czwartek, 12 lutego 2015

"Składak" :)

Dziś chcę Wam opowiedzieć historię,która wciąż trwa...
Zacznę od początku.

Wszystko zaczęło się pięknego,wrześniowego ranka ubiegło roku.Właśnie wróciłam do pracy po urlopie.Gdzieś koło 8-9 rano,rozmawiam z moją koleżanką przez telefon,równocześnie idąc w kierunku otwartych drzwi i cóż widzę??? Przede mną siedzi pies!!! Mówię do niego-"A co ty,tu robisz???"-a moja koleżanka,mówi do mnie przez telefon-"Danusia,on przyszedł na śniadanie.Daj mu jeść,a on zje i sobie pójdzie."
Naszykowałam mu jedzenie,wyniosłam na dwór,pies zjadł,oblizał się i poszedł.I tak przychodził codziennie (u mnie co drugi dzień-tak pracuję),prawie zawsze o takiej samej godzinie.
Bardzo długo niczego nie wiedziałam o psie-nawet jak się zwie.Dopiero po jakimś czasie,ktoś powiedział,że to "Składak".Zaskoczona zapytałam-Dlaczego Składak? W odpowiedzi usłyszałam,że nie wiadomo,czy to pies,czy wydra-taki wymieszany,poskładany...stąd Składak!!! Już wiedziałam jak się zwie i powoli zaczynałam dowiadywać się o nim więcej.Okazało się,że Składak ma właścicieli,którzy o niego nie dbają i których się boi.Chodzi po wsi i mieście (część dawnej wsi została kilka lat temu miastem,ale część jest dalej wsią),wszyscy go znają,bo usiłuje z misek innych psów wyjeść co tam zostanie.






















Skończyło się lato,nastała jesień.Składak przychodził już nie tylko na śniadanie.Zaczął pojawiać się w ciągu dnia.Jeśli świeciło słońce,wylegiwał się pod ścianą przez pół dnia,a później szedł sobie.
Ciepła jesień minęła,nastały chłodniejsze dni,z deszczem i wiatrem,a Składak,praktycznie całe dni spędzał pod sklepem.Kładł się na kartonie,zwijał w kłębek i spał.Wielu ludzi przystawało koło niego,by go pogłaskać,albo dać mu coś do jedzenia.






















 I tak nastała zima.A o tej porze roku,na dworze jest różnie.Śnieg,mróz,deszcz,słońce-istna przeplatanka.A nasz psiak przychodził nadal-aby coś zjeść i choć przez chwilę być wygłaskanym.Odwdzięczał się lizaniem po rękach,merdaniem ogonem i wpatrywaniem się swymi ślipkami,które zdają się mówić-"weź mnie do siebie".
I stała się rzecz cudna.Znalazł się Pan,który z chęcią go weźmie do siebie.I co się stało? Brat właścicieli psa,powiedział,że go oddadzą,ale za pieniądze....i psina została.....
Przed Świętami Bożego Narodzenia,zainstalowano nam monitoring.I wypatrujemy na ekranie,kiedy nasz ulubieniec się pojawi.
Tuż po świętach Bożego Narodzenia,głaszcząc Składaka,wyczułam z prawej strony,na pyszczku koło ucha,gulę.Z każdym dniem gula się powiększała.Zwróciłam uwagę bratu właściciela,że pies ma gulę,która jest coraz większa i w odpowiedzi usłyszałam,że wizyta u weterynarza to wydatek,a pieniędzy na to nie ma....
Nastał Nowy Rok!
Składak wciąż przychodził na śniadanie,obiad i kolację,poleżeć pod ścianą,pokręcić się przy nodze,gdy się sprząta koło sklepu,podstawiając łebek do głaskania.
W pierwszych dniach stycznia,brat właściciela,pochwalił się,że pies nie ma już guli,bo mu ją nacisnął,a ona pękła.Za to Składak,miał takie pragnienie,że wypił cztery,pół litrowe miseczki wody.Miał gorączkę.Właściciel za to stwierdził,że miał kaca....
Kiedy to usłyszałam,to moja odpowiedź brzmiała mniej więcej tak: To człowiek może mieć kaca,a psa jak się ma,to powinno się o niego dbać!!!
Minęło kilkanaście dni,podobnych do siebie.Z ciągłym wypatrywaniem na monitorze Składaka,który przychodzi regularnie.Nastał któryś z poniedziałków styczniowych kiedy pracowałam.U właścicieli Składaka pojawiła się Straż Miejska z weterynarzem,dając termin,by pies wydobrzał i został zaszczepiony.I nastał postrach.Nagle okazało się,że psa trza jak najszybciej komuś oddać,by pozbyć się problemu.A psina wciąż przychodziła na śniadanie,obiad,kolację.Podstawiał łebek do wygłaskania i wlepiał w człowieka te swoje śliczne ślepka :)
I nastał luty.Psiak jak przychodził,tak przychodzi nadal.Kiedy nie pokazał się przez dwa dni,obie z koleżanką miałyśmy czarne myśli....a tu,podobno psina została wywieziona do Nawojowa i tam,Składaka dostrzegł któryś z klientów i go przywiózł z powrotem....
Historia wciąż trwa....
Zapyta mnie ktoś,dlaczego ja nie wezmę Składaka do siebie (takich pytań słyszałam mnóstwo).Mieszkam przy ruchliwej drodze (1,2 m jest od budynku do jezdni),pracuję cały dzień (z domu wychodzę o 5 rano,a wracam po 23-ej),w weekendy mnie nie ma,więc jak miałabym się nim zaopiekować????
Mam cichą nadzieję,że psiak znajdzie w końcu swoje miejsce,gdzie będzie kochany...
Danusia.

Zdjęcia tu dodane,w większości są Macieja i za Jego zgodą zostały wykorzystane.Dziękuję Macieju :)


Składak :)

Składak :)







Składak na pomaga mi sprzątać :)

Składak :)

7 komentarzy:

  1. Smutna historia, ale niestety takich psich losów wiele jest w naszym niby cywilizowanym kraju. Może znalazłaby się jakaś fundacja, która zaopiekowałaby się tym nieszczęśliwym pieskiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anetko,niestety takich,a można powiedzieć,że jeszcze smutniejszych psich historii spotykamy na każdym kroku i każdego dnia-niestety...Na wsi psy są w wielu przypadkach źle traktowane,a mimo to wiernie służą i wciąż kochają swych właścicieli.Tak też jest ze Składakiem.Nie napisałam,tego,ale pies dzięki wizycie Straży Miejskiej został zaszczepiony,ma swoją książeczkę z wpisanym do niej właścicielem....
      ....który pewnie by go oddał....takie jest moje zdanie.
      Psina nie nadaje się na łańcuch (próby wiązania go na łańcuchu czy linie,dały taki efekt,że się zrywał-tak mówi nowy=ten z książeczki właściciel-brat tamtego właściciela..),nie nadaje się też do domu,bo nie nauczony jest być w cieple,po kilkunastu minutach drapie w drzwi-mój znajomy zabierał go kilka razy do siebie.
      Anetko,a czy u nas jest jakaś fundacja??? Z tego co mi wiadomo,w Przylasku,koło Lubania jest schronisko,ale czy to by było dla niego dobre???
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń
    2. Schronisko na pewno nie byłoby dobre, fundacja pewnie byłaby lepsza. Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy w okolicy jakas funkcjonuje. I co z prawem własności? Czy właściciel by tak go oddał, skoro robił problemy? Fundacja musi działać zgodznie z prawem. Gdyby znalazł się jakiś prywatny dobry człowiek, można byłoby po prostu psiaka zabrać, nie interesując się właścicielem, gdyż właściciel na zainteresowanie nie zasługuje.

      Usuń
  2. Danusiu, gdzie jest ten pies? To ten z ostatnich zdjęć? Czy dałaś ogłoszenie na OLX? Darmowe. Zrob to jak najszybciej, opiszemy tę sytuacje na blogach, ale trzeba działać na kilku frontach. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olszyna koło Lubania-kiedyś wieś,a od kilku lat miasto.
      Zapomniałam podpisać choć jedno zdjęcie,ale wszystkie ostatnie dziewięć zdjęć to Składak.Nie wiedziałam,że można takie ogłoszenie dać,do tej pory nie miałam takiej potrzeby,ale warto spróbować.
      Post o Składaku "chodził za mną" od dawna,aż w końcu powstał.
      Dziękuję Ci za zainteresowanie.Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń

  3. proszę napisać co dalej ze Składakiem znalazł wlaściciela ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu napisałam o Składaku.
      http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/03/trzy-rozne-sprawy-czyli-may-remanencik.html
      Składak nie ma nowego właściciela,wciąż przebywa koło sklepu...
      Pozdrawiam cieplutko :)

      Usuń