niedziela, 23 sierpnia 2015

Návarov-czyli butelka kofoli ze szlaku :)

Niedzielny ranek budzi nas lekko zachmurzonym niebem.Niespiesznie,wręcz leniwie szykujemy się do wyjazdu.Radek wymyślił wyjazd do Czech.
Droga mija nam bezproblemowo-choć na trasie ze Szklarskiej Poręby do Jakuszyc był wypadek-całe szczęście,że nieśmiertelny,bo pewnie stalibyśmy w korku...
W Harrachovie mijamy kilka policyjnych samochodów-ostatnio wciąż słychać o nielegalnych emigrantach....Całkiem niedawno,bo kilkanaście dni temu zatrzymano w Szklarskiej Porębie busa z 31 osobami z Syrii i Afganistanu,którzy mieli jechać dalej...
My jedziemy do Držkova.Zostawiamy autko na parkingu niedaleko kościoła,bierzemy plecaki i aparaty i ruszamy na szlak.Idziemy niebieskim do Návarova.










Mijamy "Vánoční dům" i idziemy skrajem szosy do drogi wiodącej w łąki,gdzie stoi kapliczka św.Trójcy.Zawsze,gdy jechaliśmy tędy,obiecywaliśmy sobie,że kiedyś zatrzymamy się,podejdziemy i obejrzymy kapliczkę.Dziś mamy okazję,bo szlak wiedzie właśnie obok niej.Tu też zaczyna się ścieżka edukacyjna "Do mokradeł w Zasadzie"-"K mokřadu Zásada".
Zatrzymujemy się przy kapliczce,zaglądamy do niej,robimy zdjęcia i podziwiamy przepiękną panoramę rozciągającą się w oddali.








Kościół i wieża widokowa Maják w Příchovicach.

Wieża widokowa Štěpánka.























Wędrujemy drogą pomiędzy łąkami,rozkoszujemy się widokami,które cieszą nasze oczy i dusze,rozmawiamy i wchodzimy do lasu :) Drzewa dają nam cień i schronienie przed słońcem,jednak leśna droga szybko się kończy i wychodzimy na asfalt.Idziemy jakiś czas skrajem szosy,by znów wejść na leśną ścieżkę.I tak dochodzimy do Navarova Mostu.Tu zatrzymujemy się na chwilkę.Czytamy to co jest napisane na tablicy ustawionej za barierką.I tak dowiadujemy się,że stąd zaczyna się "Cyklościeżka Járy Cimrmana,czyli na rowerze koło Liptákova".
"Jára Cimrman był czeskim geniuszem, dramaturgiem, wynalazcą i obieżyświatem, którego życie owiane jest tajemnicą. Tę fikcyjną postać wymyślili w 1967 Jiří Šebánek, Ladislav Smoljak i Zdeněk Svěrák. Ziemia Tanvaldzka została kilkakrotnie wspomniana w dziełach Cimrmana, a trasa rowerowa powstała w miejscach nierozerwalnie związanych z działalnością tej wielkiej postaci czeskiej historii. Na trasie znajdziemy 9 punktów przypominających o różnych ważnych czynach Cimrmana: bohaterskich, naukowych, odkrywczych, wizjonerskich i innych.

1.Most Járy Cimrmana – Jára Cimrman budowniczy;
2.Miejsce wizji – Jára Cimrman wizjoner;
3.Karczma Hospoda U Labutě – Jára Cimrman świadek;
4.Odbicie na Český Šumburk, miejsce działalności J. Cimrmana – Jára Cimrman pedagog i sportowiec;
5.Granice Liptákova – „Sladká Díra" („Słodka Dziura") w Desnie – miejsce, które oczarowało J. Cimrmana;
6.Pragnienie Marianki – schody na Mariánską horę, genialny pomysł Járy Cimrmana;
7.Złe przeczucia – Przerwana Zapora – punkt widokowy (Jára Cimrman czuł, że się to stanie...);
8.Widok na Śląsk (Vlašský hřeben w Kořenovie) – punkt widokowy Járy Cimrmana;
9.Ostatni ślad Járy Cimrmana – Jizerka, przejście graniczne.
W 2013 roku dodany został 10 punkt „Krok w bok Cimrmana", polegający na tym, że zielonym szlakiem spod kościoła św. Franciszka z Asyżu w Tanvaldzie-Šumburku dotrzeć można (duża różnica wysokości!) trasą o długości 2,5 km bezpośrednio do nowo otwartej Latarni Morskiej (Maják) Járy Cimrmana w Příchovicach."-fragment tekstu ze strony http://www.tanvaldsko.info/pl/cykloturistika/mikroregionem-tanvaldsko-na-kole.html

Z tablicy dowiadujemy się,że Jára Cimrman,w Navarovie wysiadł z pociągu i postanowił zbudować most.Nie udało się to jednak zrealizować przez gadatliwość ludzi z dwóch wsi.Do dziś jednak zachowały się filary...
Po sesji zdjęciowej idziemy dalej i znów wchodzimy na leśną ścieżkę.Pniemy się nią delikatnie w górę,do szosy.










Oszczędny zielony szlak !!!







































I znów wędrujemy asfaltem do kolejnej,leśnej ścieżki i nią idziemy,wspinając się coraz wyżej i wyżej,ku niezwykle urokliwym skałom,z towarzyszącym szumem płynącej w dole rzeki :)
Ścieżka wije się serpentynami pomiędzy drzewami,nad stromym zboczem i doprowadza nas do metalowej,prawie pionowo stojącej drabiny.Wchodzimy po niej i stajemy u podnóża "poszarpanej" skały.Przechodzimy obok niej i dostrzegamy kolejne,podobne,poszarpane,mchem porosłe....mijamy je i dochodzimy do miejsca,skąd widać mury,właściwie ruiny grubych,zbudowanych z łupkowego kamienia murów.Robimy zdjęcia i powoli wchodzimy na teren dawnego zamku.

"Zamek został założony w drugiej połowie XIV wieku, jednakże ze względu na brak materiałów źródłowych nie można jednoznacznie ustalić jego założyciela. Za panowania Jerzego z Poděbrad na krótko przeszedł w jego posiadanie. W 1469 roku, już jako własność rodu Zajíców z Házmburka, był oblegany i zdobyty przez wojska królewskie. Kolejne, tym razem szwedzkie oblężenie dotknęło go pod koniec wojny trzydziestoletniej. Fakt, iż zwycięscy Szwedzi z zajętego Návarova wyrządzali w okolicy znaczne szkody, wpłynął na cesarza Ferdinanda III, aby zamek z powrotem zdobył i zburzył. Miało to miejsce w 1644 roku.
Choć historia Navarova jako umocnionej siedziby się skończyła, nastały wielkie ruchy w stosunkach majątkowych. Właścicielami majątku stali się kolejno członkowie znaczących rodów Smiřickich, Valdštejnów i Lamottów. Rozpadający się obiekt posłużył jako źródło materiału do budowy zamku barokowego.
Zamek ma dotąd widoczne prostokątne jądro prawdopodobnie z dwoma bardziej skomplikowanymi budowlami, są w przedzamczu oddzielone dwoma fosami. Czoło przedzamcza umacnia mur szczytowy z dwoma półokrągłymi basztami.
Według legendy, córka pana z majątku frydlanckiego uciekła z domu rodzinnego ze swym kochanym, bowiem jej ojciec chciał, by wyszła za bogatego szlachcica. Pan z Frydlantu, po latach zabłądził na łowach w dzikich lasach i przez przypadek ocknął się w małym zameczku nad rzeką, gdzie poprosił o coś do jedzenia i picia. Pani domu z usprawiedliwieniem, że żyją w biedzie i skromnie, zaproponowała mu z garnka kaszę grochową, którą właśnie ugotowała swemu synkowi. Stary rycerz poznał w niej swoją córkę i szczęśliwy pogodził się z nią i jej mężem. Na pamiątkę tego spotkania zamek otrzymał nazwę Navarov, według ugotowanej kaszy, návary."-tekst ze strony http://www.czechaudiotour.cz/pl/item/navarov








Radek wypatrzył jaszczurkę pomiędzy liśćmi :)

Obraz się rozmazał....





















































































Powoli,bez pośpiechu przechadzamy się wśród ruin,robimy zdjęcia i zaglądamy tam,gdzie można,a po dość długiej sesji zdjęciowej wychodzimy na zewnątrz.Tu też spokojnie focimy i oglądamy.Widać,że trwają tu prace,bo teren jest uporządkowany,ścięte drzewa poukładane,a na niektórych zawieszono tabliczki "wstup zakazan".Kiedy już zrobimy całe mnóstwo zdjęć,postanawiamy wracać.Nie schodzimy jednak tą samą drogą.Idziemy w kierunku szosy i stajemy naprzeciwko pałacu.Tu dopiero trwają prace remontowe.Robimy kilka zdjęć i schodzimy.




































Idziemy wydeptanymi ścieżkami-skrótami-asfaltem i znów leśną drogą i tak przechodzimy przez most w Navarovie,wchodzimy w las,a z niego wychodzimy na łąki,gdzie koniki polne całymi tabunami wyskakują nam spod nóg :)








Ul !!!

Wyjrzę sobie....



Rusałka pawik z orszołem prążkowanym.



















Spacerowym krokiem zmierzamy ku kapliczce,mijamy ją,przechodzimy przez ruchliwą szosę i idziemy już do samochodu.
Jedziemy najpierw do Tanvaldu.W markecie robimy zakupy-po cenie promocyjnej kupujemy kofolę,całą zgrzewkę i kiedy już jesteśmy przy autku,gasimy nią pragnienie.Teraz możemy jechać dalej....




Na niebie pojawił się królik...



























Rusałka ceik.

Nie wracamy jednak jeszcze do Polski.Marzy nam się zanurzyć choć stopy w wodzie Izery.Zjeżdżamy z głównej szosy w boczną drogę,wijącą się wzdłuż rzeki.Zostawiamy autko na poboczu,bierzemy aparaty i plecaki i ruszamy.Najpierw chcemy zobaczyć most-Radek mówił,że jest remontowany,więc trzeba zerknąć jak prace remontowe się mają.Idziemy więc asfaltową drogą,spoglądając tęsknym wzrokiem,co rusz ku płynącej rzece.Niewiele ludzi dziś się w niej pluska-mało wody...






Listy...





Dochodzimy do Mostu Izerskiego-cały jest otoczony rusztowaniami-gdy skończą remont,będzie piękny i znów po nim pojedziemy pociągiem,ale też po nim przejdziemy.Dwa lata temu,próbowaliśmy po nim przejść,ale dziury w deskach po bokach przerażały.W ubiegłym roku,mieliśmy okazję jechać starym,zabytkowym pociągiem,a później przeszliśmy cały most.Tory i pobocza były wyremontowane,więc nie było strachu,że deska się złamie i takie tam....Robimy kilka zdjęć,wracamy kawałek i schodzimy do koryta rzeki.














Goryczka trojeściowa-jesień coraz bliżej...







Ściągamy plecaki,wyjmujemy jedzenie i kofolę,rozsiadamy się wygodnie na gładkich,nagrzanych głazach ,odpoczywamy i posilamy się.Patrzymy tęsknym wzrokiem na wodę,która zawsze orzeźwiała ciało-dziś niestety jest jej niesamowicie mało,w korycie praktycznie są same kamienie,więc o kąpieli mowy nie ma :(
Sporo czasu spędzamy siedząc na ciepłych głazach,rozleniwiamy się,ale czasem ciut lenistwa się należy,a Izera jest dla nas takim miejscem,gdzie sobie na to pozwalamy :)


























Dziwna poświata na niebie...







Kiedy na niebie zaczęło pojawiać się coraz więcej chmur i powiało chłodem od tej niewielkiej ilości wody,zbieramy się i wracamy do autka.
Pora wracać do domu :)










Dzwonimy do Tatki,że wracamy.Droga mija nam szybko i bezproblemowo :)
Tak kończy się nasza krótka wycieczka i wędrówka,pora na kolejną,która już niebawem,więc do zobaczenia :)


Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)
Odpocznę sobie :)









2 komentarze:

  1. Fajna wycieczka, akurat w niedzielę przejeżdżałam przez Navarov, jadąc do Małej Skały - zapraszam na mój blog (http://ajaks-fotografia.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  2. Olu wiem,że w niedzielę tamtędy jechaliście-widziałam zdjęcia :),a do Ciebie zaglądam bardzo często,więc wiem również,że nie leżysz na tapczanie,a ciągle jesteś gdzieś w polach,górach,lasach itp...
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń