sobota, 23 listopada 2019

Dwieście siedemdziesiąt tysięcy kolorów :)


Na przekór dzwoniącym budzikom,lenimy się w sobotni ranek.Czasem tak trzeba.Późne śniadanie i kawa,przy której zastanawiamy się nad planami na dziś.Radek patrząc na mnie,mówi że pojedziemy do Kowar,a stamtąd ruszymy ku skałom z rytami.Robię więc kanapki,Radek grzeje wino,pakujemy plecaki,ubieramy się i wychodzimy z domu.Gdy jesteśmy już na dworze,od razu odczuwamy jak wieje silny wiatr.No cóż,zobaczymy co będzie,teraz idziemy na przystanek,z którego odjeżdżamy busem do Kowar.
Podróż mija nam szybko i bezproblemowo.Wysiadamy w Kowarach i zanim ruszymy na szlak,idziemy zobaczyć rzeźbę Wołogóra,która stoi na "Przywodziu"-tak powiedziano Radkowi,a rzeczywiście to stoi ona przy "Zajeździe Przywodzie".Kiedy docieramy na miejsce,robimy kilka zdjęć rzeźbie i przechodzimy na drugą stronę ulicy,gdzie mamy króciutką sesję fotograficzną z figurką zbója "Hansa" z kowarskiej legendy.Oczywiście od razu stwierdzamy,że już się nie rusza,została lepiej przymocowana do głazu,na którym stoi.Całe szczęście,bo szkoda by było żeby zginęła.
Po zdjęciach niespiesznie ruszamy na szlak.Strasznie wieje i wiatr się coraz bardziej nasila.Kiedy przechodzimy obok dawnej Fabryki Dywanów,stwierdzamy oboje że damy sobie spokój z górkami,wszak niewysokimi ale górkami.Pora za to zajrzeć do "Muzeum Sentymentów".














I tak jak postanowiliśmy,tak też czynimy.Wchodzimy do jednego z budynków dawnej Fabryki Dywanów.

"Fabryka Dywanów w Kowarach – zakład włókienniczy istniejący od 2. połowy XIX w. do 2009 roku w Kowarach w województwie dolnośląskim.
Fabryka rozpoczęła swoją działalność w połowie XIX wieku, po tym jak w 1854 grupa miejscowych tkaczy przeszła przeszkolenie w tureckim mieście Smyrna (dziś Izmir). Dywany wytwarzano wówczas przez wiązanie węzełków na drewnianych krosnach. Nieustannie szkoląc swych pracowników, zyskując doświadczenie i modyfikując technologię, czterdzieści lat później (w 1894) firma nazwana została Vereinigte Smyrna Teppich Fabriken, a w latach 1906–1912 uzyskała nowe krosna, dzięki czemu możliwe się stało tkanie dywanów z użyciem równocześnie 64 kolorów wełny.
W latach 30. XX wieku produkcja sięgała 12 tysięcy metrów kwadratowych dywanów, a produkty z Kowar, oprócz zaopatrzenia krajowego (w Niemczech), eksportowane były do Skandynawii, a nawet do obu Ameryk.
Po II wojnie światowej fabryka przejęta została przez państwo polskie i podjęła produkcję o tym samym profilu co przed wojną. Uruchomiono w niej także (w 1973) wydział produkujący dywany i wykładziny igłowe. Do końca lat osiemdziesiątych poważnym odbiorcą zagranicznym produktów z kowarskiej fabryki był m.in. ZSRR.
Po przemianach ustrojowych w Polsce na przełomie lat 80. i 90. XX wieku przedsiębiorstwo państwowe Fabryka Dywanów „Kowary” zostało przekształcone w jednoosobową spółkę skarbu państwa jako Fabryka Dywanów „Kowary” S.A. Okres restrukturyzacji firmy w latach 90. powodował znaczne problemy ekonomiczne, który wymusiły znaczną redukcję kosztów, w tym redukcję zatrudnienia.
Fabryka została zamknięta w 2009. Dywany z Kowar trafiały na rynek zarówno krajowy, jak i międzynarodowy, głównie brytyjski.
W Kowarach utkano dywan, który od 1969 zdobił Salę Kolumnową Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Ma 180 metrów kwadratowych, jest utkany z wełny. Ze względów estetycznych 19 stycznia 2009 zastąpiono go nowym wyprodukowanym w Białymstoku. Obecnie ze względu na wartość historyczną kowarski dywan z pałacu eksponowany jest w salach Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
24 czerwca 2018, w jednej z części Fabryki Dywanów, otwarto Muzeum Sentymentów, którego tematem przewodnim stała się właśnie fabryka i kowarski dywan."-Wikipedia.

Na dole robimy kilka zdjęć,a po nich idziemy schodami na piętro,gdzie w kasie kupujemy bilety,zostawiamy plecaki i wychodzimy na korytarz,gdzie mamy poczekać aż dojdą jeszcze jakieś osoby i wspólnie z Panią Przewodnik ruszymy na zwiedzanie.Korzystamy więc z okazji i bez pośpiechu oglądamy wszystko co znajduje się na początku korytarza.Poustawiano tu dawne sprzęty medyczne i od razu Radek sadowi się na fotelu dentystycznym,a ja staję na wadze.Oboje uśmiechamy się porozumiewawczo-już nam się tu podoba.Przyglądamy się czarno-białym zdjęciom,zajmującym całą ścianę.Rozpoznajemy na nich znane nam miejsca,a nawet ludzi.Staję przy oryginalnej mównicy,z której Edward Gierek przemawiał do załogi Fabryki Dywanów Kowary podczas wizytacji zakładu w 1978 roku.Oglądamy pozawieszane wszędzie stare tablice BHP z PRL-u.Oczywiście,przy okazji robimy zdjęcia i w ten sposób umilamy sobie czas oczekiwania.








































Kiedy tak dłuższą chwilę nikt jednak do Muzeum nie dociera,Pani Przewodnik podchodzi do nas i prosi byśmy z Nią poszli.Idziemy więc w głąb korytarza.Pokazuje nam okna,gdzie za szybami jest mur z pustaków i mówi nam,że za tym murem znajduje się hala produkcyjna dawnej fabryki.Obecnie mieści się tam kilka firm.I tak zatrzymując się przed jednym z zamurowanych okien,gdzie na szybie powieszono zdjęcia wnętrz fabryki,Pani Przewodnik mówi nam że będzie nam opowiadać tylko o fabryce i dywanach,o miejscu w którym się znajdujemy,za to nie opowie nam o sprzętach tu zgromadzonych.Najpierw nas oprowadzi i wszystko opowie,a później sami będziemy mogli zwiedzać.I kiedy to mówi,dochodzą do nas dwie Kobiety,a po chwili jeszcze Pani z Panem.Jest nas sześcioro.czyli bardzo kameralne zwiedzanie przed nami.Cieszy nas to ogromnie :)

"Muzeum Sentymentów.
Obywatelu! Nowa atrakcja turystyczna w Kowarach zaprasza, nie przegap!
Kilka słów…
Muzeum Sentymentów to jedyna okazja w regionie, aby przenieść się kilka dekad w przeszłość i ponownie poczuć oddech PRLu na własnej skórze. Nazwa jest nieprzypadkowa, bo pomimo, że nawiązuje klimatem do PRLu, to nie ma tego skrótu w nazwie. Muzeum Sentymentów to magazyn miłych wspomnień z minionych lat, czyli przestrzeń zaaranżowana tak, aby łezka w oku zakręciła się nawet największym twardzielom. Wchodząc do Muzeum Sentymentów, przenosisz się w czasie.
Kowarska atrakcja turystyczna wystartowała w czerwcu 2018 roku na terenie dawnej Fabryki Dywanów w Kowarach. Inicjatorem tej wyjątkowej wystawy jest Andrzej Olszewski, który od wielu lat zbiera różnego rodzaju przedmioty, będące kopalnią wspomnień z tamtych czasów.
Dodatkowo sentymentalną wystawę wzbogacają m.in. oryginalna trybuna, z której Edward Gierek przemawiał do załogi Fabryki Dywanów „KOWARY” podczas wizytacji zakładu w 1978 roku, a także oryginalne jej laboratorium, w którym powstaje izba pamięci tej kultowej dla regionu, nieistniejącej już fabryki.
1 Maja 2019 roku nastąpiło otwarcie Pokoju Prezesa i sekretariatu, w których to okazjonalnie można się spotkać z sekretarką Dorotą Przybyłą i Panem Prezesem!"-tekst ze strony: https://muzeumsentymentow.pl/omuzeum/






























I tak stajemy przed zdjęciami,a Pani wskazując nam stare,czarno-białe zdjęcie,opowiada co na nim się znajduje.Jest to krosno,na którym tkano dywany.Powoli,ale skrótowo tłumaczy nam pracę na takim krośnie,a nasza szóstka słucha tego,nic się nie odzywając.Dopiero po jakimś czasie,jedna z dwóch Pań,które przyjechały z łodzi zaczyna swoje przemówienie,czym powiem że mnie denerwuje.Bardzo nie lubię wymądrzających się ludzi,a w szczególności gdy ktoś inny opowiada interesująco.A tak się cudnie zapowiadało....No nic,wytrzymam to niepotrzebne gadulstwo,sama siebie uspokajam.
Po obejrzeniu fotografii i wysłuchaniu o tkaniu dywanów,Pani otwiera drzwi z napisem "Sekretariat" i zaprasza nas do środka.Tu wszystko jest tak urządzone,jak w czasach PRL-u.Biurko z maszyną do pisania i telefonem,niewielki stolik,na którym jest tacka ze szklankami w metalowych koszyczkach,butelka syfon i goździki.Mapa,szafka i drzwi do gabinetu z napisem "Prezes".Oczywiście tam wchodzimy.Gabinet również umeblowany jak w czasach PRL-u.Duże biurko,szafki z wyeksponowanymi nagrodami,stolik z dwoma fotelami i podręczny barek,który Pani Przewodnik proponuje Panu z naszej grupy otworzyć,a mimo prób nie udaje się Mu.Pani spogląda na Radka i Jemu proponuje spróbowanie swych sił.I cóż?,Radek bez problemu otwiera barek.Brawo!!!










Po wizycie w gabinecie "Prezesa",wychodzimy na korytarz i wędrujemy nim kawałek dalej.Zatrzymujemy się przy barierce i spoglądamy w dół i na ścianę naprzeciwko.Wszędzie porozkładano i pozawieszano dywany i makatki,a dodatkowo na posadzce leży,podświetlony dawny napis "Kowary",zdjęty z budynku fabryki.Makatki,dywany-wszystko z produkcji w Kowarach,mówi Pani Przewodnik.-I zaraz wytłumaczę Wam w jaki sposób można rozpoznać nasz dywan.Otwiera przed nami kolejne drzwi i zaprasza nas do "Pokoju Dziadka".










Wchodzimy do środka i stajemy na dywanie,a nasza Pani Przewodnik,opowiada jak można rozpoznać dywan z Kowar.Mówi nam o palmetach-to pozostałość po tureckim szkoleniu i znak rozpoznawczy-i pokazuje je na dywanie.Pani Oprowadzająca opowiada,a Pani z Łodzi co chwilę Jej przerywa swoimi wywodami.Mimo to,opowieść się kończy i zostajemy sami,by na spokojnie wszystko móc sobie pooglądać.Korzystamy skwapliwie i niespiesznie,robiąc przy okazji ogromną ilość zdjęć,oglądamy Pokój Dziadków i Kuchnię Babci.Radek jest w swoim żywiole,gdy tylko usłyszał że w Muzeum jest autentyczna peruka Wojciecha Pokory z filmu "Poszukiwany,poszukiwana",od razu w kuchni znalazł siatkę,w której filmowa "Marysia" woziła cukier i stanął przede mną,pozując do zdjęć.














































"Marysia" :) ???









































































Po dość długim czasie i zrobieniu sporej ilości zdjęć,wraca do nas Pani Przewodnik i zaprasza nas do pójścia za Nią.Opuszczamy więc Pokój Dziadków i Kuchnię Babci,wychodząc na korytarz.Tu chwilka opowiadania i otwierają się przed nami kolejne drzwi.Wchodzimy więc do środka,do Salonu Rodziców.Tu również podłogę przykrywa,a właściwie przykrywają dywany z Kowar.Pani Oprowadzająca pokazuje je nam i tłumaczy dlaczego jeden z nich jest pozszywany ze ściętych krawędzi z dywanu tkanego do Azji.Trzeba powiedzieć że wykorzystywano w odpowiedni sposób odcięte krawędzie.Po opowieści,Pani nas zostawia,byśmy mogli na spokojnie obejrzeć sobie Salon Rodziców i Pokój Dziecięco-Młodzieżowy.I po raz kolejny mamy możliwość zrobienia ogromu fotek,co też skwapliwie czynimy,znajdując sporo przedmiotów,które nam są znane z lat dziecięcych i młodzieżowych.Fajnie tak wrócić do dawnych czasów i powspominać :)












































































































Z Pokoju Dziecięco-Młodzieżowego przechodzimy dalej i wchodzimy do Ciemni Fotograficznej.Od razu wróciły wspomnienia,jak miało się ograniczoną ilość klatek i trzeba było się niesamowicie ograniczać z fotografowaniem,a później taką rolkę z filmem zanosiło się do zakładu fotograficznego,czekało się kilka dni i miało się zdjęcia na papierze,lśniące,nowiutkie i wyczekiwane.Teraz to wszystko widać na ekranie aparatu i nie ma takiego wyczekiwania...ale i można robić mnóstwo zdjęć...






















































Z Ciemni Fotograficznej przechodzimy do sali,która była w Fabryce Dywanów w Kowarach,dawnym laboratorium.I tu nas znalazła Pani Przewodnik i od razu poprosiła nas do czegoś na kształt stołu,stojącego na środku pomieszczenia.Pełno tu próbek włóczek,kawałeczków dywanów i kartek z rozrysowanym,a właściwie namalowanymi projektami.Stajemy dookoła,oglądamy wszystko,robimy zdjęcia i słuchamy opowiadania Pani Przewodnik.Tu dowiadujemy się jakim "torturom" były poddawane kawałki dywanów.Pani zapytała nas,czy zgadniemy ilu kolorów posiadała cała gama barw przy produkcji dywanów? Próbujemy zgadnąć i niestety nikomu z nas się to nie udaje.Pani patrzy na nas i z uśmiechem na twarzy stwierdza,że cała gama kolorów to tylko 270 000.Wszyscy robimy wielki oczy ze zdumienia,bo nikt się nie spodziewał się aż takiej liczby....A przy produkcji jednego dywanu używano przeważnie do 28,ewentualnie 32 kolorów,a dywan wyglądał tak jakby przynajmniej użyto 100 kolorów.Niesamowite !!! Poza tym Pani Przewodnik opowiada nam o pracy projektantów i pokazuje nam na szablonach jak to wyglądało.-Kiedyś,dawno temu robiłam na drutach i zawsze miałam rozrysowany wzór na kartce w kratkę.Najtrudniej robiło się różnymi kolorami,więc wiem jaka to mozolna i ciężka praca.
Słuchamy Pani Przewodnik z zaciekawieniem.Fotografujemy wszystko i cieszymy się że jest nam dane być tu razem :)
Nawet Pani z Łodzi się uspokoiła i słucha z zaciekawieniem,ani razu nie przerywając Pani Przewodnik !!!
Po opowiedzeniu historii tego miejsca,nasza Oprowadzająca żegna się z nami,a my dziękujemy za czas który nam poświęciła,cierpliwość i wiedzę.Oczywiście kiedy zostajemy sami,powoli,bez pośpiechu wracamy w miejsca,w których już byliśmy i na spokojnie,bez innych ludzi oglądamy wszystko i robimy zdjęcia,ciesząc się swoim towarzystwem i wracając do minionej epoki...:)










































































































































































Przynajmniej uczciwie,punkt czwarty.


























Opuszczamy Muzeum Sentymentów zachwyceni.Nawet nie wiemy kiedy minęły nam tam dwie godziny.Kiedy jesteśmy na zewnątrz i spoglądamy na niebo,które otacza Kowary,stwierdzamy oboje,że nic dobrego ono nie wróży.Sino-szare,ciemne chmury,sięgające prawie ziemi,zwiastowały "armagedon".Lepiej stąd uciekać-oboje stwierdzamy.Sprawdzam w telefonie połączenia i okazuje się że mamy zaledwie kilka minut do przyjazdu naszego autobusu,idziemy więc od razu na przystanek.Chwilkę czekamy na nasz transport,a kiedy przyjeżdża,wsiadamy,kupujemy bilety,zajmujemy wygodne miejsca i jedziemy do Jeleniej Góry.



Podróż mija nam bezproblemowo i szybko.W domu przebieramy się,bierzemy aparaty i idziemy do Muzeum Karkonoskiego,obejrzeć wystawę "Wokół Jeleniogórskiego Ratusza: miejsca, firmy, ludzie."Dziś wejście do Muzeum jest za pół ceny,więc tym bardziej trzeba skorzystać z takiej okazji.Wchodzimy do budynku Muzeum,kupujemy bilety,zostawiamy w szatni kurtki i wędrujemy obejrzeć interesującą nas wystawę.Oczywiście po drodze zaglądamy na wystawy stałe,by zrobić choć kilka zdjęć.W Muzeum Karkonoskim byliśmy wiele razy,ale za każdym razem znajdujemy tu coś nowego i oczywiście tak jest też i tym razem.
Jak było,można zobaczyć tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/search/label/Muzeum%20Karkonoskie%20w%20Jeleniej%20G%C3%B3rze
i tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2013/06/kiedy-pada-deszczdeszczdeszcz.html
i tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2015/01/szklane-oczarowanie.html
i tu:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2016/06/korale-z-deszczowej-rosy-utkane-i-szko.html


\











































Po pobieżnym obejrzeniu stałych wystaw na parterze,wchodzimy schodami na pierwsze piętro i tu dopiero "przenosimy się w czasie".Na środku ustawiono makietę z zabudowaniami dawnego Rynku,otaczających stojący na środku placu Ratusz,którego na makiecie nie ma.Robię kilka zdjęć i przechodzę do pomieszczeń,w których opisano poszczególne pierzeje i domy,a Radek oczywiście został przy makiecie.































































































\



































































































































































































































































































































































Osobno oglądamy wszystko.Radek skupia się na wystawie "Wokół Jeleniogórskiego Rynku",a ja po zrobieniu zdjęć wędruję ku salom gdzie zgromadzono szkło,stare i piękne szkło.Tu zatracam się w oglądaniu i zrobieniu zdjęć.Chodzę bez pośpiechu między szklanymi gablotami,spokojnie wszystko podziwiam i fotografuję,zachwycając się każdym szlifem.
I tak oboje czym innym "zatraceni",spędzamy mnóstwo czasu w Muzeum Karkonoskim :)























































































































































































Zatracenie,zatraceniem,ale pomału trzeba kończyć wizytę w Muzeum.Opuszczam więc pomieszczenia ze szkłem i wracam do Radka,który przygląda się poszczególnym budynkom umieszczonym na makiecie.Rozmawiamy chwilę,pochylając się nad poszczególnymi kamienicami,robimy kilka zdjęć i schodzimy na parter.





















































W salach z wystawami stałymi,niespiesznie przechadzamy się między szklanymi gablotami,robimy zdjęcia i podziwiamy zgromadzone eksponaty.
Po obejrzeniu wszystkiego,powoli wędrujemy w kierunku szatni,kończąc w ten sposób dzisiejszą wycieczkę.

Kolejna już wkrótce,więc do zobaczenia niebawem :)

Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)

Danusia i Radek :)








4 komentarze:

  1. Jestem pod wrazeniem.musze to zobaczyc.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto zobaczyć.Muzeum jest niesamowite,a historia miejsca w którym się Muzeum znajduje jeszcze bardziej niesamowita :)
      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń