poniedziałek, 12 listopada 2012

Ruda w rudościach,Rudaw Janowickich,czyli pielgrzymi idą dalej.Kowary-Siedlęcin :)

Dziś dostałam kolejny prezent urodzinowy.
Radek wiedząc,że ja mam trzy dni wolne,wziął sobie dzień urlopu,by spędzić ten dzień ze mną.Oczywiście do ostatniej chwili trzymał to w tajemnicy i tym prezentem-niespodzianką sprawił mi niesamowitą radość :)
Dzięki temu możemy ruszyć w naszą pielgrzymią wędrówkę.
I znów wczesna pobudka,śniadanie,kawa i pakowanie plecaków.
Jedziemy autobusem do Kowar.To stąd dziś zaczynamy.
W Kowarach,z przystanku idziemy do punktu informacji turystycznej.Chcemy podbić swoje pielgrzymie paszporty.
W punkcie informacji turystycznej,panowie są trochę zaskoczeni,gdy dowiadują się,że mamy w planie przejść szlakiem jakubowym do Pragi.Krótka rozmowa zaowocowała telefonem do ratusza,z pytaniem czy będzie można pokazać Salę Obrad Rady Miasta?
Okazało się,że jest to możliwe,więc zostaliśmy zaproszeni do obejrzenia kowarskiego ratusza.




Kowarska Sala Obrad Rady Miasta :)









Najpierw wchodzimy do holu i tu Radek jest zaskoczony widokiem jaki ujrzał(ja pierwszy raz widząc ten sufit,też byłam zaskoczona). Na całej długości i szerokości sufitu jest polichromia z końca XVIII wieku.W owalu umieszczone są dwa herby:
-herb miasta Kowary-biały,spięty do skoku koń z młotem nad grzbietem
-herb z królewskim orłem w koronie-orzeł trzyma w szponach berło i miecz,na piersiach ma monogram króla Fryderyka Wielkiego.
Wysłuchujemy historii odkrycia tej polichromii,oraz historii herbu kowarskiego.Robimy zdjęcia i ruszamy dalej.
Wchodzimy schodami na pierwsze piętro,gdzie znajduje się Sala obrad Rady Miasta.
I znów widzę zaskoczenie na twarzy Radka.Oczy Mu błyszczą,widać,że jest urzeczony tym co widzi.Wcale się nie dziwię,bo i na mnie wnętrze tego pomieszczenia zrobiło wrażenie.Wszystkich,którzy chcą zobaczyć więcej zdjęć,zapraszam tu: http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2012/08/kowary-dla-jarka.html

Po nasyceniu oczu i aparatów,oraz wysłuchaniu opowieści naszego przewodnika,kierujemy się ku wyjściu.Żegnamy się z panem,dzięki któremu było nam dane obejrzeć te cudowności i ruszamy dalej zwiedzać miasteczko.
Przechodzimy na tył ratusza i spacerkiem idziemy wzdłuż Jedlicy.Przechodzimy przez ładny mostek i wychodzimy niedaleko kościoła p.w.Imienia Najświętszej Marii Panny.Tu na kamiennym,barokowym moście z XVIII wieku,stoi figura św.Jana Nepomucena,przy której robimy sobie zdjęcia.
Po sesji zdjęciowej idziemy do Pałacu Smyrna.












Pałac Smyrna :)











Zaglądamy do wnętrz pałacowych.Jest tu pub,restauracja i hotel.Rozglądamy się i robimy zdjęcia.Po chwili ruszamy dalej.Przed nami Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska.Nie będziemy dziś zwiedzać,nie starczyłoby nam czasu na przejście trasy,którą zaplanowaliśmy.Dostajemy pieczątki i idziemy już na szlak oznaczony muszlą.














Kierujemy się ku drodze szybkiego ruchu,którą przekraczamy i teraz wąską,asfaltową uliczką podążamy do Bukowca.
Droga nasza wije się wśród nowych domów,pól zielonych i wzgórz z rudymi bukami.Pogoda nam sprzyja,nie pada. Brakuje jednak słoneczka.No cóż wszystkiego mieć nie można.

























4km to niewielki odcinek do przejścia,więc nawet nie wiedzieć kiedy wchodzimy do Bukowca.Idziemy najpierw do Herbaciarni.Po drodze mijamy odnowione zabudowania gospodarcze.Jestem zaskoczona,wszystko tu pięknieje w oczach.Porobione ścieżki,schodki,ponasadzane krzewy ozdobne,aż chce się przysiąść na chwilę w takim otoczeniu.Świątynia Ateny-bardziej znana jako Herbaciarnia wznosi się na niewielkim wzgórzu.Idziemy tam po schodkach i przy budynku pawilonu delektujemy się herbatą z imbirem i słodkimi bułkami.Podziwiamy panoramę,która się stąd rozpościera i żałujemy,że nie widać gór.Stąd Karkonosze ze Śnieżką wyglądają cudownie.Niestety,dziś na niebie królują grube,ciężkie chmury.Mimo to i tak wciąż spoglądam w tamtym kierunku.
I STAŁO SIĘ!!!!
W chmurach zrobił się prześwit(już kiedyś zdarzyło mi się coś takiego) i powolutku,naszym oczom zaczęły pokazywać się Karkonosze ze Śnieżką.Niesamowity to widok.Stoimy i patrzymy jak zauroczeni :)


Dom Ogrodnika.






Chmury odsłaniają dla nas Karkonosze.

Widać nawet Śnieżkę.

Prześwit wśród chmur :)



Świątynia Ateny-Herbaciarnia.





Pałac Bukowiec z odbiciem :)







Powoli ruszamy dalej.Przechodzimy obok Pałacu Bukowiec.W pałacu tym mieszkała hrabina Friderika von Reden.To dzięki Jej staraniom,zostali osiedleni w Mysłakowicach tyrolscy,protestanccy uciekinierzy.Dzięki Niej znalazł swoje nowe miejsce w Karpaczu,norweski kościółek Wang,który do dziś cieszy oczy wszystkich go odwiedzających.
My mijamy pałac i skręcamy w prawo.Idziemy drogą asfaltową,która za ośrodkiem jeździeckim zamienia się w ścieżkę.Przechodzimy obok stawu,pełnego kaczek i dwóch łabędzi i wchodzimy w rudy las bukowy.I tu staję w rudych liściach i oświadczam Radkowi,że mam tytuł do tego odcinka-"Ruda w rudościach,Rudaw Janowickich". Śmiejemy się z mojego pomysłu.Jednak stwierdzamy,że to dobry tytuł,bo włosy mam pomalowane na rudo,rude są liście buków i jesteśmy w Rudawach Janowickich-więc wszystko się zgadza.Robimy sobie sesję zdjęciową i dopiero po jakimś czasie ruszamy dalej.








Radek w rudościach :)

Ruda w rudościach,Rudaw Janowickich :)














I znów kilka kilometrów minęło nam nie wiedzieć kiedy.Wychodzimy z lasu i idziemy wśród pól,na których pasą się krowy.Jest ich sporo i ciekawie na nas spoglądają,ale gdy podchodzimy bliżej by zrobić im zdjęcia,to odwracają się do nas ogonami....To nie celebrytki!!!!
Przed nami Mysłakowice :)
Tu mieszka Majka i Wiktor.W pierwszym założeniu miałam namówić Radka do złożenia Im wizyty,gdy będziemy tędy iść,ale dzisiejsza droga wyszła tak niespodziewanie,że z wizyty nic nie będzie.Innym razem.Pozdrawiamy Majkę i Wiktora :)





















Przechodzimy przez przejazd kolejowy,mijamy restaurację "Pod Kasztanem" i idziemy dłuższy czas prosto.Gdy zauważamy kościół,skręcamy w prawo,w kierunku świątyni.Zatrzymujemy się tu na chwilę by zrobić zdjęcia i obejrzeć kościół z zewnątrz.Miałam okazję być tu kilka razy.Kościół p.w.Najświętszego Serca Pana Jezusa ma dwie marmurowe kolumny z Pompei.Podtrzymują one przedsionek.Król Neapolu podarował je Fryderykowi Wilhelmowi III,a On ofiarował je kościołowi w Mysłakowicach.Można więc,właśnie tu dotknąć starożytności :)
Mysłakowice to miejscowość związana z ewangelickimi,uciekinierami z Tyrolu.To tu właśnie się osiedlili.Do tej pory można tu podziwiać domy tyrolskie.My dziś ich oglądać nie będziemy,bo nasz szlak prowadzi nas teraz do Pałacu Królewskiego.






Pałac Królewski powstał w XVIII wieku i był kilkakrotnie przebudowywany.Jednym z jego właścicieli był król Prus Fryderyk Wilhelm III.Obecnie znajduje się tu szkoła podstawowa i gimnazjum.
Robimy zdjęcia i idziemy dalej.
Krzyż pokutny przed budynkiem pałacu w Mysłakowicach.










Idziemy teraz w kierunku Łomnicy.Po drodze spotykamy bardzo ciekawskiego kucyka,który jakby mógł,to wybiegłby nam na spotkanie.Swój wścibski pyszczek zadzierał wysoko,ponad płot byśmy mogli go pogłaskać.
Tak oto dochodzimy do Łomnicy.Przechodzimy przez most i ścieżką wzdłuż rzeczki dochodzimy do schodów.Mijamy krzyż i dostrzegamy kościół,którego nie mogę sobie skojarzyć.Pytam Radka,czy kiedykolwiek widział ten kościół? Odpowiedź brzmi nie!
Schody prowadzą nas na niewielki plac z figurą św.Jana Nepomucena na środku.Jesteśmy zaskoczeni!!!Przecież my znamy ten kościół,byliśmy tu kilka razy,a widząc go z całkiem innej strony,nie poznaliśmy.






Kościół p.w.Niepokalanego Poczęcia NMP w Łomnicy.






Oczywiście kościół jest zamknięty.Oglądamy go z zewnątrz.Zaglądamy przez dziurkę od klucza do kaplicy Grobu Bożego,która znajduje się przy kamiennym murze,okalającym przykościelny cmentarz.Jest w niej piękna,drewniana pieta,pomalowana farbą.Jeszcze krótki spacerek po cmentarzu,zdjęcia ze św.Janem Nepomucenem i ruszamy dalej.














Najpierw idziemy drogą asfaltową przez wieś,by po jakimś czasie wejść na asfaltową,ścieżkę pieszo-rowerową,wijącą się wśród łąk i pól.Stąd do Jeleniej Góry jest 7km,do Siedlęcina 14,a do Lubania tylko 69km.
Idziemy sami,wokół nas łąki,pola,laski z ukrytymi w nich skałkami.Drogę umilamy sobie rozmową i tak dochodzimy do pierwszych zabudowań Jeleniej Góry.Najpierw dostrzegam krzyż pokutny,który stoi na niewielkim wzniesieniu,tuż przy drodze szybkiego ruchu.Do tej pory nie miałam okazji zrobić mu zdjęcia,bo nie ma tu gdzie zaparkować samochodu,a pieszo tędy nie szłam.Wykorzystuję więc okazję i przez łąkę idę zrobić zdjęcia.
Kawałek dalej przechodzimy przez drogę szybkiego ruchu i wędrujemy do "Mazurkowej Chaty",jest tu "Jakubowe Źródło",przy którym robimy sobie zdjęcia.Oczywiście nie jest to źródło z rodowodem średniowiecznym,bo powstało w 2008r. i jest to ujęcie wody pitnej.Pielgrzym może więc napić się tu wody.
Nie wchodzimy do restauracji,gdyż stwierdzamy,że mamy dobry czas i możemy dojść dziś do "Perły Zachodu". Ruszamy więc w dalszą drogę.






































Przechodzimy przez centrum Jeleniej Góry,dochodzimy do dworca autobusowego.Stąd do Lubania jest już tylko 61km.Przechodzimy przejściem podziemnym,pod drogą szybkiego ruchu i szlakiem muszli idziemy do schroniska "Perła Zachodu". Ścieżką pieszo-rowerową podążamy do różowego mostku,który przekraczamy i teraz idziemy wzdłuż Bobru,po jego lewej stronie.Lubię tę trasę.Jest malownicza o każdej porze roku.Z lewej strony,poniżej szemrze Bóbr,który miejscami płynie tu leniwie,by za chwilę przeistoczyć się w rwącą rzekę.Nasza ścieżka zmienia się z asfaltowej w wyłożoną granitową kostką.Więcej tu też mokrych liści,trzeba więc uważać by się nie poślizgnąć.Najgorzej jest na mostkach.Mokre drewno  i mokre liście to ślizgawka-miałam okazję się o tym przekonać.Całe szczęście,że uciekła mi tylko jedna noga i zahaczyłam kolanem o deski.
Radek jest spory kawałek przede mną,bo ja tradycyjnie robię zdjęcia,ale doganiam Go przy schronisku.











Schronisko "Perła Zachodu" położone jest nad Jeziorem Modrym,na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Bobru.Powstało w 1950r. na miejscu zbudowanej w 1927r. Gospody Tumsteinbaude.Pierwszy raz,kilka lat temu,gdy je ujrzałam,byłam nim zachwycona.Jechaliśmy wtedy na rowerach z Jeleniej Góry do Lubania i tu mieliśmy postój na pierwsze śniadanie.Oj dawno to było....
Dziś wchodzimy do środka,utrudzeni drogą.Rozsiadamy się przy stoliku i przeglądamy menu.Oczywiście,Radek nie może sobie odmówić zupy rybnej,która tu jest przepyszna i zamawia ją,ja natomiast zamawiam żurek-który też jest pyszny:)
Czekając na nasze zamówienie,podbijamy swoje pielgrzymie paszporty i rozglądamy się po wnętrzu.Cicho tu i spokojnie.










Zupa rybna podana jest w bolesławieckiej
ceramice :)

Po zjedzeniu,dziękujemy za pyszne jedzenie.Żegnamy się i powoli opuszczamy schronisko.Jeszce kilka zdjęć na zewnątrz i pora wracać do domu.
Za nami kolejne kilometry,dziś przeszliśmy 24,2km.
Stąd będziemy zaczynać kolejny nasz etap pielgrzymiej wędrówki.
Do Lubania coraz bliżej,bo tylko 57km.

Znów kolejna wędrówka dobiegła końca,pora na następną.Do zobaczenia niebawem.

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury.

Danusia i Radek :)

Dobrej Drogi!!!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz