sobota, 26 maja 2012

Za Trutnovskim Drakem :)


Dzisiaj jedziemy na spotkanie z Trutnovskim Smokiem.Chcemy wziąć udział w imprezie organizowanej przez Trutnovski Klub Czeskich Turystów-"Za Trutnovskym Drakem".
Wyjeżdżamy dość wcześnie,po drodze zabieramy Sofijkę,bo tylko Ona z nami jedzie,nikt więcej nie chciał,albo nie mógł.Trudno,będzie nas troje.Radek wcześniej sprawdzał na stronach internetowych i wszystko wskazuje na to,że mamy szansę być pierwszymi Polakami biorącymi udział w tej imprezie.No cóż,zobaczymy.W drodze ku granicy okazuje się,że Zosia zapomniała swojego aparatu,ale to nie problem bo my mamy swoje,więc zdjęcia będą!!!
W Trutnovie zostawiamy auto na osiedlowym parkingu,w cieniu.Zapowiada się upalnie,więc lepiej by się za bardzo nie nagrzało.Idziemy do browaru Karkonos po piwo,które pakujemy do auta i teraz idziemy do szkoły Leśnej,gdzie mamy zgłosić swe uczestnictwo w wędrówce.My wybraliśmy trasę 11km.Wpisujemy się na listę sami,by oszczędzić panu zapisującemu problemów z pisownią naszych nazwisk.Pan gdy zobaczył skąd jesteśmy,ucieszył się szczerze.Wygląda na to,że jesteśmy faktycznie pierwszymi Polakami. i obcokrajowcami.Płacimy 20 koron wpisowego,kupujemy wizytki turystyczne,wydane specjalnie na tę okazję,dostajemy kartkę z mapką i rozpiską trasy,wafelek,naklejkę,numerki i sporo pieczątek i ruszamy.
Najpierw,zanim ruszymy na szlak,postanawiamy pójść do fontanny ze smokiem.Teraz jest pięknie oświetlona słoneczkiem,więc zdjęcia będą świetne.Mamy tutaj pierwszą dziś sesję zdjęciową i po niej ruszamy na szlak wytyczony przez organizatora.


























Niebieski szlak prowadzi nas do rynku.Tu zaglądamy do punktu informacji turystycznej,by sprawdzić czy może są jakieś nowe wizytki.Zosia stwierdza,że nie ma wizytki Trutnova i uzupełnia braki.Dziś w Trutnovie jest też Święto Wina.W rynku rozłożone zostały namioty z ławami i estrada.Wszędzie pełno ludzi.Można kupić specjalny,wyprodukowany na tę okazję kieliszek i napić się wina.Zastanawiamy się nad kupnem takiego kieliszka,ale po dłużej chwili namysłu dochodzimy do wniosku,że jeśli już mamy kupić to dopiero po wędrówce.Szkoda by było,by się stłukł.Po sesji zdjęciowej ruszamy już dalej.
 Idziemy do "Horneho Strareho Mesta". Tu znajdujemy,po drugiej stronie rzeki,przy moście nad Upą piękną,odnowioną figurę św.Jana Nepomucena.Oczywiście przechodzimy by zrobić zdjęcia,Zosia w tym czasie odpoczywa czekając na nas.Wracamy do Niej i dalej idziemy ścieżką rowerową i niebieskim szlakiem do następnego mostu.Teraz mamy zejść na zielony szlak,ale nie wiemy co to jest "tabulu u Peti"wg opisu trasy,więc korzystamy z tego,że przed nami idą Czeszki,biorące udział w wędrówce i zdajemy się na nie podążając ich śladem.Jednak po chwili wyjaśniają nam,że One idą do gospody na piwo i dopiero później będą szły dalej,a my mamy iść w przeciwnym kierunku.Zawracamy i kawałek idziemy zielonym szlakiem,a później znajdujemy kartkę z napisem by iść leśną ścieżką z własnymi oznaczeniami.Tymi oznaczeniami są pomarańczowe wstążki powiewające na gałęziach.Kawałek dalej znajdujemy kolejną kartkę z opisem,pytaniem i trzema odpowiedziami do wyboru i to jest dla nas zaskoczenie!!! Nie spodziewaliśmy się tego,ale próbujemy rozszyfrować która odpowiedź będzie prawidłowa.Teraz już wiemy,że po drodze możemy znaleźć takich kartek więcej,więc rozglądamy się by czegoś nie przegapić.
Takich kartek z pytaniami jest sześć i muszę przyznać,że drogą eliminacji i dedukcji udało nam się odpowiedzieć dobrze na połowę pytań,przekonujemy się o tym dochodząc do Vebrovki.Tu mamy "smoczy" punkt kontrolny i tu poznajemy odpowiedzi na zadane pytania,ale najpierw pani powitała nas uśmiechem,cukierkami i zapytaniem czy odpowiedzieliśmy na pytania.Gdy dowiedziała się,że jesteśmy z Polski ucieszyła się i stwierdziła,że i tak dobrze,że udało nam się odpowiedzieć dobrze na połowę i podała nam odpowiedzi.Pożegnaliśmy się z panią i idziemy do Chaty Vebrovki,mając nadzieję na pieczątkę.Okazało się,że nie mają,trudno idziemy dalej.


















































Idąc czerwonym szlakiem docieramy do restauracji Dvoracka.Wchodzimy do środka,ruch tu niesamowity.Podchodzimy do baru i usiłujemy zapytać o pieczątkę i o cokolwiek,ale kelnerka tak się zachowuje jakbyśmy byli niewidzialni,ignoruje nas totalnie.Trwa to dłuższą chwilę i dopiero gdy podszedł do nas kelner,od niego dowiadujemy się,że nie mają pieczątki.Wychodzimy więc,rezygnując nawet z jakiegokolwiek jedzenia,bo czyż tak się traktuje innych???

 Tu spotykamy dziewczyny,za którymi wcześniej chcieliśmy iść i One nam tłumaczą którędy mamy iść.Jest upalnie,słoneczko daje się nam we znaki,a teraz większość trasy przebiega przez osiedle domków,więc trudno tu o jakikolwiek cień.Tak docieramy do rynku.
Słychać śpiewy,coraz gwarniej tu.Idziemy do fontanny z Karkonoszem.Jest piękna,a w dawnych czasach w tym miejscu była drewniana studnia-Smocza Studnia.Trutnov ma w herbie smoka(draka) i smoki w tym mieście można spotkać w różnych miejscach.Do starych dochodzą wciąż nowe,wszak to miasto z tradycją.
W rynku znajduje się też barokowa kolumna św.Trójcy i pomnik Franciszka Józefa.My zastanawiamy się,czy najpierw idziemy do Leśnej szkoły po dyplomy,czy na Sibenik.Decydujemy się odebrać najpierw dyplomy,a dopiero później pójść zobaczyć pomnik,który jest jest jednocześnie wspominkiem przeszłości i wieżą widokową.

Podczas odbierania dyplomów,zostajemy "zasypani" pytaniami.Skąd się dowiedzieliśmy o tej imprezie,jak i czym przyjechaliśmy,czy nam się podobało itp....Po rozmowie z Czechami usiedliśmy sobie jeszcze na chwilkę w jadalni,by napić się piwa i dopiero teraz idziemy dalej.




















Chcemy obejrzeć pomnik-grób i wieżę widokową,poświęcony generałowi Gablenzowi,żołnierzom armii Austriackiej i bitwie,która się tu rozegrała 27 czerwca w 1866r. z Prusakami.Opuszczamy więc gościnne progi szkoły Leśnej,żegnamy się z organizatorami i przez park idziemy na Górę Sibenik.

Wspinamy się na szczyt góry,na której postawiony jest pomnik i na samej górze wita nas psiak.Obszczekuje każdego z nas i na nic się zdają nawoływania właścicielki pieska.Tak oto w głośny sposób zostaliśmy przywitani na Górze Sibenik.

Jednak najbardziej zdziwiło nas powitanie Pana w mundurze żołnierza austriackiego.Na nasz widok od razu stwierdził,że to my jesteśmy tymi Polakami,którzy przyjechali z Jeleniej Góry."Żołnierz" armii austriackiej przywitał się z nami bardzo serdecznie,udzielił nam informacji na temat pomnika i bitwy.Zostawiliśmy plecaki i poszliśmy do wnętrza pomnika.W środku nie mieści się więcej niż dwie osoby.Krętymi,wąskimi schodkami wchodzi się na samą górę i stąd można podziwiać panoramę Trunova,okolic i Karkonoszy ze Śnieżką.
20-to metrowy,żeliwny pomnik został wykonany w częściach w XIX wieku,w książęcej odlewni żeliwa artystycznego Salmego w Blansku koło Brna i przywieziony w częściach.Uroczyste otwarcie odbyło się 27 czerwca 1868r.W uroczystościach otwarcia pomnika brał udział marszałek Ludwig von Gablentz,któremu pomnik jest poświęcony.Pomnik zdobi podobizna generała,znajdują się też tu imiona i nazwiska poległych żołnierzy i ilości utraconych pojedynczych regimentów.Ostatnim życzeniem generała,było być pochowanym między swoimi żołnierzami.Generał zastrzelił się 9 lutego w 1874r.,a jego życzenie zostało spełnione 27 września 1905r.Tego dnia zostały przywiezione z Zurychu do Trutnova jego zwłoki.W kondukcie pogrzebowym brało udział około 95 żyjących uczestników byłej wojny.Zwłoki złożono w cynowej trumnie w dolnej części pomnika.Bitwa,która rozegrała się pod Trutnovem pochłonęła ponad 6000 żołnierzy,w tym w ogromnej większości żołnierzy austriackich,a jednak była bitwą wygraną przez Austriaków





























Po obejrzeniu panoramy z pomnika-wieży mamy sesję zdjęciową z gospodarzem "Austriackim żołnierzem" i pomnikiem,dostajemy pieczątki i później po posileniu się,pan mówi nam,że 1km dalej,na następnej górze jest kaplica z cmentarzem z owej bitwy.Dziękujemy za miłe przyjęcie,żegnamy się i postanawiamy iść do Kaplicy Jańskiej.
Zanim jednak opuścimy to miejsce,robimy jeszcze zdjęcia.
Idziemy teraz parkowymi ścieżkami,co kawałek trafiamy na tablice informacyjne dotyczące owej bitwy.

Wydawać by się mogło,że łatwo trafić do kaplicy,a jednak nie.Trochę kluczymy,wciąż natrafiając na tablice informacyjne,ale nigdzie nie ma żadnego odnośnika kierującego nas do kaplicy.Po jakimś czasie,pytając napotkanych ludzi trafiamy do Kaplicy św.Jana Chrzciciela.
Wchodzimy do środka.Tu "gospodarzem" jest żołnierz armii pruskiej,który siedzi z nosem w książce obok ołtarza.Nie zwraca na nas uwagi,tak nam się wydaje.Jednak po chwili,dostrzegł,że robimy zdjęcia i w dość niezbyt uprzejmy sposób kazał nam przestać,by znów wsadzić nos w książkę.Nam się jednak udało zrobić kilka zdjęć i dopiero gdy wychodzimy z kaplicy zauważamy tabliczki z zakazami.
Kaplica powstała w 1712r.W 1745r.strawił ją ogień,a w 1782 została zamknięta i sprzedana w prywatne ręce.Do jej powtórnego otwarcia i poświęcenia doszło w 1811r. dzięki staraniom dziekana Leyera.W 1866r.stała się krwawą sceną bitewną.To tu właśnie,w pobliżu i we wnętrzu Kaplicy Janskiej odbyły się najgwałtowniejsze walki.Kaplicę okupowało kilkadziesiąt austriackich żołnierzy.Jej całe wyposażenie,ławki,obrazy,chór,organy i ołtarze zostały zniszczone.W latach 1879-80 zostały zniesione z różnych miejsc Trutnova i okolic resztki i nagrobki poległych żołnierzy.I tak oto na przestrzeni wokoło Kaplicy powstał cmentarz wojskowy.Ale nie tylko,bo praktycznie na całej Górze Janskiej można znaleźć groby z 1866r.My na takie trafiamy schodząc w dół do miasta.






















Schodząc parkowymi ścieżkami dochodzimy do Leśnej szkoły.Zosia postanawia wejść jeszcze do środka na chwilkę.Po Jej powrocie ruszamy już w kierunku naszego auta.Pora już wracać do domu,ale przed nami jeszcze jedna sesja zdjęciowa z trzema smokami.
Jadąc dziś do Trutnova zauważyliśmy je i obiecaliśmy sobie,że wracając zatrzymamy się by zrobić sobie z nimi zdjęcia.

Teraz jeszcze zdjęcia z Nepomucenem na moście i pora wracać do domu.Kierunek Polska.
Kolejna nasza wędrówka dobiegła końca i kolejna karteczka została zapisana.
Pozdrawiamy wszystkich bardzo serdecznie i cieplutko,życząc miłej lektury :)


Do zobaczenia.














"KLUB ČESKÝCH TURISTŮ
KČT - Ohlédnutí za dálkovým pochodem " Za trutnovským drakem "
V sobotu 26. května radost a krásné počasí provázelo 171 účastníků 30. ročníku pochodu Za trutnovským drakem. Letos jsme poprvé zaznamenali zahraniční účast a to z Polska a Slovenska. Účastníci si odnesli krásné zážitky, malého pochodujícího dráčka, vizitku do záznamníku, nová razítka do vandrovních knížek. Několik šťastných vyhrálo v tombole. Děkujeme všem co přišli a těšíme se na Vás a další turisty při akcích Klubu českých turistů a to jak veřejných tak našich klubových. Více aktuálních informací o turistice na Trutnovsku získáte na naší vývěsce před Komerční bankou a na internetových stránkách Lokomotivy Trutnov".-strona Trutnovskiego Klubu Czeskich Turystów.
P.S. Tak to w 30 edycji tego pieszego pochodu podnieśliśmy jej rangę do międzynarodowej ku nie skrywanej uciesze organizatorów ;)

Danusia i Radek :)



 

 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz