niedziela, 23 września 2012

Ještěd :)

Dziś jedziemy z "Rajdem na Raty" do Liberca.
Dla mnie jest to druga w tym roku wędrówka z "Rajdem na Raty",fajnie więc będzie spotkać znajomych.
Dzisiejszym celem jest Ještěd.Byliśmy już na nim kilka razy,ale dziś chcemy przy okazji podbić swoje książeczki do Korony Sudetów.
Tradycyjnie śniadanie,kawa i pakowanie plecaków.Wychodzimy trochę wcześniej,bo musimy kupić bilet ZVON-grupowy.Razem z nami na ten bilet będą jechać: Basia,Jarek i Boguś.Basię spotykamy już w drodze na dworzec kolejowy,a reszta z naszej grupy ma wsiąść po czeskiej stronie.
Na dworcu jest już spora grupa rajdowiczów,ale to nie dziwi bo takie właśnie wycieczki cieszą się ogromną popularnością.Wielu osób nie znam,ale i są też znajomi,z którymi się witam.
W pociągu ciąg dalszy powitań i rozmów i w ten oto sposób docieramy do Szklarskiej Poręby Górnej,gdzie mamy przesiadkę na czeskiego "motoraczka",którym dojeżdżamy do Jakuszyc.Tu przesiadamy się do komunikacji zastępczej(prace remontowe na torach),która dowozi nas do Kořenova.Tam czeka już na nas szynobus jadący do Liberca.

Basia gotowa do wędrówki...

Tradycyjnie nasza kolej znajduje niecodzienne imieniny.....









W doskonałych humorach docieramy do Liberca,gdzie przed dworcem spotykamy Gosię i Jadzię ze Zgorzelca.One przyjechały samochodem.Witamy się z Nimi bardzo serdecznie.
Gdy wszyscy wyszli już przed budynek dworca,Wiktor-nasz przewodnik wita nas i zapoznaje z planem dzisiejszej wędrówki.Po krótkiej przemowie,kierujemy swe kroki na przystanek tramwajowy,skąd "3" odjeżdżamy do końcowego przystanku Horni Hanychov.Stąd maszerujemy do stacji kabinowej,kolejki linowej,którą wjeżdżamy na Ještěd.
Liberecka kolejka linowa powstała w latach 1932-1933.Wykonawcą była firma Fr.Wiesner z Chrudimia.Wtedy kolejka ta była drugą tego typu w Czechach.Różnicę wysokości 400 metrów pokonywała po torze o długości 1183 m z dwoma słupami.W latach 1971-1975 zostały przeprowadzone prace remontowe i modernizacyjne,przez firmę Transporta Chrudim (dawniej Fr. Wiesner). Dwa oryginalne słupy kratownicowe o wysokości 20 i 26 m zastąpiono jednym o konstrukcji skrzynkowej i wysokości 30 metrów. Dwie liny samonośne mają średnicę 50 mm, lina ciągnąca i przeciwna 22,4 mm. Przepustowość kolejki zwiększyła się z pierwotnych 330 do 525 osób na godzinę. Oryginalny czerwony kolor kabin zmieniono na kolor zielony. Po likwidacji wiszącej kolejki w Jańskich Łaźniach, liberecka kolejka stała się najstarszą stale czynną w Republice Czeskiej i jedyną eksploatowaną przez Koleje Czeskie (ČD a.s.).






Radek sprawdza co jest dziś w menu :)














Po pięciu minutach jazdy kolejką docieramy na szczyt.Po opuszczeniu wagonika kolejki,wychodzimy na zewnątrz i zanim dojdziemy na sam szczyt Ještědu już napawamy się widokami.Mamy teraz czas na sesje zdjęciowe,odpoczynek itp...























Wchodzimy do hotelu,którego budynek wraz z nadajnikiem został zaprojektowany przez libereckiego architekta Hubáčka,a w 1973 roku została ukończona budowla o unikatowej konstrukcji z betonu, stali i laminatu, która nadała szczytowi kształt idealnego szpicu.W holu recepcji znajduje się wystawa turistických známek.Są tu  czeskie turistické známky,ale też z wielu innych krajów.My oczywiście od niedawna zbieramy turistické známky,więc kupujemy z Ještědem,do tego jeszcze pieczątki i vizytki i dopiero teraz możemy usiąść sobie na zewnątrz,podziwiać cudowne widoki i zjeść małe co nieco.Panorama z Ještĕdu jest imponująca.Widać stąd elektrownię i kopalnię w Bogatyni,Góry Izerskie,Karkonosze,Ralsko-nasze niezdobyte i przepiękną panoramę Liberca,leżącego u stóp Ještĕdu.Dodatkowego efektu i uroku dodają chmury,które tworzą wokół szczytu ogromne koło.Pięknie to i niesamowicie wygląda.Na tarasie widokowym jest rzeźba czeskiego artysty Jaroslava Róny-Mały Marsjanin.Jest to zapłakane dziecko marsjańskie,które się zgubiło.Oczywiście robimy sobie z nim zdjęcia.

































Po posileniu się i odpoczynku,mamy zbiórkę.Wiktor opowiada nam o regularnych wejściach na Ještěd.Bardzo popularne są tu wejścia "setkowców",czyli każdy kto wejdzie na Ještěd sto razy,zostaje obdarowany kuflem ze swoim imieniem,który przechowywany jest na miejscu by wytrwały turysta mógł się raczyć piwem z własnego kufla.Poza tym taki "setkowiec" dostaje pamiątkowy dyplom.Jednak największą popularnością cieszy się Noworoczne wejście na Ještěd.Tu w pierwszy dzień Nowego Roku wchodzi ponad tysiąc osób.
Po wysłuchaniu opowieści Wiktora,pora na zdjęcie grupowe.Ustawianie wszystkich uczestników,do grupowego zdjęcia zajęło dość sporo czasu,ale Jarek i Krzysztof poradzili sobie dość sprawnie z uwiecznieniem dużej,aczkolwiek niekompletnej grupy.



Prawie wszyscy...


























Po zrobieniu zdjęć grupowych,pora ruszyć na szlak.Schodzimy więc z Ještĕdu i idąc gęsiego,wąską ścieżką w dół,co niektórzy podziwiają moje odznaki,przyczepione do plecaka.Największe zainteresowanie wzbudzają gwiazdki-brązowa i srebrna.Tłumaczę więc,że to czeskie odznaki i w ten oto sposób poznaję Danusię i Janusza z Kamiennej Góry.
Nasz szlak zmienia się z wąskiej ścieżki na drogę asfaltową,wzdłuż której co jakiś czas "wyrastają" efektowne skały,przy których mamy kolejne sesje zdjęciowe.Przechodzimy obok chaty Ještĕdki,gdzie ulokowały się koloběžky,które można sobie wypożyczyć.Koloběžka to rodzaj hulajnogi z dużymi kołami,przynajmniej tak to wygląda.My się tu nie zatrzymujemy,naszym celem jest chata Pláně pod Ještědem.Tu zatrzymujemy się na chwilę,oczywiście kupujemy vizytki,turistickou známku i do tego nowe pieczątki,sprawdzamy jeszcze co mają w menu(dla nas nie ma nic ciekawego) i ruszamy do Horneho Hanychova,skąd wjechaliśmy na  Ještĕd.Tu zatrzymujemy się w restauracji "Čerti na Ještĕdu",by coś zjeść.Zamawiamy sobie polevke boršč i ciemne piwo.Boršč jest rewelacyjny i niesamowicie gorący i inny niż ten,który mieliśmy okazję jeść we wsi Velké Losiny. Okazuje się,że tramwajem "3" odjechała większość naszej grupy,a dzięki naszemu łakomstwu,nasza piątka i jeszcze kilka innych osób zostało by się właśnie tu posilić.No cóż,pojedziemy następnym tramwajem.



























Podczas jedzenia,postanawiamy trochę zmienić sobie trasę.Wsiadamy do "trójki" i jedziemy do centrum Liberca.Tu oczywiście najpierw oglądamy przepiękny budynek ratusza,a stamtąd idziemy zobaczyć przystanek autobusowy,znajdujący się za teatrem.Jest to nietuzinkowy przystanek,a wręcz można by rzec-przystanek rzeźba.Autorem tego dzieła jest David Černý-czeski rzeźbiarz,którego prace wzbudzają kontrowersje.Liberecki przystanek-to "Uczta Olbrzymów"-stół,pod którym pasażerowie mogą się schronić,czekając na autobus.Stół jest zastawiony.Są tu: dwa kufle,przewrócony,siedmioramienny świecznik,butelka wina i talerz z głową "Konrada" z wbitym w nią nożem i widelcem.W wazonie jest mięsożerna roślina-muchołówka,a całości dopełniają muchy z hełmami na głowach.Stół przykryty jest serwetą,a pod stołem znajdują się krzesła,na których siadają czekający.Obok stoi otwarta puszka i papierowa tacka z parówkami i musztardą.
Oczywiście mamy tu sesję zdjęciową i dopiero po jakimś czasie ruszamy dalej.





D

Liberecki przystanek autobusowy.
























Zaproszenie do tańca :)

Valdštejnské Domky

Valdštejnské Domky.












Spacerujemy libereckimi uliczkami niespiesznie.Zaglądamy w wąską,niewielką uliczkę,gdzie usytuowane są Valdštejnské Domky.Są to najstarsze,zachowane domy w Libercu.Pochodzą z lat 1678-1681 i są jedynym zachowanym zespołem tego klasycznego typu domów mieszczańskich.Domy te służyły pierwotnie rzemieślnikom a głównie sukiennikom,w jednym z nich była też karczma "U Města Petrohradu". Co roku odbywały się tu targi wigilijne ze sprzedażą ozdób,figurek i słodyczy.Z czasem zostały zapomniane i niszczały,popadając w coraz większą ruinę.Pewnie nie dotrwałyby do dzisiejszych czasów,gdyby nie inicjatywa uczniów techników libereckich.Dzięki nim została przeprowadzona,złożona rekonstrukcja i teraz możemy je dziś podziwiać.Dobrze by było,gdyby utworzono w nich muzeum,albo coś w tym rodzaju....Oglądamy te domki idąc wąziutką uliczką-ładne są i takie inne.






Nawet poproszony przez Basię o pomoc przechodzień,nie
dał rady ruszyć kuli....




Po obejrzeniu domków i kościoła św.Antoniego idziemy do Nowego Zamku.Znajduje się on kilka ulic od ratusza.Wiemy,że jest nieudostępniony do zwiedzania,ale na teren pałacowych ogrodów można wejść.Po drodze znajdujemy ogromną,kamienną kulę,którą Basia z pomocą przypadkowego przechodnia usiłowała poruszyć....niestety mimo prób,nie udało Jej się i kula pozostała na swoim miejscu.W dalszym ciągu jest ozdobą uliczki.
Wchodzimy do ogrodów pałacowych i podczas sesji zdjęciowej spotykamy czwórkę mężczyzn z szablami i szpadami.Po krótkiej rozmowie z Nimi,dowiedzieliśmy się,że właśnie wracają z prób do piątkowego święta.Pozwalają nam wziąć szable i szpady i dzięki Ich uprzejmości mamy nietypową sesję zdjęciową.Dziękujemy Im za to,częstując Ich małym co nieco(w Czechach jest prohibicja) i w zamian mamy pokaz walk szermierczych.Nasi nowi znajomi otrzymują od nas gromkie brawa.Żegnamy się z Nimi,dziękując za miłe spotkanie.
W Libercu dinozaury mieszkają na dachu...





I niestety!!!! Zamknięte!!!!


























Grupeczka :)

Pożegnanie...









W ogrodach pałacowych mamy jeszcze kilka sesji zdjęciowych i dopiero po jakimś czasie ruszamy na przystanek tramwajowy.Czekamy tylko chwilkę na tramwaj jadący do dworca kolejowego.Wsiadamy.Podczas jazdy mijamy naszą grupę rajdowiczów zmierzających do dworca,machamy im z tramwaju.Na dworcu jesteśmy pierwsi,ale po niedługim czasie dochodzi do nas reszta rajdowiczów.Wsiadamy wszyscy do pociągu i jedziemy do Kořenova,gdzie przesiadamy się i jedziemy do Harrachova.Stąd odjeżdżamy "motoraczkiem" do Szklarskiej Poręby.Natomiast w Szklarskiej,skrótem pędzimy do dworca PKS skąd odjeżdżamy już autobusem do Jeleniej Góry.
Tak oto minął nam wędrowny dzień,kolejna karteczka została zapisana.Pora na następną.
Do zobaczenia więc niebawem.








Zdjęcia tu dodane,są autorstwa Basi,Eli,Jarka,Radka i moje.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i życzymy miłej lektury :)


Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz