Najpierw jedziemy do Gryfowa Śląskiego.Dziś dzień roboczy,więc jest szansa,że punkt informacji turystycznej będzie otwarty.Parkujemy auto w rynku,naprzeciw ratusza.Jest pięknie odnowiony i dodaje blasku całemu rynkowi.Obok ratusza jest fontanna z chłopcami na wagarach.Została wykonana w 1908r przez berlińskiego rzeźbiarza Arnolda Künne na pamiątkę powstania miejskich wodociągów w 1905r.Z bawiącymi chłopcami jest związana legenda.Otóż pewnego,pięknego jesiennego dnia,dwaj przyjaciele zamiast iść do szkoły wybrali się na wagary.Poszli łowić ryby w Kwisie,wchodzili na drzewa w lesie itp...Po kilku godzinach wrócili do miasteczka,by ugasić pragnienie wodą z miejskiej studni.Rzucili tornistry i beztrosko zaczęli ochlapywać się wodą,gdy nagle zauważyli dym wydobywający się z okna jednego z domów.Kiedy rozejrzeli się wkoło,dostrzegli,że pożar obejmował już kilka budynków.W tym czasie większość mieszkańców pracowała w polu,a oni sami nie daliby rady ugasić pożaru.Pobiegli więc do ratusza i uruchomili ratuszowe dzwony,na dźwięk,których przybiegli mieszkańcy i ugasili pożar.Tak oto w ten sposób miasteczko zostało uratowane,chłopcom darowano wagary,a na pamiątkę tegoż wydarzenia postawiono fontannę z bawiącymi się chłopcami.
W kamienicy Rynek-33 znajduje się Centrum Informacji Turystycznej,ale kiedyś była to kamienica rodu kupieckiego Kluge.Portal wejściowy zdobi tablica informująca o kwaterunku,w sierpniu 1875r.generała-feldmarszałka wojska pruskiego Helmuta Karola Bernarda von Moltke ( 1800-1891) i jego sztabu.W środku znajduje się piękny kominek z zabytkowym sejfem?Na suficie piękne malowidła.Podziwiamy te piękne pomieszczenia,chwilę rozmawiamy z panem z informacji turystycznej,bierzemy broszurki i folderki,stemplujemy swoje wędrówkowe zeszyty i idziemy do kościoła św.Jadwigi Śląskiej.
W kamienicy Rynek-33 znajduje się Centrum Informacji Turystycznej,ale kiedyś była to kamienica rodu kupieckiego Kluge.Portal wejściowy zdobi tablica informująca o kwaterunku,w sierpniu 1875r.generała-feldmarszałka wojska pruskiego Helmuta Karola Bernarda von Moltke ( 1800-1891) i jego sztabu.W środku znajduje się piękny kominek z zabytkowym sejfem?Na suficie piękne malowidła.Podziwiamy te piękne pomieszczenia,chwilę rozmawiamy z panem z informacji turystycznej,bierzemy broszurki i folderki,stemplujemy swoje wędrówkowe zeszyty i idziemy do kościoła św.Jadwigi Śląskiej.
Wchodzimy bocznym wejściem.Tradycyjnie kościół jest zamknięty,ale przez kraty można podziwiać piękno,które skrywa w swoim wnętrzu.Naszym oczom ukazuje się epitafium rodziny Schaffgotschów,wykute w piaskowcu z całopostaciowymi portretami.
Wejście główne do kościoła,również oddziela krata,ale mamy okazję zobaczyć wnętrze.Ołtarz z 1606r,płaskorzeźba w stylu gotyckim,z drzewa lipowego,pokrytego polichromią..Trójkondygnacyjny poliptyk,który po zamknięciu upodabnia się kształtem do monstrancji,posiada sześć malowanych temperą skrzydeł.Otwarty od góry przedstawia sceny Męki Pańskiej.Sklepienie nawy głównej pokryto sgraffitio,wygląda to niesamowicie.Do tej pory nie miałam okazji być w środku w tym kościele.Zawsze tak jakoś się składa,że zaglądam do wnętrza zza krat broniących dostępu.
Po obejrzeniu kościoła,wracamy do samochodu i teraz jedziemy nad zaporę Złotnicką.Po drodze przejeżdżamy przez Złotniki Lubańskie.Jest to mała senna wioska,a była kiedyś miastkiem.Jak legenda głosi,pan na Zamku Czocha miał sen o drzewie ze złotymi liśćmi.Senne proroctwo skłoniło go poszukiwania złota w Dolinie Kwisy.I znalazł.Gorączka złota i fala emigracji ewangelickiej spowodowała,że pan Zamku Czocha wystarał się o prawa lokacyjne u elektora saskiego Jana Jerzego II.Tak oto powstało najmłodsze miasto na Śląsku i Górnych Łużycach.Ciekawostką jest,że miasto powstało na gruncie,bez wcześniejszej osady.Złoto aluwialne szybko jednak się skończyło i mieszkańcy miasteczka zajęli się rolnictwem i tkactwem,a miasteczko zamieniło się w senną wioskę.
Przejeżdżając przez Złotniki mijamy ratusz,który niestety jest w opłakanym stanie i powoli się rozpada. Dojeżdżamy do zapory.Zostawiamy auto na parkingu i idziemy spacerkiem na zaporę.Pracę zaczęto od budowy drogi z dwoma małymi tunelami i sztolni obiegowej o długości 150 metrów w kwietniu 1919r.My właśnie przechodzimy tą drogą i tunelami,zbliżając się do korony zapory.Na jednym z tuneli odpoczywa sobie lew.Spogląda czujnym okiem na Jezioro Złotnickie :) Złotnicka tama ma 36 m wysokości,z czego 27,5 m nad poziom terenu.Korona ma długość 168 m,natomiast szerokość zapory w koronie wynosi 5 m,a w stopie 27 m.Jezioro na,które spogląda lew ma powierzchnię 125ha.,a wody Kwisy spiętrzone są tu na długości 8,4 km.Elektrownia u podnóża tamy powstała w latach 1922-1924,zaopatrzona jest w trzy turbiny Francisa firmy J.M.Voith z 1921 roku o łącznej mocy 4,42 MW. Tato Radka gdy pokazaliśmy Mu lwa;który siedzi na skałach,nad tunelem.Stwierdził,że to najprawdopodobniej lew ze Starościńskich Skał na którym siadywał za swych młodzieńczych lat i gdybyśmy Mu tylko pozwolili to pewnie już by się wdrapywał na górę.Na samą myśl o tym oczy Mu się rozświetliły:)Spacerujemy po tamie,zaglądamy w wody Jeziora,w którym pływają ogromne ryby.Tato Radka jest zachwycony i już zastanawia się kiedy by tu przyjechać by je łowić.
Spacerkiem wracamy do auta i teraz jedziemy do Zamku Czocha.Na parkingu natrafiamy na Wiktora,szkoda tylko,że to autokar z takim imieniem,a nie nasz Wiktor :)
W zamku byliśmy już wiele razy,ale lubimy to miejsce.Ma swój niepowtarzalny klimat i za każdym razem odkrywamy coś dla nas nowego.Nie będę opisywać historii zamku,gdyż jest ona długa.Można ją sobie poczytać na stronach internetowych.
My dziś nie mamy w planie zwiedzania,gdyż całkiem niedawno byliśmy w zamku i zwiedzaliśmy go.Lepiej więc zwiedzanie zostawić sobie na za jakiś czas.Wtedy będziemy mieli rozeznanie co się zmieniło.Chodzimy więc po dziedzińcu zamkowym i napawamy oczy widokiem.Jeszcze kwitną rododendrony,więc my mamy kolejną sesję zdjęciową,w trakcie której dosięga nas deszcz.Chowamy się w narożnym pomieszczeniu w murze obronnym,gdzie przeczekujemy deszcz i gdy zza chmur wyłania się słoneczko,ruszamy na obchód zamku.
Po przechadzce po dziedzińcach,wśród zamkowych murów ruszamy do samochodu i do domu.
Żegnamy się z Zamkiem Czocha,postanawiając wrócić tu już całkiem niedługo.
Tak oto znów kończy się nasza kolejna wędrówka.
Kolejna karteczka została zapisana.
Do zobaczenia :)
Pozdrawiamy serdecznie,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz