niedziela, 17 maja 2020

Cudze chwalicie,swego nie znacie,nie wiecie jak cudne miejsca macie :) - czyli Kufel i Skałki Zakochanych :)








Plan ogólny dzisiejszego wypadu zakładał odnalezienie Skałek Zakochanych w okolicy Kotliny na Pogórzu Izerskim. Ryty skalne to to,co nas kręci ;) Jak twierdzą znudzeni komentatorzy - hejterzy to takie niemieckie skalne graffitti,nic ciekawego. Ja jako urodzony na tych ziemiach widzę w tym jakąś lokalną tożsamość. Owszem język tych rytów ma niewiele wspólnego z moim językiem ojczystym,ale wystarczy poczytać trochę komentarzy pod jakimkolwiem postem by zrozumieć różnicę. Wyzwiska,obelgi,mądrości itd. itp. Ale wróćmy do tematu,pogoda zapowiadała się dobrze,było jeszcze w miarę wcześnie,więc proponuję Danusi,by pojechać przez Szklarską i zobaczyć nowy taras widokowy na Złotym Widoku. Gdy dojeżdżamy na parking obok wodospadu Szklarki parking na przeciw jest już zapchany,parkujemy po przeciwnej stronie. Przechodzimy przez jezdnię i wydeptaną ścieżką pnę się w górę. Danusia idzie za mną niepewnie, przez moment muszę ją przekonywać do pójścia moim śladem,wkrótce wchodzimy na szlak.
















































 Sam taras akurat na nas robi dobre wrażenie. W porównaniu z tarasem na zakręcie śmierci tu włożono w projekt więcej inwencji.




































Po zrobieniu sesji zdjęciowej wracamy z powrotem,już do końca szlakiem. Na parkingu przybyło aut, obserwujemy chaos przybyłych,szukają odnośnika na platformę widokową,nie bardzo wiedzą jak iść.









































Ruszamy dalej, zerkając na zegar stwierdzam, że nie mamy na tyle czasu, by odnaleźć Skałki Zakochanych i Skałki Zofii, decydujemy się więc na te pierwsze. Mijamy Świeradów Zdrój i kierujemy się na Kotlinę. Wspinamy się ostro w górę, końcowy etap podjeżdżam na pierwszym biegu, jest ciężko. Gdy meldujemy się na szczycie, tam już stoją dwa auta. Zatrzymujemy się w pobliżu dwóch kamiennych słupów, które stanowią fragment dawnej bramy wjazdowej do obiektu. Gdy wysiadamy, widok,który nam się odsłania wywołuje uśmiech na naszych twarzach. Warto było, łąka przypomina trochę naszą Górę Szybowcową. Ruszamy w kierunku dawnego punktu widokowego. Dawniej zwane Kesselschlosstein były kiedyś obowiązkowym punktem wycieczek gości i kuracjuszy. Po drodze oglądamy ruiny dawnych budynków, na starych pocztówkach wyglądało to imponująco. Teraz są to ruiny pozarastane i zaśmiecone przywiezionymi odpadami.

"Kotlina.
Dawna niemiecka wieś Kessel leży na stokach Kotła (721 m n.p.m.). W latach prosperity górniczej XVI-XVII w. rozwijała się dzięki górnikom z Krobicy, Gierczyna i Przecznicy.
Początek istnieniu wsi miał rzekomo dać książę Bolesław IV Kędzierzawy, budując wśród skałek na Kotle zameczek myśliwski zwany Kesselschloss.
Po przygodzie jednego z XVII-wiecznych hrabiów Schaffgotsch, którego we wsi zatrzymał ulewny deszcz padający 8 dni - wieś otrzymała nazwę Regensberg (Deszczowa Góra). Nazwa ta jednak nie utrzymała się długo i powrócono do pierwotnej Kessel (niem. kocioł).
Po upadku górnictwa mieszkańcy trudnili się głównie tkactwem chałupniczym i pasterstwem. Na przełomie XIX i XX w. w czasach rozkwitu turystyki górskiej Kotlina okazała się niezwykle atrakcyjnym miejscem pobytu izerskich turystów. Na nowo rozkwitła gospoda, a mieszkańcy prowadzili prywatne kwatery.
Na płn. stoku powyżej wsi wybudowano schronisko Kesselschlossbaude. Szybko stało się bardzo popularnym celem wycieczek kuracjuszy z Bad Flinsberg (Świeradowa-Zdroju). Położenie na północnych stokach Geierstein (Sępiej Góry) chroniło od częstych wiatrów, a widoki na Pogórze roztaczały się piękne i szerokie. Oferowało spokój i ciszę, gdzie można było odpocząć od zgiełku uzdrowiska.
W latach 20. XX w. schronisko rozbudowano. Do obowiązkowego punktu zwiedzania należała sala jadalna urządzona w stylu śląskim z mozaikową posadzką. Schronisko dysponowało wówczas ok. 30 miejscami noclegowymi.
W latach 30. XX w. opodal schroniska, na końcu wysadzonej drzewami alei wybudowano w tym samym sudecko-bawarskim stylu Dom Wypoczynkowy Berlińskiej Kasy Chorych Berlin-Tempelhof. Tym samym kompleks rozrósł się o kolejny budynek.
Po II wojnie światowej schroniska ani domu wypoczynkowego nie uruchomiono. Kilkukrotnie zorganizowano w nich obozy młodzieżowe i harcerskie, a od lat 80. XX. wieku zaczęło popadać w ruinę. Bez gruntownej odbudowy za kilka lat przestanie istnieć."-tekst ze strony:
http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=75

"Według Wikipedii - zespół dawnego ośrodka turystycznego, tzw. Zameczek. W 1903 r. na wysokości 721 m n.p.m. powstało schronisko "Kesselschlossbaude" (obecnie "Zameczek") należąca do Bruona Röscha, przebudowane na hotel górski. W czasie II wojny światowej mieścił się tu dom wczasowy z restauracją i ośrodek dla samotnych matek, należący do NSV (organizacja pomocy społecznej w ramach NSDAP), po wojnie zaś ośrodek wypoczynkowy WRN a potem duży ośrodek harcerski. Obecnie obiekt znajduje się w ruinie. Obok piękny i cenny drzewostan. W skład zespołu wchodzą:
-budynek nr 1, tzw. Czerwony Domek
-budynek nr 2, tzw. Pralnia
-budynek nr 3, tzw. Baraczek
-budynek nr 4, tzw. Hotelik
-budynek nr 5, tzw. Łącznik
-budynek nr 6, tzw. Zagroda
-budynek nr 7, tzw. Stodoła
-budynek nr 8, tzw. Zameczek."
















































Zdjęcie ze strony http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=75

Zdjęcie ze strony http://www.goryizerskie.pl/?file=art&art_id=75































Do wspomnianych skał docieramy bezproblemowo, zrobiono wycinkę samosiejek i odsłonięto je. Są pokryte rytami, jest ich mnóstwo, przełom XIX i XX wieku. Na niektórych są zaznaczone długości turnusów. Widoki rewelacyjne,spędzamy sporo czasu na sesję zdjęciową. Odpuszczamy, gdy pojawiają się ludzie.









































































































































































































Danusia proponuje, by podejść dalej, przynajmniej na Górę Zamkową, na dawnych niemieckich mapach zaznaczone są tam ruiny. Zresztą ich nazewnictwo okolicy jest z tym faktem związane. Teraz funkcjonuje nazwa Kocioł - ciekawe, prawda ?.Ruszamy nieoznaczoną drogą a gdy dochodzimy na górę postanawiamy iść dalej.








































Danusia ma nadzieję na odnalezienie pomniczków leśników, którzy stracili życie w potyczce z kłusownikiem. Gdy docieramy do rozdroża szlaków oglądamy w telefonach mapy i odnajdujemy namiar. Tu znowu pojawiają się frazeologiczne rozbieżności u Danusi góra której szukamy nazywa się Świerczynka u mnie Niezgoda. Dystans spory,ale trochę rozbawiony widzę zapał Dany. Zapaliła się do tematu, będzie dobrze ;). Zielonym szlakiem musimy dojść do żółtego, a potem do rozdroża o intrygującej nazwie Karuzelenplatz ;) i tu dostrzegamy pięć dróg. Nas interesują dwie z nich, tworzące coś na kształt widełek. Idziemy. Docieramy prawie do celu,przy widełkach decydujemy się podzielić. Danusia idzie górą,ja schodzę w dół. Gdy nie widzę szans zawracam i gdy odnajduję współtropicielkę ;) ona właśnie radosnym głosem oznajmia,że odnalazła miejsce.











"Stara historia a było tak - 9 lutego 1839 r. leśniczowie Hirt i Christ z praktykantem Freyem obchodzili rewir oraz nieśli karmę dla zwierzyny leśnej. Natrafili na ślady, które okazały się śladami kłusownika, postanowili więc za nimi podążyć, by sprawdzić, jakich szkód dokonał ten „intruz”. Nagle stanęli oko w oko z kłusownikiem zwanym Sachermilscherem, który po krótkiej wymianie zdań chwycił za swoją dubeltówkę i wymierzył w leśników. Padły dwa strzały, które śmiertelnie raniły Hirta i ciężko raniły Christa. Kłusownik rzucił się następnie z nożem na Freyera, któremu udało się jednak uciec i sprowadzić pomoc.
Leśniczy Christ został opatrzony, jednak mimo udzielonej pomocy zmarł. Udano się następnie do domu kłusownika - Kurza z Łęczyny, aby oddać go w ręce wymiaru sprawiedliwości. Ten jednak, wiedząc, co go czeka, postanowił sam wymierzyć sobie sprawiedliwość i powiesił się na poddaszu swego domu. W ten oto sposób jednego dnia zmarły trzy osoby - ofiary kłusownictwa w lasach okalających Flinsberg. Na pamiątkę tego wydarzenia postawiono trzy kamienie, mające przestrzegać innych przed nielegalnymi polowaniami w hrabiowskich lasach. Miejsce to do 1920 r. było łatwe do odnalezienia, gdyż przy tych symbolicznych grobach rosła potężna sosna, w którą w tym to właśnie roku (1920) uderzył piorun. Tak w skrócie można opisać historię trzech tajemniczych kamieni na zboczach Sępiej Góry.
Tekst: Magdalena Olszewska, Notatnik Świeradowski Nr 5/2014"

Zadowoleni z odkrycia wracamy do auta, dochodząc tu schodziliśmy w dół, teraz trzeba się powspinać.














































































Jest nieco trudniej, ale dajemy radę. Czas mamy nienajgorszy, przy aucie idziemy na widokową łąkę. Niestety zaczęło wiać mocniej i mimo,że niedaleko widać ruiny wiatraka odpuszczamy po serii zdjęć i odjeżdżamy.


























































































Kusi mnie by zajrzeć jeszcze na jeszcze jeden punkt widokowy. Kusi mnie przede wszystkim jego nazwa - Kufel ( dawniej Łyszczyk ). Po takim dniu zimny kufel byłby idealny ;). Danusia nie ma nic przeciwko, obieramy więc kurs na Gierczyn. Znowu pniemy się do góry autem i zostawiamy je powyżej eksluzywnego hotelu Leśny Kurort z lądowiskiem dla helikopterów. Obok jest wiata turystyczna na ścieżce dydaktycznej Geoparku. Ten punkt na ścieżce jest oznaczony jako punkt widokowy. Faktycznie widoczki są niezłe,ale my spodziewamy się za chwilę lepszych.
























 Schodzimy niżej w kierunku starych domków, tam droga prowadzi w górę, w kierunku szczytu na łące. To, co zastajemy na miejscu zachwyca nas. Na Kuflu są ławeczki, miejsce na grilla, róża wiatru z poezją a przede wszystkim kapitalne widoki. Gdyby nie silny wiatr moglibyśmy tu spędzić sporo czasu . Przepiękna wisienka na torcie dzisiejszego dnia, cudo ;) . Punkt widokowy stworzony za naszych czasów. Nasuwa się cytacik - "cudze chwalicie swego nie znacie..." W takim miejscu mógłbym zasnąć w śpiworze by rano po obudzeniu mieć ten widok przed oczami. Prawdziwy Izerbejdżan jak głosi poezja na słupie róży wiatrów. A skoro już Kufel i poezja przypomniał mi się wiersz Marii Pawlikowskiej - Jasnorzewskiej

"Poduszka z chmielu"
Z wie­lu po­wo­dów i dla smut­ków wie­lu
Chcia­la­bym dzi­siaj mieć po­dusz­kę z chmie­lu.
Za­pach tych lek­kich,si­wo­srebr­nych szy­szek
Spro­wa­dza moc­ny sen-zjed­ny­wa ci­sze.
Gdzieś to czy­ta­lam albo mi się śni­ło:
"Chmiel na bez­sen­ność,a sen-na bez­mi­łość.
Po­dusz­kę z chmie­lu gdy so­bie umo­ścisz,
Za­śnij,bo na cóż ży­cie bez mi­łości...

Pozdrawiamy serdecznie Radek i Danusia :)


















































































































































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz