Śniadanie,kawa,pakowanie plecaków,bo mimo tego,że jedziemy autem,to będą nam potrzebne.
Chcemy odwiedzić miejsce,które znamy tylko z vizytki,a przy okazji odwiedzić,kolejne nowe dla nas miejsce.Pogoda nie nadzwyczajna,ale o tej porze roku nie ma co narzekać,dobrze,że nie pada.
Jedziemy najpierw do Trutnova,do browaru po piwo.
Nie udało nam się kupić piwa,bo się spóźniliśmy i prodejna była już zamknięta.No cóż,przy następnej okazji kupimy.Skoro już tu jesteśmy,to zaglądamy do punktu informacji turystycznej i wracamy do auta.Teraz ruszmy ku naszemu dzisiejszemu celowi.
Przed nami Horní Maršov,tu zostawiamy samochód na parkingu i kierujemy się w stronę ratusza.Przechodzimy przez most nad rzeką.Mijamy budynek ratusza,zrujnowane budynki dawnego browaru i pniemy się w górę.Wąską uliczką,wśród drewnianych domków,otoczonych płotami i z psami biegającymi po podwórkach,które witają nas głośnym szczekaniem,wychodzimy w pola.Teraz wśród pól wędrujemy ku widocznemu w oddali lasowi.Przed nami Rýchory-Kutná,szczyt z Rychorskou Boudou i Dvorský les.
Na skraju lasu stoi,widoczny z daleka krzyż.Postawiony jest on ku pamięci leśnikom.
Wchodzimy do lasu i teraz leśna droga prowadzi nas do góry,najpierw delikatnie wspinając się,by za chwilę podejście było bardziej odczuwalne.Trzeba jednak przyznać,że ta leśna droga,a nasz szlak,jest odnowiony i dość dobrze się nim podąża.Drogę umilamy sobie rozmową.Poza nami nie widać tu nikogo,las wokół nas ma jakąś tajemniczość w sobie i jest ona odczuwalna,może sprawia to mgła,która zaczyna nas delikatnie otaczać?
W pewnym momencie staję w miejscu jak wryta.Przed nami ni stąd,ni zowąd "wyrasta" bunkier.Jestem tak zaskoczona jego widokiem,że z wrażenia zaniemówiłam.
Przechodząc obok bunkra,mam nieodparte wrażenie lęku.Czuję się nieswojo-dziwne uczucie i nie mam pojęcia dlaczego?Nawet moja ciekawość "wzięła nogi za pas i uciekła". Boję się zajrzeć do środka.
Wspinając się coraz wyżej,mgła zaczyna nas szczelniej otaczać,przez co las wokół robi się bardziej tajemniczy.
W pewnym momencie widzę,jak idący przede mną Radek,zatrzymuje się.Po dojściu do Niego,okazuje się,że chce mi pokazać coś,co ledwie można dostrzec.Pomiędzy drzewami,w oddali,widać jakieś barierki-tak mi się wydaje-czyli musi to być punkt widokowy.Idziemy więc zobaczyć cóż to takiego i po wyjściu z lasu,na wprost nas ukazują się zabudowania,a z boku ścieżka prowadząca do miejsca,które dostrzegliśmy we mgle.
Tak jak nam się wydawało,jest to punkt widokowy.Jednak my dziś nie mamy żadnych szans by cokolwiek z niego zobaczyć.Otacza nas gęsta mgła.Wchodzimy po schodkach na górę i robimy sobie zdjęcia.Z tablicy informacyjnej dowiadujemy się,że w tym miejscu w 1892 roku została tu wybudowana Maxova Bouda(Maxovka),która po II Wojnie Światowej spłonęła.Obecnie jest tu vychlidka,ale w niedługim czasie ma powstać wieża widokowa.Opuszczamy to miejsce i kierujemy się do Rychorskiej Boudy.
Zanim wejdziemy do schroniska,mamy sesję zdjęciową przed nim,a dopiero po niej wchodzimy do środka.Zamawiamy herbatę,kupujemy vizytki,dzwoneczek,widokówki i znaczki.Do tego pieczątki i przy stoliku z gorącą herbatą odpoczywamy przed dalszą drogą.
Po odpoczynku,ruszamy dalej.Przed nami Dvorský les.Mgła jest jeszcze większa niż była i przez to sprawia,że krajobraz nas otaczający jest jeszcze bardziej tajemniczy,wręcz czarodziejski.
Na rozstaju dróg,nasz szlak wprowadza nas na leśną ścieżkę,ukrytą wśród świerków.Tu dopiero jest niesamowicie.Drzewa po obu stronach ścieżki,mają "skarpety z mchu". Wygląda to tak,jakby mech wspinał się na drzewa,szczelnie je otulając i pokrywając.Do tego znów nie wiedzieć skąd,nagle prawie przed nami "wyrasta"-Řopík.Znów jestem niesamowicie zaskoczona.Mijamy go i idziemy dalej,a naszym oczom ukazują się niesamowite,zniekształcone przez panujące tu warunki atmosferyczne,powyginane drzewa.Niektóre pokryte są grubymi warstwami porostów.Znów ulegam jakieś magii tego miejsca.Czuję się jak "Alicja w krainie czarów". Pierwszy raz mam takie odczucie,jestem tym niesamowicie zaskoczona i urzeczona zarazem.
W tak niesamowicie tajemniczej atmosferze,otaczającego nas lasu,dochodzimy do punktu z oznaczeniem "Dvorský les". Robimy sobie zdjęcia i idziemy poszukać punktu triangulacyjnego.Po odnalezieniu go ruszamy w drogę powrotną,tym samym szlakiem.
Cały czas towarzyszy mi niezwykła tajemniczość,czar i magia tego miejsca.Nie wiem sama,czy sprawia to mgła nas otaczająca,czy może te dziwne,zniekształcone i powyginane drzewa.A może wszystko razem?????
I znów przechodzimy obok drzew w "mchowych skarpetkach",obok wodnych oczek w trawach schowanych,powalonych i butwiejących pni i ukrytego wśród lasu bunkra.W tak magicznej i pełnej tajemniczości atmosferze dochodzimy do Rychorskiej Boudy.
Przy schronisku zatrzymujemy się na chwilę.Radek zauważył na łące cmentarz.Idziemy więc zobaczyć czy faktycznie jest to cmentarz.Okazało się,że jest to Hřbitov odpadků-czyli cmentarz odpadków.Na tabliczkach napisane jest ile czasu zajmuje rozłożenie się w ziemi np.:
skórka z pomarańcza rozkłada się w ziemi od 6-18 miesięcy
gazeta od 3-12 miesięcy
niedopałek papierosa od 2-10 lat
szkło od 3000 tat do nigdy
itp...
Najkrócej ulega rozkładowi ogryzek jabłka-od tygodnia do 20 dni.
Daje to do myślenia.
Powinniśmy się dobrze zastanowić,zanim coś wyrzucimy na ziemię!!!!
Powoli opuszczamy Rychory i drogą wśród tajemniczego lasu podążamy z powrotem do Horneho Maršova.Cały czas towarzyszy mi uczucie tajemniczości tego miejsca.Pierwszy raz się z czymś takim spotkałam.Żegnamy las i wchodzimy na łąkę,by na skróty dojść do miasteczka.
Po drodze mijamy zabudowania dawnego browaru,gdzie przystajemy na chwilę,robiąc zdjęcia,a po chwili wsiadamy do samochodu i ruszamy w kierunku Polski.
Nasza wędrówka tajemniczym i czarodziejskim lasem dobiegła końca.Pora więc na następną.
Do zobaczenia niebawem :)
Serdecznie wszystkich pozdrawiamy,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz