czas biegnie tuż obok mnie i okrutnie ujada. Mijam kolejne zabudowania i nic się nie zmienia. Pies wciąż głośno szczeka tuż przy nogach. Zatrzymuję się, odwracam i kiedy nie dostrzegam w oddali Radka, dzwonię do Niego. Po kilku sygnałach włącza się poczta głosowa. Dzwonię więc kolejny raz i nic. Zaczynam się denerwować, a czarny zwierz obszczekuje mnie jeszcze głośniej. Idę kawałek dalej cały czas usiłując dodzwonić się do Radka i kiedy na wprost mnie jedzie samochód, nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pies przestaje szczekać i wraca na swoje podwórko, a ja dodzwaniam się do Radka.
-Gdzie jesteś?-pytam.
-W lesie, ale znalazłem jakąś drogę i nią idę. Znalazłem coś przy okazji.
-Co?-pytam.
-Niespodzianka-odpowiada Radek i się wyłącza.
Samochód zatrzymuje się obok mnie, uchyla się okno i Pani mnie pyta:
-Czy jest tu gdzieś pasieka?
-Nie wiem-odpowiadam.
-Bo nas tu pokierowano i powiedziano nam że kupimy tu miód.
Wzruszam ramionami i mówię że ja nigdzie tu nie dostrzegłam uli, więc poszukiwana pasieka musi być poniżej tej drogi. Pani podziękowała i samochód się wycofał ku asfaltowej drodze, znikając mi w ten sposób z oczu. Szczęśliwa że obok nie jazgocze czarny pies, niespiesznie docieram do szosy. Idę nią kawałek i tuż przed zakrętem dostrzegam samochód dzięki któremu odczepił się ode mnie jazgoczący, czarny pies. Rozmawiam chwilkę z Panią-odnaleźli poszukiwaną pasiekę-żegnam się i idę dalej. Kiedy docieram do łączenia dwóch asfaltowych dróg, zatrzymuję się i dzwonię do Radka. Niestety nie odbiera, ale słyszę w oddali szczekanie jakiegoś psiaka i domyślam się że o tej porze w niedzielę to pewnie zwierz ujada na mojego Radka. Stoję więc i czekam, a po niedługim czasie i przybliżającym się szczekaniu dostrzegam idącego w moją stronę Radka. Oddycham z ulgą i uśmiecham się do Niego :) 
Wędrujemy już razem w dół ku centrum wsi. Jest coraz goręcej, więc zgodnie stwierdzamy że przydałby się nam jakiś otwarty sklep i łyk zimnego piwa. Idziemy skrajem asfaltowej drogi, mijamy kamienną kapliczkę domkową-pięknie odnowioną. Przystajemy przy niej, robimy kilka zdjęć i niespiesznie wędrujemy dalej. Z lewej strony, tuż za potokiem w oddali dostrzegamy kościół, nie idziemy tam jednak-dzwonią dzwony więc pewnie za niedługo rozpocznie się msza. Mijamy obok przystanku autobusowego wielki, zrujnowany budynek i docieramy do miejsca gdzie czerwony szlak schodzi z asfaltu, skręcając w lewo w polną drogę.
"Ponikwa – wieś w Polsce położona w województwie dolnośląskim, w powiecie kłodzkim, w gminie Bystrzyca Kłodzka.
Ponikwa to wieś łańcuchowa o długości około 3 km leżąca pomiędzy masywem Jagodnej na zachodzie i Wyszkowskim Grzbietem, w Rowie Górnej Nysy, na wysokości około 410-520 m n.p.m..
W latach 1975–1998 miejscowość położona była w województwie wałbrzyskim.
Pierwsza wzmianka na temat Ponikwy pochodzi z 1319 roku, jest to więc jedna z najstarszych wsi w tym regionie. W 1427 roku wójt Hannus von Mosschen sprzedał Ponikwę swojemu zięciowi Jorgowi von dem Sande. Na początku XVIII wieku wzniesiono tu kościół. W 1840 roku w miejscowości było 86 budynków, w tym: kościół cmentarny, szkoła katolicka, 3 młyny wodne, szpital i gorzelnia. W tym czasie Ponikwa była podzielona na dwie części: jedna należała do księżny Marianny Orańskiej, a druga była wolnym sołectwem. Pod koniec XIX wieku wieś nabrała znaczenia turystycznego i była chętnie odwiedzana przez kuracjuszy z Długopola-Zdroju. W tym czasie powstała tu gospoda z 10 miejscami noclegowymi. Po 1945 roku Ponikwa pozostała typową wsią rolniczą, w 1978 roku było tu 68 gospodarstw rolnych.
Według rejestru Narodowego Instytutu Dziedzictwa na listę zabytków wpisany jest:
-zabytkowy kościół filialny pw. św. Józefa Robotnika, murowany, zbudowany w połowie XVIII wieku. Główny ołtarz to dzieło Michała Ignacego Klahra, datowany jest w przybliżeniu na rok 1770. Kościół został przebudowany w XIX wieku.
Przez Ponikwę prowadzi szlak turystyczny czerwony z Długopola-Zdroju na Przełęcz Spaloną.
W miejscowości znajdują się dwa gospodarstwa agroturystyczne: Leszczynowy Dworek i Stanica nad Ponikiem."-Wikipedia.













Na wprost miejsca gdzie szlak schodzi z asfaltowej drogi dostrzegamy Agroturystykę "Stanica nad Ponikiem". Tak sobie myślimy, że można by było zajrzeć do środka...
Niewiele się namyślając idziemy w kierunku otwartej bramy wiodącej nas na podwórko ze stolikami i parasolami. Nasze wejście sprawiło pewne poruszenie i po niedługim czasie wyszła do nas młoda kobieta. 
-Dzień dobry-mówimy-czy macie może piwo w sprzedaży?-pytamy.
-Nie mamy-odpowiada na nasze pytanie Pani.
-Szkoda-stwierdzamy i już mamy opuszczać to miejsce, gdy do naszych uszu dociera tekst:
-Mogę Was poczęstować piwem, ale nie mogę Wam go sprzedać.
Uśmiechamy się szeroko i z radością stwierdzamy:
-Z ogromną przyjemnością skorzystamy z Waszej gościny :)
Siadamy przy stoliku, pod rozłożystym parasolem i rozkoszujemy się przyniesionym złotym trunkiem. Rozglądamy się dookoła, robimy zdjęcia i cieszymy się że tu trafiliśmy. Kiedy tak sobie siedzimy z zimnym piwkiem, podchodzi do nas Pan. Przedstawia się i pyta czy jesteśmy gośćmi Agroturystyki. Zgodnie z prawdą odpowiadamy że nie. Weszliśmy tu przez przypadek, gdyż mieliśmy nadzieję napić się zimnego piwa a wędrujemy ze Schroniska Jagodna do Długopola-Zdrój. 
-Skąd jesteście?
-Z Jeleniej Góry i Lubania-odpowiadamy.
I zaczęła się rozmowa. 
Najpierw o dawnej pracy, którą Pan kiedyś wykonywał. O miejscach w których był, a które my znamy. Cieszy nas ta rozmowa ogromnie. My opowiadamy o naszym wędrowaniu, o prawdziwkach i dole z buteleczkami aptecznymi. Pan ogromnie się zdziwił i stwierdził że będzie musiał się tam wybrać by to zobaczyć. My stwierdzamy że to tak po troszku wygląda jakby ktoś "wybrał" poniemiecką skrytkę....
-A te ruiny w polu, zarastające drzewami, to co to było?-pytamy.
-Jeszcze dwanaście lat temu, było to najładniejsze gospodarstwo w Ponikwie. Gospodarz umarł i wszystko popadło w ruinę-pada odpowiedź-a jeszcze dawniej mieściła się tam gospoda, w której byli obsługiwani turyści zmierzający z Długopola-Zdrój w kierunku Jagodnej.
W miłym towarzystwie, z zimnym piwem i na rozmowach i opowieściach czas płynie niesamowicie szybko. Nadeszła więc pora ruszyć w dalszą drogę. Kończymy swoje piwa, żegnamy się z Panem, mówiąc sobie "do zobaczenia", wsuwamy papierowego pieniążka pod popielniczkę i opuszczamy to urocze miejsce :)
 
"Stanica nad Ponikiem to gospodarstwo agroturystyczne w Kotlinie Kłodzkiej, które z pasja prowadzimy rodzinnie od 2007 roku. Swą nazwę bierze od przyjemnie szumiącego strumyka płynącego nieopodal naszego domu. Gdzie nie spojrzysz, tam ucieszą Twe oczy piękne widoki Jagodna, Śnieżnik, Czarna Góra- to tylko niektóre z widocznych gołym okiem wyzwań Kotliny Kłodzkiej, jakie czekają zarówno spokojnych spacerowiczów, jak i lubiących przygodę, doświadczonych turystów. W drodze powrotnej możesz skosztować wody zdrojowej w pobliskim uzdrowisku Długopole Zdrój, by potem, spacerkiem, w ciągu 15 minut znaleźć się w samym centrum wsi Ponikwa, gdzie przez cały rok, z radością witamy naszych miłych Gości."-więcej o "Stanicy nad Ponikiem" można znaleźć tu: http://ponikwa.com.pl/






















Zanim ruszymy na szlak, robimy jeszcze kilka zdjęć i dopiero po nich opuszczamy to gościnne miejsce. Z asfaltu schodzimy na polną drogę, przechodzimy nad Ponikiem i  pniemy się kawałek w górę, docierając tym sposobem do dość szerokiej szutrowej drogi. Oboje dostrzegamy w oddali kamienną kapliczkę słupową, ale to Radek idzie ją sfotografować. Ja natomiast wędruję ku ogrodzonemu kamiennemu krzyżowi. Focę go, spoglądając za Radkiem podziwiam przy okazji na Masyw Jagodnej z wieżą widokową :) Kiedy Radek do mnie dociera, powoli wędrujemy dalej. Mijamy nowo pobudowane domy i z szutrowej, wijącej się między polami drogi wchodzimy w las. Teraz idziemy wąską ścieżką, cały czas schodząc w dół.














Najlepiej oznakowany fragment szlaku :)







Po niedługiej wędrówce ścieżką wijącą się między drzewami, wychodzimy na asfaltową drogę w Długopolu-Zdrój. 

"Pierwsze wzmianki o Długopolu pochodzą z XIV wieku. Na terenie dzisiejszego uzdrowiska, prawdopodobnie u wylotu Bukowej Doliny znajdował się młyn, własność rodziny von Glubos.
W 1563 roku wrocławscy przedsiębiorcy zaczęli eksploatację ałunu (kruchego minerału występującego w formie skupień ziarnistych lub nacieków o właściwościach ściągajaco-aseptycznych) w sztolni pod nazwą „Gab Gottes” („Stąpanie Boga”) należącej wrocławskiego domu handlowego. Kopalnie zamknięto po niespełna trzydziestu latach. Kolejną ważną datą w historii miejscowości było powstanie chłopów z Długopola i okolicznych wiosek pod Bystrzycą krwawo stłumione przez Lisowczyków 5 czerwca 1622 roku.
W 1648 roku zaobserwowano w nieużywanej sztolni dziwne zjawiska. Najpierw pojawił się tajemniczy gaz (był to dwutlenek węgla – CO2) po czym nastąpił intensywny wypływ wody z głębokości 14-20 metrów. Miejscowa ludność szybko zorientowała się, że gazowana wodę można wykorzystywać do picia i kąpieli oraz do sporządzania musującego napoju z winem i cukrem. W ten sposób zaczyna się historia długopolskiego uzdrowiska.
W 1762 roku miejscowy i przedsiębiorczy młynarz Wolf ustawia drewniane koryto dla ujęcia wody a w pobliskim domu kadź do kąpieli. Widzi bowiem, że na oferowaniu kąpieli poprawiających zdrowie może zarobić równie dobrze, jak na ciężkiej pracy przy mieleniu zboża. Zainteresowanie zdrowotnymi właściwościami wody sprowadziło naukowców. W 1798 roku przeprowadzono pierwsze analizy wody ze źródła, które wybijało w dawnej kopalni ałunu. Analizy tej dokonał śląski geolog dr Ohm. Woda już w tamtym czasie została ujęta w kamienne koryto, a źródło ochrzczono imieniem Emilia. Do dziś źródło jest czynne i korzystają z niego długopolscy kuracjusze.
Wieści o dobroczynnych skutkach kąpieli w wodzie wypływającej z wyrobiska dawnej kopalni ałunu rozchodziły się szybko. W 1802 sprowadzono i zamontowano pierwsze żeliwne wanny do kąpieli. Zaczęto budować pierwsze domy zdrojowe oraz zakład przyrodoleczniczy na dwanaście kabin. Miejscowość doczekała się także swojego lekarza uzdrowiskowego.
Został nim w roku 1819 dr Lengfeld. Dwadzieścia lat później, jego następca,  dr Hancke z Wrocławia, odkupił część uzdrowiskową Długopola za 7500 talarów i stworzył sanatorium mogące konkurować ze starszymi zdrojami Ziemi Kłodzkiej. Odkryto także dwa pozostałe źródła leczniczej wody. W tym czasie Uzdrowisko dysponowało już kilkoma budynkami przeznaczonymi wyłącznie dla kuracjuszy i wybudowaną w 1830 roku kolumnada spacerową pozwalająca na spacery nawet podczas gorszej pogody. Budynek spełniał również funkcje pijalni, a dziś w tym miejscu znajduje się budynek dawnego teatru i kawiarnia „Teatralna”. Uzdrowisko wyposażono także w łazienki borowinowe. Odkryto bowiem, że w dolinie zalęgają bogate złoża leczniczej borowiny. Kąpiele borowinowe początkowo odbywały się w trzech wannach, ale z czasem budynek zabiegowy rozrósł się i dzisiaj służy kuracjuszom jako zakład przyrodoleczniczy „Karol”. Uzdrowisko wkroczyło w czas swojej największej świetności.
Nowy właściciel uzdrowiska, dr Hancke, w pierwszym sezonie działalności przenosi park zdrojowy w pobliże drogi i powiększa go. W parku buduje niewielki pawilon drewniany w stylu gotyckim, który staje się plenerową, ogólnie dostępna pijalnią.
Buduje także nową, znacznie większą halę spacerową, która przetrwała do dziś w nieco tylko zmienionym kształcie. To Dom Zdrojowy mieszczący pijalnię i kawiarnię. Gości i kuracjuszy jest tylu, że nawet obszerna hala spacerowa nie wystarcza. Gruntownie zostaje odnowiona dawna kolumnada spacerowa, a w następnych latach rozbudowane zostają łazienki borowinowe, w których wydawana jest cała gama zabiegów kąpielowych. Nowe łazienki zaskakują luksusem i wyposażeniem m.in. w marmurowe wanny. Ale i ten budynek staje się powoli za ciasny. W 1871 roku „Karol” dysponuje już czterdziestoma pomieszczeniami zabiegowymi i przybiera znany dziś kształt. W 1872 powstaje dom zajezdny Fortuna z 34 pokojami a trzy lata później kończy się mozolna praca nad wydrążeniem długiego na 360 metrów tunelu kolejowego w zboczach góry Wronka. Długopole otrzymuje połączenie kolejowe z Wrocławiem, Berlinem i innymi metropoliami Europy. Powstaje poczta z telegrafem i słynący z elegancji „Elisenhof”, dzisiejszy „Dwór Elizy”. Po raz kolejny powiększony zostaje park zdrojowy, który zostaje wyposażony w miejsca widokowe, altanki i ławki a jego bezpośrednim sąsiedztwie wybudowanych zostaje kilka kolejnych pensjonatów. Kurort kwitnie. Idąc za przykładem doktora Aleksandra Ostrowicza zawiadującego nieodległym kurortem w Lądku-Zdroju osiada na stałe w Długopolu dr Zakrzewski (pamiętajmy, że były to tereny państwa pruskiego). Pracuje jednak tylko trzy lata a na jego miejsce przyjeżdża kolejny polski lekarz, dr Wojciech Grabowski z Poznania. Jak podają źródła historyczne, z typowo pruską dokładnością, w 1903 roku wydano w sezonie 7089 zabiegów, rok później 8410 zabiegów, a w 1905 roku aż 9571. Ilość kuracjuszy rosła co roku. W 1910 roku, na pierwszej na terenie Śląska scenie plenerowej kuracjusze podziwiali występy wiedeńskich aktorów, a Uzdrowisko wzbogaciło się o odwiert „Ranata’, najbardziej wydajne do dziś źródło z wodą mineralną.
Załamanie świetności uzdrowiska następuje wraz z wybuchem II wojny światowej. W 1939 roku obiekty sanatoryjne i hotelowe przekwalifikowane zostają na szpital wojskowy dla żołnierzy niemieckich. 10 maja 1945 roku do miejscowości wkracza oddział Armii Czerwonej, a miejscowość na krótko przyjmuje nazwę Dłużewo.
Po wojnie uzdrowisko wznowiło działalność a pierwsi kuracjusze pojawili się już w 1946 roku. Brakuje jednak specjalistycznego wyposażenia a budynki są w złym stanie. Uzdrowisko dysponuje tylko 40 miejscami. Co prawda w 1964 roku zakończono gruntowną modernizację zakładu przyrodoleczniczego „Karol”, ale w międzyczasie spłonęło częściowo sanatorium „Mieszko”. Pijalnia nad źródłem „Emilia” zostaje rozebrana ze względu na zły stan techniczny. Długopole-Zdrój zostaje administracyjnie odłączone od Długopola Dolnego stając się samodzielną miejscowości a nawet przez pewien czas siedzibą gminy. Uzdrowisko traci jednak samodzielność zostaje włączone w jeden zespół administracyjny z Lądkiem-Zdrojem. W 1997 roku Uzdrowisko zostaje zniszczone przez powódź stulecia. Wielkie szkody usuwane są przez kilka następnych lat.
Uzdrowisko wraca do dawnej świetności. Specjalizuje się w leczeniu schorzeń naczyń obwodowych, wątroby oraz narządu ruchu. Obiekty są modernizowane lub gruntownie remontowane.
Odbudowany zostaje po powodziowych zniszczeniach „Ondraszek, do dawnej świetności powraca niegdysiejszy „Elisenhof”, sanatorium „Dąbrówka” zostaje całkowicie przebudowane i wyposażone w unikalny, bardzo nowoczesny sprzęt terapeutyczny. Gruntownie zrewitalizowany zostaje park zdrojowy. Miejscowość wyposażona zostaje w nowy wodociąg i sieć kanalizacyjną. Uzdrowisko powraca do grona najbardziej lubianych i najskuteczniej leczących uzdrowisk w Polsce. Obecnie dysponuje około 400 miejscami noclegowymi i wydaje rocznie około 250 tysięcy zabiegów."-tekst ze strony: https://www.uzdrowisko-ladek.pl/dlugopole-zdroj/dlugopole-zdroj-uzdrowisko/historia/#
Przechodzimy obok budynku dawnego Teatru. 

"Świątynia dla ducha i ciała wyjęta wprost ze starożytnej Grecji. Nawet jeśli to przesada, to niezbyt wielka. Długopolski Teatr Zdrojowy oferował – i wciąż proponuje – różnorodne możliwości spędzenia czasu kuracjuszom i turystom.
Pierwotnie, od 1830 r., mieściła się tu tylko drewniana „Wanderhalle” - kryta hala pozwalająca na krótkie spacerki niezależnie od pogody. W 1848 r. obiekt przebudowano właściwie od podstaw i powstała murowana kolumnada w stylu neoklasycystycznym. Hala spacerowa traciła jednak na popularności na rzecz Domu Zdrojowego, więc w powiększonym o zachodnie skrzydło (już bez architektonicznych ozdób i fajerwerków) w 1880 r. budynku otworzono bazar z regionalnymi wyrobami.
Od czasu do czasu wystawiano również lekkie sztuki – komedie, farsy, wodewile. Nazwa Teatr Zdrojowy przyjęła się na dobre po II Wojnie Światowej, kiedy w budynku zaczął działać teatr z prawdziwego zdarzenia. Niewykorzystywaną przez aktorów część obiektu przystosowano na kino. Placówki kulturalne zamknięto na początku lat '90, a opuszczony Teatr Zdrojowy zaczął niszczeć. Obiekt przejął i wyremontował prywatny właściciel.
Od niedawna (2014 roku) poza teatralną scenką, wykorzystywaną również do kameralnych koncertów i imprez tanecznych, w budynku mieszczą się kawiarnia, restauracyjka – o jakże oryginalnej i wymyślnej nazwie „Teatralna” – oraz mały kącik czytelniczy z prasą i książkami. Lokal specjalizuje się w kuchni włoskiej, organizuje również różne imprezy okolicznościowe dla maksymalnie ok. 50 gości."-tekst ze strony: 

Zatrzymujemy się na zrobienie kilku zdjęć i idziemy dalej w dół. Z lewej strony dostrzegamy stolik z parasolem, więc postanawiamy tam zajrzeć, mając nadzieję na coś zimnego do picia. I cóż? Nasza nadzieja nie była płonna. Stół z parasolem należy do niewielkiego sklepiku, a wejścia do niego "broni" czarny kot, który przysiadł na schodach. Jednak myśmy mu się spodobali, bo bez problemu udało nam się wejść do sklepu, gdzie kupujemy dwa zimne piwa i wychodzimy na zewnątrz. Podchodzimy do dwóch Panów siedzących przy stoliku, pytamy czy możemy się dosiąść i gdy słyszymy w odpowiedzi:-Tak, przysiądźcie się do nas. Korzystamy z propozycji, ściągamy plecaki, stawiamy je na posadzkę, otwieramy butelki i pijemy zimny, bursztynowy napój. Łyk piwa i zaczynamy rozmawiać z "lokalnymi biesiadnikami".
-Skąd idziecie?
-Ze Schroniska Jagodna.
-O !!!,byliście na wieży?
-Byliśmy wczoraj, a dziś na spokojnie wędrujemy ze schroniska do Długopola-Zdrój-odpowiadamy zgodnie.
-A skąd jesteście?
-Z Jeleniej Góry.
-O !!!-chwila namysłu....
-Mam w Jeleniej Górze jakąś rodzinę, daleką i dawno temu tam byłem. Nawet nie wiem czy jeszcze ktoś z Nich żyje-stwierdza jeden z naszych Rozmówców.
-A Wam to tak chce się chodzić??-słyszymy kolejne pytanie.
-Oj chce się. Szczególnie dla tych widoków a teraz jeszcze grzybów.
-Są grzyby??
-Są-odpowiadamy i pokazujemy nasz dzisiejszy zbiór.
-Ooooo!!!!, będę musiał się wybrać.
Pytamy naszych Rozmówców o to co możemy w Długopolu-Zdrój zobaczyć, kończymy pić swoje piwo, bierzemy plecaki i żegnamy się z "Lokalsami", życząc sobie wzajemnie "dobrego dnia", wędrujemy ku centrum miejscowości.
Przechodzimy obok pięknej Willi Dąbrówka.
"Atrakcyjny obiekt sanatoryjny położony w centrum uzdrowiska, na obrzeżu Parku Zdrojowego, wybudowany – jako jeden z pierwszych w Długopolu – Zdroju budynków uzdrowiskowych – w 1834 roku, na miejscu starszego, drewnianego obiektu z 1819 roku. Do końca XIX wieku pełnił funkcję Domu Zdrojowego z częścią hotelową, zabiegową oraz salą taneczną i winiarnią. Przebudowywany kolejno w 1906 i 1970 roku, w 2012 roku przebył kompleksową modernizację. Aktualnie przygotowany na przyjęcie 49 osób w eleganckich pokojach z łazienkami: jedno-, dwu- i trzyosobowych. Pokoje wyposażone są w telewizory, czajniki oraz łącza internetowe. Część pokoi przystosowana jest do pobytu osób niepełnosprawnych."-tekst ze strony: https://www.uzdrowisko-ladek.pl/dlugopole-zdroj/obiekty/willa-dabrowka/
Oczywiście robimy kilka zdjęć i docieramy do placu z płynącą wodą mineralną z fontanny z przed Domem Zdrojowym.
"Położony w centrum uzdrowiska, na terenie historycznego parku zdrojowego, Dom Zdrojowy to dawna hala spacerowa – pierwszy drewniany obiekt wybudowany został tu w stylu neogotyckim w 1840 roku z inicjatywy doktora Juliusa Hancke. Przebudowany w 1915 roku służył także jako pijalnia i cukiernia. Po II wojnie światowej front obecnego Domu Zdrojowego został całkowicie zabudowany oknami, a budynek wielokrotnie zmieniał swoje przeznaczenie: mieściły się tu m.in. klub kuracjusza, pijalnia, kawiarnia i biblioteka. Obecnie w obiekcie, zmodernizowanym w 2009 roku, funkcjonuje Pijalnia Uzdrowiskowa, Punkt Sprzedaży produktów i usług oraz kawiarnia „Zdrojowa”.
Niezwykle klimatyczna i oryginalna Pijalnia Uzdrowiskowa znajduje się w prawym skrzydle obiektu, można tu w wyjątkowej atmosferze delektować się smakiem długopolskich wód. Dostępne w pijalni wody mineralne to źródła: „Renata”, „Kazimierz” i „Emilia” – mineralne, swoiste, szczawy wodorowęglanowe z istotną klinicznie zawartością żelaza, potasu, magnezu, sodu i wapnia. Wyróżniają się wyjątkowo przyjemnym smakiem, orzeźwiają i pobudzają trawienie.
W Długopolu-Zdroju kuracja pitna (krenoterapia) jest ogólnie dostępna, dla wszystkich pacjentów jest bezpłatna i nie jest wliczana do limitu zabiegów (także tych refundowanych przez NFZ)!
Kuracja pitna:
Lecznicza woda mineralna stosowana w Długopolu-Zdroju do kuracji pitnej pochodzi ze wspólnego ujęcia trzech długopolskich źródeł: „Renaty”, „Emilii” i „Kazimierza”, o wydajności 20 l/min.
Są to wysoko zmineralizowane szczawy wodorowęglanowo-wapniowo-magnezowo-sodowe, krzemowe i żelaziste z dużą zawartością dwutlenku węgla (ok. 2500 mg/l). Podstawowe składniki mineralne długopolskich wód to: Fe – 15,79 mg/l, Mg – 51,5 mg/l, Ca – 138,2 mg/l, Na – 71,3 mg/l, K – 13,2 mg/l. Wody wyróżniają się przyjemnym smakiem, działają lekko drażniąco i odświeżająco na błony śluzowe, zwiększają wydzielanie żółci, działają przeciwzapalnie na drogi żółciowe, poprawiają niektóre wskaźniki czynności wątroby. Pobudzają perystaltykę jelit, przeciwdziałają zaparciom, usuwają bakterie i toksyny, oczyszczają błonę śluzową jelit. Jako wody wybitnie hipotoniczne działają silnie moczopędnie i wspomagają pracę układu moczowego (w dawce 750 ml – 1500 ml/dobę). Niwelują niedobory żelaza, zwiększają poziom hemoglobiny i erytrocytów, wzmacniają odporność organizmu, wzmagają przemianę materii, obniżają poziom kwasu moczowego, cholesterolu i glukozy. Ze względu na podwyższoną ilość wapnia i magnezu przeciwdziałają miażdżycy.
Podstawowa kuracja pitna polega na wypijaniu 250 ml wody trzykrotnie w ciągu   dnia, 30 min przed posiłkiem. Wodę należy pić przez rurkę, małymi łykami, wolno, najlepiej podczas spaceru. Kuracja pitna wodami mineralnymi w Długopolu-Zdroju jest bezpłatna i ogólnie dostępna – ujęcia wody zlokalizowane są w Pijalni Uzdrowiskowej, w Zakładzie Przyrodoleczniczym „Karol” oraz na tarasie przed Domem Zdrojowym.
Dostępne na miejscu:
-Punkt Obsługi Kuracjusza (sprzedaż pobytów, zabiegów, pamiątek, kosmetyków)
-Pijalnia Uzdrowiskowa z ogólnodostępną kuracją pitną
-kawiarnia „Zdrojowa”."-tekst ze strony: https://www.uzdrowisko-ladek.pl/dlugopole-zdroj/obiekty/dom-zdrojowy/

Zatrzymujemy się na dłużej przy fontannie z rybą-jest to ujęcie trzech źródeł wód mineralnych. Wyjmujemy kubeczek i małymi łykami rozkoszujemy się wodą wypływającą z fontanny. Po napiciu się i zrobieniu kilku zdjęć, wędrujemy w kierunku Domu Zdrojowego. Wchodzimy do środka, rozglądamy się ciekawie i robimy zdjęcia. W punkcie informacji pytamy o pieczątkę i kupujemy dzwoneczek dla mnie. Stemplujemy wszystkie nasze kajety, rozmawiamy z Panią, która gdy słyszy skąd jesteśmy od razu się do nas ciepło uśmiecha i zagaduje :) Po rozmowie i zdjęciach, żegnamy się z Panią i wychodzimy na zewnątrz i ruszamy na spacer alejkami Parku Zdrojowego.



Długopole-Zdrój jest nie tylko znane z kuracji pitnej, ale też i kuracji w postaci kąpieli suchych.

"Suche kąpiele gazowe CO2 - naturalny gaz, który leczy skutecznie.
Kliniczne działanie kąpieli w dwutlenku węgla:
-wpływają korzystnie na układ krążenia
-działają przeciwobrzękowo
-usprawniają krążenie obwodowe
-obniżają ciśnienie krwi
-poprawiają ocieplenie skóry kończyn dolnych
-poprawiają ukrwienie mięśnia serca
-działają przeciwzapalne i przeciwbólowo
-regulują pracę autonomicznego układu nerwowego
-zmniejszają czucie bólu i świądu skóry pośrednio
-poprawiają przepływ krwi w wątrobie
Kąpiele gazowe w naturalnym dwutlenku węgla, pozyskiwanym ze źródeł wody mineralnej, są  wyjątkowym i charakterystycznym dla uzdrowiska Długopole-Zdrój zabiegiem balneologicznym. Jest to unikatowa, w skali Europy, naturalna metoda leczenia zaburzeń układu krążenia.
-Dwutlenek węgla przenikając przez skórę rozszerza naczynia włosowate i tętniczki oraz usprawnia odpływ żylny – po serii zabiegów znacznej poprawie ulega krążenie obwodowe. Ponadto, dzięki zmniejszeniu naczyniowych oporów obwodowych, zabieg normalizuje pracę serca, zwiększa przepływ wieńcowy, wspomaga pracę nerek i wątroby, normalizuje ciśnienie krwi, na drodze odruchowej dotlenia narządy wewnętrzne i usprawnia metabolizm (obniża poziom cholesterolu i glukozy).
-Dwutlenek węgla, siarkowodór, radon, tlen, wodór i azot należą do głównych gazów naturalnych występujących w wodach podziemnych. Największe znaczenie w balneologii, a także w kształtowaniu się chemizmu wody mają dwutlenek węgla, siarkowodór i radon – spośród wymienionych gazów najwyższe stężenie w wodach leczniczych osiąga dwutlenek węgla. Obecność CO2 wpływa na odczyn (pH) wody i stabilizuje jej skład chemiczny.
-Naturalny CO2 otrzymuje się ze źródeł wód bogatych w wolny dwutlenek węgla lub ze źródła gazowego – w Polsce złożowy dwutlenek węgla występuje na terenie Sudetów i Karpat. Woda, która zawiera powyżej 1000 mg wolnego naturalnego CO2 w litrze, nazywana jest szczawą. Przy wypływie szczaw na powierzchnię ziemi wydzielają się często znaczne ilości dwutlenku węgla, i takie właśnie procesy zachodzą w Długopolu-Zdroju – tworzący się nad powierzchnią wody tzw. płaszcz gazowy umożliwia czerpanie naturalnego dwutlenku węgla i wykorzystywanie go w celach terapeutycznych.
-Efekty lecznicze zabiegów balneologicznych zależą w dużej mierze od stopnia przenikania przez skórę składników zawartych w surowcach stosowanych do zabiegów – składniki te wchłaniają się w stopniu niejednakowym. Stwierdzono, że dwutlenek węgla należy do składników najlepiej się wchłaniających (obok jodu, radonu i siarkowodoru).
-Działanie biologiczne kąpieli w CO2 związane jest z przenikaniem tego gazu przez skórę i rozszerzeniem, pod jego wpływem, naczyń włosowatych, tętniczek oraz skórnych splotów żylnych – w efekcie wzrasta odpływ żylny z kończyn dolnych, znacznej poprawie ulega krążenie obwodowe a praca serca staje się bardziej ekonomiczna. Po serii zabiegów z użyciem dwutlenku węgla zwiększa się przepływ wieńcowy, obniża się ciśnienie krwi oraz nasila diureza (wydzielanie moczu) jak i wydalanie sodu z organizmu.
-Finalnym ogólnoustrojowym efektem tych zabiegów jest regulacja i uporządkowanie działania układu krążenia oraz nerwowego układu autonomicznego oraz obniżenie ciśnienia krwi. Kuracjusze korzystający z zabiegów doceniają ponadto miejscowe działanie suchych gazowych kąpieli: przeciwobrzękowe, przeciwzapalne, przeciwbólowe i przekrwienne.
Kąpiele gazowe w dwutlenku węgla mają działanie podobne do kąpieli kwasowęglowych wodnych, ale są znacznie mniej obciążające dla chorych. Kąpiele gazowe można stosować codziennie, zabiegi są w pełni bezpieczne  – dwutlenek węgla nie jest gazem trującym. Czas zabiegu wynosi 20 minut. W Długopolu-Zdroju zabiegi wykonywane są w grupach do 15 osób w specjalnym pomieszczeniu – komorze kąpieli suchych – zlokalizowanej w Sanatorium „Fortuna”. Zabieg nie wymaga specjalnego przygotowania, jedynie w sezonie jesienno – zimowym polecane jest posiadanie zmiennego obuwia."-tekst ze strony: https://www.uzdrowisko-ladek.pl/dlugopole-zdroj/natura/suche-kapiele-co2/























"Pięknie położony, gruntownie odnowiony w 2012 roku Park Zdrojowy to idealne miejsce na spokojny odpoczynek w otoczeniu urzekającej przyrody w samym centrum Długopola-Zdroju.
Współcześnie Park Zdrojowy zajmuje powierzchnię około 30 hektarów. Jednym z jego największych atutów jest ogromna różnorodność rosnących gatunków krzewów i wiekowych drzew. Cień i wytchnienie przysiadającym na licznych ławeczkach turystom i kuracjuszom gwarantują m.in. jawory, cisy, buki czy sosny. Główna aleja spacerowa (o długości ok. 600 m) obsadzona jest szpalerem lip i klonów.
Na terenie długopolskiego Parku Zdrojowego mieszczą się dwa obiekty sanatoryjne, amfiteatr z miejscami dla widowni oraz Dom Zdrojowy z kawiarenką i pijalnią wód. Ujęcia z miejscowych uzdrawiających źródeł mieszczą się również na świeżym powietrzu – jedno z nich wieńczy oryginalna rzeźba łososia. W parku są również nieco bardziej konwencjonalne niewielkie stawy i fontanny. Po ostatniej modernizacji znacznie zwiększyła się liczba drewnianych altan i tarasów widokowych. Parkową małą architekturę uzupełnia mała skalna grota ze źródełkiem. Po zachodzie słońca teren oświetlają latarnie, tworząc sprzyjający romantycznym przechadzkom nastrój.
Park Zdrojowy w Długopolu-Zdroju założono w 1819 roku. Jego obszar powiększano już kilkukrotnie w trakcie jego blisko 200-letniej historii – w 1875 do Parku Zdrojowego włączono część leśnych terenów w rejonie Wronki (458 m n.p.m.) po drugiej stronie Nysy Kłodzkiej. Ta część jest zdecydowanie mniej uczęszczana.
W 1960 r. przy jednej z alejek ustawiono kamienny obelisk z okazji „XV rocznicy wyzwolenia”. Niedawne prace rewitalizacyjne, choć zdecydowanie poprawiły wygląd i funkcjonalność parku, nie objęły jednak wszystkich dawnych obiektów – nie zdecydowano się m.in. na odtworzenie zegara kwiatowego."-tekst ze strony: https://www.dlugopolezdroj.pl/atrakcje/park-zdrojowy-10/











Spacerowym krokiem wędrujemy parkowymi alejkami. Rozglądamy się dookoła, podziwiamy piękno, które nas otacza, chłoniemy całymi sobą ciszę i spokój tego miejsca. Robimy zdjęcia i niespiesznie kierujemy się ku głównemu wejściu do Parku, gdzie na ławce przysiadły obok siebie Kuracjuszki-Matka i Córka. 






























Pomnik-Ławeczka, Kuracjuszki-Matka i Córka powstał na 200 rocznicę założenia Parku Zdrojowego. Lubimy takie pomniki-ławeczki, więc od razu oboje mamy tu dłuższą sesję zdjęciową. Najpierw ja przysiadam, a później Radek. Cieszy nas że mamy tak dużo czasu i na spokojnie możemy obejrzeć Długopole-Zdrój.








































Po sesji zdjęciowej z ławeczką i krótkim spacerze uliczkami miejscowości, przechodzimy na drugi brzeg Nysy Kłodzkiej i zmierzamy w kierunku dawnego kościoła ewangelickiego. 

"W 1893 roku na terenie parku wschodniego wzniesiono kościół ewangelicki ze środków fundacji związku Gustawa Adolfa i hrabiny von Richthofen. Na skraju lasu, przy dróżce do stacji kolejowej wznosi się poewangelicki, nieduży kościół z 1893 roku o konstrukcji kamienno-ceglanej. Skromna, halowa budowla z wieżą zakończoną smukłą iglicą. Nosi cechy neogotyckie. W latach 1988-89 adaptowano kościół na dom mieszkalny. Obecnie w kościele mieści się kawiarnia "Horus"."-tekst ze strony: https://polska-org.pl/525712,Dlugopole_Zdroj,Kawiarnia_Horus_dawny_kosciol_ewangelicki.html

Przed budynkiem dawnej świątyni jesteśmy kilka minut przed 14-tą, czyli ciut za wcześnie. Restauracja o której Jarek wspomniał Radkowi ma być otwarta o 14:00. Stoimy nieopodal płotu i bramy, za którą po terenie należącym do dawnego kościoła biega i strasznie głośno szczeka dość duży pies. Kiedy zastanawiamy się czy o godzinie 14-tej brama zostanie otwarta, nagle wychodzi Pani, woła psa, zamyka go, otwiera bramę a my wchodzimy na dawny teren przykościelny. Powoli idziemy w kierunku bocznego wejścia wiodącego do Restauracji "Horus". Wchodzimy po schodach do środka. Pytamy czy dostaniemy coś do jedzenia i zimne piwo i czy możemy usiąść na tarasie. Pani otwiera przed nami drzwi, siadamy przy stoliku, przeglądamy menu, Pani przynosi nam dwa zimne piwa. Zamawiamy dwie porcje "mant" z wołowiną. Czekając na posiłek, rozkoszujemy się zimnym, bursztynowym napojem, rozglądamy się ciekawie dookoła i robimy zdjęcia. Chłoniemy spokój tego miejsca i cieszymy się że tu jesteśmy razem :) Po niedługim czasie Pani przynosi nasze zamówione manty-posilamy się, rozkoszując smakiem nadziewanych sakiewek i dopijając swoje piwo. Kiedy prawie kończymy pić bursztynowy trunek, dzwoni mój telefon.
-Danusia, gdzie jesteście?-pyta Edyta.
-W Horusie, w restauracji w dawnym kościele ewangelickim-odpowiadam.
-Super, to my zaraz do Was dołączymy-słyszę w telefonie i Edyta się wyłączyła.
Patrzę na Radka i mówię:
-Trzeba nam zamówić po jeszcze jednym piwie, bo zaraz do nas dotrze Edyta z Iriną, Tatianą i Wieśkiem.
-Jak trzeba, to trzeba-odpowiada Radek i poszedł zamówić dwa piwa. W restauracji zaczyna przybywać gości i przez to robi się gwarniej. Gdy Radek wraca z piwami, na taras wchodzą Rajdowicze. Ściągają plecaki, siadają przy naszym stoliku, zaglądają do menu i zamawiają jedzenie i piwo. Czas oczekiwania na zamówione potrawy umilamy sobie rozmowami i opowiadaniami przeróżnej treści. Oczywiście śmiechu było przy tym co niemiara. Czas na jedzeniu, piciu i pogaduchach mija niesamowicie szybko i nadeszła pora by ruszyć w kierunku stacji kolejowej. Płacimy za jedzenie i piwa i opuszczamy gwarną już restaurację. 




























































Wędrujemy skrótem. Rozmawiam, śmiejemy się i w wyborowych humorach docieramy do dworca kolejowego, gdzie jest już reszta Rajdowiczów. 
Oczekując na przyjazd pociągu, przechadzamy się po peronie, robimy zdjęcia i rozmawiamy z Rajdowiczami. A kiedy na stację przyjeżdża pociąg, wsiadamy do niego, zajmujemy wygodne miejsca i jedziemy do Kłodzka Głównego gdzie mamy przesiadkę na pociąg jadący do Wałbrzycha Głównego. I tak, wysiadamy z jednego pociągu i wsiadamy do drugiego, który akurat stoi na peronie. Zajmujemy wygodne miejsca i jedziemy. Podróż umilamy sobie rozmowami i opowiadaniami o wędrówkach. W pewnym momencie przysiadł się do nas Wiesiek. Pokazuje nam zdjęcia i nagle zaczyna szukać swojej saszetki-nerki. Zagląda wszędzie, na siedzenia, pod siedzeniami, w plecaku i nigdzie jej nie znajduje. Coraz bardziej się denerwuje. Pyta Rajdowiczów czy któryś nie widział Jego saszetki. Odpowiadamy że musiał zostawić w poprzednim pociągu, skoro tu nigdzie nie ma. Wieśko poszedł do Konduktora i poprosił Go by Ten skontaktował się z obsługą pociągu jadącego do Wrocławia. I tak biegając od Konduktora do nas coraz bardziej jest zestresowany. W saszetce ma dokumenty, kluczyki od samochodu, ładowarkę, powerbank i nie wiemy co jeszcze. W minorowych nastrojach mija nasza podróż. Zmienia się to gdy Konduktor przychodzi do Wieśka i mówi Mu że saszetka z zawartością się znalazła i jedzie do Wrocławia, a stamtąd może pojechać do Legnicy i będzie za dwa, trzy tygodnie do odbioru w Punkcie Rzeczy Znalezionych. Tyle to trwa-stwierdza Konduktor i odchodzi. Wraca do nas po niedługim czasie i mówi Wieśkowi, że jest jeszcze jedna opcja. Maszynista może ją zabrać do Kłodzka Głównego i jutro Wiesiek będzie ją tam mógł odebrać. To już lepsza opcja. Ucieszył nas ten fakt ogromnie :) I o wiele lepszych nastrojach wysiadamy w Wałbrzychu Głównym, gdzie mamy kolejną przesiadkę, tym razem już na pociąg jadący do Jeleniej Góry :)































Podróż do Jeleniej Góry mija nam już bez żadnych przygód. Radośni wysiadamy z pociągu, żegnamy się z Rajdowiczami, mówiąc sobie wzajemnie "do zobaczenia" i w ten sposób kończymy pięknie spędzone dwa dni :) 

Kolejna wędrówka już wkrótce, więc do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc zdrowia i miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


P.S. Wieśkowa przygoda skończyła się lepiej niż myśleliśmy. Dzięki znajomościom z Gosią-naszą Rajdowiczką, Wiesiek odebrał swoją saszetkę na drugi dzień w Jeleniej Górze :)
Dzięki Gosiu :)


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz