piątek, 1 maja 2020

50 na 50 Dłużek :) - Korona Kaczawska powoli się kończy :)

Pierwszy dzień maja budzi nas pięknym błękitnym niebem.Dość późno wstajemy i bez pośpiechu jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.W planie mamy dziś jeden szczyt,na którym byliśmy w ubiegłym roku w lutym.Regulamin Korony Kaczawskiej wszedł w życie 1 marca 2019 roku,tak więc musimy ponownie odwiedzić to miejsce.Dla nas to żaden problem,wręcz cieszy nas że znów wejdziemy na Dłużka-jest to miejsce warte powrotu.
Skoro wiemy dokąd jedziemy,to gdy jesteśmy gotowi,wychodzimy z domu,wsiadamy do samochodu i jedziemy do Wojcieszowa.Droga nam mija bezproblemowo i szybko.Zostawiamy autko na niewielkim parkingu z wiatą odpoczynkową.Bierzemy plecaki i aparaty i niespiesznie ruszamy na szlak.















   





       












Wędrujemy utwardzoną drogą,która pewnie była wykorzystywana przy budowie wieży widokowej na Dłużku.Idziemy nią niespiesznie,co jakiś czas przystajemy by zrobić zdjęcia i nacieszyć się pięknem wiosennej przyrody.Radek nic nie mówi,więc korzystam z każdej okazji by sfocić kwiaty,robaki,gąsienice,ślimaki itp...Ale jak tu się nie cieszyć tym pięknem,które nas otacza ?














   








Na drodze oprócz nas jest "rodzinka",ale Oni są daleko przed nami.Mijamy Ich gdy z drogi schodzimy na czarny szlak.Oni tu odpoczywają.Witamy się mówiąc "dzień dobry" i znów jesteśmy sami.Wędrujemy niespiesznie,rozmawiamy,chłoniemy piękno otaczającej nas przyrody i cieszymy się ze swojego towarzystwa.Oboje stwierdzamy że sporo się zmieniło.Co jakiś czas na drzewach pojawiają się tabliczki wskazujące kierunek wieży widokowej.To nas cieszy,bo inni nie będą błądzić,my znamy drogę,w końcu już nią raz szliśmy.















































Kiedy jesteśmy nieopodal wieży widokowej,Radek dostrzega wiewiórkę na drzewie i mi ją pokazuje.Jest piękna i pozuje nam do zdjęć.Dość długo trwa sesja zdjęciowa z wiewiórką w roli głównej,ale nie chcemy jej płoszyć.Dopiero kiedy sama przeskakuje na inne drzewo ruszamy dalej,docierając już do wieży widokowej.Zanim na nią wejdziemy robimy sobie zdjęcia na dole.Podziwiamy widoki i focimy się z przybitą kartką do drzewa z nazwą i wysokością szczytu.Dopiero po dość długiej sesji zdjęciowej na dole,wchodzimy na wieżę widokową.
Byliśmy już na niej,a jak to było można zobaczyć tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2019/02/z-gruszka-na-duzka.html





















































































 










  Gdy stajemy na tarasie widokowym,od razu na naszych twarzach pojawia się szeroki uśmiech.Widoki są stąd przepiękne.Odgadujemy widoczne szczyty,chłoniemy całymi sobą piękno rozpościerające się dookoła,focimy je i radujemy się że znów dane nam było tu dotrzeć :)
Pijemy piwo bezalkoholowe,przesyłamy zdjęcia na Facebooka z pozdrowieniami i gdy widzimy zbliżających się do wieży ludzi,niespiesznie z niej schodzimy.
Na dole robimy jeszcze kilka zdjęć,a po nich powoli ruszamy w drogę powrotną.










 
Wracamy tą samą trasą co tu przyszliśmy.Zatrzymujemy się na ciut dłużej przy oczyszczonemu wejściu do sztolni.Radek poszedł je obejrzeć a ja robię Mu zdjęcia.Kiedy do mnie wraca,ma minę lekko zawiedzioną-wejścia do wnętrza pilnują zamontowane,solidne kraty.No cóż,nie można mieć wszystkiego-stwierdzam i idziemy dalej.



                   











































































































Wędrówkę do Wojcieszowa umilamy sobie rozmowami i robieniem zdjęć,więc mija ona nam szybko.W radosnych nastrojach docieramy do zaparkowanego samochodu-parking jest pełen,a jak przyjechaliśmy nasze autko było drugim,które tu zaparkowało.Zostawiamy w samochodzie plecaki i idziemy z aparatami w kierunku kościołów.

"Właściwie cała historia Wojcieszowa jest historią wsi, bo prawa miejskie otrzymał Wojcieszów dopiero w 1973 roku. Osadnictwo na terenie Wojcieszowa sięga epoki paleolitu – okoliczne jaskinie były zamieszkane przez łowców niedźwiedzi jaskiniowych.
W X-XII wieku Słowianie zaczęli zasiedlać tereny wzdłuż biegu Kaczawy i to oni założyli obecny Wojcieszów, zajmując się rybołówstwem i myślistwem. Składali daniny księciu w skórkach wiewiórczych, a potem w zbożu.
Kiedy został założony Wojcieszów nie można stwierdzić z całą pewnością. Podanie mówi, że w kościele katolickim znajduje się kamień z wyrytą datą 1101. Ma to być data powstania kościoła w Wojcieszowie.
Pierwsza pisemna wzmianka o Wojcieszowie pochodzi z roku 1268. Rozwój miejscowości związany był od zawsze z wapiennictwem. Pierwszy dokument świadczący o tym pochodzi z 1529 roku. Z wojcieszowskich wapieni zbudowano m. in. Pałac Nowy w Poczdamie. Król Prus Fryderyk Wielki osobiście wybrał na ten cel wojcieszowskie marmury. Przemysłowe wydobywanie i przetwórstwo wapieni rozpoczęło się w 1893 roku wraz z powstaniem firmy Tschirnhaus AG.
O założeniu Wojcieszowa mówi legenda. Według niej namiestnik Bolesława Krzywoustego na Dolnym Śląsku Piotr Włost herbu Łabędź wysłał nad Kaczawę grupę księży i mnichów, by resztki pogan wierzących w Peruna, Żywię, Welesa, Fliusa i innych bogów na łono kościoła katolickiego sprowadzić. Do obrony tej wyprawy wyznaczył rycerza Wojciesza Paszowica, dodając mu 40-stu zbrojnych wojów. Wojciesz Paszowic na miejscu przekonał się, że tutaj, pośród górskich bezdroży na terenie pokrytym gęstą puszczą i dzikimi skałami, poganie czcili swoich bogów. Rycerz Wojciesz doprowadził oddanych mu w opiekę ludzi do tych gór i na lewym brzegu Kaczawy, na płaskim wzgórzu, obozem się rozłożył. Potem wojom nakazał otoczyć to miejsce kołem i zbudował mnichom dwie chaty kurne oraz niewielką kapliczkę. Potem sprowadził żonę wraz z kilkuletnim synem, kilku rzemieślników biegłych w stawianiu budowli i rozpoczął prace przy wznoszeniu kasztelu. Budowla nie była jeszcze całkiem ukończona, gdy któregoś popołudnia zginął synek Wojciesza. Gdy syn do zmroku nie powrócił, Wojciesz wraz z wojami poszukiwał go aż do świtu. Następnego dnia także przeszukano okolicę, ale bezskutecznie. Wtedy naszła go myśl, iż mały mógł pójść do swych rówieśników, którzy mieszkają w górskich grotach. Drugiego dnia o świcie rycerz Wojciesz skierował się w stroną Połomu. Nie dotarł jednak do szczytu tej góry. Zatrzymali go poganie i zabronili dalszej drogi. Tłumaczyli, że na szczyt, gdzie znajduje się święty gaj, nikomu wchodzić nie wolno. Wyjaśniono mu też, że nie ma tam jego syna, ani też żadnego innego innego dziecka. Zawrócił więc Wojciesz, ale zabiegł mu drogę młody poganin i obiecał wskazać miejsce pobytu dziecka, gdy rycerz odprawi z doliny Kaczawy kapłanów i mnichów. Wojciesz wyjaśnił, że i on i mnisi są tu z rozkazania książęcego i że wiarę w starych bogów, jeżeli nie uda się słowem, to mieczem wytępić potrafi. Jeszcze tego samego dnia, późnym wieczorem zapłonęły chaty, w których mieszkali zakonnicy. Wielu podpalaczy Wojciesz zabił, mnichów sprowadził do niewykończonego kasztelu, a potem powiódł swych zbrojnych na Połom i ogniem za ogień postanowił się zemścić. Krętymi ścieżkami dotarli do szczytu, mimo oporu ludzi zamieszkujących jaskinie. Już Wojciesz szykował się do ataku na pogańską świątynię,gdy w drzwiach świątyni ukazała się grupa starców i młodych pogan, niosąca posąg swego boga. Padli oni na kolana, prosząc by uszanowano świętość niesioną przez nich i aby pozwolono im odejść. Przyobiecał im to Wojciesz pod warunkiem zwrócenia mu syna.
Gdy chłopiec znalazł się przy ojcu i poganie odeszli, Wojciesz rozkazał podpalić świątynię ze wszystkich stron. W kilka chwil zapłonęła stara świątynia. Z wnętrza wydobył się dziwny głos, podobny do ryku wielkoluda, przypalanego na rozżarzonych węglach. Strach obleciał Wojciesza i jego wojów. Nagle runęła jedna ze ścian a z płomienia wyskoczył potężny niedźwiedź ze zwęgloną sierścią, który nie zwracając nawet uwagi na wystraszonych ludzi, pomknął w dół zboczem góry. Wojciesz wrócił nad ranem do kasztelu, niosąc cały czas swego syna na rękach . Opowiedział mnichom o tym wydarzeniu, oświadczając, że na miejscu gdzie stała dotychczas pogańska świątynia, postanowił zbudować kaplicę w podzięce Bogu za szczęśliwy powrót syna do domu. Odwiedli go oni jednak od tego zamiaru tłumacząc, że kto wie, czy powinna stać ona właśnie tutaj, a poza tym do kościoła ludzie muszą mieć łatwy dostęp, musi on też być przy drodze, którą budulec można wozić wołami.
W rok później stanęła pierwsza świątynia w pobliżu rzeki Kaczawy . A sioło, które powstało, otrzymało od jego imienia nazwę Wojcieszów. Pod względem politycznym dolina Kaczawy należała do Księstwa Jaworskiego, które odpadło od legnickiej linii domu piastowskiego.
Pierwsza dokumentalna wzmianka o istnieniu wsi Wojcieszów pochodzi z roku 1268. Sama nazwa Wojcieszów jest słowiańskiego pochodzenia. Napływowy element niemiecki zmienił nazwę wsi na Kauffung. Od 1938 roku na 130 lat zanikła nazwa Wojcieszów na rzecz niemieckiej nazwy Kauffung. W tym czasie majątki tutejsze należały do rodów Redernów, Stumpel i Sedlitz.
W 1367 roku w Wojcieszowie znajduje się już dwór obronny otoczony kamiennym murem, wieżami /wyższa wieża nazywała się wieżą Głodową/ z fosą, bramą i mostem zwodzonym.
W czasie wojen husycko – niemieckich husyci w 1426 roku zajmowali Śląsk i wtedy Wojcieszów został splądrowany i dotknięty pożarem. Od tego czasu los jakby uwziął się na Wojcieszów. Przemoc, nietolerancja i klęski żywiołowe wypełniały życie mieszkańców. Po przejściu Śląska w ręce Habsburgów w 1526 roku pojawili się w Wojcieszowie pierwsi wyznawcy Lutra i zajęli siłą kościół katolicki. W 1608 roku nastąpiła gwałtowna powódź spowodowana wylewem Kaczawy. Cała dolina wypełniła się wodą. Utonęło 126 ludzi i przeszło 1000 sztuk bydła, 44 domy zostały zniszczone. Dotychczasowe warunki życiowe gwałtownie zmieniły się przez wojnę trzydziestoletnią /1618-48/. Dla Wojcieszowa była to bardzo ciężka wojna. Przemarsze wojsk cesarskich, szwedzkich, węgierskich, walki, kontrybucje, bezwzględność dowodzącego wojskami królewskimi gen. Wallensteina, ciągły kwaterunek wojsk doprowadził wieś do ruiny, a wynędzniali chłopi uciekali w góry.
W 1740  roku wojska pruskie opanowują Śląsk i przyłączają go do Prus. Wkrótce potem protestanci budują w Wojcieszowie swój zbór i wznoszą szkołę. W 1753 roku olbrzymi pożar niszczy wieś. Spłonęły folwarki, zbór ewangelicki, browar, gospoda, młyn, rzeźnia, 15 zagród, 68 domów. 648 ludzi pozostało bez dachu na głową. Po pożarze mistrz Jakub z Legnicy wybudował nowy kościół ewangelicki. W latach 1806-1608 w Wojcieszowie kwaterują wojska francuskie. W bitwie w dolinie Kaczawy 26 VIII 1813 roku pruski generał Biucher i generał rosyjski Sachen zwyciężają Francuzów. Poległo 30000 żołnierzy francuskich.
Wiek XIX bardzo zmienił oblicze wsi. Był to okres gwałtownego uprzemysłowienia. Powstał przemysł wapienniczy, wybudowano linię kolejową, elektrownię, wodociągi i sieć kanalizacyjną. Okres do II wojny światowej charakteryzował się dalszą rozbudową przemysłu wapienniczego.
1 VI 1942 roku do wapienników przybyła pierwsza grupa jeńców Armii Czerwonej. Jeńcy zostali tu zatrudnieni jako skalnicy, wiertacze i wywozili wapno z pieców. Pracowali tu też jeńcy francuscy. 9 V 1945 roku wojska 57 Korpusu Pancernego Armii Czerwonej wyzwoliły Wojcieszów. Od tego czasu władzę w swoje ręce wzięli znowu Polacy. Coraz liczniej osiedlali się repatrianci ze Wschodu i Zachodu.                                                       
1 września 1945 roku otwarto w Wojcieszowie szkołę, gdzie prowadzono również kursy repolonizacyjne dla dorosłych.
Na nowo uruchomiono linię kolejową. Ruszył przemysł. W 1950 roku rozpoczęto budowę osiedla mieszkaniowego dla pracowników WZPW. Otwarte zostało stałe kino. Oddano do użytku boisko sportowe klubu „Orzeł” Wojcieszów. Powstawały nowe sklepy, księgarnia. Zbudowano przekaźnik telewizyjny, basen kąpielowy, drugi kościół katolicki. Rozwój Wojcieszowa był na tyle intensywny, że w 1973 roku otrzymał prawa miejskie.
Z zabytków Wojcieszowa radzimy obejrzeć kamienny kościół parafialny notowany od 1966 roku. Kościół ten należy do epoki wczesnego gotyku. Wskazują na to wąskie, wysoko rozmieszczone okna i ostry łuk tęczy. Podobny łuk zamyka portal wejściowy. Sklepienie krzyżowe nakrywające prezbiterium pochodzi z XVI wieku, jak i portal w północnej kruchcie.
Barokizacja kościoła w XVIII wieku pozostawiła szereg zabytków wystroju, jak drewniane figury Matki Boskiej, św. Jana Nepomucena i św. Jana Ewangelisty z XVI wieku oraz ołtarz główny. Obraz „Wniebowzięcia” umieszczony w ołtarzu głównym pochodzi z XIX wieku. W wojcieszowskim kościele zachowało się wiele zabytków dawnej sztuki rzeźbiarskiej z różnych okresów. W posadzkę prezbiterium wmontowano średniowieczne kamienie płyty nagrobne, a nagrobki okresu renesansu zdobią zewnętrzną ścianę kościoła. Ustawione we wnętrzu kościoła trzy gotyckie figury drewniane prezentuję umiejętności średniowiecznych rzeźbiarzy: Madonna datowana na rok 1500 oraz dwie święte z drugiego dziesięciolecia XVI wieku. Obok kościoła znajduje się dawny budynek plebanii z XV wieku, przebudowany w baroku. Kościół wraz z plebanią otacza kamienny mur cmentarny z bramą, na której znajduje się data 1605.
Po drugiej stronie szosy zbudowano w latach 1742-1745 kościół ewangelicki. Obok stoi dawna szkoła ewangelicka z XVIII wieku.
W Wojcieszowie Dolnym można zobaczyć pałac wzmiankowany już w 1376 roku, obecnie siedzibę szkoły podstawowej w Wojcieszowie Dolnym. Budowla ta została unowocześniona w XIX wieku. Nadal jest otoczona fosą.
Pałac w Wojcieszowie Górnym pochodzi z 1760 roku, obecny kształt zyskał w 1927 roku.
Na Polance można obejrzeć ruiny legendarnej szubienicy."-tekst ze strony: https://www.wojcieszow.pl/wojcieszow/historia-i-legendy/

Najpierw idziemy obejrzeć dawny kościół ewangelicki.Obchodzimy go dookoła,robiąc przy okazji zdjęcia.Całkiem sporo zdjęć.Po nich przechodzimy na drugą stronę ulicy i wkraczamy na teren kościoła katolickiego.





































 















 




























Na bardzo długo zatrzymujemy się przed ścianą kościoła,w którą wmurowano całopostaciowe epitafia nagrobne rodziny szlacheckiej Sedlitzów.Radek jak zaczarowany foci wszystko.Najbardziej cieszą Go herby rodowe,bo są podpisane.












































































Po zrobieniu ogromnej ilości zdjęć i obejściu świątyni dookoła,powoli ruszamy w kierunku zaparkowanego samochodu.Gdy do niego docieramy,wsiadamy i ruszamy w drogę powrotną do domu.










Jedziemy przez wieś Podgórki.Mówię Radkowi,że do tej pory nie miałam okazji obejrzeć pałacu,który się tu znajduje.Radek podjeżdża więc pod zamkniętą bramę pałacową,ja wysiadam z samochodu z aparatem,a Radek nawraca i czeka aż ja zrobię zdjęcia.

"Podczas wojny trzydziestoletniej Podgórki należały do rodziny von Zedlitz . Georg Heinrich von Zedlitz zmarł w 1631 r. nie pozostawiwszy spadkobierców. Wieś przejęła wdowa, pani na Bolkowie, ale już w 1635 r. sprzedała ją Kasprowi von Zedlitz z Pilchowic. Ten z kolei przekazał majątek synowi, również Kasprowi. Posiadłościami cieszył się on przez dziewięć lat, ponieważ podczas wojny 30-letniej, w 1644 r. został zastrzelony na wieży kościelnej.
W 1662 r. zarządcą dóbr w Podgórkach był cesarski rotmistrz von Sack z Wojcieszowa Średniego. Jeszcze w tym samym roku notowano kolejnego właściciela, a był nim kolejny Kasper von Zedlitz. Gdy w 1693 r. zmarł jego syn Conrad Gottlieb z Lubiechowej, Kaspar przekazał majątek w Podgórkach drugiemu synowi Carlowi Gottliebowi. Tenże od 1742 r. był starostą jeleniogórskim. Ponadto otrzymał od króla herb i tytuł barona von Zedlitz - Neukirch. On zapewne wybudował w Podgórkach pierwszy pałac. Zespół pałacowy powstał w 1728 roku, a obecny wygląd uzyskał po gruntownej przebudowie w 1874 roku i w 1915 roku.
Kiedy Carl Gottlieb zmarł w 1769 r. wieś przeszła w ręce jego syna Otto Friedricha Conrada barona von Zedlitz und Neukirch.
W 1825 r. Podgórki były własnością barona Otto von Zedlitz.
W roku 1870 r. Właścicielem został baron von Zedlitz und Neukirch, mistrz ceremonii i okręgowy inspektor policji.
W rok później baron Hugo von Zedlitz und Neukirch (??) sprzedał majątek hrabiemu von Harrach, który w krótkim czasie zabrał się za przebudowę pałacu. Wymieniono wówczas dach mansardowy na płaski z belwederem, a w późniejszych latach powstało boczne skrzydło z galerią nazywaną atelier, jako że hrabia ponoć był niezłym malarzem.
W 1915 r. majątek odziedziczyła córka hrabiego von Harrach, hrabina Elizabeth Vitzthum von Echstädt, a w 1939 r. przejął go jej syn, hrabia Wolfgang von Vitzthum. Ten już w dwa lata później zginął na froncie, a wdowa po nim, Ursula, pod koniec II wojny światowej (w 1944 lub 1945 r.) wyszła ponownie za mąż za hrabiego von Gersdorff. Hrabia nie zdążył już przejąć majątku, jako że nadszedł koniec wojny.
Po 2WŚ w pałacu mieścił się początkowo dom dziecka, a następnie szkoła rolnicza . 2 października 1961 r. w obiekcie wybuchł pożar. Podjęto odbudowę, która trwała do 1966 r., po czym przekształcono go w ośrodek kolonijno - wczasowy łódzkich zakładów włókienniczych. W latach 90. XX w. zespół pałacowy został sprzedany i do dzisiejszego dnia pozostaje własnością prywatną. Niedostępny do zwiedzania . Obiekt jest częścią zespołu pałacowego, w skład którego wchodzą jePierwotnie barokowy pałac w Podgórkach został najprawdopodobniej wybudowany w 1728 roku z inicjatywy ówczesnego właściciela wsi, Carla Gottlieba von Zedlitz-Neukirch. W 1871 roku właścicielem pałacu został hrabia Ferdynand von Harrach, który niemal natychmiast przystąpił do przebudowy pałacu w stylu klasycystycznym. Wymieniono wówczas dach mansardowy na płaski z belwederem, a w późniejszych latach powstała boczna oficyna z galerią nazywaną atelier. W takim stanie rezydencja dotrwała do dziś.
Założenie składa się z trójkondygnacyjnego, podpiwniczonego korpusu głównego, wzniesionego na planie prostokąta. W osi piętnastoosiowej fasady umieszczono pięcioosiowy ryzalit wejściowy. Do wejścia prowadzi podjazd. Z lewej strony korpusu stoi wspomniana wyżej piętrowa oficyna z galerią, nakryta dachem mansardowym. Całość jest otoczona parkiem krajobrazowym.szcze: park, oficyna.
Pierwotnie barokowy pałac w Podgórkach został najprawdopodobniej wybudowany w 1728 roku z inicjatywy ówczesnego właściciela wsi, Carla Gottlieba von Zedlitz-Neukirch. W 1871 roku właścicielem pałacu został hrabia Ferdynand von Harrach, który niemal natychmiast przystąpił do przebudowy pałacu w stylu klasycystycznym. Wymieniono wówczas dach mansardowy na płaski z belwederem, a w późniejszych latach powstała boczna oficyna z galerią nazywaną atelier. W takim stanie rezydencja dotrwała do dziś.
Założenie składa się z trójkondygnacyjnego, podpiwniczonego korpusu głównego, wzniesionego na planie prostokąta. W osi piętnastoosiowej fasady umieszczono pięcioosiowy ryzalit wejściowy. Do wejścia prowadzi podjazd. Z lewej strony korpusu stoi wspomniana wyżej piętrowa oficyna z galerią, nakryta dachem mansardowym. Całość jest otoczona parkiem krajobrazowym."-tekst ze strony: http://www.polskiezabytki.pl/m/obiekt/287/Podgorki/

Po zrobieniu zdjęć,wsiadam do autka i jedziemy dalej.














Zatrzymujemy się na niewielkim parkingu tuż przed kościołem,który obecnie służy jako wieża widokowa.Mieliśmy okazję być tu już kiedyś,a jak to było można zobaczyć tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/04/jeziorka-w-wiosennych-kolorach.html
Tym razem,Radek zostaje w samochodzie,a ja biorę aparat i ruszam w kierunku świątyni,która jest zamknięta.Obchodzę kościół dookoła,robiąc przy okazji mnóstwo zdjęć,a po nich wracam szczęśliwa do autka i siedzącego w nim Radka :) Teraz już wracamy do domu :)







































Podróż powrotna mija nam szybko i bezproblemowo.Jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi bo udało nam się wszystko co zaplanowaliśmy.Pierwszy dzień maja okazał się pięknym dniem :)
Tak kończy się nasza dzisiejsza wycieczka,pora na kolejną,a ta już niebawem :)

Do zobaczenia wkrótce :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz