sobota, 15 września 2012

Urlopu ciąg dalszy....

Dziś rozpoczyna się druga część mojego urlopu.Wczoraj wróciłam od Babci,a dziś razem z Radkiem ruszamy ku nowym miejscom....
I znów dzień zaczyna się dla nas dość wcześnie.Śniadanie,kawa i pakowanie wszystkiego co nam będzie potrzebne w ciągu tych kilku dni.
Żegnamy się z Tatą Radka i w drogę....
Jedziemy do Czech.
Tak sobie zaplanowaliśmy,że nocować będziemy po polskiej stronie,a dzień spędzać u naszych południowych sąsiadów.
Zaczynamy od Broumova.Tu chcemy odwiedzić i zwiedzić browar,ale najpierw zaglądamy do drewnianego kościółka.Jest to najprawdopodobniej najstarszy,istniejący,drewniany kościół w Czechach.Trzeba powiedzieć,że robi wrażenie.Drewniana budowla otoczona jest drewnianymi krużgankami,w których umieszczone są tablice nagrobne,oraz tablice z kronikarskimi zapiskami.Wolnym krokiem spacerujemy wokół kościółka.Zaglądamy do jego wnętrza,robimy zdjęcia i zachwycamy się tym co widzimy.


























Po obejrzeniu kościółka,wsiadamy do samochodu i ruszamy do browaru,który znajduje się w dzielnicy Broumova-Olivětin.Zostawiamy auto na parkingu i idziemy kupić bilety wstępu i piwo.Przy kupowaniu biletów,dowiadujemy się,że przewodnik oprowadzający,będzie mówił po polsku.Jesteśmy tym zachwyceni,bo dzięki temu będziemy wiedzieć więcej o produkcji piwa.Zanosimy zakupione piwo do auta i wracamy na browarowy dziedziniec.Jest tu już kilka osób,czekających na wejście do browaru,czekamy więc i my.Okazuje się,że ma przyjechać polska grupa i to nasze czekanie się przedłuża.Zauważamy pewne zniecierpliwienie wśród czekających Czechów,ale sytuację ratuje Pani,która zbiera nas wszystkich i wprowadza do browarowych budynków.Pierwsze pomieszczenia,które zwiedzamy to słodownia.Niewiele rozumiemy z tego co przewodniczka mówi,ale mimo to cały czas słuchamy uważnie.
















Słodownia.



Kolejne pomieszczenie do,którego wchodzimy to warzelnia i tu dołącza do nas grupa Polaków i przewodnik,który opowiada o browarze po polsku i po czesku.Dowiadujemy się,że pierwszy browar w Broumovie,został zbudowany przez benedyktynów,sprowadzonych do miasta z Pragi i znajdował się przy klasztorze.
W XVI i XVII wieku Broumov nawiedzały częste pożary, po jednym z nich miasto uległo prawie całkowitemu spaleniu. Po każdej z klęsk stawało jednak na nogi, a dzięki pracowitym benedyktynom z miastem podnosił się również browar. Ze względu na obawy przed kolejną klęską żywiołową zapobiegliwi zakonnicy postanowili na początku XVIII wieku przenieść browar poza mury klasztoru. Nowy budynek postawiono w latach 1712-14 w pobliskiej wsi Olivětin (dziś będącej częścią miasta), w odległości około 2 km od klasztoru. W tym miejscu zakład funkcjonuje do dnia dzisiejszego i obecnie jest w prywatnych rękach.Produkuje piwo "Opat",które zaliczane jest do tradycyjnych czeskich piw.


Jeden z czterech herbów opackich,znajdujących
się na terenie browaru.











Po zwiedzeniu browaru idziemy do muzeum.Są tu zgromadzone przedmioty,które były potrzebne do produkcji piwa.Pełno tu ozdobnych kufli,szklanic,butelek,beczek itp...
Odtworzono nawet biuro browarowe z sejfem-pewnie nie otwieranym od wielu lat.Cała znajdująca się tu ekspozycja robi na nas niesamowite wrażenie,dlatego też po zwiedzeniu wpisujemy się do pamiątkowej księgi i idziemy pożegnać się z naszym przewodnikiem.Przy pożegnaniu,przewodnik mówi nam byśmy jeszcze poszli ze wszystkimi do pomieszczenia,gdzie będzie degustacja piwa(my mamy zwiedzanie bez degustacji,ze względu na Radka,który jest kierowcą),tam mamy obejrzeć 10-cio minutowy film o historii browaru.Po obejrzeniu filmu wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej....
Nasz kolejny cel,to-Rychnov nad Kněžnou :)



Rynek w Rychnovie nad Kněžnou :)


































W Rychnovie nad Kněžnou również chcemy odwiedzić browar,w którym właśnie dziś odbywa się festyn "Pożegnanie lata". Poza tym chcemy zobaczyć pałac.
Zostawiamy auto na parkingu,u podnóża pałacu.Idziemy najpierw do punktu informacji turystycznej po folderki,pieczątki i vizytki.Po dopełnieniu formalności,możemy zwiedzać miasteczko.Pierwszą sesję zdjęciową mamy już w rynku,przy starym,kamiennym krzyżu,obok którego znajdują się dwie figury: św.Jana Nepomucena i św.Floriana.Po sesji idziemy do synagogi.Obok budynku zauważamy odsłonięty w 2002 roku,pomnik "Ofiar Holokaustu". Chwilę stoimy przed nim w zamyśleniu....
W takiej zadumie wchodzimy do synagogi.
Obecnie w środku znajduje się regionalne "Muzeum Żydowskie Przedgórza Gór Orlickich" oraz sala pamięci Karla Poláčka-to tutaj urodzony,czeski pisarz i dziennikarz(1892-1944). Kupujemy bilety wstępu i powoli,bez pośpiechu oglądamy eksponaty tu zgromadzone i zdjęcia obozów i miejsc zagłady żydów.Robi to niesamowite wrażenie....






Herb miasta-legenda mówi,że kiedyś,w bardzo dawnych czasach
jeden z właścicieli Rychnova,miał córkę,która mając wszystko,była
niesamowicie znudzoną panną.Wymyśliła więc,że będzie jeździć
na jeleniu.Ojciec sprowadził jelenia,a panna zaczęła na nim jeździć
coraz dalej i dalej....Aż pewnego razu,zwierzę poniosło na swym
grzbiecie pannę w okolicę,gdzie stoi dziś dzwonnica.Tam złapali
jelenia,pracujący obok węglarze,a wdzięczny ojciec podniósł ich
wieś do rangi miasta.


Po obejrzeniu wystawy w synagodze idziemy do pałacu Kolowratów.Jest to jeden z największych kompleksów barokowych we wschodnich Czechach,zbudowany w latach 1676-1690.
Radek wyczytał gdzieś,że dziś na dziedzińcu pałacowym jest zlot samochodów marki "Wartburg". Warto więc wejść i zobaczyć te samochody,zanim dojdziemy do browaru.Idziemy więc najpierw do sklepiku po pieczątki,vizytki,dzwoneczek i folderki w języku polskim i dopiero teraz idziemy na dziedziniec pałacu.








Po dwóch stronach pałacowego dziedzińca stoją "Wartburgi". Są starsze i nowsze modele,w różnych kolorach.Szkoda,że nie ma słońca i błękitu,bo zdjęcia byłyby o wiele ładniejsze.Mimo to,my i tak mamy kolejną już dziś sesję zdjęciową.
Po obejrzeniu samochodów i sesji zdjęciowej idziemy zobaczyć kościół Najświętszej Trójcy,znajdujący się tuż za pałacem.



Anioł jest dużo większy od Radka :)

Kościół Najświętszej Trójcy.

Dwa ogromne anioły przy kościele.

Kościół jest duży i oczywiście zamknięty-my nie kupiliśmy biletów wstępu,więc oglądamy go jedynie z zewnątrz.Ogromne dwa anioły,stojące obok bocznego wejścia do kościoła robią niesamowite wrażenie.Do tej pory nie miałam okazji widzieć tak dużych aniołów stojących na ziemi,ja przy nich jestem maluteńka....Oczywiście mamy z nimi sesję zdjęciową.Obok kościoła stoi dzwonnica,w której znajduje się trzeci co do wielkości dzwon w Czechach.Podobno jego dźwięk wywiera niesamowite wrażenie.Nie słyszałam,więc nie wypowiem się na ten temat.
Budynki browaru.
Powoli opuszczamy teren pałacu i teraz kierujemy się do browaru.Nie sposób do niego nie trafić.Z oddali słychać muzykę,więc podążamy w tamtym kierunku i tak trafiamy do "Podorlickeho Pivovaru". Budynek browaru,to stary pałac pochodzący z XVI wieku należący niegdyś do rodziny Trčków.Został przebudowany przez ród Kolowratów na browar,gdyż w mieście już był jeden pałac.W 1918 roku browar nabył Jan Mikš i od podstaw go zmodernizował.W 1948 roku browar przeszedł w ręce państwa czeskiego.W 1993 obiekt zwrócono ponownie rodzinie Mikšów i do dziś warzy się tu piwo.
Przed bramą wjazdową,kupujemy bilety wstępu i wchodzimy na teren browaru.Gwarno tu i wesoło.Już wiemy,że nie będziemy zwiedzać browaru,bo festyn w pełni.Muzyka rozbrzmiewa dookoła.Idziemy kupić sobie piwo w butelkach.Produkują tu i sprzedają takie piwa:
-Zilvar 10
-Kaštan 11 - polotmave
-Kněžna 12
-Habrovák 15 - granát (Sváteční speciál).
Kupujemy Kněžnou 12 w litrowej butelce,ze specjalnym zamknięciem.Spróbujemy wieczorem :)



















Nasz pobyt w browarze trochę się przedłużył.Przy skocznej muzyce i dobrej zabawie,czas szybko mija.Pora nam ruszać dalej.Do samochodu nie wracamy tą samą drogą,idziemy teraz wzdłuż rzeki i starych domków i tak dochodzimy do parkingu położonego u podnóża pałacu.Zanim pojedziemy dalej,posilamy się i wypijamy kawę z termosu.Teraz naszym celem jest Letohrad-tu zamierzamy coś zjeść i wejść do pałacu.Oczywiście mamy też nadzieję,że punkt informacji będzie jeszcze czynny...tak więc w drogę.....


Kościół św.Wacława w Letohradzie.

Kolumna morowa w Letohradzie.





:)
Tak oto po niedługiej jeździe,docieramy do Letohradu.Zostawiamy samochód na rynkowym parkingu i idziemy najpierw do punktu informacji turystycznej.Okazuje się,że zamknięta-spóźniliśmy się o pół godziny.Nic to!!! Idziemy do pałacu i tu też lekkie rozczarowanie-bo to,co chcieliśmy zobaczyć-jest zamknięte....W pałacowej restauracji nie ma nic ciekawego do zjedzenia,więc spacerujemy po dziedzińcu pałacowym i słyszymy głośną muzykę,dobiegającą zza pałacowych murów.Zaglądamy tam i okazuje się,że trwa tam festyn.Pełno ludzi poprzebieranych w dawne stroje,jeźdźców,rycerzy na koniach itp....Aby więcej zobaczyć jak bawią się poprzebierani ludzie,idziemy na mały,pałacowy taras.Znajdujemy tu pomnik Jary Cimrmana.Został on postawiony w 2004 roku,na stulecie zawitania geniusza w mieście .Oczywiście mamy przy nim sesję zdjęciową.Po niej ruszamy obejrzeć jeszcze miasteczko.W rynku,obok pałacu stoi duży kościół św.Wacława-zamknięty niestety-nie mamy więc okazji zobaczyć jego wnętrza.Wąskimi uliczkami,przechadzamy się po miasteczku...
W rynku,w podcieniach znajdujemy sklep,w którym robimy zakupy-tak na wszelki wypadek-bo nie wiemy,czy po polskiej stronie będzie jeszcze coś otwarte.
Wsiadamy do samochodu-kierunek Polska.
Najpierw jednak jedziemy do miasta Králiký-tu mamy zamiar coś zjeść.Wysiadamy w rynku,gdzie zostawiamy samochód i idziemy do punktu informacji turystycznej.Oczywiście-zamknięte,nie zniechęcamy się tym,bo jutro tu przyjedziemy.W rynku są otwarte dwie restauracje,zaglądamy do jednej i zniechęceni widokiem,postanawiamy sobie odpuścić i zjeść coś już po polskiej stronie.
Jedziemy więc już do Polski.
























Králiký:)







Do Międzylesia dojeżdżamy późnym popołudniem,a właściwie już pod wieczór.Mimo późnej godziny punkt informacji turystycznej jest jeszcze czynny-zaglądamy tam.Dostajemy mapy,folderki,ale pieczątki nie ma!!!! I tak jesteśmy zadowoleni,teraz odwiedzamy sklep-małe zakupy i idziemy zobaczyć miasto.Mijamy kolumnę Maryjną i kierujemy się do zamku-właściwie jest to zespół zamkowo-pałacowy.Wchodzimy boczną bramą na dziedziniec.Zauważamy w bocznym skrzydle(jest odnowione)restaurację,idziemy więc tam i ku naszej uciesze i radości znajdujemy w menu coś pysznego do jedzenia.Zamawiamy więc jedzenie i kawę,robimy zdjęcia w środku i decydujemy,że będziemy jeść na tarasie zamkowym.


Kolumna Maryjna w Międzylesiu.


Boczne wejście na zamkowy dziedziniec.

Odnowione skrzydło zamkowe,z restauracją
i hotelem.

Galeriowe przejście wzdłuż dziedzińca :)





Wnętrze restauracji:)





Siedzimy chwilę,zanim do naszego stolika kelnerka przyniosła nasze zamówienia.Kawa wyśmienita,a placki po węgiersku-ogromne,z surówkami-przepyszne :) 
Kościół parafialny Bożego Ciała.



Herb Międzylesia.



Jatrove knedlićky z rosołem....

Po najedzeniu się,idziemy obejrzeć miasteczko.
Spokojnie,spacerkiem chodzimy po uliczkach i robimy rozeznanie,w którym kierunku mamy teraz jechać.Odnajdujemy drogę,wsiadamy do samochodu i ruszamy do Pisar.Mamy zamówione noclegi w agroturystyce "Zielona Dolina" w Pisarach.Oczywiście zapomniałam spisać adres,ale nie martwię się tym,bo mam dwa numery telefonów i ze zdjęć pamiętam jak wygląda nasza agroturystyka.Okazuje się jednak,że zdjęcia to  mało,tym bardziej,że robi się szarówka.Przejeżdżamy przez całe Pisary i nie znajdujemy naszego noclegu....Zaczynam dzwonić i nagle okazuje się,że nie ma zasięgu....i cóż robić??? Jedziemy aż do końca wsi,zakręcamy tuż pod lasem,ja "łapię" zasięg,dzwonię i po drugiej stronie słyszę głos,który mówi mi,żebyśmy wracali i że "On" wyjdzie na ulicę i tam będzie na nas czekać.Wracamy...i w pewnym miejscu zauważamy stojącego na ulicy młodego chłopaka,który do nas macha ręką-zwalniamy i dowiadujemy się,że jesteśmy na miejscu.Okazało się,że nasi gospodarze musieli wyjechać,ale wszelkie instrukcje zostawili swojemu synowi.Miał czekać na nas,przywitać,pokazać pokoje i dać nam klucze,poza tym uruchomić TV i dopiero mógł mieć wolne.I tak się stało,pokazał nam pokoje,z których my wybraliśmy sobie jeden(kuchnia,toaleta i prysznic-wspólne,ale że po sezonie,to my mamy wszystko tylko dla siebie). Później zaprowadził nas do salonu z kominkiem i uruchomił TV(był w szoku,bo miał powiedziane,że ma nam dać kartę,żebyśmy mogli oglądać telewizję,a tu wszystko działa...). Wyłączył więc telewizor,pożegnał się z nami i poszedł do siebie,a my na górę,do swojego pokoju rozpakować się i zrobić sobie nietypowe jedzonko.
Nietypowe,bo nie wiemy co to jest-"Jatrove knedlićky". W kuchni,gotując rosół i "Jatrove knedlićky",wyciągam laptopa i modem i okazuje się,że nie ma internetu.Telefon też jest głuchy,nie możemy nigdzie zadzwonić-jesteśmy poza zasięgiem...
Zjadamy nasze knedliki-są to wątróbkowo-wołowe kuleczki-pyszne!!!! i idziemy na dół obejrzeć wiadomości i sprawdzić pogodę na jutro.
I cóż?????
Ano nic!!!!
Jesteśmy "odcięci od świata"-telewizor nie działa,radio-też.....
Pozostaje nam pozmywać naczynia,wykąpać się i iść spać-tak więc robimy.....




Rano wstajemy dość wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy to co nam będzie dziś potrzebne,do samochodu i ruszamy.Najpierw Międzylesie: tankowanie,zaległe telefony i sprawdzenie pogody w internecie(laptop się przydał).Po tym wszystkim jedziemy do Czech.Przed nami Králiký-nasz pierwszy,dzisiejszy cel:) Jedziemy więc najpierw na Górę Matki Boskiej-tu znajduje się klasztor,Święte Schody,Dom Pielgrzyma,Droga krzyżowa i niesamowity punkt widokowy.Jesteśmy dość wcześnie i wszystko jeszcze jest zamknięte,idziemy więc na spacer do źródełka.Drzewa powoli zaczynają nabierać pięknych,jesiennych kolorów,czyżby to już jesień????









Zaglądamy do sklepiku,gdzie kupujemy vizytki i pamiątki,oczywiście pieczątka jest dopełnieniem formalności.Wejście do kościoła i kasy,jest jeszcze zamknięte,idziemy więc obejrzeć panoramę rozpościerającą się z łąki,na której stoi rzeźba "Rytíře Franty". Robimy mnóstwo zdjęć,bo widoki nas urzekają :)

"Rytíř Franta"








Po sesji zdjęciowej idziemy na wieżę widokową "Val". Mamy kawałek do przejścia,ale oczywiście idziemy,samochód zostaje na parkingu,wszak tu wrócimy.
Z daleka wieża nie wygląda na zbyt wysoką.Idziemy wśród pól z pasącymi się na nich końmi-piękny widok.Poza tym cały czas towarzyszą nam cudne widoki i pogoda nam się poprawia,bo pokazuje się coraz więcej błękitu i słońca.




Wieża "Val"





Stojąc pod wieżą,stwierdzam,że pozory mylą.Taka malutka się wydawała z daleka,a wcale malutką nie jest.Wieża jest cała metalowa i ażurowa.Wchodząc na górę,zapomniałam o liczeniu schodów-postanawiam sobie,że gdy będę schodzić to je policzę.....
Na samą górę,nie da rady wejść,gdyż są tam urządzenia telekomunikacyjne i wejście jest zamknięte,ale widoki które się rozpościerają z tarasu widokowego są imponujące i zapierają  dech w piersiach.Poza tym odczuwamy jak wieża "pracuje". Po nasyceniu się widokami,schodzimy na dół.Ja tak,jak sobie obiecałam liczę schody i gdy na dole mówię Radkowi,że jest 123 schody-to Radek się uśmiechnął i zapytał: -Danusiu,czyżbyś nie wierzyła w to co napisane???
Okazało się,że na dole jest tablica informacyjna dotycząca wieży.Całkowita wysokość wieży to 34,4 m.Taras widokowy jest na wysokości 22 m,a do przebycia jest 123 schody,z tym,że 102-samej wieży.









Wracamy do Sanktuarium.Kościół i kasa są już otwarte.Idziemy więc po vizytki i pieczątkę.Nie będziemy zwiedzać,bo mamy co innego jeszcze w planach,ale zaglądamy do kościoła.Chwila zadumy i modlitwy i jedziemy dalej.
Teraz naszym celem jest Křížová hora.Jedziemy więc w kierunku Červenej Vody i po przejechaniu kawałka drogi,dochodzimy do wniosku,że na tę wieżę nie ma dojazdu-co jest zaskakujące po czeskiej stronie.Zostawiamy więc autko na poboczu,przy drogowskazie i przez łąkę idziemy w kierunku lasu.Tu zaczyna się ścieżka dydaktyczna i szlak na Křížovou Hore.Najpierw podejście,jest normalne,ale im wyżej,tym jest stromiej.









Po dotarciu na sam szczyt ukazała nam się wieża widokowa.
Křížová hora jest jednym ze szczytów Jeřábskiej vrchoviny.Jej szczyt ma wysokość 735 m n.p.m. i w dawnych czasach,ta góra była miejscem świętym,dokąd zmierzali pielgrzymi.Wieża ma wysokość 34 m i została oddana w 2007 r.Budynek na podstawie projektu arch. Mádlíka subtelnie wkomponował się w okoliczną przyrodę i stał się nową dominantą architektoniczną okolicy. Tworzy go galeria na parterze, uwieńczona zaokrąglonym dachem, oraz wieża z krytym tarasem widokowym na wysokości 25 m.
Wchodzimy do środka,kupujemy bilety,vizyki,pieczątki w dzienniczkach dopełniają formalności (pani widząc nasze nowe dzienniczki turystyczne,była zaskoczona-bo Ona ma jeszcze te stare).
Idziemy na górę.Widoki rozpościerające się z wieży są cudowne i rekompensują trudy wspinaczki.Jesteśmy zachwyceni :)





Dwa dodatkowe schodki :)












Po nasyceniu się pięknymi widokami,zaczynamy schodzić.Najpierw z wieży,a później z góry.W pewnym momencie,idąc za Radkiem skrótem,dostrzegam grzyby,kucam i robię zdjęcia.Uświadamiam sobie,że Radek patrzy na mnie tak lekko karcącym wzrokiem.Podnoszę się i już zbiegam za Nim.Na łące,gdy wydaje mi się,że Radek nie widzi,przystaję przy kwiatku z trzmielem i robię zdjęcia....i stało się!!!! Znów zostałam przyłapana,a po dotarciu do samochodu,usłyszałam: -"Danusiu,jak będziesz tak przystawać przy każdym kwiatku i grzybku to my już nic więcej dziś nie zobaczymy....". Radek ma rację,bo te moje zdjęcia na kolanach dużo czasu zabierają.....
Wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.Teraz przed nami Šumperk.










Budynek teatru.





Dwór Pauliny-Muzeum Krajoznawcze :)







W Šumperku zostawiamy auto na parkingu i idziemy zwiedzać miasto.Najpierw w rynku mamy sesję zdjęciową z fontanną-"Bawiące się Dzieci". Następnie kierujemy swe kroki do Muzeum Krajoznawczego,które mieści się w dawnym Dworze Pauliny-podmiejskim folwarku wiejskim,zbudowanym na początku XIX wieku.Wybieramy z wielu propozycji zwiedzania jedną-"Bajkowy świat". Idziemy więc do sali,gdzie znajdują się postacie z bajek,które znamy z dzieciństwa.My,dorośli cieszymy się tym widokiem i bawimy się jak dzieci :)





Trudny wybór!!!



Trochę czasu nam zajęło podziwianie i oglądanie "Bajkowego Świata",tak więc po dość długim czasie opuszczamy Muzeum.Wychodząc,natrafiamy na dziedzińcu na wystawę psów i jarmark specjałów.Radek wyszukał wśród miodów-kasztanowy.Kupuje na spróbowanie-takie coś innego.....
Wędrujemy ulicami Šumperka,kierując się w stronę ratusza.Bowiem wieża ratuszowa w Šumperku,jest również wieżą widokową.Po drodze mijamy kościół klasztorny p.w. Zwiastowania Marii Panny,a obok niego "Dom Geschadera"-tu chcemy zajrzeć,w drodze powrotnej.W tym budynku jest stała ekspozycja związana z procesami czarownic,które miały miejsce w Šumperku w XVII wieku.Życie straciło wtedy 48 kobiet i mężczyzn.
I tak dochodzimy do rynku.
Od razu zauważamy piękny budynek rausza.Jest on zbudowany w stylu saskiego neorenesansu,przebudowany w 1911r. Obok piękna kolumna Maryjna z 1719r.
Wchodzimy do punktu informacji turystycznej,która mieści się w przyziemiu ratusza.Folderki,vizytki,dzwoneczek i pieczątki i dopiero teraz usiłujemy się dogadać z młodziutką dziewczyną,siedzącą za pulpitem.W końcu udaje nam się kupić bilety wstępu na wieżę.Dowiadujemy się przy okazji,że musimy wejść po schodach na drugie piętro i stamtąd,jedno piętro wjedziemy windą i później znów schody.














Wnętrze ratusza jest pięknie odrestaurowane.Zachwycają witraże w oknach i rzeźba stojąca na parterze.Na drugim piętrze wsiadamy do windy i tak jak powiedziała nam dziewczyna z punktu informacji,wjeżdżamy nią na trzecie piętro i okazało się,że tu,teraz nas nie powinno być,bo pani otwierająca wejście na wieżę ma teraz przerwę....Mimo to zostajemy wpuszczeni i stąd mamy do przejścia jeszcze kilkadziesiąt schodów na taras widokowy.Wchodzimy i zaskakuje nas niesamowicie wąziutkie przejście na tarasie.Przejść nim może jedna osoba i nie ma mowy by się wyminąć.Podziwiamy piękną panoramę miasta i okolicy,robimy zdjęcia i powoli schodzimy do oszklonej windy,by nią już zjechać na dół :)


















Herb miasta na ratuszu :)



Ławeczka wiadomości :)
Po opuszczeniu ratusza,robimy sobie sesję zdjęciową z fontanną i "Ławeczką wiadomości",kolumną Maryjną i samym ratuszem.Nie zdajemy sobie sprawy,że cała sesja zabiera nam tak dużo czasu.Gdy to zauważamy,postanawiamy iść do Domu Geschadera,by obejrzeć "Procesy czarownic". Po drodze mijamy jeszcze jeden kościół,do którego wchodzi się zacienioną galeryjką.Na zewnątrz,w murach kościoła są pięknie odnowione freski.Powolnym krokiem dochodzimy do "Domu Geschadera" i niestety przykra niespodzianka-już nie wejdziemy do środka.Jesteśmy za późno,ostatnie wejście zaczęło się o 15:20. Ta nasza sesja w rynku trwała zbyt długo.....No cóż musimy odejść z kwitkiem....
Wsiadamy do samochodu i jedziemy dalej.Nasz kolejny cel to: Velké Losiny.

Ratusz i kolumna Maryjana odbite w oknie :)

Jeden z fresków :)



Dom Geschadera :)

Pałac Velké Losiny :)

Zostawiamy samochód na pałacowym parkingu.
Idziemy zobaczyć pałac Velké Losiny.W 1589 roku w miejscu starej drewnianej twierdzy został zbudowany zamek renesansowy przez Jana młodszego z rodu Żerotinów. Oryginalne meble, obrazy, dywany, które zostały zachowane prawieże w nie zmienionym stanie,świadczą o żywocie starych morawskich szlacheckich rodzin z XVI wieku. Zamek został przebudowany w XVII wieku i poszerzony o francuskie ogrody.
Oj nie mamy szczęścia,tuż przed naszymi nosami zostaje zamknięta brama wejściowa do pałacu.Znów się spóźniliśmy.....nic to !!!! Idziemy więc chwilkę pospacerować po parku.













Po krótkim spacerze,opuszczamy teren pałacowy i kierujemy się do papierni.Budynek piękny i duży i w jakiś sposób podobny do Dusznickiej papierni.
Papiernia ręczna została założona w tutejszym majątku ziemskim morawskiego rodu panów z Žerotína już w XVI wieku. Na przełomie XVIII i XIX wieku zespół obiektów otrzymał swój obecny późnobarokowy i klasycystyczny wygląd. Dzięki przedsiębiorczości Antona Schmidta St. udało się utrzymać produkcję. Velkolosinská manufaktura należy obecnie do najstarszych pracujących do dziś przedsiębiorstw tego typu w Europie.
Wchodzimy do kasy-sklepiku.Decydujemy,że nie będziemy zwiedzać papierni,chcemy przejść się po Velkyh Losinach i zobaczyć uzdrowisko.













Velké Losiny są jednym z najstarszych uzdrowisk na Morawach.Pierwszy budynek uzdrowiskowy powstał już w 1592r.Podstawowym zabiegiem leczniczym są kąpiele termalne w wodzie siarczanowej, która korzystne wpływa na choroby narządu ruchu, układu nerwowego, oddechowego, krążenia oraz skóry.Budynki uzdrowiska są piękne.Podziwiamy je przechadzając się po uzdrowiskowym parku.





Kościół św. Jana Chrzciciela.





I tak spacerkiem dochodzimy do centrum wsi.Zaglądamy do centrum informacji turystycznej(zamknięte już) i postanawiamy iść jeszcze do kościoła św.Jana Chrzciciela.Zagladamy do środka,robimy zdjęcia i powoli wracamy.Zaczyna nam burczeć w brzuchach-trzeba poszukać jakiejś knajpki,żeby coś zjeść.


Widok na papiernię :)





Jarek ma bistro i się nie pochwalił....


Niedaleko pałacu,znajdujemy "Bistro Jarka".Postanawiamy zobaczyć co mają do jedzenia i okazuje się,że mają "boršč".Zamawiamy więc dwie porcje,do tego kofolę i piwo Holba.Siadamy na zadaszonym tarasie i czekamy dłuższą chwilę na nasze polevki,delektując się: Radek-kofolą,a ja-piwem.
W końcu,kelnerka przed nami  stawia miseczki z zupą,udekorowaną kleksem śmietany.
Polévka boršč,mnie zaskakuje smakiem.Jedząc zastanawiam się,czy to pomidorowa,czy barszcz z buraków.Są w niej kawałki buraczków czerwonych,ale też kawałki pomidorów,mięso,kawałki kapusty,ziemniaki,starty,żółty ser i śmietana.Zaskoczona smakiem,stwierdzam,że jest pyszna i syta.
Najedzeni idziemy jeszcze do pałacu.Chcemy zrobić zdjęcia pałacu z odbiciem w wodzie i bez ludzi.
Po sesji zdjęciowej,wsiadamy do samochodu i ruszamy do Polski.
Pisary witają nas już zmierzchem.Wjeżdżając na podwórze naszej agroturystyki,zauważamy naszych gospodarzy,z którymi witamy się,rozliczamy za noclegi i chwilę rozmawiamy.
Po rozmowie idziemy na górę,robimy kolację,ściągamy zdjęcia,które przeglądamy.....później kąpiel i spanie....
Polévka boršči piwo Holba :)















I znów wcześnie wstajemy.Jemy śniadanie,pijemy kawę,pakujemy się,sprzątamy po sobie,zdajemy klucze i ruszamy najpierw do Międzylesia zatankować,sprawdzić w internecie pogodę na dziś i zastanowić się w którym kierunku pojechać.Wykonujemy zaległe telefony i ruszamy....
Przed nami kolejny czeski browar-"Holba".
Jedziemy więc do Hanušovic.
Najpierw odwiedzamy punkt informacji turystycznej,a później jedziemy do sklepu firmowego.Tu kupujemy piwo i dopiero teraz możemy zobaczyć sam browar.Oddalony jest od sklepu,więc jedziemy samochodem i niestety okazuje się,że nie zwiedzimy go,bo aby zwiedzać ten browar,trzeba się umówić telefonicznie z uprzednim wyprzedzeniem,a poza tym pojedyńcze osoby mogą zostać dołączone do większej grupy....
No cóż,robimy zdjęcia i jedziemy dalej....








Z Hanušovic jedziemy do Žárová-tu jest piękny,drewniany kościółek i my chcemy go zobaczyć.Kościół św.Marcina zostaw zbudowany w 1610-1611r. i jest czynnym kościołem do dziś.Ogladamy go,chodząc dookoła niego.Robimy zdjęcia i jedziemy przez Velke Losiny do Maršikova.Zatrzymujemy się tylko obok punktu informacji turystycznej,gdzie kupujemy vizytki,dzwoneczek i bierzemy folderki.










W Maršikovie też jest drewniany kościółek,więc chcemy go zobaczyć.
Jest piękny i wywiera na nas ogromne wrażenie.
Kościólek św,Michała powstał w 1609r. i do dziś służy wiernym.Oczywiście jest zamknięty.Zaglądamy przez szybę do wnętrza-jest piękne,ale to co widzimy na zewnątrz robi na nas większe wrażenie.Prawdziwa perełka :)











Po dość długiej sesji zdjęciowej.postanawiamy jechać dalej.
Jedziemy coraz wyżej i wyżej,wszak jesteśmy w Jesenikach-po polsku Jesioniki-pasmo górskie w Sudetach Wschodnich. W większości to czeskie góry,ale mały fragment tego pasma górskiego leży też w Polsce-są to Góry Opawskie.Najwyższy szczyt to Pradziad 1492m n.p.m.
Górskimi serpentynami przejeżdżamy przez Červenohorské sedlo i teraz przed nami Karlova Studánka :)
Dojeżdżamy do tej pięknej miejscowości,parkujemy na strzeżonym parkingu i idziemy ruszamy na spacer-oczywiście najpierw zaglądamy do punktu informacji turystycznej.Tu kupujemy vizytki,dzwoneczek,przeglądamy mapy,bierzemy folderki,a na dopełnienie-pieczątka.Teraz już możemy na spokojnie obejrzeć Karlovou  Studánke.










Jestem zachwycona.Przechadzamy się wśród drewnianych,pięknych pensjonatów i domów sanatoryjnych.Cisza,spokój i piękno,otaczają nas z każdej strony.
Karlova Studánka jako uzdrowisko powstała w XVIII wieku,dzięki najmłodszemu synowi Marii Teresy-Maksymilianowi Franciszkowi,którego imieniem nazwano pierwsze źródło.Przy tym źródle w 1785r. wybudowano pierwszy dom uzdrowiskowy.Obecną nazwę Karlova Studánka,sanatorium otrzymało w 1803r. od najbardziej znanego habsburskiego hetmana Karola, który jako pierwszy europejski dowódca pokonał Napoleona pod Aspern w 1809r.
Pobyt tutaj zalecany jest dla osób z chorobami dróg oddechowych-z chronicznymi stanami zapalnymi gardła, zatok, strun głosowych, nosa oskrzeli, płuc i chorych z astmą oskrzelową.Uzdrowisko jest wskazane też w leczeniu chorób onkologicznych (po ukończeniu podstawowego leczenia), leczenia nadciśnienia i chorób naczyń krwionośnych. Równolegle leczy się też wtórne choroby aparatu ruchowego-dolegliwości stawów i kręgosłupa.Karlova Studánka szczyci się najczystszym powietrzem w Czechach,ale nie dziwne to bo położona jest w dziewiczej przyrodzie,na wschodnim zboczu najwyższej góry Jeseników-Pradziad, w dolinie górskiej rzeczki Bila Opava.









Dobra woda :)

























Przechadzka po tej górskiej miejscowości,sprawiła nam cudowną przyjemność.Jesteśmy tym miejscem zachwyceni i pewne jest,że tu wrócimy(jeszcze nie wiemy kiedy....).Z żalem opuszczamy Karlovou Studánke i ruszamy w kierunku granicy.Z samochodu widzimy,co jakiś czas pokazujący się szczyt Jesioników-Pradziad.Robimy sobie przystanek we wśi Vidly.Tu,na wzniesieniu za hotelem,jest drewniany,malutki kościółek św.Jadwigi.Oczywiście sesja zdjęciowa i jedziemy dalej....











Przed nami Jesenik,miasto,w którym zatrzymujemy się tylko na chwilkę,bo przed nami jeszcze długa droga do domu....
Najpierw oglądamy piękny,renesansowy ratusz z XVII wieku.Obok na rynku,równie śliczna,żabowa fontanna.Przy niej mamy sesję zdjęciową.Później idziemy do punktu informacji turystycznej i do Grodu Wodnego-najstarszego zabytku miasta.Po szczątkowym obejrzeniu miasta,ruszamy dalej-kierunek-Polska!!!!


Herb miasta:)
















Przy Grodzie Wodnym :)










Po przejechaniu kilkunastu kilkometrów,zatrzymujemy się w Žulovéj.Radek przypomniał sobie,że właśnie w tym miasteczku jest bardzo ciekawy kościół-ma on wieżę-pozostałość po gotyckim zamku.Oczywiście kościół zamknięty,zaglądamy do niego przez kraty,a przy okazji oglądamy cmentarz przy kościele.Znajdują się tu tradycyjne groby,ale też i ściana z urnami.
Wracamy do rynku,do zaparkowanego tu samochodu.W samym środku rynku stoi kolumna Maryjna z ławeczkami dookoła.Spokojne,małe miasteczko....
Pora na nas,więc wsiadamy i jedziemy dalej....




Kościół w Žulovéj.









Kolejny nasz przystanek to: Javornik.
Tu odwiedzamy najpierw punkt informacji turystycznej-otwarty jeszcze!!! Tradycyjnie folderki(mamy ich ogromną ilość),pieczątka,vizytki i dzwoneczek dla mnie i dopiero teraz ruszamy do zamku Janský Vrch.Wiemy,że nie będziemy go zwiedzać,bo niestety późna już pora i zamek jest zamknięty,ale na teren zamkowy można wejść.Wprawdzie trwają tam prace-dziedziniec zamkowy jest rozkopany,ale i tak jest tu pięknie.Robimy sobie sesję zdjęciową.Podziwiamy widoki rozpościerające się z zamkowego wzniesiesienia i schodzimy do miasta,by jeszcze coś nieco zobaczyć przed dalszą drogą.
Janský Vrch:)



Widok z zamkowego tarasu na Javornik:)
























Słoneczne halo :)





Wyjeżdżamy z Javornika i już teraz kierunek Polska!!!
Jadąc,żauważam na niebie ciekawe zjawisko-słoneczne halo :) Częściej zauważane jest na księżycu,ale my dziś mamy okazję podziwiać słoneczne.
Co to jest halo-Halo jest to jedno z bardziej ciekawszych zjawisk świetlnych (optycznych) na niebie. Tworzy się ono na skutek załamania światła w chmurze, która posiada kryształki lodu. Tworzy się, jako kolorowy, biały, świetlisty pierścień, w którego wnętrzu umieszczona jest tarcza Słońca albo Księżyca. Krąg ten posiada na ogół mało zauważalne zabarwienie czerwone od wewnątrz oraz w niektórych momentach fioletowe na zewnątrz. Pewien fragment nieba w środku kręgu jest o wiele ciemniejsza aniżeli na zewnątrz. Pierścień o średnicy 22° (tzw. małe halo) tworzy się przez załamanie na powierzchniach kryształów o kącie łamiącym 60° natomiast o średnicy 46° (rzadko tworzące się tzw. duże halo), tworzy się w czasie załamania światła na krawędziach kryształków wzajemnie do siebie prostopadłych (kryształki lodu są graniastosłupami prostymi o podstawie sześciokątnej). Zjawisko halo tworzy się przy chmurach typu Cirrus.
Patrzenie czasem w niebo pozwala zaobserwować ciekawe zjawiska :)

I tak oto nasz wspólny,trzydniowy urlop dobiegł końca.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury :)

Do zobaczenia juz niedługo...

Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz