Dziś zapowiada się piękna sobota,więc chcemy ją odpowiednio spędzić.Namówiliśmy Tatę Radka by nam dziś towarzyszył.
Jedziemy do Czech,naszym celem jest:
Dobruška.W tamtejszym browarze jest dziś festyn,więc chcemy spróbować piwa i przy okazji zobaczyć miasteczko.
Najpierw jednak zatrzymujemy się w
Trutnovie.Idziemy do punktu informacji turystycznej po pieczątki i vizytki i tu spotykamy się z Marlenką i Heniem-świat jest mały,wszędzie można spotkać znajomych :) Witamy się i po chwili rozmowy,okazuje się,że nasze plany na dziś są różne.Marlenka z Heniem jadą do
Žacléřa.Szkoda...
Robimy sobie grupowe zdjęcie przy fontannie Karkonosza i żegnamy się z Marlenką i Heniem.
Jedziemy więc do
Dobruški.Niełatwo jednak tam dojechać,trwają prace na drogach.Wszędzie są objazdy i my jadąc takim objazdem dojeżdżamy do
Opočna.To miał być nasz drugi dzisiejszy cel.Więc nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło.
Parkujemy auto w rynku i najpierw idziemy do punktu informacji turystycznej.Po drodze mijamy starą kolumnę maryjną.W Czechach pełno jest takich kolumn.W większości miast,miasteczek stoją na rynku,otoczone posągami świętych.Zawsze mnie zastanawia,dlaczego w kraju,gdzie jest tak niewielu katolików,dba się o takie rzeźby???
W punkcie informacji turystycznej kupujemy dzwoneczek dla mnie,vizytki i stemplujemy swoje dzienniczki,bierzemy folderki i ruszamy przez miasteczko do pałacu.
Najpierw idziemy pustymi uliczkami,z knajpami,w których również prawie nikogo nie ma.
Wolnym krokiem docieramy do pałacu.Przed bramą wejściową do pałacu stoi przepiękna kolumna ze św.Janem Nepomucenem.Robimy sobie przy niej zdjęcia i dopiero po sesji wchodzimy na teren pałacowy.
Dopiero na terenie pałacu spotykamy ludzi.W większości to zapewne goście weselni,gdyż jest tu kilka par nowożeńców, mających na terenie pałacu sesje zdjęciowe.
Pałacowy dziedziniec z arkadowymi krużgankami to cudowne miejsce na takie sesje zdjęciowe.
Ciężko zrobić jakieś ładne zdjęcie bez ludzi.
Idziemy więc do parku.
Zacienionymi alejkami dochodzimy nad brzeg rzeki.Przechodzimy na drugą stronę i stąd podziwiamy całą budowlę pałacu.Woda w rzece jest brudna i nawet przeglądające się w niej niebo nie bardzo pomaga-zdjęcia nie wychodzą zbyt ładnie.Uroku dodają jedynie kwiaty i motyle,których jest tu sporo.Jednak z góry widać,że mimo niezbyt klarownej wody pływa w niej mnóstwo ryb.
Spacerując po pałacowym parku,podziwiamy piękno i rozmach z jakim był zakładany.Jest tu sporo starych drzew.Wracamy na dziedziniec pałacowy z nadzieją,że jest już bardziej pusto...
Nadzieje nasze jednak pozostają płonne-ludzi jest pełno i coraz więcej młodych par przybywa ....
Opuszczamy więc pałac i ruszamy powoli ku centrum miasta.
Wąskimi przejściami,pomiędzy pięknie odnowionymi budynkami idziemy do centrum miasteczka.
Wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.
W
Dobrušce parkujemy w rynku.Cicho tu i spokojnie.Najpierw odwiedzamy punkt informacji turystycznej,gdzie kupujemy vizytki,dzwoneczek i stemplujemy swoje dzienniczki.Teraz już ruszamy obejrzeć miasteczko.
Rynek w
Dobrušce jest dość spory i przecinają go dwie drogi.W jednej części rynku znajduje się ratusz-budynek miejski pochodzący z XVI wieku. W 1765 roku miał w nim swoją siedzibę sąd gardłowy-sprawa w takim sądzie mogła zakończyć się dla przestępcy karą śmierci.Prawo karne,pozostawiało dużo wolności sądowi.Podczas rozpraw używano wyrażeń: na gardle karać, gardło położyć, gardła odprosić-t. j. uprosić ułaskawienie.Gardłową sprawą było: zamach na życie króla, obraza majestatu, zdrada ojczyzny, podrabianie dokumentów i monety, ojcobójstwo, zgwałcenie dziewicy, zabójstwo z zasadzki, zadanie trucizny, rozboje i najazdy domów.
Po sądzie gardłowym w ratuszu rozgościł się magistrat miasta.W XIX wieku ratusz przetrwał dwa ogromne pożary. Częścią budynku jest wieża o wysokości 45 m zwieńczona galerią,z której roztacza się widok na Góry Orlickie i Pogórze Orlickie.W drugiej części rynku stoi pięknie odrestaurowana kolumna Maryjna.Mijamy ją i kierujemy się do kościoła św.Wacława.Zaglądamy do wnętrza i po chwili ruszamy dalej.Po drodze mijamy starą kuźnię,w której jest mini muzeum-teraz zamknięte,z powodu święta w browarze.Coraz więcej ludzi nas mija.Podążają do browaru.My jednak idziemy w innym kierunku.Chcemy zobaczyć piękny,stary kościółek,znajdujący się na małym cmentarzu.Oddalamy się więc od centrum,przechodzimy przez ruchliwą drogę i teraz już aleją ze starymi drzewami docieramy do celu.
Kościółek jest niewielki,otoczony murem cmentarnym.Zaglądam przez dziurkę od klucza do wnętrza i niestety niewiele mogę zobaczyć.Chwilę wędrujemy po starym cmentarzu.
Po obejrzeniu kościółka i cmentarza idziemy już do browaru.Nie musimy nikogo pytać o drogę.Ludzie tłumnie idą w jednym kierunku-tam,skąd słychać muzykę.My również tam podążamy.Jest.
Pełno tu ludzi,gwarno,wesoło,wszędzie słychać muzykę i śpiew.Zaglądamy wszędzie,gdzie można było wejść.Stajemy w kolejkach-ja po piwo i kofolę,a Radek po piwo w butelkach do domu.Kupione piwo to tzw.
kvaśnicaki czyli świeżutkie piwo niefiltrowane i niepasteryzowane z krótkim terminem przydatności do spożycia.Browar jest prywatny.Głównym serwowanym piwem jest jasna 12
Rampuśak. Nazwany imieniem władcy Gór Orlickich. Po zakupach,znajdujemy wolny stolik,siadamy i powoli pijąc rozkoszujemy się chłodnymi napojami.Rozmawiamy przy tym i czas nam niebywale szybko upłynął.Pora więc powoli wracać.Przy wyjściu z browaru udaje nam się zdobyć na pamiątkę podkładki,co wprawia nas w doskonały humor.
Powoli kierujemy się do rynku.Zmieniamy trochę drogę i odwiedzamy rodzinny dom Františka Vladislava Heka-czeskiego patrioty,dziennikarza i kompozytora.W starym domku jest muzeum poświęcone czeskiemu patriocie.Oglądamy malutkie pomieszczenia,w sklepiku kupujemy vizytki,dostajemy też pieczątkę i ruszamy coś zjeść.
W rynku znajdujemy restaurację,w której podają
kulajdę.Nie miałam do tej pory okazji spróbować tej zupy,więc trzeba to naprawić.Siadamy na zewnątrz,zamawiamy trzy zupy i rozglądamy się po pustym rynku.
Kulajda to tradycyjna czeska zupa.Składnikami są: ziemniaki,śmietana,grzyby,jajko i koperek.
Nasza okazała się bez grzybów,ale smakowała wybornie.Polecam spróbować :) Jako anegdotkę można tylko powiedzieć,że w polewce,każde z nas ma inną część jajka i wychodzi na to,że gdyby zamawiały dwie osoby wyszłoby korzystniej bo każda miałaby po połowie a nie po 1/3 :). Wracamy inną trasą licząc,że tym razem nie będzie objazdów,ale okazuje się,że w wyniku gwałtownych ulew i tu oberwało mosty i droga na
Trutnov przez
Nachod także stała się skomplikowana.Wracamy zmęczeni podróżą,ale bardzo zadowoleni z czasu spędzonego u naszych południowych sąsiadów.
Kolejna nasza wędrówka dobiegła końca i pora na następną.
Do zobaczenia już niedługo.
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz