piątek, 27 lipca 2012

Karkonoski Paszport :)

Dziś mamy w planach zdobyć resztę pieczątek w "Paszportach Karkonoskich",by odebrać nagrodę.Niewiele ich nam brakuje.Trzeba mieć ich przynajmniej 10,z miejsc wymienionych w "paszportach" i oznaczonych znaczkiem "Ducha Gór". Taka forma promocji i zabawy jednocześnie.
Jedziemy najpierw do Svobody nad Úpou.Tu nasze "paszporty" podbijamy w punkcie informacji turystycznej,przy okazji dowiadujemy się,że 600m. dalej jest " Výstava krkonošských skřítků a pohádkových postaviček" i tam też dostaniemy kolejną pieczątkę.Idziemy więc po kolejną pieczątkę. 




Po obejrzeniu bajkowych postaci,skrzatów  odebraniu kolejnej pieczątki ruszamy dalej.Teraz nasz cel to Pec pod Sněžkou.Zostawiamy auto na parkingu i idziemy do punktu informacji turystycznej.W pierwszym nie ma naszej pieczątki,ale za to są piękne,stare,malowane komody,skrzynie i szafy.Oglądamy je i podziwiamy.Piękne są.
Idziemy do kolejnego punktu informacji i tu już mamy kolejną pieczątkę.Teraz zastanawiamy się nad dalszym ciągiem dnia dzisiejszego.Dochodzimy do wniosku,że warto byłoby przespacerować się w stronę Śnieżki.Ruszamy więc do auta po plecaki,a przy okazji się przebrać. Jak postanowiliśmy,tak też robimy.Powoli ruszamy na szlak.Mijamy kamienną kapliczkę Panny Marii z 1888r.,wokół której rozpostarł się parking.Zaglądam do jej wnętrza przez okienko w drzwiach.Skromnie urządzona,ale w środku jest ładnie.Idziemy dalej,wzdłuż Upy.
Niebieskim szlakiem dochodzimy do "Boudy v Obřím dole". Zaglądamy do menu,bo trochę nam zaczyna burczeć w brzuchach.Jednak nic ciekawego nie znajdujemy,więc ruszamy dalej.
Dochodzimy do "Boudy pod Sněžkou". Wchodzimy do środka po pieczątkę i ewentualnie coś zjeść.Jednak nasza wizyta kończy się tylko na kolejnej pieczątce.No cóż zadowolimy się tym co mamy w plecakach,a najwyżej zjemy coś w Pecu pod Sněžkou.Idziemy więc dalej,najpierw do kapliczki w Obřím Dole z 1873r,która obecnie jest miejscem pamięci po ofiarach powodzi i lawinie błotnej z lipca 1897r.Wchodzimy do środka i oglądamy zdjęcia.
Przy kapliczce są ławeczki i to tu dopiero napotykamy odpoczywających turystów.My po chwili zadumy i sesji zdjęciowej ruszamy dalej,do miejsca gdzie kiedyś stała kuźnia,w której naprawiano sprzęt dawnych górników.Później była w tym miejscu karczma,a obecnie są tu tylko ławeczki,dla strudzonych wędrowców.




















Nasz szlak wspina się coraz wyżej i naszym oczom,pomiędzy drzewami ukazują się cudowne widoki,brakuje tylko słonka i błękitu do pełni szczęścia.No cóż,nie można mieć wszystkiego.
Dochodzimy do miejsca gdzie znajduje się wejście do dawnych sztolni.Tu na wysokości ponad 1000m n.p.m.,od XVI do XX wieku górnicy wydobywali tu: arsen,miedź i żelazo.W XXw. kopalnia została zamknięta.Jednak obecnie można ją zwiedzać z przewodnikiem.My jednak nie mamy w planie zwiedzania sztolni.Rozsiadamy się przy stoliku,podziwiamy widoki i posilamy się.Decydujemy się wracać do Pecu.Trochę nas czas goni,chcemy jeszcze w drodze do domu wstąpić do Kowar.
Wracamy więc.Po drodze mijamy mokradła z kwitnącą wełnianką pochwowatą i łąki pełne kwitnącego ziela-niesamowicie pachnące.Brakuje tylko słonka i motyli.Niestety na pogodę to my wpływu nie mamy,więc cieszymy się tym,że chociaż towarzyszą nam chmury,to deszcz z nich na nas nie pada.A widać miejscami,że padało bo asfalt jest mokry.
Idąc wzdłuż Upy,już w Pecu pod Sněžkou napotykamy na dość ciekawe ławki.Jest tu:olbrzymia puszka,kubeczek z wylewającym się napojem,ryba z zębowym uśmiechem i inne....Na Upie,natomiast zrobiono zaporę.Niewielką,ale niesamowicie malowniczą,z mostkiem po którym można przejść na drugą stronę rzeki i kaskadą spływającej wody.

















































Po sesji zdjęciowej nad Upou idziemy do samochodu.Kończy się nam czas parkowania,pora więc już odjechać.W drodze na parking zaglądamy do knajpek w poszukiwaniu czegoś ciekawego do zjedzenia.I nawet nam się udało znaleźć jedno takie miejsce.Jednak w środku było niesamowicie gorąco,a na zewnątrz stoliki były mokre od padającego wcześniej deszczu.Wsiadamy do auta i zjeżdżamy w dół.Obok "Hospody na Peci", Radek znalazł wolne miejsce i zaparkował samochód.Tu zamierzamy coś zjeść.Ja idę coś zamówić,a Radek poszedł jeszcze do kolejnego punktu informacji turystycznej,podbić nasze "paszporty" i "dzienniczki turystyczne", a przy okazji kupił coś jeszcze.Ja zamawiam Krupicovą polevkę s vejcem,kofolę dla Radka i Svijanską Kneżną-ciemne piwo dla mnie.Krupicova polevka to zupa z kaszą manną,zmieszaną z jajkiem w formie lanych klusek.Smakuje nawet dość dobrze,ale jak dla mnie była trochę za słona-jednak dzięki niej nasze brzuchy przestały burczeć.Teraz możemy wracać do Polski.
Do Kowar zdążyliśmy dojechać tuż przed zamknięciem punktu informacji turystycznej.Po okazaniu naszych paszportów i wpisaniu się na listę odebraliśmy plecaczki-nagrody za zebranie 10 pieczątek.Ja natomiast dostałam jeszcze od Radeczka dzwoneczek z napisem "Pec pod Sněžkou". Wracamy więc do domu zadowoleni.
I tak oto kolejna wędrówka dobiegła końca i znów pora na następną.Do zobaczenia.
Pozdrawiamy serdecznie wszystkich,życząc miłej lektury.
Danusia i Radek :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz