niedziela, 8 września 2013

Pomikla-piękno choinkowych ozdób i karkonoskiej wsi :)

I mamy niedzielę,dla mnie jest to przedurlopowa niedziela-od jutra oficjalnie mam urlop-całe dwa tygodnie i cieszę się jak małe dziecko :)
Na dziś zaplanowaliśmy wyjazd samochodem do Czech.Ze względu na mój bardzo wczesny jutrzejszy wyjazd,musimy dziś odpowiednio wcześnie wrócić.
Umówieni jesteśmy z Sofijką i Jej koleżanką o 8-mej.Śniadanie,kawa z kawałkiem pysznego ciasta ze śliwkami,pakowanie plecaków i w drogę.
Dojeżdżamy do umówionego miejsca,prawie punktualnie.Zosia z Jolą już na nas czekają,wsiadają do samochodu i już w komplecie ruszamy do Czech.
Naszym dzisiejszym celem jest Poniklá-kościół św.Jakuba Starszego i "Museum krkonošských řemesel".










Parkujemy autko na parkingu koło szkoły,za kościołem.Musimy chwilę poczekać,zanim wejdziemy do świątyni-trwa tam jeszcze msza.Mamy więc czas na przebranie się i zjedzenie małego co nieco.
Kiedy wierni opuścili kościół,my wchodzimy do środka.Kościół w Ponikli jest jednym z najstarszych w okolicy.W 1682r.został poświęcony św.Jakubowi Starszemu.Wnętrze kościoła jest skromne i piękne.Wnęki w suficie nad oknami zdobią malowidła ze świętymi i motywami roślinnymi.Na jednym z filarów znajdujemy św.Jana Nepomucena i w ołtarzu bocznym obraz św.Jana Nepomucena.Ołtarz główny przedstawia natomiast św.Jakuba Starszego.
Najpierw chwila modlitwy i zadumy,a później mamy sesję zdjęciową.Na stolikach przy wejściu do świątyni,są porozkładane rzeczy,które można kupić.Wszędzie są ceny,więc wiadomo,co ile kosztuje.Kupujemy dwie widokówki z kościołem i Radek pyta się mnie,czy pójdę do księdza po pieczątkę.Mówię,że tak i idę do zakrystii,do księdza.Pytam Go o pieczątkę.Niestety pieczątki nie ma,ale ksiądz uśmiechając się do mnie,bierze ode mnie widokówki i je podpisuje.Dziękuję i wychodzę.































































Po sesji zdjęciowej,opuszczamy mury kościoła.Na zewnątrz robimy sobie zdjęcia z pięknie odnowioną rzeźbą św.Jana Nepomucena z 1750r. i dopiero po sesji zdjęciowej idziemy do Muzeum.
Odnajdujemy drogowskaz,wskazujący kierunek,ale nie do tego Muzeum o które nam chodzi.No cóż,mimo to idziemy tam.
W niewielkim budynku,do którego wchodzimy znajduje się sklepik,w którym dostaję "oczopląsów" od mnogości i różnorakości ozdób choinkowych i koralików,z których owe ozdoby są tworzone :)
Oglądamy te cudeńka,trudno jest się na coś zdecydować.Każda,nawet malutka,maluteńka ozdoba robi wrażenie i kusi swym pięknem.My wybieramy żabkę,złotą rybkę i dwie maleńkie bombeczki,do tego vizytki,pieczątka i opuszczamy to koralikowe królestwo.Tu Święta Bożego Narodzenia trwają cały rok :)
































































Po nacieszeniu swych oczu i aparatów idziemy uliczką do góry.Tuż za cmentarzem odnajdujemy nasz drugi dzisiejszy cel wizyty w Ponikli:"Museum krkonošských řemesel". Mieści się ono w drewnianej stodole i kiedy podchodzimy,okazuje się,że drzwi są zamknięte.Na kartce z godzinami otwarcia jest podany numer telefonu.Dzwonię i niestety mimo kilku prób nie udało mi się dodzwonić.Jesteśmy trochę zawiedzeni,ale postanawiamy chwilę zaczekać.Przy okazji zaglądamy na cmentarz-Radek wypatrzył postać wędrowca-pielgrzyma na jednym z grobowców.Idziemy więc się przyjrzeć.





























Faktycznie,znajdująca się postać na starym grobowcu wygląda jak pielgrzym.Robimy zdjęcia,a przy okazji zaglądamy przez płot,czy ktoś przypadkiem nie idzie do Muzeum-niestety wciąż jest zamknięte :(
Wychodzimy z cmentarza i lekko zawiedzeni idziemy w kierunku auta.Sofijka jednak wpada na pomysł,że pójdzie do sklepiku z ozdobami choinkowymi i tam się zapyta o Muzeum.
Tak jak pomyślała,tak też zrobiła.
Czekamy na Sofijkę dosyć długą chwilę i kiedy w końcu się pojawia,od razu wiemy,że ma dobre wieści :) Muzeum będzie otwarte o 11-tej.Wracamy więc z powrotem i czekamy cierpliwie.
Nasza cierpliwość zostaje nagrodzona.Przyszedł do nas młody chłopak z pieskiem i otworzył drzwi stodoły....i naszym oczom ukazał się ogrom zgromadzonych sprzętów.























Na parterze znajdują się maszyny rolnicze,sprzęt gospodarstwa domowego,pokój z meblami i strojami.Oglądamy,robimy zdjęcia a nasz przewodnik opowiada nam o tym miejscu i zaprasza nas na piętro.Wchodzimy po drewnianych schodach i znajdujemy się pomieszczeniu,na którego całej długości i szerokości zgromadzono jeszcze więcej przedmiotów.Trudno wybrać co sfotografować,tyleż tego tu jest.
























































































Różnych przedmiotów jest tu taki ogrom,że można dostać zawrotu głowy,ale jak się okazuje to jeszcze nie wszystko.Przewodnik zaprasza nas na kolejne-drugie piętro-i tu również znajduje się niesamowita ilość przedmiotów.Wszystko jest odpowiednio pogrupowane i wyeksponowane.I znów kolejny zawrót głowy i kolejny oczopląs :)





























































































Jestem w szoku,że na takiej powierzchni można pomieścić ich tyle.Są ubrania,meble,zabawki,książki,szkło,maszyny do szycia,do pisania itd.....trudno wszystko wymienić i ciężko wszystko dokładnie obejrzeć-trzeba by było cały dzień tu spędzić i to pewnie by było mało...
I ponownie nasz przewodnik prowadzi nas drewnianymi schodami na górę,na trzecie piętro.To już poddasze-wysokie.Tu zgromadzono wózki dziecięce,olbrzymie łoże małżeńskie,mnóstwo różnych koronek,zabawek,ubrań,firanek i strojów ludowych.Wszystkich nas zatkało z wrażenia-oczywiście w pozytywnym słowa tego znaczeniu :)
Zanim obejrzymy wszystko,prosimy naszego oprowadzającego,by zrobił nam grupowe zdjęcie,a przy okazji bardzo dziękujemy,że mogliśmy to wszystko obejrzeć i przenieść się w inny,dawny czas :)





































Powoli schodzimy,na pierwszym piętrze płacimy za wstęp,kupujemy vizytki,do tego pieczątka i nasz przewodnik,prowadzi nas do jeszcze jednego pomieszczenia-do kuchni.Naszym oczom ukazał się przepiękny widok.Pod ścianą stoi piec z ciemno różowych,ozdobnych kafli :) Są tu kredensy pełne naczyń,stoły z krzesłami,zapraszające by choć na chwilę przysiąść :) W jednym z kredensów znajdujemy przepiękne szopki-i znów jesteśmy zachwyceni i oczarowani-trafiliśmy do niesamowitego miejsca :)
















































 Zachwyceni i oczarowani tym miejscem,wychodzimy na zewnątrz i patrząc na tą drewnianą stodołę,wciąż jest na trudno uwierzyć,że tyle w niej piękna się znajduje :)
Idziemy do autka,wsiadamy i jedziemy dalej,do Jilemnic :)












:)










W Jilemnicach zostawiamy samochód na parkingu w rynku i idziemy najpierw do punktu informacji turystycznej.Niestety jest zamknięta-koniec sezonu.No trudno.Sofijka ma dziś za zadanie odrysować piktogramy w karcie "Zielonych Karkonoszy". Zaczynamy więc od najdalej położonego piktogramu-idziemy w kierunku stacji kolejowej.Tu na pomiędzy wiązami znajduje się kamień,na którym jest poszukiwany przez nas piktogram do odrysowania.Trzeba przyznać,że odrysowywanie idzie Zosi sprawnie :)

Po odrysowaniu idziemy dalej i po drodze,zatrzymujemy się przy niewiarygodnie wysokich słonecznikach.Oczywiście robimy sobie sesję zdjęciową :)










Mijamy przepięknie odnowioną,stojącą przy rzece figurę św.Jana Nepomucena i kierujemy się ku następnemu piktogramowi :)











I tak kolejno odrysowujemy piktogramy i oglądamy przy okazji Jilemnice.Od buka czerwonolistnego idziemy prze przepiękny i magiczny wąwozik.Ja mam okazję po raz drugi nim iść i magia tego miejsca niesamowicie na mnie działa :)
Dochodzimy nim do kaplicy św.Izydora,spod której wypływa źródło,które płynie właśnie tym czarownym wąwozikiem.

























Teraz idziemy do przypałacowego parku,tu kolejny piktogram.Przy okazji robimy zdjęcia i spacerkiem chodzimy po parku :)
















Pałac w remoncie,a Zosia odlatuje :)


















O historii Jilemnic można poczytać tu:
http://www.gory-karkonosze.pl/jilemnice/











Po opuszczeniu pałacowego parku,leniwie idziemy do następnego piktogramu,który znajduje się przy "Ciekawskiej Uliczce". Sofijka odrysowuje go i wchodzimy pomiędzy stare,drewniane,piękne i ciekawie zaglądające na ulice domki.W większości zostały wybudowane po wielkim pożarze miasta w 1788r.
Po takim spacerze idziemy napić się piwa-Radek musi zadowolić się kofolą-kierowca :)




















































Ciemny Bernard smakuje wybornie :)



















Po wypiciu zimnego piwa idziemy do nowo tworzonego parku,tu znajduje się ostatni piktogram.Zosia nabrała takiej wprawy w odrysowywaniu,że jesteśmy pod wrażeniem :)
Teraz już po odrysowaniu wszystkich piktogramów powoli idziemy w kierunku auta.Spacer i sesja zdjęciowa w rynku kończą naszą dzisiejszą wędrówkę.










Tak oto kolejna wędrówka dobiegła końca.My szczęśliwie wracamy do Polski :)
Przed nami kolejne wędrówki,więc do zobaczenia niebawem :)


Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Danusia i Radek :)


Zdjęcia tu dodane są Sofijki,Radka i moje :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz