Wstajemy wcześniej,śniadanie,kawa i czekamy aż Tatko Radka wstanie.Chcąc gdziekolwiek wyruszyć,musimy wiedzieć jak się czuje zanim dokądkolwiek ruszymy.
Kiedy już wiemy,że Tatko czuje się w miarę dobrze,powoli szykujemy się do wyjazdu.Plecaki,aparaty pakujemy do samochodu i ruszamy.Radek wymyślił,że pojedziemy do Czech,po zaległości vizytkove.Najpierw jedziemy do Kamiennej Góry.Podczas jazdy,stwierdzamy,że nie wzięliśmy kamizelki odblaskowej :( -musimy więc zweryfikować nasze plany.Autko zostawiamy na niewielkim parkingu i zanim ruszymy do Muzeum Tkactwa,Radek coś sprawdza w samochodzie.Widzę,że ma nietęgą minę,pytam więc,co się dzieje? Okazuje się,że samochód zbyt mocno zaczął się grzać.No cóż,zobaczymy co będzie,gdy wrócimy z Muzeum.
Niespiesznie wędrujemy więc ulicami Kamiennej Góry i spacerowym krokiem dochodzimy do Muzeum Tkactwa.Łapię za klamkę-zamknięte,naciskam dzwonek i drzwi się otwierają.Wchodzimy do środka.Sympatyczna,młoda Pani,pyta nas czy my do Muzeum,czy do punktu informacji turystycznej? Odpowiadamy,że do IT po vizytki turystyczne-czyli po polsku-nalepki.Na to Pani stwierdza,że to jednak przyszliśmy do Niej.Zaprasza nas do pomieszczenia biurowego Muzeum.I tu kupujemy najtańsze vizytki,jakie dotąd mieliśmy okazję kupić w Polsce.Niestety u nas nie ma jednej,stałej i obowiązującej ceny.Każdy ustala ją sobie sam!!!
Stemplując nasze dzienniczki i kajety,rozmawiamy z młodą Kobietą o vizytkach,skąd wiedzieliśmy,że są,o turystycznych znaczkach i podobnych tematach.Czas jednak ruszać dalej,żegnamy się z przesympatyczną Panią i opuszczamy Muzeum.Idziemy wolnym krokiem w kierunku samochodu.Robimy sobie zdjęcia z figurą św.Jana Nepomucena i jeszcze kilka innych i docieramy do autka.Wsiadamy do niego i jedziemy dalej,ale dokąd???
Pytam więc Radka,co wymyślił? No cóż,skoro,Czechy nam odpadły,to jedziemy do Boguszowa-Gorce i stamtąd wejdziemy na Dzikowca.I jak zostało postanowione,tak też robimy.Ciężko nam wyjechać z Kamiennej Góry,gdyż objazdy skutecznie nas mylą,szczególnie te wiodące przez centrum....Udaje nam się w końcu wyjechać z Kamiennej Góry.Droga do Boguszowa mija nam niesamowicie szybko.Parkujemy autko na ul.Racławickiej-tu zastanawiam się dlaczego taka nazwa,ale kiedy zaczynamy nią iść w dół,to od razu mamy skojarzenie-"Panorama Racławicka"-przed nami,mimo chmur na niebie-rozpościera się panorama z różnej wysokości szczytami :)
Nie mamy żadnej mapy,bo nie planowaliśmy tu przyjechać.No cóż,koniec języka za przewodnika!!!Radek pyta się dziewczynki,wyprowadzającej kota na smyczy,czy ta droga prowadzi na Dzikowca? Odpowiedź jest twierdząca.Idziemy więc spokojnie.Tuż przy stacji kolejowej,dostrzegamy szlaki turystyczne,ale poza tym nie ma żadnych innych oznaczeń,ani mapy.Wybieramy zielony szlak i nim wędrujemy,wypatrując go w oddali,bo niestety bardzo często nam gdzieś znika...
Tak dochodzimy do lasu,na skraju którego stoi tablica "Park Krajobrazowy Sudetów Wałbrzyskich",a za nią szlaban.Wchodzimy więc do Parku Krajobrazowego i po przejściu niewielkiego odcinka spotykamy Pana z dziećmi w wózku.Na pytanie Radka,którędy dojść na Dzikowiec,Pan odpowiada:"Proszę Państwa,najlepiej by było,byście wrócili do szosy i nią poszli do Kuźnic,a stamtąd to już prosta droga".Mówimy,że chcemy iść lasem,więc słyszymy mniej więcej taką odpowiedź: "Wcale się nie dziwię,świeże powietrze,śpiew ptaków,sprawia,że spacer jest przyjemnością.Dlatego proszę Państwa,byście najpierw poszli prosto,a później skręcili w lewo i cały czas tak szli.Droga może być błotnista,więc Państwo mogą się wybrudzić nieco." Dziękujemy serdecznie za wskazanie nam właściwego kierunku,życzymy Panu miłego dnia,żegnamy się i idziemy ku naszemu celowi.
I tak,jak nam radził Pan,po przejściu niewielkiego odcinka prosto,skręcany w lewo,w leśną drogę.Idziemy nią,rozmawiając i ciesząc się swoim towarzystwem.Wędrujemy leśnym duktem,podziwiając widoki,rozpościerające się pomiędzy drzewami.Tam gdzie teren jest podmokły,dostrzegamy żaby.Pluskają się w wodzie,skaczą środkiem ścieżki,zmuszając nas do patrzenia pod nogi,by którejś nie rozdeptać przez przypadek.I tak,spod nóg wyskakują nam żaby,a my z każdym krokiem zbliżamy się do celu.
Widać już nasz cel. |
I tak najpierw docieramy do parkingu,gdzie jakaś Pani uczy się jeździć samochodem,Dość szybko go przemierzamy i skręcamy na betonową drogę,lekko pnącą się ku górze.Pomiędzy drzewami dostrzegamy ogromny,zrujnowany budynek z cegły,który zasłania to co za nim się znajduje.A troszkę dalej jest parking,drewniana wiata,kasa wyciągu i nowiutki dom,w którym znajduje się Ośrodek Obsługi Ruchu Turystycznego,restauracja,wypożyczalnia sprzętu rowerowego,narciarskiego i niewielka baza noclegowa.Idziemy w tamtym kierunku.
Obchodzimy budynek,szukając wejścia.Znajdujemy je tuż przy kasie wyciągu.Wchodzimy do środka,rozglądamy się,szukając oznaczeń vizytkowych-niestety nie widzimy ich,ale przechodzący obok nas młody mężczyzna z żurkiem w chlebie na tacy,odpowiada nam,że są,tylko musimy z dziesięć minut poczekać,by mógł je zlokalizować.Bo dostali je w czwartek,kto inny je przyjmował i On nie wie gdzie są.Wychodzimy na taras i podziwiając widok z niego rozpościerający się,cierpliwie czekamy.
Nie minęło nawet dziesięć minut,a Pan Robert,przynosi karton z vizytkami,dzienniczkami i oznaczeniami.Rozsiadamy się wygodnie w sali restauracyjnej,a razem z nami trzech Panów.Z kartonu zostają wyjęte paczuszki z vizytkami.Przy nas zostają otwarte i po dwie sztuki,położone na stole.Reszta rzeczy (dzienniczek,podstawka i naklejki) zostaje ustawione tak,jak powinno być,a my tłumaczymy co do czego służy.Pan Robert,pyta nas skąd wiedzieliśmy,że je tu mają? Radek odpowiada,że ze strony Turystycznego Dzienniczka (http://turisticky-denik.cz/) i opowiada jak to działa,a kiedy wyjmujemy nasze dzienniczki,by je podstemplować,Panowie stwierdzają,że nasze są inne.Mówimy,że te są czeskie i któreś już z kolei,dostane za wysłanie określonej ilość kodów kreskowych.Opowiadamy,że jesteśmy posiadaczami już nawet dość sporej ilości odznak.I tak rozmawiamy sobie,kiedy pada zasadnicze pytanie: "Jaka jest cena uczciwa cena za vizytkę?".Odpowiadamy,zgodnie z prawdą,że dziś kupiliśmy najtaniej,bo po 2 złote za sztukę,w Kamiennej Górze,ale są miejsca,gdzie vizytka kosztuje 3,50.Natomiast uczciwa cena to 2,50.I co słyszymy w zamian? "To,te dostajecie za darmo." I od razu,oboje pomyśleliśmy sobie co powiedziałby Maciej-"Takie rzeczy to tylko z nami." :) Pan Robert,opowiada nam,że 1-go maja,będzie tu festyn,mnóstwo różnych zabaw i imprez towarzyszących i możemy czuć się zaproszeni.Odpowiadamy,że przekażemy tę informację dalej,jednak nie wiemy czy my skorzystamy.Teraz jednak chcemy wejść na Górę i prosimy by nam podpowiedział którędy najlepiej iść.Śmieję się,że najprościej by było wjechać wyciągiem,ale Pan Robert,stwierdza,że wyciąg jest obecnie nieczynny,gdyż trwa jego konserwacja.Za to wskazuje nam drogę,którą powinniśmy iść,stwierdzając przy tym,że momentami są dość ostre podejścia.Dziękujemy za wszystko i żegnamy się,dostając na odchodne,zaproszenie na dobrą kawę :)
Mój pierwszy w tym roku "upolowany" motyl :) |
I tak wędrujemy szeroką drogą,wspinającą się coraz wyżej.Praktycznie każdy nasz krok powoduje,że dookoła nas latają motyle.Są niestety tak ruchliwe,że trudno któregoś "ustrzelić".Jednak cierpliwość popłaca,bo udaje mi się "złapać" rusałkę pawik na lepiężniku białym.Moja radość jest wielka :) Pstrykam zdjęcia,póki motyl nie odleciał.Pytam Radka,czy zrobił zdjęcie jakiegoś motyla? Nie zrobił,ale widział rusałkę admirała i sfotografował trzmiela-takiego rudego :) No cóż,mi się udaje jeszcze zrobić sfotografować cytrynka listkowca.I tak,dzięki robieniu zdjęć,nie odczuwamy zbytniego zmęczenia podejściem.
O RANY !!! Oni tu idą !!!! |
Im jesteśmy wyżej,tym rzadszy staje się las,a za nami piękniejsze rozpościerają się widoki.Oglądam się więc co jakiś czas i staję jak zauroczona,patrząc na całe mnóstwo gór :)
Niespiesznie docieramy do prostej i równej drogi,na której końcu widać wieżę widokową.Kilka zdjęć i stajemy przy górnej stacji wyciągu.
Najpierw robimy sobie sesję zdjęciową z "jęzorem" śniegu i panoramą Boguszowa,a dopiero po niej idziemy na wieżę widokową :)
"Wieża w Boguszowie-Gorcach powstała na planie kwadratu 8x8 metrów. Przygotowanie fundamentów trwało ok. miesiąca, konstrukcja z drewna modrzewiowego zaczęła rosnąć w pierwszych dniach listopada. Firma zużyła na konstrukcję ok. 50 kubików zaimpregnowanego drewna modrzewiowego. Dla wygody turystów powstały poręcze i balustrady. Wstęp na wieżę jest bezpłatny.
20-metrową drewnianą konstrukcję na szczycie stoku Dzikowca postawiła firma „Tatry” z Myślenic."-tekst ze strony http://www.dzikowiec.info/o-dzikowcu/229.html
Po zdjęciach przy wieży,powoli,licząc schody,wchodzimy na górę.Schodów jest 95.Stajemy na tarasie widokowym i podziwiamy widoki.Szkoda,że nie ma dziś przejrzystości,bo podobno widać stąd Wrocław-tak powiedział nam na dole Pan Robert-którego pozdrawiamy serdecznie :)
Zaraz po nas,na samą górę weszła grupka młodzieży.Prosimy Ich o zrobienie nam wspólnego zdjęcia-my Im robiliśmy na "języku" śniegowym-i tak dzięki młodym ludziom mamy wspólną fotkę :) Dziękujemy,życzymy sobie nawzajem dobrego wędrowania i schodzimy :)
Robimy jeszcze kilka zdjęć u podnóża wieży i idziemy dalej.Nie wracamy tą samą drogą.Postanawiamy zejść do Boguszowa-Gorce drugą stroną.Najpierw wędrujemy po płaskim terenie,a później delikatnie zaczynamy schodzić w dół.Po kilku zakrętach,dostrzegamy śnieg i lód na ścieżce,ana dodatek zaczyna ona ostro opadać w dół.Cóż robić,trza jakoś zejść.Idziemy więc każde po swojemu i innym bokiem leśnego duktu.Powoli,zachowując ostrożność udaje nam się zejść bezpiecznie.Stajemy na rozdrożu i zamiast dalej schodzić tą samą drogą,wybieramy inną,lekko opadającą,ku lewej stronie.Po przejściu dość sporego kawałka nią,decydujemy się zacząć schodzić ścieżką dla rowerów górskich.I znów nie mamy łatwo.Miejscami jest niesamowicie stromo,ale idąc wolno,bez pośpiechu,udaje nam się dotrzeć do leśnej drogi,z żabami,na które musimy uważać,by ich nie rozdeptać :)
Tu było bardzo stromo!!! |
Żabia droga wyprowadza nas z lasu.Tuż przed leśniczówką wchodzimy na asfalt i nim docieramy do głównej szosy,którą dochodzimy do dworca kolejowego.Stąd tylko trochę pod górę i jesteśmy już przy samochodzie.Ciutkę zmęczeni,ale szczęśliwi,wsiadamy do autka.Mówię Radkowi,że należą nam się lody,więc może gdzieś znajdziemy jakiś sklep i kupimy sobie??? Nie ma problemu,podjedziemy tylko do rynku-tak odpowiedział Radek.No i jedziemy.
Zostawiamy samochód na parkingu w rynku i idziemy ku ratuszowi,robiąc sobie przy okazji zdjęcia.Wszak ratusz w Boguszowie-Gorce jest najwyżej położonym ratuszem w Polsce.Tak samo i rynek :)
"Rekordy
-najwyżej położony w Polsce Rynek (591,58 m n.p.m.)
-najwyżej położony stadion w Polsce przy ulicy Kusocińskiego 1 (664 m n.p.m.)
-najstarszy (obok Srebrnej Góry) w Sudetach ośrodek wydobycia srebra
-najwyżej położona stacja kolejowa i dworzec kolejowy na linii Wrocław - Jelenia Góra (547 m n.p.m.)
-najdłuższy bieg terenowy w Polsce - Sudecka Setka (100 km)
-najsmaczniejsze potrawy z ziemniaków na Dolnym Śląsku ("Biesiada Ziemniaczana pod Mniszkiem")
-największe zbiory starych kartek i widokówek Boguszowa, Gorc, Kuźnic Świdnickich - posiada Pan Marceli Lorenc"-ze strony http://www.boguszow-gorce.pl/strony/menu/18.dhtml
O historii tego miasta można przeczytać tu:http://www.boguszow-gorce.pl/strony/menu/15.dhtml
My po sesji zdjęciowej,wchodzimy do sklepu i kupujemy,najpyszniejsze lody :) Zjadamy je powoli,rozkoszując się ich smakiem :)
Po zjedzeniu lodów i spacerze po mieście,wsiadamy do samochodu i ruszamy w drogę powrotną,dzwoniąc do Tatki,że wracamy :)
Tak oto kończy się nasza wycieczka.Było niespodziewanie inaczej,pięknie i zaskakująco :) Kolejne wycieczki,wędrówki,spacery itd...wciąż przed nami :) Do zobaczenia więc niebawem :)
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Może ktoś się wybierze?? |
Wspomnienia.......Kamienna Góra gdzie ostatnio byłam rok temu - Danusiu dzięki za piękne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam....i czekam na nowe relacje....Ela.
Elu dziękuję :)
UsuńWspomnienia...sama mam całe mnóstwo wspomnień i miejsc z nimi związanych...
Pozdrawiam cieplutko :)