niedziela, 8 lutego 2015

Jest w Wałbrzychu takie Muzeum.....

Pogoda za oknem szalona,wieje,sypie śniegiem,pokazuje się na moment błękit nieba i raptownie pojawiają się chmury,z których leci biały puch....
Nie bardzo wiemy co zrobić z dzisiejszym dniem.Po śniadaniu i kawie,Radek proponuje wyjazd do Wałbrzycha.Wczoraj sprawdzał na stronce dzienniczka turystycznego,nowe vizytki polskie i okazało się,że w Wałbrzychu jest ich kilka i sprzedawane są w Muzeum Porcelany.Sprawdził też czy Muzeum jest czynne i co można w nim obejrzeć.
Tu można zobaczyć prezentację Muzeum:
http://wirtualne.muzeum.walbrzych.pl/navigart/navigart/select/all#
Jest więc powód by tam pojechać!!!
Szykujemy się więc do wyjazdu.Gorąca herbata i owoce lądują w małym,karkonoskim plecaczku,bo nagle okazało się,że plecak z owieczką gdzieś się ukrył....
Gdy jesteśmy wyszykowani,idziemy na stację kolejową.Na dworze wiatr smaga nasze policzki,sypie śniegiem w oczy,ale udaje nam się dotrzeć na dworzec.Kupujemy bilety i wsiadamy do pociągu pospiesznego z piętrowymi wagonami.Oczywiście rozsiadamy się wygodnie na piętrze i jedziemy...


Cwany gołąb.Po co marznąć gdzieś na zewnątrz?
Pod dachem ciepło,spokojnie i jeść dadzą....



















Podróż mija nam szybko,wszak pociąg pospieszny nie zatrzymuje się na każdej stacji....
Wysiadamy na stacji "Wałbrzych Główny".Sprawdzamy rozkład jazdy i możliwy powrót.Mamy dwie opcje-14:25 i 16:18.Nie wiemy jeszcze o której będziemy wracać.Wchodzimy do budynku dworcowego i od razu wyczuwamy zapach grzanego wina.Spoglądamy na siebie zdziwieni,bo nigdzie nie dostrzegamy źródła owego zapachu...
Wychodzimy na zewnątrz i od razu wiatr ze śniegiem uderzył w nas z ogromną siłą,zapierając dech w piersiach.Zakładamy kaptury na głowy,pochylamy się lekko i tak idziemy powoli,w kierunku miasta.Mijamy tunel pod torami,ze światłami dla pieszych,dochodzimy do skrzyżowania z pięknym,starym wiaduktem kolejowym i zamkniętym sklepikiem,w którym kilka lat temu,jadąc w Góry Sowie,kupiliśmy lody i napoje.Skręcamy w lewo i na przystanku komunikacji miejskiej,pytamy napotkaną Panią,czy idziemy w dobrym kierunku? I jak daleko mamy do Muzeum? Pani,zdziwiona,że nie chcemy jechać autobusem,tylko iść,wylicza nam ile to będzie przystanków i wyszło,że pięć.Dziękujemy i ruszamy,zostawiając zdziwioną kobietę :)






















Wędrujemy więc od przystanku do przystanku.Przyglądamy się mijanym budynkom,w większości są to stare kamieniczki,pospinane klamrami.Gdzieniegdzie znajdujemy fragmenty dawnych ozdób.Domy w zasadzie są odrapane,szare i brzydkie.Kiedy zbliżamy się do piątego przystanku,słyszymy hejnał i dostrzegamy wieże kościelne.Na drogowskazie miejskim odczytujemy,że mamy 180 m do Pałacu Czettritzów.Po krótkim zastanowieniu,stwierdzamy,że możemy najpierw właśnie tam pójść.
"Początków istnienia tej budowli należy szukać w latach 80 XVI wieku,kiedy to,zgodnie z historycznymi przekazami,ród Czettritzów porzucił swój górski zamek Neuhaus i przeniósł się do Wałbrzycha Górnego.Było to wówczas zjawisko bardzo powszechne-nie dziwi więc,że również Christoph Czettritz dokonuje zakupu niewielkiego domu i ogrodu,które staną się podstawą przyszłej rezydencji.Niestety nie dane mu było dokończyć budowy pierwszej części tego przepięknego gmachu-po jego śmierci w 1594 roku,syn Diprand przejmuje majątek i kończy budowę dworu.Początkowo jest to tylko jeden budynek mieszkalny o trzech kondygnacjach,pełniący funkcję mieszkalno-administracyjne,którego budowę ukończono w I połowie XVII wieku.
Do połowy XVII wieku,dwór zamieszkiwała wdowa po Diprandzie,która nie podejmowała żadnych działań budowlano-modernizacyjnych.Jedyną interwencją architektoniczną było umieszczenie barokowego kartusza herbowego rodów Czettritz i Zedlitz.Od początku lat 80 XVIII wieku do 1719 roku,majątek ten przechodził w ręce innych osób i rodów.Dopiero przejęcie dworu w 1738 roku przez Ernesta Maksymiliana Hochberga z Książa stało się asumptem do zasadniczych zmian modernizacyjnych w zespole dworskim.W narożnej,północno-zachodniej części dobudowano wieżę zwieńczoną szpiczastym hełmem,w której umieszczono schody,zmieniając ostatecznie komunikację w budynku.Wykonano także nowe wejście do budynku od strony północnej,nad którym umieszczono ozdobny portal,będący kopią portalu Czettritzów.Dobudowano wówczas także kilka budynków gospodarczych,dom oficjalistów,a nawet stajnię koni cugowych.
Zasadnicza przemiana dawnego folwarku Czettritzów oraz całego dworskiego założenia nastąpiła w 1882 roku.Wówczas to do dworu przeniesiono Zarząd Dóbr Hochbergów,co wymagało poważniejszych zmian w budowli.W 1889 roku na przedłużeniu budynku od strony południowej dobudowano niewielki aneks,o długości 7,8 m.W tym samym czasie wzniesiono dom przeznaczony na mieszkanie dyrektora zarządu.Zaledwie dziewięć lat później,w 1899 roku,dobudowano kolejny budynek przeznaczony na cele administracji dóbr Hochbergów,na które składały się już wówczas nie tylko wielki majątek ziemski,ale także kopalnie i przemysł koksowniczy Wałbrzycha.Wraz z tą nową zabudową zniknęły oczywiście ostatnie pozostałości dawnej zabudowy folwarcznej,gdyż na jej miejscu zaczęły powstawać nowe budynki gospodarcze i mieszkalne.
Z zachowanych przekazów historycznych wiemy,że w 1902 roku na przedłużeniu nowo wzniesionego budynku powstała ogrodowa pergola,zwrócona w kierunku południowym,gdzie zakładano okazały park ze stawem,powiększając znacznie dotychczasowe granice pierwotnego założenia dworskiego.Rozległy park miał formę ogrodu miejskiego,w którym dominowały krzewy ozdobne i popularne drzewa iglaste,uzupełniające rodzime drzewa liściaste.
W krótce w parku tym (w 1905 roku) rozpoczęto budowę okazałej willi Hochbergów,dzieła książęcego architekta Paula Resenera.Przeznaczona na mieszkanie reprezentacyjne siedziba zadziwia surową architekturą budynku i bogactwem wnętrza jednocześnie,kosztem dotychczasowej pergoli,podjęto rozbudowę budynku głównego w kierunku południowym,którą zakończono w 1922 roku.W ten sposób budynek powiększył się o kolejne 21,5 m.Niemal równocześnie,po wschodniej stronie gmachu głównego,ukończono budowę obszernego budynku o konstrukcji szkieletowej (ryglowej),który został przeznaczony na mieszkania dla pracowników.Wraz z wybudowanym wcześniej-przypuszczalnie w 1900 roku-także ryglowym budynkiem magazynu,przebudowanym w latach 20 XX wieku na mieszkania,powstał pokaźny kompleks mieszkalny przeznaczony dla licznych urzędników i pracowników wielkiego zarządu dóbr wałbrzyskich kopalń i koksowni.
Uzupełnieniem tego niezwykłego kompleksu jest wzniesiona w 1922 roku kolejna willa przeznczona na mieszkanie generalnego dyrektora Zarządu Dóbr Hochbergów.
Renesansowy dwór,przebudowywany kilkakrotnie,od początku był siedzibą możnych zarządzających okolicznymi dobrami.To stąd zarządzano dobrami Czettritzów,Hochbergów,a także sterowano rozwojem sudeckiej gospodarki.Tu podejmowano decyzje w sprawach dużych i małych mających wpływ na rozwój okolicznego przemysłu i rolnictwa.Dopiero obie wojny światowe zaburzyły ten odwieczny porządek.Naziści wywłaszczyli dotychczasowych właścicieli,a Zarząd Dóbr Hochbergów stracił swe znaczenie.Po wojnie na Zamkowej ulokowano Dyrekcję Dolnośląskiego Zjednoczenia Węglowego,która przetrwała tam do końca XX wieku,a więc do czasu likwidacji przemysłu węglowego w Wałbrzychu.W pałacu swoją siedzibę znalazły także wojewódzka instancja PZPR,Urząd Wojewódzki,a następnie Starostwo Powiatowe.Dopiero w XXI wieku,26 lutego 2004 roku,renesansowy zespół przekazano Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej im.Angelusa Silesiusa,która po latach starań uzyskała wreszcie odpowiedni do swoich celów budynek.Zachowując renesansowy charakter zamku,dokonano zmian,które służą interesom studentów i wykładowców."-tekst z tablicy informacyjnej przy budynku.
Wchodzimy na teren pałacowy.Oglądamy ogromy budynek z zewnątrz,robimy zdjęcia i powolutku,w zamieci śnieżnej idziemy dalej.






Na placu tuż przed głównym wejściem do budowli leży skamieniały okaz geologiczny.
"Światowej Klasy
Okaz Geologiczny.
Zapewne nieliczni wiedzą,że znajdujący się tutaj kopalny (sfosylizowany) pień karbońskiego drzewa ma blisko 315 mln lat i pochodzi z jednej z pobliskich kopalń.
Ten duży fragment środkowej części pnia kopalnego jest przedstawicielem najstarszych drzew szpilkowych i ma budowę bardzo podobną do współczesnej araukarii.Zgodnie z oznaczeniami niemieckiego paleobotanika Heinricha R.Göpperta ten pień to Dadoxylon należący do rodzaju Walchia,przedstawiciel Lebachia,drzew żyjących na przełomie karbonu i permu.Były to najczęściej okazy o pniach o wysokości 16 metrów i średnicy ok.1 metra,które występowały w obrębie górnokarbońskich piaskowców i zlepieńców warstw żaclerskich piętra Westfal B.Liczne fragmenty pni tego rodzaju znane są z kopalń w Nowej Rudzie.
Prezentowany pień został zainstalowany w latach 70 XX wieku z inicjatywy ówczesnego dyrektora Dolnośląskiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego dra inż.Józefa Cisa i naczelnego inżyniera działu mierniczo-geologicznego mgra inż.Marka Frajtaka.Ponaddto na terenie okalającego parku znajduje się kilka innych okazów geologicznych,m.in.siedem kawałków pni karbońskich araukarii oraz głaz czerwonego granitu skandynawskiego."-tekst z tablicy informacyjnej.










Opuszczamy teren pałacowy i postanawiamy tu przyjść gdy pojawi się błękit na niebie,wszak pogoda dziś szaleńczo się zmienia.Idziemy więc obejrzeć kolegiatę Najświętszej Maryi Panny Bolesnej i św.Aniołów Stróżów i jak na zawołanie,przestał sypać śnieg,a na niebie pojawił się błękit.
Czerwony budynek świątyni pięknie prezentuje się na tle błękitnego nieba.Wchodzimy do środka.
Chwila modlitwy i zadumy i spokojnym krokiem przechadzamy się po wnętrzu,oglądając ją i robiąc kilka zdjęć.






















Po obejrzeniu wnętrza kolegiaty,opuszczamy ją.Na zewnątrz jeszcze kilka zdjęć i powoli idziemy ku Rynkowi.


































Wałbrzyski Rynek pięknie prezentuje się oświetlony słońcem.Spacerkiem przechadzamy się po placu,oglądamy piękne,stare kamieniczki,ratusz-wyglądający jak pałacyk,robimy zdjęcia.Sesja trwa tu trochę,bo pogoda ukazała na dłuższą chwilę swe łagodne i piękne oblicze :)
Przechodzimy obok ratusza,mijając Teatr Lalek,schodzimy schodami ku budynkowi Gimnazjum nr 13 i LO.Pięknie odnowiony budynek kusi by zrobić zdjęcia.Stajemy więc na przeciwko i robimy tu sesję zdjęciową,po której powoli wracamy ku rynkowi.






























































Spokojnymi uliczkami idziemy już ku naszemu dzisiejszemu celowi.Stwierdzamy,że akurat przyda nam się zwiedzanie we wnętrzach,bo znów zaczęło solidnie wiać i sypać śniegiem.Mijamy kościół ewangelicko-augsburski i powoli dochodzimy do budynku w którym znajduje się Muzeum.
"Pałac zbudowany w latach 1801-1803 na planie litery U w stylu klasycystycznym,według projektu L.Niederräckera (ucznia C.G Langhansa), jako pałacyk zamożnego mieszczanina.Jest obiektem trzyskrzydłowym z otwartym dziedzińcem obramowanym dwoma skrzydłami bocznymi.Nazwa pałacu wzięła się od nazwiska jego późniejszego właściciela,kupca Albertiego,który kupił pałac w 1834 roku.Uruchomił on w Wałbrzychu pierwszą mechaniczną tkalnię.W 1908 roku powstało tu muzeum założone przez niemieckie towarzystwo regionalne "Altertumsverein für das Waldenburger Gebirgsland" (Towarzystwo Starożytności Ziemi Wałbrzyskiej),ale udostępnione zwiedzającym dopiero po zakończeniu drugiej wojny światowej,w roku 1947.Muzeum prezentuje jedyny w kraju (i drugi na świecie) okaz karbońskiego stawonoga należącego do gromady wijów kopalnianych.
W muzeum wyodrębnione zostały takie działy jak:
Dział historia miasta i regionu
Dział oświatowy
Dział pracownia konserwacyjna
Dział ceramiki-powstał w 1968 roku i na chwilę obecną mieści się w nim około 10 500 różnych obiektów ceramicznych.Jest to bogata kolekcja zarówno współczesnej jak i historycznej porcelany z wielu różnych krajów,takich jak: Czechy,Austria,Rosja,Anglia,Francja,a także kolekcja porcelany z różnych polskich miejscowości
Dział geologii-na zbiory geologiczne składa się 7 156 eksponatów,z których największą kolekcją jest kolekcja paleobotaniczna (okazy zebrane były zarówno przez niemieckich zbieraczy jak i znanego polskiego paleobotanika i muzealnika,Eufrozyna Sagana)
Dział sztuki-utworzony początkiem lat 80 ubiegłego wieku w celu gromadzenia,opracowywania i udostępniania dzieł plastycznych zarówno z takich dziedzin jak grafika,malarstwo jak i rzemiosło artystyczne."-teksty ze stron informacji turystycznej w Wałbrzychu.
Stajemy przed pałacem,spoglądamy na zasypane schody i zastanawiamy się czy Muzeum jest otwarte,bo nie dostrzegamy żadnych śladów.Po krótkim zastanowieniu,decydujemy się to sprawdzić.Wchodzimy więc po schodach na dziedziniec i z lekką nieśmiałością chwytamy za klamkę...











Bez problemu otwieramy drzwi i wchodzimy do środka.Pusto i cicho tu,dopiero na głośne "Dzień dobry" ukazuje się Pani.Mina jaka namalowała się na Jej twarzy jest nie do opisania i bezcenna.Szok,złość,zaskoczenie,niedowierzanie itp...wszystko zmieszane razem i trudne do jednoznacznego określenia.Radek pyta czy mają vizytki turystyczne i znów ta sama mina plus wielki znak zapytania,ale jeszcze większe zaskoczenie wywołuje kupno biletów i chęć zwiedzania przez nas.Pani chwyta za telefon i z góry schodzi Pan,który pilotem uruchamia projekcję wyświetlaną na ścianie i zapala światła w salach na parterze.Nigdzie nie dostrzegam szatni,albo jakichkolwiek wieszaków-jest zima,za oknem szaleje zamieć,a my jesteśmy dość grubo ubrani i na dodatek mamy plecaki,a w środku dość ciepło-pytam więc Pani gdzie możemy zostawić kurtki??? I cóż??? Nie ma szatni,a kurtki możecie zostawić na krzesłach,przecież nikogo więcej nie ma-tak brzmi odpowiedź!!!! Czyżby Pani wiedziała,że nikt więcej tu dziś nie przyjdzie??? Pytam jeszcze czy możemy robić zdjęcia-okazuje się,że tak,tylko bez flesza.Zaczynamy więc zwiedzanie.
Rozpinamy kurtki i wchodzimy do sali na parterze.












Uwielbiam oglądać cudeńka wytworzone z porcelany.Przechadzamy się osobno,każde z nas znajduje coś innego,co mu się podoba,ale też wiele z tych piękności zgromadzonych w szklanych witrynach,podoba się nam obojgu.Przechodzimy więc wolno,robimy zdjęcia i cieszymy oczy pięknem tu zgromadzonym.




































I tak wolniutko oglądając i robiąc zdjęcia,przechodzimy do drugiej sali.Tu znajdują się stare szafy(mi kojarzą się z aptecznymi),z mnóstwem szuflad,w których zgromadzone są niewielkie przedmioty porcelanowe.Na ścianach umieszczono tablice z tekstami opisującymi twórców.powstanie porcelany i ogromnych miłośników kruchego piękna.I znów spokojnie oglądamy wszystko,robimy zdjęcia,powolutku wracając do pierwszego pomieszczenia.























Kiedy opuszczamy sale na parterze,Pani informuje nas,że na piętrze już czeka na nas Pan.Wchodzimy więc po schodach na piętro.Zatrzymujemy się w półkolistym holu,z oszklonymi szafami,w których są rzeźby z terakoty,z początku XX wieku.Piękne :) Oglądam je zachwycona i powoli wchodzę do sali ze szklanymi gablotami,gdzie Radek już jest i robi zdjęcia :)



























































































































Robię mnóstwo zdjęć,przechadzając się od gabloty do gabloty i nie przeszkadza mi-choć to dostrzegam-,że szklane powierzchnie są pokryte kurzem.Piękno zgromadzonych tu przedmiotów rekompensuje te niedoskonałości.Powoli przechodzę do kolejnego pomieszczenia-innego niż te,które do tej pory oglądaliśmy.W dwóch salach znajdują się stare meble-sekretarzyki,stoliki z porcelanową zastawą,krzesła,fortepian,skrzynie,na ścianach wiszą obrazy,trofea łowieckie a na samym środku stoi Pan,który pilnuje byśmy czegoś nie dotknęli...
Spokojnie oglądamy wszystko,robiąc przy tym zdjęcia i wracamy-niestety więcej nie ma tu niczego do obejrzenia.Wszędzie zakazy wstępu,pozamykane drzwi albo oddzielone czerwoną,grubą liną...
Schodzimy więc do holu na parterze.Tu pytam młodą Panią (przedtem Jej nie widzieliśmy) o toalety.Kobieta odpowiada mi,że są,ale nie wie czy będziemy mogli z nich skorzystać.Woła więc starszą Panią,a ta stwierdza,że nie można tam wejść,bo się lakierują,za to zaproponowała nam byśmy skorzystali z toalety znajdującej się na parkingu....Dostajemy za to pamiątkowe bilety i jeszcze pozwolono nam samym podstemplować nasze wszystkie kajety i opuszczamy budynek Muzeum,mówiąc "Do widzenia".Na zewnątrz,dostrzegamy,że wejście jest odśnieżone-to chyba jedyny plus naszej tu wizyty.














































Idziemy więc poszukać owego parkingu,jednak dajemy sobie spokój,gdy widzimy tam zgromadzone towarzystwo.No cóż postanawiamy spróbować w pałacu Czettritzów.I kiedy jesteśmy prawie tuż przy budynku,moja noga przejechała się na pokrytej lodem kostce brukowej i mój tyłek wylądował z impetem na jezdni.Wstaję obolała powoli i równie wolno idę idziemy ku głównemu wejściu do budynku.Nie wchodzimy jednak do środka,robimy zdjęcia na zewnątrz i idziemy w kierunku pałacowego parku.Z daleka dostrzegamy,że za ogrodzeniem znajduje się cmentarz komunalny.Radek stwierdza,że tam powinny być toalety.Idziemy więc w kierunku cmentarza,gdzie znajdujemy Toi Toja-niestety w takim stanie,że od razu mnie odrzuciło...






















Cóż nam zostaje?-postanawiamy wejść do jakiejś knajpki,zamówić kawę i przy okazji skorzystać z toalety.Jednak i to staje się nierealne,bo wszystkie napotkane po drodze kawiarnie,knajpki,restauracje itp.są zamknięte.Cóż robić? Szukamy dalej-na pociąg o 14:25 już nie zdążymy-idziemy więc do rynku i tu,za budynkiem ratusza jest nasz poszukiwany przybytek.Jesteśmy uratowani!!! Dwa złote otwiera nam drzwi i sprawia ogromną ulgę.Teraz już spokojnie idziemy na spacer do parku.






















Spacerujemy białymi od śniegu alejkami i stwierdzamy,że mamy za mało czasu by zobaczyć w parku,to co warte zobaczenia,a za dużo czasu by iść już w kierunku dworca :(
Mimo to,spacer wśród drzew ze świergotem ptaków i śmiechem bawiących się dzieci na śniegu,sprawia nam przyjemność :)
Jednak powoli trza ruszać ku stacji-przed nami do przejścia pięć przystanków komunikacji miejskiej.Idziemy więc niespiesznie,rozmawiamy,cieszymy się swoim towarzystwem i przy okazji robimy zdjęcia.
































Na stację docieramy ciutkę przed czasem.Czekamy więc chwilę na nasz pociąg.Kiedy przyjeżdża,wsiadamy do niego i odjeżdżamy nim do Jeleniej Góry.Wracamy osobowym pociągiem i jedzie on zaledwie kilka minut dłużej od pospiesznego,zatrzymując się na wszystkich stacjach na dodatek i kosztuje mniej,więc gdzie tu korzyść dla podróżnego,który wybiera pospieszny pociąg???
Cieszymy się z dzisiejszej wycieczki,choć niesmak po wizycie w Muzeum pozostał.
Mamy nadzieję,że to się zmieni i będzie lepiej.

Nasza dzisiejsza wycieczka dobiegła końca,więc niebawem będzie kolejna.Do zobaczenie :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)


P.S.
Na koniec załączamy odpowiedź Pana Dyrektora Muzeum,jaką dostał Radek drogą mejlową.W jednym miejscu Pan Dyrektor błędnie odczytał treść mejla-dotyczy szatni-my wiemy,że nie powinniśmy chodzić w kurtkach i z plecakami po Muzeum.Regulamin wyraźnie mówi,że okrycia wierzchnie powinny pozostać w szatni.

"Szanowny Panie,

przekazano mi dzisiaj Pańskiego maila podsumowującego - mówiąc ogólnie - Państwa wizytę w naszym muzeum. Przede wszystkim chciałbym podziękować za tę korespondencję i uwagi odnoszące się do zachowania pracowników odpowiedzialnych w tym dniu za opiekę nad Zwiedzającymi.

Pozwolę sobie wyjaśnić kilka z poruszanych przez Pana kwestii, aczkolwiek - i pragnę to podkreślić - nie jest to próba tłumaczenia podejścia pracowników do Państwa, które oceniam jednoznacznie jako naganne.

Po pierwsze - Muzeum w Wałbrzychu jest na końcowym etapie przekształcania się w Muzeum Porcelany, stąd dość jednolity charakter naszych stałych ekspozycji, skupiający się właśnie na temacie ceramiki. Zdaję sobie sprawę, że obecna nazwa muzeum nie sugeruje jednoznacznie takiego właśnie profilu kierowanej przeze mnie placówki, co może wprowadzać w błąd Zwiedzających. Zmiana nazwy muzeum, która będzie ukoronowaniem procesu trwającego od prawie dwóch lat, jest uzależniona od decyzji Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, na którą obecnie czekamy. Nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły i podawać powodów, dla których zdecydowaliśmy się na zmianę profilu, jestem jednak przekonany, że nowa nazwa spowoduje, że nasi Goście będą - mówiąc wprost - wiedzieli, czego spodziewać się po wizycie w muzeum.

Po drugie - sugerowane pozostawienie okryć i większego bagażu, które faktycznie znajduje odzwierciedlenie w regulaminie zwiedzania, podyktowane jest z jednej strony koniecznością zabezpieczenia eksponatów przed potencjalnym przypadkowym uszkodzeniem, z drugiej - chęcią zapewnienia Państwu komfortu zwiedzania, szczególnie w niezbyt przestronnych pomieszczeniach 1. piętra.

Informacje te, jak również wszystkie inne kwestie, które wzbudziły Państwa wątpliwości, powinny być wyczerpująco wyjaśnione przez pracowników muzeum. Powinni być Państwo również poinformowani i przeproszeni za niedogodności wynikające z trwających jeszcze prac remontowych (w wyniku czego np. obsługa naszych Gości odbywa się tymczasowo w holu, a nie w przeznaczonym do tego pomieszczeniu, które będzie udostępnione od najbliższego tygodnia).

Bez komentarza pozostawiam fakt, że nie pozwolono Państwu skorzystać z toalety. Owszem - dojście do niej jest chwilowo niezbyt komfortowe z uwagi na wspomniany remont, jednakże decyzja pracownika jest absolutnie nieuzasadniona i karygodna.

Pragnę Pana poinformować, że wobec pracowników obecnych wówczas w muzeum zostały już wyciągnięte konsekwencje służbowe. Ze swojej strony bardzo przepraszam za wszelkie przykrości, jakie spotkały Państwa podczas wizyty w muzeum. Mam nadzieję, że odwiedzą nas Państwo w przyszłości, kiedy zakończą się wszystkie prace (czyli po 16 maja) aby obejrzeć nasze zbiory w satysfakcjonujących Państwa warunkach. Jeśli zechcą Państwo zapowiedzieć wcześniej swoją wizytę, z chęcią oprowadzę Państwa osobiście
po ekspozycji - oczywiście bezpłatnie. Prosiłbym również o podanie Pana adresu korespondencyjnego i numeru konta bankowego, ponieważ chcielibyśmy zwrócić Państwu koszty biletów wstępu oraz przesłać upominek, który - mam nadzieję - pozwoli zatrzeć przykre wspomnienia z wizyty w Wałbrzychu.

PS. Muzeum Karkonoskie odwiedzam z racji naszej współpracy dość często i wierzę, że już wkrótce standardy, jakimi mogą się Państwo poszczycić w Jeleniej Górze staną się normą także u nas.

Łączę wyrazy szacunku

Jacek Drejer
Dyrektor
Muzeum w Wałbrzychu."


A tak całkiem na koniec,plecak z owieczką się znalazł.Razem z Radkiem stwierdziliśmy,że owieczce zwyczajnie nie chciało się jechać w taką zamieć :)

2 komentarze:

  1. Bystre oczy Danusi i Radia wypatrzą same cudeńka :-P czytałam i oglądałam :-) jestem pod dużym wrażeniem !! Pozdrawiam....

    OdpowiedzUsuń