Z racji tego że mam weekend wolny,Radek zaplanował całe dwa dni.
Wczoraj było tak:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2020/03/50-na-50-czyli-srednia.html
A dziś wstajemy w miarę wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.Kiedy jesteśmy gotowi,wychodzimy z domu,wsiadamy do samochodu i jedziemy zdobyć kolejne szczyty do Korony Kaczawskiej.Pierwsza górka znajduje się nieopodal Świn,więc postanawiamy najpierw odwiedzić ruiny zamku w Świnach.Podróż umilamy sobie rozmowami,więc mija nam szybko.We wsi Świny,zostawiamy autko na niewielkim parkingu u podnóża górki,na której znajduje się kościół i zamek.Bierzemy tylko aparaty i ruszamy najpierw ku niewielkiej świątyni.Cały teren przykościelny jest ogrodzony,a brama wejściowa zamknięta.No cóż,nie mamy szczęścia by obejrzeć wnętrze kościółka.Dziś to nas nie dziwi,wszak szalejący po całym świecie wirus skutecznie zatrzymuje ludzi w domach,a my nie chcemy nikogo niepotrzebnie narażać.Przystajemy więc przed bramą i robimy kilka zdjęć,a po nich idziemy w kierunku ruin Zamku.
"Kościół św.Mikołaja.
Wzmiankowany w 1318 r i zapewne wtedy wzniesiony, przebudowywany i powiększany w 1570 i 1860, remontowany w latach 1977-1978 i 1986. Jest kościołem murowanym, jednonawowym z prezbiterium na planie zbliżonym do kwadratu, z wieżą od zachodu oraz dostawionymi od północy kaplicą i zakrystią, nakryty dachem dwuspadowym. We wnętrzu kościoła zachowało się wyposażenie pochodzące z końca XVI w, m.in. malowane stalle, nagrobki rodziny Świnków z XVI w. i epitafium Jana Zygmunta Świnki z 1664 r."-tekst ze strony: https://polska-org.pl/510483,Swiny,Kosciol_sw_Mikolaja.html
Przechodzimy przez most na suchą fosą i stajemy przed zamkniętymi wrotami do wnętrza zamku.Nie dziwi nas że nikogo tu nie ma.Pewnie bardziej bylibyśmy zdziwieni gdyby ktoś był.
Mamy czas na zrobienie zdjęć i przypomnienie sobie tego miejsca.Oboje byliśmy tu chyba z dziewięć-dziesięć lat temu.
"Historia osadnictwa obronnego w Świnach sięga X wieku, gdy w miejscu tym powstał drewniany dwór, strzegący przejścia przez Przełęcz Lubawecką, wymieniony w roku 1108 w dokumentach czeskiego kronikarza Cosmasa jako Suini in Poloniae. Być może w niedługi czas potem dwór ten rozwinął się w znaczący ośrodek administracyjno-wojskowy, noszący wówczas miano kasztelanii. Wymienia ją bowiem już w 1155 roku protekcyjna bulla papieża Hadriana IV. W okresie od 1230 do 1248 wzmiankowani są kasztelanowie Tader, Jaxa i Petrico. Z chwilą wzniesienia w nieodległym Bolkowie zamku gród stracił istotne dla władców świdnickich znaczenie i przeszedł w prywatne ręce. Jest to jedna z hipotez. Druga zakłada, że Świny jeszcze za czasów pogańskich stanowiły prywatną rezydencję słowiańskich władyków śląskich z rodu panów Świńska Głowa, rozprzestrzenionym na ziemach śląskich oraz na Morawach, którzy po zajęciu Śląska przez Mieszka I stali się zwolennikami Piastów i otrzymali od potomków Władysława Wygnańca funkcję kasztelanów, którą pełnili do chwili wzniesienia przez Bolka I warowni w pobliskim miasteczku Hain (Gaj, ob. Bolków).
Od zarania dziejów warowni władał w Świnach ów możny ród Świnków( Nazwisko Świnka pochodzi od dawnego określenia dzika, zwanego wówczas świnią. Jak mówi legenda, wywodzi się ono od niejakiego Biwoja, który w 712 roku podarował królowej Libuszy własnoręcznie upolowanego odyńca, za co w nagrodę otrzymał herb z dzikiem, okoliczne ziemie i cnotę królewny Kazi. ), z którego wielkopolskiej gałęzi (pieczętującej się innym herbem) pochodził m.in. arcybiskub gnieźnieński Jakub Świnka. Ród ten posiadał własnych przedstawicieli zarówno w Polsce, Czechach, jak i na Śląsku, gdzie najszerzej rozwinęła się jego linia, dochodząc z czasem do kilku odgałęzień. Z upływem wieków słowiańsko brzmiące nazwisko ulegało germanizacji, i tak określenie Swyn, Zuini i Swinino przechodziło stopniowo w Swin i Swein, aby pod koniec XV stulecia przekształcić się ostatecznie w Schweinichen. Pierwszym właścicielem dworu był zapewne Jaxa De Swyn. Dokumenty z lat 1288 i 1313 wskazują odpowiednio na Jana, Piotra oraz Gunczela Świnkę (Johann, Peter i Gunzelin De Swyn) jako posiadaczy zameczku, którym w latach następnych zarządzali Konrad (1316), Peter oraz Henricus (1316-51). Postacią szczególnie wyróżniającą się był tu Henricus de Swyn, rycerz u boku Henryka jaworskiego, potem Bolka ziębickiego, w roku 1323 uczestnik wyprawy krzyżowej na Rodos, który dwadzieścia lat później przewodził rycerstwu strzelińskiemu podczas hołdu składanego królowi Czech Janowi Luksemburskiemu, i który na stałe rezydował w Świnach. Prawdopodobnie w połowie XIV stulecia na terenie grodu zbudował on potężną, otoczoną murem kamienną wieżę mieszkalną (niektórzy jako datę powstania budowli podają ostatnią dekadę XIII wieku). Z czasem zamek uległ sukcesywnej rozbudowie. Podejmowali ją kolejni przedstawiciele rodziny: Gunczel oraz Nickel, bracia von Swein, a później m.in. kolejny Gunczel, urodzony w 1456 i żyjący 110 lat Burgmann (który zmarł nie ze starości ale na zwyczajną grypę), a także niemal równie długowieczny Johann (1510-1606). Renesansowa przebudowa skupiła się na założeniu nowego dziedzińca oraz sanacji gotyckich budynków, w których przekształcono wnętrza mieszkalne, m.in. zaopatrując je w większe otwory okienne.
Kolejna poważna rozbudowa zamku, która rozmyła jego dotychczasowy charakter i nadała mu piętno zamku-rezydencji, przeprowadzona została przez Johanna Sigismunda von Schweinichen w pierwszej i drugiej tercji XVII wieku. Johann Sigismund (Jan Zygmunt), wieloletni turysta po krajach Europy, podczas swojego pobytu w Italii poddał się urokowi sztuki włoskiej i być może właśnie stamtąd sprowadził architekta, aby ten zrealizował jego estetyczne ambicje. Przy okazji warto wspomnieć, że Johann był owocem makabrycznego według dzisiejszych standardów związku 81-letniego Johanna von Schweinichen i Katarzyny von Sommerfeld, która w chwili ślubu liczyła sobie...15 wiosen.
Wybudowany ogromnym nakładem sił oraz środków zamek niedługo cieszył się swym wspaniałym wyglądem. Po śmierci Jana w 1664 przeszedł on na własność bratanka Jana Zygmunta: Ernesta (zm.1696), a następnie jego syna Jerzego von Schweinichen (1656-1702), ostatniego z linii Świnków na Świnach, by w 1702 roku przy podziale majątku trafić w ręce zięcia Jerzego Ernesta - Sebastiana Heinricha von Schweinitz, potomka innego znanego śląskiego rodu słowiańskiego pochodzenia (pierwotne nazwisko: ze Swięca, von Svenz). Sebastian Heinrich von Schweinitz sprzedał zamek swemu kuzynowi, w rękach potomków którego Świny pozostały aż do 1769. W czasie wojny siedmioletniej zamek został (1761) ograbiony przez rosyjskich żołnierzy, którzy rozbili i splądrowali nawet grobowce Świnków w pobliskim kościele zamkowym pw. Św. Mikołaja. Po tym budowla podupadła tak mocno, że od tego czasu stała opuszczona. W 1769 prawa do niej nabył na poprowadzonej przez syndyka upadłości przymusowej aukcji pruski minister stanu Johann Heinrich hr. von Churschwandt.
Niezamieszkany zamek szybko popadł w ruinę, a dzieła zniszczenia dopełnił huragan z 1848 roku i wielki pożar z roku 1876. Rezydujący w Austrii potomkowie (z 2. małżeństwa) żony i spadkobierczyni Churschwandta Marii Teresy z rodziny hr. von Nimptsch h. Bończa, hrabiowie Hoyos von Sprinzenstein, dopiero w 1875 przenieśli się na Śląsk - na ocalenie zamku było już wtedy za późno. Początek XX wieku przyniósł wzrost świadomości historycznej i potrzebę ratowania upadłego zabytku. Od 1905 oddany przez hrabiego Stanisława Hoyosa w opiekę lokalnemu związkowi "Heimatverein Bolkenhain" zamek poddany został gruntownej restauracji: mury odgruzowano i wzmocniono, a w latach 30-ych przykryto dachem zamkową wieżę. W 1941, podczas II wojny światowej, niechętni Hitlerowi gospodarze musieli sprzedać zamek państwu. Władze III Rzeszy zamierzały "po zwycięskiej wojnie" odbudować go z przeznaczeniem na ośrodek młodzieży Hitlerjugend. W roku 1942 ruiny przekazano wojsku, które zorganizowało tutaj magazyn produkowanych w podziemnych fabrykach Bolkowa części do samolotów. Prace remontowe kontynuowano po II wojnie światowej. Po transformacji ustrojowej ruiny warowni trafiły w prywatne ręce.
Usytuowany przy starej drodze prowadzącej z Jawora przez Kamienną Górę i bramę Lubawską do Czech, w najwyższej części skalnego cypla, zespół obronny składał się z gotyckiego zamku górnego oraz renesansowego zamku dolnego. W obrębie części gotyckiej mieściła się XIV-wieczna, otoczona murem potężna wieża mieszkalna - donżon. Wzniesiona z łamanego kamienia pięciokondygnacyjna (bez piwnic) budowla miała prostokątny plan o wymiarach 18x12 metrów i grube na 2,5 metra mury. Chronione zasuwaną broną wejście do wieży wiodło przez zachowany do dziś gotycki portal; jej parter zajmowała sala rycerska, a na wyższe piętra prowadziły drewniane schody. Góra najprawdopodobniej zwieńczona była blankami i przykryta wysokim dachem na wzór wieży mieszkalnej w Siedlęcinie. W wieku XV budowla została powiększona o przylegający do niej od zachodu gmach mieszkalny, a całe założenie (częściowo) otoczone zostało murem obronnym. Wjazd na dziedziniec prowadził usytuowaną w południowej jego części ostrołukową bramą.
Największe przekształcenia siedziby Świnków miały miejsce w pierwszej połowie XVII stulecia. Znacznie rozszerzyły one obszar zamku i jego walory obronne. Powstał wtedy trójkondygnacyjny pałac, łączący się krótkim skrzydłem północnym z gotycką wieżą. Jego naroża umocniono dwiema cylindrycznymi basztami, a całość wpisano w nowożytne, trapezoidalne w planie fortyfikacje, które obejmowały przystosowane do walki z użyciem broni palnej dwie baszty i dwie basteje. Podczas wojny trzydziestoletniej w połowie kurtyny zachodniej obwodu obronnego wzniesiono niewielki bastion wzmacniający pośrodku długi odcinek murów fortyfikacji, tzw. piatta forma. Przebudowie uległa także stara wieża, do której od południa dostawiono wygodną klatkę schodową. Wjazd uzupełniony został murem kurtynowym, ciągnącym się od północno-wschodniej baszty do przyczółka mostowego nad fosą. Zamurowane podłucze mostu otrzymało otwory strzelnicze, ufortyfikowano również położoną na wschód od budynków równinną terasę, na której stanął kościół.
Warownia stanowi dziś dobrze czytelną, malowniczą ruinę. W obrębie zamku górnego w całości zachowała się wieża z resztkami sgraffitowych dekoracji oraz pozbawiony dachu renesansowy dom zachodni. Na zamku dolnym stoi zrujnowany pałac z barokowymi portalami bramnymi, nad którymi widnieje tarcza rodowa Świnków. Wewnątrz pałacowych bastei widoczne są jeszcze, wykonane przez znudzonych pilnowaniem lotniczych silników żołnierzy Wermachtu, malowane postacie XVII-wiecznej szlachty. Przetrwały też fragmenty murów obwodowych z bastejami w południowej części zamku. Ruiny, mimo że od pewnego czasu znajdują się w rękach prywatnych, czasami bywają dostępne dla zwiedzających. W najbliższym czasie planowana jest pełna odbudowa zamku.
'Świny-Pierwszym znanym nam terminem określającym gród było Suini lub Zvini użyte przez kronikarza Kosmasa w swej kronice z datą 1108. Od roku 1155 nazywano go Zpini, w 1331 funkcjonowała wciąż słowiańska terminologia Swinino, w 1317 Swin, w 1325 Sweina, zaś po 1407 - Sweyne. Przed drugą wojną światową miejscowa ludność określała warownię jako das alte Sauhausel. Po wojnie przez krótki okres zamek nazywano Świniogrodem.'
'Pijany jak Świnka.
Rycerski ród von Schweinichen od dawien dawna znany był z ogromnego zamiłowania do alkoholi, a w szczególności do wina, które kupowano często i w ogromnych ilościach. Wielowiekowa praktyka konsumencka sprawiła, że z pokolenia na pokolenie organizmy Świnków ewoluowały, wytwarzając taką odporność na procenty, o jakiej mógł pomarzyć niejeden polski pijaczek. Legendą już obrósł przypadek Jerzego Schweinichen, który założył się z pewnym polskim szlachcicem, kto więcej wina wypije i pod stół nie padnie. Stawka zakładu wydawała się poważna: ze swej strony Jerzy postawił 1000 dukatów, a ów szlachcic - przepiękną karetę zaprzężoną w sześć wspaniałych koni. Kiedy osuszali dwudziestą butelkę i nasz zawodnik był już mocno wstawiony, Świnka rozkazał, aby przynieść drewniany ceber do pojenia koni i napełniwszy go winem wypił całą zawartość za jednym zamachem. Pod Polakiem nogi się ugięły. Nie odezwawszy się słowem wyszedł z zamku w asyście odprowadzającego go pewnym krokiem gospodarza.
Te oraz inne opowieści stworzyły mit o nieograniczonych możliwościach Świnków, w jakie zapewne niektórzy z nich uwierzyli, chełpiąc się publicznie, nieopatrznie prowokując los i sprowadzając na siebie kłopoty. Jednym z takich naiwnych był Konrad von Schweinichen, który podobno podczas suto zakrapianej uczty, będąc już mocno pijanym, oświadczył głośno, iż nawet sam diabeł nie dałby mu rady, a jeśli ma go porwać, to niech zrobi to tu i teraz. Po tych słowach rozległ się grzmot i pojawił piorun celując prosto w gospodarza ze skutkiem wiadomo jakim. Trzymany przez Świnkę kielich uległ całkowitemu stopieniu i wraz z nim został pochowany.'
'Skarby.
Od zakończenia 2. wojny światowej nieustannie krążą po okolicy opowieści, legendy i wspomnienia z czasów jej zakończenia, kiedy Niemcy likwidowali założoną tu fabrykę uzbrojenia, do której prowadzi położona poniżej zamku sztolnia. Żyjący jeszcze świadkowie twierdzą, że hitlerowcy przed ucieczką ze Śląska przywieźli tu kilkaset skrzyń, te umieścili w owych sztolniach, do których dojścia następnie wysadzili w powietrze. Jedna z bardziej fantastycznych wersji sugeruje związek z Bursztynową Komnatą, inna podąża tropem zaginionego złota z czeskiej Pragi, jeszcze inna postrzega to miejsce jako ukryty magazyn dla dóbr skradzionych z Krakowa przez siepaczy Gauleitera Generalnej Guberni Hansa Franka. Być może wszystkie te hipotezy są efektem głęboko zakorzenionej mitologizacji Sudetów jako obszaru wolnego od nalotów alianckich, przez to niezwykle atrakcyjnego dla Niemców pod wieloma względami. Faktem pozostaje jednak, że tuż po wojnie teren ten był długo i dokładnie strzeżony przez Rosjan, którzy na wzgórzu zamkowym urządzili obóz szkoleniowy Hagady, żydowskiej organizacji militarnej działającej w Palestynie. Mówi się, że jeden z sowieckich generałów podjął poszukiwania na własną rękę. Czy coś znalazł? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy.'" -tekst ze strony:
http://www.zamkipolskie.com/swiny/swiny.html
Po obejrzeniu Zamku i zrobieniu zdjęć z zewnątrz,przechodzimy mostem na suchą fosą i idziemy na punkt widokowy,który znajduje się 200 metrów od zamku.
"Około 200 metrów na południe od potężnego XII-wiecznego zamku obronnego w Świnach, na zboczach wzgórza znajduje się urwisko skalne, które służy za punkt widokowy. Z tego miejsca rozpościerają się piękne widoki na urokliwą miejscowość Świny, ale także widać stąd zabytkowy Bolków oraz położony tam na Wzgórze Zamkowym - średniowieczny zamek. Dodatkowo na horyzoncie majaczą liczne masywy górskie. Dawniej było stąd dokładnie widać Zamek Świny, dziś widok przesłaniają coraz to wyższe drzewa i niedługo już go nie ujrzymy. Niegdyś na tym tarasie widokowym znajdowała się tablica informacyjna z panoramą okolicy, niestety uległa ona aktem wandalizmu i zostały po niej tylko drewniane stojaki. Pod osuwiskiem skalnym prowadzi ścieżka, którą wytyczone są dwa szlaki turystyczne pod zamek - czerwony i zielony. Na sam punkt widokowy prowadzi mocno wydeptana ścieżka, widać, że miejsce to często odwiedzają turyści z różnych stron kraju, a nawet świata. Punkt ten jest idealnym dodatkiem do zwiedzania i oglądania zamku."-tekst ze strony: https://www.geocaching.com/geocache/GC889PE_punkt-widokowy-swiny?guid=2db4038e-2cb1-4408-8374-46786d8d9983
Wydeptanymi,wąskimi ścieżkami docieramy na punkt widokowy.Stajemy na nim i podziwiamy rozpościerające się stąd widoki.Zapinamy się szczelniej i zakładamy kaptury na głowy bo wieje silny i dość zimny wiatr.Robimy zdjęcia i odgadujemy miejsca,które stąd widzimy.Po nasyceniu oczu i aparatów,niespiesznie idziemy w kierunku zaparkowanego samochodu.Pora jechać dalej.
Od Zamku jedziemy tylko kawałek.Zostawiamy autko na leśnym parkingu (jest pusto,nie ma nikogo) ,bierzemy aparaty i ruszamy w las.Wędrujemy leśnym duktem,ciesząc się świergotem ptaków,szumem drzew gdzieś wysoko i swoim towarzystwem :)
Mamy niewielki odcinek do przejścia,więc tym bardziej cieszymy się każdą chwilą spędzoną we dwoje :) Kiedy jesteśmy niedaleko naszego szczytu,schodzimy z leśnego duktu i wędrujemy na szagę,między porozrzucanymi głazami,pnąc się ku szczytowi.
Oczywiście Radek pierwszy odnajduje drzewo z kartką,na której jest nazwa szczytu i wysokość,a ja Go przyłapuję jak robi sam sobie zdjęcia.No cóż mi też czasem zdarza się być Celebrytką...
Docieram do Radka i razem robimy sobie wspólne fotki,a po nich wędrujemy razem między skałkami zmierzając ku leśnej drodze.Oczywiście oglądamy wszystko i robimy zdjęcia.
Przeszłość geologiczną tego rejonu opisuje Piotr Migoń w swoich „Atrakcjach geoturystycznych Krainy Wygasłych Wulkanów”:
"Na północ od Bolkowa wznosi się zalesiony masyw góry Swarna. Kryje on w sobie jedyne w Krainie Wygasłych Wulkanów formy skałkowe zbudowane z ryolitów. W przeciwieństwie do Wielisławki, na Swarnej i sąsiadującej z nią Popielowej nigdy nie prowadzono wydobycia skał. Dlatego skałki są w pełni naturalnymi formami rzeźby terenu, a uroku dodaje im położenie w obrębie świetlistej dąbrowy. Najbardziej efektowna skałka znajduje się na wierzchołku Popielowej i ma postać skalnego muru, długiego na około 20 mi osiągającego do 4 m wysokości. Wokół spotkamy kolejne, nieco niższe skałki, a powierzchnia stoku, zwłaszcza od strony zachodniej,jest zasłana rumowiskiem głazów, częściowo ukrytych pod mchem i podszytem. Ryolity tworzyły szczególny typ wzgórz wulkanicznych. Duża lepkość kwaśnej lawy powodowała, że zastygała ona przy wylocie komina wulkanicznego, tworząc kopuły o stromych stokach. Popielowa i Swarna są reliktami takiej podwójnej kopuły z odległej przeszłości dziejów Ziemi."
Po zdjęciach i spacerze między bazaltowymi głazami,powoli ruszamy w drogę powrotną do samochodu.Kiedy docieramy do parkingu,okazuje się że oprócz naszego autka stoją tu jeszcze trzy samochody.Zaczyna robić się tłoczno,więc pora ruszać dalej.
Wsiadamy do samochodu i spoglądając na mapę jedziemy ku kolejnemu szczytowi.Przed nami Radogost.
Zostawiamy autko na parkingu we wsi Kłonice.Wysiadamy z niego,bierzemy aparaty i idziemy przez łąkę zmierzając ku lasowi.
Kiedy docieramy do lasu,wchodzimy na leśny dukt i niespiesznie nim wędrujemy w górę,z każdym krokiem zbliżając się do naszego celu.Gdy go dostrzegamy między drzewami,buzie nam się od razu uśmiechają,bo wracają wspomnienia.Kiedyś już tu byliśmy,a jak to było można zobaczyć tu: https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/04/546-schodow-w-trzech-podejsciach-czyli.html
"Radogost (398 m) jest wzniesieniem położonym we wschodniej części Pogórza Kaczawskiego, w obrębie progu tektonicznego, który oddziela wyżynny obszar Pogórza od Równiny Jaworskiej. Budują go stare skały metamorficzne – zieleńce, które powstały przez przeobrażenie podmorskich law bazaltowych z początków ery paleozoicznej.
Najbardziej efektowne odsłonięcia zieleńców, z częściowo zachowanymi strukturami law poduszkowych, można zobaczyć u podnóża wzniesienia, w dolinie Paszówki, w sąsiedztwie parkingu przy drodze Jawor – Lipa. Mają one do 6 m wysokości. W ich obrębie znajduje się kilkumetrowej szerokości sztuczna nisza, zwana Grotą Pustelnika.
Na szczycie Radogosta mógł istnieć w średniowieczu gródek obronny, jednak nie pozostały po nim żadne ślady.
Dzisiaj na szczycie stoi wieża widokowa, wzniesiona w 1893 r. jako budowla w stylu pseudogotyckim. Została ona odremontowana i ponownie udostępniona w 1993 r. Platforma widokowa znajduje się na wysokości 22 m i oferuje dookólną panoramę, z wyróżniającymi się na bliskim planie Wzgórzami Strzegomskimi, Równiną Jaworską, wschodnią częścią Gór Kaczawskich i Pogórzem Kaczawskim.
Stoki Radogosta są zalesione, a wyróżniającym się zbiorowiskiem roślinnym jest świetlista ciepłolubna dąbrowa. Od strony wsi Kłonice w kierunku wierzchołka prowadzi pomnikowa aleja daglezjowa.
W położonych u stóp Radogosta Kłonicach znajduje się okazały neorenesansowy pałac, powstały przez XIX-wieczną przebudowę starszego renesansowego dworu z końca XVI w."-tekst ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/radogost-2/
Kiedy stajemy na szczycie,to najpierw robimy sobie zdjęcia z kartką z nazwą i wysokością szczytu,a dopiero po nich wchodzimy na wieżę widokową-oczywiście przy okazji licząc schody.
I tak,po przeliczeniu,wychodzi nam,że na szczyt wieży wiedzie 59 kamiennych schodów.Oboje stajemy na tarasie widokowym zadowoleni i szczęśliwi.Jesteśmy sami i to nas ogromnie cieszy.Podziwiamy widoki,robimy zdjęcia i chłoniemy piękno całymi sobą :)
Po nacieszeniu oczu i aparatów pięknymi widokami,powoli schodzimy z wieży widokowej.Stajemy u jej podnóża i robimy sobie z nią kilka zdjęć,a po nich ruszamy w kierunku samochodu.
Kiedy docieramy do autka,wsiadamy do niego i jedziemy kawałek by choć z zewnątrz obejrzeć pałac,który mieści się we wsi.Zostawiamy samochód tuż obok przystanku autobusowego,bierzemy aparaty i idziemy zobaczyć Pałac.
"Pałac w Kłonicach
Wzniesiony w 1577 r., pierwotnie jako dwór renesansowy. Rozbudowa pałacu odbyła się w 1873 r., został powiększony o część zachodnią, a następnie gruntownie przebudowany w 1879 r. Kolejny remont został przeprowadzony w 1981 r. Kłonicki pałac jest pałacem murowanym, a część środkowa znajduje się na planie prostokąta z osiowym ryzalitem. Pałac został powiększony od strony ogrodu, a od strony wschodniej dodano czworoboczną przybudówkę z wieżą. Skrzydło zachodnie, dwupiętrowe, pokryte dwuspadowymi dachami. Zachowała się również wieża widokowa z 1893 r., zwieńczona otwartą galerią."-tekst ze strony: http://ziemiajaworska.pl/strona-152-palac_w_klonicach.html
Spokojnie wędrujemy w kierunku zabudowań pałacowych,co chwilę przystajemy oglądamy i robimy zdjęcia.
Po zrobieniu zdjęć,wracamy do samochodu,wsiadamy do niego i jedziemy do Myśliborza.Kiedy docieramy na miejsce,wjeżdżamy na parking gdzie dostrzegamy sporo zaparkowanych już samochodów.Tego się obawialiśmy-piękna pogoda sprawiła że mnóstwo osób wpadło na pomysł odwiedzin tego miejsca.Bierzemy plecaki i aparaty i ruszamy na szlak.My dziś nie mamy w planie odwiedzenia Wąwozu Myśliborskiego,więc cieszy nas że ominiemy tłum i będziemy wędrować sami.
Odnajdujemy czerwony szlak i nim wędrujemy ku pierwszemu naszemu celowi.Nikogo nie ma na szlaku.Idziemy najpierw wzdłuż łąki,gdzie mamy dłuższą sesję zdjęciową z wyciętą w desce dłonią z palcem wskazujący kierunek ku Małym Organom Myśliborskim.Po zdjęciach niespiesznie zmierzamy ku drzewom porastającym wzniesienie.Co jakiś czas oglądamy się za siebie i podziwiamy widoki i przy okazji je focąc.Kiedy docieramy do lasu porastającego wzgórze,na chwilę jeszcze odwracamy się i spoglądamy na rozpościerające się widoki,a po nasyceniu oczu i aparatów,ruszamy leśną,usłaną zeszłorocznymi,suchymi,brunatnymi liśćmi ścieżkę,wijącą się między drzewami.Idziemy nią niespiesznie,fotografujemy gdzieniegdzie wystające ponad bure,zeschnięte liście,niebiesko-fioletowe kwiatki przylaszczek i powoli docieramy do naszego celu.
Wchodzimy do dawnego kamieniołomu,dzięki któremu został odkryty komin wulkaniczny.Bazaltowe słupy o wyraźnej oddzielności ułożone wachlarzowato,zasugerowały nazwę tego miejsca-Małe Organy Myśliborskie.Całe wzgórze natomiast to Rataj.Po przejściu kilkunastu kroków stajemy na wprost piękna,które tylko przyroda potrafi stworzyć :)
"Rataj.
Niewyróżniający się z daleka bazaltowy Rataj (350 m) we wschodniej części Pogórza Kaczawskiego kryje w sobie jedno z najbardziej efektownych odsłonięć geologicznych w regionie. Wschodnie stoki wzniesienia są rozcięte przez wyrobisko eksploatacyjne dawnego kamieniołomu. Jest w nim odsłonięty wachlarzowo ukierunkowany system spękań – cios kolumnowy (słupowy) powstający podczas zastygania lawy w kominie wulkanicznym i zmniejszania jej objętości. Wachlarz rozchyla się ku dołowi.
W części centralnej kamieniołomu, w urwisku podcinającym wierzchołek, widoczne są kolumny stojące pionowo, tworzące ścianę o wysokości około 20 m, przy grubości kolumn 20–30 cm. W partiach bocznych tego urwiska kolumny są pochylone w stronę części centralnej. W południowej ścianie kamieniołomu słupy są widoczne w przekroju poprzecznym, czyli w pozycji leżącej. Pękanie na słupy zachodzi w płaszczyźnie prostopadłej do powierzchni ostygania, którą w tym przypadku była ściana komina wulkanicznego. Zachowany pełen układ odwróconego wachlarza wskazuje na niewielkie rozmiary tego komina i jednofazową aktywność wulkaniczną.
W partii szczytowej Rataja znajdowało się duże założenie obronne z czasów środkowego średniowiecza, którego pozostałością są dwa pasy wałów obronnych i rozdzielających je fos. W późnym średniowieczu (XIII–XV w.) na szczycie stał niewielki zamek-strażnica, po którym praktycznie nie przetrwały żadne ślady, poza niewielkim fragmentem muru wzniesionego z lokalnego kamienia bazaltowego."-tekst ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/rataj/
Podziwiamy piękno tego miejsca,fotografujemy je i radujemy się że jesteśmy tu tylko we dwoje,a po zrobieniu ogromnej ilości zdjęć zaczynamy rozglądać się za kartką z oznaczeniem i nazwą szczytu.Oczywiście oboje stwierdzamy,że powinna być na górze,więc najpierw Radek wspina się na górę,a ja zostając na dole,jeszcze fotografuję piękne bazaltowe słupy od Radka dość długo nie ma,powoli zaczynam się piąć w górę.
Kiedy docieram do Radka,okazuje się że na szczycie Rataja kartka jest zerwana.Zostało po niej tylko kilka szczątków.Robimy zdjęcia i niespiesznie schodzimy z Rataja,by powędrować dalej,ku kolejnemu naszemu celowi :)
Idziemy leśną drogą,na której co jakiś czas spotykamy innych turystów,wędrujących w przeciwną niż nasza stronę.My po jakimś czasie docieramy do skrzyżowania dróg i szlaków.Gdzie żółty szlak skręca w lewo,a czerwony w prawo.Wędrujemy dalej czerwonym i po jakimś czasie dochodzimy do miejsca odpoczynkowego,obok którego czerwony szlak skręca w lewo,w pola.Idziemy wzdłuż łąki,a później skrajem rzepakowego pola i tak docieramy do lasu.
Wędrujemy leśną drogą,pnąc się cały czas w górę.Oczywiście przystajemy na zrobienie zdjęć i złapanie oddechu.Nikogo po drodze nie spotykamy.Cisza i spokój panuje dookoła.Pierwszych ludzi spotykamy nieopodal szczytu Bazaltowej Góry.Rodzinka na rowerach-dwoje dorosłych plus dziecko-przyjechała z naprzeciwka i wyprzedziła nas,bo zanim myśmy doszli do wieży widokowej,to Oni już tam byli.
"Wieża widokowa na Bazaltowej Górze (niem Breiteberg) wzniesieniu o wysokości 368 m n.p.m., które wznosi się na wschodniej krawędzi Pogórza Kaczawskiego, przy wschodniej granicy Parku Krajobrazowego „Chełmy” koło Paszowic to jedeno z ciekawszych miejsc, które należy odwiedzić w Krainie Wygasłych Wulkanów. To właśnie tutaj wznosi się jedna z dwóch ocalałych na tym terenie wież, wybudowanych na początku XX wieku. Wieża widokowa ma około 10 metrów wysokości i zbudowana została z łamanego kamienia bazaltowego na planie koła. Wejście do wieży stanowi gotyzujący portal, obramowany cegłą klinkierową. Wieżę wieńczy platforma widokowa otoczona krenelażem na kroksztynach, z której rozciąga się przepiękna panorama na Równinę Chojnowską, Wzgórza Strzegomskie, Góry Sowie i Kamienne.
Bazaltowa Góra to stosunkowo niewielkie powulkaniczne wzniesienie, w kształcie małego stożka, o dość stromych zboczach, z wyraźnie podkreślonym wierzchołkiem. Wzniesienie o zróżnicowanej budowie geologicznej, zbudowane z bazanitu mioceńskiego, który tworzy pokrywę lawową oraz wypełnia część komina dawnego wulkanu tarczowego o zasadowej lawie. Z dawnego wulkanu zachował się tylko nek, w postaci twardziela, wypełniającego wnętrze krateru. Bazalt budujący wzniesienie jest spękany tworzy regularne słupy. Na wschodnim zboczu góry znajdują się wyrobiska po dawnym kamieniołomie, w którym podczas eksploatacji odsłonięto w centralnej części dawny komin wulkaniczny."-tekst ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/wieza-na-bazaltowej-gorze/
Na Bazaltowej Górze już kiedyś byliśmy,a jak to było można zerknąć tu: https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/04/546-schodow-w-trzech-podejsciach-czyli.html
Zanim wejdziemy na wieżę widokową i zrobimy sobie zdjęcia z kartką z oznaczeniem szczytu,musimy swoje odczekać-rodzinka na rowerach "rozpanoszyła" się na dobre.Co chwila wchodzą i schodzą z wieży,nie dając innym szans.W końcu przyleciał trzmiel,który sprawił swym lataniem że Pani odpędzając się przed nim wymogła na reszcie odjazd.My w tym czasie zdążyliśmy posilić się i odsapnąć.I kiedy zostajemy sami,wchodzimy na wieżę widokową,robimy kilka zdjęć,po nich schodzimy na dół i focimy się z kartką przybitą do drzewa-tu taka mała dygresja,czy nie można było w inny sposób umieszczać tych kartek?????
"Bazaltowa Góra (niem Breiteberg) – wzniesienie o wysokości 368 m n.p.m., w południowo-zachodniej Polsce, na Pogórzu Kaczawskim.
Wzniesienie położone jest na terenie Parku Krajobrazowego "Chełmy", w południowo-wschodniej części Pogórza Kaczawskiego, na Pogórzu Złotoryjskim, około 6,0 km na południowy zachód od Jawora w województwie dolnośląskim.
Niewielkie powulkaniczne wzniesienie, w kształcie małego stożka, o dość stromych zboczach, z wyraźnie podkreślonym wierzchołkiem, wznosi się na wschodniej krawędzi Wzgórz Złotoryjskich, przy wschodniej granicy Parku Krajobrazowego "Chełmy". Wzniesienie o zróżnicowanej budowie geologicznej, zbudowane z bazanitu mioceńskiego, który tworzy pokrywę lawową oraz wypełnia część komina dawnego wulkanu tarczowego o zasadowej lawie. Bazalt budujący wzniesienie jest spękany, tworzy regularne słupy. W niższej części zbocza zalegają warstwy utworów soliflukcyjnych, a u podnóża występują osady glacjalne, fluwioglacjalne. Oddzielność słupową bazaltów (bazanitów) widać doskonale w wyrobisku dawnego kamieniołomu na południowo-wschodnim zboczu góry. Podczas eksploatacji odsłonięto w centralnej części dawny komin wulkaniczny. U podnóża wyrobiska występuje rumosz skalny porośnięty w większości samosiewem. Na północny zachód od szczytu wzniesienia znajduje się drugi, bardziej zarośnięty kamieniołom bazaltu.
Wzniesienie porośnięte lasem liściastym z udziałem dębu, jarzębu szwedzkiego, brekinii, lipy i jawora. W runie występują m.in. storczyk bzowy, gnieźnik leśny, wawrzynek wilczełyko, przylaszczka pospolita, naparstnica zwyczajna a u podnóży goździk pyszny.
Ciekawostki:
-Wzniesienie w trzeciorzędzie było wyższe od obecnego wzgórza. W okresie zlodowacenia, w trakcie transgresji lądolodu było całkowicie przykryte lodem; wody topniejącego lądolodu oraz silne procesy niszczące, trwające przez kilka ostatnich milionów lat, przyczyniły się do zdarcia grubej pokrywy otaczającej komin wulkaniczny. Z dawnego wulkanu zachował się tylko nek, w postaci twardziela, wypełniającego wnętrze krateru.
-Na wzniesieniu występują żyzne buczyny sudeckie, południowe zbocza zajmują kwaśne dąbrowy, a wśród nich fragmenty ciepłolubnej dąbrowy brekiniowej.
-Na szczycie znajduje się 10-metrowa wieża widokowa wzniesiona w 1906 roku z łamanego kamienia bazaltowego na planie koła. Wejście do wieży stanowi gotyzujący portal, obramowany cegłą klinkierową. Wieżę wieńczy platforma widokowa otoczona krenelażem na kroksztynach. Z uwagi na wysokość lasu wieża utraciła walory widokowe.
-W obrębie wzniesienia występuje około 20 gatunków roślin objętych ochroną, wśród nich są dąb szypułkowy, brekinia i lipa drobnolistna.
-Wieża widokowa na wzniesieniu wpisana jest do rejestru zabytków pod nr. 980/L. z dn. 18.02.1993 roku.
-Według przekazów w czasach przedchrześcijańskich znajdował się tam święty gaj. Gaj ten miał nakazać spalić biskup wrocławski Cyprian (1201–1207). Na szczycie góry znajdować się miał także otoczony kamiennym kręgiem chram będący świątynią związaną z religią Słowian.
W pobliżu szczytu prowadzi szlak turystyczny czerwony - prowadzący wschodnim podnóżem z Bolkowa do Złotoryi,
-obok wieży nad wyrobiskiem dawnej kopalni bazaltu położony jest punkt widokowy, z którego rozciąga się panorama na Równinę Chojnowską, Wzgórza Strzegomskie, Góry Sowie i Kamienne."-Wikipedia.
Po dość długiej sesji zdjęciowej na Bazaltowej Górze,opuszczamy to miejsce i wracamy tą samą drogą.Teraz mija nas sporo ludzi.Wędrują w przeciwnym niż my kierunku.Kiedy jesteśmy nieopodal Rataja,schodzimy z leśnej drogi i idziemy wzdłuż lasu i pól uprawnych.Tu mamy możliwość podziwiania widoków,więc co chwilę przystajemy na krótkie sesje zdjęciowe.Radujemy się tym pięknem,ciszą i spokojem do czasu.Spokój przerywa nam ryk silników wyścigowych motorów.Jadą leśną drogą u podnóża Rataja,zakłócając spokój wszystkim dookoła.
My omijając leśny dukt docieramy niespiesznie do Myśliborza.Zatrzymujemy się przed bramą Ośrodka edukacyjnego Centrum Edukacji Ekologicznej i Krajoznawstwa "Salamandra" w Myśliborzu.Spoglądamy na mapę i postanawiamy pójść dalej,zamiast od razu wracać do autka.
Radek wynalazł na mapie Skałkę Elfów i robiąc "maślane oczy" wymógł na mnie pójście własnie tam.
Wędrujemy więc wzdłuż asfaltowej drogi,wijącej się między starymi i nowymi budynkami i docieramy do wąwozu między wzgórzami Kobylicą a Golicą.Schodzimy ze ścieżki skręcając w prawo.Przechodzimy po drewnianym mostku i zaczynamy się dość mocno piąć w górę.Tu już wędrujemy ścieżką dydaktyczną "Śladami Trzebowian".Po dość mocnym podejściu,zasapani stajemy przy tablicy informacyjnej.
"Przystanek 7: Golica.Rzemiosła i handel.
Na cyplu Golicy leży grodzisko, otoczone od strony południowej wałami obronnymi oraz z trzech stron przez wody tutejszych potoków – dopływów Jawornika. Zbocze stromo opada w kierunku cieków wodnych (do 60 stopni pochyłości zbocza).
Grodzisko na Golicy – opis stanowiska
Badania powierzchniowe na tym stanowisku prowadzone były w okresie międzywojennym oraz w 1966 r. Grodzisko założono na skalnym cyplu o wysokości 210 m n.p.m., wchodzącym w skład Golicy, opadającym od południa w stronę Jawornika. Jest to grodzisko dwuczłonowe, w kształcie trójkąta, którego wysokość wynosi 60 m, natomiast maksymalna szerokość to 50 m. Ze względu na lokalizację na skalnej grzędzie i otoczeniu grodu z kilku stron meandrami rzeki, grodzisko to możemy zaliczyć do typu ostrožna. Od strony południowej widoczne są zarysy wału i fosy. Wały, zachowane na odcinku 50 m, wykonano w konstrukcji kamiennej. Ich wysokość to około 6 m, natomiast szerokość u podstawy to od 6 do 16 m. Chronologia grodu została ustalona na wczesne średniowiecze (2-4 ćwierć IX w.).
Życie codzienne Słowian – rzemiosła i handel
Konsekwencją rozwoju rolnictwa, a więc i nadwyżkami żywności był intensywny rozwój rzemiosł. Warsztaty lokowano najczęściej na podgrodziach. Warsztaty rzemieślnicze miały charakter rodzinny – przechodziły z ojca na syna. Ludność, której nie było stać na wyroby rzemieślnicze, wykonywała niezbędne przedmioty w domu, wykorzystując jako surowiec głównie drewno.
We wczesnym średniowieczu najintensywniej rozwijały się rzemiosła metalurgiczne. Powstawały żelazne narzędzia (młoty, siekiery, okucia radeł, świdry pełno obrotowe i półobrotowe, pilniki), broń (miecze, groty) oraz przedmioty codziennego użytku (nożyce, klucze, młotki, noże, brzytwy, podkowy). Śladami metalurgii czarnej są także tygielki, bryły żużlu oraz półwytwory. Obok metalurgii czarnej rozwijała się metalurgia kolorowa – obróbka brązu, cyny i srebra. Wykonywano z nich liczne ozdoby i elementy dekoracyjne. Stosowano kucie, odlewanie, filigran, emalię, posrebrzanie. Najpopularniejszymi wytworami jubilerskimi były kolczyki, zausznice, pierścionki, paciorki, łańcuszki, zawieszki oraz kabłączki skroniowe.
W grodach i podgrodziach obrabiano również inne surowce. Na tokarkach wykonywano naczynia drewniane, z kości i rogu natomiast grzebienie, okładziny noży, kostki do gry, szydła i gwizdki. Ważnym było garncarstwo. Naczynia gliniane wykonywano początkowo ręcznie, w późniejszych okresach ich powierzchnię obtaczano na kole garncarskim jednotarczowym lub wykonywano na nim w całości. Koła garncarskie poprawiły się jakość produkcji naczyń. Na dnach pojawiły się znaki garncarskie, identyfikujące wytwórcę wyrobu. Naczynia ozdabiano ornamentem rytym falistym i pionowym lub wykonanym grzebieniem czy radełkiem. Wypalano je w jamach lub piecach dwudzielnych.
Słowianie zajmowali się także smolarstwem, dziegciarstwem, bednarstwem, kołodziejstwem oraz kamieniarstwem. Dzięki tej ostatniej dziedzinie powstawały żarna, prażnice, osełki, kamienie szlifierskie i przęśliki kamienne. Owe przęśliki są przejawem intensywnego rozwoju tkactwa zarówno domowego, jak i rzemieślniczego, w którym stosowano poziomy warsztat tkacki. Na wysokim poziomie stało szewstwo, na drewnianych kopytach wykonywano skórzane buty zdobione haftem.
W dobie plemiennej na terenach Śląska Słowianie uprawiali handel w formie wymiany dwustronnej. Sprowadzano jedwabie, broń, szkło, ozdoby złote i srebrne, wino. Wywożono natomiast bydło, skóry, futra, miód, żelazo i surowce skalne. Środki wymiany były bardzo zróżnicowane. W VIII w. dominował tzw. pieniądz pozakruszcowy (płacidła, pieniądz towarowy). Najczęściej spotykanym pieniądzem pozakruszcowym, były misy żelazne typu śląskiego, grzywny grotopodobne i grzywny siekieropodobne. Miski typu śląskiego to stosunkowo duże naczynia żelazne, znajdowane pojedynczo w grodach, a także wchodzące w skład skarbów z terenów Śląska. Grzywny siekieropodobne traktowane są przez badaczy jako wyznacznik strefy wymiany związany z terytorium wielkomorawskim. W związku ze zmianą wyglądu, odbierającą siekierom i grotom ich pierwotną funkcję i wyłączeniem ich przez to z użytku codziennego, grzywny siekiero- i grotopodobne traktowane są jako płacidła właściwe.
W połowie X w. na Śląsku używany był pieniądz kruszcowy w formie niemonetarnej (srebro na wagę, blaszki, druty, ozdoby), a w drugiej połowie X w. monetarnej. W pierwszej kolejności pojawiły się tu monety obcego pochodzenia: duńskie, arabskie, bawarskie, saskie, szwabskie i czeskie, a następnie wybijane przez lokalnych władców. W 2006 roku odkryto w okolicach Jawora depozyt z końca XI w. zawierający głównie śląskie denary Bolesława Śmiałego bite w menni"-tekst ze strony: http://www.dzpk.pl/pl/parki-krajobrazowe/86-park-krajobrazowy-chelmy/461-sciezka-dydaktyczna-sladami-trzebowian
Po sesji zdjęciowej na Golicy,powoli idziemy w kierunku kolejnego punktu ścieżki dydaktycznej.Wąską,wydeptaną,wijącą się między drzewami ścieżką docieramy do Elfich Skałek.Najpierw kilka zdjęć z tablicą informacyjną,a dopiero po nich wędrujemy na punkt widokowy.
"Przystanek 8: Elfie Skałki.Wierzenia.
Słowianie jako lud pogański mieli bardzo rozwiniętą strefę sacrum, przenikającą życie codzienne na wielu płaszczyznach. Najpełniej strefę ich wierzeń oddają nam rytuały związane z obrządkiem pogrzebowym oraz legendy.
Najpowszechniejsze wśród Trzebowian były pochówki ciałopalne, związane z wiarą Słowian w oczyszczającą moc ognia. Zmarłego ubierano w najlepsze szaty, ozdabiano biżuterią i wyposażano w przedmioty codziennego użytku. Zwłoki w czasie uroczystości pogrzebowych palono na stosie, a następnie w naczyniu ceramicznym (tzw. urnie, popielnicy) składano do grobu. Grób przyjmował formę płaską, a w późniejszym czasie kurhanu z rdzeniem kamiennym i konstrukcją z belek drewnianych. Pojawiały się również obstawy i bruki kamienne. Po pogrzebie następowała tryzna – rodzaj stypy, w czasie której wspominano zmarłego i na jego cześć wyprawiano gonitwy, zapasy, tańce w maskach oraz spożywano poczęstunek.
Na terenie Śląska pochówki jamowe szkieletowe wiąże się z wpływami czeskimi i naddunajskimi. Świadczą one o postępującej chrystianizacji. Groby te wyposażone były w naczynia naddunajskie, broń (groty żelazne włóczni), przedmioty codziennego użytku (nożyki, brzytwy) i monety. Cmentarze lokowano najczęściej w pobliżu grodów. Jedne z najbardziej znanych cmentarzysk wczesnośredniowiecznych znajdują się w Będkowicach i Białogórzu. Na cmentarzysku w Myśliborzu znaleziono 40 kurhanów, zlokalizowanych pomiędzy dwoma grodziskami. Wiązane są one z epoką brązu (kultura łużycka) i wczesnym średniowieczem. Kurhany z tego cmentarzyska mają średnicę od 4 do 9 metrów, a wysokość do 1 m. Zbudowane są z nasypu ziemnego, z wewnętrznymi konstrukcjami kamiennymi i zrębowymi drewnianymi. W centralnej partii niektórych kurhanów zidentyfikowano stele kamienne.
Pojedyncze pochówki znamy również ze środka osad. Obok pochówków ludzkich z grodów warte uwagi są także ofiary zakładzinowe. Były to wkopane w obrębie osady naczynia z pożywieniem (mięsem i ziarnem), czaszki zwierząt i pisanki. Miały one zapewnić mieszkańcom dostatek oraz były symbolami życia.
Dawni Słowianie wyznawali religię politeistyczną. Ich wiara opierała się na kulcie sił przyrody.
Do najważniejszych bogów panteonu słowiańskiego należeli:
• Swaróg/Swarożyc – bóg słońca, ognia wyższego rzędu. Z jego kultem związane były hołdy oddawane w godzinach porannych i wieczorne modły o jego powrót następnego dnia.
• Dadźbóg – syn Swarożyca, identyfikowany ze słońcem i ogniskiem domowym
• Światowit – bóstwo o 4 twarzach, skierowanych w 4 strony świata. Związany z dobrą mocą magiczną. Jego atrybutem był biały koń.
• Perun – bóg błyskawic. Przedstawiany jako jeździec na białym koniu z młotem w ręku.
• Wołos – bóg bydła, handlu, sztuki, rzemiosł i kupców.
• Horos – bóstwo księżycowe.
• Mokoszcz – bóstwo żeńskie, odpowiedzialne za dostarczanie żywności, czczone szczególnie wiosną.
• Strzybog – bóg wiatrów.
• Sieman – stróż mitycznego drzewa, w postaci pół-psa pół-ptaka, opiekujący się roślinami.
Świętymi kwiatami Słowian były dzikie malwy i maki, będące pomostem między światem widzialnym, a duchowym. Spośród drzew czczone były szczególnie dęby, jesiony, klony i lipy. Obok bóstw w mitologii słowiańskiej występowały liczne demony związane z przyrodą: latawice, wiły, topielice, południce i boginki oraz demony domowe: skrzaty.
Najważniejsze święta pogańskie związane były z przesileniami. Najbardziej znanym świętem Słowian była Sobótka (Noc Kupały), kojarzona ze świętem zakochanych. Innym znanym świętem jest topienie marzanny, symbolizujące pozbycie się śmierci ze społeczności.
Postępująca od VIII/IX w. chrystianizacja ludów słowiańskich przyjmowała trzy zasadnicze formy - akcje misyjne, nacisk militarny oraz decyzja panującego. Zasadniczo chrystianizacja nie wywoływała odruchów buntu. W pierwszych etapach była ona powierzchowna i formalna. Lud mimo chrztu nadal składał ofiary bóstwom pogańskim, kultywował obrzędy i tradycje. Widoczne było to między innymi w obrządku pogrzebowym. Miejsce ciałopalenia zajął obrządek szkieletowy, ale zmarli nadal byli zaopatrywani w broń, pożywienie i ozdoby, jak to czynili poganie."-tekst ze strony: http://www.dzpk.pl/pl/parki-krajobrazowe/86-park-krajobrazowy-chelmy/461-sciezka-dydaktyczna-sladami-trzebowian
Po sesji zdjęciowej z tablicą informacyjną,stajemy na punkcie widokowym.Patrząc na rozpromienione oblicze Radka,stwierdzam że jesteśmy bardzo wysoko.I kiedy to mówię głośno,to Radek w moich oczach widzi dwie ogromne pięciozłotówki....hi,hi...takie z rybakiem :) Kto pamięta,ten wie jak duża to była moneta.
On dobrze wie że ja nie lubię stromych zejść...Pociesza mnie że nie będzie tak źle,żebym na zapas się nie bała itd...
Staram się nie myśleć o schodzeniu.
Najpierw cieszymy się pięknem rozpościerającym się ze skał.Podziwiamy widoki,robimy sporo zdjęć i chłoniemy ciszę i spokój,które nas otaczają :)
Kiedy już zrobimy zdjęcia i nasycimy się widokami,powoli wędrujemy wydeptaną,wąską ścieżką,która najpierw wiedzie delikatnie w dół,by po jakimś czasie zacząć dość mocno schodzić w dół.Ale nie jest źle.Moje "pięciozłotówkowe" oczy robią się mniejsze.I kiedy docieramy do szerokiej,leśnej drogi wijącej się po płaskim terenie,Radek patrząc na mnie śmieje się i stwierdza:
-Strach ma wielkie,pięciozłotowe oczy Danusiu,takie z rybakiem,ale kiedy go pokonasz to Twoje oczy stają się normalnej wielkości :)
I jak Go nie kochać ???
Nie można :)
Wędrujemy leśną drogą,mijamy Polanę Jaskiniowców i Słoneczną Łąkę i docieramy do parkingu gdzie stoi nasze autko.Wsiadamy do niego i odjeżdżamy szczęśliwi zmierzając ku domowi :)
Tak kończy się nasza kolejna wycieczka i zdobywanie szczytów do Korony Kaczawaskiej :) Do domu wracamy szczęśliwi i radośni,że udało nam się zrealizować plan :)
Kolejna wycieczka już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Wczoraj było tak:
https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2020/03/50-na-50-czyli-srednia.html
A dziś wstajemy w miarę wcześnie,jemy śniadanie,pijemy kawę i pakujemy plecaki.Kiedy jesteśmy gotowi,wychodzimy z domu,wsiadamy do samochodu i jedziemy zdobyć kolejne szczyty do Korony Kaczawskiej.Pierwsza górka znajduje się nieopodal Świn,więc postanawiamy najpierw odwiedzić ruiny zamku w Świnach.Podróż umilamy sobie rozmowami,więc mija nam szybko.We wsi Świny,zostawiamy autko na niewielkim parkingu u podnóża górki,na której znajduje się kościół i zamek.Bierzemy tylko aparaty i ruszamy najpierw ku niewielkiej świątyni.Cały teren przykościelny jest ogrodzony,a brama wejściowa zamknięta.No cóż,nie mamy szczęścia by obejrzeć wnętrze kościółka.Dziś to nas nie dziwi,wszak szalejący po całym świecie wirus skutecznie zatrzymuje ludzi w domach,a my nie chcemy nikogo niepotrzebnie narażać.Przystajemy więc przed bramą i robimy kilka zdjęć,a po nich idziemy w kierunku ruin Zamku.
"Kościół św.Mikołaja.
Wzmiankowany w 1318 r i zapewne wtedy wzniesiony, przebudowywany i powiększany w 1570 i 1860, remontowany w latach 1977-1978 i 1986. Jest kościołem murowanym, jednonawowym z prezbiterium na planie zbliżonym do kwadratu, z wieżą od zachodu oraz dostawionymi od północy kaplicą i zakrystią, nakryty dachem dwuspadowym. We wnętrzu kościoła zachowało się wyposażenie pochodzące z końca XVI w, m.in. malowane stalle, nagrobki rodziny Świnków z XVI w. i epitafium Jana Zygmunta Świnki z 1664 r."-tekst ze strony: https://polska-org.pl/510483,Swiny,Kosciol_sw_Mikolaja.html
Przechodzimy przez most na suchą fosą i stajemy przed zamkniętymi wrotami do wnętrza zamku.Nie dziwi nas że nikogo tu nie ma.Pewnie bardziej bylibyśmy zdziwieni gdyby ktoś był.
Mamy czas na zrobienie zdjęć i przypomnienie sobie tego miejsca.Oboje byliśmy tu chyba z dziewięć-dziesięć lat temu.
"Historia osadnictwa obronnego w Świnach sięga X wieku, gdy w miejscu tym powstał drewniany dwór, strzegący przejścia przez Przełęcz Lubawecką, wymieniony w roku 1108 w dokumentach czeskiego kronikarza Cosmasa jako Suini in Poloniae. Być może w niedługi czas potem dwór ten rozwinął się w znaczący ośrodek administracyjno-wojskowy, noszący wówczas miano kasztelanii. Wymienia ją bowiem już w 1155 roku protekcyjna bulla papieża Hadriana IV. W okresie od 1230 do 1248 wzmiankowani są kasztelanowie Tader, Jaxa i Petrico. Z chwilą wzniesienia w nieodległym Bolkowie zamku gród stracił istotne dla władców świdnickich znaczenie i przeszedł w prywatne ręce. Jest to jedna z hipotez. Druga zakłada, że Świny jeszcze za czasów pogańskich stanowiły prywatną rezydencję słowiańskich władyków śląskich z rodu panów Świńska Głowa, rozprzestrzenionym na ziemach śląskich oraz na Morawach, którzy po zajęciu Śląska przez Mieszka I stali się zwolennikami Piastów i otrzymali od potomków Władysława Wygnańca funkcję kasztelanów, którą pełnili do chwili wzniesienia przez Bolka I warowni w pobliskim miasteczku Hain (Gaj, ob. Bolków).
Od zarania dziejów warowni władał w Świnach ów możny ród Świnków( Nazwisko Świnka pochodzi od dawnego określenia dzika, zwanego wówczas świnią. Jak mówi legenda, wywodzi się ono od niejakiego Biwoja, który w 712 roku podarował królowej Libuszy własnoręcznie upolowanego odyńca, za co w nagrodę otrzymał herb z dzikiem, okoliczne ziemie i cnotę królewny Kazi. ), z którego wielkopolskiej gałęzi (pieczętującej się innym herbem) pochodził m.in. arcybiskub gnieźnieński Jakub Świnka. Ród ten posiadał własnych przedstawicieli zarówno w Polsce, Czechach, jak i na Śląsku, gdzie najszerzej rozwinęła się jego linia, dochodząc z czasem do kilku odgałęzień. Z upływem wieków słowiańsko brzmiące nazwisko ulegało germanizacji, i tak określenie Swyn, Zuini i Swinino przechodziło stopniowo w Swin i Swein, aby pod koniec XV stulecia przekształcić się ostatecznie w Schweinichen. Pierwszym właścicielem dworu był zapewne Jaxa De Swyn. Dokumenty z lat 1288 i 1313 wskazują odpowiednio na Jana, Piotra oraz Gunczela Świnkę (Johann, Peter i Gunzelin De Swyn) jako posiadaczy zameczku, którym w latach następnych zarządzali Konrad (1316), Peter oraz Henricus (1316-51). Postacią szczególnie wyróżniającą się był tu Henricus de Swyn, rycerz u boku Henryka jaworskiego, potem Bolka ziębickiego, w roku 1323 uczestnik wyprawy krzyżowej na Rodos, który dwadzieścia lat później przewodził rycerstwu strzelińskiemu podczas hołdu składanego królowi Czech Janowi Luksemburskiemu, i który na stałe rezydował w Świnach. Prawdopodobnie w połowie XIV stulecia na terenie grodu zbudował on potężną, otoczoną murem kamienną wieżę mieszkalną (niektórzy jako datę powstania budowli podają ostatnią dekadę XIII wieku). Z czasem zamek uległ sukcesywnej rozbudowie. Podejmowali ją kolejni przedstawiciele rodziny: Gunczel oraz Nickel, bracia von Swein, a później m.in. kolejny Gunczel, urodzony w 1456 i żyjący 110 lat Burgmann (który zmarł nie ze starości ale na zwyczajną grypę), a także niemal równie długowieczny Johann (1510-1606). Renesansowa przebudowa skupiła się na założeniu nowego dziedzińca oraz sanacji gotyckich budynków, w których przekształcono wnętrza mieszkalne, m.in. zaopatrując je w większe otwory okienne.
Kolejna poważna rozbudowa zamku, która rozmyła jego dotychczasowy charakter i nadała mu piętno zamku-rezydencji, przeprowadzona została przez Johanna Sigismunda von Schweinichen w pierwszej i drugiej tercji XVII wieku. Johann Sigismund (Jan Zygmunt), wieloletni turysta po krajach Europy, podczas swojego pobytu w Italii poddał się urokowi sztuki włoskiej i być może właśnie stamtąd sprowadził architekta, aby ten zrealizował jego estetyczne ambicje. Przy okazji warto wspomnieć, że Johann był owocem makabrycznego według dzisiejszych standardów związku 81-letniego Johanna von Schweinichen i Katarzyny von Sommerfeld, która w chwili ślubu liczyła sobie...15 wiosen.
Wybudowany ogromnym nakładem sił oraz środków zamek niedługo cieszył się swym wspaniałym wyglądem. Po śmierci Jana w 1664 przeszedł on na własność bratanka Jana Zygmunta: Ernesta (zm.1696), a następnie jego syna Jerzego von Schweinichen (1656-1702), ostatniego z linii Świnków na Świnach, by w 1702 roku przy podziale majątku trafić w ręce zięcia Jerzego Ernesta - Sebastiana Heinricha von Schweinitz, potomka innego znanego śląskiego rodu słowiańskiego pochodzenia (pierwotne nazwisko: ze Swięca, von Svenz). Sebastian Heinrich von Schweinitz sprzedał zamek swemu kuzynowi, w rękach potomków którego Świny pozostały aż do 1769. W czasie wojny siedmioletniej zamek został (1761) ograbiony przez rosyjskich żołnierzy, którzy rozbili i splądrowali nawet grobowce Świnków w pobliskim kościele zamkowym pw. Św. Mikołaja. Po tym budowla podupadła tak mocno, że od tego czasu stała opuszczona. W 1769 prawa do niej nabył na poprowadzonej przez syndyka upadłości przymusowej aukcji pruski minister stanu Johann Heinrich hr. von Churschwandt.
Niezamieszkany zamek szybko popadł w ruinę, a dzieła zniszczenia dopełnił huragan z 1848 roku i wielki pożar z roku 1876. Rezydujący w Austrii potomkowie (z 2. małżeństwa) żony i spadkobierczyni Churschwandta Marii Teresy z rodziny hr. von Nimptsch h. Bończa, hrabiowie Hoyos von Sprinzenstein, dopiero w 1875 przenieśli się na Śląsk - na ocalenie zamku było już wtedy za późno. Początek XX wieku przyniósł wzrost świadomości historycznej i potrzebę ratowania upadłego zabytku. Od 1905 oddany przez hrabiego Stanisława Hoyosa w opiekę lokalnemu związkowi "Heimatverein Bolkenhain" zamek poddany został gruntownej restauracji: mury odgruzowano i wzmocniono, a w latach 30-ych przykryto dachem zamkową wieżę. W 1941, podczas II wojny światowej, niechętni Hitlerowi gospodarze musieli sprzedać zamek państwu. Władze III Rzeszy zamierzały "po zwycięskiej wojnie" odbudować go z przeznaczeniem na ośrodek młodzieży Hitlerjugend. W roku 1942 ruiny przekazano wojsku, które zorganizowało tutaj magazyn produkowanych w podziemnych fabrykach Bolkowa części do samolotów. Prace remontowe kontynuowano po II wojnie światowej. Po transformacji ustrojowej ruiny warowni trafiły w prywatne ręce.
Usytuowany przy starej drodze prowadzącej z Jawora przez Kamienną Górę i bramę Lubawską do Czech, w najwyższej części skalnego cypla, zespół obronny składał się z gotyckiego zamku górnego oraz renesansowego zamku dolnego. W obrębie części gotyckiej mieściła się XIV-wieczna, otoczona murem potężna wieża mieszkalna - donżon. Wzniesiona z łamanego kamienia pięciokondygnacyjna (bez piwnic) budowla miała prostokątny plan o wymiarach 18x12 metrów i grube na 2,5 metra mury. Chronione zasuwaną broną wejście do wieży wiodło przez zachowany do dziś gotycki portal; jej parter zajmowała sala rycerska, a na wyższe piętra prowadziły drewniane schody. Góra najprawdopodobniej zwieńczona była blankami i przykryta wysokim dachem na wzór wieży mieszkalnej w Siedlęcinie. W wieku XV budowla została powiększona o przylegający do niej od zachodu gmach mieszkalny, a całe założenie (częściowo) otoczone zostało murem obronnym. Wjazd na dziedziniec prowadził usytuowaną w południowej jego części ostrołukową bramą.
Największe przekształcenia siedziby Świnków miały miejsce w pierwszej połowie XVII stulecia. Znacznie rozszerzyły one obszar zamku i jego walory obronne. Powstał wtedy trójkondygnacyjny pałac, łączący się krótkim skrzydłem północnym z gotycką wieżą. Jego naroża umocniono dwiema cylindrycznymi basztami, a całość wpisano w nowożytne, trapezoidalne w planie fortyfikacje, które obejmowały przystosowane do walki z użyciem broni palnej dwie baszty i dwie basteje. Podczas wojny trzydziestoletniej w połowie kurtyny zachodniej obwodu obronnego wzniesiono niewielki bastion wzmacniający pośrodku długi odcinek murów fortyfikacji, tzw. piatta forma. Przebudowie uległa także stara wieża, do której od południa dostawiono wygodną klatkę schodową. Wjazd uzupełniony został murem kurtynowym, ciągnącym się od północno-wschodniej baszty do przyczółka mostowego nad fosą. Zamurowane podłucze mostu otrzymało otwory strzelnicze, ufortyfikowano również położoną na wschód od budynków równinną terasę, na której stanął kościół.
Warownia stanowi dziś dobrze czytelną, malowniczą ruinę. W obrębie zamku górnego w całości zachowała się wieża z resztkami sgraffitowych dekoracji oraz pozbawiony dachu renesansowy dom zachodni. Na zamku dolnym stoi zrujnowany pałac z barokowymi portalami bramnymi, nad którymi widnieje tarcza rodowa Świnków. Wewnątrz pałacowych bastei widoczne są jeszcze, wykonane przez znudzonych pilnowaniem lotniczych silników żołnierzy Wermachtu, malowane postacie XVII-wiecznej szlachty. Przetrwały też fragmenty murów obwodowych z bastejami w południowej części zamku. Ruiny, mimo że od pewnego czasu znajdują się w rękach prywatnych, czasami bywają dostępne dla zwiedzających. W najbliższym czasie planowana jest pełna odbudowa zamku.
'Świny-Pierwszym znanym nam terminem określającym gród było Suini lub Zvini użyte przez kronikarza Kosmasa w swej kronice z datą 1108. Od roku 1155 nazywano go Zpini, w 1331 funkcjonowała wciąż słowiańska terminologia Swinino, w 1317 Swin, w 1325 Sweina, zaś po 1407 - Sweyne. Przed drugą wojną światową miejscowa ludność określała warownię jako das alte Sauhausel. Po wojnie przez krótki okres zamek nazywano Świniogrodem.'
'Pijany jak Świnka.
Rycerski ród von Schweinichen od dawien dawna znany był z ogromnego zamiłowania do alkoholi, a w szczególności do wina, które kupowano często i w ogromnych ilościach. Wielowiekowa praktyka konsumencka sprawiła, że z pokolenia na pokolenie organizmy Świnków ewoluowały, wytwarzając taką odporność na procenty, o jakiej mógł pomarzyć niejeden polski pijaczek. Legendą już obrósł przypadek Jerzego Schweinichen, który założył się z pewnym polskim szlachcicem, kto więcej wina wypije i pod stół nie padnie. Stawka zakładu wydawała się poważna: ze swej strony Jerzy postawił 1000 dukatów, a ów szlachcic - przepiękną karetę zaprzężoną w sześć wspaniałych koni. Kiedy osuszali dwudziestą butelkę i nasz zawodnik był już mocno wstawiony, Świnka rozkazał, aby przynieść drewniany ceber do pojenia koni i napełniwszy go winem wypił całą zawartość za jednym zamachem. Pod Polakiem nogi się ugięły. Nie odezwawszy się słowem wyszedł z zamku w asyście odprowadzającego go pewnym krokiem gospodarza.
Te oraz inne opowieści stworzyły mit o nieograniczonych możliwościach Świnków, w jakie zapewne niektórzy z nich uwierzyli, chełpiąc się publicznie, nieopatrznie prowokując los i sprowadzając na siebie kłopoty. Jednym z takich naiwnych był Konrad von Schweinichen, który podobno podczas suto zakrapianej uczty, będąc już mocno pijanym, oświadczył głośno, iż nawet sam diabeł nie dałby mu rady, a jeśli ma go porwać, to niech zrobi to tu i teraz. Po tych słowach rozległ się grzmot i pojawił piorun celując prosto w gospodarza ze skutkiem wiadomo jakim. Trzymany przez Świnkę kielich uległ całkowitemu stopieniu i wraz z nim został pochowany.'
'Skarby.
Od zakończenia 2. wojny światowej nieustannie krążą po okolicy opowieści, legendy i wspomnienia z czasów jej zakończenia, kiedy Niemcy likwidowali założoną tu fabrykę uzbrojenia, do której prowadzi położona poniżej zamku sztolnia. Żyjący jeszcze świadkowie twierdzą, że hitlerowcy przed ucieczką ze Śląska przywieźli tu kilkaset skrzyń, te umieścili w owych sztolniach, do których dojścia następnie wysadzili w powietrze. Jedna z bardziej fantastycznych wersji sugeruje związek z Bursztynową Komnatą, inna podąża tropem zaginionego złota z czeskiej Pragi, jeszcze inna postrzega to miejsce jako ukryty magazyn dla dóbr skradzionych z Krakowa przez siepaczy Gauleitera Generalnej Guberni Hansa Franka. Być może wszystkie te hipotezy są efektem głęboko zakorzenionej mitologizacji Sudetów jako obszaru wolnego od nalotów alianckich, przez to niezwykle atrakcyjnego dla Niemców pod wieloma względami. Faktem pozostaje jednak, że tuż po wojnie teren ten był długo i dokładnie strzeżony przez Rosjan, którzy na wzgórzu zamkowym urządzili obóz szkoleniowy Hagady, żydowskiej organizacji militarnej działającej w Palestynie. Mówi się, że jeden z sowieckich generałów podjął poszukiwania na własną rękę. Czy coś znalazł? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy.'" -tekst ze strony:
http://www.zamkipolskie.com/swiny/swiny.html
Po obejrzeniu Zamku i zrobieniu zdjęć z zewnątrz,przechodzimy mostem na suchą fosą i idziemy na punkt widokowy,który znajduje się 200 metrów od zamku.
"Około 200 metrów na południe od potężnego XII-wiecznego zamku obronnego w Świnach, na zboczach wzgórza znajduje się urwisko skalne, które służy za punkt widokowy. Z tego miejsca rozpościerają się piękne widoki na urokliwą miejscowość Świny, ale także widać stąd zabytkowy Bolków oraz położony tam na Wzgórze Zamkowym - średniowieczny zamek. Dodatkowo na horyzoncie majaczą liczne masywy górskie. Dawniej było stąd dokładnie widać Zamek Świny, dziś widok przesłaniają coraz to wyższe drzewa i niedługo już go nie ujrzymy. Niegdyś na tym tarasie widokowym znajdowała się tablica informacyjna z panoramą okolicy, niestety uległa ona aktem wandalizmu i zostały po niej tylko drewniane stojaki. Pod osuwiskiem skalnym prowadzi ścieżka, którą wytyczone są dwa szlaki turystyczne pod zamek - czerwony i zielony. Na sam punkt widokowy prowadzi mocno wydeptana ścieżka, widać, że miejsce to często odwiedzają turyści z różnych stron kraju, a nawet świata. Punkt ten jest idealnym dodatkiem do zwiedzania i oglądania zamku."-tekst ze strony: https://www.geocaching.com/geocache/GC889PE_punkt-widokowy-swiny?guid=2db4038e-2cb1-4408-8374-46786d8d9983
Wydeptanymi,wąskimi ścieżkami docieramy na punkt widokowy.Stajemy na nim i podziwiamy rozpościerające się stąd widoki.Zapinamy się szczelniej i zakładamy kaptury na głowy bo wieje silny i dość zimny wiatr.Robimy zdjęcia i odgadujemy miejsca,które stąd widzimy.Po nasyceniu oczu i aparatów,niespiesznie idziemy w kierunku zaparkowanego samochodu.Pora jechać dalej.
Od Zamku jedziemy tylko kawałek.Zostawiamy autko na leśnym parkingu (jest pusto,nie ma nikogo) ,bierzemy aparaty i ruszamy w las.Wędrujemy leśnym duktem,ciesząc się świergotem ptaków,szumem drzew gdzieś wysoko i swoim towarzystwem :)
Mamy niewielki odcinek do przejścia,więc tym bardziej cieszymy się każdą chwilą spędzoną we dwoje :) Kiedy jesteśmy niedaleko naszego szczytu,schodzimy z leśnego duktu i wędrujemy na szagę,między porozrzucanymi głazami,pnąc się ku szczytowi.
Oczywiście Radek pierwszy odnajduje drzewo z kartką,na której jest nazwa szczytu i wysokość,a ja Go przyłapuję jak robi sam sobie zdjęcia.No cóż mi też czasem zdarza się być Celebrytką...
Docieram do Radka i razem robimy sobie wspólne fotki,a po nich wędrujemy razem między skałkami zmierzając ku leśnej drodze.Oczywiście oglądamy wszystko i robimy zdjęcia.
Przeszłość geologiczną tego rejonu opisuje Piotr Migoń w swoich „Atrakcjach geoturystycznych Krainy Wygasłych Wulkanów”:
"Na północ od Bolkowa wznosi się zalesiony masyw góry Swarna. Kryje on w sobie jedyne w Krainie Wygasłych Wulkanów formy skałkowe zbudowane z ryolitów. W przeciwieństwie do Wielisławki, na Swarnej i sąsiadującej z nią Popielowej nigdy nie prowadzono wydobycia skał. Dlatego skałki są w pełni naturalnymi formami rzeźby terenu, a uroku dodaje im położenie w obrębie świetlistej dąbrowy. Najbardziej efektowna skałka znajduje się na wierzchołku Popielowej i ma postać skalnego muru, długiego na około 20 mi osiągającego do 4 m wysokości. Wokół spotkamy kolejne, nieco niższe skałki, a powierzchnia stoku, zwłaszcza od strony zachodniej,jest zasłana rumowiskiem głazów, częściowo ukrytych pod mchem i podszytem. Ryolity tworzyły szczególny typ wzgórz wulkanicznych. Duża lepkość kwaśnej lawy powodowała, że zastygała ona przy wylocie komina wulkanicznego, tworząc kopuły o stromych stokach. Popielowa i Swarna są reliktami takiej podwójnej kopuły z odległej przeszłości dziejów Ziemi."
Po zdjęciach i spacerze między bazaltowymi głazami,powoli ruszamy w drogę powrotną do samochodu.Kiedy docieramy do parkingu,okazuje się że oprócz naszego autka stoją tu jeszcze trzy samochody.Zaczyna robić się tłoczno,więc pora ruszać dalej.
Wsiadamy do samochodu i spoglądając na mapę jedziemy ku kolejnemu szczytowi.Przed nami Radogost.
Zostawiamy autko na parkingu we wsi Kłonice.Wysiadamy z niego,bierzemy aparaty i idziemy przez łąkę zmierzając ku lasowi.
Kiedy docieramy do lasu,wchodzimy na leśny dukt i niespiesznie nim wędrujemy w górę,z każdym krokiem zbliżając się do naszego celu.Gdy go dostrzegamy między drzewami,buzie nam się od razu uśmiechają,bo wracają wspomnienia.Kiedyś już tu byliśmy,a jak to było można zobaczyć tu: https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/04/546-schodow-w-trzech-podejsciach-czyli.html
"Radogost (398 m) jest wzniesieniem położonym we wschodniej części Pogórza Kaczawskiego, w obrębie progu tektonicznego, który oddziela wyżynny obszar Pogórza od Równiny Jaworskiej. Budują go stare skały metamorficzne – zieleńce, które powstały przez przeobrażenie podmorskich law bazaltowych z początków ery paleozoicznej.
Najbardziej efektowne odsłonięcia zieleńców, z częściowo zachowanymi strukturami law poduszkowych, można zobaczyć u podnóża wzniesienia, w dolinie Paszówki, w sąsiedztwie parkingu przy drodze Jawor – Lipa. Mają one do 6 m wysokości. W ich obrębie znajduje się kilkumetrowej szerokości sztuczna nisza, zwana Grotą Pustelnika.
Na szczycie Radogosta mógł istnieć w średniowieczu gródek obronny, jednak nie pozostały po nim żadne ślady.
Dzisiaj na szczycie stoi wieża widokowa, wzniesiona w 1893 r. jako budowla w stylu pseudogotyckim. Została ona odremontowana i ponownie udostępniona w 1993 r. Platforma widokowa znajduje się na wysokości 22 m i oferuje dookólną panoramę, z wyróżniającymi się na bliskim planie Wzgórzami Strzegomskimi, Równiną Jaworską, wschodnią częścią Gór Kaczawskich i Pogórzem Kaczawskim.
Stoki Radogosta są zalesione, a wyróżniającym się zbiorowiskiem roślinnym jest świetlista ciepłolubna dąbrowa. Od strony wsi Kłonice w kierunku wierzchołka prowadzi pomnikowa aleja daglezjowa.
W położonych u stóp Radogosta Kłonicach znajduje się okazały neorenesansowy pałac, powstały przez XIX-wieczną przebudowę starszego renesansowego dworu z końca XVI w."-tekst ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/radogost-2/
Kiedy stajemy na szczycie,to najpierw robimy sobie zdjęcia z kartką z nazwą i wysokością szczytu,a dopiero po nich wchodzimy na wieżę widokową-oczywiście przy okazji licząc schody.
I tak,po przeliczeniu,wychodzi nam,że na szczyt wieży wiedzie 59 kamiennych schodów.Oboje stajemy na tarasie widokowym zadowoleni i szczęśliwi.Jesteśmy sami i to nas ogromnie cieszy.Podziwiamy widoki,robimy zdjęcia i chłoniemy piękno całymi sobą :)
Po nacieszeniu oczu i aparatów pięknymi widokami,powoli schodzimy z wieży widokowej.Stajemy u jej podnóża i robimy sobie z nią kilka zdjęć,a po nich ruszamy w kierunku samochodu.
Kiedy docieramy do autka,wsiadamy do niego i jedziemy kawałek by choć z zewnątrz obejrzeć pałac,który mieści się we wsi.Zostawiamy samochód tuż obok przystanku autobusowego,bierzemy aparaty i idziemy zobaczyć Pałac.
"Pałac w Kłonicach
Wzniesiony w 1577 r., pierwotnie jako dwór renesansowy. Rozbudowa pałacu odbyła się w 1873 r., został powiększony o część zachodnią, a następnie gruntownie przebudowany w 1879 r. Kolejny remont został przeprowadzony w 1981 r. Kłonicki pałac jest pałacem murowanym, a część środkowa znajduje się na planie prostokąta z osiowym ryzalitem. Pałac został powiększony od strony ogrodu, a od strony wschodniej dodano czworoboczną przybudówkę z wieżą. Skrzydło zachodnie, dwupiętrowe, pokryte dwuspadowymi dachami. Zachowała się również wieża widokowa z 1893 r., zwieńczona otwartą galerią."-tekst ze strony: http://ziemiajaworska.pl/strona-152-palac_w_klonicach.html
Spokojnie wędrujemy w kierunku zabudowań pałacowych,co chwilę przystajemy oglądamy i robimy zdjęcia.
Po zrobieniu zdjęć,wracamy do samochodu,wsiadamy do niego i jedziemy do Myśliborza.Kiedy docieramy na miejsce,wjeżdżamy na parking gdzie dostrzegamy sporo zaparkowanych już samochodów.Tego się obawialiśmy-piękna pogoda sprawiła że mnóstwo osób wpadło na pomysł odwiedzin tego miejsca.Bierzemy plecaki i aparaty i ruszamy na szlak.My dziś nie mamy w planie odwiedzenia Wąwozu Myśliborskiego,więc cieszy nas że ominiemy tłum i będziemy wędrować sami.
Odnajdujemy czerwony szlak i nim wędrujemy ku pierwszemu naszemu celowi.Nikogo nie ma na szlaku.Idziemy najpierw wzdłuż łąki,gdzie mamy dłuższą sesję zdjęciową z wyciętą w desce dłonią z palcem wskazujący kierunek ku Małym Organom Myśliborskim.Po zdjęciach niespiesznie zmierzamy ku drzewom porastającym wzniesienie.Co jakiś czas oglądamy się za siebie i podziwiamy widoki i przy okazji je focąc.Kiedy docieramy do lasu porastającego wzgórze,na chwilę jeszcze odwracamy się i spoglądamy na rozpościerające się widoki,a po nasyceniu oczu i aparatów,ruszamy leśną,usłaną zeszłorocznymi,suchymi,brunatnymi liśćmi ścieżkę,wijącą się między drzewami.Idziemy nią niespiesznie,fotografujemy gdzieniegdzie wystające ponad bure,zeschnięte liście,niebiesko-fioletowe kwiatki przylaszczek i powoli docieramy do naszego celu.
Wchodzimy do dawnego kamieniołomu,dzięki któremu został odkryty komin wulkaniczny.Bazaltowe słupy o wyraźnej oddzielności ułożone wachlarzowato,zasugerowały nazwę tego miejsca-Małe Organy Myśliborskie.Całe wzgórze natomiast to Rataj.Po przejściu kilkunastu kroków stajemy na wprost piękna,które tylko przyroda potrafi stworzyć :)
"Rataj.
Niewyróżniający się z daleka bazaltowy Rataj (350 m) we wschodniej części Pogórza Kaczawskiego kryje w sobie jedno z najbardziej efektownych odsłonięć geologicznych w regionie. Wschodnie stoki wzniesienia są rozcięte przez wyrobisko eksploatacyjne dawnego kamieniołomu. Jest w nim odsłonięty wachlarzowo ukierunkowany system spękań – cios kolumnowy (słupowy) powstający podczas zastygania lawy w kominie wulkanicznym i zmniejszania jej objętości. Wachlarz rozchyla się ku dołowi.
W części centralnej kamieniołomu, w urwisku podcinającym wierzchołek, widoczne są kolumny stojące pionowo, tworzące ścianę o wysokości około 20 m, przy grubości kolumn 20–30 cm. W partiach bocznych tego urwiska kolumny są pochylone w stronę części centralnej. W południowej ścianie kamieniołomu słupy są widoczne w przekroju poprzecznym, czyli w pozycji leżącej. Pękanie na słupy zachodzi w płaszczyźnie prostopadłej do powierzchni ostygania, którą w tym przypadku była ściana komina wulkanicznego. Zachowany pełen układ odwróconego wachlarza wskazuje na niewielkie rozmiary tego komina i jednofazową aktywność wulkaniczną.
W partii szczytowej Rataja znajdowało się duże założenie obronne z czasów środkowego średniowiecza, którego pozostałością są dwa pasy wałów obronnych i rozdzielających je fos. W późnym średniowieczu (XIII–XV w.) na szczycie stał niewielki zamek-strażnica, po którym praktycznie nie przetrwały żadne ślady, poza niewielkim fragmentem muru wzniesionego z lokalnego kamienia bazaltowego."-tekst ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/rataj/
Podziwiamy piękno tego miejsca,fotografujemy je i radujemy się że jesteśmy tu tylko we dwoje,a po zrobieniu ogromnej ilości zdjęć zaczynamy rozglądać się za kartką z oznaczeniem i nazwą szczytu.Oczywiście oboje stwierdzamy,że powinna być na górze,więc najpierw Radek wspina się na górę,a ja zostając na dole,jeszcze fotografuję piękne bazaltowe słupy od Radka dość długo nie ma,powoli zaczynam się piąć w górę.
Kiedy docieram do Radka,okazuje się że na szczycie Rataja kartka jest zerwana.Zostało po niej tylko kilka szczątków.Robimy zdjęcia i niespiesznie schodzimy z Rataja,by powędrować dalej,ku kolejnemu naszemu celowi :)
Idziemy leśną drogą,na której co jakiś czas spotykamy innych turystów,wędrujących w przeciwną niż nasza stronę.My po jakimś czasie docieramy do skrzyżowania dróg i szlaków.Gdzie żółty szlak skręca w lewo,a czerwony w prawo.Wędrujemy dalej czerwonym i po jakimś czasie dochodzimy do miejsca odpoczynkowego,obok którego czerwony szlak skręca w lewo,w pola.Idziemy wzdłuż łąki,a później skrajem rzepakowego pola i tak docieramy do lasu.
Wędrujemy leśną drogą,pnąc się cały czas w górę.Oczywiście przystajemy na zrobienie zdjęć i złapanie oddechu.Nikogo po drodze nie spotykamy.Cisza i spokój panuje dookoła.Pierwszych ludzi spotykamy nieopodal szczytu Bazaltowej Góry.Rodzinka na rowerach-dwoje dorosłych plus dziecko-przyjechała z naprzeciwka i wyprzedziła nas,bo zanim myśmy doszli do wieży widokowej,to Oni już tam byli.
"Wieża widokowa na Bazaltowej Górze (niem Breiteberg) wzniesieniu o wysokości 368 m n.p.m., które wznosi się na wschodniej krawędzi Pogórza Kaczawskiego, przy wschodniej granicy Parku Krajobrazowego „Chełmy” koło Paszowic to jedeno z ciekawszych miejsc, które należy odwiedzić w Krainie Wygasłych Wulkanów. To właśnie tutaj wznosi się jedna z dwóch ocalałych na tym terenie wież, wybudowanych na początku XX wieku. Wieża widokowa ma około 10 metrów wysokości i zbudowana została z łamanego kamienia bazaltowego na planie koła. Wejście do wieży stanowi gotyzujący portal, obramowany cegłą klinkierową. Wieżę wieńczy platforma widokowa otoczona krenelażem na kroksztynach, z której rozciąga się przepiękna panorama na Równinę Chojnowską, Wzgórza Strzegomskie, Góry Sowie i Kamienne.
Bazaltowa Góra to stosunkowo niewielkie powulkaniczne wzniesienie, w kształcie małego stożka, o dość stromych zboczach, z wyraźnie podkreślonym wierzchołkiem. Wzniesienie o zróżnicowanej budowie geologicznej, zbudowane z bazanitu mioceńskiego, który tworzy pokrywę lawową oraz wypełnia część komina dawnego wulkanu tarczowego o zasadowej lawie. Z dawnego wulkanu zachował się tylko nek, w postaci twardziela, wypełniającego wnętrze krateru. Bazalt budujący wzniesienie jest spękany tworzy regularne słupy. Na wschodnim zboczu góry znajdują się wyrobiska po dawnym kamieniołomie, w którym podczas eksploatacji odsłonięto w centralnej części dawny komin wulkaniczny."-tekst ze strony: https://www.gorykaczawskie.pl/wieza-na-bazaltowej-gorze/
Na Bazaltowej Górze już kiedyś byliśmy,a jak to było można zerknąć tu: https://podrozedanusiiradka.blogspot.com/2014/04/546-schodow-w-trzech-podejsciach-czyli.html
Zanim wejdziemy na wieżę widokową i zrobimy sobie zdjęcia z kartką z oznaczeniem szczytu,musimy swoje odczekać-rodzinka na rowerach "rozpanoszyła" się na dobre.Co chwila wchodzą i schodzą z wieży,nie dając innym szans.W końcu przyleciał trzmiel,który sprawił swym lataniem że Pani odpędzając się przed nim wymogła na reszcie odjazd.My w tym czasie zdążyliśmy posilić się i odsapnąć.I kiedy zostajemy sami,wchodzimy na wieżę widokową,robimy kilka zdjęć,po nich schodzimy na dół i focimy się z kartką przybitą do drzewa-tu taka mała dygresja,czy nie można było w inny sposób umieszczać tych kartek?????
"Bazaltowa Góra (niem Breiteberg) – wzniesienie o wysokości 368 m n.p.m., w południowo-zachodniej Polsce, na Pogórzu Kaczawskim.
Wzniesienie położone jest na terenie Parku Krajobrazowego "Chełmy", w południowo-wschodniej części Pogórza Kaczawskiego, na Pogórzu Złotoryjskim, około 6,0 km na południowy zachód od Jawora w województwie dolnośląskim.
Niewielkie powulkaniczne wzniesienie, w kształcie małego stożka, o dość stromych zboczach, z wyraźnie podkreślonym wierzchołkiem, wznosi się na wschodniej krawędzi Wzgórz Złotoryjskich, przy wschodniej granicy Parku Krajobrazowego "Chełmy". Wzniesienie o zróżnicowanej budowie geologicznej, zbudowane z bazanitu mioceńskiego, który tworzy pokrywę lawową oraz wypełnia część komina dawnego wulkanu tarczowego o zasadowej lawie. Bazalt budujący wzniesienie jest spękany, tworzy regularne słupy. W niższej części zbocza zalegają warstwy utworów soliflukcyjnych, a u podnóża występują osady glacjalne, fluwioglacjalne. Oddzielność słupową bazaltów (bazanitów) widać doskonale w wyrobisku dawnego kamieniołomu na południowo-wschodnim zboczu góry. Podczas eksploatacji odsłonięto w centralnej części dawny komin wulkaniczny. U podnóża wyrobiska występuje rumosz skalny porośnięty w większości samosiewem. Na północny zachód od szczytu wzniesienia znajduje się drugi, bardziej zarośnięty kamieniołom bazaltu.
Wzniesienie porośnięte lasem liściastym z udziałem dębu, jarzębu szwedzkiego, brekinii, lipy i jawora. W runie występują m.in. storczyk bzowy, gnieźnik leśny, wawrzynek wilczełyko, przylaszczka pospolita, naparstnica zwyczajna a u podnóży goździk pyszny.
Ciekawostki:
-Wzniesienie w trzeciorzędzie było wyższe od obecnego wzgórza. W okresie zlodowacenia, w trakcie transgresji lądolodu było całkowicie przykryte lodem; wody topniejącego lądolodu oraz silne procesy niszczące, trwające przez kilka ostatnich milionów lat, przyczyniły się do zdarcia grubej pokrywy otaczającej komin wulkaniczny. Z dawnego wulkanu zachował się tylko nek, w postaci twardziela, wypełniającego wnętrze krateru.
-Na wzniesieniu występują żyzne buczyny sudeckie, południowe zbocza zajmują kwaśne dąbrowy, a wśród nich fragmenty ciepłolubnej dąbrowy brekiniowej.
-Na szczycie znajduje się 10-metrowa wieża widokowa wzniesiona w 1906 roku z łamanego kamienia bazaltowego na planie koła. Wejście do wieży stanowi gotyzujący portal, obramowany cegłą klinkierową. Wieżę wieńczy platforma widokowa otoczona krenelażem na kroksztynach. Z uwagi na wysokość lasu wieża utraciła walory widokowe.
-W obrębie wzniesienia występuje około 20 gatunków roślin objętych ochroną, wśród nich są dąb szypułkowy, brekinia i lipa drobnolistna.
-Wieża widokowa na wzniesieniu wpisana jest do rejestru zabytków pod nr. 980/L. z dn. 18.02.1993 roku.
-Według przekazów w czasach przedchrześcijańskich znajdował się tam święty gaj. Gaj ten miał nakazać spalić biskup wrocławski Cyprian (1201–1207). Na szczycie góry znajdować się miał także otoczony kamiennym kręgiem chram będący świątynią związaną z religią Słowian.
W pobliżu szczytu prowadzi szlak turystyczny czerwony - prowadzący wschodnim podnóżem z Bolkowa do Złotoryi,
-obok wieży nad wyrobiskiem dawnej kopalni bazaltu położony jest punkt widokowy, z którego rozciąga się panorama na Równinę Chojnowską, Wzgórza Strzegomskie, Góry Sowie i Kamienne."-Wikipedia.
Po dość długiej sesji zdjęciowej na Bazaltowej Górze,opuszczamy to miejsce i wracamy tą samą drogą.Teraz mija nas sporo ludzi.Wędrują w przeciwnym niż my kierunku.Kiedy jesteśmy nieopodal Rataja,schodzimy z leśnej drogi i idziemy wzdłuż lasu i pól uprawnych.Tu mamy możliwość podziwiania widoków,więc co chwilę przystajemy na krótkie sesje zdjęciowe.Radujemy się tym pięknem,ciszą i spokojem do czasu.Spokój przerywa nam ryk silników wyścigowych motorów.Jadą leśną drogą u podnóża Rataja,zakłócając spokój wszystkim dookoła.
My omijając leśny dukt docieramy niespiesznie do Myśliborza.Zatrzymujemy się przed bramą Ośrodka edukacyjnego Centrum Edukacji Ekologicznej i Krajoznawstwa "Salamandra" w Myśliborzu.Spoglądamy na mapę i postanawiamy pójść dalej,zamiast od razu wracać do autka.
Radek wynalazł na mapie Skałkę Elfów i robiąc "maślane oczy" wymógł na mnie pójście własnie tam.
Wędrujemy więc wzdłuż asfaltowej drogi,wijącej się między starymi i nowymi budynkami i docieramy do wąwozu między wzgórzami Kobylicą a Golicą.Schodzimy ze ścieżki skręcając w prawo.Przechodzimy po drewnianym mostku i zaczynamy się dość mocno piąć w górę.Tu już wędrujemy ścieżką dydaktyczną "Śladami Trzebowian".Po dość mocnym podejściu,zasapani stajemy przy tablicy informacyjnej.
"Przystanek 7: Golica.Rzemiosła i handel.
Na cyplu Golicy leży grodzisko, otoczone od strony południowej wałami obronnymi oraz z trzech stron przez wody tutejszych potoków – dopływów Jawornika. Zbocze stromo opada w kierunku cieków wodnych (do 60 stopni pochyłości zbocza).
Grodzisko na Golicy – opis stanowiska
Badania powierzchniowe na tym stanowisku prowadzone były w okresie międzywojennym oraz w 1966 r. Grodzisko założono na skalnym cyplu o wysokości 210 m n.p.m., wchodzącym w skład Golicy, opadającym od południa w stronę Jawornika. Jest to grodzisko dwuczłonowe, w kształcie trójkąta, którego wysokość wynosi 60 m, natomiast maksymalna szerokość to 50 m. Ze względu na lokalizację na skalnej grzędzie i otoczeniu grodu z kilku stron meandrami rzeki, grodzisko to możemy zaliczyć do typu ostrožna. Od strony południowej widoczne są zarysy wału i fosy. Wały, zachowane na odcinku 50 m, wykonano w konstrukcji kamiennej. Ich wysokość to około 6 m, natomiast szerokość u podstawy to od 6 do 16 m. Chronologia grodu została ustalona na wczesne średniowiecze (2-4 ćwierć IX w.).
Życie codzienne Słowian – rzemiosła i handel
Konsekwencją rozwoju rolnictwa, a więc i nadwyżkami żywności był intensywny rozwój rzemiosł. Warsztaty lokowano najczęściej na podgrodziach. Warsztaty rzemieślnicze miały charakter rodzinny – przechodziły z ojca na syna. Ludność, której nie było stać na wyroby rzemieślnicze, wykonywała niezbędne przedmioty w domu, wykorzystując jako surowiec głównie drewno.
We wczesnym średniowieczu najintensywniej rozwijały się rzemiosła metalurgiczne. Powstawały żelazne narzędzia (młoty, siekiery, okucia radeł, świdry pełno obrotowe i półobrotowe, pilniki), broń (miecze, groty) oraz przedmioty codziennego użytku (nożyce, klucze, młotki, noże, brzytwy, podkowy). Śladami metalurgii czarnej są także tygielki, bryły żużlu oraz półwytwory. Obok metalurgii czarnej rozwijała się metalurgia kolorowa – obróbka brązu, cyny i srebra. Wykonywano z nich liczne ozdoby i elementy dekoracyjne. Stosowano kucie, odlewanie, filigran, emalię, posrebrzanie. Najpopularniejszymi wytworami jubilerskimi były kolczyki, zausznice, pierścionki, paciorki, łańcuszki, zawieszki oraz kabłączki skroniowe.
W grodach i podgrodziach obrabiano również inne surowce. Na tokarkach wykonywano naczynia drewniane, z kości i rogu natomiast grzebienie, okładziny noży, kostki do gry, szydła i gwizdki. Ważnym było garncarstwo. Naczynia gliniane wykonywano początkowo ręcznie, w późniejszych okresach ich powierzchnię obtaczano na kole garncarskim jednotarczowym lub wykonywano na nim w całości. Koła garncarskie poprawiły się jakość produkcji naczyń. Na dnach pojawiły się znaki garncarskie, identyfikujące wytwórcę wyrobu. Naczynia ozdabiano ornamentem rytym falistym i pionowym lub wykonanym grzebieniem czy radełkiem. Wypalano je w jamach lub piecach dwudzielnych.
Słowianie zajmowali się także smolarstwem, dziegciarstwem, bednarstwem, kołodziejstwem oraz kamieniarstwem. Dzięki tej ostatniej dziedzinie powstawały żarna, prażnice, osełki, kamienie szlifierskie i przęśliki kamienne. Owe przęśliki są przejawem intensywnego rozwoju tkactwa zarówno domowego, jak i rzemieślniczego, w którym stosowano poziomy warsztat tkacki. Na wysokim poziomie stało szewstwo, na drewnianych kopytach wykonywano skórzane buty zdobione haftem.
W dobie plemiennej na terenach Śląska Słowianie uprawiali handel w formie wymiany dwustronnej. Sprowadzano jedwabie, broń, szkło, ozdoby złote i srebrne, wino. Wywożono natomiast bydło, skóry, futra, miód, żelazo i surowce skalne. Środki wymiany były bardzo zróżnicowane. W VIII w. dominował tzw. pieniądz pozakruszcowy (płacidła, pieniądz towarowy). Najczęściej spotykanym pieniądzem pozakruszcowym, były misy żelazne typu śląskiego, grzywny grotopodobne i grzywny siekieropodobne. Miski typu śląskiego to stosunkowo duże naczynia żelazne, znajdowane pojedynczo w grodach, a także wchodzące w skład skarbów z terenów Śląska. Grzywny siekieropodobne traktowane są przez badaczy jako wyznacznik strefy wymiany związany z terytorium wielkomorawskim. W związku ze zmianą wyglądu, odbierającą siekierom i grotom ich pierwotną funkcję i wyłączeniem ich przez to z użytku codziennego, grzywny siekiero- i grotopodobne traktowane są jako płacidła właściwe.
W połowie X w. na Śląsku używany był pieniądz kruszcowy w formie niemonetarnej (srebro na wagę, blaszki, druty, ozdoby), a w drugiej połowie X w. monetarnej. W pierwszej kolejności pojawiły się tu monety obcego pochodzenia: duńskie, arabskie, bawarskie, saskie, szwabskie i czeskie, a następnie wybijane przez lokalnych władców. W 2006 roku odkryto w okolicach Jawora depozyt z końca XI w. zawierający głównie śląskie denary Bolesława Śmiałego bite w menni"-tekst ze strony: http://www.dzpk.pl/pl/parki-krajobrazowe/86-park-krajobrazowy-chelmy/461-sciezka-dydaktyczna-sladami-trzebowian
Po sesji zdjęciowej na Golicy,powoli idziemy w kierunku kolejnego punktu ścieżki dydaktycznej.Wąską,wydeptaną,wijącą się między drzewami ścieżką docieramy do Elfich Skałek.Najpierw kilka zdjęć z tablicą informacyjną,a dopiero po nich wędrujemy na punkt widokowy.
"Przystanek 8: Elfie Skałki.Wierzenia.
Słowianie jako lud pogański mieli bardzo rozwiniętą strefę sacrum, przenikającą życie codzienne na wielu płaszczyznach. Najpełniej strefę ich wierzeń oddają nam rytuały związane z obrządkiem pogrzebowym oraz legendy.
Najpowszechniejsze wśród Trzebowian były pochówki ciałopalne, związane z wiarą Słowian w oczyszczającą moc ognia. Zmarłego ubierano w najlepsze szaty, ozdabiano biżuterią i wyposażano w przedmioty codziennego użytku. Zwłoki w czasie uroczystości pogrzebowych palono na stosie, a następnie w naczyniu ceramicznym (tzw. urnie, popielnicy) składano do grobu. Grób przyjmował formę płaską, a w późniejszym czasie kurhanu z rdzeniem kamiennym i konstrukcją z belek drewnianych. Pojawiały się również obstawy i bruki kamienne. Po pogrzebie następowała tryzna – rodzaj stypy, w czasie której wspominano zmarłego i na jego cześć wyprawiano gonitwy, zapasy, tańce w maskach oraz spożywano poczęstunek.
Na terenie Śląska pochówki jamowe szkieletowe wiąże się z wpływami czeskimi i naddunajskimi. Świadczą one o postępującej chrystianizacji. Groby te wyposażone były w naczynia naddunajskie, broń (groty żelazne włóczni), przedmioty codziennego użytku (nożyki, brzytwy) i monety. Cmentarze lokowano najczęściej w pobliżu grodów. Jedne z najbardziej znanych cmentarzysk wczesnośredniowiecznych znajdują się w Będkowicach i Białogórzu. Na cmentarzysku w Myśliborzu znaleziono 40 kurhanów, zlokalizowanych pomiędzy dwoma grodziskami. Wiązane są one z epoką brązu (kultura łużycka) i wczesnym średniowieczem. Kurhany z tego cmentarzyska mają średnicę od 4 do 9 metrów, a wysokość do 1 m. Zbudowane są z nasypu ziemnego, z wewnętrznymi konstrukcjami kamiennymi i zrębowymi drewnianymi. W centralnej partii niektórych kurhanów zidentyfikowano stele kamienne.
Pojedyncze pochówki znamy również ze środka osad. Obok pochówków ludzkich z grodów warte uwagi są także ofiary zakładzinowe. Były to wkopane w obrębie osady naczynia z pożywieniem (mięsem i ziarnem), czaszki zwierząt i pisanki. Miały one zapewnić mieszkańcom dostatek oraz były symbolami życia.
Dawni Słowianie wyznawali religię politeistyczną. Ich wiara opierała się na kulcie sił przyrody.
Do najważniejszych bogów panteonu słowiańskiego należeli:
• Swaróg/Swarożyc – bóg słońca, ognia wyższego rzędu. Z jego kultem związane były hołdy oddawane w godzinach porannych i wieczorne modły o jego powrót następnego dnia.
• Dadźbóg – syn Swarożyca, identyfikowany ze słońcem i ogniskiem domowym
• Światowit – bóstwo o 4 twarzach, skierowanych w 4 strony świata. Związany z dobrą mocą magiczną. Jego atrybutem był biały koń.
• Perun – bóg błyskawic. Przedstawiany jako jeździec na białym koniu z młotem w ręku.
• Wołos – bóg bydła, handlu, sztuki, rzemiosł i kupców.
• Horos – bóstwo księżycowe.
• Mokoszcz – bóstwo żeńskie, odpowiedzialne za dostarczanie żywności, czczone szczególnie wiosną.
• Strzybog – bóg wiatrów.
• Sieman – stróż mitycznego drzewa, w postaci pół-psa pół-ptaka, opiekujący się roślinami.
Świętymi kwiatami Słowian były dzikie malwy i maki, będące pomostem między światem widzialnym, a duchowym. Spośród drzew czczone były szczególnie dęby, jesiony, klony i lipy. Obok bóstw w mitologii słowiańskiej występowały liczne demony związane z przyrodą: latawice, wiły, topielice, południce i boginki oraz demony domowe: skrzaty.
Najważniejsze święta pogańskie związane były z przesileniami. Najbardziej znanym świętem Słowian była Sobótka (Noc Kupały), kojarzona ze świętem zakochanych. Innym znanym świętem jest topienie marzanny, symbolizujące pozbycie się śmierci ze społeczności.
Postępująca od VIII/IX w. chrystianizacja ludów słowiańskich przyjmowała trzy zasadnicze formy - akcje misyjne, nacisk militarny oraz decyzja panującego. Zasadniczo chrystianizacja nie wywoływała odruchów buntu. W pierwszych etapach była ona powierzchowna i formalna. Lud mimo chrztu nadal składał ofiary bóstwom pogańskim, kultywował obrzędy i tradycje. Widoczne było to między innymi w obrządku pogrzebowym. Miejsce ciałopalenia zajął obrządek szkieletowy, ale zmarli nadal byli zaopatrywani w broń, pożywienie i ozdoby, jak to czynili poganie."-tekst ze strony: http://www.dzpk.pl/pl/parki-krajobrazowe/86-park-krajobrazowy-chelmy/461-sciezka-dydaktyczna-sladami-trzebowian
Po sesji zdjęciowej z tablicą informacyjną,stajemy na punkcie widokowym.Patrząc na rozpromienione oblicze Radka,stwierdzam że jesteśmy bardzo wysoko.I kiedy to mówię głośno,to Radek w moich oczach widzi dwie ogromne pięciozłotówki....hi,hi...takie z rybakiem :) Kto pamięta,ten wie jak duża to była moneta.
On dobrze wie że ja nie lubię stromych zejść...Pociesza mnie że nie będzie tak źle,żebym na zapas się nie bała itd...
Staram się nie myśleć o schodzeniu.
Najpierw cieszymy się pięknem rozpościerającym się ze skał.Podziwiamy widoki,robimy sporo zdjęć i chłoniemy ciszę i spokój,które nas otaczają :)
Kiedy już zrobimy zdjęcia i nasycimy się widokami,powoli wędrujemy wydeptaną,wąską ścieżką,która najpierw wiedzie delikatnie w dół,by po jakimś czasie zacząć dość mocno schodzić w dół.Ale nie jest źle.Moje "pięciozłotówkowe" oczy robią się mniejsze.I kiedy docieramy do szerokiej,leśnej drogi wijącej się po płaskim terenie,Radek patrząc na mnie śmieje się i stwierdza:
-Strach ma wielkie,pięciozłotowe oczy Danusiu,takie z rybakiem,ale kiedy go pokonasz to Twoje oczy stają się normalnej wielkości :)
I jak Go nie kochać ???
Nie można :)
Elfie Skały od dołu. |
Wędrujemy leśną drogą,mijamy Polanę Jaskiniowców i Słoneczną Łąkę i docieramy do parkingu gdzie stoi nasze autko.Wsiadamy do niego i odjeżdżamy szczęśliwi zmierzając ku domowi :)
Tak kończy się nasza kolejna wycieczka i zdobywanie szczytów do Korony Kaczawaskiej :) Do domu wracamy szczęśliwi i radośni,że udało nam się zrealizować plan :)
Kolejna wycieczka już niebawem,więc do zobaczenia wkrótce :)
Pozdrawiamy wszystkich serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)
Danusia i Radek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz