sobota, 25 listopada 2017

Pożegnanie Słońca w Budnikach :)

"Zapraszamy na imprezę pt."Pożegnanie Słońca 2017"
Miłośnicy Budnik zapraszają na imprezę “Pożegnanie Słońca” w Budnikach. Spotkanie odbędzie się w sobotę, 25 listopada 2017 roku. Zbiórka o godzinie 9:00 na parkingu przy DW Krucze Skały (ul Wilcza 1) w Karpaczu oraz w Kowarach przy DW. Przedwiośnie ul. Górnicza 22. Później nastąpi wspólna wędrówka do Budnik Na spotkaniu opowiadane będą historie związane z dawną osadą oraz pojawi się legend Budnik - Wołogór .
Prosimy o zabranie ze sobą prowiantu w postaci kiełbasy na ognisko. Na uczestników czeka niespodzianka. Więcej informacji udzielamy drogą e-mailową.
UWAGA: Wspólne przejście do Budnik nie ma charakteru wycieczki zorganizowanej. Jej uczestnicy idą na własną odpowiedzialność."

Po raz kolejny postanowiliśmy pójść do Budnik na "Pożegnanie Słońca".
Jak było w poprzednich latach,można obejrzeć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/11/pozegnanie-sonca-na-ponad-sto-dni-czyli.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/11/budniki.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/11/budniki.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/11/pozegnanie-sonca-budniki.html

Ustaliliśmy wczoraj że pojedziemy ciut później,dzięki temu mogliśmy troszkę dłużej pospać.Ranek budzi nas jesienną poodą,ale nie pada i to jest plus.Na spokojnie jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.Kiedy jesteśmy gotowi,ruszamy w kierunku przystanku autobusowego.Chwilkę czekamy,rozmawiamy i zastanawiamy się kto ze znajomych będzie.Wiemy że Gosia ze znajomymi ze Zgorzelca już idą do Budnik,więc spotkamy się z Nimi na miejscu.Gdy podjeżdża autobus,wsiadamy do niego,witamy się z Marysią,kupujemy bilety,rozsiadamy się wygodnie i jedziemy.Na przystanku przy Urzędzie Miasta wsiada Ela.Witamy się z Nią i w trójkę jedziemy do Karpacza.Podróż umilamy sobie rozmową,więc mija nam szybko i bezproblemowo.Wysiadamy na przystanku niedaleko Muzeum Sportu i Turystyki.Spotykamy tu znajomych i razem z Nimi wędrujemy w kierunku Kruczych Skał.Idziemy dość szybkim tempem,a mimo to na miejscu zbiórki nie ma już nikogo.Nie martwi nas to,bo wiemy którędy grupa idzie,więc Ich dogonimy.












I tak jak myśleliśmy,spotykamy grupę na szlaku.Witamy się ze znajomymi i zaglądamy za Pawłem-miłośnikiem Budnik,który zawsze prowadzi grupę z Karpacza-niestety nigdzie Go nie widzimy.Zastanawiamy się dlaczego Go nie ma,ale mamy nadzieję że wszystko się wyjaśni na miejscu.Po powitaniach,odłączamy się od grupy i idziemy ciut szybciej.Oczywiście rozmawiamy,przystajemy by zrobić zdjęcia i przywitać się ze znajomymi,którzy tak jak i my ruszyli do przodu,przed resztą wędrowców.















































































Droga do centrum Budnik mija nam szybko.Na miejsce docieramy w wyśmienitych humorach.Jest tu już sporo ludzi,płonie ognisko,zapach gorącego żurku i smażonych kiełbas unosi się w powietrzu,dookoła słychać gwar toczących się rozmów i radość z powitań.Szukamy wzrokiem Krzysztofa,a kiedy Go dostrzegamy,podchodzimy do Niego by się przywitać.Po powitaniu,chwilę rozmawiamy i dzięki temu wiemy dlaczego nie ma dziś Pawła-pozdrawiamy Go serdecznie,życząc Jemu i Jego rodzinie wszystkiego dobrego :)
Do Krzysztofa podchodzą inni wędrówkowicze,witają się z Nim,rozmawiają,więc my ściągamy plecaki,zostwiamy je pod wiatą i idziemy po gorący żurek,przygotowany przez Państwa Zygfryda i Korneli Szygula z Ośrodka "U Musa" z Karpacza.Posilamy się pyszną,rozgrzewającą zupą i rozmawiamy ze znajomymi,radując się ze spotkania.Po posileniu się i zrobieniu zdjęć,zostajemy wszyscy oficjalnie powitani przez Krzysztofa-miłośnika Budnik.Opowiada On pokrótce historię tego miejsca,zapala lampę symbolizującą słońce,mówi o ludziach tu mieszkających i skąd wzięło się "powitanie i pożegnanie słońca".O tym wszystkim można przeczytać tu:http://budniki.pl/
Po opowiadaniu miłośnicy Budnik Krzysztof i Maciej gaszą lampę,żegnając w ten sposób słońce na 113 dni.Kiedy płomień w lampie zgaśnie,Krzysztof opowiada legendę o Wołogórze,a kiedy kończy mówić,prosi wszystkich o głośne przywołanie legendarnego Wołogóra.

































































Po gromkich nawoływaniach "Wołogórze przybądź",zza świerków w towarzystwie młodego miłośnika Budnik,wyłania się postać Wołogóra.Majestatycznym krokiem obaj zmierzają ku nam,a kiedy docierają do nas zostają powitani gromkimi brawami.Od razu ustawiła się kolejka do Wołogóra,każdy chce się z Nim sfotografować,więc sesja zdjęciowa jest bardzo długa.


























































































































Po zrobieniu mnóstwa zdjęć,żegnamy Wołogóra.Budniki powoli pustoszeją.My jednak dziś postanowiliśmy zostać do końca,bo kiedy jest mniej ludzi robi się klimatycznie.Można spokojnie porozmawiać i cieszyć się pięknem,które nas otacza.
Powoli zaczynają zbierać się Państwo Szygula i Strażacy z OSP w Karpaczu.Robi się ciszej i spokojniej.


























































Kiedy już wszystko zostaje posprzątane i zaczyna się robić chłodno,powolutku zbieramy się do drogi powrotnej.Namawiamy Krzysztofa z rodziną by szli z nami do Kowar i tak wszycy którzy zostali schodzą z nami.Idziemy bez pośpiechu,ostrożnie-szlak jest malowniczy i piękny,usłany grubą warstwą rudych liści.I to właśnie na nie trzeba uważać-bo nie wiadomo co pod nimi jest...
Po drodze zatrzymujemy się co jakiś czas by wysłuchać opowiadania Krzysztofa o tym miejscu i Jego młodości.Szkoda że nie ma nikogo kto chciałby to wszystko zebrać w całość,opisać i wydać w formie książkowej,żeby wypromować dawną osadę górską-Budniki...






















Słuchając Krzysztofa i robiąc zdjęcia powolutku docieramy do przejścia przez Malinę.I stajemy zaskoczeni,bo nie musimy iść po kamieniach,przez potok przerzucona jest drewniana kładka.Można bez problemu po niej przejść na drugi brzeg :)
Przechodzimy więc na luzie,robimy zdjęcia przy okazji-wszak ten fakt wart jest uwiecznienia-coś się zmieniło...idzie ku lepszemu???
Stajemy na drodze,czekamy chwilę na resztę.Krzysztof znów opowiada historię z młodzieńczych lat,a my słuchamy...a po skończonej opowieści wędrujemy dalej.


























































Idziemy drogą wiodącą w kierunku Kowar.Rozmawiamy,śmiejemy się i co jakiś czas przystajemy by zrobić zdjęcia i tak z każdym krokiem zbliżamy się do miasta.I kiedy jesteśmy niedaleko leśniczówki,dostrzegamy trzy kobiety idące w naszą stronę,w jednej z nich rozpoznaję Irinę-znajomą z rajdowych wycieczek.Witamy się serdecznie,rozmawiamy,cieszymy ze spotkania,robimy wspólne zdjęcia i umawiamy się że spotkamy się w przyszłym roku :)
















Żegnamy się z Iriną i powoli idziemy w kierunku miasta.Z Krzysztofem i Jego rodziną rozdzielamy się niedaleko marketu.Oni idą na parking,a my na dworzec.Kiedy tam docieramy,czekamy chwilkę na autobus,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego,kupujemy bilety,rozsiadamy się wygodnie i wracamy do Jeleniej Góry,do domu :)


Tak kończy się kolejna wędrówka,pora więc na następną,a ta już wkrótce :)
Do zobaczenia :)


Pozdrawiamy wszystkich serdecznie,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)

Zdjęcia tu dodane są Eli,Radka i moje :)

2 komentarze:

  1. Kładka na Malinie to "samowolka" pracowników pewnej firmy z Kowar. Pani leśniczy (czy tam z innym leśnym stopniem) dowiedziała się o niej już po jej zainstalowaniu i nakazała autorom demontaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samowolka,samowolką,ale dzięki niej można przejść normalnie...
      Dzięki Pawle za info :)

      Usuń