sobota, 24 listopada 2012

Smak piwa :)

Dziś jedziemy na wycieczkę autokarową do Broumova.W programie wycieczki jest zwiedzanie browaru i klasztoru.W browarze byliśmy we wrześniu i teraz uzgodniliśmy,że jeśli będzie taka możliwość,to kupujemy jeden bilet na zwiedzanie browaru,a dwa na degustację.We wrześniu tylko zwiedzaliśmy browar,bo Radek był kierowcą,więc musieliśmy zrezygnować z degustacji piwa.
Zbiórkę mamy koło Teatru i kiedy tam dochodzimy,to nasz autobus już stoi.Wsiadamy i gościmy się z tyłu.Witamy się z niektórymi pasażerami.W większości są to rajdowicze,ale też są tu całkiem obce twarze.Ruszamy więc,zabierając jeszcze kilka osób po drodze.
Wiktor,nasz przewodnik opowiada nam historie o miejscowościach,przez które przejeżdżamy.My umilamy sobie drogę pogawędkami ze znajomymi i w wyśmienitych humorach dojeżdżamy do Broumova.A właściwie do dzielnicy Broumova-Olivětin.Autokar wjeżdża na teren browaru i parkuje.Wszyscy wychodzimy na zewnątrz i dopiero teraz widzę ilu znajomych dziś jest na wycieczce.Witam się z każdym,zamieniając kilka słów.
Wiktor rozsiadł się w altance i zbiera pieniążki na bilety.Kolejka do Niego ustawiła się długa....
Dostrzegam znajomych z Kamiennej Góry.Idę się z Nimi przywitać.Przyjechali samochodami.Cieszę się,że są z nami.Dostaję od Janka płytę ze zdjęciami zimowymi-dziękuję :) Zanoszę ją do autokaru i idę najpierw zapytać się przewodnika,który będzie nas oprowadzał po browarze,czy jest możliwość zapłacenia tylko za samą degustację.Okazuje się,że jest taka możliwość,więc idę do Wiktora zapłacić za bilety wstępu do browaru i klasztoru,za mnie i Radka.Do browaru wchodzę ja,a Radek w tym czasie,ma kupić piwo,a później ma dołączyć do nas na degustację piwa.Wszystko ustalone,więc czekamy cierpliwie,aż wszelkie formalności zostaną dopełnione i wchodzimy do słodowni.









No i popatrz!!!Nie tylko do Ciebie napisali,do mnie też!!!






















Kilka słów o browarze.
Założycielami browaru byli benedyktyni,sprowadzeni z Pragi do Broumova,przez czeskiego króla,Karola IV w 1348roku.Stąd też nazwa piwa "Opat".
Najpierw browar znajdował się blisko klasztoru.Jednakże w XVI i XVII wieku,Broumov nawiedzały częste pożary,po których miasto i browar dźwigały się,ale by uniknąć kolejnego zniszczenia browaru,zapobiegliwi zakonnicy przenieśli browar poza mury klasztorne.Do oddalonej o 2km wsi Olivětin-obecnie dzielnicy Broumowa.Nowy budynek postawiono w latach 1712-14 i funkcjonuje on do dnia dzisiejszego.W 1889 roku wybudowano nowoczesną słodownię,dzięki czemu piwo zyskało sławę międzynarodową.Kolejna modernizacja zakładu nastąpiła na początku XX wieku. Benedyktyni uważani byli za dobrych pracodawców.Świadczył o tym między innymi "deputat piwny" jaki otrzymywali pracownicy.W jego skład wchodziły: 3 litry piwa dziennie,węgiel na zimę,karp na święta. Również na święta pracownicy dostawali 3 litry mocniejszego alkoholu.Bo na terenie browaru,oprócz piwa,funkcjonowała też fabryka likierów (wyrabiano ich aż 35 rodzajów).
W 1948 roku,browar klasztorny został upaństwowiony i wszedł pod zarząd większych zakładów.W latach 90-tych ubiegłego wieku,większy właściciel upadł,ale Opat przetrwał i obecnie jest w rękach prywatnych,gdzie dyrektorem jest kobieta!!!!
Atutem browaru jest własna słodownia oraz ujęcie wody ze studni artezyjskiej.Chmiel pochodzi z najlepszych regionów czeskich-z okolic miasta Žatec.Unika się tu stosowania koncentratów lub granulatów chmielowych.Używa się do produkcji własnych słodów oraz naturalnej szyszki chmielowej,powoduje to iż, Opat zaliczany jest do czeskich piw typu tradycyjnego.Charakteryzuje się on pełnym smakiem,podkreślonym zdecydowanym,goryczkowym akcentem chmielowym i wysoką pienistością.






























Muszę wszystko zanotować,tylko jak to zrobić
gdy przewodnik tak szybko mówi???



















































Zwiedzanie zaczynamy od słodowni.To tu w okresie zimowym produkuje się słód,który jest później wykorzystywany do produkcji piwa.Nie będę opisywać całego procesu,gdyż nie znam się na tym.Po słodowni wchodzimy do warzelni,gdzie w końcowym procesie otrzymuje się odpowiednią ilość cukru w piwie.Zwykłe piwo powinno mieć 12,5% cukru.Przez dodanie większej ilości słodu,zmienia się zawartość cukru i im więcej słodu,tym mocniejsze piwo.
Przechodzimy przez kolejne pomieszczenia,gdzie jest linia rozlewania piwa do beczek i butelek.Obecnie,zbyt wysoki koszt szklanych opakowań zmusza browary,do zastosowania plastikowych,co nie cieszy się zbytnią popularnością.
Przechodząc przez kolejne pomieszczenia wysłuchujemy całej historii produkcji piwa.Oczywiście najwięcej słyszą Ci,którzy są w pobliżu naszego przewodnika.Ja mało co słyszę,bo wykorzystuję chwile,gdy gdzieś nie ma ludzi i robię zdjęcia,ale uzgodniłam z Krzysztofem,że podeśle mi swoje notatki,bym mogła do nich zajrzeć i skorzystać.Dziękuję Krzysztofie!!!!
Aby przeczytać relację Krzysztofa proszę zajrzeć tu: http://www.pttk-jg.pl/rajd-na-raty/relacje/707-wycieczka-do-broumova.html













I tak oto,przechodzimy przez kolejne browarowe pomieszczenia,gdzie w każdym wysłuchujemy opowiadań naszego przewodnika.Przemieszczając się z jednego pomieszczenia do drugiego pomieszczenia,zmienia się temperatura i wilgotność otoczeni,dlatego większość z nas z ulgą powitała wyjście na browarowy dziedziniec.Tu w narożniku podwórza znajduje się stara kaplica.Niestety jest w opłakanym stanie.
Na jednej ze ścian,browarowego podwórza,znajdujemy herb opacki.Gdy byliśmy w browarze z Radkiem pierwszy raz,właśnie tego herbu nie widziałam,bo nie dane nam było wyjść na to podwórze.W browarze można znaleźć cztery herby.Jeden jest na budynku słodowni,przy bramie wjazdowej,drugi nad małymi drzwiami,trzeci w środku browaru,a czwarty właśnie na tym podwórzu.
Powoli kończymy zwiedzanie budynków browarowych i przechodzimy przez dziedziniec do pomieszczeń,w których utworzono muzeum,poświęcone browarnictwu.Tu znajdują się różnego rodzaju kufle,szklanice,butelki,beczki do piwa.Ściana wyłożona jest etykietami na butelki,podkładkami itp...Znajdujemy tu odtworzone pomieszczenie biurowe,gdzie znajduje się sejf,nie otwierany od niepamiętnych czasów.Robimy sobie sesję zdjęciową.W kolejnym pomieszczeniu są zgromadzone narzędzia potrzebne przy produkcji i rozlewaniu piwa i nalewek.I ku naszemu zaskoczeniu,wchodzimy do nowo otwartego pomieszczenia.Tu króluje Szwejk siedzący za stołem w dawnej karczmie.Oczywiście i tu się nie obyło bez sesji zdjęciowej.















































Szacuneczek :))





















































































































































































































 Po obejrzeniu wszystkich eksponatów zgromadzonych w muzeum,wpisujemy się do księgi,dziękując za cudowną "podróż z piwem w tle" i przechodzimy do sali,gdzie będziemy mogli poznać smak tutejszego piwa.










Rozsiadamy się wszyscy przy połączonych stołach,sporo nas jest.Nasz przewodnik,który oprowadzał nas po browarze,włącza nam krótki film opowiadający historię browaru i żegna się z nami,pozostawiając nas w rękach swojej żony-Pani Dyrektor tegoż browaru-i idzie oprowadzać następną wycieczkę.
A my dostajemy pierwsze piwo do skosztowania.Jest to Opat Kvasničák 12.Jasne z pianą,która utrzymuje się dość długo,lekko gorzkawe,ale dobre.Później jest piwo świąteczne,z wyczuwalną nutą pomarańczy.Piwo z pieprzem,wcale nie ma posmaku pierzu.Trzeba go wypić ciut więcej i odczekać jakąś chwilę,by pierz dał znać o sobie.Piwo z absyntem,zaskoczyło nas,czuć było w nim dodatek absyntu i mi osobiście nie smakowało.Przy kosztowaniu piw,zrobiło się na sali gwarno.W miłym towarzystwie czas niesamowicie szybko płynie i nie wiedzieć kiedy przyszła pora opuścić browar.Zanim jednak ulokowaliśmy się w autokarze,zrobiliśmy sobie zdjęcie grupowe,koło olbrzymiej beczki,a później większość z naszej,dość licznej grupy poszła zakupić piwo w browarowym sklepiku.

















Paparazzi :)

Grupowe :)











A tu mamy śliwkowe piwo:)




Po sesji zdjęciowej i zakupach powoli lokujemy się w autokarze.Zanim jednak wsiądę,zauważam Gabrysię i Roberta z piwami smakowymi,np.śliwkowe.Gabrysia opowiada mi,dlaczego akurat piwo śliwkowe.Otóż związane jest to z kawałem,który kiedyś usłyszała: "Przychodzi bardzo zmęczony i spragniony turysta do bacówki. Woła od progu:
- Baco, masz coś do picia?
- Mam ino piwo ze śliwek..
- Może być, byle szybko!
Spragniony pije, pije... Jak ugasił pragnienie, pomyślał chwilę i mówi:
- Baco, przecież nie robi się piwa ze śliwek, tylko z chmielu i jęczmienia...
- To jest piwo ze śliwek, bo jak ktoś u mnie nie dopije piwa, to ja to wsyćko śliwom do beczułki....."
A to moja wersja tegoż kawału-nie potrafię zapamiętać żadnego,więc tak wyszło:
"Turyści,po zejściu ze szlaku,dostrzegają bacę.Jest gorąco,więc pytają bacę,czy ma piwo.Ten odpowiada,że ma,ale tylko śliwkowe.Turyści są lekko zdezorientowani,bo takiego piwa nie znają.Pytają więc bacę,a cóż to za piwo???Baca na to:śliwam to co inni zostawią ,śliwam,śliwam i jest śliwane:)".
Wsiadamy do autobusu i ruszamy do naszego drugiego celu naszej wycieczki-do klasztoru.




























Autokar zajeżdża na parking u podnóża klasztoru.Wysiadamy i po schodach zmierzamy ku naszemu celowi.
W 1213r.,król czeski Ottokar I z dynastii Przemyślidów,podarował ziemie dzisiejszego Broumova,zakonowi Benedyktynów z praskiego Břevnova.Najpierw było tu probostwo,a klasztor powstał w XIV wieku,w wyniku przebudowy starego,gotyckiego zamku.Podczas najazdów husyckich,klasztor był wielokrotnie oblegany,ale nigdy nie został zdobyty,dzięki mocnym murom obronnym.Jego obecny wygląd nadał w I połowie XVIII wieku K. I. Dienzenhofer,przez co obiekt stał się klejnotem baroku.
Po II Wojnie Światowej,mnisi musieli opuścić klasztor.Od 1950r. mury klasztoru służyły jako więzienie dla zakonników,księży i sióstr z różnych zakonów.Więźniowie przebywający ty żyli w nieludzkich warunkach,byli torturowani i wielu z nich w młodym wieku straciło życie.Klasztor był wielokrotnie pustoszony i plądrowany.W 1990 roku został zwrócony Benedyktynom.Obecnie udostępniany jest do zwiedzania.Msze święte odbywają się tu raz w tygodniu,a poza tym w okresie letnim organizowane są tu koncerty.W klasztorze obecnie nie ma żadnego zakonnika.
Brama na dziedziniec klasztorny jest otwarta,wchodzimy i tu czekamy na naszego przewodnika,który ma nas oprowadzać po klasztorze.Czekając zaglądamy do sklepiku,gdzie kupujemy vizytki i stemplujemy nasze dzienniczki.Robimy sobie zdjęcia z figurami św.Jana Nepomucena-są tu dwie-jedna na górnym dziedzińcu wśród innych figur świętych,a druga przed wejściem do przyklasztornego sklepiku.Przyszedł nasz przewodnik,więc powoli kierujemy się najpierw do kościoła przyklasztornego.
Po przekroczeniu progu kościoła,naszym oczom ukazało się niesamowite piękno.Przedsionek jest dość zniszczony,ale i tu dostrzegamy piękne freski.Za to kościół św.Wojciecha urzeka swym niesamowitym wnętrzem.Cały bogato zdobiony.Nie wiadomo gdzie patrzeć.Sufit z przepięknymi malowidłami i bogatą sztukaterią.Ściany pięknie zdobione,z wnękami pełnymi przecudnych fresków.Przy ołtarzu głównym ławy dla zakonników.I tu przy samym ołtarzu znajdujemy kolejną figurę św.Jana Nepomucena.












































Powoli opuszczamy kościół i przechodzimy do kolejnego pomieszczenia-do zakrystii.Tu zgromadzone są stare,drewniane szafy,bogato zdobione.Na suficie króluje olbrzymi fresk,pociemniały ze starości.Przy oknach,ściany zdobią drewniane lamperie,z pięknymi zdobieniami.Można tu znaleźć wyryte daty.
Po obejrzeniu i wysłuchaniu(niektórzy mają taką możliwość,bo stoją blisko przewodnika,który mówi niesamowicie cicho)historii wychodzimy na korytarz klasztorny.Tu przez okna możemy podziwiać wewnętrzny dziedziniec i ogrom samego klasztoru-niestety budynki są w opłakanym stanie.




























I tak idąc klasztornymi korytarzami,mamy okazję wczuć się w atmosferę klasztorną....Jest tu zimno.Ogromne pomieszczenia,korytarze,są nie do ogrzania.Grube są mury klasztoru,ciężko musiało się tu żyć zakonnikom....
Kolejno zaglądamy do otwartych pomieszczeń,gdzie stoją figury świętych,w większości odnowione.
Wędrując zimnymi korytarzami,docieramy do biblioteki.





























Biblioteka-jest tu zgromadzonych 17 000 ksiąg,ekspozycja starych druków-głównie biblii,galeria z obrazami Piotra Brandla i Molitora,ale najciekawszym eksponatem jest globus,na którym nie ma Australii!!!!
Woluminów w bibliotece byłoby o wiele więcej,ale gdy klasztor przeszedł w ręce komunistyczne,kilka tysięcy ksiąg zostało spalonych na dziedzińcu klasztornym.
Ruszamy dalej.









Ryś!!!


Znów idziemy korytarzami klasztornymi.Teraz przed nami refektarz-czyli jadalnia.Tu na pierwszym planie dostrzegamy ogromny piec kaflowy.Pod ścianami w oszklonych witrynach umieszczone są szaty liturgiczne.Jest tu np.szata liturgiczna,zdobiona prawdziwymi,czeskimi granatami.Jednak najcenniejszym eksponatem jest replika Całunu Turyńskiego z 1651 roku.
W 1999 roku,podczas prac konserwatorskich w przykościelnej,kaplicy Świętego Krzyża,w klasztorze w Broumovie,za wiszącym pod stropem relikwiarzem w kształcie wieńca,odkryto schowek z napisem "Sancta sindom"-czyli "Święte płótno". W pierwszym momencie myślano,że jest tam ukryty fragment Całunu.Jakież było wielkie zaskoczenie,gdy w skrytce znaleziono płótno o wymiarach 4,36m długości i 1,10 szerokości.Na płótnie widać kształt męskiego ciała,a napis "Extractum ab originali" mógł oznaczać tylko:"wierna kopia oryginału". Przy znalezionym płótnie był list potwierdzający,że arcybiskup Turyński Julius Caesar Bergiria,potwierdza autentyczność kopii Całunu Turyńskiego,zrobionej 4 kwietnia 1651 roku i upoważnia jednego z hierarchów kościelnych do przekazania jej opatowi kościoła św. Mikołaja w Pradze i przekazania go do klasztoru Benedyktynów w Broumovie.Święte płótno w Broumovie,jest jedną z 42 wykonanych kopii i jest jedynym takim płótnem w Europie Środkowo-Wschodniej.Całun jest rozpięty w oszklonej i podświetlonej gablocie i robi niesamowite wrażenie.Warto jest tu przyjechać,by zobaczyć to płótno na własne oczy.
















Replika Całunu Turyńskiego :)










Opuszczamy refektarz i znów klasztornymi schodami i korytarzami przemieszczamy się by zobaczyć kolejne pomieszczenie.Tym razem zaglądamy do klasztornych podziemi.
Tu znalazły swoje miejsce 34 mumie,przeniesione z krypty kościoła parafialnego św.Prokopa w Vamberku.W połowie lat osiemdziesiątych XX wieku,obok kościoła w Vamberku,były prowadzone prace archeologiczne,przez co została uszkodzona kanalizacja.Co spowodowało przedostanie się ścieków do krypty.Wilgoć doprowadziła do tego,że mumie zaczęły ulegać rozkładowi.Z 50 mumii udało się uratować 34.Najpierw były one umieszczone w filii Muzeum Powiatowego Gór Orlickich w Vamberku,a w 2000 roku znalazły swoje miejsce w podziemiach klasztoru w Broumovie.Leżą w odkrytych trumnach.Robią niesamowite wrażenie,ale dla mnie ten widok,był obnażający.Miałam wrażenie,że zaglądając tam zakłócamy im spokój.Dlatego też,nie tu zdjęć mumii.














W podziemiach długo nie jestem,wolę wyjść na dziedziniec klasztorny i zaczekać na resztę grupy.
Tu robimy sobie kolejne grupowe zdjęcie,żegnamy się z naszym przewodnikiem,dziękując Mu za poświęcony nam czas i opuszczamy klasztor Broumovski.











Idziemy na spacer po mieście.Wiktor ze sporą grupą idą do drewnianego,cmentarnego kościółka,a ja,Radek,Gabrysia i Robert,idziemy coś zjeść.Zaglądamy do sklepu rzeźniczego,gdzie mieliśmy okazję kiedyś zjeść niesamowicie pożywny i smaczny obiad-niestety dziś jest on zamknięty.Po obejściu dookoła całego rynku i nie znalezieniu żadnej knajpki,dzwonię do Jarka i pytam się Go,gdzie Oni są???
Po wysłuchaniu szczegółowych informacji idziemy do Nich.Docieramy do niewielkiej restauracji,gdzie znajdujemy kilka osób z naszej grupy.Rozsiadamy się przy stolikach,zamawiamy ciemne piwo i jedzenie.





















Czekając na zamówienia,umilamy sobie czas rozmowami.Śmiech rozbrzmiewa w całej restauracji.
Zjadamy swoje potrawy,wypijamy piwo i opuszczamy restaurację.Za oknem jest już szarówka,pora więc iść do autokaru i wracać do Polski.
Żegnamy więc Broumov i Czechy.
Wrócimy tu pewnie już niedługo!!!

Gdy przekraczamy granicę,jest już ciemno.
Powoli po drodze,zaczynają opuszczać autokar kolejni wycieczkowicze.My dojeżdżamy do Teatru i tu żegnamy się z pozostałymi.

Tak oto kolejna karteczka została zapisana,pora na następną.
Do zobaczenia więc niebawem:)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i życzymy miłej lektury.

Danusia i Radek :)


Zdjęcia tu dodane są Radka,Jarka,Krzysztofa i moje.

Dziękuję Krzysztofowi za udostępnienie notatek,z których skorzystałam.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz