sobota, 12 marca 2016

"Idźcie jak gęsi,a nie jak stado baranów"-czyli "Powitanie słońca w Budnikach " :)

 Kiedy dowiedzieliśmy się,że dziś w Budnikach ma się odbyć "Powitanie słońca",nie było mowy o innych planach.Dla nas to już tradycja :)
Wstajemy dość wcześnie,by na spokojnie zjeść śniadanie,wypić kawę,spakować plecaki i odpowiednio się ubrać.Niby jest tylko dwa stopnie i pada drobny deszczyk,ale w górach pogoda będzie inna.
Kiedy jesteśmy gotowi,idziemy na przystanek autobusowy.Sprawdzamy rozkłady i stwierdzamy,że pojedziemy busem,który kilka minut jedzie wcześniej niż autobus.Dzięki temu będziemy mieć kilka minut zapasu w Kowarach,bo stamtąd dziś ruszymy-tak ustaliliśmy.
Gdy nasz bus podjechał,wsiadamy do niego i jedziemy.Droga do Kowar mija nam szybko i bezproblemowo.Wysiadamy na dworcu i powoli ruszamy na szlak.Nie idziemy do DW.Przedwiośnie,tylko od razu wędrujemy ku Budnikom.Szlak początkowo wiedzie drogą,którą zwożone jest ścięte drewno,więc idziemy w błocie.Mgła,która wszystko otula,tworzy mokrą mżawkę,ale nam to nie straszne.Cieszymy się,że możemy wspólnie wędrować :)
Przy Leśniczówce,w wiacie odpoczynkowej spotykamy trzy osoby,które tu czekają na grupę.
-"Idziecie do Budnik?"-pada pytanie.Odpowiadamy,że tak.-"To fajnie,bo przetrzecie szlak.Dwie osoby już poszły,więc nie będzie tak źle."-słyszymy.
Schodzimy więc z drogi i wchodzimy w śnieg.Wydeptane w mokrym śniegu ślady,wytyczają nam wędrówkę.Pniemy się więc mozolnie do góry.Nie jest łatwo,oj nie jest,ale jak się powiedziało "a",to trzeba powiedzieć "b"-dobrze,że to niewielki odcinek.












 Wydeptane ślady doprowadzają nas do drogi,która jest odśnieżona i oznakowana żółtymi taśmami.Dziś właśnie odbywa się II Zimowy Ultramaraton Karkonoski,pewnie więc spotkamy na szlaku biegaczy.
Wędrujemy sami.Grupa,która wyszła z Kowar jest troszkę za nami.Kiedy się oglądamy,to dostrzegamy ich sylwetki,a poza tym co jakiś czas dobiega do nas jakiś pies.Pięknie odśnieżona droga kończy się przy ujęciu wodnym.Teraz znów zaczynamy wędrować po śladach tych,którzy idą przed nami.Śniegu tu jest więcej,prawie do kolan.Przechodzimy po kamieniach przez potok i pniemy się coraz wyżej i wyżej.Z mokrej mgły zaczyna padać drobny śnieżek-warunki iście zimowe :)
Wędrujemy krok,za krokiem,bez pośpiechu,każdy swoim tempem.Psiaki co jakiś czas depczą nam po piętach,ale nie wyprzedzają,tylko zawracają do swoich właścicieli.Męczące jest to podejście,oj męczące.Kiedy marzy mi się już krótki postój,mija mnie dawny burmistrz Kowar.Witamy się,chwilkę rozmawiamy i śmiejemy się,że teraz idziemy jak gęsi,a nie jak stado baranów.Taki śnieg po kolana,wymusza to na nas.Ustępuję miejsca i zostaję ciut w tyle,dzięki temu łapię troszkę oddechu i odpoczywam.
















































 Po króciutkim odpoczynku,ruszam dalej.Radek już dotarł do Budnik.Dostrzegam Go,kiedy już nie idę po śladach :)
W Budnikach jest już spora grupa.Witamy się z Panem Krzysztofem,który ucieszył się na nasz widok.Rozmawiamy chwilkę,a po pogawędce rozlokowujemy się przy stole.Odpoczywamy,nabieramy oddechu i dopiero po tym idziemy po miseczkę gorącej zupy.Dziś kapuśnica.Tradycyjnie przygotowana przez Państwa Kornelię i Zygfryda Szygulę,prowadzących pensjonat "U Musa" w Karpaczu.Pełne miseczki kapuśnicy stawiamy na stole i słyszymy,że właśnie dociera grupa idąca z Karpacza.Zastanawiamy się kto ze znajomych dziś jest.Wypatrujemy w tłumku Pawła i Violę,Bodzia,Wojtka i kilka jeszcze innych osób,ale zbyt wielu znajomych nie ma.Pogoda pewnie wystraszyła.






































 Zjadamy gorącą zupę i punktualnie o 11-tej Pan Krzysztof serdecznie wita wszystkich przybyłych.Przedstawia krótką historię tego miejsca i zapala lampę naftową,symbolizującą słońce,które dziś jest schowane za grubą warstwą chmur.Po kilku słowach,zostaje odczytana Legenda o Wołogórze,a po niej wiersz napisany specjalnie na tą okazję,przez mieszkankę Kowar. Po oklaskach,wszyscy głośno zaczęli przywoływać legendarną postać,która po jakimś czasie wyszła z mgły,prowadzona przez wnuka Pana Krzysztofa.Wołogór przyszedł do nas i od razu został otoczony mnóstwem ludzi.Każdy z przybyłych chce mieć z Nim zdjęcie,więc zanim nam się uda do niego dostać,upływa sporo czasu.









































































































 Po bardzo długiej sesji z Wołogórem,Pan Krzysztof ogłosił konkurs wiedzy o Budnikach.Sporo osób bierze w nim udział,odpowiadając na pytania i otrzymując nagrody za prawidłowe odpowiedzi.Radek usmażył kiełbaski na ognisku,więc zjadamy je,rozmawiając ze znajomymi.Robię przy okazji zdjęcia wierszy Pani Jadzi.Ma ich sporo w zeszycie i pewnie gdyby nie to,że powoli zaczynamy się zbierać w drogę powrotną,to mogłabym pewnie sfotografować cały zeszyt.
Pakujemy swoje rzeczy do plecaków,żegnamy się z Panem Krzysztofem i wszystkimi innymi znajomymi i ruszamy do Karpacza.








































































 Droga z kilkoma przystankami na zdjęcia i odpoczynek,mija nam w dobrych nastrojach.Mijają nas biegacze,którzy koniec ultramaratonu mają w Karpaczu.Bijemy Im brawa i słowami zachęcamy do dalszego biegu.W Karpaczu rozstajemy się z Bodziem,dziękując za spotkanie i wspólną wędrówkę i życząc sobie kolejnych :)
My idziemy na przystanek autobusowy.Oczywiście czekamy tylko chwilkę,wsiadamy do busa i jedziemy do Jeleniej Góry.










Tam w oddali "widać" Śnieżkę-oczywiście jak jest pogoda...











 Kończy się nasza dzisiejsza wędrówka.Było pięknie,mokro,śnieżnie i miło.Następna wędrówka już niebawem,więc do zobaczenia :)


Pozdrawiamy wszystkich serdecznie,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)

Kto chce zobaczyć jak było na wcześniejszych wędrówkach do Budnik by pożegnać lub powitać słońce niech zajrzy tu:

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/11/pozegnanie-sonca-na-ponad-sto-dni-czyli.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/11/budniki.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/03/sniegowe-powitanie-sonca-w-budnikach.html

http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/11/budniki.html

A kto chce zapoznać się z historią nieistniejącej osady górskiej i dowiedzieć się ciekawych rzeczy może zajrzeć tu:

http://budniki.pl/


4 komentarze:

  1. Dawno takiej zimy nie widziałam. A te gałązki iglaka z zimowymi igłami są świetne (szkoda, że nie wstawiasz na Fotosiku).
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Izuniu,ja uwielbiam taką zimę i idąc do Budnik spodziewaliśmy się,że tak będzie :)
      Ciutkę za mało zdjęć zrobiłam lodowym igiełkom,ale nie można mieć wszystkiego....
      Pozdrawiam cieplutko :)
      A na Fotosik może coś wrzucę...

      Usuń
  2. Danusiu, jestem pełna podziwu dla Waszej determinacji i tej wędrówce. Wszak to wręcz ekstremalne warunki. Muszę i ja kiedyś wybrać się w te strony, jednak poczekam na ekskluzywniejsze warunki pogodowe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. O;u nie było aż tak źle.Jak pomyślę o uczestnikach ultramaratonu karkonoskiego,to nasza wędrówka to lajcik.Bieg po szczytach Karkonoszy w ekstremalnych warunkach pogodowych i 53 km-to dopiero jest wyczyn.A dla nas Budniki to taka mała tradycja.Uwielbiamy tam być-atmosfera miejsca i ludzi,to coś co przyciąga jak magnez :) Mówię Radkowi,że pójdziemy,nawet gdy będzie lać jak z cebra i idziemy...i jest cudnie,niepowtarzalnie i wyjątkowo :)
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń