środa, 18 września 2013

Urlopu cz II :)

Mam jeszcze urlop.Radek też sobie wziął kilka dni i spędzimy je razem.
Na dziś zaplanowaliśmy sobie zdobycie Skopca.
Jedziemy więc do Maciejowej.Z powodu robót na drodze,a właściwie mostu po powodzi,autobus nie jedzie dalej,trzeba wysiąść i przejść przez kładkę na drugi brzeg i dojść do następnego przystanku i dopiero stąd jedzie się dalej.Kiedy dochodzimy do tego miejsca,stwierdzamy,że pogoda nie jest aż tak straszna i zamiast marnować czas,możemy iść.











Wędrujemy więc asfaltem i kiedy mijamy kolejny przystanek MZK,a nas nie mija autobus,stwierdzamy,że dobrze zrobiliśmy ruszając pieszo.Mijamy pałac,dwa kościoły i powoli docieramy do Przełęczy Komarnickiej.Tu oczywiście nie ma żadnego drogowskazu z oznaczeniem jak dojść do Skopca.No cóż,my jesteśmy bez mapy,więc musimy sobie jakoś sami poradzić.
Najpierw odwracamy się i podziwiamy wyłaniające się z chmur Karkonosze,robimy kilka zdjęć i odwracamy się do pomalowanej na pomarańczowo i niebiesko,pozostałości po starej jarzębinie.Doklejono do niej buty,które również pomalowano w kolorach nieba i czerwonej pomarańczy.Robimy sobie sesję zdjęciową i skręcamy w lewo.




























Idziemy drogą do lasu i na jego skraju zatrzymujemy się,odwracamy i patrzymy na dwa wzniesienia przed nami.Na jednym jest maszt telefonii komórkowej.Kilka zdjęć i wracamy do pomalowanego drzewa.Mijamy je i skręcamy w prawo.Drogą docieramy do rozwidlenia,skręcamy w lewo i tu odnajdujemy niebieski szlak,malutkie oznaczenia biało-niebieskie ze strzałeczkami wskazującymi kierunek i nazwą"Skopiec".Poza tym na leśnej drodze co jakiś czas ułożone są strzałki.Idziemy więc we wskazanym kierunku.
I tak dzięki tym prowizorycznym-kamiennym i drewnianym strzałkom-oraz malutkim oznaczeniom na drzewach docieramy do szczytu.Tu obok punktu pomiarowego jest ułożony kopczyk z kamieni.Na rosnącej przy kopcu brzozie znajduje się tabliczka "Skopiec 724".Robimy sobie zdjęcia i raczymy się przyniesionym na tą okazję małym co nieco :)


"Skopiec (724 m n.p.m.) – wzniesienie w południowo-zachodniej Polsce, w Sudetach Zachodnich, w Górach Kaczawskich, w Gminie Wojcieszów.
Wzniesienie położone jest w południowo-środkowej części Gór Kaczawskich, w środkowej części Grzbietu Południowego, na północ od wzniesienia Baraniec, około 2,8 km na południowy zachód od centrum Wojcieszowa i około 7 km na północny wschód od centrum Janowic Wielkich.
Szczyt należy do Korony Gór Polski, Korony Sudetów oraz Korony Sudetów Polskich.
Skopiec jest najwyższym szczytem Gór Kaczawskich. Wyrasta w środkowej części Grzbietu Południowego, w kształcie słabo zaznaczonej kopuły, z niewyraźnie podkreśloną częścią szczytową i średnio stromymi zboczami. Powierzchnia wierzchowiny jest tak wyrównana, że wierzchołek jest trudno rozpoznawalny w terenie. Od południowego zachodu wzniesienie wydzielone jest Przełęczą Komarnicką, nad którą nieznacznie górując, opada do niej krótkim zboczem. Góra stanowi bliźniaczą kulminację Barańca, położonego po południowej stronie i oddzielonego płytkim siodłem. Wzniesienie budują łupki, marmury (wapienie krystaliczne), zieleńce. Są to formacje skał przeobrażonych stanowiących pozostałość po dawnych wylewach wulkanicznych na dnie morza oraz osadach morskich.
Szczyt w całości porasta las mieszany z przewagą świerka a zbocze południowe, oraz częściowo wschodnie i zachodnie zajmuje las świerkowy regla dolnego. Zbocze wschodnie i zachodnie góry, poniżej szczytu częściowo zajmują łąki i pola uprawne."-Wikipedia.
























Skopiec zaliczony.Widoków z niego podziwiać nie można,ale za to są one gdy stanie się na rozwidleniu.Podziwiamy je przez chwilę i wchodzimy na Barańca.Tu znajduje się maszt nadawczy Muzycznego Radia (105,8 MHz) i nadajnik telefonii komórkowej.Kilka chwil z widokami,kilka zdjęć i wracamy już na Przełęcz Komarnicką.Mijamy pomalowane drzewo i schodzimy do Komarna,podziwiając rozpościerającą się przed nami,cudną panoramę Karkonoszy :)
Wracamy tak,jak przyszliśmy.W Maciejowej wsiadamy do autobusu MZK i odjeżdżamy do domu.Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni,bo udało nam się zdobyć kolejny szczyt :)
Jutro kolejny dzień urlopu i być może kolejna wędrówka :)









I nastał nowy dzień.Kolejny wolny,urlopowy dzień.Wstajemy bardzo wcześnie,szykujemy kanapki,pijemy kawę,jemy śniadanie i pakujemy plecaki.Kiedy wszystko już gotowe,ruszamy w kierunku dworca kolejowego.Kupujemy bilety ZVON i wsiadamy do pociągu jadącego do Zgorzelca.
Wysiadamy w Zgorzelcu i idziemy do bliźniaczego miasta,do Görlitz.Stąd odjeżdżamy pociągiem do Zittau.I znów przesiadka,z krótkim czekaniem na pierwszy pociąg jadący do Oybinu.Jazda kolejką wąskotorową to frajda,a ta,którą jedziemy,z powodu dzwonu na lokomotywie,który do dziś zapowiada zbliżanie się pociągu nazywana jest Kolejką Dzwoneczkową (Bimmelbahn). :)











Wysiadamy na niewielkiej stacji Teufelsmühle.Oprócz stacyjki,w starym młynie znajduje się hotel i restauracja.Pociąg odjechał do Oybinu,a my ruszamy na szlak.Mijamy ustawiony na kopcu,kamienny krzyż z wyrytą datą i wchodzimy na leśną drogę.Wędrujemy nią,ciesząc się,że nie pada.
Początkowo droga jest szeroka i wygodna,jednak gdy skręcamy w prawo,kierując się żółtym szlakiem,na Górę Töpfer (582 m),zmienia się w wąską ścieżkę,wijącą się pomiędzy głazami i skalnymi blokami.Wspinamy się nią coraz wyżej,aż dochodzimy do ściany skalnej.Wędrujemy teraz wąską ścieżką,wijącą się u podnóża skalnych bloków.Zaczyna trochę padać,ale nie zrażamy się tym.Robimy zdjęcia i podziwiamy piękno natury :)














I kiedy tak wędrujemy wzdłuż piaskowcowej skalnej ściany,przestaje padać deszcz i pojawia się błękit nieba.Radujemy się tym,bo jest nadzieja,że będziemy mieć ładne widoki :)
Wędrujemy więc ścieżką pomiędzy skalnymi basztami i dochodzimy do punktu widokowego.Stajemy,podziwiamy widoki i robimy zdjęcia,a po sesji zdjęciowej idziemy dalej.

































Leśna ścieżka wiedzie nas na Górę Töpfer,która znajduje się w paśmie Gór Żytawskich 582 m n.p.m. w północno-wschodniej części Oybinu.W prehistorii było to miejsce kultu.W 1369 roku cesarz Karl IV podarował górę mnichom z Oybinu,a w 1574 roku miasto Zittau odkupiło ją.W 1860 powstał pierwszy pensjonat i pracowali tu przewodnicy górscy.W 1930 roku,restauracja zostaje odbudowana po pożarze.Góra znana jest także z piaskowych formacji geologicznych oraz stylowego schroniska (górska restauracja) Töpferbaude,w której w czasie sezonu można miło spędzić czas,zjeść posiłek,napić się piwa lub kawy.A ze skalnego punktu widokowego,można podziwiać piękne widoki.My najpierw robimy sobie zdjęcia z punktów widokowych i podziwiamy formy skalne-Kwokę,Pisklę,Żółwia i inne...dopiero po tych sesjach zdjęciowych podchodzimy do Skalnej Bramy.Wchodzimy na szczyt po metalowych schodach.Stajemy na ogrodzonym punkcie widokowym.Podziwiamy przepiękną panoramą stąd się rozpościerającą.Odnajdujemy znajome miejsca,robimy zdjęcia i cieszymy się,że możemy tu być razem :)
Po dość długiej sesji zdjęciowej,schodzimy ze Skalnej Bramy i podchodzimy do krzyża ustawionego nad krawędzią wypłaszczonego szczytu.Znów podziwiamy widoki i robimy zdjęcia,a dopiero po nich idziemy do restauracji po pieczątki i vizytki.Po dopełnieniu formalności,opuszczamy Górę Töpfer.





















































Idziemy teraz ku formacji skalnej Scharfenstein.Przechodzimy przez punkty widokowe na Oybin i czeską stronę.Wchodzimy w skalną uliczkę i dość stromymi,skalnymi schodami idziemy w dół i dochodzimy do miejsca z wiatą wypoczynkowej.Stąd pniemy się już pod górę.Stajemy u podnóża skalnej formacji,na wierzchołek której wiodą metalowe,ażurowe schody.Scharfenstein,Ostra Skała lub "Łużycki Matterhornm"-to wysoka na 25 metrów formacja skalna,wystająca ponad drzewa.Na jej szczycie znajduje się ogrodzony punkt widokowy.Jest on niewielki,więc niewiele osób może stanąć za jednym zamachem.My mamy to szczęście,że dziś jest zwykły dzień roboczy i niewielu turystów spotkaliśmy na szlaku.Cieszymy się widokami,słońcem,które co rusz wychodzi zza chmur i tym,że jesteśmy tu razem :)





















Po nasyceniu oczu i aparatów cudną panoramą i wpisaniu się do książeczki,powoli zaczynamy schodzić.
Wędrujemy leśnymi ścieżkami,kierując się do Oybinu.










Droga mija nam szybko,umilamy ją sobie rozmowami,zdjęciami i zbieraniem grzybów.Kiedy docieramy do kurortu,idziemy najpierw do punktu informacji turystycznej po folderki,vizytki i pieczątkę.Po załatwieniu formalności idziemy na Górę Oybin do zamku-do ruin zamku.Wchodzimy do pomieszczeń,w których znajdują się sklepiki z pamiątkami i kasa.Kupujemy vizytki,stemplujemy kajety i opuszczamy Górę Oybin.Byliśmy tu już kilka razy,więc dziś odpuszczamy sobie wizytę.
Schodząc z Góry Oybin,nie można przejść obojętnie obok kościółka górskiego.My mamy dziś szczęście,jest otwarty.Wchodzimy więc do środka.Wnętrze świątyni jest piękne.Malowane stropy,filary,empory,ławki ustawione amfiteatrowo-ołtarz położony jest w najniższym miejscu.Podłoga to "kocie łby'-wydeptane przez niezmierzone rzesze stóp.Dostajemy kartki z opisem w języku polskim.Siadamy w ostatnich ławkach na chwilkę zadumy i modlitwy.




















"Szanowni Goście!
Witamy serdecznie w naszym kościele górskim w Oybinie.To wspaniale,że przeznaczyli państwo swój czas na zwiedzenia tego Domu Bożego.
Pierwszego wrażenia już Państwo doznali.Aby popatrzeć na wszystko w spokoju,proszę usiąść w ławkach.
Na tym miejscu,w roku 1709 został zbudowany dom modlitwy,pierwszy kościół dla mieszkańców wioski.
Nazwa "Bergkirche"-kościół górski,pochodzi od położenia kościoła przy skale.
Wykucie platformy w skale byłoby trudne,dlatego schody i ławy kościelne zostały dopasowane do poziomu skały.
Po Państwa lewej stronie jest skalna ściana,która została włączona w budowlę kościoła.Dopiero na wysokości pierwszej empory,czyli galerii,wykorzystano kamień.Taka metoda ówczesnej budowy prawdopodobnie pochodziła od kościoła klasztornego celestynów na górze Oybin.Dzieje klasztoru zakończyły się w XVI stuleciu.
Nasz kościół został zbudowany jako świątynia protestancka i do dnia dzisiejszego jest Domem Bożym parafii ewangelickiej.
Wnętrze kościoła robi wrażenie katolickiego.Jest to efekt ówczesnego stylu barokowego,który odcisnął szeroko swoje artystyczne piętno.
Po dokładnym rozejrzeniu się widać,że bardzo oszczędzano przy budowie kościoła.Poza ołtarzem i chrzcielnicą wszystko jest z drewna.Było ono wtedy najtańszym materiałem.Marmur był zbyt kosztowny.Malowidła na belkach i wspornikach są stiukowe,czyli tylko imitują marmur.Często używano masy stiukowej dla oszczędności.
Malowidła i obrazy na emporach,to praca tutejszych malarzy.Zastosowali oni technikę "grisaille"-sposób malowania szarą barwą w różnych odcieniach.Właśnie w szarych kolorach rysowali najczęściej wzory dla tkaczy adamaszku.W ten sposób zarabiali na życie.Ich praca artystyczna w kościele stanowiła wyjątek.
Na dolnej emporze widzimy zobrazowaną modlitwę chrześcijan "Vaterunser"-"Ojcze Nasz".
Początek modlitwy jest po lewej stronie,a zakończenie po prawej.W środku znajduje się ilustracja każdej prośby zawartej w modlitwie.Na górze jest tekst,a poniżej podane miejsce w biblii (np.:Ewangelia według św.Mateusza rozdział 6).
Modlitwa "Ojcze Nasz" jest w każdym nabożeństwie,czy to chrzciny,śluby albo pogrzeby.Praktykujący chrześcijanie codziennie modlą się słowami:
"Ojcze Nasz,któryś jest w niebie,
Święć się imię Twoje,
Przyjdź Królestwo Twoje,
Bądź wola Twoja,jako w niebie,tak i na ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj,
I odpuść nam nasze winy,jako i my odpuszczamy naszym winowajcom;
I nie wódź nas na pokuszenie,ale zbaw nas ode złego;
Albowiem Twoje jest Królestwo i moc,i chwała na wieki,wieków.
Amen."

Na górnej emporze widzimy początek "Kazania na górze" ujęte w kilku obrazach.Jest to osiem zdań,które w tłumaczeniu Marcina Lutra rozpoczynają się słowami:"Seling sind"-błogosławieni są...,zbawieni są...,co we współczesnym tłumaczeniu brzmi:
Błogosławieni ubodzy w duchu,albowiem ich jest Królestwo Niebios.
Błogosławieni,którzy się smucą,albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi,albowiem oni posiądą ziemię.
Błogosławieni,którzy łakną i pragną sprawiedliwości,albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni,albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca,albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni pokój czyniący,albowiem oni synami Bożymi będą nazwani.
Błogosławieni,którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości,albowiem ich jest Królestwo Niebios." 
(Ewangelia według św.Mateusza 5,3-10)
Proszę spojrzeć na fascynujący układ sufitu.Zdobią go malowidła odnoszące się do historii biblijnej.Treścią tych obrazów jest wyznanie wiary.Rzeźby ołtarza zostały wykonane prawdopodobnie przez artystów z Czech.
Kazalnica w naszym kościele znajduje się ponad ołtarzem.
Marcin Luter przetłumaczył biblię w sposób zrozumiały dla ludu.Z tego powodu,kazanie zawsze należy do nabożeństwa ewangelickiego,a kazalnica ponad ołtarzem,w środku kościoła,podkreśla ważność kazania.
Nad amboną widzą Państwo trójkąt z okiem Bożym.Symbolizuje to Pana Boga,który spogląda życzliwie na wiernych przychodzących na nabożeństwo.
Barwny relief (płaskorzeźba) pod kazalnicą przedstawia ostatnią wieczerzę Chrystusa z Jego uczniami,zwaną Świętą Wieczerzą,która według biblii odbyła się w wielki czwartek.Na pamiątkę tego zdarzenia do dzisiaj obchodzimy w trakcie nabożeństw uroczyście Świętą Wieczerzę.Dzieje się to także wówczas,gdy nabożeństwo odbywa się przed południem.Przed ołtarzem kapłan rozdziela wiernym chleb i wino.
Przed ołtarzem znajduje się chrzcielnica.Na rzeźbionej pokrywie jest przedstawiony gołąbek siedzący na kuli ziemskiej.Według Pisma Świętego gołąb jest symbolem pokoju.Stąd Picasso wziął ideę swojego słynnego "gołębia pokoju".Wraz z otrzymaniem chrztu Pan Bóg przekazuje człowiekowi pokój.
Z każdym ochrzczonym łączy się nadzieja,że Duch Boży powraca na ziemię.Dlatego gołąb siedzi na kuli ziemskiej.
Po lewej stronie w pobliżu ołtarza jest umieszczona tablica pamiątkowa ku czci poległych w I wojnie światowej.Przed kościołem stoi pamiątkowy kamień ku czci poległych i prześladowanych podczas II wojny światowej.
Naprzeciwko ołtarza umieszczone zostały organy kościelne.Wykonała je w 1987 roku firma Schuster z Zittau.
Od Zielonych Świąt do końca sierpnia,w każdą sobotę odbywają się w naszym kościele koncerty pod nazwą "Muzyka wieczorna przy blasku świec".Serdecznie zapraszamy Państwa na te koncerty,jeżeli będziecie ponownie gościć w naszym Oybinie.
Na zakończenie zapraszamy na wspólną modlitwę,bo w tym celu kościół ten został zbudowany i do tego przeznaczony.
Jeżeli zechcecie nam Państwo pomóc w utrzymaniu kościoła,to prosimy o kolektę przy wyjściu.
Dziękujemy!
Jörg Hänel;
Tłumaczenie:Maria Götze.
Redakcja:
Agnieszka Wierzbicka,Lubań"-tekst przepisany z kartek w języku polskim z kościółka w Oybinie.
Po modlitwie,chwili ciszy,zadumie i przeczytaniu opisu,zaczynamy oglądać wnętrze.Przechadzamy się po świątyni,podziwiając jej piękno,chłonąc je całymi sobą :)










Kiedy już obejrzeliśmy wnętrze kościółka i zrobiliśmy całe mnóstwo zdjęć,opuszczamy świątynię.Urokliwymi uliczkami kurortu wędrujemy ku stacji.Nie spieszymy się,bo mamy spory zapas czasu.Na spokojnie więc oglądamy piękne domy i niezwykłe formacje skalne.Kiedy do naszych uszu dociera dźwięk dzwonka kolejki wąskotorowej,wiemy że powoli trzeba iść w kierunku dworca.Gdy wchodzimy na stację,akurat wjeżdża na nią pociąg.Stoimy,oglądamy i robimy zdjęcia.Kiedy już wysiądą z niego wszyscy ludzie i przestawią lokomotywę,my wsiadamy.I w samą porę to robimy,bo na zewnątrz zaczyna padać deszcz.....
Jazda kolejką do Zittau to prawdziwa frajda.Podziwiamy mijane krajobrazy i cieszymy się z dzisiejszej pięknej i udanej wycieczki.
W Zittau mamy przesiadkę na pociąg jadący przez Görlitz.Podróż mija nam szybko.Wysiadamy z pociągu i ruszamy uliczkami miasta w kierunku Nysy Łużyckiej,zmierzając ku granicy,wszak wracamy do Polski.

























Uwielbiam chodzić uliczkami Görlitz-to miasto za każdym jest piękniejsze i spacer wśród starych,pięknych kamienic sprawia nam radość.Mamy dość sporo czasu,więc niespiesznie maszerujemy przez miasto,odkrywając jego uroki :)














Idziemy Mostem Staromiejskim na polską stronę.Na barierce dostrzegamy przyklejone,maleńkie postacie w barwach narodowych Niemiec i Polski.Świetnie to wygląda i wywołuje na naszych ustach uśmiech :)
Idziemy ulicami Zgorzelca w kierunku stacji kolejowej.Zaglądamy do niewielkiej knajpki,bo dostrzegamy,że w menu mają Soliankę.Dziś mamy sporo czasu,więc decydujemy się i zamawiamy zupy.Siadamy wygodnie i czekamy cierpliwie.Po jakimś czasie rozkoszujemy się smakiem gorącej-strasznie gorącej-solianki.Radek nie ma problemu z wrzątkiem,więc dość szybko zjada zupę,ja natomiast jem ją powoli,ale dzięki temu dłużej rozkoszuje się jej smakiem :)
Po posiłku,idziemy powoli w kierunku stacji kolejowej.Po kilku minutach przyjeżdża nasz pociąg,wsiadamy do niego i wracamy do domu :)
Kolejny urlopowy dzień minął.Było pięknie i ciekawie,a my jesteśmy szczęśliwi i radośni,bo jutro kolejny dzień urlopu,który spędzimy razem :)
Do jutra zatem :)









Ranek obudził nas pochmurnym niebem.Weryfikujemy więc swoje plany na dziś.Postanawiamy,że pojedziemy do Harrachova,do Muzeum Górnictwa w dawnej kopalni.
Śniadanie,kawa i ruszamy.Droga mija nam szybko.Zostawiamy autko na niewielkim parkingu i ruszamy w kierunku dawnej kopalni.Po drodze natrafiamy na "Pszczelą ścieżkę hrabiego Harracha".



"Pszczela ścieżka edukacyjna hrabiego Jana Harracha.
"Pszczelarstwo nauczyło mnie przyrodę więcej znać i więcej kochać, niż wiele ksiąg uczonych."- J. A. Komeński.
Chcą Państwo dowiedzieć się, dlaczego pszczoła ma żądło? Jaki robi miód? Albo jak przeczekuje zimę? Na te i wiele innych pytań dotyczących życia pszczół odpowiedzi udziela nowo powstała ścieżka edukacyjna. Zaczyna się ona koło harrachovskiego dworca autobusowego i prowadzi przez Rýžoviště koło restauracji Lesní Zátiší dalej do pensjonatu Renata. Celem ścieżki jest przybliżenie ludziom pszczelarstwa, a także nauczenie ich poznawania i kochania przyrody. Ścieżka wyposażona jest nie tylko w tablice informacyjne poświęcone życiu pszczół (w języku czeskim, polskim i niemieckim). Znajdziemy na niej także ogródek Ducha Gór z typowymi dla Karkonoszy roślinami oraz ule – od typów najstarszych po najnowocześniejsze i to z mieszkańcami – żywymi pszczołami. W środku i na końcu ścieżki zainstalowano ule wyposażone w 11 ramek, które są wierną kopią prawdziwej pracy pszczół. Zamiast plastrów znajdziemy tam jednak fotografie, na których obejrzeć można woskowe plastry z miodem, pyłkiem, czerwiami, a także pszczoły i trutnie. Wprawne oko dostrzeże także królową. Na końcu ścieżki znajduje się taki sam ul, ale już bez opisów. Turysta zamiast nich otrzymuje kilka pytań. Jeśli na nie dobrze odpowie, w nagrodę uzyskuje pieczątkę. Ścieżka wyposażona jest także w dwa miejsca do odpoczynku dla dzieci (restauracja Lesní Zátiší i Pensjonat Renata), gdzie mają one miejsce do zabawy. Starsi mogą sobie tu usiąść i odpocząć. Pszczela ścieżka powstała z inicjatywy około dziesięciorga zapaleńców kochających Harrachov i dolinę Rýžoviště.
Pragnęli oni przybliżyć ludziom życie pszczół, wpłynąć na stosunek człowieka do przyrody, a także oddać hołd hrabiemu Janowi Harrachowi, który w 1864 r. został współzałożycielem i prezesem czeskiego związku pszczelarzy, należy więc do postaci zasłużonych dla rozwoju pszczelarstwa. Przede wszystkim hrabia był jednak człowiekiem, który zrobił wiele dobrego dla Karkonoszy i narodu czeskiego w czasach monarchii austro-węgierskiej. W najwyższym punkcie ścieżki znajdziemy krzyż z obrazkiem św. Ambrożego, patrona pszczelarzy. Długość otwartej w lipcu 2012 trasy nie przekracza 3,5 km."-tekst ze strony http://www.harrachov.cz/propagace-pdf/02HARRACHOVSKENOVINY.pdf

Zaglądamy na tablice informacyjne.Czytamy zaciekawieni,bo któż z nas zna życie pszczół??? Nieliczni...









Ciekawość wiedzie nas ścieżką edukacyjną przez jakiś czas i gdyby nie deszcz,który zaczął padać coraz mocniej,to pewnie skusilibyśmy się przejść całą ścieżkę edukacyjną.
I tak przez coraz mocniej siąpiący deszcz,opuszczamy ścieżkę edukacyjną o pszczołach i wkraczamy na szlak górniczy.Dochodzimy nim do Muzeum Górnictwa.Wchodzimy do środka,kupujemy bilety wstępu i czekając na wejście do kopalnianej sztolni,oglądamy eksponaty zgromadzone w budynku.Jest ich mnóstwo.W dwóch pomieszczeniach,w szklanych gablotach zgromadzono minerały ze złóż fluorytowych,narzędzia i pomoce wykorzystywane podczas robót górniczych,mapy i zdjęcia pokazujące pracę w tutejszej kopalni.Chodzimy,oglądamy i robimy zdjęcia.
Kiedy już obejrzymy wszystko i zrobimy niesamowitą ilość zdjęć,wychodzi do nas Pan,który otwiera przed naszą grupą drzwi,za którymi znajduje się sztolnia udostępniona do zwiedzania.Każdy z nas dostaje kask i ruszamy w głąb góry.....











































































"Sztolnia z trasą zwiedzania ma około 1000 m długości, prowadzi przez typowe korytarze kopalni rudy, podłoże jest żwirowe, trasa oświetlona. Przeciętna temperatura wynosi tu przez cały rok 10–12°C. Wchodząc do sztolni zwiedzający otrzymują kaski i płaszcz ochronny. Poza kompletną maszyną wydobywczą można tu zobaczyć pojazdy kopalniane, lokomotywę akumulatorową, ładowarkę kopalnianą i inne przyrządy i urządzenia techniczne, z których korzystali dawni górnicy. Zwiedzanie z przewodnikiem trwa około godziny, w czasie której zwiedzający mają możliwość zapoznania się z pracą w dziś już nieczynnej kopalni."-fragment tekstu ze strony http://www.harrachov.com/pl/news/muzeum-gornictwa-harrachov-poznajemy-podziemia-karkonoszy-261.html









My,jako jedyni Polacy dostajemy kartki z tekstem w języku polskim-przewodnik mówi tylko po czesku.Idziemy korytarzami wykutymi w skale.Jest chłodno,para pojawia się gdy się specjalnie chuchnie....Słuchamy Oprowadzającego i wędrujemy kopalnianymi korytarzami,robiąc przy okazji zdjęcia.
I kiedy już wszystko obejrzeliśmy,Przewodnik po małym żarcie,wiedzie nas z powrotem.Zostawiamy kaski i wychodzimy ze sztolni.









































Jesteśmy zachwyceni tym co widzieliśmy,opuszczamy więc kopalnię i wracamy na pszczelą ścieżkę.Wędrujemy nią kawałek,ale gdy zaczyna mocniej padać,rezygnujemy i wracamy do samochodu.
Jutro wstajemy wcześnie, niesamowicie wcześnie bo ruszamy w Drogę wiodącą przez Górne Łużyce.
Tu można przeczytać i obejrzeć naszą Drogę: http://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/09/pozegnanie-lata-czyli-w-poszukiwaniu.html


I kolejny dzień urlopu się zaczyna...
Po wczorajszym wędrowaniu Drogą Królewską po Górnych Łużycach,dziś wstajemy dość późno.
Wymyśliliśmy sobie zdobyć kolejny szczyt do Korony Sudetów i Korony Sudetów Polskich.
Jedziemy więc samochodem do Kowar.Stąd ruszamy na szlak.
Przed nami Skalnik :)
Wędrujemy z Kowar zielonym szlakiem.Przechodzimy przez ruchliwą szosę i wkraczamy na leśną drogę.Tu częściej z nie schodzimy,niż nią idziemy-wszak sezon grzybowy mamy.I trzeba powiedzieć,że tu jest ich wcale niemało....
Grzyby,grzybami-mamy ich już całkiem sporo,ale gdy dochodzimy do krzyżówki szlaków,nie znajdujemy żadnego oznaczenia,którędy na Skalnik,za to między drzewami dostrzegamy sporą grupę jeźdźców na koniach.Mijając nas,pozdrawiają nas,a my Ich.I kiedy znikają nam z oczu,ruszamy do naszego celu.



































"Skalnik 945 m n.p.m. – wzniesienie w południowo-zachodniej Polsce, w Sudetach Zachodnich, w Rudawach Janowickich.
Wzniesienie położone jest w południowo-środkowej części Rudaw Janowickich, na północ od Przełęczy pod Bobrzakiem, około 4,5 km na północny wschód od centrum Kowar.
Góra jest najwyższym szczytem Rudaw Janowickich, wyraźnie wydzielonym Przełęczą pod Bobrzakiem i Przełęczą Rudawską, o średnio stromych zboczach, które podkreślają wzniesienie w terenie. Jest to wzniesienie o kopulastym kształcie, w postaci rozległego masywu górującego w Rudawach Janowickich. Góra posiada dwa wierzchołki. Wyższy wierzchołek (945 m n.p.m.), wysunięty na północny wschód, stanowi rozległa kopuła z niewybitnym wierzchołkiem, trudnym do zlokalizowania w terenie. Znajdują się na nim ruiny dawnej wieży widokowej (cztery betonowe bloki na których wieża była zakotwiczona), oraz na drzewie drewniana tabliczka z napisem Skalnik 945 m n.p.m.
Na niższym, południowo-zachodnim, znajduje się szereg okazałych skałek o fantazyjnych kształtach, z których szczytowa na wysokości (935 m n.p.m.) o nazwie Ostra Mała (niem. Freie-Koppe) udostępniona jest wykutymi w skale stopniami i zwieńczona platformą widokową. Północno-zachodnie zbocze poniżej szczytów zajmują dwa niewielkie rumowiska skalne (gołoborza). Na południowym zboczu, przy szlaku czerwonym i żółtym rozsiane są kolejne skałki tzw. Konie Apokalipsy (niem. Fresensteine).
Masyw Skalnika zbudowany jest z granitu karkonoskiego.
Zbocza i szczyt porasta w całości las świerkowy regla dolnego.
W lesie poniżej skałek znajduje się węzeł szlaków turystycznych. Z punktu widokowego na Ostrej Małej rozpościera się widok na panoramę Karkonoszy wraz z północnym fragmentem Lasockiego Grzbietu, Kotliny Jeleniogórskiej, Pogórza Izerskiego, Gór Wałbrzyskich, Gór Kamiennych, Gór Kaczawskich, oraz Rudaw Janowickich z Górami Sokolimi. Przy dobrej widoczności widoczna jest Ślęża.
Szczyt należy do Korony Gór Polski, Korony Sudetów oraz Korony Sudetów Polskich.
Na północ, u podnóża góry, leży wieś Strużnica, na północny-zachód Gruszków stanowiące bazę wypadową w Rudawy Janowickie i Góry Sokole. Na południowo-wschodnim zboczu leży Czarnów, w którym znajduje się schronisko „Czartak”.
Wzniesienie położone jest w Rudawskim Parku Krajobrazowym.
W 1947 r. dr Mieczysław Orłowicz nazywał szczyt Kamieniem Fryzów, następnie przez krótki okres nazywano go Skalniak, a dopiero potem pojawiła się obecna nazwa Skalnik. Nazwę Konie Apokalipsy dla grupy czterech skałek na południowym zboczu Skalnika, nadali harcerze z obozu w Strużnicy podczas gaszenia wokół skałek pożaru traw."-Wikipedia.



Docieramy na zalesiony szczyt bez problemu.Drogę wskazują nam strzałki.
Stajemy przy drzewie na którym jest drewniana tabliczka z nazwą "Skalnik 945 m n.p.m.".Robimy sobie zdjęcia i wypijamy małego szampanka,przyniesionego tu specjalnie.Po sesji zdjęciowej idziemy na punkt widokowy na Ostrej Małej.
"Ostra Mała (niem. Freie Koppe, 935 m n.p.m.) – wzniesienie w południowo-zachodniej Polsce, w Sudetach Zachodnich, w Rudawach Janowickich.
Wzniesienie położone jest w południowo-środkowej części Rudaw Janowickich, na północ od Przełęczy pod Bobrzakiem, około 4,0 km na północny wschód od centrum Kowar.
Góra jest drugim co do wysokości szczytem Rudaw Janowickich, wyraźnie wydzielonym od strony południowej Przełęczą pod Bobrzakiem, o średnio stromych zboczach, które podkreślają wzniesienie w terenie. Zbocze północno-wschodnie o prawie niewidocznym spadku, niezauważalnie przechodzi w zbocza sąsiedniego wzniesienia Skalnik, wyższego o 10 m. Jest to wzniesienie o kopulastym kształcie w postaci rozległego masywu górującego w Rudawach Janowickich w postaci grzbietu o dwóch wierzchołkach. Góra stanowi niższą bliźniaczą kulminację wyższego Skalnika (945 m n.p.m.), wysuniętego na północny wschód, który stanowi rozległą kopułę z niewyraźnie zaznaczonym wierzchołkiem. Ostra Mała zajmuje południowo-zachodnią część masywu. W partii szczytowej wzniesienia znajduje się szereg okazałych skałek o fantazyjnych kształtach, z których szczytowa udostępniona jest stopniami wykutymi w skale w 1886r. i zwieńczona platformą widokową. Zachodnie zbocze poniżej szczytu pokrywają niewielkie rumowiska skalne. Na południowym zboczu przy szlaku czerwonym i żółtym rozsiane są kolejne skałki tzw. Konie Apokalipsy.
Wzniesienie zbudowane jest z granitu karkonoskiego.
Zbocza i szczyt porasta w całości las świerkowy regla dolnego.
Wzniesienie położone jest w Rudawskim Parku Krajobrazowym."-Wikipedia.














Wchodzimy na szczyt skałek po wykutych schodach.Stajemy na platformie widokowej,otoczonej barierkami.Wieje niesamowicie.Nie jesteśmy sami,są tu dwie młode kobietki,widząc nas proszą o zrobienie zdjęć,w rewanżu robią nam :)Kiedy Panie schodzą,my rozglądamy się,podziwiamy widoki i robimy zdjęcia ciesząc się swoim towarzystwem :)
Po dość długiej sesji zdjęciowej schodzimy z punktu widokowego,wracamy tą samą drogą-oczywiście schodzimy z niej w las i zbieramy grzyby :)
Ze sporym zbiorem docieramy do autka,wsiadamy do niego i wracamy,zatrzymując się na chwilkę przy pałacu w Mysłakowicach.


























Przypomniałam sobie,że na terenie przypałacowym posadzono krzew różańcowy i wyprosiłam na Radku,byśmy się zatrzymali i sprawdzili czy już ma odpowiednio twarde nasionka....

"Kłokoczka południowa (Staphylea pinnata) - krzew różańcowy.
Kłokoczka południowa pokrojem przypomina leszczynę. Zwykle wytwarza od 5 do 8 pędów. Są one dość sztywne. Kora na jednorocznych łodygach jest zielonkawa i chropowata, na starszych (dwu, trzyletnich) brunatnieje i nabiera połysku. Po kilku latach pojawiają się na niej charakterystyczne białawe pionowe przetchlinki, dobrze widoczne na grubszych pędach.
Kłokoczka występuje na swoich naturalnych stanowiskach w Europie. W Polsce osiąga swój północny zasięg. Spotyka się ją na Roztoczu, w Kotlinie Sandomierskiej oraz na terenie całego łańcucha Karpat. Występuje często na pogórzu: w lasach i zagajnikach, rzadko przekraczając tereny powyżej 520 m n.p.m. Zdecydowanie unika nizin, nie spotyka się jej w górach. Gatunek ten lubi rosnąć na brzegach potoków, zboczach, stokach, jarach, parowach i pagórkach. Lubi gleby zasobne w wapń. Jej duże naturalne stanowiska znajdują się w rezerwacie "Lenocina" na Pogórzu Przemyskim na terenie Nadleśnictwa Krasiczyn.
W Bieszczadach pojedyncze krzewy kłokoczki spotkamy na trasie Dużej Obwodnicy w Nowosiółkach przy dawnej greckokatolickiej kapliczce. W Górach Słonnych kłokoczka spotykana jest na Białej Górze oraz w okolicach góry Grodzisko w Sanoku.
Kłokoczka południowa jest krzewem, dorastającym od czterech do sześciu, rzadko ośmiu metrów. Liście kłokoczki o długości do 9 cm, są naprzeciwległe, długoogonkowe i pierzaste, stąd też wywodzi się drugi człon jej nazwy łacińskiej, penna - pióro. Omawiane części rośliny składają się z 5-7 listków o piłkowanych brzegach. Przypominają listowie jesionu, niektórzy mylą ją z bzem czarnym. Od maja do czerwca omawianą roślinę zdobią charakterystyczne kwiaty, o gronach sięgających nawet do 15 cm długości. Przywodzą one na myśl winne grono, stąd też wywodzi się ich rodzajowa nazwa łacińska Staphylea (staphyle - winne grono). Zawierają miodniki, które przyciągają pszczoły i inne owady. Owoc kłokoczki jest rozdętą skórzastą torebką o dwóch lub trzech komorach, których długość dochodzi do 5 cm. Torebka ta początkowo posiada jasnozieloną barwę, w sierpniu i wrześniu przebarwia się na kolor brunatny, żółty lub pomarańczowy. We wnętrzu torebki znajdują się nasiona; w liczbie od jednego do siedmiu sztuk. Charakteryzują się kulistym lub gruszkowatym kształtem. Są twarde i ciężkie, o jasnobrunatnej, lśniącej łupinie. Osiągają rozmiary pestki czereśni, rzadko przekraczają centymetr średnicy. Przepadają za nimi ptaki, wiewiórki i inne leśne gryzonie. Młode pędy są chętnie zgryzane przez sarny i jelenie.
Drewno kłokoczki jest bardzo twarde i trudno łupliwe, o barwie białawożółtej. Jeśli kilkunastoletnia roślina rośnie na odpowiednim podłożu, nawet po całkowitym wycięciu jej pędów, "odbija" z korzeni tworząc nową kulistą koronę. Korzenie kłokoczki cechują się rozbudowanym i płaskim systemem, co jest cechą bardzo pożądaną przy umacnianiu skarp i zapobieganiu erozji.
Kłokoczka była krzewem świętym dla Słowian, Celtów i Germanów. Wiele spośród zwyczajów przedchrześcijańskich europejskich plemion przeniknęło do ludowych obrzędów religii chrześcijańskiej. Sama nazwa gatunku wywodząca się od słowa „"kłokotania", czyli charakterystycznego dźwięku jaki wydają nasiona w torebce na wietrze, od stuleci kojarzyła się z nadprzyrodzonymi mocami. Związane z tą cechą przesądy sprawiły, że kłokoczka sadzona była na kurhanach i grobach, wysiewano jej nasiona przy domostwach i grodach. W Niemczech omawiana roślina nazywana była "drzewkiem śmierci", wykorzystywano ją przy obrzędach pogrzebowych. Stosowano ją również podczas egzorcyzmów oraz w praktykach magicznych i okultyzmie. Wierzono, że chroni przed złymi mocami: wampirami, strzygami, topielcami i demonami. Chrześcijanie z kłokoczki wytwarzali figurki świętych, krzyżyki, palmy wielkanocne, wiązanki i wianki na Boże Ciało. Poświęcone wiązanki z kłokoczek na mszy Bożego Ciała lub Matki Boskiej Zielnej służyły do święcenia pól, aby zapewnić sobie urodzaj i chronić je od klęsk żywiołowych. Krzyżyki wbijano nad drzwiami lub zostawiano je w narożnikach pól. Zwyczaje te istniały w karpackich wsiach od okolic Krakowa i Rzeszowa po Beskid Niski. Na Słowacji rozdrobnioną liściarkę z kłokoczki dodawano domowym zwierzętom, wierząc w ich lecznicze właściwości. Z kilkuletnich, twardych zdrewniałych pędów wykonywano szpilki do obuwia, fajki, lufki do papierosów, fujarki oraz kije do ubijania masła. Z nasion kłokoczki wytwarzano olej służący do oświetlania izb.
Twarde nasiona omawianego gatunku stały się również materiałem na różańce, stąd też w Niemczech funkcjonuje nazwa drzewko różańcowe, a w Polsce kłokoczka paciorkowa. Nawiercane z obu stron nasiona przeznaczone do wyrobu różańców, łączone są ze sobą za pomocą cienkich drucików. Huculskie panny na wydaniu z nasion kłokoczki wytwarzały naszyjniki i bransolety. Kłokoczka przed wiekami była krzewem powszechnie uprawianym w ogrodach, parkach, klasztorach oraz przy chłopskich zagrodach. Ceną tej niewątpliwej popularności w Europie jest niestety zniszczenie jej naturalnych stanowisk. Właśnie dlatego jest dziś w naszym kraju oraz na Słowacji objęta ochroną gatunkową."-fragment tekstu ze strony http://www.twojebieszczady.net/flora/klokoczka.php
No cóż,kłokoczka prawie dojrzała,ale nie na tyle,by zebrać nasiona......Robimy kilka zdjęć,wsiadamy do autka i wracamy do domku :)
I tak kończy się mój urlop...


Kolejne wędrówki wciąż przed nami,więc już dziś na nie zapraszamy.


Do zobaczenia już niebawem,,,

Danusia i Radek :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz