Nie zrywamy się zbyt wcześnie.Spokojnie zjadamy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy do plecaków termos z herbatą,sernik imieninowy,owoce i kajety.Postanawiamy nadrobić vizytkove zaległości.Wsiadamy do autka i ruszamy w kierunku Zamku Grodziec-to nasz dzisiejszy cel.
Radek wymyślił sobie inną trasę,niż do tej pory jeździliśmy do zamku.
Jedziemy przez Pielgrzymkę-wieś przez,którą szliśmy szlakiem św.Jakuba w ubiegłym roku.A relacja z tego przejścia jest tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/02/szesc-samochodow-i-jeden-rower-czyli.html
Nie wiem jak to Radek zrobił,ale pewne jest,że miał jakieś przeczucie wybierając właśnie tą trasę.Mijając kościół,zerknął tylko raz i od razu zjechał na parking.Wysiadamy z autka,bierzemy aparaty i idziemy w kierunku kościoła.Świątynia jest otwarta,bo szykują ją na uroczystości pogrzebowe.Wchodzimy do środka.Chwila zadumy i modlitwy i pytam Panią,która ustawia świece czy możemy zrobić zdjęcia.W odpowiedzi usłyszeliśmy,że możemy.Radość nasza jest wielka.Oglądamy więc całe wnętrze,podziwiamy piękno kościoła i robimy zdjęcia.
"Historia kościoła św.Jana Nepomucena w Pielgrzymce.
Kościół w Pielgrzymce został wymieniony w dokumentach z roku 1305 i 1335.
Do roku 1523,a więc do przyjęcia przez księcia Fryderyka II nauki Lutra w księstwie legnickim,świątynia służyła katolikom.Ostatnim proboszczem był Aleksius,zastąpił go pastor Cesper Hoope.Z tego okresu do naszych czasów zachował się zachodni portal z wyobrażeniem Męki Pańskiej w tympanonie i romańskimi ościeżnicami oraz XIV-wieczny mur prezbiterium i nawy głównej.
W latach 1517-1579 kościół przebudowano.Pojawiło się nowe prezbiterium,dobudowano przypory i podwyższono wieżę (podobno do II wojny światowej wisiał w niej dzwon z 1486 roku,który w roku 1942 przetopiono na potrzeby przemysłu zbrojeniowego).Przypuszcza się,że dzisiejsza kruchta północna mogła niegdyś stanowić romańską kaplicę chrzcielną (znajdująca się tam chrzcielnica pochodzi z 1612 roku).Dzięki inskrypcji na wmurowanym w północnej przyporze prezbiterium kamieniowi wiemy,że sklepienie świątyni dokonało się w roku 1519 za sprawą Hansa von Bocka książęcego kanclerza,a jednocześnie właściciela Pielgrzymki w owym czasie.W 1685 roku w kościele zainstalowano drewniany,polichromowany prospekt organowy.
Kilka lat później,w początkach XVII stulecia (1720-28),świątynię znowu przebudowano.Być może wiązało się to z koniecznością powiększenia kościoła dla potrzeb ewangelików z księstwa jaworskiego,gdzie wyznawcy nauki Lutra i Melanchota nie mogli odprawiać swych praktyk.W kościele zwraca uwagę: XVIII wieczny architektoniczny ołtarz z obrazami:"Modlitwa w Ogrójcu",Wąż Miedziany,neogotycki konfesjonał,malowidła na sklepieniu,XVIII wieczna chrzcielnica.
Duszpasterze:
16.10.1946-19.05.1990
Proboszcz Ksiądz Kanonik
Bolesław Boś.
19.05.1990
Proboszcz Ksiądz Kanonik
Franciszek Wróbel."-
-tekst z tablicy informacyjnej przed świątynią.
Kiedy już zrobimy całe mnóstwo zdjęć,podchodzę do Pani,dziękuję i pytam o piec,o którym mi wspomniała i pokazała na zdjęciach Bożenka.Otóż,okazało się,że pieca nie ma już w kościele.....
Dla Bożenki :) |
....ale jest w świetlicy i możemy iść go obejrzeć,bo tam właśnie będzie stypa.Jeszcze raz dziękuję i żegnam się z Panią,życząc Jej dobrego dnia.
Idziemy więc do budynku,w którym znajduje się świetlica.Wchodzimy do środka,a tam ciepło,bardzo ciepło-piec,który kiedyś stał w kościele,obecnie jest odpowiednio wykorzystywany-ogień się w nim pali,roztaczając dookoła ciepło :)
Bożenko dziękuję Ci za tamte zdjęcia,a w zamian dedykuję Ci wszystkie piecowe i ciepłe,dzisiejsze :)
Robię zdjęcia,a po sesji wychodzimy na zewnątrz,wsiadamy do autka i jedziemy do zamku.
Drogę umilamy sobie rozmowami.Snujemy wspomnienia,to na wzniesieniu znalazłam kwitnące lilie złotogłów,a u podnóża mieliśmy sesje zdjęciowe w czerwonych od maków i fioletowych od kwiatów facelii polach.
Parkujemy samochód przed bramą wjazdową i tu zaczynamy sesję zdjęciową.
"Historia Zamku.
Na bazaltowym,powulkanicznym,stromym wzgórzu-389 m n.p.m. w malowniczej scenerii wznosi się bajeczna budowla-to Zamek Grodziec.
Pierwsza potwierdzona wzmianka o Grodźcu pochodzi z bulli papieża Hadriana IV z 23 kwietnia 1155 roku.W 1175 roku książę Bolesław Wysoki wystawił tu przywileje cystersom z Lubiąża.Za czasów jego następcy-Henryka Brodatego-drewniano-ziemny gród zastąpiono murowanym.Fundację zamkowego kościoła przypisuje się św.Jadwidze.W XIV i częściowo XV wieku zamek stanowił własność rycerskiego rodu Bożywojów.
W okresie wojen husyckich budowla została zdobyta i splądrowana przez oddziały husytów.W 1470 roku odkupił go książę legnicki Fryderyk I.Sprowadzeni przez niego mistrzowie murarscy z Wrocławia,Legnicy i Görlitz nadali założeniu obecny układ przestrzenny.Po śmierci księcia prace kontynuowano z polecenia jego syna Fryderyka II.W ich efekcie Grodziec stał się jedną z piękniejszych rezydencji gotycko-renesansowych na Śląsku.Zwieńczenie prac zbiegło się ze ślubem księcia z księżną Sofią von Hohenzollern.Z tej okazji zorganizowano w zamku przyjęcie i słynny turniej rycerski.
W latach wojny 30-letniej zamek został zdobyty i spalony przez wojska księcia Albrechta Wallensteina.Ponieważ skala zniszczeń była ogromna i warownia nie miała już większej wartości militarnej,po wojnie zdecydowano o wysadzeniu części obwarowań.W XVII i XVIII stuleciu czyniono próby odbudowy Grodźca,nie zakończyły się one jednak większymi sukcesami.Dopiero w roku 1800,kiedy właścicielem dóbr został książę Rzeszy Jan Henryk VI von Hochberg z Książa i Mieroszowa,podjęto poważniejsze prace konserwatorskie i rekonstrukcyjne.
Na krótko przerwał je okres kampanii napoleońskiej,ale już w latach 30 XIX stulecia zamek stał się celem licznych wypraw turystycznych.Uchodził w owym czasie za pierwszy w Europie zabytek specjalnie przystosowany do celów turystycznych.
Gruntowna odbudowa rozpoczęła się w 1900 roku,kiedy właścicielem dóbr został baron dr Willibald von Dirksen.Zlecił on opracowanie projektu i nadzór nad pracami najbardziej znanemu i cenionemu wówczas architektowi i konserwatorowi Bodo Ebhardowi.
W 1908 roku,na uroczystym otwarciu gościł tu cesarz Wilhelm II.Później obiekt przekazano Śląskiemu Towarzystwu Miłośników Historii i Starożytnictwa na muzeum,restaurację i schronisko turystyczne.W 1945 roku zamek wraz z częścią wyposażenia,spłonął.
PO DRUGIEJ WOJNIE ŚWIATOWEJ
Dopiero w 1959 roku na polecenie ówczesnego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków we Wrocławiu podjęte zostały pierwsze prace zabezpieczające.
W połowie lat 70 Zamek Grodziec był siedzibą Teatru LABORATORIUM J.Grotowskiego.Tu kręcono seriale: "PRZYŁBICE I KAPTURY"<"WIEDŹMINA"<a także filmy: "Fanny Hill","KWIAT DIABŁA" oraz spektakl "ROMEO I JULIA".W roku 2004 Telewizja SVT ze Szwecji realizowała w zamku i jego okolicach reality drama "RIKET" ("KRÓLESTWO"),a w 2005 roku "Le Royaume" Telewizja TFI z Francji,"De saga van Oberon-a" ÉÉN z Belgii i TROS z Holandii,"Imperium" Pierwszego Programu Telewizji Rosyjskiej.
Na zamku realizowano także programy telewizyjne m.in. "GROCH I KAPUSTA","PARA W POLSKĘ","LETNIE SZORTY","LABIRYNTY KULTURY","ROWER",NIE DO WIARY","ZIARNO" i "PODRÓŻE KULINARNE ROBERTA MAKŁOWICZA".
Dzięki temu perełka regionu jaką niewątpliwie jest "Zamek Grodziec" staje się też magnesem na skale międzynarodową przyciągającą na Dolny Śląsk i do Polski turystów z różnych zakątków świata.
Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia Zamku Grodziec,najciekawszego miejsca na Pogórzu Kaczawskim.Tajemnicze skarby,spotkania z duchami,turnieje rycerskie,legendy i opowiadania o ludziach żyjących przed wiekami.Spotkania z folklorem i kuchnią regionalną.Oto atrakcje,które czekają po przybyciu na zamek.Wspaniałe krajobrazy Karkonoszy,Gór i Pogórza Kaczawskiego widziane z góry zamkowej pozostawią u Państwa niezapomniane wrażenie."-tekst z tablicy informacyjnej mieszczącej się przy Zamku,zdjęcie tekstu poniżej.
Zmierzając ku zamkowemu dziedzińcowi,rozglądamy się i robimy zdjęcia.Bo nawet jeśli się jest w jakimś miejscu dziesiąty raz przykładowo,warto spojrzeć na nie innym okiem i wciąż dostrzegać coś nowego.My nie mamy zamiaru wchodzić na pokoje-to zostawiamy sobie na odległą przyszłość-wolimy rozejrzeć się po dziedzińcu.Wchodzimy do sklepiku z pamiątkami i kupujemy tu vizytki oraz stemplujemy nasze kajety,a po dopełnieniu formalności powoli,spacerowym krokiem przemierzamy zamkowy dziedziniec.
Uwielbiam legendy,więc kilka z nich,związanych z Zamkiem chcę Wam przybliżyć :)
"Legendy Zamku Grodziec.
Czerwony Upiór
Będąc na zamku mamy szanse spotkać zjawę w postaci kościotrupa w zbroi i czerwonej opończy. Snujący się duch dba o sprawiedliwość i praworządność. Jak podaje legenda w średniowieczu czerwonego upiora ujrzał kasztelan Jan. Był to człowiek zły i okrutny. Po wizycie zjawy, Jan rozdał swój majątek ubogim, a sam poświęcił się postom i modlitwie. Po śmierci kasztelana w sali rycerskiej wmurowano rzeźbę przedstawiającą jego głowę. Po nim panem na zamku został jego wnuk również Jan. Zapomniał on o przestrogach dziadka, był zły dla ludzi, gnębił służbę i poddanych. Miarka się jednak przebrała, kiedy skazał na śmierć głodową ubogiego chłopa, za nie zapłacenie należnej daniny. Jeszcze w ten sam dzień za sprawą upiora, z wyrzeźbionej głowy dziadka posypały się dukaty. Po tych wydarzeniach i młody Jan, tak jak wcześniej jego dziad, odmienił swoje życie.
Czarna Prababka
Kolejna zjawa Grodźca to Czarna Prababka. Starsza dama ubrana jest w czarne szaty ze srebrnym krzyżem na szyi. Wielokrotnie pojawia się na zamku, a gdy spotka złego człowieka, krzyż tracił swój blask i staje się matowy. Czarna dama wielokrotnie pomagała mieszkańcom zamku. Kiedyś córka jednego z panów na zamku, miała wbrew swojej woli wyjść za mąż za bogatego lecz nieuczciwego rycerza. Jednak z pomocą Czarnej Prababki w dniu planowanego ślubu uciekła do swego, nieakceptowanego przez ojca, ukochanego i potajemnie wzięła z nim ślub. W niedługim czasie, również za sprawa Prababki, wyszły na jaw niegodziwości niedoszłego zięcia. Oszusta szybko pojmano i zabito. Ojciec przebaczył córce i przyjął ją wraz z ukochanym mężem pod swój dach. Ponadto Czarna Prababka podarowała młodej parze swój krzyż, by zawsze mogli rozpoznać złych ludzi. Krzyż przechodził z pokolenia na pokolenie, jednak zaginął w zawierusze wojny trzydziestoletniej.
Zakonnica i Rycerz
W owym czasie władający zamkiem rycerz zakochał się w pięknej zakonnicy. Niedługo potem uprowadził ją z zakonu i poślubił. Płomienna miłość nie trwała długo. Ich występek ukarano śmiercią, a ich zwłoki, z szacunku dla ich miłości, pochowano we wspólnej mogile. W późniejszym czasie na cześć tak wielkiej miłości wykuto tablicę w kamieniu przedstawiającą mężczyznę w zbroi i kobietę w długiej prostej sukni. Tablice możemy dziś oglądać w ratuszu w Lwówku."-teksty ze strony http://www.rodzinna-turystyka.pl/zamki-palace/zamki/zamki-dolny-slask/zamek-grodziec.html
Spokojnie wędrujemy po wszystkich zakątkach zamkowego dziedzińca.Zaglądamy do miejsc,które na ogół są zasłonięte przez rozłożone stragany,dziś ich nie ma,więc wszystko jest odsłonięte.Po tym spacerze i zdjęciach,wychodzimy na przedzamcze,tu przystaję przy niewielkim stawku,który jest pozostałością po fosie i robię zdjęcia z odbiciem w wodzie-uwielbiam takie zdjęcia-a potem spacerowym krokiem,przechadzamy się wśród szczątkowych ruin murów obronnych,dawnych zabudowań gospodarczych i baszt.Są one pozostawione same sobie.Najbardziej szkoda dwóch baszt,połączonych ze sobą,drewnianą,osłoniętą daszkiem kładką.Ten drewniany pomost rozsypuje się i w niedługim czasie,przy sprzyjających warunkach atmosferycznych runie na ziemię.A szkoda :( Bo widoki pewnie stąd są piękne....Jeśli to wszystko w dalszym ciągu pozostawione samu sobie,to już niedługo,mury z kamieni bazaltowych zamienią się porośnie roślinnością i drzewami gruzy :(
Co ciekawe,tuż u podnóża tych ruin,na zboczu są ekstremalne trasy zjazdowe dla motorów,rowerów i Bóg wie czego jeszcze....
Kiedy już obeszliśmy dookoła przedzamcze i zrobiliśmy zdjęcia,wsiadamy do samochodu i zjeżdżamy w dół,do Nowej Wsi Grodziskiej.Tu zatrzymujemy się na chwilkę,by zrobić kilka zdjęć krzyża pokutnego-pojednania i po nich jedziemy dalej.Nie wiem dokąd,bo Radek mi nie powiedział.Wydaje mi się,że już wracamy do domu,a tu niespodzianka...
Drzwi otwiera nam Pan,który wita się z nami i zaprasza do środka.Wchodzimy więc do sieni,a z niej do niesamowicie zimnego pokoju na parterze,prosząc nas byśmy chwilkę poczekali.Rozglądamy się po pokoju ciekawie-skromnie i tak po staremu umeblowany,posiada piec kaflowy,w którym dawno nikt nie palił.Mi piec się podoba,białe kafle,z pasami,zdobionych,ciemnozielonych kafli wygląda uroczo.Środek pokoju to okrągły stół z zielonym obrusem,a przy ścianie,pomiędzy oknami-jedno zamurowane-stare lustro,w którym robimy sobie zdjęcia.Przychodzi do nas Pan Piotr Klaczyk-właściciel gospodarstwa agroturystycznego.Ma ze sobą vizytki i pieczątkę.Kupujemy po dwie sztuki z czterech,stemplujemy wszystkie kajety i rozmawiamy.Pan Piotr zaprasza nas do pomieszczenia po prawej stronie sieni,pokazując nam przepiękne pomieszczenie,ze zbitymi do gołej cegły ścianami i sufitem,w którym zgromadzono sporo przedmiotów związanych z jeździectwem,chociaż nie tylko,bo są tu stare radia,zdjęcia i wiele innych przedmiotów codziennego użytku w dawnych czasach.Pytam czy mogę zrobić zdjęcia i w odpowiedzi słyszę,że tak.Robię więc zdjęcia i częstuję się jabłkami (kuszę nimi Radka-za przyzwoleniem właściciela).Rozmawiamy jeszcze chwilę z Gospodarzem,który pyta nas czy byliśmy na cmentarzu poniemieckim.Odpowiadamy,że byliśmy w ubiegłym roku i widzieliśmy,że jest porządkowany i tu dowiadujemy się,że obecnie cmentarz jest uporządkowany,dzięki staraniom księdza.Dziękujemy za przyjęcie i za informacje i powoli opuszczamy gospodarstwo agroturystyczne,żegnając się z właścicielem i psem pachnącym końmi (pies zwie się Desperado).Wsiadamy do samochodu i wracamy.Pytam Radka,czy podejdziemy zobaczyć jak wygląda cmentarz? I cóż słyszę? "Oczywiście,że podejdziemy,bo nie wiadomo kiedy tu znów będziemy :)" Cały mój Radek :)
Wiosna tuż,tuż!!!! |
Zostawiamy samochód na niewielkim zakolu,u podnóża skarpy,na której rosną kwitnące ciemierniki.Mówię do Radka,że powinnam wspiąć się na skarpę,by zrobić zdjęcia,ale lenistwo bierze górę i robię zdjęcia z daleka:(
Idziemy więc asfaltową drogą do góry i kiedy dostrzegamy mur cmentarny-jest uzupełniony cegłami-w ubiegłym roku gdy tu byliśmy,na teren cmentarza weszliśmy przez dziurę w murze,a relację z tych odwiedzin można przeczytać i obejrzeć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/03/kurdybankowe-impresje-czyli-swiat-peen.html
Byliśmy tu z Marlenką,Ewą i Maciejem,a miejsce to,oprócz starego,poniemieckiego cmentarza i Czartowskiej Skały,kojarzy się nam z ropuchami,przeprowadzanymi przez jezdnię,przeze mnie i Marlenkę za pomocą kijka....i ten fragment dedykuję właśnie Marlence,Ewie i Maciejowi :)
Dochodzimy do bramy,otwieramy furtkę i wchodzimy na cmentarz.To co widzimy,zaskakuje nas niesamowicie.W milczeniu,z dala od siebie oglądamy miejsce,które w ubiegłym roku wyglądało jak plac budowy.Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem,każda najdrobniejsza część ma swoje miejsce :)
Kiedy już obejrzeliśmy stary cmentarz,powoli wracamy do samochodu.Jednak kwitnące ciemierniki nie dają nam spokoju.Najpierw Radek wspiął się na skarpę i zaczął robić zdjęcia,a później ja zrobiłam to samo i tak oboje z aparatami przy ziemi,wpinając się po skarpie zwracamy na siebie uwagę :) Kwiaty są tego warte,a cała skarpa kwiatów to już bajka :)
Nasza sesja trwa tu dość długo i nasze wypięte tyłki muszą wzbudzać sensację...hi,hi....
Kiedy w końcu kończymy sesję zdjęciową z ciemiernikami,wsiadamy do autka,wsiadamy do niego i wracamy powoli do domu.
Droga mija nam niesamowicie szybko,umilamy ją sobie wspomnieniami dawnymi i rozmową o dniu dzisiejszym :)
Tuż przed Łysą Górą,Radek zatrzymuje samochód,parkuje na poboczu,wysiadamy,bierzemy plecaki i idziemy w pole.Radek mnie zaskoczył stwierdzeniem,że trzeba zobaczyć miejsce z barierkami i krzyżem,które widziałam gdy jechaliśmy w tamtą stronę,a poza tym fajnie będzie zjeść imieninowy sernik i napić się gorącej herbaty w nowym dla nas miejscu :)
Idziemy więc przez pola.Nie widzimy platformy z krzyżem i po dość długim marszu,stajemy i zastanawiamy się gdzie on jest? Po dość dokładnym rozejrzeniu się,dostrzegam go w oddali po prawej stronie.Wydaje się,że jest daleko,ale mimo to postanawiamy tam iść.Mijamy lasek,zryte przez dziki pola,podmokłe tereny z wodą niezamarzniętą w zaoranych bruzdach.W oddali dostrzegam biegnące sarny i zanim włączę aparat by zrobić zdjęcia,one najzwyczajniej znikają z pola widzenia :(
Idziemy niespiesznie ku Górze z platformą widokową z krzyżem,robimy przy tym sporo zdjęć,oglądamy piękne widoki i cieszymy się swoim towarzystwem :)
A jednak udało mi się "złapać" sarenki... |
Słoneczko oświetliło łąkę :) |
W oddali Góra Wilkołak :) |
"TYGODNIK NIEDZIELA NR 43/2001
Ks. Mirosław Kundzicz
Wieś Podgórki, należąca do powiatu złotoryjskiego, jest położona w Górach Kaczawskich, które są najdalej na północ wysuniętym pasmem Sudetów Zachodnich.
Na północ od górnej części Podgórek wznosi się bezleśna Góra Krzyżowa (567 m n.p.m), na której od niepamiętnych czasów stał krzyż. W ciągu 50 lat po wojnie pod wpływem niekorzystnych warunków atmosferycznych niekonserwowany drewniany krzyż zbutwiał i rozsypał się. Pozostała po nim tylko dziura w platformie widokowej, na której był postawiony.
Z okazji Wielkiego Jubileuszu Roku 2000 ks. proboszcz Mirosław Kundzicz wraz z parafianami z Podgórek postanowił postawić nowy krzyż na Górze Krzyżowej. Krzyż został postawiony 9 maja 2001 r. Jest to krzyż drewniany, wysoki na siedem metrów, widoczny ze wszystkich stron. Stoi na podwyższeniu wykonanym z bloków skalnych o wysokości 4m i szerokości 6x6m.
Z okazji wizytacji kanonicznej parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Wojcieszowie 16 maja 2001 r. przybył do Podgórek bp Stefan Regmunt. O godz. 16.00 w kościele w Podgórkach rozpoczęła się Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem Księdza Biskupa. Po uroczystej Eucharystii wszyscy zgromadzeni wyruszyli w procesji na Górę Krzyżową, odprawiając po drodze Drogę Krzyżową. Na przedzie procesji szedł ministrant z dymiącą kadzielnicą, następnie niesiono duży krzyż w asyście strażaków w galowych mundurach. Za krzyżem dzieci niosły narzędzia Męki Pańskiej. Za dziećmi szli ministranci oraz panie w strojach ludowych, za nimi Księża z Biskupem Stefanem i wszyscy wierni. Po drodze chór śpiewał pieśni, a przy poszczególnych stacjach prowadzono rozważanie Męki Pańskiej. Po wejściu na szczyt Ksiądz Biskup odmówił błogosławieństwo i poświęcił krzyż. Przypomniał także znaczenie krzyża w życiu człowieka oraz podziękował zgromadzonym za udział w tej podniosłej uroczystości. Następnie udzielił pasterskiego błogosławieństwa mieszkańcom Podgórek i całej parafii. Ksiądz Proboszcz podziękował Księdzu Biskupowi i wszystkim zgromadzonym za wspólną modlitwę i zaprosił na agapę do remizy strażackiej.
4 i 5 września 2001 r. wmontowano barierki i ławki wokół krzyża na platformie widokowej oraz umieszczono tablicę upamiętniającą poświęcenie krzyża. W związku z postawieniem jubileuszowego krzyża na Górze Krzyżowej parafianie z Podgórek podjęli postanowienie, że będą codziennie pozdrawiać ten krzyż w swoich rodzinach, uczestnicząc w nabożeństwach w kościele, a także odmawiając modlitwę, aby dziękować Panu Jezusowi za Jego krzyż i wypraszać potrzebne łaski dla siebie i swoich najbliższych. Serdecznie zapraszamy do Podgórek na Górę Krzyżową, aby podziwiając piękno Gór Kaczawskich, rozważać wielkie dzieła Boże. Najlepsze wejście na Górę Krzyżową jest od strony kościoła, idąc w kierunku cmentarza. Przed cmentarzem skręcamy w lewo i, idąc wzdłuż cmentarza, kierujemy się w górę, skąd widać krzyż. Około pół godziny drogi na zachód od Góry Krzyżowej znajduje się Góra Widok ( 613 m npm). Nieopodal szczytu przebiega stara szosa z Jeleniej Góry do Świerzawy, Złotoryi i Legnicy. Gdy w Sudety jeżdżono dyliżansem, Góra Widok była miejscem obowiązkowych postojów, by podziwiać okolice. Widać stąd Kotlinę Jeleniogórską, Karkonosze i Góry Izerskie. Z drugiej strony drogi, ponad starym kamieniołomem krystalicznych wapieni roztacza się widok na Górę Krzyżową, Podgórki i Góry Kaczawskie. Okolice Podgórek należą do najbardziej malowniczych i interesujących fragmentów Gór Kaczawskich."
I tak niespiesznie stajemy na Krzyżowej Górze.Wchodzimy po schodkach na platformę widokową z drewnianym krzyżem i ławkami dookoła.Wieje! Oglądamy widoki,robimy zdjęcia i rezygnujemy z herbaty i sernika.Po sesji,powoli schodzimy z Krzyżowej Góry i wracamy przez pola do samochodu.
Kończymy sobotnią,przedimieninową,vizytkovą wędrówkę.Miejsca,w których byliśmy warte są odwiedzenie nie raz i nie dwa...:)
Kolejna już niebawem,więc do zobaczenia :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz