"17.09.2018 r. – poniedziałek
Przejazd: Lwów – Olesko – Podhorce – Poczajów – Krzemieniec (nocleg)
Olesko – gotycko-renesansowy zamek w Olesku był w rękach największych polskich rodów magnackich, dwukrotnie witał narodziny przyszłych polskich monarchów; Michała Korybuta Wiśniowieckiego i jego świetnego następcy Jana III Sobieskiego. Odbudowany w latach 60-tych XX wieku stał się filią Lwowskiej Galerii Sztuki, znajdują się tu najlepsze zbiory dzieł sztuki polskiej poza granicami naszego państwa.
Podhorce – pałac wystawiony w połowie XVII w. dla hetmana Stanisława Koniecpolskiego to jedna z najświetniejszych rezydencji na kresach dawnej Rzeczpospolitej, skarbnicę narodowych pamiątek i dzieł sztuki uczynił zeń inny hetman, Wacław Rzewuski. Ze względu na bogactwo i otaczający go przepych pałac nazywany był Wersalem Podola. Mimo zniszczeń i dewastacji po II wojnie światowej, w dalszym ciągu robi duże wrażenie.
Poczajów – położony na wzgórzu górującym nad miasteczkiem klasztor prawosławny to jeden z największych ośrodków maryjnych na Ukrainie, miejsce licznych pielgrzymek, należy również do najcenniejszych zespołów zabytkowych kraju.
Uwaga! Kobiety obowiązuje długa spódnica i chusta na głowie, mężczyzn długie spodnie.
Krzemieniec – to urokliwe miasteczko z zabudowaniami Liceum Krzemienieckiego, jednej z czołowych szkół na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej. Jest to również miasto rodzinne Juliusza Słowackiego, w dawnym dworku Słowackich mieści się niewielkie muzeum poświęcone poecie.
Góra Bony, gdzie znajdują się ruiny zamku krzemienieckiego to wspaniały punkt widokowy na miasto i okolice."
Plan wycieczkowy na dziś mamy dość obszerny i ciekawy.Wstajemy więc wcześnie,by na spokojnie wykapać się,wypić kawę i spakować swoje rzeczy.Kiedy jesteśmy gotowi,wychodzimy na krótki spacer.Na dole spotykamy naszą Dorotkę,która została wczoraj w Korczowej.Jak było wczoraj można zobaczyć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2018/09/zmierzajac-ku-kresom-jelenia.html
Cieszymy się że Jej się udało do nas dotrzeć.Po krótkiej rozmowie z Nią wychodzimy na dwór.Od razu "uderza" w nas rześkie powietrze,ale o tej porze roku to już norma,że ranki są zimne.Idziemy do pobliskiego sklepu,gdzie kupujemy sobie małe co nieco do przegryzienia podczas podróży.Po zakupach i spacerze,wracamy do hotelu i idziemy na śniadanie,a po posiłku,zabieramy swoje bagaże z pokoju,oddajemy klucze i wędrujemy do autokaru.Powoli zbliża się godzina wyjazdu ku nowej przygodzie.
Kiedy już w autobusie są wszyscy,ruszamy w kierunku Lwowa.Dorota pytana przez wielu z naszej grupy o wczorajszą noc,postanowiła opowiedzieć całą historię przez mikrofon.Otóż,kiedy zorientowała się że ma stary paszport przy sobie,poprosiła Zięcia by Jej przywiózł nowy do Korczowej.Na granicy nie udało się przejść ze starym paszportem,więc została,a my pojechaliśmy dalej.Pogranicznicy załatwili Jej nocleg,Zięć przywiózł paszport,a ukraińscy Pogranicznicy podwieźli na stację kolejową,skąd przyjechała pociągiem do Lwowa,a do Rzęsnej Ruskiej dotarła taksówką.Wszyscy słuchamy Jej i cieszymy się,że cała historia skończyła się szczęśliwie.Po drodze do naszego atokaru wsiada nasz Przewodnik-Darek.Wita wszystkich serdecznie i od razu opowiada nam dokąd razem pojedziemy i co zobaczymy.I tu przedstawia nam zmieniony plan na dzisiejszy dzień.Zamiast zwiedzania zamku w Olesku i pałacu w Podhorcach,odwiedzimy Podkamień i Brody.Tłumaczy nam że zamek w Olesku dziś jest zamknięty dla zwiedzających,a w Podhorcach pałac praktycznie jest pusty.Nikomu z nas zmiana nie przeszkadza,więc akceptujemy ją bez zbędnego szemrania i tak dojeżdżamy do Lwowa.Wiktor z Darkiem idą wymienić pieniądze,a my mamy czas wolny,więc wykorzystujemy go na krótki spacer uliczkami miasta,odwiedzeniu znanych nam miejsc i wypicia lampki wiśniówki w "Pijanej Wiśni".
W ubiegłym roku mieliśmy okazję zwiedzać Lwów przez kilka dni,a jak to było,można zobaczyć
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/09/ukrainska-przygoda-rzesna-ruska-lwow.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/09/ukrainska-przygoda-rzesna-ruska-zokiew.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/09/ukrainska-przygoda-rzesna-ruska-lwow_28.html
Po spacerze uliczkami Lwowa i odwiedzeniu znanych nam miejsc,wędrujemy w kierunku parkingu,gdzie stoi nasz autokar.Mijamy kasztanowe drzewa,które zakwitły po raz drugi w tym roku.Jesteśmy zaskoczeni tymi kwiatami,ale cóż się dziwić przyrodzie,że się "gubi",skoro lato trwa od kwietnia jednym cięgiem.Oczywiście robimy zdjęcia kwitnących kasztanów i idziemy do autobusu.Wsiadamy do niego i ruszamy.
Przejeżdżamy nieopodal Oleska.W oddali widzimy Zamek w Olesku,górujący nad okolicą,Darek opowiada jego historię,a my wszyscy słuchamy,podziwiamy przez szyby autokaru ogrom Zamku i jedziemy dalej.Przed nami Podkamień (ukr.Підкамінь).
Nasz autokar zatrzymuje się na stacji paliw,na krótką przerwę i sikundę,a po niej podjeżdża na parking u podnóża kościoła i klasztoru dominikanów.Wysiadamy z niego i wędrujemy szeroką drogą,zmierzając ku bramie wiodącej na teren klasztorny.Zanim jednak wkroczymy na teren kościelny i zakonny,zatrzymujemy się na murach obronnych,skąd mamy okazję podziwiać piękną panoramę.Po dość długiej sesji zdjęciowej,wchodzimy przez bramę na teren klasztorny.
"Podkamień (ukr. Підкамінь) – osiedle typu miejskiego na Ukrainie, w obwodzie lwowskim, w rejonie brodzkim, do 1945 w Polsce, w województwie tarnopolskim, w powiecie brodzkim, siedziba gminy Podkamień.
Podkamień leży 5 km od Załoziec, w pobliżu Poczajowa, między Brodami a Krzemieńcem.
Miejscowość leży u stóp Góry Różańcowej, na której szczycie kościół i klasztor dominikanów. Klasztor założył św. Jacek Odrowąż w XIII w. w ramach misji okupionej męczeńską krwią braci, którzy zginęli z rąk Tatarów, według innej wersji klasztor powstał w 1464 r., i również zniszczyli go Tatarzy. Obok ruin kościoła znajdowała się drewniana kapliczka zbudowana wokół cudownego śladu Matki Boskiej odbitego na skale.
Miasteczko oraz zamek na miejscu dzisiejszego klasztoru zbudowane zostały przez Piotra z Żabokruk Cebrowskiego, który później, pod wpływem legend o poprzednim przebywaniu tam dominikanów przekazał im wzgórze oraz fundusz, na który składały się dobra Popowce i Niemacz oraz pewne służebności z klucza podkamienieckiego. 15 sierpnia 1464 arcybiskup lwowski Grzegorz z Sanoka, poświęcił murowany klasztor i kościół. Po ruinie, do której doprowadził najazd księcia moskiewskiego Wasyla III do spółki z carem perekopskim Podkamień dostał się w ręce Marcina Kamienieckiego, który dominikanów usunął.
Według Katarzyny Niemczyk innych danych 4 maja 1524 roku Wincenty Cebrowski zrzekł się wsi Podkamień na rzecz Marcina Kamienieckiego, starosty podolskiego, na 18 lat. Według innych danych miejscowość dostała się w ręce Marcin Kamieniecki w 1519. Według rękopisów zakonnych, Kamieniecki miał kazać utopić w stawie dwóch zakonników upominających się o fundusz.
Wojewoda ruski Jan Daniłowicz nabył dobra Podkamieńskie po Kamienieckich. Dopiero Baltazar Cetner ponownie sprowadził tu dominikanów i w roku 1612 gdy kapituła generalna w Rzymie potwierdziła prowincję ruską dominikanów, przyczynił się do budowy klasztoru, oddając mnichom zapis funduszu Cebrowskiego, zgubiony przez Tatarów pod Sokalem.
W kościele znajdował się łaskami słynący obraz Matki Bożej Podkamieńskiej, namalowany na wzór obrazu Matki Bożej Śnieżnej Salus Populi Romani. Gdy w 1648 Podkamień zajęły wojska Chmielnickiego, zakonnicy wraz z obrazem schronili się w Brodach. Wobec stałego zagrożenia najazdami tatarskimi i zawieruchami historii w XVIII w. ukończono ostatecznie budowę kościoła w stylu barokowym i otoczono całość silnymi umocnieniami. Miejsce to odwiedzali królowie Polski: Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski.
W miasteczku w latach 1670. istniała cerkiew Spaska.
Po rozbiorach Podkamień utracił swoją świetność. W 1892 zmarł tutaj przeor klasztoru dominikanów Sadok Barącz.
W czasach rzezi ludności polskiej na Wołyniu w warownych murach klasztoru schroniła się przed atakami UPA ludność polska, w tym żołnierze AK. W dniach 12-16 marca 1944 klasztor został zaatakowany, doszczętnie rozgrabiony i zniszczony przez oddział UPA. W klasztorze i poza jego obrębem zabito w tym czasie 400-600 osób, w całej okolicy blisko 2 tysiące ludzi. Obraz jednak uratowano.
Po wojnie obraz Matki Boskiej z Podkamienia drogą z Krzemieńca przez Lwów, Kraków trafił ostatecznie, w 1959 do Wrocławia (dominikański kościół pw. św. Wojciecha), nowi właściciele usunęli kamień z odciskiem stopy Matki Boskiej, a kaplicę zamieniono na cerkiew greckokatolicką. Ukraińskie władze przekazały ostatecznie klasztor greckokatolickiemu zgromadzeniu zakonnemu, Studytom. W obecnej kaplicy znajduje się obraz Matki Boskiej Śnieżnej, kopia obrazu z bazyliki Santa Maria Maggiore. Niedaleko klasztoru znajduje się zabytkowy prawosławny kozacki cmentarz, odnowiony w 2008 r. przez Stowarzyszenie Magurycz.
Urodzeni w Podkamieniu-Franciszek Żaba (ur. w 1906) – polski inżynier, oficer Armii Krajowej.
Osoby związane z Podkamieniem
-o. Sadok Wincenty Barącz OP – dominikański historyk ormiańskiego pochodzenia, od 1855 - w klasztorze w Podkamieniu, gdzie objął funkcję przeora. Potem wielokrotnie był tam subprzeorem. Tu zmarł 2 kwietnia 1892 i został pochowany.
-Leopold Buczkowski, mieszkał w Podkamieniu od 1914 r. wybitny polski pisarz, malarz, grafik. Po studiach w latach 30. powrócił do Podkamienia, gdzie prowadził warsztat rzeźbiarsko-kamieniarski ojca. Po napadzie ukraińskich nacjonalistów, wyjechał do Warszawy wraz z żoną.
-Paweł Giżycki – polski architekt baroku, malarz, dekorator, jezuita; dekoracja przebudowywanych wież kościoła dominikanów w Podkamieniu (1760).
-Ignacy Iwicki – profesor Akademii Połockiej, po wypędzeniu jezuitów z granic państwa rosyjskiego i zamknięciu tego uniwersytetu, był duszpasterzem w Podkamieniu (1821-1822) w Małopolsce Wschodniej.
-Zygmunt Ogarek OP – profesor filozofii i teologii, administrator parafii w Podkamieniu.
-Krzysztof Żegocki – cześnik piński, pochowany tutaj 12 lutego 1739.
-Franciszek Jaszczuk – nauczyciel szkoły w Buczaczu, w 1936 przeniesiony do miejscowej 7-klasowej szkoły.
-Maria Topolska – w 1937 nauczycielka miejscowej 7-klasowej szkoły.
-d-r Wołodymyr Łewycki – ukraiński adwokat."-Wikipedia.
"Podkamień robi wrażenie. Najpierw z daleka, bo góruje nad całą miejscowością i widać go z odległości wielu kilometrów, potem z bliska, monstrualnością, potęgą murów, wałów.
Według podań misja dominikańska na górze, zwanej Różańcową (430 m. n.p.m., jedna z najwyższych w paśmie Woroniaków) istniała już w 1240 r. Nie długo co prawda, bo wkrótce mnisi zostali zamordowani podczas najazdu tatarskiego, a ich klasztor zniszczony.
Kolejny klasztor ufundował w poł. XV w. Piotr Cebrowski, właściciel okolicznych dóbr. Ten też ucierpiał podczas najazdu tatarskiego na początku XVI w., a zakonnicy zmuszeni byli ratować się ucieczką.
Następna próba osadzenia dominikanów w Podkamieniu miała miejsce w XVII w. – sprowadził ich właściciel wówczas już miasteczka – Baltazar Cetner. Zakonników było początkowo trzech, służyła im niewielka drewniana kaplica, w której prawdopodobnie znajdował się przywieziony przez nich obraz Matki Boskiej Różańcowej.
Wkrótce rozpoczęła się budowa murowanego kościoła i klasztoru, ale szła z trudem, to z powodu problemów budowlanych, to kolejnych najazdów tatarskich czy kozackich.
Jednak kiedy w końcu wzniesiono wały ziemne, to wytrzymały one oblężenia tureckie w 1672 i 1688 r. Kościół poświęcono w 1695 r. W 1702-04 r. klasztor otoczono murem obronym. W 1734 r. oparł się wojskom rosyjskim. Po I rozbiorze Polski Austriacy skonfiskowali uzbrojenie artyleryjskie klasztoru.
Zabudowania ucierpiały bardzo w czasie I wojny światowej, kiedy Podkamień znalazł się na linii frontu. W wyniku ostrzału artyleryjskiego zawaliła się część kościelnej wieży, spłonęła biblioteka i galeria.
W 1920 r. klasztor zdobyli bolszewicy, którzy nie tylko dokonali rabunków, ale także zbeszcześcili ciała spoczywających w krypcie zakonników.
Klasztor został odrestaurowany po wojnie.
W czasie kolejnej wojny światowej grube mury dawały, jak niegdyś, schronienie mieszkańcom okolicznych wiosek – tym razem przed oddziałami niemieckimi i UPA. Mimo to klasztor został zdobyty przez SS Galizien,, a uciekinierzy wymordowani – ok. 600 osób.
Po wojnie w klasztorze znajdowało się więzienie polityczne, a potem szpital psychiatryczny. W kościele były stajnie i garaż.
Od 1997 r. zespołem opiekują się studyci, jednak brak kosztów na jego odnowę. Działa tylko niewielka kaplica na dziedzińcu, kościół zaś jest w stanie uniemożliwiającym jego zwiedzanie. W części zabudowań klasztornych nadal mieści się szpital.
Podkamień słynął z cudownego obrazu Matki Boskiej Różańcowej – kopii obrazu Matki Boskiej Śnieżnej z kościoła Santa Maggiore w Rzymie (jedna z wersji mówi, że obraz został zakupiony przez Aleksandra Paczyńskiego w podzięce za uzdrowienie córki). Przed tym obrazem, który szybko zasłynął jako cudowny, modlili się m. in. Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski.
W 1727 r. obraz był koronowany koronami papieskimi, jako piąty w Polsce (po Częstochowie, Trokach, Kodniu i Sokalu). Uroczystości trwały 9 dni, zjechało ponad 1000 tys. wiernych. Podkamień zwany był Podolską Częstochową.
Nazwa Podkamień pochodzi od samotnej skały wysokości 17 m na sąsiednim wzgórzu. Jest to ostaniec erozyjny, fragment rafy koralowej z morza Sarmackiego (reszta tej rafy to wzgórza Miodoborów).
Z kamieniem związane są liczne legendy, sugerujące jego „diabelskie” pochodzenie, przypuszcza się, że mogło to być miejsce kultu pogańskiego i punkt obserwacyjny. U stóp kamienia zachowało się kilka nagrobków z XVII-w kozackiego cmentarza."-tekst ze strony: https://lwow.info/podkamien-i-inne/
Zatrzymujemy się na dziedzińcu klasztornym.Darek opowiada nam historię kościoła,klasztoru,mówi nam o Dominikanach,o ludziach związanych z tym miejscem.Wskazuje na figurę Matki Boskiej na wysokiej kolumnie i prosi byśmy się jej przyjrzeli.Jest złocona,ale kiedy na teren klasztorny weszły wojska krasnoarmeńców,figura sama zczerniała i to ją uratowało przed grabieżą.Po upadku komunizmu,rzeźba zaczęła się oczyszczać i znów błyszczy złotem.W niektórych miejscach widoczne są dziury po kulach,wszak strzelano do niej,a ona mimo wszystko wciąż strzeże klasztoru i kościoła w Podkamieniu.Otacza ją aura świętości.Pozłacana figura Matki Boskiej,na wysokiej kolumnie korynckiej stanęła w Podkamieniu w 1719 roku jako pamiątka po konfederacji tarnogrodzkiej.Przyglądamy się złotej figurze,robimy zdjęcia i na dużym zoomie oglądamy ją całą.Po wysłuchaniu opowiadania o figurze Matki Boskiej,wędrujemy dalej.
Darek prowadzi nas niewielkiej kaplicy,która służy grekokatolickiemu zakonowi studytów.Przez kratę w drzwiach zaglądamy do wnętrza i robimy zdjęcia.Nikt do nas nie wyszedł,więc musimy zadowolić się taką formą zwiedzania.Piękne,odmalowane wnętrze,pełne złoceń i kolorów jest przeciwieństwem tego co je otacza.Dookoła wszystko się rozsypuje,niszczeje,popada w totalną ruinę,a tu,w niewielkiej kaplicy przepych aż kole w oczy....
Po zdjęciach i obejrzeniu wszystkiego powoli wracamy do autokaru.Pora jechać dalej.
Przed nami Brody(ukr. Броди).
Podróż do miasta Brody mija nam szybko.Nie zatrzymujemy się jednak w miejscowości,a przejeżdżamy tylko przez nią.Za to kilka kilometrów dalej,nasz autokar staje na niewielkim parkingu,wysiadamy z niego i od razu idziemy w kierunku bramy kirkutu,otwieramy ją i wchodzimy na teren cmentarza żydowskiego.
"Dokładna data założenia cmentarza nie jest znana. W 1664 r. w 1664 r. społeczność żydowska Brodów uniezależniła się od kahału we Lwowie. Prawdopodobnie właśnie wtedy otrzymała teren pod cmentarz od właścicieli miasta. Założenie nekropolii było warunkiem koniecznym dla utworzenia samodzielnego kahału. Pewne jest, że w XVII w. w Brodach już istniał cmentarz żydowski. Na początku XX w. stary kirkut nie był już czynny. Na nowym cmentarzu żydowskim w Brodach dominują nagrobki z drugiej połowy XIX wieku, co może wskazywać na okres, w którym Żydzi zaprzestali dokonywania pochówków na starym cmentarzu.
Cmentarz żydowski w Brodach znajduje się w północnej części miasta, około 300 metrów na zachód od ul. Czuprynki. Według niepotwierdzonych źródeł, cmentarz powstał w pierwszej połowie XIX wieku. Pomimo zniszczeń jest to jedna z najlepiej zachowanych żydowskich nekropolii na dzisiejszej Ukrainie. Do dziś na terenie cmentarza przetrwało około 5500 nagrobków. Najstarsza macewa upamiętnia Judę, syna Meira, który zmarł w 1833 roku. Macewy z Brodów wyróżniają się masywnością i wysokością,mają co najmniej 2 metry. Przy wejściu znajduje się ohel, w którym spoczywają Chaim Dawid, syn Józefa Monzona i Gitli Rozyn, który zmarł 15 marca 1931 r., oraz jego żona Ejdyl, córka Beniamina Zewa. Cmentarz jest ogrodzony, wejść na jego teren można tylko przez furtkę. Tuż za ogrodzeniem, od strony zachodniej, znajduje się zbiorowa mogiła około 6000 osób, rozstrzelanych w tym miejscu w latach drugiej wojny światowej.
W 1996 r. dzięki staraniom dra Neila Rosensteina, dra Bena Solomowitza, rabinów Dova Webera oraz Mejlecha Szejcheta rozpoczęto inwentaryzację cmentarza."-tekst ze strony: http://shtetlroutes.eu/pl/brody-karta-dziedzictwa-kulturowego/
Mieliśmy okazję odwiedzać wiele żydowskich cmentarzy,ale ten wyróżnia się-macewy są bardzo wysokie,wyższe nawet od Radka i jest ich tu ogrom.Stoją jedna przy drugiej jak drzewa w lesie.Proste,wysokie płyty kamienne z wyrzeźbionymi po hebrajsku inskrypcjami,a u góry z płaskorzeźbami wywierają ogromne wrażenie.Przechodzimy między nimi,przyglądamy się im i robimy zdjęcia.Kirkut jest oczyszczony i widać że zadbany.W oddali dostrzegamy kilku Panów,którzy karczują i wykaszają dalszą część cmentarza.Po dość długim wędrowaniu wśród żydowskich nagrobków,powoli wracamy do autokaru,wsiadamy do niego i jedziemy do kolejnego,zaplanowanego miejsca.Przed nami Poczajów (ukr. Почаїв).
W autobusie rozmawiamy na temat ubioru jaki kobiety muszą mieć by wejść do Ławry Poczajowskiej.I tu stwierdzam że nie wzięłam ani chusty,ani długiej spódnicy.Ot gapa!!! No cóż,dziewczyny w autokarze mają więcej chust,więc jedną mi pożyczają,a spódnicę będę musiała wypożyczyć na miejscu.Jakoś to będzie,na razie jedziemy,słuchamy opowiadań Darka,podziwiamy widoki przesuwające się za szybą autokaru,rozmawiamy i docieramy na miejsce.
Autokar zatrzymuje się na skraju ulicy nieopodal murów okalających Ławrę.Wysiadamy z niego i idziemy za naszym Przewodnikiem w kierunku bramy wejściowej na teren klasztoru.Po drodze zaglądamy do poustawianych kramów z kolorowymi chustami i innymi pamiątkami,ale niczego nie kupujemy,najpierw zwiedzanie.
"Poczajów (ukr. Почаїв/Poczajiw, ros. Почаев) – miasto w rejonie krzemienieckim obwodu tarnopolskiego Ukrainy, do 1939 w granicach II Rzeczypospolitej (województwo wołyńskie, powiat krzemieniecki). Herb oraz prawa miejskie nadał król Stanisław August Poniatowski w roku 1778.
Poczajów położony jest na grzbiecie wyniosłego wzgórza opodal Podkamienia, między Brodami a Krzemieńcem, słynie jako ośrodek pielgrzymkowy prawosławnych i grekokatolików. W mieście znajduje się ławra Poczajowska – jeden z najważniejszych klasztorów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, dawniej monaster bazyliański. Początki wschodniochrześcijańskiego monastycyzmu w miejscowości sięgają XII–XIII w. Między XVIII wiekiem a 1832 obiekt należał do unickiego zakonu bazylianów. Oddany mnichom Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego przez władze carskie z powodu zaangażowania bazylianów we wspieranie powstania listopadowego, pozostaje od tego czasu w jurysdykcji Kościoła prawosławnego.
We wrześniu 1939 roku przez wkroczeniem Armii Czerwonej miejscowi Ukraińcy utworzyli milicję i przejęli władzę w mieście. Na początku lipca 1941 zajęty przez Wehrmacht. Niemcy zamknęli ludność żydowską w liczbie około 1 tys. w getcie. Getto zostało zlikwidowane 12 sierpnia 1942 przez SD, niemiecką żandarmerię i ukraińską policję. Rozstrzelano 794 osób, pozostali zdołali zbiec i uniknąć egzekucji albo pozostawiono ich przy życiu dla wykonywania robót drogowych. Polacy, których w Poczajowie żyło tylko około 10 rodzin, w lipcu 1943 roku pod wpływem doniesień o rzezi wołyńskiej wyjechali do pobliskiego Podkamienia, co jednak nie uchroniło ich przed atakiem UPA.
W 1989 Poczajów liczył 10 019 mieszkańców, a w 2013 było ich 7842."-Wikipedia.
W szatni-tak to miejsce można nazwać-wypożyczam czarną,długą,zawiązywaną spódnicę i zakładam ją na spodnie.Darek ostrzega nas byśmy zachowywali niesamowity spokój i nie chichrali się z naszych wyglądów,bo zostaniemy wyproszeni przez ochronę.Trochę nie wierzymy że tak może być,ale szybko przekonujemy się jak ochrona reaguje.Kiedy mam już spódnicę na sobie,dziewczyny mówią mi bym podciągnęła nogawki spodni-by ich nie było widać-co też czynię.I kiedy podciągam nogawki,jeden Pan z ochrony,zaczął mnie głośno upominać,prawie że krzyknął na mnie.Lecz gdy opuściłam spódnicę,uspokoił się i powiedział coś w stylu że jest dobrze.Tak więc stosujemy się do rad Darka i bez głośnych rozmów,w długich spódnicach i chustach na głowach(tylko panie,panowie nie mogą być w krótkich spodenkach),przechodzimy przez bramę Ławry.
"Ławra Poczajowska, czyli prawosławny zespół klasztorny w Poczajowie została zbudowana w XVIII wieku, z fundacji Mikołaja Potockiego. Pojedynczy mnisi osiedlali się na wzgórzu już w XII wieku. Po 1240 roku miejsce, gdzie powstał monaster, było już uważane przez miejscową ludność jako teren szczególnie wybrany przez Matkę Bożą. W 1597, dzięki wsparciu finansowemu Anny Hojskiej powstał prawosławny klasztor cenobityczny. Fundatorka przekazała wspólnocie ikonę Matki Bożej, czczoną w Kościele prawosławnym jako cudotwórczą. W latach 1604–51 przełożonym monasteru był Ihumen Hiob, późniejszy święty prawosławny. W czasie kierowania przez niego wspólnotą klasztor był ważnym ośrodkiem przeciwników unii brzeskiej. Według prawosławnej tradycji w roku 1675 doszło do cudownego ocalenia monasteru przed najazdem tureckim, za sprawą bezpośredniej interwencji Maryi.
W XVIII wieku monaster przyjął unię i do 1833 roku był administrowany przez zakon bazylianów. W okresie tym powstała większość istniejących do dziś budynków klasztornych, w tym główny sobór Zaśnięcia Matki Bożej w stylu rokoko, zaś kult Poczajowskiej Ikony Matki Bożej rozszerzył się na cały teren Rzeczypospolitej. W 1773 roku obraz ten został koronowany z błogosławieństwa papieskiego. Bazylianie jako pierwsi zaczęli określać monaster mianem ławry. W konsekwencji rozbiorów Poczajów znalazł się w granicach Rosji.
W 1833 roku, z powodu poparcia bazylianów dla powstania listopadowego, klasztor został im skonfiskowany i oddany Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu. Mnisi prawosławni usunęli z wyposażenia monasterskich cerkwi elementy pochodzenia łacińskiego. Najważniejszą inwestycją budowlaną dokonaną w czasie przynależności Ławry Poczajowskiej do Imperium Rosyjskiego było wzniesienie soboru Trójcy Świętej, jednego z najważniejszych zabytków wczesnego modernizmu rosyjskiego. W ostatnich dekadach XIX wieku i pierwszych wieku XX Ławra Poczajowska stała się ośrodkiem rosyjskiego nacjonalizmu i Czarnej Sotni. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę monaster znalazł się w jurysdykcji Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego i był jego największym sanktuarium i ośrodkiem pielgrzymkowym. Honorowy tytuł przełożonego Ławry Poczajowskiej przysługiwał metropolicie warszawskiemu i całej Polski.
W 1939, gdy wschodnie województwa Polski zostały zagarnięte przez Sowietów, monaster ponownie przyjął zwierzchnictwo Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Założenie funkcjonowało przez cały okres II wojny światowej. Nie zostało również nigdy zamknięte w czasie powojennej przynależności do ZSRR, chociaż mnisi byli, zwłaszcza w latach 60-tych XX wieku, poddawani szykanom i stracili cały majątek klasztorny. Od 1990 założenie funkcjonuje w jurysdykcji Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, tradycyjnie opowiadając się za zachowaniem przez Patriarchat Moskiewski zwierzchności nad prawosławnymi strukturami na Ukrainie. Honorowym przełożonym wspólnoty jest metropolita kijowski i całej Ukrainy, Włodzimierz (Moroz), którego na miejscu reprezentuje namiestnik noszący tytuł biskupa poczajowskiego.
Zespół składa się z kilku cerkwi. Najważniejsza, najokazalsza i najstarsza jest cerkiew Uspieńska (Zaśnięcia NMP).Sobór został wzniesiony na miejscu starszych cerkwi monasterskich w latach 1771–79 według projektu Jana Gotfryda Hofmana na wzór klasztorów rzymskokatolickich w Niemczech i Austrii, co oddaje latynizacyjne tendencje w poczajowskiej wspólnocie bazylianów. Jest to trójnawowa bazylika z kopułą na szerokim bębnie i dwiema wieżami na fasadzie. Wystrój wnętrza utrzymany jest w stylu rokokowym. Jedynie główny ikonostas, ufundowany przez cara Aleksandra II w 1862 roku, reprezentuje eklektyzm. W jego górnej części znajduje się Poczajowska Ikona Matki Bożej. Architektura soboru Zaśnięcia Matki Bożej była wielokrotnie naśladowana, na mniejszą skalę, w budownictwie sakralnym I Rzeczypospolitej w ostatnich dekadach jej istnienia.
Sobór Trójcy Świętej w Ławrze Poczajowskiej, wzniesiony na początku XX wieku, zaprojektował Aleksiej Szczusiew w stylu rosyjsko-bizantyjskim. Sobór pozbawiony jest praktycznie jakiegokolwiek dekoracyjnego detalu architektonicznego, do prostopadłościennej bryły budynku dostawiona jest walcowata baszta, ponad nawą wznosi się cebulasta kopuła. Architekt podkreślił szorstkość i masywność ścian cerkwi (z betonu). Dużych rozmiarów portale zdobiące wejścia dekorują z kolei freski, stylizowane na starsze malowidła-odkrywki wydobywane spod warstwy tynku. Wszystkie okna świątyni są maksymalnie zwężone. Wnętrze cerkwi zdobi zespół fresków Nikołaja Rericha wykonany w stylu nawiązującym do malarstwa bizantyńskiego. „Archaiczną” formę nadano także ikonostasowi tejże świątyni, w którym całkowicie zrezygnowano z ozdobnej formy całości, jedynie ustawiając w rzędach pozbawione ozdobnych obramowań wizerunki świętych.
Na południowym skraju wzgórza poczajowskiego znajduje się kolejna cerkiew. Na jej terenie widoczne jest wejście do groty, w której za życia Hiob wielokrotnie udawał się na modlitwę. W grocie znajduje się relikwiarz z ozdobnym, wykonanym w 1889 baldachimem. Na ścianach pieczary znajdują się ikony świętego mnicha oraz sceny z jego życia i obrazujące wydarzenia związane z jego kultem: uzdrowienie ihumena Dosyteusza, pierwsza translacja relikwii, objawienie Hioba i Matki Boskiej w 1675. Cerkiew została wzniesiona na miejscu dawnego cmentarza mnichów na koszt Mikołaja Bazylego Potockiego. Jej patronką początkowo była św. Barbara. W 1864 roku arcybiskup Arseniusz przeprowadził przebudowę świątyni, a w momencie ponownego poświęcenia nadał jej nowe wezwanie św. Hioba Poczajowskiego. Droga do cerkwi prowadzi po prowadzących coraz niżej schodach i przez długi korytarz, na którego ścianach znajdują się wizerunki świętych ziemi ruskiej. Zostali oni ukazani w grupach w zależności od stulecia, w którym żyli – najbliższej wejścia do świątyni widoczne są postacie świętych X i XI wieku. Światło wpada do pomieszczenia cerkiewnego przez pojedyncze okno; całość ma kształt wydłużonej galerii z widocznym wejściem do pieczary Hioba. Ściany cerkwi pokryte są malowidłami przedstawiającymi sceny Męki Pańskiej; wykonał je w 1888 mnich Paisjusz.
W skale wzgórza poczajowskiego pod cerkwią św. Hioba wydrążona jest jeszcze jedna świątynia – cerkiew Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich.
W 1862 roku we wschodnim skrzydle budynku z celami mnichów, na miejscu najstarszej drukarni monasterskiej, została urządzona cerkiew Trójcy Świętej, której wezwanie zmieniono następnie na Pochwałę Matki Bożej. Dwanaście lat później mnisi wykonali w niej zespół malowideł ściennych z wizerunkami świętych związanych z Wołyniem oraz scenami Mycia Nóg Apostołom i Ostatniej Wieczerzy. Na ścianie cerkwi wypisano również treść modlitwy Ojcze nasz. W 1875 roku na chórze cerkwi urządzono dodatkowy ołtarz upamiętniający cudowne ocalenie Ławry w 1675 roku. Do 1975 roku cerkiew Pochwały Matki Bożej była jedyną ocieplaną świątynią w kompleksie monasterskim i to w niej w miesiącach zimowych była przechowywana Poczajowska Ikona Matki Bożej.
Za budynkiem klasztoru powstałym pod koniec XVIII wieku stoi najmłodsza, ale największa cerkiew Przemienienia Pańskiego. Świątynia wewnątrz nie jest jeszcze skończona. W budowie jest przepiękny, kilkupiętrowy ikonostas.
W środkowej części zespołu stoi dzwonnica monasterska o wysokości 65 metrów, wzniesiona w latach 1861–69 na miejscu starszej, zbudowanej w 1771 roku. Kamień węgielny pod jej budowę położył w 1861 roku arcybiskup wołyński Antoni, zaś projekt obiektu wykonał architekt eparchialny Rastruchanow. Pragnął on, by architektura wieży pozostawała w harmonii z wyglądem głównego soboru. Najniższa kondygnacja dzwonnicy wzniesiona jest na planie krzyża, wyższe – na planie czworoboków. Całość wieńczy złocona kopuła. Na południowej ścianie budynku, nad wejściem, znajduje się wizerunek Matki Bożej wzorowany na ikonie poczajowskiej, zaś na ścianie północnej fresk z postacią św. Hioba Poczajowskiego. Na dzwonnicy znajduje się 13 dzwonów, z których największy waży 11,5 tony.
Na teren klasztoru prowadzą dwa wejścia: od wschodu przez klasycystyczną Świętą Bramę z 1835 roku oraz od północy przez przejście podziemne od strony parkingu. Przy wschodnim wejściu mieści się biuro turystyczne, przy północnym – dom pielgrzyma. Po lewej stronie od Świętej Bramy stoi pałac archimandrytów, pochodzący z tego samego okresu co brama, a po prawej, w północno-wschodniej części zespołu klasztornego, usytuowany jest sobór Trójcy Świętej. Na południowy zachód od niego znajduje się dzwonnica, a za nią na północny zachód – cerkiew Pochwały Matki Bożej. W zachodniej części klasztoru zlokalizowany jest sobór Zaśnięcia Matki Bożej. Na północ od niego mieści się placyk ze studnią Hioba Poczajowskiego, a na południe – grota Hioba Poczajowskiego i cerkwie skalne. W części północnej znajduje się najmłodsza cerkiew Przemienienia Pańskiego. W obrębie kompleksu wyróżnia się 65 – metrowa dzwonnica, wybudowana na miejscu starszej w drugiej połowie XIX wieku. Z ławrą połączona jest aleją lipową cerkiew Narodzenia NMP, wystawiona na pamiątkę koronacji cudownej ikony Matki Boskiej Poczajowskiej papieskimi koronami w 1773 roku.
Ławra Zaśnięcia Matki Bożej w Poczajowie jest najważniejszym ośrodkiem prawosławnego życia monastycznego na Wołyniu i drugi na całej Ukrainie po Ławrze Peczerskiej w Kijowie. Najważniejszymi przedmiotami kultu w Ławrze Poczajowskiej są Poczajowska Ikona Matki Bożej, kamień z odbitą stopą Matki Bożej oraz relikwie Hioba Poczajowskiego.
Klasztor położony jest na wzgórzu górującym nad miasteczkiem Poczajów. Poczajów jest położony 105 km na wschód od Lwowa, przy drodze nr P26 z Radziwiłłowa do Krzemieńca."-tekst ze strony: http://zamki.rotmanka.com/portfolio/ukraina-poczajow-lawra-poczajowska/
Spokojnie,bez pospiechu wędrujemy po terenie Ławry.Darek opowiada,my słuchamy,oglądamy,podziwiamy i robimy zdjęcia.Przepych i błyszczące złotym blaskiem kopuły,aż kłują w oczy i onieśmielają.Dwa miejsca:Podkamień i Poczajów,ruina i przepych,a jaka skrajność.
Kiedy już jesteśmy nasyceni przepychem i pięknem,przysiadamy na murku tarasu,dając odpoczynek nogom i oczom.Darek cały czas opowiada,a my się zastanawiamy jak On to wszystko pamięta.Ma tak niesamowitą wiedzę,którą dzieli się z nami,ale my nie ogarniamy tego wszystkiego.I gdy na chwilkę skończy mówić,ogłaszam zbiórkę do zdjęcia grupowego.Ustawiamy się na tarasie,a ja robię kilka zdjęć grupowych,będą na pamiątkę.Po nich mamy chwilę na samotne zwiedzanie,a Darek w tym czasie odpoczywa od nas.
Po bardzo długim zwiedzaniu Ławry Poczajowskiej,powoli ją opuszczamy.W szatni oddaję zawiązywaną,długą,czarną spódnicę,odbieram hrywny założone za jej wypożyczenie i wędrujemy ku straganom,gdzie kupujemy dzwoneczek,a po jego zakupie idziemy już do autokaru.Wsiadamy i jedziemy do kolejnego miejsca.Przed nami Krzemieniec (ukr. Крем’янець).Darek od razu zapowiedział,że jesteśmy spóźnieni,więc oglądanie miasteczka zostawiamy na później,a najpierw jedziemy do Muzeum Juliusza Słowackiego,bo tam na nas czekają.
W Krzemieńcu opuszczamy autokar,tuż nieopodal Muzeum.Idąc za Darkiem dostrzegamy górę z ruinami zamku,jest to Góra Bony-mówi nam Darek,jutro tam będziemy,a teraz mamy spotkanie z Juliuszem Słowackim.I tak docieramy do dworku,w którym mieści się Muzeum.
"Dworek w Krzemieńcu, w którym Juliusz Słowacki spędził dzieciństwo (wtedy ulica nazywała się Ogrodowa) należał w latach 1809-11 do profesora Euzebiusza Słowackiego – ojca poety. Młody Słowacki mieszkał tu tylko kilka lat, by następnie wraz z rodzicami wyjechać do Wilna. Szybko jednak powrócił do Krzemieńca, a to z powodu śmierci ojca, po której matka powróciła w znane jej strony. To tu Juliusz Słowacki zaczynał pobierać nauki, które skończył jednak w Wilnie. Do Krzemieńca wracał jednak wielokrotnie. Ostatni raz w 1831 po powstaniu listopadowym.
Obecnie ślady Słowackiego możemy śledzić w poświęconym mu muzeum, otwartym w 2002 roku. Remont budynku przeznaczonego pod muzeum trwał dwa lata. Polska na jego remont przeznaczyła milion dolarów. Skromny i zarazem piękny dworek zawiera kopie jego dzieł, a pokoje wypełnione są przedmiotami z epoki wieszcza. Z funduszy MKiDN sfinansowano również zagospodarowanie terenu wokół dworku oraz uporządkowanie tzw. Enklawy Słowackiego. Jest to teren naprzeciwko dworku; stał tam dwór Januszewskich, rodziców matki Juliusza Słowackiego, w którym urodził się poeta i gdzie jako dziecko i młodzieniec siadywał pod ulubioną topolą, spoglądając na ukochane miasto. Obecnie znajduje się w tym miejscu rozarium i pamiątkowy kamień z tablicą poświęconą Słowackiemu.
Muzeum znajduje się przy obecnej ulicy Słowackiego, nieco powyżej dawnego gmachu liceum, po jego południowej stronie. Krzemieniec jest położony 80 km na południe od Łucka, przy drodze nr M19 do Tarnopola."-tekst ze strony: https://zamki.rotmanka.com/portfolio/ukraina-krzemieniec-muzeum-slowackiego/
Wchodzimy do budynku,witamy się z Panią,która będzie nas oprowadzać i opowiadać.Darek przeprasza za nasze spóźnienie i zaczynamy zwiedzanie.
Spokojnie,bez pośpiechu wędrujemy przez 8 pokoi,wypełnionych meblami z epoki Słowackiego,słuchamy opowieści Pani,która śpiewnym głosem mówi o życiu Juliusza,oglądamy wszystko i robimy zdjęcia.Cieszymy się że mamy możliwość być w domu rodzinnym jednego z najwybitniejszych twórców polskiego romantyzmu.
Po obejrzeniu wszystkiego,żegnamy się z Panią i wychodzimy na zewnątrz.Pora obejrzeć Krzemieniec.
"Krzemieniec leży w dolinie wśród wzgórz zwanych Górami Krzemienieckimi. Nadają one okolicy wygląd typowy raczej dla sąsiedniego Podola niż Wołynia. Stąd też „za polskich czasów” ten malowniczy region nazywano Szwajcarią Wołyńską. Warto również wspomnieć, iż niedaleko od miasta płynie opiewana przez Juliusza Słowackiego rzeka Ikwa. Krzemieniec posiada długą i bardzo ciekawą historię. Już bowiem w X w. istniał tutaj ponoć ruski gród, który następnie wchodził w skład Księstwa Halicko-Wołyńskiego. W 1226 r. przetrwał on oblężenie Węgrów pod wodzą króla Andrzeja, a w 1240 r. oblężenie mongolskie. Jednak w 1321 r. tereny wraz z grodem w Krzemieńcu weszły w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w 1569 r. w ramach działań politycznych podejmowanych przez Zygmunta Augusta, dążącego do zawarcia Unii Lubelskiej, Wołyń wraz z innymi obszarami „ukrainnymi” włączono do Korony. Tak też pozostało, aż do końca istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Prawa miejskie Krzemieniec uzyskał w 1438 r. Od tego też momentu poczęli osiedlać się tutaj także Żydzi, tworząc tam jedną z najważniejszych gmin na Wołyniu. W 1539 r. miasto wraz ze starostwem krzemienieckim, jako oprawę królowej Polski, otrzymała królowa Bona, a w 1638 r. w Krzemieńcu założono pierwszą drukarnię i szkołę.
Najważniejszym obiektem w tym niezwykle malowniczym mieście są ruiny zamku zbudowanego na wysokiej na 407 m n.p.m. i wyraźnie górującej nad miastem Górze Zamkowej zwanej też inaczej Górą Bony. Jak już wspomniano powyżej w XIV w. tereny te dostały się pod władzę książąt władających Wielkim Księstwem Litewskim.
Jeden z nich, a mianowicie wielki książę litewski Witold zbudował tam zamek murowany z kamienia wapiennego. Jednakże zasadniczej jego przebudowy w duchu renesansu w I połowie wieku XVI dokonała żona króla Zygmunta I Starego, a mianowicie królowa Bona. W czasie buntu i powstania kozackiego w 1648 r. zamek został zdobyty i w dużej części zniszczony przez wojska pułkownika kozackiego Maksyma Krzywonosa i od tego momentu aż po czasy nam współczesne pozostaje ruiną. Do dnia dzisiejszego z potężnej niegdyś budowli o nieregularnym zarysie pozostały jedynie ruiny w postaci baszty z ostrołukową bramą, spore fragmenty mocno zniszczonych murów obronnych, ruiny budynku mieszkalnego oraz dwie kondygnacje czworobocznej wieży.
Ze szczytu Góry Zamkowej, która nad Krzemieńcem urywa się stromym zboczem rozciąga się wspaniały widok na leżące u jego stóp miasto oraz otaczającą go okolicę. W pogodne dni widać także z niej złote kopuły ławry poczajowskiej. Ruiny te pozostają praktycznie bez żadnej opieki (takie odnosi się przynajmniej wrażenie), co powoduje, że są one dostępne praktycznie w dzień i w nocy i są miejscem nie tylko turystycznych wycieczek, ale także miejscem „rekreacyjnych” spotkań miejscowej społeczności. Jako swego rodzaju curiosum można podać fakt, iż jeszcze w 2002 r. można było beż żadnych przeszkód wjechać na górę stromą w większości brukowaną drogą, po czym po pokonaniu niewielkiego, odcinka drogi gruntowej zajechać na sam zamkowy dziedziniec!
Innym niezwykle ważnym z powodu swojej historii obiektem jest Liceum Krzemienieckie zwane też niekiedy „Wołyńskimi Atenami”. Swoją działalność rozpoczęło ono 1 października 1805 r. Utworzono je na bazie Wołyńskiej Szkoły Wydziałowej dzięki wysiłkom Adama księcia Czartoryskiego, osobistego przyjaciela i doradcy politycznego cara Aleksandra I oraz bardzo światłego człowieka, a także Tadeusza hrabiego Czackiego i księdza Hugo Kołłątaja. Najwybitniejszą postacią tej szkoły był niewątpliwie Tadeusz Czacki, który zadbał nie tylko o materialną bazę szkoły, ale sprowadził do niej także wielu wybitnych pedagogów oraz profesorów o światowej niekiedy sławie. Jednym z późniejszych nauczycieli Liceum był ojciec Juliusza Słowackiego, a mianowicie Euzebiusz Słowacki. Oprócz polskiego uczono tam również czterech języków, a mianowicie łaciny, rosyjskiego, francuskiego i niemieckiego. Nauka w tej bardzo nowoczesnej jak na ówczesne czasy szkole odbywała się w oparciu o wspaniałe zaplecze doświadczalne i słynną bibliotekę. Znane były też zbiory numizmatyczne ofiarowane szkole przez Jana Chryzostoma Albertrandiego oraz doskonale wyposażone dzięki hojności dobrodziei szkoły gabinety i pracownie fizyczna, matematyczna, minerologiczna oraz ogromny ogród botaniczny.
Całość procesu dydaktycznego nakierowana była na wykształcenie w wychowankach poszanowania dla tradycji narodowej oraz poczucia wspólnoty pomiędzy uczniami niezależnie od ich społecznego pochodzenia i stanu majątkowego, a także takich wartości jak honor, poczucie godności osobistej i uczciwości, a więc akurat tych wszystkich cech, jakich brakuje w dzisiejszym świecie.
Istnienie szkoły miało też ogromny wpływ na kształt miasta oraz strukturę jego mieszkańców. Wraz z uczniami przybywali do niego bowiem ich rodzice. Stąd też w malowniczej okolicy mnożyły się szlacheckie i magnackie pałacyki oraz dworki, które ze względu na łagodny klimat tego miejsca zapełniały się przeważnie zimą.
Okres świetności szkoły nie trwał jednak długo. W 1832 r. w ramach represji popowstaniowych Liceum zostało bowiem zlikwidowane, a jego majątek praktycznie rozgrabiony przez Rosjan, którzy na bazie jego wyposażenia i biblioteki zorganizowali w Kijowie Uniwersytet im. Świętego Włodzimierza. Jedynym pocieszeniem jest fakt, iż większość jego pierwotnej kadry wykładowców stanowili dawni nauczyciele Liceum Krzemienieckiego. Wznowienie działalności polskiego Liceum Krzemienieckiego nastąpiło po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. W rzeczywistości był to jednak zespół szkół, który łączyła jedynie wspólna historyczna nazwa. Do ważniejszych z nich należało Liceum Leśne, które wykształciło całe zastępy fachowców dla państwowej i prywatnej służby leśnej okresu międzywojennego. Dziś po szkole pozostały jedynie dość mocno zdewastowane budynki, które są tylko cieniem dawnej, wspaniałej przeszłości. W części z nich mieści się obecnie szkoła (koledż) kształcąca nauczycieli.
Kilka słów warto też poświęcić byłym budynkom szkolnym. Otóż Gimnazjum Wołyńskie w 1805 r. przejęło zespół pojezuickich i pobazyliańskich budynków klasztornych. Wydaje się, iż szczególnie cenne były obiekty pojezuickie, a mianowicie Kościół pod Wezwaniem Świętych Ignacego Loyoli i Stanisława Kostki oraz klasztor. Powstały one w latach 1720-1740 według projektu wspomnianego już poprzednio Pawła Giżyckiego. Natomiast fundatorem tego kompleksu byli ostatni książęta Wiśniowieccy – kasztelan krakowski Janusz Antoni i wojewoda wileński Michał Serwacy. Kościół powstał w typie kościoła Il Gesu z szeroką nawą, do której przylegają po bokach niższe kaplice. Nad przecięciem nawy i transeptu znajduje się kopuła umieszczona na okrągłym bębnie. Krzyżowe sklepienia wsparto na sześciu filarach. Jednakże głównym elementem dekoracyjnym tej świątyni jest późnobarokowa fasada o faliście modelowanej linii, w której wyraźnie widoczna jest inspiracja rzymskimi dziełami Borrominiego. Po obu jej stronach znajdują się trzykondygnacyjne wieże. Budynki klasztorne przylegają do kościoła od strony północnej i południowej, a ich skrzydła tworzą przed nim otwarty dziedziniec. Znajduje się na nim mocno już dzisiaj zdewastowany system tarasów. Świątynia przekazana obecnie Ukraińskiemu Autokefalicznemu Kościołowi Prawosławnemu znajduje się w fazie „remontu”, który powoduje, że praktycznie obiekt jest nieczynny i nadal niszczeje. Warto też dodać, iż za czasów sowieckich była tam sala sportowa, co spowodowało całkowitą dewastację jej wystroju wewnętrznego. Warto też pamiętać, iż nie są to jedyne krzemienieckie obiekty sakralne godne obejrzenia.
Będąc w Krzemieńcu nie wolno również zapominać, iż jest to miejsce urodzenia wybitnego polskiego poety romantycznego, a mianowicie Juliusza Słowackiego. Stąd też znajduje się tam dworek Januszewskich - Muzeum Juliusza Słowackiego, w którym przyszły poeta wraz z matką mieszkał u swoich dziadków w latach 1814-1828. Jest to dom wzniesiony pod koniec XVIII w. w stylu klasycystycznym na planie prostokąta, parterowy z wysoką sutereną. Centralnym elementem fasady jest ganek z głównym wejściem ozdobionym czterema kolumnami w stylu toskańskim. Na głównej fasadzie tego budynku znajduje się też tablica pamiątkowa poświęcona poecie. Autorem tego nienadzwyczajnego popiersia jest Wasyl Borodaj. Po miejscu urodzenia Juliusza Słowackiego nie ma natomiast już dzisiaj żadnych pozostałości. Trudno byłoby nawet dokładnie wskazać, gdzie mieścił się jego dom rodzinny.
Jest w jednak w Krzemieńcu jeszcze jedno miejsce poświęcone tej wielkiej postaci, które bezwzględnie należy odwiedzić. Otóż w parafialnym Kościele pod Wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa (fot. 19), wybudowanym w drugiej połowie XIX w. staraniem księdza Józefa Szczepanowskiego, znajduje się pomnik Juliusza Słowackiego dłuta Wacława Szymanowskiego. Przed zniszczeniem przez bolszewików w 1939 r. uratowali go przytomni miejscowi Polacy, którzy poinformowali „wyzwolicieli”, że jest to jakoby pomnik rewolucyjnego poety. Pozostałe elementy wnętrza tej świątyni zostały jednak zdemolowane, a jego wyposażenie bądź zniszczone, bądź rozkradzione przez czerwonoarmistów, którzy urządzili sobie w świątyni klub, gdzie odbywały się zabawy i gdzie wyświetlano „słuszne klasowo i rewolucyjne” filmy.
Sam pomnik poety znajduje się na tylnej ścianie lewej nawy bocznej. Ufundowano go z okazji 100-lecia rocznicy urodzin Słowackiego, która mijała w 1909 r. oraz z powodu 60-lecia śmierci poety. Z inicjatywą wystawienia pomnika wystąpiła grupa polskiej młodzieży akademickiej, która zwróciła się o pomoc w tej sprawie do ziemian kresowych, uzyskując poparcie Antoniego Minkiewicza oraz Jana Jodko-Narkiewicza oraz wielu innych ziemian z kijowszczyzny, Wołynia i Podola.Hojne ofiary złożyli, między innymi, Roman książę Sanguszko ze Sławuty oraz Leon hrabia Ledóchowski z Frydrykowa. Umożliwiło to wysłanie przez Komitet Budowy Pomnika do Krakowa swego przedstawiciela, który zaproponował rzeźbiarzowi Wacławowi Szymanowskiemu, twórcy znanego pomnika Chopina w Warszawie, wykonanie medalionu lub popiersia poety. Po wyrażeniu zgody Szymanowski, w obawie przed problemami ze strony władz rosyjskich, szybko przystąpił do realizacji zamówienia. Odlew brązowy według marmurowego oryginału wykonano w Firmie Thiebaud we Francji i konspiracyjnie jako „części maszyn” przywieziono do Krzemieńca.
Tam w 1910 r. w umówionym z proboszczem parafii księdzem Bieleckim dniu, w tajemnicy przed policją rosyjską, pomnik został zamontowany w kościele. Pod figurą poety umieszczony jest napis następującej treści:
„Juliusz Słowacki ur. w Krzemieńcu 1809 r. zm. w Paryżu 1849 r.
Lecz zaklinam niech żywi nie tracą nadziei...”
Sam poeta został przedstawiony w naturalnej wielkości, w pozycji siedzącej, z głową wspartą na prawej ręce. Z jego ramion spływa luźno narzucony płaszcz – peleryna. Natomiast za poetą stoi alegoria geniusza ubranego w zbroję i hełm ze spuszczoną przyłbicą na głowie. Całość umieszczono w owalnej niszy ujętej w proste obramowanie wykonane z czerwonego marmuru chęcińskiego. Dziś już jednak mało kto właściwie rozumie symbolikę tego dzieła. Zresztą w diametralnie zmienionych okolicznościach historycznych mocno straciła na swej wymowie emocjonalnej. Należy też zauważyć, iż w przeciwieństwie do wielu polskich pamiątek na kresach pomnik Słowackiego miał wiele szczęścia i przetrwał dwie wojny światowe oraz kilkadziesiąt lat sowieckiego panowania na tych terenach. Wydaje się, iż obecnie można mieć nadzieję, że więcej nic już mu nie zagrozi?
Kończąc wycieczkę po Krzemieńcu należy wspomnieć jeszcze o kilku starych cmentarzach, jakie znajdują się w tym mieście. Na jednym z nich, a mianowicie na Cmentarzu Tunickim w grobowcu rodziny Januszewskich pochowana jest matka Juliusza Słowackiego Salomea z Januszewskich Becu (primo voto Słowacka). Sam poeta spoczywa natomiast na Wawelu. Inne cmentarze to: Bazyliański, Katolicki zwany Polskim oraz Cmentarz Kałantyr, na których czas oraz inne czynniki zacierają ostatnie ślady polskich mogił, a przez to i niegdysiejszej obecności Polaków w tym przepięknym krajobrazowo miejscu. Pamiętać natomiast trzeba, iż „Ojczyzna to ziemia i groby”. Dodać także należy, iż na tym drugim z wymienionych tutaj cmentarzy w latach 30-tych XX w. powstała tak zwana Mogiła Nieznanego Żołnierza, w której pochowano prochy żołnierzy polskich poległych w powiecie krzemienieckim w latach 1919-1921. Szczątki ich zebrano z różnych pobojowisk oraz miejsc pochówku i umieszczono w 10 trumnach, które po uroczystej mszy świętej odprawionej w kościele licealnym przeniesiono do wspólnej mogiły. Przetrwała ona aż do lat 80-tych XX w. Dopiero w 1981 r., gdy w miejscowej prasie sowieckiej ukazały się informacje o tym, iż w Polsce niszczy się groby żołnierzy Armii Sowieckiej doszło do uszkodzenia tej mogiły.
Tak samo od wielu już dziesięcioleci niszczeje również żydowski kirkut, na którym dzisiaj pasą się kozy. Warto tymczasem pamiętać, iż jest to najstarszy cmentarz w Krzemieńcu i świadectwo istnienia licznej grupy ludności, bo stanowiącej w latach 20-tych XX w. około 36% jego mieszkańców. Dziś już nie ma po nich nawet śladu, a w dawnej synagodze nadal mieści się dworzec autobusowy. Szkoda, że współczesny człowiek nie zawsze potrafi miejsca święte, takie jak świątynie i cmentarze, traktować jak obiekty nietykalne i wymagające szczególnego szacunku. Cóż wiek XX w wyjątkowy sposób zdewaluował zarówno wartość ludzkiego życia jak i wartość jego śmierci."-tekst ze strony: http://www.home.umk.pl/~asm/art1.html
Wędrujemy uliczkami Krzemieńca,zatrzymujemy się przy dawnym Liceum Krzemienieckim.Tu Darek opowiada historię budowli,my zaglądamy przez kraty do wnętrza prawosławnego soboru Przemienienia Pańskiego i ze schodów spoglądamy w dal,na Górę Bony z oświetloną,zachodzącym słońcem ruinę zamku.Oczywiście robimy zdjęcia i powoli wracamy do autokaru.Pora jechać na nocleg i obiadokolację.
Do Hotelu "Vika" docieramy już o szarówce.Meldujemy się,odbieramy klucze i zanosimy bagaże do swoich pokoi.W hotelu jest głośno,gra muzyka,trwa wesele Polsko-Ukraińskie.Zostawiamy torby i schodzimy na obiadokolację,którą podają nam w budynku obok.
Po obiadokolacji,wracamy do pokoju,przebieramy się i ruszamy obejrzeć Krzemieniec nocą,a najbardziej interesuje nas drewniana,niebieska cerkiew,którą widzieliśmy zza szyb autobusu.Wędrujemy więc uliczkami Krzemieńca,rozmawiamy i dość szybko docieramy do Cerkwii p.w. Podniesienia Krzyża Świętego z XIX wieku.Wchodzimy po schodach na teren przycerkiewny,oglądamy niebieską świątynię obchodząc ją dookoła i robimy zdjęcia.Przysiadamy na ławce,wpatrzeni w piękno budyneczku i chwilę zadumy.
Po odpoczynku i nasyceniu się pięknem i ciszą tego miejsca,powoli wracamy do hotelu,gdzie kąpiemy się kładziemy spać.Jutro kolejny dzień na Kresach,więc do zobaczenia rano :)
Danusia i Radek :)
Przejazd: Lwów – Olesko – Podhorce – Poczajów – Krzemieniec (nocleg)
Olesko – gotycko-renesansowy zamek w Olesku był w rękach największych polskich rodów magnackich, dwukrotnie witał narodziny przyszłych polskich monarchów; Michała Korybuta Wiśniowieckiego i jego świetnego następcy Jana III Sobieskiego. Odbudowany w latach 60-tych XX wieku stał się filią Lwowskiej Galerii Sztuki, znajdują się tu najlepsze zbiory dzieł sztuki polskiej poza granicami naszego państwa.
Podhorce – pałac wystawiony w połowie XVII w. dla hetmana Stanisława Koniecpolskiego to jedna z najświetniejszych rezydencji na kresach dawnej Rzeczpospolitej, skarbnicę narodowych pamiątek i dzieł sztuki uczynił zeń inny hetman, Wacław Rzewuski. Ze względu na bogactwo i otaczający go przepych pałac nazywany był Wersalem Podola. Mimo zniszczeń i dewastacji po II wojnie światowej, w dalszym ciągu robi duże wrażenie.
Poczajów – położony na wzgórzu górującym nad miasteczkiem klasztor prawosławny to jeden z największych ośrodków maryjnych na Ukrainie, miejsce licznych pielgrzymek, należy również do najcenniejszych zespołów zabytkowych kraju.
Uwaga! Kobiety obowiązuje długa spódnica i chusta na głowie, mężczyzn długie spodnie.
Krzemieniec – to urokliwe miasteczko z zabudowaniami Liceum Krzemienieckiego, jednej z czołowych szkół na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej. Jest to również miasto rodzinne Juliusza Słowackiego, w dawnym dworku Słowackich mieści się niewielkie muzeum poświęcone poecie.
Góra Bony, gdzie znajdują się ruiny zamku krzemienieckiego to wspaniały punkt widokowy na miasto i okolice."
Plan wycieczkowy na dziś mamy dość obszerny i ciekawy.Wstajemy więc wcześnie,by na spokojnie wykapać się,wypić kawę i spakować swoje rzeczy.Kiedy jesteśmy gotowi,wychodzimy na krótki spacer.Na dole spotykamy naszą Dorotkę,która została wczoraj w Korczowej.Jak było wczoraj można zobaczyć tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2018/09/zmierzajac-ku-kresom-jelenia.html
Cieszymy się że Jej się udało do nas dotrzeć.Po krótkiej rozmowie z Nią wychodzimy na dwór.Od razu "uderza" w nas rześkie powietrze,ale o tej porze roku to już norma,że ranki są zimne.Idziemy do pobliskiego sklepu,gdzie kupujemy sobie małe co nieco do przegryzienia podczas podróży.Po zakupach i spacerze,wracamy do hotelu i idziemy na śniadanie,a po posiłku,zabieramy swoje bagaże z pokoju,oddajemy klucze i wędrujemy do autokaru.Powoli zbliża się godzina wyjazdu ku nowej przygodzie.
Kiedy już w autobusie są wszyscy,ruszamy w kierunku Lwowa.Dorota pytana przez wielu z naszej grupy o wczorajszą noc,postanowiła opowiedzieć całą historię przez mikrofon.Otóż,kiedy zorientowała się że ma stary paszport przy sobie,poprosiła Zięcia by Jej przywiózł nowy do Korczowej.Na granicy nie udało się przejść ze starym paszportem,więc została,a my pojechaliśmy dalej.Pogranicznicy załatwili Jej nocleg,Zięć przywiózł paszport,a ukraińscy Pogranicznicy podwieźli na stację kolejową,skąd przyjechała pociągiem do Lwowa,a do Rzęsnej Ruskiej dotarła taksówką.Wszyscy słuchamy Jej i cieszymy się,że cała historia skończyła się szczęśliwie.Po drodze do naszego atokaru wsiada nasz Przewodnik-Darek.Wita wszystkich serdecznie i od razu opowiada nam dokąd razem pojedziemy i co zobaczymy.I tu przedstawia nam zmieniony plan na dzisiejszy dzień.Zamiast zwiedzania zamku w Olesku i pałacu w Podhorcach,odwiedzimy Podkamień i Brody.Tłumaczy nam że zamek w Olesku dziś jest zamknięty dla zwiedzających,a w Podhorcach pałac praktycznie jest pusty.Nikomu z nas zmiana nie przeszkadza,więc akceptujemy ją bez zbędnego szemrania i tak dojeżdżamy do Lwowa.Wiktor z Darkiem idą wymienić pieniądze,a my mamy czas wolny,więc wykorzystujemy go na krótki spacer uliczkami miasta,odwiedzeniu znanych nam miejsc i wypicia lampki wiśniówki w "Pijanej Wiśni".
W ubiegłym roku mieliśmy okazję zwiedzać Lwów przez kilka dni,a jak to było,można zobaczyć
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/09/ukrainska-przygoda-rzesna-ruska-lwow.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/09/ukrainska-przygoda-rzesna-ruska-zokiew.html
tu:
http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2017/09/ukrainska-przygoda-rzesna-ruska-lwow_28.html
Po spacerze uliczkami Lwowa i odwiedzeniu znanych nam miejsc,wędrujemy w kierunku parkingu,gdzie stoi nasz autokar.Mijamy kasztanowe drzewa,które zakwitły po raz drugi w tym roku.Jesteśmy zaskoczeni tymi kwiatami,ale cóż się dziwić przyrodzie,że się "gubi",skoro lato trwa od kwietnia jednym cięgiem.Oczywiście robimy zdjęcia kwitnących kasztanów i idziemy do autobusu.Wsiadamy do niego i ruszamy.
Przejeżdżamy nieopodal Oleska.W oddali widzimy Zamek w Olesku,górujący nad okolicą,Darek opowiada jego historię,a my wszyscy słuchamy,podziwiamy przez szyby autokaru ogrom Zamku i jedziemy dalej.Przed nami Podkamień (ukr.Підкамінь).
Nasz autokar zatrzymuje się na stacji paliw,na krótką przerwę i sikundę,a po niej podjeżdża na parking u podnóża kościoła i klasztoru dominikanów.Wysiadamy z niego i wędrujemy szeroką drogą,zmierzając ku bramie wiodącej na teren klasztorny.Zanim jednak wkroczymy na teren kościelny i zakonny,zatrzymujemy się na murach obronnych,skąd mamy okazję podziwiać piękną panoramę.Po dość długiej sesji zdjęciowej,wchodzimy przez bramę na teren klasztorny.
"Podkamień (ukr. Підкамінь) – osiedle typu miejskiego na Ukrainie, w obwodzie lwowskim, w rejonie brodzkim, do 1945 w Polsce, w województwie tarnopolskim, w powiecie brodzkim, siedziba gminy Podkamień.
Podkamień leży 5 km od Załoziec, w pobliżu Poczajowa, między Brodami a Krzemieńcem.
Miejscowość leży u stóp Góry Różańcowej, na której szczycie kościół i klasztor dominikanów. Klasztor założył św. Jacek Odrowąż w XIII w. w ramach misji okupionej męczeńską krwią braci, którzy zginęli z rąk Tatarów, według innej wersji klasztor powstał w 1464 r., i również zniszczyli go Tatarzy. Obok ruin kościoła znajdowała się drewniana kapliczka zbudowana wokół cudownego śladu Matki Boskiej odbitego na skale.
Miasteczko oraz zamek na miejscu dzisiejszego klasztoru zbudowane zostały przez Piotra z Żabokruk Cebrowskiego, który później, pod wpływem legend o poprzednim przebywaniu tam dominikanów przekazał im wzgórze oraz fundusz, na który składały się dobra Popowce i Niemacz oraz pewne służebności z klucza podkamienieckiego. 15 sierpnia 1464 arcybiskup lwowski Grzegorz z Sanoka, poświęcił murowany klasztor i kościół. Po ruinie, do której doprowadził najazd księcia moskiewskiego Wasyla III do spółki z carem perekopskim Podkamień dostał się w ręce Marcina Kamienieckiego, który dominikanów usunął.
Według Katarzyny Niemczyk innych danych 4 maja 1524 roku Wincenty Cebrowski zrzekł się wsi Podkamień na rzecz Marcina Kamienieckiego, starosty podolskiego, na 18 lat. Według innych danych miejscowość dostała się w ręce Marcin Kamieniecki w 1519. Według rękopisów zakonnych, Kamieniecki miał kazać utopić w stawie dwóch zakonników upominających się o fundusz.
Wojewoda ruski Jan Daniłowicz nabył dobra Podkamieńskie po Kamienieckich. Dopiero Baltazar Cetner ponownie sprowadził tu dominikanów i w roku 1612 gdy kapituła generalna w Rzymie potwierdziła prowincję ruską dominikanów, przyczynił się do budowy klasztoru, oddając mnichom zapis funduszu Cebrowskiego, zgubiony przez Tatarów pod Sokalem.
W kościele znajdował się łaskami słynący obraz Matki Bożej Podkamieńskiej, namalowany na wzór obrazu Matki Bożej Śnieżnej Salus Populi Romani. Gdy w 1648 Podkamień zajęły wojska Chmielnickiego, zakonnicy wraz z obrazem schronili się w Brodach. Wobec stałego zagrożenia najazdami tatarskimi i zawieruchami historii w XVIII w. ukończono ostatecznie budowę kościoła w stylu barokowym i otoczono całość silnymi umocnieniami. Miejsce to odwiedzali królowie Polski: Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski.
W miasteczku w latach 1670. istniała cerkiew Spaska.
Po rozbiorach Podkamień utracił swoją świetność. W 1892 zmarł tutaj przeor klasztoru dominikanów Sadok Barącz.
W czasach rzezi ludności polskiej na Wołyniu w warownych murach klasztoru schroniła się przed atakami UPA ludność polska, w tym żołnierze AK. W dniach 12-16 marca 1944 klasztor został zaatakowany, doszczętnie rozgrabiony i zniszczony przez oddział UPA. W klasztorze i poza jego obrębem zabito w tym czasie 400-600 osób, w całej okolicy blisko 2 tysiące ludzi. Obraz jednak uratowano.
Po wojnie obraz Matki Boskiej z Podkamienia drogą z Krzemieńca przez Lwów, Kraków trafił ostatecznie, w 1959 do Wrocławia (dominikański kościół pw. św. Wojciecha), nowi właściciele usunęli kamień z odciskiem stopy Matki Boskiej, a kaplicę zamieniono na cerkiew greckokatolicką. Ukraińskie władze przekazały ostatecznie klasztor greckokatolickiemu zgromadzeniu zakonnemu, Studytom. W obecnej kaplicy znajduje się obraz Matki Boskiej Śnieżnej, kopia obrazu z bazyliki Santa Maria Maggiore. Niedaleko klasztoru znajduje się zabytkowy prawosławny kozacki cmentarz, odnowiony w 2008 r. przez Stowarzyszenie Magurycz.
Urodzeni w Podkamieniu-Franciszek Żaba (ur. w 1906) – polski inżynier, oficer Armii Krajowej.
Osoby związane z Podkamieniem
-o. Sadok Wincenty Barącz OP – dominikański historyk ormiańskiego pochodzenia, od 1855 - w klasztorze w Podkamieniu, gdzie objął funkcję przeora. Potem wielokrotnie był tam subprzeorem. Tu zmarł 2 kwietnia 1892 i został pochowany.
-Leopold Buczkowski, mieszkał w Podkamieniu od 1914 r. wybitny polski pisarz, malarz, grafik. Po studiach w latach 30. powrócił do Podkamienia, gdzie prowadził warsztat rzeźbiarsko-kamieniarski ojca. Po napadzie ukraińskich nacjonalistów, wyjechał do Warszawy wraz z żoną.
-Paweł Giżycki – polski architekt baroku, malarz, dekorator, jezuita; dekoracja przebudowywanych wież kościoła dominikanów w Podkamieniu (1760).
-Ignacy Iwicki – profesor Akademii Połockiej, po wypędzeniu jezuitów z granic państwa rosyjskiego i zamknięciu tego uniwersytetu, był duszpasterzem w Podkamieniu (1821-1822) w Małopolsce Wschodniej.
-Zygmunt Ogarek OP – profesor filozofii i teologii, administrator parafii w Podkamieniu.
-Krzysztof Żegocki – cześnik piński, pochowany tutaj 12 lutego 1739.
-Franciszek Jaszczuk – nauczyciel szkoły w Buczaczu, w 1936 przeniesiony do miejscowej 7-klasowej szkoły.
-Maria Topolska – w 1937 nauczycielka miejscowej 7-klasowej szkoły.
-d-r Wołodymyr Łewycki – ukraiński adwokat."-Wikipedia.
"Podkamień robi wrażenie. Najpierw z daleka, bo góruje nad całą miejscowością i widać go z odległości wielu kilometrów, potem z bliska, monstrualnością, potęgą murów, wałów.
Według podań misja dominikańska na górze, zwanej Różańcową (430 m. n.p.m., jedna z najwyższych w paśmie Woroniaków) istniała już w 1240 r. Nie długo co prawda, bo wkrótce mnisi zostali zamordowani podczas najazdu tatarskiego, a ich klasztor zniszczony.
Kolejny klasztor ufundował w poł. XV w. Piotr Cebrowski, właściciel okolicznych dóbr. Ten też ucierpiał podczas najazdu tatarskiego na początku XVI w., a zakonnicy zmuszeni byli ratować się ucieczką.
Następna próba osadzenia dominikanów w Podkamieniu miała miejsce w XVII w. – sprowadził ich właściciel wówczas już miasteczka – Baltazar Cetner. Zakonników było początkowo trzech, służyła im niewielka drewniana kaplica, w której prawdopodobnie znajdował się przywieziony przez nich obraz Matki Boskiej Różańcowej.
Wkrótce rozpoczęła się budowa murowanego kościoła i klasztoru, ale szła z trudem, to z powodu problemów budowlanych, to kolejnych najazdów tatarskich czy kozackich.
Jednak kiedy w końcu wzniesiono wały ziemne, to wytrzymały one oblężenia tureckie w 1672 i 1688 r. Kościół poświęcono w 1695 r. W 1702-04 r. klasztor otoczono murem obronym. W 1734 r. oparł się wojskom rosyjskim. Po I rozbiorze Polski Austriacy skonfiskowali uzbrojenie artyleryjskie klasztoru.
Zabudowania ucierpiały bardzo w czasie I wojny światowej, kiedy Podkamień znalazł się na linii frontu. W wyniku ostrzału artyleryjskiego zawaliła się część kościelnej wieży, spłonęła biblioteka i galeria.
W 1920 r. klasztor zdobyli bolszewicy, którzy nie tylko dokonali rabunków, ale także zbeszcześcili ciała spoczywających w krypcie zakonników.
Klasztor został odrestaurowany po wojnie.
W czasie kolejnej wojny światowej grube mury dawały, jak niegdyś, schronienie mieszkańcom okolicznych wiosek – tym razem przed oddziałami niemieckimi i UPA. Mimo to klasztor został zdobyty przez SS Galizien,, a uciekinierzy wymordowani – ok. 600 osób.
Po wojnie w klasztorze znajdowało się więzienie polityczne, a potem szpital psychiatryczny. W kościele były stajnie i garaż.
Od 1997 r. zespołem opiekują się studyci, jednak brak kosztów na jego odnowę. Działa tylko niewielka kaplica na dziedzińcu, kościół zaś jest w stanie uniemożliwiającym jego zwiedzanie. W części zabudowań klasztornych nadal mieści się szpital.
Podkamień słynął z cudownego obrazu Matki Boskiej Różańcowej – kopii obrazu Matki Boskiej Śnieżnej z kościoła Santa Maggiore w Rzymie (jedna z wersji mówi, że obraz został zakupiony przez Aleksandra Paczyńskiego w podzięce za uzdrowienie córki). Przed tym obrazem, który szybko zasłynął jako cudowny, modlili się m. in. Michał Korybut Wiśniowiecki i Jan III Sobieski.
W 1727 r. obraz był koronowany koronami papieskimi, jako piąty w Polsce (po Częstochowie, Trokach, Kodniu i Sokalu). Uroczystości trwały 9 dni, zjechało ponad 1000 tys. wiernych. Podkamień zwany był Podolską Częstochową.
Nazwa Podkamień pochodzi od samotnej skały wysokości 17 m na sąsiednim wzgórzu. Jest to ostaniec erozyjny, fragment rafy koralowej z morza Sarmackiego (reszta tej rafy to wzgórza Miodoborów).
Z kamieniem związane są liczne legendy, sugerujące jego „diabelskie” pochodzenie, przypuszcza się, że mogło to być miejsce kultu pogańskiego i punkt obserwacyjny. U stóp kamienia zachowało się kilka nagrobków z XVII-w kozackiego cmentarza."-tekst ze strony: https://lwow.info/podkamien-i-inne/
Zatrzymujemy się na dziedzińcu klasztornym.Darek opowiada nam historię kościoła,klasztoru,mówi nam o Dominikanach,o ludziach związanych z tym miejscem.Wskazuje na figurę Matki Boskiej na wysokiej kolumnie i prosi byśmy się jej przyjrzeli.Jest złocona,ale kiedy na teren klasztorny weszły wojska krasnoarmeńców,figura sama zczerniała i to ją uratowało przed grabieżą.Po upadku komunizmu,rzeźba zaczęła się oczyszczać i znów błyszczy złotem.W niektórych miejscach widoczne są dziury po kulach,wszak strzelano do niej,a ona mimo wszystko wciąż strzeże klasztoru i kościoła w Podkamieniu.Otacza ją aura świętości.Pozłacana figura Matki Boskiej,na wysokiej kolumnie korynckiej stanęła w Podkamieniu w 1719 roku jako pamiątka po konfederacji tarnogrodzkiej.Przyglądamy się złotej figurze,robimy zdjęcia i na dużym zoomie oglądamy ją całą.Po wysłuchaniu opowiadania o figurze Matki Boskiej,wędrujemy dalej.
Darek prowadzi nas niewielkiej kaplicy,która służy grekokatolickiemu zakonowi studytów.Przez kratę w drzwiach zaglądamy do wnętrza i robimy zdjęcia.Nikt do nas nie wyszedł,więc musimy zadowolić się taką formą zwiedzania.Piękne,odmalowane wnętrze,pełne złoceń i kolorów jest przeciwieństwem tego co je otacza.Dookoła wszystko się rozsypuje,niszczeje,popada w totalną ruinę,a tu,w niewielkiej kaplicy przepych aż kole w oczy....
Po zdjęciach i obejrzeniu wszystkiego powoli wracamy do autokaru.Pora jechać dalej.
Przed nami Brody(ukr. Броди).
Podróż do miasta Brody mija nam szybko.Nie zatrzymujemy się jednak w miejscowości,a przejeżdżamy tylko przez nią.Za to kilka kilometrów dalej,nasz autokar staje na niewielkim parkingu,wysiadamy z niego i od razu idziemy w kierunku bramy kirkutu,otwieramy ją i wchodzimy na teren cmentarza żydowskiego.
"Dokładna data założenia cmentarza nie jest znana. W 1664 r. w 1664 r. społeczność żydowska Brodów uniezależniła się od kahału we Lwowie. Prawdopodobnie właśnie wtedy otrzymała teren pod cmentarz od właścicieli miasta. Założenie nekropolii było warunkiem koniecznym dla utworzenia samodzielnego kahału. Pewne jest, że w XVII w. w Brodach już istniał cmentarz żydowski. Na początku XX w. stary kirkut nie był już czynny. Na nowym cmentarzu żydowskim w Brodach dominują nagrobki z drugiej połowy XIX wieku, co może wskazywać na okres, w którym Żydzi zaprzestali dokonywania pochówków na starym cmentarzu.
Cmentarz żydowski w Brodach znajduje się w północnej części miasta, około 300 metrów na zachód od ul. Czuprynki. Według niepotwierdzonych źródeł, cmentarz powstał w pierwszej połowie XIX wieku. Pomimo zniszczeń jest to jedna z najlepiej zachowanych żydowskich nekropolii na dzisiejszej Ukrainie. Do dziś na terenie cmentarza przetrwało około 5500 nagrobków. Najstarsza macewa upamiętnia Judę, syna Meira, który zmarł w 1833 roku. Macewy z Brodów wyróżniają się masywnością i wysokością,mają co najmniej 2 metry. Przy wejściu znajduje się ohel, w którym spoczywają Chaim Dawid, syn Józefa Monzona i Gitli Rozyn, który zmarł 15 marca 1931 r., oraz jego żona Ejdyl, córka Beniamina Zewa. Cmentarz jest ogrodzony, wejść na jego teren można tylko przez furtkę. Tuż za ogrodzeniem, od strony zachodniej, znajduje się zbiorowa mogiła około 6000 osób, rozstrzelanych w tym miejscu w latach drugiej wojny światowej.
W 1996 r. dzięki staraniom dra Neila Rosensteina, dra Bena Solomowitza, rabinów Dova Webera oraz Mejlecha Szejcheta rozpoczęto inwentaryzację cmentarza."-tekst ze strony: http://shtetlroutes.eu/pl/brody-karta-dziedzictwa-kulturowego/
Mieliśmy okazję odwiedzać wiele żydowskich cmentarzy,ale ten wyróżnia się-macewy są bardzo wysokie,wyższe nawet od Radka i jest ich tu ogrom.Stoją jedna przy drugiej jak drzewa w lesie.Proste,wysokie płyty kamienne z wyrzeźbionymi po hebrajsku inskrypcjami,a u góry z płaskorzeźbami wywierają ogromne wrażenie.Przechodzimy między nimi,przyglądamy się im i robimy zdjęcia.Kirkut jest oczyszczony i widać że zadbany.W oddali dostrzegamy kilku Panów,którzy karczują i wykaszają dalszą część cmentarza.Po dość długim wędrowaniu wśród żydowskich nagrobków,powoli wracamy do autokaru,wsiadamy do niego i jedziemy do kolejnego,zaplanowanego miejsca.Przed nami Poczajów (ukr. Почаїв).
W autobusie rozmawiamy na temat ubioru jaki kobiety muszą mieć by wejść do Ławry Poczajowskiej.I tu stwierdzam że nie wzięłam ani chusty,ani długiej spódnicy.Ot gapa!!! No cóż,dziewczyny w autokarze mają więcej chust,więc jedną mi pożyczają,a spódnicę będę musiała wypożyczyć na miejscu.Jakoś to będzie,na razie jedziemy,słuchamy opowiadań Darka,podziwiamy widoki przesuwające się za szybą autokaru,rozmawiamy i docieramy na miejsce.
Autokar zatrzymuje się na skraju ulicy nieopodal murów okalających Ławrę.Wysiadamy z niego i idziemy za naszym Przewodnikiem w kierunku bramy wejściowej na teren klasztoru.Po drodze zaglądamy do poustawianych kramów z kolorowymi chustami i innymi pamiątkami,ale niczego nie kupujemy,najpierw zwiedzanie.
"Poczajów (ukr. Почаїв/Poczajiw, ros. Почаев) – miasto w rejonie krzemienieckim obwodu tarnopolskiego Ukrainy, do 1939 w granicach II Rzeczypospolitej (województwo wołyńskie, powiat krzemieniecki). Herb oraz prawa miejskie nadał król Stanisław August Poniatowski w roku 1778.
Poczajów położony jest na grzbiecie wyniosłego wzgórza opodal Podkamienia, między Brodami a Krzemieńcem, słynie jako ośrodek pielgrzymkowy prawosławnych i grekokatolików. W mieście znajduje się ławra Poczajowska – jeden z najważniejszych klasztorów Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, dawniej monaster bazyliański. Początki wschodniochrześcijańskiego monastycyzmu w miejscowości sięgają XII–XIII w. Między XVIII wiekiem a 1832 obiekt należał do unickiego zakonu bazylianów. Oddany mnichom Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego przez władze carskie z powodu zaangażowania bazylianów we wspieranie powstania listopadowego, pozostaje od tego czasu w jurysdykcji Kościoła prawosławnego.
We wrześniu 1939 roku przez wkroczeniem Armii Czerwonej miejscowi Ukraińcy utworzyli milicję i przejęli władzę w mieście. Na początku lipca 1941 zajęty przez Wehrmacht. Niemcy zamknęli ludność żydowską w liczbie około 1 tys. w getcie. Getto zostało zlikwidowane 12 sierpnia 1942 przez SD, niemiecką żandarmerię i ukraińską policję. Rozstrzelano 794 osób, pozostali zdołali zbiec i uniknąć egzekucji albo pozostawiono ich przy życiu dla wykonywania robót drogowych. Polacy, których w Poczajowie żyło tylko około 10 rodzin, w lipcu 1943 roku pod wpływem doniesień o rzezi wołyńskiej wyjechali do pobliskiego Podkamienia, co jednak nie uchroniło ich przed atakiem UPA.
W 1989 Poczajów liczył 10 019 mieszkańców, a w 2013 było ich 7842."-Wikipedia.
W szatni-tak to miejsce można nazwać-wypożyczam czarną,długą,zawiązywaną spódnicę i zakładam ją na spodnie.Darek ostrzega nas byśmy zachowywali niesamowity spokój i nie chichrali się z naszych wyglądów,bo zostaniemy wyproszeni przez ochronę.Trochę nie wierzymy że tak może być,ale szybko przekonujemy się jak ochrona reaguje.Kiedy mam już spódnicę na sobie,dziewczyny mówią mi bym podciągnęła nogawki spodni-by ich nie było widać-co też czynię.I kiedy podciągam nogawki,jeden Pan z ochrony,zaczął mnie głośno upominać,prawie że krzyknął na mnie.Lecz gdy opuściłam spódnicę,uspokoił się i powiedział coś w stylu że jest dobrze.Tak więc stosujemy się do rad Darka i bez głośnych rozmów,w długich spódnicach i chustach na głowach(tylko panie,panowie nie mogą być w krótkich spodenkach),przechodzimy przez bramę Ławry.
"Ławra Poczajowska, czyli prawosławny zespół klasztorny w Poczajowie została zbudowana w XVIII wieku, z fundacji Mikołaja Potockiego. Pojedynczy mnisi osiedlali się na wzgórzu już w XII wieku. Po 1240 roku miejsce, gdzie powstał monaster, było już uważane przez miejscową ludność jako teren szczególnie wybrany przez Matkę Bożą. W 1597, dzięki wsparciu finansowemu Anny Hojskiej powstał prawosławny klasztor cenobityczny. Fundatorka przekazała wspólnocie ikonę Matki Bożej, czczoną w Kościele prawosławnym jako cudotwórczą. W latach 1604–51 przełożonym monasteru był Ihumen Hiob, późniejszy święty prawosławny. W czasie kierowania przez niego wspólnotą klasztor był ważnym ośrodkiem przeciwników unii brzeskiej. Według prawosławnej tradycji w roku 1675 doszło do cudownego ocalenia monasteru przed najazdem tureckim, za sprawą bezpośredniej interwencji Maryi.
W XVIII wieku monaster przyjął unię i do 1833 roku był administrowany przez zakon bazylianów. W okresie tym powstała większość istniejących do dziś budynków klasztornych, w tym główny sobór Zaśnięcia Matki Bożej w stylu rokoko, zaś kult Poczajowskiej Ikony Matki Bożej rozszerzył się na cały teren Rzeczypospolitej. W 1773 roku obraz ten został koronowany z błogosławieństwa papieskiego. Bazylianie jako pierwsi zaczęli określać monaster mianem ławry. W konsekwencji rozbiorów Poczajów znalazł się w granicach Rosji.
W 1833 roku, z powodu poparcia bazylianów dla powstania listopadowego, klasztor został im skonfiskowany i oddany Rosyjskiemu Kościołowi Prawosławnemu. Mnisi prawosławni usunęli z wyposażenia monasterskich cerkwi elementy pochodzenia łacińskiego. Najważniejszą inwestycją budowlaną dokonaną w czasie przynależności Ławry Poczajowskiej do Imperium Rosyjskiego było wzniesienie soboru Trójcy Świętej, jednego z najważniejszych zabytków wczesnego modernizmu rosyjskiego. W ostatnich dekadach XIX wieku i pierwszych wieku XX Ławra Poczajowska stała się ośrodkiem rosyjskiego nacjonalizmu i Czarnej Sotni. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę monaster znalazł się w jurysdykcji Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego i był jego największym sanktuarium i ośrodkiem pielgrzymkowym. Honorowy tytuł przełożonego Ławry Poczajowskiej przysługiwał metropolicie warszawskiemu i całej Polski.
W 1939, gdy wschodnie województwa Polski zostały zagarnięte przez Sowietów, monaster ponownie przyjął zwierzchnictwo Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego. Założenie funkcjonowało przez cały okres II wojny światowej. Nie zostało również nigdy zamknięte w czasie powojennej przynależności do ZSRR, chociaż mnisi byli, zwłaszcza w latach 60-tych XX wieku, poddawani szykanom i stracili cały majątek klasztorny. Od 1990 założenie funkcjonuje w jurysdykcji Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, tradycyjnie opowiadając się za zachowaniem przez Patriarchat Moskiewski zwierzchności nad prawosławnymi strukturami na Ukrainie. Honorowym przełożonym wspólnoty jest metropolita kijowski i całej Ukrainy, Włodzimierz (Moroz), którego na miejscu reprezentuje namiestnik noszący tytuł biskupa poczajowskiego.
Zespół składa się z kilku cerkwi. Najważniejsza, najokazalsza i najstarsza jest cerkiew Uspieńska (Zaśnięcia NMP).Sobór został wzniesiony na miejscu starszych cerkwi monasterskich w latach 1771–79 według projektu Jana Gotfryda Hofmana na wzór klasztorów rzymskokatolickich w Niemczech i Austrii, co oddaje latynizacyjne tendencje w poczajowskiej wspólnocie bazylianów. Jest to trójnawowa bazylika z kopułą na szerokim bębnie i dwiema wieżami na fasadzie. Wystrój wnętrza utrzymany jest w stylu rokokowym. Jedynie główny ikonostas, ufundowany przez cara Aleksandra II w 1862 roku, reprezentuje eklektyzm. W jego górnej części znajduje się Poczajowska Ikona Matki Bożej. Architektura soboru Zaśnięcia Matki Bożej była wielokrotnie naśladowana, na mniejszą skalę, w budownictwie sakralnym I Rzeczypospolitej w ostatnich dekadach jej istnienia.
Sobór Trójcy Świętej w Ławrze Poczajowskiej, wzniesiony na początku XX wieku, zaprojektował Aleksiej Szczusiew w stylu rosyjsko-bizantyjskim. Sobór pozbawiony jest praktycznie jakiegokolwiek dekoracyjnego detalu architektonicznego, do prostopadłościennej bryły budynku dostawiona jest walcowata baszta, ponad nawą wznosi się cebulasta kopuła. Architekt podkreślił szorstkość i masywność ścian cerkwi (z betonu). Dużych rozmiarów portale zdobiące wejścia dekorują z kolei freski, stylizowane na starsze malowidła-odkrywki wydobywane spod warstwy tynku. Wszystkie okna świątyni są maksymalnie zwężone. Wnętrze cerkwi zdobi zespół fresków Nikołaja Rericha wykonany w stylu nawiązującym do malarstwa bizantyńskiego. „Archaiczną” formę nadano także ikonostasowi tejże świątyni, w którym całkowicie zrezygnowano z ozdobnej formy całości, jedynie ustawiając w rzędach pozbawione ozdobnych obramowań wizerunki świętych.
Na południowym skraju wzgórza poczajowskiego znajduje się kolejna cerkiew. Na jej terenie widoczne jest wejście do groty, w której za życia Hiob wielokrotnie udawał się na modlitwę. W grocie znajduje się relikwiarz z ozdobnym, wykonanym w 1889 baldachimem. Na ścianach pieczary znajdują się ikony świętego mnicha oraz sceny z jego życia i obrazujące wydarzenia związane z jego kultem: uzdrowienie ihumena Dosyteusza, pierwsza translacja relikwii, objawienie Hioba i Matki Boskiej w 1675. Cerkiew została wzniesiona na miejscu dawnego cmentarza mnichów na koszt Mikołaja Bazylego Potockiego. Jej patronką początkowo była św. Barbara. W 1864 roku arcybiskup Arseniusz przeprowadził przebudowę świątyni, a w momencie ponownego poświęcenia nadał jej nowe wezwanie św. Hioba Poczajowskiego. Droga do cerkwi prowadzi po prowadzących coraz niżej schodach i przez długi korytarz, na którego ścianach znajdują się wizerunki świętych ziemi ruskiej. Zostali oni ukazani w grupach w zależności od stulecia, w którym żyli – najbliższej wejścia do świątyni widoczne są postacie świętych X i XI wieku. Światło wpada do pomieszczenia cerkiewnego przez pojedyncze okno; całość ma kształt wydłużonej galerii z widocznym wejściem do pieczary Hioba. Ściany cerkwi pokryte są malowidłami przedstawiającymi sceny Męki Pańskiej; wykonał je w 1888 mnich Paisjusz.
W skale wzgórza poczajowskiego pod cerkwią św. Hioba wydrążona jest jeszcze jedna świątynia – cerkiew Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich.
W 1862 roku we wschodnim skrzydle budynku z celami mnichów, na miejscu najstarszej drukarni monasterskiej, została urządzona cerkiew Trójcy Świętej, której wezwanie zmieniono następnie na Pochwałę Matki Bożej. Dwanaście lat później mnisi wykonali w niej zespół malowideł ściennych z wizerunkami świętych związanych z Wołyniem oraz scenami Mycia Nóg Apostołom i Ostatniej Wieczerzy. Na ścianie cerkwi wypisano również treść modlitwy Ojcze nasz. W 1875 roku na chórze cerkwi urządzono dodatkowy ołtarz upamiętniający cudowne ocalenie Ławry w 1675 roku. Do 1975 roku cerkiew Pochwały Matki Bożej była jedyną ocieplaną świątynią w kompleksie monasterskim i to w niej w miesiącach zimowych była przechowywana Poczajowska Ikona Matki Bożej.
Za budynkiem klasztoru powstałym pod koniec XVIII wieku stoi najmłodsza, ale największa cerkiew Przemienienia Pańskiego. Świątynia wewnątrz nie jest jeszcze skończona. W budowie jest przepiękny, kilkupiętrowy ikonostas.
W środkowej części zespołu stoi dzwonnica monasterska o wysokości 65 metrów, wzniesiona w latach 1861–69 na miejscu starszej, zbudowanej w 1771 roku. Kamień węgielny pod jej budowę położył w 1861 roku arcybiskup wołyński Antoni, zaś projekt obiektu wykonał architekt eparchialny Rastruchanow. Pragnął on, by architektura wieży pozostawała w harmonii z wyglądem głównego soboru. Najniższa kondygnacja dzwonnicy wzniesiona jest na planie krzyża, wyższe – na planie czworoboków. Całość wieńczy złocona kopuła. Na południowej ścianie budynku, nad wejściem, znajduje się wizerunek Matki Bożej wzorowany na ikonie poczajowskiej, zaś na ścianie północnej fresk z postacią św. Hioba Poczajowskiego. Na dzwonnicy znajduje się 13 dzwonów, z których największy waży 11,5 tony.
Na teren klasztoru prowadzą dwa wejścia: od wschodu przez klasycystyczną Świętą Bramę z 1835 roku oraz od północy przez przejście podziemne od strony parkingu. Przy wschodnim wejściu mieści się biuro turystyczne, przy północnym – dom pielgrzyma. Po lewej stronie od Świętej Bramy stoi pałac archimandrytów, pochodzący z tego samego okresu co brama, a po prawej, w północno-wschodniej części zespołu klasztornego, usytuowany jest sobór Trójcy Świętej. Na południowy zachód od niego znajduje się dzwonnica, a za nią na północny zachód – cerkiew Pochwały Matki Bożej. W zachodniej części klasztoru zlokalizowany jest sobór Zaśnięcia Matki Bożej. Na północ od niego mieści się placyk ze studnią Hioba Poczajowskiego, a na południe – grota Hioba Poczajowskiego i cerkwie skalne. W części północnej znajduje się najmłodsza cerkiew Przemienienia Pańskiego. W obrębie kompleksu wyróżnia się 65 – metrowa dzwonnica, wybudowana na miejscu starszej w drugiej połowie XIX wieku. Z ławrą połączona jest aleją lipową cerkiew Narodzenia NMP, wystawiona na pamiątkę koronacji cudownej ikony Matki Boskiej Poczajowskiej papieskimi koronami w 1773 roku.
Ławra Zaśnięcia Matki Bożej w Poczajowie jest najważniejszym ośrodkiem prawosławnego życia monastycznego na Wołyniu i drugi na całej Ukrainie po Ławrze Peczerskiej w Kijowie. Najważniejszymi przedmiotami kultu w Ławrze Poczajowskiej są Poczajowska Ikona Matki Bożej, kamień z odbitą stopą Matki Bożej oraz relikwie Hioba Poczajowskiego.
Klasztor położony jest na wzgórzu górującym nad miasteczkiem Poczajów. Poczajów jest położony 105 km na wschód od Lwowa, przy drodze nr P26 z Radziwiłłowa do Krzemieńca."-tekst ze strony: http://zamki.rotmanka.com/portfolio/ukraina-poczajow-lawra-poczajowska/
Spokojnie,bez pospiechu wędrujemy po terenie Ławry.Darek opowiada,my słuchamy,oglądamy,podziwiamy i robimy zdjęcia.Przepych i błyszczące złotym blaskiem kopuły,aż kłują w oczy i onieśmielają.Dwa miejsca:Podkamień i Poczajów,ruina i przepych,a jaka skrajność.
Po bardzo długim zwiedzaniu Ławry Poczajowskiej,powoli ją opuszczamy.W szatni oddaję zawiązywaną,długą,czarną spódnicę,odbieram hrywny założone za jej wypożyczenie i wędrujemy ku straganom,gdzie kupujemy dzwoneczek,a po jego zakupie idziemy już do autokaru.Wsiadamy i jedziemy do kolejnego miejsca.Przed nami Krzemieniec (ukr. Крем’янець).Darek od razu zapowiedział,że jesteśmy spóźnieni,więc oglądanie miasteczka zostawiamy na później,a najpierw jedziemy do Muzeum Juliusza Słowackiego,bo tam na nas czekają.
W Krzemieńcu opuszczamy autokar,tuż nieopodal Muzeum.Idąc za Darkiem dostrzegamy górę z ruinami zamku,jest to Góra Bony-mówi nam Darek,jutro tam będziemy,a teraz mamy spotkanie z Juliuszem Słowackim.I tak docieramy do dworku,w którym mieści się Muzeum.
"Dworek w Krzemieńcu, w którym Juliusz Słowacki spędził dzieciństwo (wtedy ulica nazywała się Ogrodowa) należał w latach 1809-11 do profesora Euzebiusza Słowackiego – ojca poety. Młody Słowacki mieszkał tu tylko kilka lat, by następnie wraz z rodzicami wyjechać do Wilna. Szybko jednak powrócił do Krzemieńca, a to z powodu śmierci ojca, po której matka powróciła w znane jej strony. To tu Juliusz Słowacki zaczynał pobierać nauki, które skończył jednak w Wilnie. Do Krzemieńca wracał jednak wielokrotnie. Ostatni raz w 1831 po powstaniu listopadowym.
Obecnie ślady Słowackiego możemy śledzić w poświęconym mu muzeum, otwartym w 2002 roku. Remont budynku przeznaczonego pod muzeum trwał dwa lata. Polska na jego remont przeznaczyła milion dolarów. Skromny i zarazem piękny dworek zawiera kopie jego dzieł, a pokoje wypełnione są przedmiotami z epoki wieszcza. Z funduszy MKiDN sfinansowano również zagospodarowanie terenu wokół dworku oraz uporządkowanie tzw. Enklawy Słowackiego. Jest to teren naprzeciwko dworku; stał tam dwór Januszewskich, rodziców matki Juliusza Słowackiego, w którym urodził się poeta i gdzie jako dziecko i młodzieniec siadywał pod ulubioną topolą, spoglądając na ukochane miasto. Obecnie znajduje się w tym miejscu rozarium i pamiątkowy kamień z tablicą poświęconą Słowackiemu.
Muzeum znajduje się przy obecnej ulicy Słowackiego, nieco powyżej dawnego gmachu liceum, po jego południowej stronie. Krzemieniec jest położony 80 km na południe od Łucka, przy drodze nr M19 do Tarnopola."-tekst ze strony: https://zamki.rotmanka.com/portfolio/ukraina-krzemieniec-muzeum-slowackiego/
Wchodzimy do budynku,witamy się z Panią,która będzie nas oprowadzać i opowiadać.Darek przeprasza za nasze spóźnienie i zaczynamy zwiedzanie.
Spokojnie,bez pośpiechu wędrujemy przez 8 pokoi,wypełnionych meblami z epoki Słowackiego,słuchamy opowieści Pani,która śpiewnym głosem mówi o życiu Juliusza,oglądamy wszystko i robimy zdjęcia.Cieszymy się że mamy możliwość być w domu rodzinnym jednego z najwybitniejszych twórców polskiego romantyzmu.
Po obejrzeniu wszystkiego,żegnamy się z Panią i wychodzimy na zewnątrz.Pora obejrzeć Krzemieniec.
"Krzemieniec leży w dolinie wśród wzgórz zwanych Górami Krzemienieckimi. Nadają one okolicy wygląd typowy raczej dla sąsiedniego Podola niż Wołynia. Stąd też „za polskich czasów” ten malowniczy region nazywano Szwajcarią Wołyńską. Warto również wspomnieć, iż niedaleko od miasta płynie opiewana przez Juliusza Słowackiego rzeka Ikwa. Krzemieniec posiada długą i bardzo ciekawą historię. Już bowiem w X w. istniał tutaj ponoć ruski gród, który następnie wchodził w skład Księstwa Halicko-Wołyńskiego. W 1226 r. przetrwał on oblężenie Węgrów pod wodzą króla Andrzeja, a w 1240 r. oblężenie mongolskie. Jednak w 1321 r. tereny wraz z grodem w Krzemieńcu weszły w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w 1569 r. w ramach działań politycznych podejmowanych przez Zygmunta Augusta, dążącego do zawarcia Unii Lubelskiej, Wołyń wraz z innymi obszarami „ukrainnymi” włączono do Korony. Tak też pozostało, aż do końca istnienia Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Prawa miejskie Krzemieniec uzyskał w 1438 r. Od tego też momentu poczęli osiedlać się tutaj także Żydzi, tworząc tam jedną z najważniejszych gmin na Wołyniu. W 1539 r. miasto wraz ze starostwem krzemienieckim, jako oprawę królowej Polski, otrzymała królowa Bona, a w 1638 r. w Krzemieńcu założono pierwszą drukarnię i szkołę.
Najważniejszym obiektem w tym niezwykle malowniczym mieście są ruiny zamku zbudowanego na wysokiej na 407 m n.p.m. i wyraźnie górującej nad miastem Górze Zamkowej zwanej też inaczej Górą Bony. Jak już wspomniano powyżej w XIV w. tereny te dostały się pod władzę książąt władających Wielkim Księstwem Litewskim.
Jeden z nich, a mianowicie wielki książę litewski Witold zbudował tam zamek murowany z kamienia wapiennego. Jednakże zasadniczej jego przebudowy w duchu renesansu w I połowie wieku XVI dokonała żona króla Zygmunta I Starego, a mianowicie królowa Bona. W czasie buntu i powstania kozackiego w 1648 r. zamek został zdobyty i w dużej części zniszczony przez wojska pułkownika kozackiego Maksyma Krzywonosa i od tego momentu aż po czasy nam współczesne pozostaje ruiną. Do dnia dzisiejszego z potężnej niegdyś budowli o nieregularnym zarysie pozostały jedynie ruiny w postaci baszty z ostrołukową bramą, spore fragmenty mocno zniszczonych murów obronnych, ruiny budynku mieszkalnego oraz dwie kondygnacje czworobocznej wieży.
Ze szczytu Góry Zamkowej, która nad Krzemieńcem urywa się stromym zboczem rozciąga się wspaniały widok na leżące u jego stóp miasto oraz otaczającą go okolicę. W pogodne dni widać także z niej złote kopuły ławry poczajowskiej. Ruiny te pozostają praktycznie bez żadnej opieki (takie odnosi się przynajmniej wrażenie), co powoduje, że są one dostępne praktycznie w dzień i w nocy i są miejscem nie tylko turystycznych wycieczek, ale także miejscem „rekreacyjnych” spotkań miejscowej społeczności. Jako swego rodzaju curiosum można podać fakt, iż jeszcze w 2002 r. można było beż żadnych przeszkód wjechać na górę stromą w większości brukowaną drogą, po czym po pokonaniu niewielkiego, odcinka drogi gruntowej zajechać na sam zamkowy dziedziniec!
Innym niezwykle ważnym z powodu swojej historii obiektem jest Liceum Krzemienieckie zwane też niekiedy „Wołyńskimi Atenami”. Swoją działalność rozpoczęło ono 1 października 1805 r. Utworzono je na bazie Wołyńskiej Szkoły Wydziałowej dzięki wysiłkom Adama księcia Czartoryskiego, osobistego przyjaciela i doradcy politycznego cara Aleksandra I oraz bardzo światłego człowieka, a także Tadeusza hrabiego Czackiego i księdza Hugo Kołłątaja. Najwybitniejszą postacią tej szkoły był niewątpliwie Tadeusz Czacki, który zadbał nie tylko o materialną bazę szkoły, ale sprowadził do niej także wielu wybitnych pedagogów oraz profesorów o światowej niekiedy sławie. Jednym z późniejszych nauczycieli Liceum był ojciec Juliusza Słowackiego, a mianowicie Euzebiusz Słowacki. Oprócz polskiego uczono tam również czterech języków, a mianowicie łaciny, rosyjskiego, francuskiego i niemieckiego. Nauka w tej bardzo nowoczesnej jak na ówczesne czasy szkole odbywała się w oparciu o wspaniałe zaplecze doświadczalne i słynną bibliotekę. Znane były też zbiory numizmatyczne ofiarowane szkole przez Jana Chryzostoma Albertrandiego oraz doskonale wyposażone dzięki hojności dobrodziei szkoły gabinety i pracownie fizyczna, matematyczna, minerologiczna oraz ogromny ogród botaniczny.
Całość procesu dydaktycznego nakierowana była na wykształcenie w wychowankach poszanowania dla tradycji narodowej oraz poczucia wspólnoty pomiędzy uczniami niezależnie od ich społecznego pochodzenia i stanu majątkowego, a także takich wartości jak honor, poczucie godności osobistej i uczciwości, a więc akurat tych wszystkich cech, jakich brakuje w dzisiejszym świecie.
Istnienie szkoły miało też ogromny wpływ na kształt miasta oraz strukturę jego mieszkańców. Wraz z uczniami przybywali do niego bowiem ich rodzice. Stąd też w malowniczej okolicy mnożyły się szlacheckie i magnackie pałacyki oraz dworki, które ze względu na łagodny klimat tego miejsca zapełniały się przeważnie zimą.
Okres świetności szkoły nie trwał jednak długo. W 1832 r. w ramach represji popowstaniowych Liceum zostało bowiem zlikwidowane, a jego majątek praktycznie rozgrabiony przez Rosjan, którzy na bazie jego wyposażenia i biblioteki zorganizowali w Kijowie Uniwersytet im. Świętego Włodzimierza. Jedynym pocieszeniem jest fakt, iż większość jego pierwotnej kadry wykładowców stanowili dawni nauczyciele Liceum Krzemienieckiego. Wznowienie działalności polskiego Liceum Krzemienieckiego nastąpiło po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. W rzeczywistości był to jednak zespół szkół, który łączyła jedynie wspólna historyczna nazwa. Do ważniejszych z nich należało Liceum Leśne, które wykształciło całe zastępy fachowców dla państwowej i prywatnej służby leśnej okresu międzywojennego. Dziś po szkole pozostały jedynie dość mocno zdewastowane budynki, które są tylko cieniem dawnej, wspaniałej przeszłości. W części z nich mieści się obecnie szkoła (koledż) kształcąca nauczycieli.
Kilka słów warto też poświęcić byłym budynkom szkolnym. Otóż Gimnazjum Wołyńskie w 1805 r. przejęło zespół pojezuickich i pobazyliańskich budynków klasztornych. Wydaje się, iż szczególnie cenne były obiekty pojezuickie, a mianowicie Kościół pod Wezwaniem Świętych Ignacego Loyoli i Stanisława Kostki oraz klasztor. Powstały one w latach 1720-1740 według projektu wspomnianego już poprzednio Pawła Giżyckiego. Natomiast fundatorem tego kompleksu byli ostatni książęta Wiśniowieccy – kasztelan krakowski Janusz Antoni i wojewoda wileński Michał Serwacy. Kościół powstał w typie kościoła Il Gesu z szeroką nawą, do której przylegają po bokach niższe kaplice. Nad przecięciem nawy i transeptu znajduje się kopuła umieszczona na okrągłym bębnie. Krzyżowe sklepienia wsparto na sześciu filarach. Jednakże głównym elementem dekoracyjnym tej świątyni jest późnobarokowa fasada o faliście modelowanej linii, w której wyraźnie widoczna jest inspiracja rzymskimi dziełami Borrominiego. Po obu jej stronach znajdują się trzykondygnacyjne wieże. Budynki klasztorne przylegają do kościoła od strony północnej i południowej, a ich skrzydła tworzą przed nim otwarty dziedziniec. Znajduje się na nim mocno już dzisiaj zdewastowany system tarasów. Świątynia przekazana obecnie Ukraińskiemu Autokefalicznemu Kościołowi Prawosławnemu znajduje się w fazie „remontu”, który powoduje, że praktycznie obiekt jest nieczynny i nadal niszczeje. Warto też dodać, iż za czasów sowieckich była tam sala sportowa, co spowodowało całkowitą dewastację jej wystroju wewnętrznego. Warto też pamiętać, iż nie są to jedyne krzemienieckie obiekty sakralne godne obejrzenia.
Będąc w Krzemieńcu nie wolno również zapominać, iż jest to miejsce urodzenia wybitnego polskiego poety romantycznego, a mianowicie Juliusza Słowackiego. Stąd też znajduje się tam dworek Januszewskich - Muzeum Juliusza Słowackiego, w którym przyszły poeta wraz z matką mieszkał u swoich dziadków w latach 1814-1828. Jest to dom wzniesiony pod koniec XVIII w. w stylu klasycystycznym na planie prostokąta, parterowy z wysoką sutereną. Centralnym elementem fasady jest ganek z głównym wejściem ozdobionym czterema kolumnami w stylu toskańskim. Na głównej fasadzie tego budynku znajduje się też tablica pamiątkowa poświęcona poecie. Autorem tego nienadzwyczajnego popiersia jest Wasyl Borodaj. Po miejscu urodzenia Juliusza Słowackiego nie ma natomiast już dzisiaj żadnych pozostałości. Trudno byłoby nawet dokładnie wskazać, gdzie mieścił się jego dom rodzinny.
Jest w jednak w Krzemieńcu jeszcze jedno miejsce poświęcone tej wielkiej postaci, które bezwzględnie należy odwiedzić. Otóż w parafialnym Kościele pod Wezwaniem Świętego Stanisława Biskupa (fot. 19), wybudowanym w drugiej połowie XIX w. staraniem księdza Józefa Szczepanowskiego, znajduje się pomnik Juliusza Słowackiego dłuta Wacława Szymanowskiego. Przed zniszczeniem przez bolszewików w 1939 r. uratowali go przytomni miejscowi Polacy, którzy poinformowali „wyzwolicieli”, że jest to jakoby pomnik rewolucyjnego poety. Pozostałe elementy wnętrza tej świątyni zostały jednak zdemolowane, a jego wyposażenie bądź zniszczone, bądź rozkradzione przez czerwonoarmistów, którzy urządzili sobie w świątyni klub, gdzie odbywały się zabawy i gdzie wyświetlano „słuszne klasowo i rewolucyjne” filmy.
Sam pomnik poety znajduje się na tylnej ścianie lewej nawy bocznej. Ufundowano go z okazji 100-lecia rocznicy urodzin Słowackiego, która mijała w 1909 r. oraz z powodu 60-lecia śmierci poety. Z inicjatywą wystawienia pomnika wystąpiła grupa polskiej młodzieży akademickiej, która zwróciła się o pomoc w tej sprawie do ziemian kresowych, uzyskując poparcie Antoniego Minkiewicza oraz Jana Jodko-Narkiewicza oraz wielu innych ziemian z kijowszczyzny, Wołynia i Podola.Hojne ofiary złożyli, między innymi, Roman książę Sanguszko ze Sławuty oraz Leon hrabia Ledóchowski z Frydrykowa. Umożliwiło to wysłanie przez Komitet Budowy Pomnika do Krakowa swego przedstawiciela, który zaproponował rzeźbiarzowi Wacławowi Szymanowskiemu, twórcy znanego pomnika Chopina w Warszawie, wykonanie medalionu lub popiersia poety. Po wyrażeniu zgody Szymanowski, w obawie przed problemami ze strony władz rosyjskich, szybko przystąpił do realizacji zamówienia. Odlew brązowy według marmurowego oryginału wykonano w Firmie Thiebaud we Francji i konspiracyjnie jako „części maszyn” przywieziono do Krzemieńca.
Tam w 1910 r. w umówionym z proboszczem parafii księdzem Bieleckim dniu, w tajemnicy przed policją rosyjską, pomnik został zamontowany w kościele. Pod figurą poety umieszczony jest napis następującej treści:
„Juliusz Słowacki ur. w Krzemieńcu 1809 r. zm. w Paryżu 1849 r.
Lecz zaklinam niech żywi nie tracą nadziei...”
Sam poeta został przedstawiony w naturalnej wielkości, w pozycji siedzącej, z głową wspartą na prawej ręce. Z jego ramion spływa luźno narzucony płaszcz – peleryna. Natomiast za poetą stoi alegoria geniusza ubranego w zbroję i hełm ze spuszczoną przyłbicą na głowie. Całość umieszczono w owalnej niszy ujętej w proste obramowanie wykonane z czerwonego marmuru chęcińskiego. Dziś już jednak mało kto właściwie rozumie symbolikę tego dzieła. Zresztą w diametralnie zmienionych okolicznościach historycznych mocno straciła na swej wymowie emocjonalnej. Należy też zauważyć, iż w przeciwieństwie do wielu polskich pamiątek na kresach pomnik Słowackiego miał wiele szczęścia i przetrwał dwie wojny światowe oraz kilkadziesiąt lat sowieckiego panowania na tych terenach. Wydaje się, iż obecnie można mieć nadzieję, że więcej nic już mu nie zagrozi?
Kończąc wycieczkę po Krzemieńcu należy wspomnieć jeszcze o kilku starych cmentarzach, jakie znajdują się w tym mieście. Na jednym z nich, a mianowicie na Cmentarzu Tunickim w grobowcu rodziny Januszewskich pochowana jest matka Juliusza Słowackiego Salomea z Januszewskich Becu (primo voto Słowacka). Sam poeta spoczywa natomiast na Wawelu. Inne cmentarze to: Bazyliański, Katolicki zwany Polskim oraz Cmentarz Kałantyr, na których czas oraz inne czynniki zacierają ostatnie ślady polskich mogił, a przez to i niegdysiejszej obecności Polaków w tym przepięknym krajobrazowo miejscu. Pamiętać natomiast trzeba, iż „Ojczyzna to ziemia i groby”. Dodać także należy, iż na tym drugim z wymienionych tutaj cmentarzy w latach 30-tych XX w. powstała tak zwana Mogiła Nieznanego Żołnierza, w której pochowano prochy żołnierzy polskich poległych w powiecie krzemienieckim w latach 1919-1921. Szczątki ich zebrano z różnych pobojowisk oraz miejsc pochówku i umieszczono w 10 trumnach, które po uroczystej mszy świętej odprawionej w kościele licealnym przeniesiono do wspólnej mogiły. Przetrwała ona aż do lat 80-tych XX w. Dopiero w 1981 r., gdy w miejscowej prasie sowieckiej ukazały się informacje o tym, iż w Polsce niszczy się groby żołnierzy Armii Sowieckiej doszło do uszkodzenia tej mogiły.
Tak samo od wielu już dziesięcioleci niszczeje również żydowski kirkut, na którym dzisiaj pasą się kozy. Warto tymczasem pamiętać, iż jest to najstarszy cmentarz w Krzemieńcu i świadectwo istnienia licznej grupy ludności, bo stanowiącej w latach 20-tych XX w. około 36% jego mieszkańców. Dziś już nie ma po nich nawet śladu, a w dawnej synagodze nadal mieści się dworzec autobusowy. Szkoda, że współczesny człowiek nie zawsze potrafi miejsca święte, takie jak świątynie i cmentarze, traktować jak obiekty nietykalne i wymagające szczególnego szacunku. Cóż wiek XX w wyjątkowy sposób zdewaluował zarówno wartość ludzkiego życia jak i wartość jego śmierci."-tekst ze strony: http://www.home.umk.pl/~asm/art1.html
Wędrujemy uliczkami Krzemieńca,zatrzymujemy się przy dawnym Liceum Krzemienieckim.Tu Darek opowiada historię budowli,my zaglądamy przez kraty do wnętrza prawosławnego soboru Przemienienia Pańskiego i ze schodów spoglądamy w dal,na Górę Bony z oświetloną,zachodzącym słońcem ruinę zamku.Oczywiście robimy zdjęcia i powoli wracamy do autokaru.Pora jechać na nocleg i obiadokolację.
Do Hotelu "Vika" docieramy już o szarówce.Meldujemy się,odbieramy klucze i zanosimy bagaże do swoich pokoi.W hotelu jest głośno,gra muzyka,trwa wesele Polsko-Ukraińskie.Zostawiamy torby i schodzimy na obiadokolację,którą podają nam w budynku obok.
Po obiadokolacji,wracamy do pokoju,przebieramy się i ruszamy obejrzeć Krzemieniec nocą,a najbardziej interesuje nas drewniana,niebieska cerkiew,którą widzieliśmy zza szyb autobusu.Wędrujemy więc uliczkami Krzemieńca,rozmawiamy i dość szybko docieramy do Cerkwii p.w. Podniesienia Krzyża Świętego z XIX wieku.Wchodzimy po schodach na teren przycerkiewny,oglądamy niebieską świątynię obchodząc ją dookoła i robimy zdjęcia.Przysiadamy na ławce,wpatrzeni w piękno budyneczku i chwilę zadumy.
Po odpoczynku i nasyceniu się pięknem i ciszą tego miejsca,powoli wracamy do hotelu,gdzie kąpiemy się kładziemy spać.Jutro kolejny dzień na Kresach,więc do zobaczenia rano :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz