Dziś mam samotną wędrówkę.Radek i Ewa pracują,Marlenka,Maciej i Zosia szykują się do wędrówki po Górach Łużyckich,a ja mam wolne i z racji tego wybrałam sobie na dziś Witoszę. Zaplanowałam ją sobie wczoraj,widząc latające pazie królowej na Oldrichowskim Spicaku.Swojego pierwszego pazia królowej "upolowałam" właśnie na Witoszy,tak więc jest to mój dzisiejszy cel wędrowania.Jadę do Staniszowa.
" Staniszów (niem: Stonsdorf, Stansdorf) od początku istnienia miejscowości był osadą związaną z rezydencją jej właścicieli.
W Staniszowie są więc aż dwa pałace - w górnej części miejscowości Pałac Staniszów, w dolnej - mniej znany, intensywnie remontowany pałac z pięknym założeniem wodno - parkowym Pałac na Wodzie.Najstarsze źródła pisane o Staniszowie pochodzą z 1395 roku. Jednak w starszych dokumentach znajdują się powołania na teksty znacznie starsze.
W miejscowości znajdowały się majątki stanowiące dominium rodu Książąt Reuss. Siedziba rodu znajdowała się w Staniszowie Górnym. Protoplastą rodu Reuss z Saksonii był Heinrich der Fromme von Weida. Słynny pałac - siedziba młodszej linii rodu - powstał w 1787r. z inicjatywy hrabiego Henryka XXXVIII von Reuss. Wokół pałacu powstało duże założenie parkowo - krajobrazowe z licznymi otwarciami widokowymi, odsłoniętymi skałkami, pustelniami. Chociaż było własnością prywatną pozstało otwarte dla gości i mieszkańców - tak jest i dzisiaj.
Zadbany i popularny wśród turystów Staniszów był uważany do II wojny światowej za najpiękniejszą wieś Kotliny Jeleniogórskiej. Na potwierdzenie opinii o urodzie okolicy Izabeli Czartoryskiej, która w pierwszej połowie XIX wieku podróżując do Cieplic odwiedziła również Staniszów "...a później wybraliśmy się do Staniszowa. Wieś ta stanowi własność hrabiego Reuss, ten sam gust, który podziwialiśmy w Grodnej, znaleźliśmy tutaj. Przyroda tu piękna, położenie zachwycające. Nic nie zostało zepsute i wszystko, co jest dziełem ręki ludzkiej, zdaje się być dziełem Natury. W ustronnym lesie stoi na skale mała pustelnia; przed nią skała zawieszona niemal w powietrzu, oparta na krawędzi kamienia który się tam stoczył. Wygląda to nadnaturalnie, gdy się nie wie, jak to zostało zrobione; a to co nam powiedział ogrodnik: skała, która nas wprowadziła w zdumienie, jest ogromna i z dawien dawna oparta na dwóch masywach skalnych. Hrabia Reuss rozkazał usunąć całą ziemię, obecnie skała zawieszona jest w powietrzu, dołem można przejść, usiąść. Pustelnia wykuta w skale budzi zainteresowanie i każdy z przyjemnością przystaje na chwilę w tym ustroniu .(...)" "-znalezione w internecie.
Wysiadam koło dawnej gospody i idę na Witoszę.
"Góra Witosza.
Niewielka góra dominująca nad środkową częścią Staniszowa kryje więcej atrakcji niż mogłoby się wydawać stojąc u jej stóp. Spod kościoła i budynku dawnej gospody na szczyt prowadzi żółty szlak turystyczny. Po drodze mija się sztuczne odsłonięcie skał z pustelnią. Na górze można podziwiać jeden z najpiękniejszych widoków na Karkonosze i Wzgórza Łomnickie i Kotlinę Jeleniogórską. Na samym szczycie znajdują się marne pozostałości niegdyś dominującej nad okolicą kolumny Bismarcka - takie budowle oraz wieże widokowe poświęcone "Żelaznemu Kanclerzowi" powstały swojego czasu w wielu punktach widokowych Sudetów.
Z Witoszą związana jest postać Hansa Rischmanna - miejscowego Nostradamusa, który od 13 roku życia przepowiadał przyszłość. Niejednokrotnie posądzano go o kontakty z diabłem, ale pomimo kilku prób nikt nie odważył się targnąć na jego życie - budzące w XVII wieku grozę i zamieszanie. Znane są zapiski o przepowiedniach jakie odbywały się na górze Witosza. Z czasem coraz popularniejszy Richmann przepowiadał wydarzenia polityczne, a nawet ocieplenie klimatu!
Uroku wędrówce na szczyt dodaje fakt, że Witosza była ulubionym miejscem spacerów arystokratów zamieszkujących niegdyś pobliskie pałace - nie jest to więc byle jaka górka, ale prawdziwie królewskie wzgórze!"-tyle internet.
Obok tablicy informacyjnej jest skalna uliczka,w którą weszłam i ścieżką wśród skał weszłam na punkt widokowy o którym nie miałam pojęcia.Będąc tutaj kiedyś wchodziłam na samą górę schodami,omijając ten punkt widokowy.Jestem zachwycona panoramą rozpościerającą się przede mną.Pasmo Karkonoszy na wprost mnie w całej swej okazałości.Bajeczny widok :)
Po nasyceniu oczu i duszy pięknym widokiem idę na szczyt Witoszy.Jest tu jeszcze podstawa pomnika Bismarcka,są ławeczki gdzie można przysiąść i odpocząć napawając swą duszę pięknem nas otaczającym.Siadam pod dawnym pomnikiem i czekam na motyle,które pojawiają się natychmiast.Jednak są niesamowicie zajęte tańcem wokół siebie i żaden nie przysiadł ani na chwilkę.No cóż następnym razem mi się uda,teraz jednak wpatruję się w ten cudowny "paziowy,podniebny taniec" i cieszę się,że mogę to oglądać.
Schodzę z Witoszy schodami.Zaglądam do znajdujących się tu jaskiń i postanawiam iść do Staniszoa Górnego,gdzie znajduje się Pałac Staniszów.
Po zejściu od razu dostrzega się budynek dawnej gospody,obecnie w lekkiej ruinie,ale kiedyś tętniący życiem i znów ciekawostka:
"Staniszowski likier "Echt Stonsdorfer Bitter"
Staniszów zasłynął w świece z powodu produkowanego tu niegdyś likieru ziołowego. Historia napitku rozpoczęła się w 1810 r. kiedy to miejscowy gorzelnik C. G. Korner opracował recepturę trunku. Wynajął on budynek na cele gorzelni (budynek zamkniętej dziś gospody między Witoszą a kościołem) i zaczął produkować ziołowy specyfik.
Likier był produkowany na bazie ziół zbieranych w Karkonoszach, które już wcześniej zasłynęły w całej niemal Europie dzięki działalności laborantów wyrabiających z nich lekarstwa. Staniszowski trunek miał 32% Vol. i sprzedawał się świetnie. Nic więc dziwnego, że produkcję Echt Stonsdorfera dość szybko musiano przenieść z niewielkiego Gesellschaftshaus w Staniszowie do Jeleniej Góry. Wybrano lokalizację przy dzisiejszej ul. Wolności 150 (przez wiele lat zaplecze techniczne JPBM). Co ciekawe likier jest nadal produkowany, tyle, że w Niemczech. Na etykiecie butelki Echt Stonsdorfera jest przedstawiona jego dawna jeleniogórska wytwórnia. Znalazło się na niej jednak przekłamanie - wytwórnia trunku jest przedstawiona na tle Karkonoszy ze Śnieżką, która w rzeczywistości znajduje się po przeciwnej stronie... cóż, prawa marketingu."-znalezione w internecie.
Po krótkim marszu dotarłam do Pałacu Staniszów.Najpierw jednak zanim wejdę na teren pałacowy,sprawdzam o której mam autobus.Nie chcę biegać po pałacowym parku,chcę na spokojnie pospacerować alejkami.Okazuje się,że mam sporo czasu.Zdążę jeszcze odwiedzić Pałac na Wodzie.
Wchodzę na teren pałacowy.W pałacu znajduje się hotel i tuż obok dobudowywane są nowe budynki.Ładnie odbijają się w wodzie.Za jakiś czas trzeba będzie tu wrócić.
Przypałacowy park tętni życiem.Sporo tu ludzi wylegujących się na leżakach,ławkach,spacerujących parkowymi alejkami.Po krótkim odpoczynku postanawiam iść do Pałacu na Wodzie.
Ciekawa jestem jak wygląda w wiosennych kolorach i kwiatach.Po drodze robię zdjęcia.
Pałac na Wodzie prezentuje się pięknie. Posadzone jabłoneczki kwitną i dodają uroku pałacowi.Mam pole do popisu ze zdjęciami.Trochę wieje wiatr,więc nie udaje mi się zrobić zdjęcia pałacu z odbiciem w wodzie,ale nic to przy następnej okazji zrobię.
Kończę sesję zdjęciową i idę na autobus.Pora wracać.
Tak oto kończy się moja dzisiejsza wędrówka.
I znów kolejna wędrówkowa "karteczka" została zapisana.
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie,życząc miłej lektury.
Do zobaczenia.
Danusia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz