środa, 1 stycznia 2014

Noworocznych dziewięć przesiadek :)







I mamy Nowy Rok 2014 !!!!
Przywitaliśmy go symboliczną lampką szampana (wina musującego),wypitego o północy i oglądaniem fajerwerków przez okno.
Dzień już mamy zaplanowany,więc nie mogliśmy zbyt długo "balować"...
Rano pobudka o 6-tej.Śniadanie,kawa i pakowanie plecaków-nic się nie zmieniło-tradycja,którą kontynuujemy w Nowym Roku :)
Wychodzimy w ciemność i ciszę.Większość pewnie całkiem niedawno wróciła z balów i takich tam spotkań i teraz smacznie śpi,a my idziemy na stację kolejową,kupujemy bilety ZVON i wsiadamy do-można tak powiedzieć-luksusowo-nowoczesnego pociągu.Wszędzie świetlne wyświetlacze i elektronika.Wagon z wygodnymi siedzeniami,stolikami,gniazdkami by podłączyć laptopa itp....W środku,oprócz nas dwojga jest jeden pasażer i dwóch konduktorów.I taki skład jedzie do Szklarskiej Poręby-nie całkiem,bo tylko do Piechowic.Tam mamy przesiadkę na komunikację zastępczą,o czym  zostajemy poinformowani przez pana Konduktora,przy sprawdzaniu biletów.W Piechowicach jest naruszony wiadukt drogowy,nad torami i trwają spory kto ma go naprawić?
W Cieplicach  wsiada Sofijka i tu okazuje się,że z tą nowoczesnością nie wszystko jest w porządku.Nie można otworzyć drzwi-trzeba iść na drugi koniec wagonu.Okazało się,że nie podłączono wszystkiego.
Jest nas teraz troje :)





















W Piechowicach wysiadamy i idziemy przed budynek stacji,tu czeka na nas autobus-komunikacja zastępcza.Jedziemy nim do Szklarskiej Poręby Górnej.Po drodze zajeżdżamy na stacje: Szklarska Poręba Dolna i Średnia-omija natomiast Górzyniec.
W Szklarskiej Porębie Górnej czekamy chwilę na czeskiego "motoraczka". Wsiadamy do niego i nim dojeżdżamy do Kořenova.Tu przesiadamy się do pociągu jadącego do Liberca.My nim jedziemy do Tanvaldu-tu mamy kolejna przesiadkę.W Tanvaldzie musimy trochę poczekać i aby nie siedzieć na stacji idziemy do punktu informacji turystycznej,bierzemy folderki,podbijamy nasze dzienniczki i spacerowym krokiem wracamy na dworzec.Nasz żółto zielony pociąg już jest.Wsiadamy do niego i jedziemy do Železnego Brodu.I znów przesiadka,czekamy zaledwie kilka minut i kilka minut jedziemy pociągiem do Semily.Stąd dziś zaczynamy naszą wędrówkę.
Przed budynkiem stacji,sprawdzamy oznaczenia szlaków.Wybieramy żółty-6 km do celu :)










Idziemy uśpionymi uliczkami Semily.Cicho wszędzie,czasem tylko zaszczeka jakiś psiak.Rozmową umilamy sobie wędrówkę i kiedy stajemy przed następnym drogowskazem jesteśmy zaskoczeni tym co tam jest napisane-z drogowskazów wynika,że uszliśmy zaledwie 200 m.
Oczywiście to pomyłka.Mamy teraz do przejścia 5,8 km.Schodzimy z szosy na polną drogę,nią wchodzimy do miejscowości Chuchelna,Przechodzimy przez nią,kierując się cały czas żółtym szlakiem.Na obrzeżach miejscowości nasz szlak zaczyna piąć się do góry.Tu spotykamy wielu podobnych nam turystów idących w tym samym kierunku co my,ale sporo już wraca.Rozmawiamy i robimy zdjęcia.Szkoda,że jest pochmurno i mglisto,bo widoki pewnie są stąd piękne.Mimo tego,co jakiś czas oglądam się za siebie i robię zdjęcia.



































Tyłeczek :)














Chuchelna zostaje za nami,a my idziemy przez las i kolejną miejscowość-Komarov.Tu mija nas coraz więcej ludzi.To oznacza,że jesteśmy niedaleko naszego celu.Wychodzimy na szosę i znika nasz szlak.Sofijka pyta jednego z napotkanych turystów o kierunek.Zostaje on  am wskazany a przy okazji okazało się,że jest to skrót.Idziemy nim wspinając się coraz wyżej.I im wyżej jesteśmy,tym mgła jest gęstsza i bardziej lodowata.A poza tym mija nas jeszcze więcej ludzi.Czyli musimy być już blisko celu,którego wcale nie widać.Jest zimniej i pokazują się szadziowe cudeńka.Trawy mają lodowe grzebyczki i kuszą mnie bym przykucnęła przy nich i zrobiła zdjęcia.Powstrzymuję się bo wciąż nie widać schroniska,ani wieży widokowej....
Ławeczka z widokiem na mgłę....





Sofijka w szadziowych cudeńkach :)




 I w pewnym momencie zauważam przepięknie ustrojone brzozy i już nie daję rady się powstrzymać.Robię zdjęcia i nagle dostrzegam tuż za nimi budynek schroniska.Jesteśmy na miejscu !!!
Doszliśmy !!!
Kozakov w całej okazałości !!!
Mgła go doskonale ukryła :)
Odpuszczamy sobie zdjęcia.Najpierw formalności !!!
Wchodzimy do schroniska.Tłumnie tu,gwarno i ciepło.Odbieramy dyplomy,kalendarzyki i odznaki.Do pieczątek kolejka,grzecznie czekamy i rozmawiamy.Kiedy w końcu wszystkie pieczątki są już w naszych dzienniczkach,zeszytach,kartkach itp...,kupujemy znaczek turystyczny i vizytki i idziemy do sali restauracyjnej,zobaczyć co mają do jedzenia.Rezygnujemy,widząc tłum tu zgromadzony.Wpisujemy się do księgi pamiątkowej i wychodzimy na zewnątrz.Teraz przyszła pora na szadziwą sesję zdjęciową.
Sosenki wyglądają jakby ktoś je przystroił lodowymi kwiatkami,Gałązki brzozowe mają lodowe grzebyczki.Wszystko ma lodowe igiełki,kolce,kuleczki-piękno które stworzyła natura :) Przenieśliśmy się do Krainy Królowej Śniegu ? :) Brakuje mi tylko czerwonych,owoców róży z białymi,szadziowymi igiełkami.No cóż nie można mieć wszystkiego !!!
Sprawdzamy na drogowskazach,którym teraz mamy iść szlakiem i powoli ruszamy.Mamy dobry czas,więc może uda się nam zajrzeć na punkt widokowy i zdążyć na wcześniejszy pociąg??? Wszystko teraz zależy od stanu szlaku,którym będziemy schodzić.
Powoli schodzimy z Kozakova.Ostrożnie,bo ziemia jest pokryta cienką warstwą lodu i niesamowicie łatwo o poślizg.Kiedy stajemy na skrzyżowaniu szlaków z odnośnikiem na punkt widokowy,postanawiamy zrezygnować z pójścia tam.Widoków żadnych,a dojście śliskie :(
Szlak wiedzie nas przez las,prosto schodząc w dół.




Sofijka tu jest :)














































Idziemy ostrożnie i gdy przecinamy szosę nasz szlak nagle nam znika z oczu.Mimo to schodzimy dalej.Teraz idzie nam się wygodniej,bo tu ziemia nie jest zamarznięta i nie ma lodu.Szlak znajdujemy na dole,przy wyjściu z lasu.Odnalazł się na chwilę i znów nam zniknął.Nie martwi nas to,bo tuż za łąką,na którą wyszliśmy odnajdujemy drogowskazy z oznaczeniami szlaków.Tu skręcamy w prawo i kierujemy się do Pipic.







Takiego oznaczenia się nie przegapi ....













Przechodząc przez Pipice oglądamy zegar słoneczny usytuowany w narożniku ogrodzenia,stare oznaczenie szlaków,kapliczkę,obok której stoi figura św.Jana Nepomucen.Tu mamy sesję zdjęciową,po której idziemy dalej.Przechodzimy przez strumyczek,gdzie na drzewie ktoś powiesił tablicę,że rzeka jest granicą państwa :) Żart :)
Wchodzimy do kolejnej miejscowości :)









































Przechodzimy przez Smrci główną szosą-tak właśnie wiedzie nasz szlak.Po drodze robimy zdjęcia i rozmawiamy.Cieszymy się,że tu dziś jesteśmy :)
Po opuszczeniu Smrci,wchodzimy do lasu i drogą leśną dochodzimy do ogródków działkowych,a za nimi nasza droga zaczyna schodzić dość ostro w dół.Za zakrętem,w dole ukazało nam się miasto-to Železný Brod.












Radek się cieszy,bo nasz szlak wytyczony jest obok kościoła (tak nam się wydaje,że to kościół)z wielką gwiazdą adwentową.Idziemy więc zobaczyć czy mamy rację-tak to kościół.Oczywiście jest zamknięty,ale robimy zdjęcia na zewnątrz i idziemy prosto na stację kolejową.









Na dworcu jesteśmy ciut wcześniej niż się spodziewaliśmy.Wykorzystujemy ten czas na posilenie się i uczczenie naszej dzisiejszej wędrówki :)
Kiedy przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego i jedziemy ku granicy i domowi.Przed nami cztery przesiadki: w Tanvaldzie,w Kořenovie,w Szklarskiej Porębie i w Piechowicach.I wszystkie z kilkuminutowym zapasem czasowym-sprawnie to działa,trzeba to przyznać!!!
W Cieplicach żegnamy się z Sofijką-do następnego razu :)
Pierwszy dzień Nowego Roku udał się wybornie :)
Kozakov zdobyty,wędrówka zaliczona,nie było gnuśnienia przed telewizorem :)



Tak oto dobiegła końca pierwsza wędrówka w tym roku.
Pora więc na kolejną,już niebawem.
Do zobaczenia :)

Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz