Dziś sobota przedświąteczna, więc my ją postanawiamy wykorzystać w odpowiedni sposób-Czechy, zakupy i zwiedzanie-czyli wszystko to co lubimy :)
Wstajemy dość wcześnie, jemy śniadanie, pijemy kawę, mówimy Tatce Radka dokąd się wybieramy i że zadzwonimy gdy będziemy wracać. Pakujemy plecaki, trochę czeskich butelek, ubieramy się i wychodzimy z domu. Wsiadamy do samochodu i jedziemy w kierunku granicy. Podróż do Trutnova mija nam bezproblemowo. Zostawiamy autko na parkingu przy markecie i idziemy najpierw na krótki spacer uliczkami czeskiego miasta. Zaglądamy na Rynek, ciekawi nas jak Trutnov jest świątecznie przystrojony. Zatrzymujemy się przy fontannie z Karkonoszem, robimy zdjęcia i oglądamy wszystko dookoła.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po bardzo długiej sesji zdjęciowej w Rynku, przechodzimy obok dawnego miejskiego więzienia i schodzimy schodami w dół, kierując się do Pivovaru Krakonoš, gdzie kupujemy świąteczne piwo. Po opuszczeniu Pivovaru, niespiesznie wędrujemy uliczkami Trutnova w kierunku zaparkowanego samochodu. Kiedy tam docieramy, zostawiamy piwo w aucie, bierzemy butelki i idziemy do marketu na zakupy. Oddajemy butelki i kupujemy kofolę świąteczną i zwykłą. Oczywiście zwykłej całą zgrzewkę bierzemy-jest w dobrej cenie, a my lubimy mieć w domu zapas. Poza tym knedliki, musztardę i kolejne świąteczne piwo. Po zakupach, opuszczamy market, wsiadamy do samochodu i jedziemy w kierunku granicy. Po drodze chcemy zajrzeć do Minipivovaru Bernartice.
Do Bernartic podróż mija nam bezproblemowo. Zanim podjedziemy do Pivovaru, robimy sobie przystanek nieopodal kościoła w Bernarticach. Wysiadamy z samochodu i idziemy najpierw sfotografować figurę św.Jana Nepomucena.
"W pobliżu kościoła, przy skrzyżowaniu ulic, stoi kamienna rzeźba Św. Jana Nepomucena z 1767 roku. Święty w postawie stojącej, ubrany w strój kanonika, trzyma w przyciśniętej do piersi lewej dłoni nieduży krzyżyk i zamkniętą księgę. Prawa dłoń uniesiona do góry, a palce złożone w geście przysięgi. Wokół głowy, na której biret pięć złoconych gwiazd. Na frontowej ścianie postumentu inskrypcja w języku niemieckim: "Sanct / Joannes Verschwi- / gener mund bitte Fur / uns jetz und alle stund / Ao 1767". Poniżej inskrypcji monogram IHS zdobiony motywem roślinnym. Dolna część postumentu wykonana współcześnie, z innego niż figura kamienia, co może sugerować, że nie jest to pierwotna lokalizacja rzeźby. Od roku 1998 pomnik uznany za zabytek kultury."-tekst ze strony:
http://nepomuki.pl/nepomuk/czechy.htm#BernarticeUTrutnova1
Z Nepomukiem mamy dość długą sesję zdjęciową, a po niej krótki spacer do Szopki betlejemskiej i dopiero po nich wędrujemy w kierunku świątyni.
"Kamienny kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny zastąpił w 1677 roku wcześniejszy, drewniany kościółek.
Jego barokowy kształt jest efektem przebudowy w roku 1732, a następnie w latach 1794–1795. Centralny ołtarz kolumnowy jest dziełem Jiříego Františka Pacáka. Nieodłączną częścią wnętrza są wybudowane przez firmę Rieger w roku 1902 organy, których gry posłuchać można podczas mszy i koncertów. Poza tym w kościele znajduje się pieta z roku 1736 autorstwa mistrza Jiříego F. Pacáka oraz figura św. Floriana, patrona strażaków, nieznanego autorstwa."-tekst ze strony:
https://www.hkregion.cz/dr-pl/101859-ko-cio-wniebowzi-cia-naj-wi-tszej-marii-panny-bernartice.html
Obchodzimy kościół dookoła, robimy zdjęcia i wszystko oglądamy. Zatrzymujemy się dłużej przy figurze św.Floriana, Piecie i krzyżach pokutnych-pojednania. Oczywiście dokumentacja musi być, więc zdjęć znów jest sporo. Po spacerze i fotkach, wracamy do autka, pora odwiedzić Minipivovar.
Parkujemy nieopodal Pivovaru, wysiadamy z auta i idziemy kupić piwo. Podchodzimy do drzwi i co??? Znów to samo, jest zamknięte-zmieniły się godziny otwarcia-jesteśmy za wcześnie :( Nie możemy czekać aż Pivovar się otworzy bo musimy w miarę wcześnie wrócić by Tatko Radka się nie martwił. Idziemy więc do samochodu, wsiadamy do niego i jedziemy w kierunku granicy.
Gdy już przekroczymy granicę, proszę Radka by się zatrzymał w Miszkowicach, bo bardzo chciałabym zobaczyć dawną Karczmę Książęcą, właściwie jej ruinę.
"Karczma Książęca.
Jeden z najciekawszych przykładów budownictwa ludowego w Sudetach, znajduje się u podnóża niewielkiego wzniesienia zwanego Książęcą Kostką (605 m n. p. m ). Zasadnicza część budynku powstała w XVII wieku, najprawdopodobniej w 1624 i 1664 roku. Niektóre fragmenty takie jak 5-metrowa podmurówka wykonana z kamienia ciosowego i cegły, dodatkowo wzmocniona murami przyporowymi, być może są pozostałością po dawnej budowli. Według lokalnych podań i tradycji na miejscu obecnej karczmy, już w 1012 roku, miał znajdować się dwór myśliwski czeskiego księcia Michała, właściciela ziem trutnovskich i žacléřskich. To podobno od jego imienia miała wywodzić się nazwa wsi ( Michelsdorf ).W drugiej połowie XVIII wieku ( 1772 lub 1774 roku ) budowla została gruntownie przebudowana przez architekta J.C.Bönscha. Potwierdza to zachowany na karczmie napis z datą.Ciekawostką jest fakt, że w 1810 roku w tym właśnie miejscu spotkali się potajemnie czołowi pruscy politycy: minister, baron Karl von Stein i przebywający na emigracji minister spraw zagranicznych, książę Karl August von Hardenberg. Prawdopodobnie w karczmie powstały szkice reformy Prus w obliczu klęski z wojskami Napoleona. Dla upamiętnienia tego wydarzenia wystawiono pomnik na wzgórzu Książęcej Kostki, niestety uległ on zniszczeniu, zachowały się jedynie porozrzucane granitowe płyty i przewrócony krzyż. Obecnie karczma znajduje się w rękach prywatnych i jest zamknięta dla zwiedzających."-tekst ze strony:
http://turystyka.lubawka.eu/artykul/6-solectwa/226-miszkowice-ksiazecy-grod
Wiele razy przejeżdżaliśmy obok i za każdym razem obiecywaliśmy sobie, że zatrzymamy się i podejdziemy obejrzeć ten stary budynek. I jak to najczęściej bywało, wracaliśmy zbyt późno by się zatrzymać. Dziś natomiast wracamy w miarę wcześnie, więc postanawiamy się zatrzymać przy Karczmie Książęcej. Zostawiamy samochód na niewielkim parkingu, nieopodal ruin kościoła, wysiadamy i idziemy w kierunku budynku dawnej Karczmy.
Wchodzimy po kamiennych, zadaszonych schodach na werandę gdzie znajduje się wejście do wnętrza budynku. Oczywiście drzwi są zamknięte, więc po kilku zdjęciach schodzimy tak jak tu weszliśmy. Gdy jesteśmy na dole, postanawiamy obejść budynek. Niespiesznie, by jak najwięcej zobaczyć i zrobić zdjęcia, wędrujemy dookoła. Spoglądamy w okna, z nadzieją że może ujrzymy w nich czyjąś twarz. Niestety nikogo nie dostrzegamy, więc stary budynek zrobił na nas smutne wrażenie :(
Po spacerze dookoła Karczmy Książęcej i zrobieniu sporej ilości zdjęć, przechodzimy na drugą stronę szosy i idziemy w kierunku ruin dawnego kościoła ewangelickiego. Pozostało ze świątyni niewiele, więc i oglądania nie ma też wiele. Mimo fotografujemy kikuty pozostałych fragmentów ścian z pustymi oczodołami po oknach.
"Kościół ewangelicki w Miszkowicach – barokowy kościół ewangelicki w Miszkowicach, znajdujący się w stanie ruiny.
Miszkowice posiadały dwa kościoły stosownie do wyznania mieszkańców: kościół katolicki (obecnie pw. Wszystkich Świętych) i protestancki. Obie świątynie zbudowano na końcu wsi w niewielkiej odległości od Jarkowic, stąd wydaje się, że wioski te skazane były na bliskie współżycie. Kościół został wzniesiony w latach 1771–1773 przez kowarskiego budowniczego Bandta.
Kościół założony był na rzucie prostokąta, z kwadratową wieżą dostawioną na osi od wschodu, nakryty dachem łamanym z lukarnami. Posiadał wysokie okna w opaskach. Wnętrze było trzykondygnacyjne, z drewnianymi emporami bogato polichromowanymi i zdobionymi, podobnie jak strop i ściany.
Po II wojnie światowej do 1947 r. kościół był użytkowany przez niemieckich mieszkańców, którzy jeszcze pozostawali w Miszkowicach. Po 1947 r. na krótko przez katolików, jednak przedstawiciele ówczesnej władzy kazali jeden z kościołów odebrać parafii. Wyposażenie kościoła ewangelickiego (ołtarz, ambona i chrzcielnica) zostało przewiezione przez ks. Władysława Lupę (1910–1981) do kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Mysłakowicach.
Zimą 1997 r. rozebrano kopułę wieży, ponieważ groziła katastrofą budowlaną. W połowie kwietnia 1998 r. zawaliła się część dachu, wieży i muru podpierającego strop kościoła."-Wikipedia.
Od ruiny kościoła ewangelickiego idziemy w kierunku katolickiej świątyni. Na teren przykościelny wchodzimy przez wejście w murze okalającym świątynię.
"Kościół Wszystkich Świętych w Miszkowicach – rzymskokatolicki kościół parafialny parafii Wszystkich Świętych znajdujący się w Miszkowicach w diecezji legnickiej.
Wzmiankowany w 1363 r. Pierwotny wzniesiony został w końcu XVI w. Pozostała z niego wieża, do której w latach 1727–1729 dostawiono barokowy korpus. Jest to obiekt jednonawowy z półkoliście zakończonym, niewydzielonym prezbiterium z czworoboczną wieżą zakończoną ażurowym hełmem. We wnętrzu znajduje się gotycka rzeźba Madonny z Dzieciątkiem z II poł. XV. oraz barokowy ołtarz z I poł. XVIII w.
W zewnętrzną elewację wmurowana jest tablica z 1999 r. upamiętniająca wszystkich Chrześcijan którzy mieszkają i kiedykolwiek mieszkali w Dolinie Złotego Potoku.
Obraz Wszystkich Świętych, w ołtarzu głównym, artysta nieznany. Madonna z Dzieciątkiem, gotyk. Ambona. Stacje Drogi krzyżowej. Organy mechaniczne o 10 głosach."-Wikipedia.
Obchodzimy kościół dookoła robiąc przy okazji całkiem sporo zdjęć i oglądając wszystko.
Po spacerze dookoła świątyni i sfoceniu go, idziemy w kierunku zaparkowanego samochodu. Gdy doń docieramy, wsiadamy i jedziemy do domu. Kiedy jesteśmy nieopodal dawnego kamieniołomu granitu w którym jest źródło z wodą radoczynną, postanawiamy tam wjechać i nabrać wody do pustej butelki-mamy tylko jedną. Wjeżdżamy więc do dawnego kamieniołomu, wysiadamy z auta i bierzemy butelkę i idziemy nabrać wody.
"U podnóża góry Siodlak znajduje się nieczynny kamieniołom granitu karkonoskiego. Ze szczeliny wzniesienia wypływa tu radoczynne źródełko
Źródełko nr 26 znajduje się na terenie nieczynnego kamieniołomu tuż przy Drodze Głodu (Kowary - Przełęcz Kowarska Kamienna Góra). Przed laty eksploatowano tu złoże granitu karkonoskiego. Przemysłowe pozyskiwanie granitu, głównie na potrzeby lokalnego budownictwa, w tym drogowego rozpoczęto tu w XIX wieku. Eksploatację ułatwiała tu w znacznym stopniu rzeźba terenu. Nie trzeba było zakładać głębokiego wyrobiska, a wystarczało „wgryźć się” w stok, poszerzając dalej kamieniołom w poziomie.
Przypowierzchniowe partie skały z reguły nie nadawały się do wykorzystania ze względu na efekty wietrzenia. Na pierwszych kilku, nawet kilkunastu metrach granit był mniej wytrzymały, rozluźniony i pozbawiony swojej naturalnej kolorystyki. Obecnie w nieczynnym już od dawna kamieniołomie odsłonięte są silnie zwietrzałe, rozpadające się prawie na "kaszkę" granitową porfirowate granity przecinane przez żyły aplitowe o różnej grubości i orientacji oraz strefy uskoków.
Ze skalnej szczeliny wzniesienie wypływa woda oznaczona jako "Żródło nr 26". Jest to woda słabo zmineralizowana o mineralizacji ogólnej 73 mg/dm3 oraz zawartości radonu od 390 do 650 Bq/dm3. Szczelina z której wypływa źródełko powstała na skutek kontaktu żyły aplitowej z silnie zwietrzałym granitem. Czas przepływu wód podziemnych określono tu na 15 lat.
Woda wykazuje właściwości wspomagające leczenie chorób układu krążenia oraz przeciwbólowe i antybakteryjne."-tekst ze strony:
Po nabraniu wody, rozglądamy się dookoła i spacerowym krokiem przechadzamy się po dawnym kamieniołomie, oglądając wszystko i robiąc zdjęcia. Przy okazji spoglądamy w niebo, które zaczyna się "landrynkować" barwiąc wszystko dookoła na różowo i pomarańczowo, czyli trzeba jechać dalej, a być może trafimy na piękny zachód słońca nad Górami.
Wsiadamy do samochodu i wyjeżdżamy z dawnego kamieniołomu.
I nie pomyliliśmy się, nad Górami ma niesamowite kolory. Zatrzymujemy samochód, wychodzimy z niego i fotografujemy "wylandrynkowane" niebo nad Karkonoszami :) Nie jesteśmy jedynymi, którzy zauważyli taką feerię barw. Za nami zatrzymało kilka aut i Ci, którzy nimi jechali stoją na zewnątrz i focą cudnie wybarwione niebo.
Po zdjęciach, wsiadamy do samochodu i wracamy już do domu. Dzwonię do Tatki Radka i mówię Mu że jesteśmy w Kowarach, więc niebawem będziemy już w domu.
Droga do domu minęła nam szybko i bezproblemowo. Jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni, bo dzisiejsza wycieczka była udana i ciekawa. Kolejna już niebawem, więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko, życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz