piątek, 10 sierpnia 2012

Św.Wawrzyniec i Śnieżka :)


Dzisiaj z racji tego,że mam wolne,mam też okazję zobaczyć i uczestniczyć we mszy świętej na Śnieżce.Zaplanowałam to sobie wcześniej i okazało się,że podczas ostatniego spotkania z Gosią i Ją skusiłam dzisiejszą wędrówką.Mamy się spotkać już na szczycie naszej "królewny".
Radek pracuje,więc jadę sama.
Dostaję od Niego smsa bym wzięła cieplejsze ubranie,bo jest zimno.
Pakuję więc do plecaka dodatkową bluzę dresową,a oprócz tego biorę kurtkę.
Spakowana,postanawiam bez pośpiechu zjeść śniadanie i na spokojnie wypić kawę,kiedy dzwoni do mnie Gosia.Jest już w Jeleniej Górze na dworcu PKS.Jedziemy więc z tatą Radka po Gosię i w ten oto sposób już nie będę dziś wędrować sama.



Pierwszy przystanek.

"Wazonik".





Jedziemy autobusem do Karpacza.Po drodze dosiada się Irenka,ale nas nie zauważyła.Zastanawiamy się czy tak jak my wybrała dziś mszę na Śnieżce???
Czas pokaże.
Wysiadamy w Karpaczu-Biały Jar.Tu witamy się z Irenką i dowiadujemy się,że Ona ma takie same plany jak my.Poza tym spotykamy na przystanku Bogusia i teraz wszyscy razem ruszamy na szlak.
Wybraliśmy czarny.Mijamy kasę KPN-u i zaczynamy się wspinać.Najpierw nasz szlak jest dość monotonny,bez widoków,wśród lasu.Jest odnowiony i naprawiony,więc idzie się dość dobrze.Wspinając się coraz wyżej,zaczyna nas mijać coraz więcej podobnych nam,wędrowców.Wszyscy dziś zmierzają na Śnieżkę.Mijają nas harcerze z chorągwiami i zwykli turyści.My się nie spieszymy,mamy sporo czasu by dojść na szczyt.Jak na razie pogoda nam dopisuje i nawet nie jest zimno.
Tak dochodzimy do Białego Jaru-tu robimy sobie króciutką przerwę.
To tu w marcu 1968r. zeszła lawina,pod którą zginęło 19 osób,a czterdzieści lat później,lawina pogrzebała snowboardzistę.
Biały Jar.





Po odpoczynku skręcamy w lewo i w dalszym ciągu idziemy czarnym szlakiem.Teraz droga pnie się do góry dość łagodnie,a widoki jakie zaczynają się rozpościerać zapierają dech w piersiach.Piękno roztacza się wokół nas,nawet chmury na niebie dziś są wyjątkowe.
Tak oto dochodzimy do górnej stacji wyciągu na Kopę i tu naszym oczom na moment pokazała się Śnieżka.Wyłoniła się zza chmur,które ją szczelnie otulały i za chwilę znów się nimi zasłoniła.






















Humory nam dopisują,pogoda nam sprzyja,nie czujemy zimna ani zmęczenia gdy dochodzimy do Domu Śląskiego.Tu robimy dłuższą przerwę.Zjadamy co nieco i dopiero po jakimś czasie ruszamy dalej.



Po wyjściu z Domu Śląskiego okazało się,że jest o wiele zimniej niż było wcześniej.Gosia ubrała się dziś zbyt letnio,więc dałam Jej swoją bluzę dresową i teraz wszyscy wspinamy się na szczyt naszej "królewny".
Śnieżka-najwyższy szczyt Sudetów(1602m n.p.m.) i Karkonoszy.Nazwa "Śnieżka"-wzięła się od przymiotnika śnieżna-pokryta śniegiem i pochodzi z XIXw.
Na jej szczycie znajdują się:
-kaplica św.Wawrzyńca z 1681r.
-budynek Obserwatorium Wysokogórskie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej
-budynek poczty czeskiej
-górna stacja wyciągu krzesełkowego z Pecu pod Śnieżką.



Kamienisty szlak wiedzie nas na szczyt,gdzie naszym oczom ukazują się "talerze" restauracji i obserwatorium na Śnieżce.Pełno tu ludzi-zwykłych turystów,przewodników i ratowników górskich.Nie dziwi to,bo dziś święto Ich patrona-św.Wawrzyńca.
Św.Wawrzyniec,żył w czasach panowania cesarza Waleriana.Był diakonem i zaufanym papieża Sykstusa II.Podczas prześladowań Kościoła rzymskiego,Wawrzyniec był zarządcą majątku kościelnego.Kiedy papież Sykstus II został zamęczony,Wawrzyńca próbowano wymyślnymi torturami(najpierw siekano go knutami,a później rozłożono go na kracie i wolno palono na ogniem) zmusić do wyjawienia stanu majątku kościelnego i przekazaniu go w całości urzędnikom cesarskim.Żywot Świętego głosi,że przezorny diakon rozdał wszystkie pieniądze pomiędzy ubogich.Kiedy zaś sędzia,nakazał pokazać mu skarby Kościoła,św.Wawrzyniec zebrał tychże ubogich i wskazując na nich palcem miał powiedzieć: "Oto są skarby Kościoła".
Zmarł 10 sierpnia 258r.
Jest patronem: Hiszpanii, Kanady, Sri Lanki, Rzymu, Rotterdamu, Norymbergi, Wodzisławia Śląskiego, Słupcy (od 10 sierpnia 2010) i wielu innych miast na świecie oraz diecezji pelplińskiej. Piekarzy, kucharzy, bibliotekarzy, komediantów, ubogich, administratorów, archiwistów, hutników szkła, szklarzy,sudeckich przewodników górskich i ratowników GOPR. Wzywany bywa w obronie przed pożarem, poparzeniami i chorobami reumatycznymi.
Na szczycie spotykamy Jarka,Marlenę,Wiesię,Tereskę i Witka.Są jeszcze Sylwia i Paweł-ale Ich nie mamy szczęścia zobaczyć.



Sufit kaplicy św.Wawrzyńca na Śnieżce.




Kaplica na Śnieżce została wybudowana w latach 1655-1681,dzięki inicjatywie hrabiego Krzysztofa Leopolda von Schaffgotscha jako wotum za zwrot dóbr cieplickich skonfiskowanych jego ojcu. Ponadto miała ona potwierdzać jego prawa do Śnieżki.Bernard Rosa,krzeszowski opat,poświęcił kaplicę 10 sierpnia.
W 1981r. podczas 300-lecia otwarcia kaplicy,przewodnicy sudeccy i ratownicy GOPR obrali na swego patrona św. Wawrzyńca i od tamtej pory co roku o godzinie 12:00 odprawiana jest uroczysta Msza św.I dziś również.
W latach parzystych mszę odprawia czeski biskup,a w nieparzystych polski biskup.W tym roku uroczystą mszę prowadził Jan Vokal-czeski biskup z Hradec Kralove.








Zrobiło się niesamowicie zimno,więc idziemy do Anežki-czeskiego punktu pocztowego.Tu stempluje dzienniczki turystyczne,kupuję vizytki,czaj i ślivovice na rozgrzanie.Siadamy przy stoliku i spoglądając na termometr znajdujący się ścianie robi się nam jeszcze zimniej,brrr....Opuszczamy jednak ciepłe schronienie i idziemy po pieczątki do polskiego schroniska i restauracji.Tu przykra niespodzianka,bo pan,przebrany za Ducha Gór usiłuje wcisnąć mi certyfikat,a nie chce przybić pieczątki.Po chwili pertraktacji mam dwie pieczątki.
Wychodzimy na zewnątrz i tu spotykamy "Walończyków"-dostajemy od Nich certyfikaty i ametysty.Robimy sobie z Nimi zdjęcia i decydujemy się już wracać.Najpierw jednak musimy zdecydować,którą  wybrać trasę.Wybieramy moją wersję powrotu-zejść do Domu Śląskiego,później do Strzechy Akademickiej i Samotni,przez Polanę i zielonym szlakiem Doliną Pląsawy do Karpacza.





























Prawie dotykając chmur....





Opuszczamy Śnieżkę,powoli schodzimy napawając oczy pięknem roztaczającym się wokół nas.Chmury tańczą nad górami,prawie można ich dotknąć.Niesamowicie to wygląda.









Schodząc drogą jubileuszową,mijają nas samochody wiozące księży,polityków i gości biorących udział w dzisiejszej mszy.
My powoli oddalamy się od naszej "królewny",co jakiś czas oglądamy się,by jeszcze raz spojrzeć na Nią.Tak oto dochodzimy do schroniska Strzecha Akademicka.Tu robimy sobie króciutki postój.Zaglądamy do bufetu i nie znajdując niczego dla siebie,postanawiamy zejść do Samotni.Tam zjemy małe co nieco.


Strzecha Akademicka.



Samotnia.

W Samotni jest o wiele spokojniej,niż w Strzesze Akademickiej,za to czerwieni się od kurtek przewodników sudeckich.Zamawiamy sobie piwo i pierogi.Posilamy się i odpoczywamy,nabierając sił przed dalszą drogą.








Po opuszczeniu gościnnych progów schroniska ruszamy dalej.Przed nami Polana i zejście na zielony szlak wzdłuż Pląsawy,jest on odnowiony.Zrobiono punkt widokowy na płynącą w dole Pląsawę.Robimy sobie tu zdjęcia i nie wiadomo skąd otacza nas duża grupa dzieciaków.Schodzą tak jak my do Karpacza.

Pląsawa




Goryczka trojeściowa.

Dochodzimy do Karpacza-Biały Jar i okazało się,że nie musimy wcale długo czekać na autobus.Wsiadamy i odjeżdżamy do Jeleniej Góry.
Żegnamy naszą Śnieżkę-do następnego spotkania.
W Jeleniej Górze rozstajemy się,każda z nas wysiada na innym przystanku.

Tak oto,znów dobiegła końca kolejna wędrówka.
Pora na następną.
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko wszystkich czytających,życząc miłej lektury :)
Do zobaczenia.
Danusia.
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz